Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nareszcie wypłata! - społeczeństwo konsumentów

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:45, 06 Gru 2019    Temat postu: Nareszcie wypłata! - społeczeństwo konsumentów

Od pewnego czasu próbuję rozkminić, dlaczego osoby zarabiające dobrze czy nawet bardzo dobrze jak na polskie warunki niecierpliwie wypatrują wypłaty na koncie. Moja pierwsza myśl była taka, że na pewno chodzi o spłatę kredytu na mieszkanie. Jeśli ktoś parę tysiaków musi wybulić na ratę kredytu, a w międzyczasie łoży na wykończeniówkę, to dość zrozumiałe, że może być biedny jak mysz kościelna.

Ale okazuje się, że większość tych osób, o których myślę, wcale nie ma żadnych kredytów, żadnych domów nie stawia, mieszkania nie remontuje, dzieci również nie mają i mieszkają razem z partnerami, co sprawia, że choćby koszty utrzymania mieszkania są znacznie mniejsze, część z tych osób ma już własne mieszkania zakupione przez rodziców albo za gotówkę, czyli w zasadzie do zapłaty zostaje tylko czynsz plus ew. garaż.

Długo mi to nie dawało spokoju, żeby dojść do tego, na co ci ludzie wydają pieniądze, że im ledwo starcza od pierwszego do pierwszego, a głupio mi było tak wprost zapytać, no bo wiadomo, że dżentelmeni i dżentelwomenki o pieniądzach nie dyskutują. Pieniądze rzecz intymna. Przy okazji innej rozmowy na pewnym forum przeczytałam u jednego z forumowiczów, że przyczyną tego zjawiska jest zwyczajnie szerokie życie, imprezki, luksusowe wycieczki, jadanie w knajpach, siłownia, ciuchy, kosmetyki, usługi typu fryzjer, kosmetyczka itp. No ale jakoś ciężko mi było sobie wyobrazić, żeby na te wszystkie rzeczy wydawać aż taką forsę, mówimy o kilku tysiącach złotych miesięcznie.

Dzisiaj jednak udało mi się wreszcie uzyskać wyjaśnienie u źródła. Osoby, o których mowa, same się wygadały przy okazji rozmowy na inny temat i okazuje się, że ten forumowicz miał rację. Ludzie naprawdę potrafią wydawać kwoty idące w tysiące na jadanie co weekend w „fancy restaurants”, obrzydliwie drogie diety pudełkowe, ekskluzywne ciuchy, najnowocześniejszy sprzęt elektroniczny, abonament na strony typu Netflix, HBO, kino, koncerty, wycieczki, domówki, regularne wizyty u dietetyka i suplementy diety itp.

Jesteśmy świadkami kształtowania się społeczeństwa, które z zasady nie oszczędza, nie odkłada sobie tych „nadmiarowych” tysięcy na czarną godzinę, nie inwestuje, nie czuje potrzeby, żeby gromadzić pieniądze, a wręcz przeciwnie, ma nieodpartą potrzebę, żeby wydawać wszystko na bieżąco i nie na przedmioty, które będą posiadać, tylko na doświadczenia, przeżycia, usługi, szeroko pojęte korzystanie z życia.

Element prestiżu pozostaje. Tak jak niegdyś człowiek chciał mieć np. drogi samochód albo wypasiony dom, żeby sąsiad zieleniał z zazdrości, tak teraz chce jadać w drogich restauracjach albo jeździć na drogie wycieczki, żeby podnieść swój społeczny status. Miarą bogactwa już nie jest wielkość majątku, tylko lekkość wydawania pieniędzy. Człowiek, który jest sknerowaty, prowadzi oszczędny tryb życia, stara się nie szastać pieniędzmi na lewo i prawo, uchodzi za biedaka. Jest biedny, bo co z tego, że ma hajsy, skoro nie ma życia? Pieniądze same w sobie nie mają żadnej wartości, nabierają je w chwili konsumpcji. Kto nie konsumuje, ten de facto nie dysponuje pieniądzem, tylko jego symbolem.

