|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:36, 01 Lip 2019 Temat postu: Osobista (nie)zgoda na jałowe emocje |
|
|
Zacznę temat osobiście.
Mam dość szczególne doświadczenie przeżycia wielu emocji, które dzisiaj, z perspektywy czasu oceniam jako puste, jałowe, nie dające mi korzyści, za to wyciągające moją energię życiową. Tak się mi złozyło, że przez znaczący okres mojego zycia byłem bombardowany ze strony pewnych osób ich nieuporządkowanymi pragnieniami, złościami, żalami. Te osoby, nie radząc sobie same ze sobą, na mnie przerzucały negatywne emocje. Ja się przez długi czas nie umiałem temu przeciwstawić, byłem w dużym stopniu bezbronny, zaś energia psychiczna ze mnie uciekała.
Dziś patrzę na ten okres jako na czas próby, ale też zdobywania cennych doświadczeń, które owocują w przyszłości. Mam też parę wniosków z tamtego okresu:
1. osobom o bardzo nieuporządkowanych emocjach bardzo trudno jest pomóc. Najczęściej jest to niemożliwe, bo żaden racjonalny argument do nich nie trafia, a argument emocjonalny jest zawsze przekształcany na jeden (toksyczny) wzorzec. Sytuacja jest dość podobna jak w przypadku osób uzależnionych - alkoholików, narkomanów - co oznacza, iż jedyna szansa na zmianę musi przyjść od samej tej osoby. Ona musi sobie uświadomić, że jest źle, a do tego tylko maksymalna koncentracja i determinacja daje szansę na wyjście z nałogu/szkodliwego pozostawania pod wpływem złych emocji.
2. wobec problemu pozostawania w relacji z osobą o nieuporządkowanych emocjach, osoba o emocjach względnie zrównoważonych też nie poradzi sobie w standardowy sposób. Znowu, podobnie jest to jest np. z osobami współuzależnionymi (rodziny alkoholików) wymagana jest ponadstandardowa determinacja, upór, samokontrola. Często niezbędna jest pomoc osób z zewnątrz - terapeutów, kontaktu z ludźmi "normalnymi", którzy pomogą podładować psychiczne akumulatory.
3. ostatecznie, jeśli się problemy pokona, wychodzi się z takiej sytuacji silniejszym, bogatszym właśnie o wiedzę jako pokonywać w sobie destrukcyjne emocje. Takie przeżycie ostatecznie okazuje się cennym darem.
U mnie ów trudny okres zaowocował też pewnymi wewnętrznymi postanowieniami:
1. o konieczności nie bycia takim, jak owe toksyczne osoby, nie popełniania ich błędów, a jako drogę do tego celu widzę na pierwszym miejscu KONIECZNOŚĆ WERYFIKOWANIA SWOICH EMOCJI. Osoby o emocjach nieuporządkowanych najczęściej mają bardzo ograniczoną zdolność autorefleksji - emocje na nich spadają, a one nie mają żadnych szans na ich ocenę, czy opanowanie. Aby tych błędów nie popełniać, coś trzeba jednak przedsięwziąć.
2. o konieczności wmontowania siebie względnie skutecznego "systemu wczesnego ostrzegania" - takiej checklisty znaków, które zwiastują zbliżający się epizod bycia zaatakowanym przez osobę, która nie radzi sobie z emocjami i przerzuca je na innych.
3. osoby nie radzące sobie z emocjami trzeba traktować z jednej strony z życzliwością i szacunkiem (co nieraz nie jest łatwe), ale z drugiej strony jako "ludzi specjalnej troski", trochę jak dzieci, osoby niepełnosprawne, zaburzone. Oznacza to POSTANOWIENIE NIE BRANIA DO SIEBIE tego, co one mówią, relatywizowania. Z takimi osobami tryb kontaktu mógłby być określony jak układ: terapeuta - pacjent. Niestety, nawet jeśli owym pacjentem okaże się nasz rodzic, osoba starsza, dorosła, a my jesteśmy (teoretycznie) właśnie tymi społecznie mniej docenionymi, to po prostu trzeba wziąć na klatę ów fakt, podjąć wyzwanie. Trzeba takie osoby (!) potraktować jak... głupsze. Niestety... Wiele dzieci bierze na swoje barki trudną rolę terapeutów własnych rodziców. Te dzieci "biją na głowę" swoich "opiekunów" świadomością, mądrością, opanowaniem. To one są de facto opiekunami i lekarzami tych, którzy teoretycznie ich powinni otoczyć opieką. Ale tak bywa. Jesli ktoś jest wierzący, to może sobie jakoś sprawę ukoić w rozumie myślą, iż Bóg wszystko widzi, doceni i ostatecznie wynagrodzi. Osobom niewierzącym zostaje tu czyste przekonanie i poczucie obowiązku. Trudno...
