Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:13, 22 Gru 2022 Temat postu: Czy Putin ma jakieś uzasadnienie dla zbrojnej inwazji? |
|
|
W tytule wątku nie mieści się pełna fraza, którą chciałem tam zapisać: czy Putin ma jakieś SENSOWNE OD STRONY ETYCZNEJ uzasadnienie dla swojej inwazji na Ukrainę?
Bo jestem zdecydowanie przeciw wojnie. Tak w pierwszym oglądzie putinowska agresja na Ukrainę jawi mi się jako zbrodnia, jako zhańbienie się Putina jako człowieka, a Rosji jako kraju cywilizowanego. Jednak życie mnie nauczyło, że nic tak nigdy do końca nie jest jednoznaczne. Mam taką swoja życiową zasadę, że jeśli coś tak zupełnie mi się jawi jako oczywiste w jedna stronę, to znaczy, że...
słabo szukałem; albo może byłem w moich poszukiwaniach stronniczy. Więc - trochę jako advocatus diaboli, jako poszukiwanie równowagi racji - próbuję odnaleźć argumenty na stronę Putina w jego inwazji. Najsilniejszym argumentem, jaki udało mi się znaleźć było wskazanie, iż na terenach wschodniej Ukrainy żyje duża grupa ludzi (często przeważająca ludnościowo), które identyfikuje się bardziej z Rosją niż Ukrainą. I ta grupa ludzi chętnie widziałaby na tych terenach państwowość rosyjską, za Ukrainę postrzega na poziomie państwa wrogiego, okupującego, nie zgodnego z ich oczekiwaniami i poczuciem wspólnotowości. Ten argument Putin nieraz wyciąga. Czy jest to argument słuszny?...
Nie uważam, aby można go było zasadnie łatwo odrzucić. Ignorując tożsamość narodową tamtych ludzi i będąc konsekwentnym należałoby chyba uznać, iż i II Rzeczpospolita Polska nigdy nie powinna się odrodzić. Wszak były tam jakieś państwowości na tych terenach, a jeśli poczucie narodowe mamy ignorować, to polskość owych ziem nic by nie znaczyła wobec administracyjnego faktu zastanego w danym momencie. Jeśli zatem mamy być uczciwi (nie mataczyć, nie stosować podwójnego myślenia wygodnego dla siebie, a zmieniać zasady gdy, robi się to niewygodne), to to pragnienie poczuwającej się do rosyjskości ludności Donbasu, czy innych spornych regionów Ukrainy trzeba po prostu uszanować.
Jednak, jak to w życiu bywa najczęściej, sprawa nie jest taka prosta, aby tylko po tym argumencie należało zamknąć rachunek rozważań. Bo NAWET UZNAJĄC ów fakt, że pewne regiony Ukrainy mają ludność poczuwającą się do bycia Rosjanami, dalej jest powód do stawiania pytania: ale czy to jest WYSTARCZAJĄCY ARGUMENT za wojną!?...
Wszak uznając ten argument o poczuwaniu się jakiejś tam ludności do jakiejś tam państwowości, czy narodowości jako NADRZĘDNY (zakładam konsekwencję we wnioskowaniu!) właściwie natychmiast należałoby zrewidować wszelkie granice państw, w ramach których wykryta zostanie jakakolwiek przewaga MNIEJSZOŚCI NARODOWEJ. Mniejszości narodowe są w wielu krajach świata - polska mniejszość na Litwie, a litewska w Polsce, chińska po rosyjskiej stronie granicy z Chinami, Meksykańska w USA i wiele wiele innych. Gdyby argument o poczuwaniu się jakiejś grupy ludności do narodowości czy państwowości odmiennej od administracyjnej na danym terenie był typu absolutnie decydującego, to automatycznie rządy krajów, zaczęłyby stosować różne - mniej lub bardziej okrutne - formy nie dopuszczania do pojawienia się na ich terytorium zagrożenia w postaci "nadmiernego wzrostu czynnika obcego". Może byłyby to przymusowe wysiedlenia, może przymus wyrzeczenia się swojej identyfikacji z obcym narodem, może sztuczne dokwaterowywanie w takich rejonach ludności z narodu zgodnego z administracyjnym. Zapewne nie obyłoby się bez szykan wobec takich mniejszości narodowych zagrażających interesowi państw. Ja z tego wyciągam wniosek, że sam fakt tego, że na jakimś terenie mniejszość narodowa stanowi większość lokalną należy uznać za niewystarczający do postulowania zmian przebiegu granic państwowych. Bowiem w ten sposób chronione jest WYŻSZE DOBRO - pokój, dobrostan ludzi.
