Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 18:55, 16 Lis 2022 Temat postu: Murzyni a sprawa polska, czyli o językowych agresjach |
|
|
Osobiście uważam, że to, co się stało w Polsce w kontekście dyskusji nad używaniem dla określania czarnoskórych ludzi słowa "murzyn", kwalifikuje się do uznania za dość znamienny przypadek AGRESJI na "suwerenność językową" Polaków. Przy czym absolutnie nie chcę tu bić na alarm, wołać o obronę naszej suwerenności językowej jakimiś drastycznymi metodami, czy wszczynanie z tego powodu jakiejś wojny (choćby tylko wojny medialnej). Raczej chodzi mi o to, aby ZAUWAŻYĆ CIEKAWĄ OKOLICZNOŚĆ, coś nowego na mapie ludzkich relacji w kontekście tego, co niesie nam rzeczywistość globalnej wioski.
Moja diagnoza sytuacji jest z grubsza następująca.
W pewnym momencie niektóre lewicowe kręgi na Zachodzi (głównie w USA) zaczęły oskarżać Polaków o rasizm z tego tytułu, że na określenie czarnoskórych ludzi używają powszechnie słowa "murzyn". Swoje oskarżenia motywowały owe kręgi tym, że "murzyn" jest polskim odpowiednikiem jawnie obraźliwego dla czarnoskórych w USA "nigger". Być może taka translacja owych słów w języku polskim i angielskim powstała przypadkowo, a być może nawet była zamierzona. Bo nie jest wielką tajemnicą, że w USA działa dość silna frakcja wpływowych środowisk, które Polski i Polaków po prostu nie lubią, a dalej są zainteresowane tym, aby wizerunek nielubianego narodu uczynić możliwie niesympatycznym na arenie międzynarodowej. Zaś oskarżenie o rasizm Polaków jest w kontekście tego tworzenia niesympatycznego wizerunku celowe. Zatem może się też i do powstania takiej translacji określeń owe środowiska przyłożyły. Ale może i nie... Ja nie mam na to dowodów, nikogo imiennie nie oskarżam, ani nawet nie chcę się tym dalej zajmować. Piszę o tym głównie dlatego, aby przekazać możliwie pełne tło sprawy, którą uważam za interesującą bardziej w kontekście intelektualnym, niż jako powód do wzniecania jakichś emocji narodowych.
Jak się w google wpisze frazę "tłumacz murzyn na angielski" to w portalu dla tłumaczy reverso pojawia się ostrzeżenie: najpierw okno zasłaniające treść i zamglenie tekstu po spodem. Okno zawiera komunikat: Przykłady mogą zawierać nieodpowiednie treści. Po zamknięciu okna pojawia się tłumaczenie, ale też i ostrzeżenie: "Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych."Później na szczęście jest podane więcej niż jeden tylko odpowiednik dla polskiego "murzyna", czyli nie tylko "nigger", ale też "black", choć i podobnie obraźliwe "coon".
Na portalu tłumaczącym PONS jest bardziej neutralnie, ale też z podaniem przykładów, jakoby "murzyn" miał być koniecznie niewolnikiem. Choć są też i przykłady, gdzie "murzyn" jest tłumaczone na neutralne "black".
Blabla też nie stygmatyzuje rasistowsko szczególnie słowa "murzyn", choć podaje tłumaczenie na "nigger". Jako jedno z wielu.
Jak już raz czy drugi pojawiło się w przestrzeni medialnej skojarzenie, że Polacy używają słowa "murzyn" - "nigger" dla określania czarnoskórych członków ludzkiego gatunku, to zaczęły się dziać tego uznania konsekwencje...
Po pierwsze rzeczywiście część osób na Zachodzie zaczęła Polaków postrzegać jako rasistów. A trudno było przecież tłumaczyć, że przyczyną owego "rasizmu" jest takie, a nie (może pomyłkowe) przyporządkowanie w translatorze elektronicznym.
