|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 77 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:40, 04 Paź 2011 Temat postu: Konsekwentna ideologia wolnorynkowa |
|
|
Ciekawe dyskusje z Gregorio dotyczące ekonomii i wolnego rynku uświadomiły mi główny problem konstrukcji myślowej liberarianizmu i wolnego rynku. Wynika on z samych założeń tej koncepcji.
Tytułem wstępu - wielokrotnie w dyskusjach próbowałem "naciągnąć" współdyskutantów wolnorynkowych na próbę oceny efektów ekonomii - np. powiązania z zadowoleniem, szczęściem ludzi, z jakimś naprawdę mierzalnym parametrem, który pokazałby, czy ekonomia wolnorynkowa w ogóle czemuś sensownego (z ludzkiego punktu widzenia) służy. Nie udawało się to. Z resztą nasz wolnorynkowiec Gregorio sam to przyznaje:
Gregorio napisał: | cieżko mi sobie wyobrazić inną teorię wartości w ekonomii niźli tą która odwoluje sie wprost do subiektywistycznej teorii wartości. Z niej wynika, że tylko działający konsument może wiedzieć, co jest dla niego najlepsze w danej chwili. Oczywiście po 5 minutach może sie rozmyslić i żałować podjętej decyzji, jednakże to on wyznacza sobie kryterium spełnienia i bierze za nie odpowiedzialność.
Wolny rynek wymusza w ten sposób racjonalne działania, które zaczynają się upowszechniać bez wzgledu na stopień swiadomości danego konsumenta. |
Wolnorynkowy paradygmat mówi, że "dobre" jest to, co wybierają ludzie w ramach ich wolności konsumenckiej. To wybór jako taki jest najwyższą wartością. Czyli nie szczęście, życie, zdrowie, a możliwość wyboru, nie harmonia życia, pokój, środowisko, tylko wybór itd. Stopień świadomości nie ma tu żadnego znaczenia, zatem wybór kupowania bomb atomowych i trzymania ich w piwnicy (może kiedyś rynek wystąpi z taką ofertą) jest tak samo dobry, jak każdy innych wybór. I nie należy czynić niczego, co przeciwstawiałoby się wolności czy to owego wyboru, czy wytwórczości dla konsumentów. (słowo "dobre" wziąłem w cudzysłów dlatego, że nie pełni on w takim ujęciu roli znanej ze zwykłego języka, bo przecież odżegnujemy się od wiązania zjawisk ekonomicznych z ocenami innego rodzaju). Nie ma zatem dobra w innym sensie, niż rozumiane jako "to co w sposób wolny wybrane na rynku". Można przyjąć to założenie. Nawet warto w "protokole" zapisać, że takie założenie przyjęliśmy, bo dalej będzie to ważna zasada, która pozwoli nam umiejscowić wolnorynkowe ideały w całej układance.
Przyjrzyjmy się konsekwencjom takiego podejścia.
Dalej można ciągnąć to rozumowanie, wskazując, iż - faktycznie - sensowna wydaje się chciwość, ponieważ ona koncentruje się na podstawowym medium wyborów konsumenckich - pieniądzu. Podobnie też, uzasadniamy tak nieprawidłowość jakichkolwiek ingerencji w mechanizmy rynkowe - one przecież będą tylko psuły rozprzestrzenianie się naturalnego mechanizmu wyboru.
I ja - tutaj krytyk typowych przedstawień idei wolnorynkowości - z takim podejściem jestem w stanie się zgodzić. Ale wyłącznie KONSEKWENTNIE!
A konsekwencją jest, że wolnorynkowcy mają prawo intelektualne do wypowiadania się w zakresie jaki sobie sami zdefiniowali, czyli uzasadnione są wnioski w rodzaju:
- chciwość sprzyja mechanizmom wyboru w znaczeniu przez nas rozumianym
- wolny wybór jest dobry (na mocy naszej definicji dobra i wolnego wyboru, czyli w bardzo szczególnym znaczeniu)
- mechanizmy wyboru rynkowego promują podmioty lepiej dostosowujące się do pozyskiwania pieniędzy z rynku
- podmioty ignorujące mechanizm pieniądza i wyboru wolnorynkowego będą zagrożone upadkiem, gospodarczym unicestwieniem
- najlepszym podejściem, z punktu widzenia idei wolnego rynku jest maksymalne nakierowanie swoich działań na chciwość, czyli optymalizacja zysku pod każdym możliwym względem.