Co myślicie o tym fenomenie? Czy też go zauważacie? I jak go oceniacie: pozytywnie czy negatywnie? Czy można powiedzieć, że konsumenci żyją, są bardziej, skoro przedkładają „być” nad „mieć”? A może to rozrzutne życie wcale nie jest żadnym „być” tylko „być posiadanym”, a właśnie oszczędne życie jest prawdziwym „być”, ponieważ człowiek, który nie ma przymusu konsumowania, jest człowiekiem wolnym?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23087
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:37, 06 Gru 2019    Temat postu:

To dotyczy młodych ludzi...
Nie ma już dobrych knajp.

Ludzie w moim wieku potrzebują kasy na lekarza. Zobacz w jakiej ruinie jest służba zdrowia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 1:26, 07 Gru 2019    Temat postu: Re: Nareszcie wypłata! - społeczeństwo konsumentów

towarzyski.pelikan napisał:
Kto nie konsumuje, ten de facto nie dysponuje pieniądzem, tylko jego symbolem.

Co myślicie o tym fenomenie? Czy też go zauważacie? I jak go oceniacie: pozytywnie czy negatywnie? Czy można powiedzieć, że konsumenci żyją, są bardziej, skoro przedkładają „być” nad „mieć”? A może to rozrzutne życie wcale nie jest żadnym „być” tylko „być posiadanym”, a właśnie oszczędne życie jest prawdziwym „być”, ponieważ człowiek, który nie ma przymusu konsumowania, jest człowiekiem wolnym?

Fajnie jest intensywnie konsumować, ale wydaje mi się, ze rozwojowi duchowości raczej to nie sprzyja.
Ja wciąż mamy z tym pewien mentalny problem - stałą wątpliwość. Miałem lepsze i gorsze czasy finansowe w moim życiu. Nigdy nie byłem jakoś naprawdę bogaty, ale przynajmniej stać mnie było na pojechanie do 3 gwiazdkowego hotelu na wczasy w Gresji, czy Turcji (nawet 4 gwiazdkowego poza sezonem), mam mieszkanie wyposażone w potrzebne sprzęty, nie muszę jakoś skrajnie oszczędzać. Z drugiej strony w knajpach jadam rzadko - czasem na wyjeździe, czasem z powodu konkretnej okazji, ale tak ot tylko dla przyjemności to chyba rzadziej niż raz w roku (kawiarniane, czy pubowe incydenty konsumpcyjne może nieco częściej).

Ogólnie moje zdanie tutaj jest takie, że z jednej strony ciągłe krygowanie się na tego, który tylko się umartwia, nie korzysta w ogóle z życia, wydaje mi się pewnego rodzaju dziwactwem, nawet aberracją. Bo raczej żyć należałoby chyba w sposób naturalny, bez skrajności. I zarówno skrajny konsumpcjonizm, jak i skrajna asceza (szczególnie jeśli trwają długo - latami) wydają mi się blokujące rozwój człowieka. Choć jeśli coś uważam za wartościowe, to jednak jakieś tam przesunięcie w stronę wstrzemięźliwości konsumpcjonistycznej. Szczególnie za niszczące i głupie wydaje mi się konsumowanie na pokaz. Za małość i niską intencję traktuję też sytuację, gdy ktoś obnosi się z pieniędzmi wobec tych, którzy tych pieniędzy mają mało, obnosi się, właśnie aby zazdrościli.
Natomiast nie mam nic przeciwko ludziom, którzy uczciwie zarobiwszy "nieco grosza" kupują sobie (bez ostentacji, ekstrawagancji, szastania) rzeczy użyteczne, nieraz dadzą zarobić tym, którzy pracują w usługach.
Skrajne sknerstwo też ma w sobie coś małostkowego - paradoksalnie stawia ono aspekt materialny też w pewnej postaci wywyższenia. Choć wywyższenie jest negatywne, to jeśli o nim się wciąż myśli "jak tu jeszcze bardziej zaoszczędzić...", to zajmuje umysł, skupia uwagę, czasem rozwija pychę wbijania się w cierpiętnictwo, zamiast dać temu umysłowi równowagę. Oczywiście, jak ktoś nie ma dużych dochodów, to się to jego nie dotyczy, on "ma problem z głowy" :cry: :( . Ale jak ktoś te pieniądze ma, to jednak chyba powinien też u niego pojawić się i taki tok rozumowania: czy, skoro mi się dobrze finansowo powodzi, ale wokół mnie jednak są potrzebujący, to czy rozwalanie owych pieniędzy na byle co, kapryśnie i ostentacyjnie, na pewno jest tą postawą, którą można wybronić od strony etycznej? Albo inaczej - chodzi o zadanie sobie pytania: JAKBYM JA SIĘ CZUŁ w sytuacji tego kogoś, kto patrzy na moje ekstrawagancje, a jednocześnie nieraz widzi, że drobna cząstka tej sumy, którą ja po prostu przepuszczam przez palce, mogłaby znacząco poprawić czyjś los - może pozwolić na wykupienie leków, książek dla dziecka, pojechanie raz na kilka lat na prawdziwe wakacje, zjedzenie czegoś bardziej atrakcyjnego, niż najtańszy towar z dyskontu. Czy ktoś sobie takie pytanie stawia?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
O.K.




Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 16:33, 07 Gru 2019    Temat postu:

Żryjmy dziś, bo jutro będziemy głodować.

Zagadnienie, dlaczego tak jest, można rozpatrywać na różnych plaszczyznach.

Czy chodzi tu o nierówności, sprawiające że jedni zarabiają za dużo, w stosunku do swoich potrzeb, a inni za mało?

Czy może to kwestia wielkości rodziny i już zaakmumulowanego kapitału (niektórzy bezdzietni mają własne mieszkania, a inni którzy już założyli rodzinę, i muszą dzieci utrzymywać musza jeszcze na własne cztery kąty zbierać)?

Czy kwestia rosnących cen dóbr podstawowych, warunkujących ile kto ma na dobra luksusowe, od wielkości rodziny i mieszkania na utrzymaniu (bezdzietnej parze mieszkającej razem łatwiej się utrzymać, niż samotnemu ojcu/matce z dziećmi), co sprawia że zakładanie rodziny jest w obecnej sytuacji ekonomicznie nieopłacalne?

Czy kwestia tego że przy inflacji i niskim oprocentowaniu lokat, po prostu nie oplaca się utrzymywać oszczedności i lepiej wydawać na bieżąco, liczą na stałe wpływy? Z drugiej strony oszczędności, nawet powoli topniejace, są jednak zabezpieczeniem na czas kryzysu, ktoś kto ma to zabezpieczenie, nawet nieco topniejace, latwiej przetrwa czasy chude, mając większy zapas opcji.

Czy moze kwestia tego że mając nadmiar pieniędzy i brak możliwości oszczędzania ludzie nie wiedza w jakie dobra inwestowąć; dobra trwałe ktore będa służyć długo iz pożytkiem: pralki, ogniwa fotowoltaiczne, dobra kultury: książki, płyty z muzyka, rzeczy do nauki, pozwalające się rozwijać (co ma przełożenie trakże na dalsza karierę zawodową)?

Czy moze kwestia tego że apetyt rośnie w miare jedzenia, i jak ludzie się bogacą i mają więcej opcji, nie wyobrażają sobie powrotu do bardziej skromnego stylu życia który niegdys wiedli?

Czy kwestia tego, ze ludzie mają coraz więcej obowiązków, pracy, a mniej czasu dla siebie, i nadrabiają to folgując sobie ekstrawaganckim zachciankom. Albo po prostu z tej ciężkeij pracy mają więcej pieniędzy niż się kiedyś spodziewali i po prostu moga sobie pozwolić?

Czy może po prostu kwestia tego że ludzie są coraz bardziej samotni i odbijają sobie konsumpcjonizmem?