W związku z tym uważam za nieskuteczne powoływanie się na taki argument.
Tu Putin mógłby się bronić wskazując, iż Ukraińcy jakoś źle traktowali tych swoich rosyjskich z ducha obywateli. I tego argumentu też nie odrzucam. Jednak tak samo jak poprzedni, uważam ten argument za NIEWYSTARCZAJĄCY do wszczęcia agresji zbrojnej. Jeśli tak Putinowi zależy na jego rodakach na Ukrainie, to powinien najpierw spróbować negocjacji, jakichś nacisków na władze Ukrainy; a jakby to nie pomogło, zgłosić sprawę do międzynarodowych trybunałów, czy wszcząć jakąś inną "dyplomatyczną rozróbę" z tytułu prześladowania owych ludzi. Ale o niczym takim nie słyszeliśmy. Putin nie próbował żadnymi pokojowymi metodami (także przy zaangażowaniu społeczności międzynarodowej) ruszyć tematu krzywdy rosyjskiej ludności na Ukrainie, tylko po prostu wjechał czołgami.
Z resztą Putina obciąża tu znacznie więcej, niż tylko brak próby rozwiązywania (prawdziwego, czy rzekomego, to już inna sprawa) problemu z poczuwającą się do rosyjskości ludnością na Ukrainie. O jego prawdziwych motywach świadczą odrębne wypowiedzi, jak też i narracja środków masowego przekazu w Rosji, które
- sugerują, że Ukraińcy w ogóle nie mają prawa do swojej państwowości
- podsycając histerię nienawiści do Ukraińców, przedstawiając ich jako rzekomych nazistów.
- kłamią w żywe oczy swojemu narodowi produkując niezliczone ilości bałamutnych informacji, w których się pojawia temat rzekomego zagrożenia ze strony państw Zachodu.
Gdyby z resztą Putinowi zależało po prostu na rosyjskojęzycznej ludności wschodnich rejonów, to by w pierwszej fazie wojny nie skierował wojsk na Kijów. Także nie pasuje ten motyw do wielu wcześniejszych deklaracji Putina, w których sugerował on "konieczność", aby Ukraina w ogóle była częścią Rosji. To on sam jeden - wódz Putin - chce decydować za miliony Ukraińców kim ci mieliby chcieć być, z czym identyfikować...
Wszystko to razem dość mocno sugeruje, iż nawet już próbując jakoś uznać racje Putina, nie bardzo jest gdzie tych racji się doszukać. Wychodzi na to, że tym głównym i najbardziej prawdziwym powodem wojny, która już pochłonęła dziesiątki (może i setki) tysięcy ofiar jest paranoiczna fanaberia tej jednej osoby - Putina, może częściowo też wspierana podobnymi mu w jego kręgach FSB. A niezależnie od tego histeria patriotyczno - wojenna rozlała to chore myślenie za sprawą zdominowanych całkowicie przez władze środków masowego przekazu na większość Rosjan.
Tymczasem już tak w zgodzie z zasadami humanitaryzmu i praw człowieka to, Ukraińcy mieli prawo zadecydować, że nie pasuje im zależność od Rosji, od tych oligarchicznych, korupcyjnych układów, które przez lata utrzymywały ich kraj w stagnacji gospodarczej i społecznej. Ukraińcy mieli prawo wybrać rząd, który będzie orientował się na Zachód. I ani Rosjanom, ani ich wodzowi "nic do tego", że tak uznali, co potwierdzili w demokratycznych wyborach.
Bo tak głębiej patrząc na sprawy to to jest owym "rzeczywistym" powodem agresji wojsk rosyjskich na Ukrainę - fakt, że się ten kraj wyswobodził spod "kurateli" rosyjskich tajnych służb, oligarchów, mafiozów. Jeśli Putin chciałby sobie zjednać Ukraińców, to miał na to szansę - mógł to zrobić nie za pomocą niszczenia, ale oferując coś pozytywnego, coś co by Ukrainę rozwijało, wzmacniało. Tylko że Putin wzmocnienia Ukrainy raczej się bał, niż chciałby temu sprzyjać. Więc wyszło, jak wyszło...
|
|