To wszystko są poprawne wnioskowania z założeń wolnorynkowych, bo nie wykracza poza mechanizm obiegu pieniądza, wyborów konsumenckich.
Ale... jeśli odżegnujemy się na starcie od wiązania ocen mechanizmów społecznych z czymkolwiek innym niż pieniądz i wybór konsumencki, to nie mamy prawa robić tego również na dalszych etapach rozumowania!
Tymczasem wolnorynkowcy, libertarianie ochoczo próbują później za pomocą swojego mechanizmu "udowodnić", że jest to coś dobrego dla ludzi, dla społeczeństwa, dla ogólniej pojętej ekonomii. Zapominając o własnym - na starcie ustanowionym ograniczeniu. Jest to kompletnie nieuprawnione intelektualnie, sprzecznie wewnętrzne rozumowanie.
Bo np. niezgodne w ustanowionym na starcie postawieniem sprawy byłoby wypowiadanie się:
- czy wolny rynek sprzyja lepszemu życiu ludzi?...
- czy wolny rynek sprzyja szczęściu ludzi?...
- czy wolny rynek sprzyja sprawiedliwości podziału dóbr?...
- czy wolny rynek sprzyja rozwojowi technologii?...
- czy wolny rynek sprzyja budowaniu poprawnych więzi społecznych?...
i wiele, wiele innych...
Wolny rynek, jeśli odżegnał się od wartościowania innego, niż nakierowanego na sam fakt wybierania, NIE MA PRAWA wyciągać jakichkolwiek wniosków ogólnych. Nie ma tego prawa, bo sam je sobie odebrał! Więc wszelkie bajania wolnorynkowców o ogólnie pojętej słuszności ich ideologii, są intelektualnym gniotem. Dla wolnorynkowców konsekwentnych intelektualnie nie ma czegoś takiego jak słuszność, sprawiedliwość, dobro, poprawność ekonomiczna w szerszym znaczeniu.
Co jest?...
Jest wyłącznie rozważanie jako to środki finansowe i materialna zmieniają swoje przyporządkowania własnościowe. Czyli konsekwentny wolny rynek jest wyłącznie "nauką o przepływach własnościowych". Ale nigdy o ich związku z jakością życia. I o tym zwolennicy wolnorynkowej ideologii nie powinni zapominać. A niestety - zapominają o tym nagminnie, próbując sugerować, że maksymalnie posunięta wolnorynkowość niesie ze sobą jakieś dobro w szerszym, ludzkim znaczeniu.
Dlatego wolnorynkową ideologię trudno uznać za coś innego, niż twór utopijny, nie odnoszący się do realnego życia, za twór akademickiego gdybania w stylu "co by było, gdyby myślenie o rzeczywistości zredukować do obiegu pieniędzy, mechanizmu wyboru konsumenckiego i chciwości.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 14:01, 04 Paź 2011, w całości zmieniany 6 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Różowa Masakra
Dołączył: 04 Paź 2011
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:07, 04 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Taka utopijna wizja wolnego rynku istnieć nie może, gdyż nie istnieje coś takiego jak wolny wybór konsumenta, który miałby być jego podstawą. Konsument zawsze wybiera z tego co oferują mu producenci, a więc jego wybór jest ograniczony. Konsument nie jest na rynku w pełni autonomiczny, nie ma tak rozległej wiedzy i środku, aby ją zgromadzić jak producent. Jest z góry na przegranej pozycji. Poza tym gusta konsumenta są kreowane, przedstawia się mu świat i mówi czego ma chcieć, nikt nie jest na to odporny bo żyjemy w pewnej rzeczywistości, do której żeby się dostosować trzeba być konsumentem. A więc idealny wolny rynek niczemu nie sprzyja, bo w warunkach naturalnych nigdy nie zaistnieje. W praktycznym wolnym rynku to konsumenci dążą ku swojemu lepszemu życiu, a producenci im w tym pomagają do czasu, do kiedy oznacza to dla nich zyski.