Ostatnio zmieniony przez O.K. dnia Sob 19:06, 07 Gru 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:55, 07 Gru 2019    Temat postu: Re: Nareszcie wypłata! - społeczeństwo konsumentów

towarzyski.pelikan napisał:
Przy okazji innej rozmowy na pewnym forum przeczytałam u jednego z forumowiczów, że przyczyną tego zjawiska jest zwyczajnie szerokie życie, imprezki, luksusowe wycieczki, jadanie w knajpach, siłownia, ciuchy, kosmetyki, usługi typu fryzjer, kosmetyczka itp. No ale jakoś ciężko mi było sobie wyobrazić, żeby na te wszystkie rzeczy wydawać aż taką forsę, mówimy o kilku tysiącach złotych miesięcznie


Sprawa od dawna wyjaśniona - tak zwane drugie prawo Parkinsona

[link widoczny dla zalogowanych]

To był mądry gość
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:53, 07 Gru 2019    Temat postu:

O.K. napisał:
Żryjmy dziś, bo jutro będziemy głodować.

Zagadnienie, dlaczego tak jest, można rozpatrywać na różnych plaszczyznach.

Czy chodzi tu o nierówności, sprawiające że jedni zarabiają za dużo, w stosunku do swoich potrzeb, a inni za mało?
...

Czy moze kwestia tego że mając nadmiar pieniędzy i brak możliwości oszczędzania ludzie nie wiedza w jakie dobra inwestowąć; dobra trwałe ktore będa służyć długo iz pożytkiem: pralki, ogniwa fotowoltaiczne, dobra kultury: książki, płyty z muzyka, rzeczy do nauki, pozwalające się rozwijać (co ma przełożenie trakże na dalsza karierę zawodową)?

Mamy tu dwa "...izmy": HEDONIZM I EGOIZM.
Od strony opisu - hedonizm, od strony postaw etyczno-moralnych - egoizm.
Zdaję sobie sprawę, ze wyjechałem tu ocennie, czyli jakoś prowokacyjnie. Niejednemu tutaj ciśnie się na usta już parę kontrataków względem użycia tych nazw: a ty sam - czy jesteś taki święty? Albo: co się komu wtrącasz do jego pieniędzy? - zarobił ciężką pracą i wydaje na co chce!
Nikt nie lubi, gdy się jego postawę NAZYWA. Jakie prawo ma ktoś nazywać niefajnie to, co ja lubię, robię? - Niech się odczepi, albo krytykuje sam siebie!
Nazywanie jest formą ataku - walki o coś tam. Michał jest więc tutaj agresywny (w domyśle wredny, a do tego z pewnością nieszczery, bo jak by miał takie większe pieniądze, to by pewnie robił to, co inni).

Tej dyskusji przydałoby się uzgodnienie paradygmatu: o co w niej chodzi - czy o aspekt etyczno-moralny, czy może o wskazanie, co się komu opłaca, co chce, ale bez próbowania oceniania tych postaw?
Wskazać korelacje można na wiele sposobów - z zamożnością społeczeństwa, rozwarstwieniem, czasem, dostępem do rozrywek, możliwości inwestowania. Można wskazać wiele zależności tak ekonomicznych, politycznych, społecznych, jak i nawet biologicznych. Bo wszystko będzie miało - większy, bądź mniejszy - wpływ.

Ale ja trochę czuję, że Pelikanka próbuje dotknąć tutaj bardziej kwestii etyczno - moralnych, może pytania o to: jakim człowiekiem warto jest być?

Mamy tu, jako główną oś podziału, dwie przeciwstawne postawy:
- altruistyczne, empatyczne, solidarnościowe podejście, w którym ci mocniejsi, zaradniejsi pomagają słabszym, starają się wyrównywać różnice w jakości życia pomiędzy ludźmi (z różnych powodów) poszkodowanymi, a osiągającymi sukcesy, mającymi dostatek/nadmiar dóbr.
- wizja konkurencyjna, związana z przekonanie, że każdy jest kowalem swego losu, a jak mu się dobrze powodzi, to znaczy, że po prostu jest lepszy od innych, więc przyjemność z życia bardziej mu się należy.
Tu każdy staje wobec dylematu: co stawiam wyżej - postawę w stylu raczej egoistycznym, czy tym altruistycznym.
Za każdą z tych postaw będą za i przeciw, problem ma tysiące lat, rozstrzygnięty obiektywnie nie został. Pozostaje go chyba rozstrzygnąć W SOBIE.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:55, 07 Gru 2019    Temat postu: Re: Nareszcie wypłata! - społeczeństwo konsumentów

