|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33428
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:55, 11 Paź 2022 Temat postu: Idea 'narodowości' mentalnej i dyskusja nad ideą narodową |
|
|
Ludzkość jest podzielona na grupy, które - wg mnie na dość mętnych zasadach - określa się "narodami". Narody - jako pojęcie - oscylują zwykle wokół języka i tradycji. czasem koloru skóry, czasem osobistej identyfikacji.
Jednocześnie mamy dość mocny trend postaw ludzkich, polegający na nie poczuwaniu się specjalnie do jakiegoś konkretnego narodu, nie identyfikowaniu się jakoś emocjonalnie, mentalnie z historią jakiejś tam społeczności. Są tacy, co czuję się "obywatelami świata". Szczególnie na terenach, na których wiele w historii się działo, tam gdzie mieszały się wpływy bardzo różnych społeczności, można się dopatrzyć bardzo wielu wątków jednocześnie - np. na danym terenie mogły, czasem w różnych czasach koegzystować społeczności, które dzisiaj byśmy kojarzyli z odmiennymi państwami, narodami - np. w okolicach Przemyśla współegzystowały społeczności polska, ukraińska, żydowska, nawet z domieszką węgierskiej. Biorąc różne okresy historyczne jako bazę można wykazywać, że dany obszar jest "bardziej przynależny" do tego, czy innego narodu. Wielu ludzi w takich multi - culti czuje się całkiem dobrze, innych brak jednolitości w na gruncie narodowym mocno uwiera. Kwestia uznania, decyzji.
Dzisiaj jednak w dobie internetu sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, bo często już bywa tak, że ludzie wiążą się ze sobą emocjonalnie, myślowo zupełnie ponad granicami. Tworzą się internetowe społeczności zogniskowane nie wokół języka czy pochodzenia z jakiegoś terenu, a wyznające podobne wartości, podobny stosunek do ważnych światopoglądowo spraw. W dobie różnych autystycznych, pozamykanych (wręcz "zamurowanych") w domach autystyków, nie mających prawie kontaktu z sąsiadem zza ściany, a za to mających bardzo żywe kontakty z osobami z różnych kontynentów, tworzą się już odpowiedniki "narodów" na gruncie czysto światopoglądowym, mentalnym, opartym o stosunek do różnych spraw. Tworzą się niejako pseudonarody zgrupowane wokół stosunku do problemów świata - globalnego ocieplenia, wojen, zagadnień religijnych i teologicznych, lewicowości i prawicowości.
Ja sam, gdy myślę o tym, kto jest mi jakoś emocjonalnie, mentalnie bliższy - polski bandzior, czy indyjski internauta, który brzydzi się krzywdzeniem ludzi, a do tego ma poglądy na większość spraw ma zbliżone do tego, co mi "w duszy gra" powiedziałbym, że to ten hindus jest bardziej dla mnie osobą, z którą się identyfikuję - niejako jest moim "mentalnym narodem". Bo też i dodam, że chciałbym mieć jak najmniej wspólnego, być jak najmniej kojarzony z Polakami, którzy lubują się w przemocy, agresji, krzywdzeniu słabszych. Tych Polaków wyrzuciłbym z mojego mentalnego narodu.
Niedawno przyznano pokojowe nagrody Nobla. Ukraińscy komentatorzy często są niezadowoleni, że uhonorowano organizacje pokojowe z aż trzech krajów: Ukrainy, Białorusi, Rosji. Bo ci komentatorzy postrzegają aktualnie rzeczywistość tylko w duchu tradycyjnej narodowości (czemu trochę trudno się dziwić, jako że są narodem atakowanym przez imperialistycznie nastawioną Rosję). Ja jednak bardziej się poczuwam do wspólnoty tych ludzi, którzy walczą o wyzwolenie się od tyranii na całym świecie, niż pochodzący z jednego kraju. Bardziej stanąłbym po prostu po stronie walki z tyranią, niż palił się walki ludźmi z innego narodu - nieszczęśnikami, których jakiś tyran zmobilizował do armii, aby realizowali jego chore ambicje. Nie chcę powiedzieć, że całkiem odpuściłbym wspieranie swojego kraju w walce z agresją zewnętrzną, lecz raczej chodzi mi o coś subtelniejszego, o to, że SPRÓBOWAŁBYM NAJPIERW WSZELKICH MOŻLIWYCH METOD SKIEROWANIA SWOICH DZIAŁAŃ PRZECIW SAMEJ TYRANII, a w mniejszym stopniu wobec samego narodu, który w tyranię został uwikłany.
Z kim bym się bardziej bratał, współpracował, czuł wspólnotę?
- Czułbym raczej osobą walczącą z tyranem w obcym narodzie, niż z osobą z mojego narodu, której tak ogólnie tyrania nie przeszkadzałaby, gdyby sprawował ją "ktoś z naszych", a walczyć chce po prostu z kimś z innego narodu.