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 77 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:37, 04 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Różowa Masakra napisał: | Taka utopijna wizja wolnego rynku istnieć nie może, gdyż nie istnieje coś takiego jak wolny wybór konsumenta, który miałby być jego podstawą. Konsument zawsze wybiera z tego co oferują mu producenci, a więc jego wybór jest ograniczony. Konsument nie jest na rynku w pełni autonomiczny, nie ma tak rozległej wiedzy i środku, aby ją zgromadzić jak producent. Jest z góry na przegranej pozycji. Poza tym gusta konsumenta są kreowane, przedstawia się mu świat i mówi czego ma chcieć, nikt nie jest na to odporny bo żyjemy w pewnej rzeczywistości, do której żeby się dostosować trzeba być konsumentem. A więc idealny wolny rynek niczemu nie sprzyja, bo w warunkach naturalnych nigdy nie zaistnieje. W praktycznym wolnym rynku to konsumenci dążą ku swojemu lepszemu życiu, a producenci im w tym pomagają do czasu, do kiedy oznacza to dla nich zyski. |
Zgadzam się z Tobą. Jednak o tyle mogę bronić pomysłu wolnorynkowców, że faktycznie nie ma nic błędnego w samym założeniu, że to wybór konsumencki jest osią, wokół której obraca się cała gospodarka, zawiązują mechanizmy decyzyjne. Na pewno coś w tym i dlatego nie potępiam myśli wolnorynkowej "w czambuł". Przyjmuję też - jako sensowne - pytanie, które jest tu często stawiane: zaraz, ale jeśli nie wolny wybór konsumentów, to CO?
Z drugiej strony, masz rację, że owa wolność wyboru konsumeckiego sama z siebie jest mechanizmem w dużym stopniu śLEPYM. Z wolnych wyborów wynika nie tylko postęp, ale mnóstwo złą na tym świecie. Dlatego zdawanie się na "gołą" wolność oznacza chyba drogę do piekła.
W moim przekonaniu sensowna wolność opiera się na czymś więcej niż chaotycznym "zachciewaniu mi się" konsumentów. Tak jak sensowne działanie w przestrzeni związków między ludźmi jest ubierana nie tylko w chcenia, ale i:
- zasady ogólne (etyka, zwyczaje)
- mechanizmy kontroli i egzekucji dla odstępców.
Podobnie chcenia konsumentów - jeśli nie mają nam grozić chaosem, czy wręcz krzywdą ludzką - powinny uzyskać stosowne ramy. Tak samo doświadczenie pokoleń, autorytety, religie, obyczaje postulują ograniczenia w sferze ogólnej.
Ma to szczególne znaczenie w rzeczywistości aktualnej - gdy nastąpiło wyspecjalizowanie produkcji i koncentracja kapitału na niespotykaną dotąd skalę.
Co uważam za sensowne dla usprawnienia wolnego rynku (nic to specjalnie nowego, ale warto przypomnieć już działające pomysły):
- wymuszenie na producentach i handlowcach poprawnej INFORMACJI O WŁAŚCIWOŚCIACH PRODUKTÓW
- kontrola monopoli (łączenia się firm) i wymuszanie podziału zbyt dużych podmiotów
- analiza długofalowych skutków pewnych działań
Warto tu zwrócić uwagę na ten ostatni element.
Z punktu widzenia pojedynczych konsumentów nie sposób jest dokonać wyborów poprawnych długofalowo. Np. jeśli używanie jakiejś substancji jest korzystne na krótką metę, ale powoduje poważne długofalowe skutki (kumulowanie się szkodliwych substancji w organizmach, środowisku), to zadziałanie owego mechanizmu w stronę wyeliminowania szkodliwych działań jest możliwe dopiero po odpowiednio długim czasie, gdy wyjdą wszystkie negatywy. Wtedy często jest już musztarda po obiedzie, bo choć można ścigać niefrasobliwego producenta, to jego osadzenie (za długi) w więzieniu nie przywróci zdrowia i życia poszkodowanym. Samodzielnie konsumenci takich mechanizmów kontroli nie stworzą. Każdy działa przecież osobno i nie ma odpowiednich środków. Dlatego wymagane jest istnienie instytucji, które utrudnią, albo wręcz uniemożliwią działania o znaczących negatywnych opóźnionych skutkach.