Michał Dyszyński napisał:

Ogólnie moje zdanie tutaj jest takie, że z jednej strony ciągłe krygowanie się na tego, który tylko się umartwia, nie korzysta w ogóle z życia, wydaje mi się pewnego rodzaju dziwactwem, nawet aberracją. Bo raczej żyć należałoby chyba w sposób naturalny, bez skrajności. I zarówno skrajny konsumpcjonizm, jak i skrajna asceza (szczególnie jeśli trwają długo - latami) wydają mi się blokujące rozwój człowieka. Choć jeśli coś uważam za wartościowe, to jednak jakieś tam przesunięcie w stronę wstrzemięźliwości konsumpcjonistycznej. Szczególnie za niszczące i głupie wydaje mi się konsumowanie na pokaz. Za małość i niską intencję traktuję też sytuację, gdy ktoś obnosi się z pieniędzmi wobec tych, którzy tych pieniędzy mają mało, obnosi się, właśnie aby zazdrościli.

Zgadzam się, że przesada w jedną i drugą stronę człowiekowi nie służy, ponieważ w jednej i drugiej sytuacji człowiek staje się niewolnikiem pieniądza. Skąpiec odmawia sobie przyjemności, oszczędza nawet kosztem jakości życia, byleby mieć zawsze zapas pieniędzy, a konsument staje się ofiarą przymusu wydawania pieniędzy, co również się negatywnie odbija na jakości życia, mimo że sam może być przekonany, że właśnie wydając te pieniądze inwestuje w siebie.
Cytat:
Ale jak ktoś te pieniądze ma, to jednak chyba powinien też u niego pojawić się i taki tok rozumowania: czy, skoro mi się dobrze finansowo powodzi, ale wokół mnie jednak są potrzebujący, to czy rozwalanie owych pieniędzy na byle co, kapryśnie i ostentacyjnie, na pewno jest tą postawą, którą można wybronić od strony etycznej? Albo inaczej - chodzi o zadanie sobie pytania: JAKBYM JA SIĘ CZUŁ w sytuacji tego kogoś, kto patrzy na moje ekstrawagancje, a jednocześnie nieraz widzi, że drobna cząstka tej sumy, którą ja po prostu przepuszczam przez palce, mogłaby znacząco poprawić czyjś los - może pozwolić na wykupienie leków, książek dla dziecka, pojechanie raz na kilka lat na prawdziwe wakacje, zjedzenie czegoś bardziej atrakcyjnego, niż najtańszy towar z dyskontu. Czy ktoś sobie takie pytanie stawia?...

Tutaj pojawia się pytanie, czy fakt, że tych "nadmiarowych" pieniędzy nie wydam na różne ekstrawagancje tylko np. zachowam na koncie, cokolwiek pomoże tym uboższym? Co najwyżej uspokoi sumienie. Jedyną realną pomocą byłaby rezygnacja z części dochodu np. w formie podatków, z których będą finansowane zasiłki dla najuboższych. Jednak zasiłki są po to, żeby ci biedniejsi w ogóle byli w stanie zaspokoić podstawowe potrzeby, a nie po to, żeby wyrównać poziom pomiędzy bogatymi a biednymi. Na pewno łatwiej jest szastać pieniędzmi, kiedy ma się przeświadczenie, że wokół nas nie ma ludzi, którym nie starcza na chleb.
O.K. napisał:
Czy moze kwestia tego że apetyt rośnie w miare jedzenia, i jak ludzie się bogacą i mają więcej opcji, nie wyobrażają sobie powrotu do bardziej skromnego stylu życia który niegdys wiedli?

Cytat:
Ale ja trochę czuję, że Pelikanka próbuje dotknąć tutaj bardziej kwestii etyczno - moralnych, może pytania o to: jakim człowiekiem warto jest być?

