Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34343
Przeczytał: 82 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:50, 10 Maj 2016 Temat postu: Czy w UE jest ekonomiczny "podział ról"? |
|
|
Gdy czytam różne publikacje z zakresu ekonomii, to dość często pojawia się u mnie podejrzenie, że jacyś tam "wielcy" (w tej wersji spiskowej "oni") dogadali się kiedyś co do tego jakie państwa, jakie role będą pełniły w ramach tej wielonarodowej organizacji. Oczywiście nikt nie napisze tego wprost, więc tego rodzaju twierdzenie da się włożyć w ramy kolejnej spiskowej teorii.
Spiskowe teorie mają to do siebie, że wyglądają jakby wymyślił je paranoik. I w związku z tym taki dostają status - czyli status głupoty, fantazji, bez poparcia w faktach. Ja jednak jestem nieco bardziej przekorny w założeniach i nawet w odniesieniu do spiskowoteoriowych konceptów zadaję pytanie jak zawsze: czy to pasuje do jakiejś "logiki", czy mam twarde dowody zarówno na ewentualne potwierdzenie, jak i na falsyfikację?...
No więc - czysto hipotetycznie - formułuję pewną teorię. Wygląda ona z grubsza tak.
Podczas przyjmowania krajów postkomunistycznych do UE kraje bogate (czyli głównie Stara Unia) raczej nie są zainteresowane obniżaniem swojego statusu. Czyli nie za bardzo chcą mieć konkurenta do najbardziej lukratywnych ekonomicznie gałęzi gospodarki. Obywatele tych państw przyzwyczajeni są do dobrobytu, więc trudno jest im tego dobrobytu odmawiać. Natomiast państwa aspirujące (jak np. Polska) mają obywateli przyzwyczajonych do biedy, więc chętniej zaakceptują niższy standard życia, zgodzą się na rolę taniej siły roboczej. I taka to rola nam przypadła.
W publikacjach wciąż to się argumentuje twierdzeniami w rodzaju "jesteśmy krajem na dorobku", albo "mamy niską wydajność pracy". Problem w tym, że owym krajem na dorobku jesteśmy już ponad 25 lat i jakoś słabo gonimy państwa zachodnie z poziomem naszego życia. A wydajność pracy jest niska głównie, jeśli liczymy ją w uzyskiwanych zarobkach, bo już np. w ilości obiektywnie wykonanej pracy (np. przykręconych przez pracownika śrub, pomalowanych powierzchni itp.) nie ustępujemy robotnikom z Zachodu, a najczęściej wręcz przewyższamy ich.
Dlaczego wiec zarabiamy średnio 3-4 razy mniej?...
Moja hipoteza o istnieniu swego rodzaju "umowy" na temat roli, jaką wyznaczono Polsce w UE potwierdza się poprzez publikacje ekonomistów, którzy np. wciąż monitują jak to potrzeba nam więcej imigrantów do pracy, że konieczne jest zasilenie stanowisk robotniczych nowymi pracownikami.
Ostatnio np.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ten artykuł jest wg mnie jest akurat dość bałamutny, bo autor pisze w nim, że aby wyrwać się z "pułapki średniego dochodu" Polska powinna mieć więcej (tanich) pracowników. Problem w tym, że niskie dochody w naszym kraju wynikają głównie z tego, że mamy niskie pensje, czyli w konsekwencji słaby rynek konsumpcyjny (brak konsumentów), a to z kolei jest spowodowane słabą pozycją pracowników względem ich pracodawców. Wielkie koncerny światowe transferują co roku kwoty rzędu 100 mld złotych - są one ewidentnie zaoszczędzone na pensjach.
[link widoczny dla zalogowanych]
Gdyby pensje były wyższe, to te pieniądze zostałyby w kraju, zasilając z jednej strony rynek konsumpcyjny, a z drugiej dając większe podatki do budżetu. Ale najwyraźniej Polsce przypadła inna rola w podziale gospodarki UE - powinniśmy mieć tanich pracowników i już. Kto to ustalił?...
Czy na pewno takie ustalenia na jakimś wysokim szczeblu były? - Nie wiem. Może były, może nie. Może to tylko taki niepisany podział ról. Ale chyba coś jest na rzeczy, jako że do "ekonomistów" nie przemawia to, że z powodu niskich pensji Polacy myślą o emigracji:
[link widoczny dla zalogowanych]
W ogóle "ekonomiści" nie biorą jakoś pod uwagę wariantu, w którym podstawowa przyczyna emigracji Polaków, jaką są niskie pensje, znika z tego układu. Po prostu przyjmują jako paradygmat, że tu nad Wisłą, ci co mogą mają wyjeżdżać z powodów ekonomicznych, a owe braki zastąpi się innymi, którzy będą chcieli pracować za niskie stawki. Tak po prostu się zakłada. Jeśli to się zakłada, jeśli nie bierze się pod uwagę alternatywnego rozwiązania w rodzaju: trochę trzeba "poddusić" pracodawców, aby zaczęli więcej płacić swoim pracownikom, a wtedy ludzie przestaną wyjeżdżać, budżet Polski się wzmocni, rynek takoż, a poziom życia i PKB wzrosną. Taka opcja, z nieznanych powodów, "ekonomistom" nie pasuje. Dlaczego jej nie rozważają w swoich kalkulacjach?...
|
|