Ten element - czynnik długofalowy (wymagana wiedza) i doraźny jest bardzo istotnym elementem kładącym naiwną wolnorynkowość.
Podsumowując
Błędem wolnorynkowców nie jest uznanie wolnych wyborów za główny mechanizm napędowy rynku (wszak jest on rzeczywiście bardzo ważny), lecz nadanie mu nieproporcjonalnie wysokiego statusu i oderwanie od jakichkolwiek ludzkich celów. Później zaś wolnorynkowcy próbują powoływać się na owe cele (sprawiedliwość, szczęśliwe życie ludzi itp.) jakby wynikały one z ich rynkowego ujęcia.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 19:28, 04 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Różowa Masakra
Dołączył: 04 Paź 2011
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:12, 05 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Tutaj całkowicie się z Tobą zgadzam, zdanie się na wolny wybór nijak ma się do sprawiedliwości i szczęścia. Każdy konsument bowiem dąży do szczęścia własnego, chciałby nabyć jak najwięcej i za jak najniższą cenę, co często mija się z zasadą sprawiedliwości, bo to czego chce niekoniecznie mu się należy. Wolny wybór może też prowadzić do patologii - jeśli mnie nie stać na dane dobro, ukradnę je, zrobię tak, bo jest mi ono potrzebne do szczęścia. Podobnie ze szczęściem - bo zwiększenie poczucia szczęścia innego, często wiąże się ze zmniejszeniem go u drugiego. (Jeśli ktoś awansuje i dostanie podwyżkę, dzięki czemu będzie mógł więcej konsumować, drugi będzie czuł się nieszczęśliwy, gdyż w porównaniu do pierwszego może konsumować mniej). A więc muszą istnieć jakieś wartości ogólne, jak szczęście i sprawiedliwość dla całego społeczeństwa, czasem zgodne w wyborami konsumentów, a czasem nie. Wolny wybór więc nie dąży do szczęścia całej społeczności, a poszczególnych jednostek. Producenci też dożą do szczęścia własnego - zysku. Liberalny model gospodarki zakłada świadomość konsumentów, dojrzały konsument - dojrzałe wybory. Tyle, że nie każdy konsument jest dojrzały i nie każda świadomość jest taka sama, różni ją różny dla każdego dostęp do wiedzy, przekonania i cechy charakteru poszczególnych konsumentów. Dochodzimy więc do wniosku, że brak jakiejkolwiek kontroli nad gospodarką i zdanie się na wolny wybór zagraża sprawiedliwości i szczęściu społecznemu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 77 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 10:59, 05 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Różowa Masakra napisał: | Tutaj całkowicie się z Tobą zgadzam, zdanie się na wolny wybór nijak ma się do sprawiedliwości i szczęścia. Każdy konsument bowiem dąży do szczęścia własnego, chciałby nabyć jak najwięcej i za jak najniższą cenę, co często mija się z zasadą sprawiedliwości, bo to czego chce niekoniecznie mu się należy. Wolny wybór może też prowadzić do patologii - jeśli mnie nie stać na dane dobro, ukradnę je, zrobię tak, bo jest mi ono potrzebne do szczęścia. Podobnie ze szczęściem - bo zwiększenie poczucia szczęścia innego, często wiąże się ze zmniejszeniem go u drugiego. (Jeśli ktoś awansuje i dostanie podwyżkę, dzięki czemu będzie mógł więcej konsumować, drugi będzie czuł się nieszczęśliwy, gdyż w porównaniu do pierwszego może konsumować mniej). A więc muszą istnieć jakieś wartości ogólne, jak szczęście i sprawiedliwość dla całego społeczeństwa, czasem zgodne w wyborami konsumentów, a czasem nie. Wolny wybór więc nie dąży do szczęścia całej społeczności, a poszczególnych jednostek. |
Jesteśmy więc zgodni. Wolnorynkowcy optymistycznie zakładają, że układanka małych ludzkich egoizmów ułoży się w jakiś piękny wzór globalny - najlepszego możliwego ze światów. To założenie jest czysto akademickie, nieuprawnione doświadczalnie. Ludzie dążą najczęściej do własnego szczęścia i sukcesu, a nie przeszkodzi im często nawet to, że ich mała wygrana oznacza wielką krzywdę cierpienie niewinnych ludzi. Potwierdzają to liczne skandale, w których czyjaś niefrasobliwość, głupota, czy wręcz zła wola doprowadziły do wielkich nieszczęść. Skrajnym przykładem tego zjawiska są oczywiście wojny. Ale nawet jeśli nie weźmiemy pod uwagę przypadków fizycznej eksterminacji, to walka z pomocą prawników, marketingowców, lobbystów też jest krwawa i też wskazuje na ten sam mechanizm. Ludzie tacy po prostu są.