Ja się w tym temacie bardziej skupiłam na tym, czy postawa konsumencka sprzyja samemu zainteresowanemu, nawet nie myślałam specjalnie o tym, jak to się odbija na innych. Czy człowiekowi służy to, że wydaje wszystkie pieniądza na bieżąco, co wiąże się z nieustannym podnoszeniem stopy życia, pojawianiem się nowych potrzeb, czy dzięki temu, że nie myśli o gromadzeniu, oszczędzaniu jest bardziej wolnym człowiekiem, który w większym stopniu korzysta z życia? Trochę tu nawiązuje do koncepcji życia "tu i teraz" bez oglądania się za siebie, życie zgodnie z zasadą "carpe diem".

Czy może wręcz przeciwnie, człowiek nastawiony na konsumowanie coraz to nowych, wyrafinowanych doświadczeń, żyjący chwilą, tak naprawdę w tym wszystkim rozprasza, gubi samego siebie, nie ma nad sobą kontroli, bo to grubość jego portfela oraz oferta rynkowa dyktuje mu jego potrzeby, zachcianki? To tak jak w tej reklamie telewizyjnej "Jesteś tego warta".

Ciekawe jest to 2. prawo Parkinsona, które przytoczył Fedor. Im więcej zarabiasz, tym więcej wydajesz. O ile w pewnym zakresie dochodów to jest naturalne, bo przy małych dochodach człowiek musiał sobie odmawiać, wybierać produkty niskiej jakości, więc dodatkowe pieniądze wypełniają tę lukę, to po przekroczeniu pewnego pułapu dochodów, to nie realna potrzeba dyktuje konieczność wydawania większej ilości pieniędzy, tylko pieniądze proszą się o to, żeby je wydać, to one kreują potrzebę.

Analogicznie jest z tym 1. prawem Parkinsona: im więcej masz czasu na wykonanie zadania, tym później je wykonasz. Dokładnie ten sam mechanizm. Do pewnego stopnia to jest naturalne, bo lepiej jest wykonywać zadanie w komfortowych warunkach, a więc bez presji czasu, zamiast coś szybko zrobić w 15 minut, zrobić to spokojnie w 30 minut, ale problem się zaczyna, kiedy wykonanie tego zadania rozciąga się na 3 h. Wtedy już nie potrzeba komfortu dyktuje ilość czasu potrzebnego na wykonanie zadania, tylko sama ilość czasu, Człowiek staje się niewolnikiem np. 8h systemu czasu pracy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:26, 07 Gru 2019    Temat postu: Re: Nareszcie wypłata! - społeczeństwo konsumentów

towarzyski.pelikan napisał:
Cytat:
Ale ja trochę czuję, że Pelikanka próbuje dotknąć tutaj bardziej kwestii etyczno - moralnych, może pytania o to: jakim człowiekiem warto jest być?

Ja się w tym temacie bardziej skupiłam na tym, czy postawa konsumencka sprzyja samemu zainteresowanemu, nawet nie myślałam specjalnie o tym, jak to się odbija na innych. Czy człowiekowi służy to, że wydaje wszystkie pieniądza na bieżąco, co wiąże się z nieustannym podnoszeniem stopy życia, pojawianiem się nowych potrzeb, czy dzięki temu, że nie myśli o gromadzeniu, oszczędzaniu jest bardziej wolnym człowiekiem, który w większym stopniu korzysta z życia? Trochę tu nawiązuje do koncepcji życia "tu i teraz" bez oglądania się za siebie, życie zgodnie z zasadą "carpe diem".