Po drugie w Polsce powstało zamieszanie, pojawiła się potrzeba jakiegoś uporania się z owym problemem oskarżenia o rasizm. Zaczęli się wypowiadać też i polscy językoznawcy, którzy właściwie nie wiedzieli, co z tym fantem zrobić... Jedna z inicjatyw było zastąpienie słowa "murzyn" w języku przez inne, takie które by nie było obarczone domniemanym rasizmem używającego go. Powstała idea, aby czarnoskórych nazywać "afroamerykanami". Inicjatywa ta była mocno niezręczna, prowadząca tylko do dalszych komplikacji, bo ani Polacy nie chcieli, aby ich zmuszano do stosowania jakiegoś udziwnionego terminu w miejsce dobrze obznajomionego, ani też sama nazwa nie była trafiona, bo nazywanie "afroamerykaninem" rdzennego mieszkańca Ghany wygląda wręcz mało sensownie, jeśli ten człowiek z Ameryką nie ma nic wspólnego, bo urodził się, żyje i pewnie umrze na swoim afrykańskim kontynencie.
Przypuszczam, że większość naciskających na Polskę z tego tytułu ludzi na Zachodzie zupełnie nie orientowała się w niuansach sprawy. Oni po prostu przyjęli sugestię, że dla Polaków "murzyn" to "nigger" i oczekiwali, że Polacy "coś z tym zrobią", aby swoim językiem nie propagować rasizmu. Problem w tym, że tak już patrząc od strony rozumienia słów przez samych Polaków rzecz ma się kompletnie inaczej, niż to sobie wyobrażały środowiska zachodnie nie znające kontekstów polskiego języka. W szczególności twierdzę, że w Polsce słowo "murzyn" w zdecydowanej większości przypadków nie było związane z intencją obrażania kogokolwiek, czy z nastawieniem rasistowskim. Nie twierdzę, że w Polsce w ogóle rasizmu nie ma, albo że nawet w ogóle nie zdarzyły się przypadki właśnie rasistowskiego użycia terminu "murzyn", bo wręcz myślę, że nie raz się zdarzyły. Ale zdarzyły się nie jako coś trwałego, nie jako systemowa konotacja słowa, lecz jako aberracja, wyjątek, jako coś co wydarzyć się może w stosunku do każdego niemal słowa związanego z określaniem ludzi. Twierdzę, że praktycznie każde słowo da się "upogardliwić" jeśli się bardzo chce. W środowiskach nie lubiących pewnych nacji, użycie nazwy tej nacji robi się automatycznie pogardliwe, bo wszyscy wiedzą, że "Niemiec", "Ukrainiec", Żyd", "Francuz" itp... to DLA TYCH LUDZI jest coś wrednego! Nawet gdzieś widziałem artykuł, w którym ten problem poruszano (w kontekście słowa "Żyd"), że normalna wersja określająca nację może stawać sama z siebie pogardliwa, jeśli używa się ją w atmosferze niechęci i wzgardy. Dla osób nie lubiących motocyklistów, w kręgach hejterów fanów jazdy motocyklem, nawet "motocyklista" może stać się obelgą.
Wracając zaś do kwestii murzyńsko - polskiej...
Mimo wysiłków jezykoznawców, aby coś z terminem murzyn zrobić, sytuacja do dzisiaj się nie wyklarowała. Dalej niektórzy uważają, że Polacy są rasistami, gdy używają słowa "murzyn" na określenie czarnoskórych. Aby nie być posądzonym o rasizm, część osób próbuje owych czarnoskórych określać bezpośrednim tłumaczeniem z angielskiego - amerykańskiego, czyli jako tłumacząc wprost "black" (to jest w USA nie pogardliwa forma) na "czarny". Problem w tym, że akurat w polskiej konotacji "czarny" jest ...
chyba nawet gorsze! Wręcz "czarny" w konotacji Polaków może być bardziej pogardliwym, czy ogólnie negatywnym sformułowaniem, jako że mamy cały szereg pejoratywnych kontekstów związanych z tym słowem. Jest "czarny charakter", jest powiedzenie na nieświadomość "bycia w czarnej dupie" itp. "Czarny" w ludowych podaniach to z kolei nieraz diabeł, czyli postać na pewno mało sympatyczna. Więc ci, co z chęci nie bycia rasistami używają słowa "czarny" zamiast "murzyn" wpadają z deszczu pod rynnę, akurat stosując słowo, które ustawia czarnoskórych w gorszym, może nawet bardziej pogardliwym świetle.