Tutaj co prawda wolnorynkowcy mają - od strony intelektualnej - "wyjście". Jest nim przyjęcie paradygmatu, że - tak jak w ewolucji - ofiary są konieczne, są niezbędnym elementem systemu, więc nie ma nad czym płakać. To bardzo wygodne założenie, bo tą metodą (podobnie jak z postawieniem wyboru konsumenckiego na szczycie wartości) da się "uzasadnić" właściwie wszystko - np.: milion ludzi umarł z głodu - tak miało być, bo przecież zginęli ci "niedostosowani", więc lepiej, że pozostawili miejsce dla zwycięzców. Ów darwinizm ekonomiczny wychodzi zawsze, gdy się mocniej grzebnie w ideach wolnorynkowych.
Jednak, podobnie jak ze wspomnianą ideą wartości wyboru konsumenckiego, tak również przyjęcie idei darwinizmu ma swoją cenę. Przyznają się otwarcie do darwinizmu praktycznie odrzucamy 90% etyki, szczególnie etyki chrześcijańskiej.
Oprócz argumentu etycznego jest jednak inny problem z darwnizmem ekonomicznym. Właściwie to wcale nie wiemy na ile owa "ekonomiczna przeżywalność" cokolwiek sensownego wyłania. Bo cały mechanizm działa inaczej niż w ewolucji gatunków - np. pojawia się tu mechanizm przekazywania genów, propagacja cech. W ekonomii wszystko jest zmienne i nie ma dobrych odniesień do genetycznego mechanizmu. Poza tym nie zawsze doraźny zysk ekonomiczny (niezbędny do przetrwania) jest korzystny na dłuższą metę. Wielki uczony starożytny Archimedes był "słaby", bo zaprawiony żołdak nie miał problemy z zabiciem myśliciela. Ale oprócz tej słabości ów geniusz starożytności miał umysł, dzięki któremu zniszczona została duża część floty napastników. Podobnie jest w ekonomii - często ci słabi (naukowcy, myśliciele, artyści), odpadający w konfrontacji ekonomicznej z biznesowymi rekinami, w sprzyjających warunkach, mogą być bardzo użyteczni. Niestety, ekonomia wyboru zwykle silnie preferuje doraźność, pewny zysk, a myślenie długofalowe jest przywilejem nielicznych. Tak niestety myśli większość ludzi.
Różowa Masakra napisał: | Dochodzimy więc do wniosku, że brak jakiejkolwiek kontroli nad gospodarką i zdanie się na wolny wybór zagraża sprawiedliwości i szczęściu społecznemu. |
Tu oczywiście mamy POWAŻNY problem. Jeśli kontrola, to
- kto ma ją sprawować?
- jak ma ją sprawować?
Wolnorynkowcy powiadają autorytatywnie NIE DA SIĘ...
Tzn. jeśli tylko ktoś spróbuje kontrolować, zniekształcać mechanizm wyboru konsumenckiego, to na pewno zrobi się z tego korupcja i wiele innego zła.
Zgadzam się częściowo ze wskazaniem owego zagrożenia - tak, faktycznie materia jest delikatna, wrażliwa na ludzkie widzimisię, oszustwa, korupcję itd. Ale to nie znaczy, że od razu mamy rejterować, zakładać porażkę.