Na tak postawione pytanie trudno jest raczej udzielić odpowiedź. Po pierwsze nie mamy zdefiniowanego (uzgodnionego) pojęcia "to służy człowiekowi". Tutaj po prostu nie ma jak sprawy ruszyć bez założenia jakiejś postaci światopoglądu. Wedle światopoglądu hedonistycznego służy ludziom jak najwięcej doznawanych przyjemności. Wedle światopoglądu chrześcijańskiego, co ci teraz używają, będą musieli po śmierci odpokutować ten czas beztroski. Pojawia się też pytanie o korzyść krótkofalową i długofalową. Ktoś oszczędzający na starość będzie miał w jesieni życia (z większym prawdopodobieństwem) wyższy komfort życia. Z drugiej strony nie wiadomo, czy się do tej jesieni życia dożyje, ani nawet nie wiadomo, czy inne życiowe zdarzenia nie zepsują nam starości w jakiś dodatkowy sposób (np. z powodu depresji, ciężkiej choroby, popsucia sobie relacji z innymi ludźmi). Wszystko jest szacowaniem; do tego szacowaniem niemal bez danych, albo z danymi o szerokim spektrum ich interpretacji. Może być tak, że zrozumienie czegoś ważnego o sobie stanie się czymś o wiele ważniejszym dla danego człowieka - także w kontekście radości życia - niż posiadanie majątku.
Z używaniem świata wiąże się jedno szczególne niebezpieczeństwo - GNUŚNOŚĆ DUCHOWA. Jak się skupiamy na strumieniu miłych doznań, to raczej będzie na tym cierpieć nasz rozwój emocjonalny, społeczny, duchowy. Choćby z tego powodu, że na ów rozwój zostanie mniej czasu, ale też i dlatego, że naturalnym jest kupowanie za pieniądze raczej tego, co komfortowe, a nie tego co wymagające dla człowieka. A mniej stawianych przed człowiekiem wymagań oznacza też mniej okazji do sprawdzenia się, wyćwiczenia umiejętności, opanowania własnej osoby itp.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:25, 07 Gru 2019    Temat postu:

Nie będę ukrywać, że chciałam, żeby ten światopogląd będący u podłoża tego wątku był maksymalnie ogólny, zdroworozsądkowy, taki z którym prawie każdy się utożsami, stąd ten brak precyzji.

Roboczo mogę nazwać ten światopogląd humanizmem, wedle którego człowiekowi służy to, co odpowiada na jego wszystkie potrzeby, tak materialne jak i duchowe, a tym samym pozwala zrealizować tkwiący w nim potencjał.
Przy czym poprzez potrzeby duchowe niekoniecznie należy rozumieć potrzeby religijne. Wszyscy w ramach tego światopoglądu zgadzamy się co do tego, że człowiek ma "duszę" i idące za tym potrzeby duchowe, ale nie wszyscy wierzymy, że dusza jest nieśmiertelna.
Cytat:
Z używaniem świata wiąże się jedno szczególne niebezpieczeństwo - GNUŚNOŚĆ DUCHOWA. Jak się skupiamy na strumieniu miłych doznań, to raczej będzie na tym cierpieć nasz rozwój emocjonalny, społeczny, duchowy. Choćby z tego powodu, że na ów rozwój zostanie mniej czasu, ale też i dlatego, że naturalnym jest kupowanie za pieniądze raczej tego, co komfortowe, a nie tego co wymagające dla człowieka. A mniej stawianych przed człowiekiem wymagań oznacza też mniej okazji do sprawdzenia się, wyćwiczenia umiejętności, opanowania własnej osoby itp.

Tutaj przedstawiłeś ciekawy argument za tym, że hedonizm nie służy człowiekowi w tym aspekcie duchowym, wychodząc z założenia, że dla rozwoju psychicznego i duchowego potrzebne są te nieprzyjemne, trudne, wymagające doświadczenia.

A co jeśli ktoś jest zdania, że ten rozwój duchowy wcale nie przebiega osobno do używania świata, tylko właśnie używania świata pozwala się rozwinąć duchowo, np. poprzez zatracenie się w zmysłowych doznaniach, wirze doświadczeń, co sprawia, że przestajemy się koncentrować na sobie, swoim ego? Można to porównać do pracoholizmu. Pracoholik tak bardzo jest zaabsorbowany swoją pracą, że nie myśli o sobie. Kompletnie się w tym zatraca, co jest bardzo przyjemne.