Moimi "obcymi" w tym negatywnym sensie słowa, nie ogólnym, czasem niemal "wrogami" (piszę "niemal" i biorąc w cudzysłów słowo "wróg", bo ogólnie wystrzegam się uznawania kogokolwiek za swojego wroga, więc bardziej tu chodzi i kierunek myśli, a mniej o pełne znaczenie słowa) są zatem ci, co lubią krzywdzenie, czynią przemoc, wprowadzając ją pod jakimkolwiek pretekstem, a mówią moim językiem i wychowani są w moim kręgu kulturowym. A moimi "swojakami", "mentalnymi ziomami" są bardziej ci, którzy pilnują się przez całe życie, aby nie sprawiać innym bólu, krzywd, którzy gotowi są raczej do pomocy potrzebującym, naprawiania zła, a nie jego szerzenia.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 11:20, 14 Paź 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33428
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 10:43, 14 Paź 2022 Temat postu: Re: Idea 'narodowości' mentalnej |
|
|
Mój naród mentalny, czyli ta grupa ludzi, z którymi czuję wspólnotę, związek emocjonalny to ludzie cechujący się pewnymi właściwościami charakteru, a w mniejszym stopniu wywodzącymi z tego samego terenu, czy mówiący tym samym co ja językiem.
Mój "naród" to, ci którzy:
- brzydzą się kłamstwem, manipulacją
- cenią swoje słowo - nie rzucają obietnic na wiatr, bo gdy już coś obiecują, to zrobią (prawie) wszystko, aby obietnicy dotrzymać, aby ich słowo coś znaczyło
- nie są roszczeniowi, gotowi są przyjąć także zarzut wobec siebie, uznać go, jeśli jest słuszny
- myślą o tym, jak być użytecznym dla innych, czyniąc dobro
- pilnują się, są czujni pod tym kątem, czy nie zdarza im się ulegać złym tendencjom, naciskom złych sił, nie zakładają z góry, że już są doskonali
- brzydzą się krzywdzeniem, wkładają stały wysiłek w to, aby doskonalić swoją wiedzę, rozpoznania świata pod tym kątem, aby z ich wyborów nie było nadmiarowego cierpienia
- są życzliwi innym, gotowi uznać czyjeś racje, jeśli są ku nim przesłanki, są gotowi do niesienia pomocy
- rozumieją wartość rozwoju wewnętrznego, intelektualnego
- nie dewastują własnej wrażliwości poprzez całkowite oddanie swojego postrzegania dobra i zła tyranii obyczajów, form społecznych, przesądów, mają (też) własne zdanie
- nie wywyższają się, nie poniżają nikogo.
Takich ludzi, niezależnie od ich języka, rasy, miejsca urodzenia i zamieszkania, czy też genetycznego podobieństwa ze mną, uważam za "mój naród" w większym stopniu, niż tych, którzy są daleko od ww. cech.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33428
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 11:19, 14 Paź 2022 Temat postu: Re: Idea 'narodowości' mentalnej |
|
|
Narodowość tradycyjna nie pyta o normy etyczne. W niej zasadą jest: masz tę grupę swoich, więc twoim obowiązkiem jest być jej wiernym.
Naród w tradycyjnym sensie często bywa wspólnotą amoralną, grupą do czynienia zła - tak było za hitleryzmu, tak funkcjonował militaryzm japoński w czasach II wojny światowej, tak sobie Rosjan wychowuje Putin. W końcu najważniejsza dla niego jest spójność wokół persony wodza.
Można bronić tradycyjnych narodów przez wskazywanie, iż jednak społeczności źle działają, gdy są zatomizowane, gdy każdy robi wszystko po swojemu, nie czując odpowiedzialności za grupę. I niewątpliwie jest to argument do rozpatrzenia, w znacznej części uznania, przyjęcia. Jednak wobec tego argumentu stawiam kluczowe wątpliwości:
1. na ile wspólnota musi (może nie musi?!) organizować się wokół pojęcia narodu? Bo może da się ją organizować RÓWNIE DOBRZE (osobne pytanie, czy czasem nie równie źle) wokół innych pojęć?...
2. Na ile wspólnotowe postrzeganie ma wygrywać z postrzeganiem indywidualnym w obszarach, w których owa indywidualność może być korzystna, a przynajmniej nie szkodząca żadnym istotnym wartościom? (to mamy osobne pytanie: JAKIE WARTOŚCI uznajemy za te "istotne"?)
Są państwa, w których wspólnoty tworzy się w mniejszym stopniu opierając się o pojęcie narodowości, a w większym o jakieś symbole typu: konstytucja państwa, wspólny rząd, wspólna religia (państwa teokratyczne). Nie podaję tych przykładów po to, aby wykazywać, iż są one "dobre", albo "lepsze niż" idea narodowości. Wskazuję tylko, że jest alternatywa (więcej niż jedna) dla rozumienia idei narodu jako tego czegoś, co spaja społeczność. Pewnie zdarzą się tu opcje od narodu zarówno lepsze, jak i gorsze (biorąc pod uwagę wybrane kryterium oceny). Ale DA SIĘ. Czyli nie jesteśmy skazani na dychotomię "albo gromadzimy się wokół idei narodu, albo mamy zatomizowaną kompletnie społeczność".
I właściwie to właśnie jestem za tym, aby PRZEMYŚLEĆ NA NOWO problem WOKÓŁ CZEGO POWINNY BUDOWAĆ SIĘ SPOŁECZNOŚCI LUDZKIE?
Naród jest tu jedną z opcji, ale też są alternatywy. Mamy pewne doświadczenia historyczne z tworzeniem wspólnot różnego rodzaju - od wspólnot wokół religii, wokół narodu, wokół państwa, wokół tylko wodza, wokół idei (różne idee w historii spajały społeczności), wokół aktów prawnych.
Warto byłoby już w sposób bardziej uporządkowany rozważyć CZEMU MA SŁUŻYĆ spajanie się społeczności?
W historii te społeczności zaskakująco często spajały się do wojen...
Może czas zacząć spajać społeczności do innych celów?... Jakich celów?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|