Z kolei w typowych użyciach "murzyn" był raczej neutralny, po prostu określał czarnoskórego człowieka. I przynajmniej ja uważam, że tak powinno zostać, albo że dobrze byłoby taką konotację słowa przywrócić i utrwalić. Tylko jeszcze do owej zmiany należałoby przekonać społeczność międzynarodową, przeprogramować translatory. Polska nie miała w swojej historii okresu handlu niewolnikami, czyli w polskiej zbiorowej świadomości w ogóle nie ukształtował się stereotyp, który w USA wpływał na umysły ludzi. Przeciętny Polak zna problemy niewolnictwa co najwyżej z filmów, a wcześniejsze pokolenia Polaków często miały o tym bardzo mgliste konotacje. Poza tym ciągle nad Wisłą czarnoskóra osoba jest rzadkim widokiem na ulicy, w niektórych środowiskach wręcz spotkanie kogoś takiego będzie rodzajem sensacji, będzie powodem do pochwalenia się przed znajomymi "wiesz, dzisiaj widziałem pod sklepem murzyna". To znaczy, że my w ogóle inaczej niż Amerykanie postrzegamy czarnoskórych ludzi - ich obraz u przeciętnego Polaka jest po prostu kompletnie odmienny, bliższy egzotyce, myślom o dalekich lądach i kulturach, a nie jakiejś historii niewolnictwa, czy doświadczeniom z gangami w dzielnicach, w których mieszkają niemal wyłącznie Afroamerykanie. Przenoszenie żywcem konotacji językowych amerykańskich na polskie uważam za wadliwe, mylne, wprowadzające głównie zamęt.
Jedno się zmieniło w ciekawą stronę - upowszechnił się w końcu termin "czarnuch", jako polski odpowiednik niggera. I to akurat, gdyby jakoś udało się od początku takie tłumaczenie wdrożyć, to klarowałoby sprawę, byłoby na miejscu i fajne. Wtedy mielibyśmy osobno
- rasistowską wersję "czarnuch" - odpowiednik "nigger"-a
i
- nieobraźliwą, normalną postać znaczenia: "murzyn", czyli po angielsku "black"
Problem w tym, że mleko już się rozlało. Już murzyn niektórym się utrwalił jako obraźliwa forma (także Polakom). Już trudno będzie to wyklarować.
Ale na koniec mam garść bardziej ogólnych refleksji nad językiem.
1/ Otóż twierdzę, że tłumaczenia zawsze są przynajmniej w jakimś stopniu nieprecyzyjne. Czasem ten stopień nieprecyzyjności jest większy, czasem mniejszy ale zawsze jakiś tam będzie. I to warto jest mieć na uwadze, gdy się interpretuje teksty z różnych języków.
2. Istnieje chyba dość ogólne zagadnienie ETYKI JĘZYKA, związane z tym, że pewne formy językowe przez niektórych są postrzegane jako złe, jako tworzące w umysłach niemoralne sugestie.
3. Świat, jaki mamy faworyzuje silniejszych, nawet tych tylko silniejszych masowością wpływu na ludzi. Mniejsze społeczności są naturalnie pod presją tych większych, które narzucają swoje normy i oceny moralne całemu światu. Ten przykład zinterpretowania polskiego słowa "murzyn" w schemacie historii amerykańskiej, związanej z czasem niewolnictwa, a potem sugerowania ową interpretacją jakichś (rzekomo występujących) cech narodu polskiego, jest wyrazistym przykładem interesującego błędu nawet poznawczego, jaki można popełnić, gdy się przenosi "na sztywno" rozumienia słów z jednego języka, a co za tym idzie z jednej historii, na inny język i inną historię.
4. Język, jego znaczenia jest ściśle związany z historią danego narodu. Osobiście uważam, że wielu wyrażeń angielskich, powiedzmy z amerykańskich filmów w ogóle nie zrozumiem w sposób typowy dla Amerykanina. Może ktoś by mi tego rodzaju problematykę był w stanie wytłumaczyć, przybliżyć, a wtedy TEORETYCZNIE (z pominięciem wielu unikalnych emocji) już będę wiedział, o co chodzi. Ale to będzie teoretycznie, nie tak jak by to zrozumiał - w pełni swojego odczuwania - rdzenny Amerykanin. I z tym trzeba się po prostu pogodzić, może też uzbroić w pewien rodzaj pokory, który wzbroni zbytniego osądzania czegoś, czego się nie rozumie. No i zwrotnie też chciałoby się oczekiwać, że jakiś Amerykanin nie będzie oceniał Polaków, biorąc za kontekst tylko słowo, które jakiś translator podstawił w miejsce jednego z możliwych odpowiedników, a potem zasugerował tym treści, których często w polskiej kulturze po prostu najczęściej nie ma.
|
|