Ostatecznie też moim postanowieniem jest brak zgody na kultywowanie jałowych emocji.
Być może część moich kolegów ze sfinii zauważyła, że raczej unikam pyskówek, rezygnuję z wielu dyskusji, jeśli uznam iż emocje w nich zaszły za daleko. Unikam ich, nawet kosztem bycia uznanym za przegranego. To jest mój świadomy wybór! Ja po prostu nie wierzę, aby z osobą mocno nastawioną na personalne awanturki dało się nawiązać sensowną rozmowę. Przykro mi, ale rola terapeuty jest przeze mnie podejmowana raczej w ostateczności, zwykle jej unikam. A jak widzę u kogoś bardzo emocjonalny stosunek do mnie, jakąś wielką potrzebę wywyższenia się, ataku personalnego, to diagnozuję (niemal z automatu) tę osobę jako potencjalnego "pacjenta dla mojej terapii". Sorry, ale nie piszę się na to. Więc niech ów potencjalny pacjent nawet pomysli sobie, ze wygrał ze mną w dyskusji, ale ja nie zamierzam poświęcać mu zbytniej uwagi.
Choć...
czasem mogę zrobić wyjątek od tej reguły (w ogóle zachowuję sobie z zasady prawo do robienia wyjątków, jeśli mi na to robienie wyjątków przyjdzie ochota) i do pewnego poziomu awanturowania się daję sobie prawo. To też jest świadome - po pierwsze uważam, że winien jestem obserwującym cała zwadę osobom jakiś sygnał, że taką absolutną ciapą nie jestem. Może trochę jestem ciapą... ale... bo właśnie tak chciałem.
Po drugie czasem uważam, że awantura może mieć pewien dodatkowy sens (tych sensów może być kilka różnych, nie będę ich tutaj opisywał, bo każda sytuacja jest inna).
Unikam zdecydowanie jednego - skupiania się na samych atakach personalnych, bez choćby minimalnego poruszenia aspektu merytorycznego. Dlatego, nawet jeśli się personalnie komuś odwinę, to jednak zwykle z jakimś dopiskiem, ze zwróceniem na coś dodatkowej uwagi. W przeciwnym razie musiałbym uznać swoja odpowiedź właśnie za uleganie emocjom, nad którymi nie mam kontroli. Na to zaś mojej zgody nie ma. Nie ma jej TAK Z ZASADY, Z MOJEGO OSOBISTEGO POSTANOWIENIA.
Piszę o tym nie (tylko) po to, aby się wyżalić, czy zainteresować kogoś moją (nie)skromną osobą. Piszę, bo tę postawę uważam za moje ważne życiowe odkrycie, zaś wzięcie z niej przykładu być może komuś oszczędzi wiele frustracji, rozczarowań, bólu psychicznego. Tak jak mi takie uświadomienie sobie tego wszystkiego ostatecznie wiele bólu zaoszczędziło. Wierzę, że przynajmniej części osób przemyślenie tego, co wyżej napisałem (decyzję przecież każdy i tak podejmie sam) mogłoby naprawdę dopomóc w trudnych życiowych układach, relacjach. Może nawet kogoś wyciągnąć z depresji, czy innej formy zapaści psychicznej. Choć oczywiście gwarancji na to nie ma.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 19:39, 01 Lip 2019, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MrSpock
Dołączył: 21 Kwi 2019
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 10:55, 21 Sie 2019 Temat postu: |
|
|
Rzeczywiście złośliwość ludzka nie zna granic. Ja, jako student, jestem w stanie dyskutować jedynie z pracownikami naukowymi, bo pozostali w rozmowie robią się złośliwi i agresywni. Też niektórzy pracownicy naukowi są nerwowi i z nimi również nie da się rozmawiać. Myślę że nadmierna emocjonalność jest wadą genetyczną i chorobą społeczną.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:37, 21 Sie 2019 Temat postu: |
|
|
MrSpock napisał: | Rzeczywiście złośliwość ludzka nie zna granic. Ja, jako student, jestem w stanie dyskutować jedynie z pracownikami naukowymi, bo pozostali w rozmowie robią się złośliwi i agresywni. Też niektórzy pracownicy naukowi są nerwowi i z nimi również nie da się rozmawiać. Myślę że nadmierna emocjonalność jest wadą genetyczną i chorobą społeczną. |
Powiedziałbym, że nie tylko o złośliwość chodzi. Czasem jest to tylko bezrefleksyjność, ośli upór dla samego upierania się, chorobliwa ambicja. Ktoś kto się nakręca toksycznymi emocjami wcale nie musi być wrogo nastawiony do konkretnej osoby - on bywa ostro zakręcony "tak w ogóle", tak dlatego, ze koniecznie coś chce przeforsować, nie mając często przemyślane co.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|