Gdyby wychodzić z filozofii musi się nie udać, to także powinniśmy zrezygnować z instytucji prawa - przecież sędziów też można skorumpować. A jednak nawet wolnorynkowcy tę instytucję uważają za potrzebną. Chcieliby ją ograniczyć do przypadków...
no właśnie, tu jest ten kluczowy problem...
... jak ograniczyć prawo do tego sensownego?!...
Nie ma jasnej linii rozgraniczającej prawo nadmiarowe, zbędne od tego naprawdę potrzebnego. Wolnorynkowcy mają tę wygodną pozycję do krytyki, że - startując z pozycji swojej utopii - mogą "zasadnie" skrytykować wszystko, co idealnym nie jest. Ale w życiu - jak to w życiu - gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, więc trzeba się pogodzić z tym, że tworzenie i egzekucja prawa jest drogą trochę po omacku. Prawo będzie raz lepsze, raz gorsze, ale bez niego nie da się w tym złożonym świecie ludzkiej wolności.
Tu warto jeszcze dodać jedno spostrzeżenie - prawo u swych podstaw odnosi się do wartości wykraczających poza mechanizm wyboru konsumenckiego. czyli znowu mamy potwierdzenie wcześniej wskazanej tezy, że nie da się prymatu tego mechanizmu utrzymać na trwałe na szczycie hierarchii. Sędzia w konkretnym przypadku będzie ważył racje i szukał sprawiedliwości (!), będzie OCENIAŁ WYBORY DOKONYWANE PRZEZ LUDZI, a nie zadowalał się tym, że ich dokonano. Prawo ze swojej natury wykracza poza chaotyczną wolność wybierania, INGERUJE w ten mechanizm, bo wyżej stawia np. poszanowanie własności, nie dopuszczanie do agresji. Prawo właściwie DEFINIUJE które wybory są te "właściwe", a które nie. Dlatego sędzia może jedną transakcję biznesową uznać za prawidłową, a drugą nie, choć w obu sytuacjach będzie dochodziło do jakichś wyborów. A rozstrzygnięcie może być np. związane ze stanem informacji, jakich udzieliły sobie podmioty.
Czyli jeśli ktoś sprzedał samochód, mówiąc że jest "sprawny", a potem okazało się, że owa sprawność ogranicza się do wyłącznie do wyjechania z giełdy samochodowej (potem wszystko się rozsypało), to sędzia mógł uznać ową sytuację za oszustwo.
Bo problemem jest właśnie samo zdefiniowanie wyboru konsumenckiego - ilość dostarczonych informacji, zdolność do ich przetworzenia, wiarygodność tych informacji, powiązanie z elementami zwyczajowymi, domniemanymi w typowej sytuacji. Dlatego wybór konsumencki sam nie może stać na szczycie hierarchii rozumowania ekonomicznego - on jest określany przez stan świadomości, przez okoliczności, a te okoliczności z kolei interpretujemy w oparciu o wyższe wartości - np. sprawiedliwość, prawdę, zwyczajowe zasady postępowania i wartościowania.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 11:30, 05 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Różowa Masakra
Dołączył: 04 Paź 2011
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:18, 05 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Fakt, że na wolnym rynku silni wygrywają ze słabszymi, a doraźnie potrzeby z długofalowymi ideami. To logicznie rzecz biorąc powinno prowadzić do wymierania skrajności - elementów najniższych, ale i najwyższych, a więc i wartości. Jako element kontrolujący mogę podać prawo, bo nic lepszego jeszcze nie wymyślono. No i tu rzeczywiście zaczynają się schody, bo w rzeczywistości nie układają go mędrcy jak w państwie platońskim, tylko dość przypadkowy zbiór osób pochodzących z demokratycznych wyborów, a więc też w pewien sposób uśrednionych, reprezentujących przekrój społeczny, a nie jego intelektualne wyżyny (bo i o to w końcu w demokracji chodzi). Prawo trzeba precyzować, bo gdyby każdy rozumiał je tak samo wystarczyłoby nam dziesięć przykazań, a nie wystarcza. Jednocześnie trzeba to co nadmiarowe odrzucać i czynić prawo jasnym, te dwa cele są sprzeczne i praca wydaje się być syzyfową, ale innej drogi nie ma.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|