Czy rzeczywiście rozwój duchowy zakłada taką introspekcję, wejrzenie w siebie, autoanalizę, zmierzenie się z różnymi wewnętrznymi trudnościami, czy może kluczem do rozwoju duchowego jest odwrócenie uwagi od siebie, od swojego wnętrza, całkowite pochłonięcie światem zewnętrznym, a wtedy problemy wewnętrzne same się rozwiążą?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:15, 08 Gru 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Czy rzeczywiście rozwój duchowy zakłada taką introspekcję, wejrzenie w siebie, autoanalizę, zmierzenie się z różnymi wewnętrznymi trudnościami, czy może kluczem do rozwoju duchowego jest odwrócenie uwagi od siebie, od swojego wnętrza, całkowite pochłonięcie światem zewnętrznym, a wtedy problemy wewnętrzne same się rozwiążą?

Wydaje mi się, żę wnioskowanie ogólnie, jeśli ma być skuteczne, musi funkcjonować w ramach jakiejś hierarchii. Skupienie się na JAKICHŚ TAM doznaniach, bez przeanalizowania tego, z czym one się wiążą, jakie dalsze cele z nich wynikają, de facto jest WYBOREM PRZYPADKOWYM. Rzeczy, poglądów, aspektów na tym świecie jest nieskończenie wiele. Dlatego - zakładając, że trafiamy na doznania jakoś tam przypadkowo - należałoby uznać, że szansa na to, że w tym doznaniu trafimy na COKOLWIEK wartościowego, mierzonego pod DOWOLNYM kątem jest matematycznie bliska zeru.
Tutaj ktoś pewnie by zauważył, że wybory hedonistów nie sa jednak całkiem losowe, bo wynikają z biologii, a w niej z zasady przyjemności. Niewątpliwie mamy tu zawężenie możliwych strategii z liczby nieskończonej do jakoś tam obsługiwanych ciałem biologicznie (ewolucyjnie...) ukształtowanym. Tutaj jednak należałoby zadać pytanie: do czego przystosowuje organizmy ewolucja?
- Moje odpowiedź brzmiałaby: do: przetrwania i rozwoju GATUNKU. Gatunku - nie jednostki!
Idąc zatem bezkrytycznie (a bezkrytyczność jest właśnie wpisana w tę zasadę przyjemności) za głosem ewolucyjnie ukształtowanego ciała, możemy się spodziewać, iż "wykonamy program", którego zadaniem jest
1. przetrwanie PRZEZ PEWIEN CZAS
2. rozmnożenie się
3. wymarcie,aby następne pokolenia były w stanie wprowadzić zmiany związane z propagacją genów w ramach doboru naturalnego.

Oznacza to jednocześnie, że
- wcale nie jest w tym programie celem uniknięcie cierpienia (ewolucji "nie obchodzi" cierpienie jednostek)
- wcale nie jest uniknięcie śmierci w ogóle
- wcale nie jest osiągnięcie jakiejś tam satysfakcji
- wcale nie jest żaden indywidualny rozwój duchowy, intelektualny, świadomościowy.

Tu, jako tako ogarnięty, osobnik człowieczy staje przed wyborem: komu/czemu zaufać?
- tej biologii/ewolucji, która kopiuje mechanizmy przetrwania ze środowiska przyrodniczego, obliczone na trwanie gatunku, lecz jednostki "mającej w d..pie"
- czy WŁASNEMU ROZEZNANIU W SZERSZYM KONTEKŚCIE.
To rozeznanie jest właśnie BUDOWANIEM ŚWIADOMOŚCI/CZŁOWIECZEŃSTWA, wyskoczeniem ponad poziom biologiczny, dotarcie do potrzeby DUCHOWOŚCI.
Duchowość zaczyna się tam, gdzie człowiek uświadomił sobie, że to co dostał od biologii, przestało mu wystarczać, gdy tenże człowiek poczuwa się do czego więcej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23087
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:52, 05 Lut 2021    Temat postu:

Tu powtórzę to co napisałam powyżej.
Ludziom w moim wieku, jestem staruchą, najbardziej potrzebny jest lekarz i sanatoria.

Bywa, ze kasy na to potrzebują też młodsi. Przy zapaści naszej służby zdrowia pewne zasoby finansowe są niezbędne.
Zrobiłam wreszcie to badanie na przeciwciała, przy okazji kilka innych.
Niestety przeciwciał nie mam.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 20:53, 05 Lut 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin