Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Chciwość, a rozbijanie więzów społecznych

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33570
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:09, 26 Wrz 2012    Temat postu: Chciwość, a rozbijanie więzów społecznych

Różne polemiki wolnorynkowców z socjalistami skupiają się na mechanizmach zarządzania - władzy, w tym obszarze doszukując się klucza do uzasadnienia właściwego systemu gospodarczego. Tymczasem kluczem do poprawnego myślenia o rozwoju społeczeństw i gospodarki jest (przynajmniej w moim przekonaniu), wcale nie "wielka władza" (państwo, czy kapitaliści), ale PSYCHOLOGIA NA POZIOMIE POJEDYNCZYCH LUDZI.
Tutaj - w zakresie podstawowej psychologii - oba kierunki (socjalizm i wolnorynkowcy) mają czarną dziurę myślenia, co w efekcie objawia się fundamentalnymi błędami w dalszym rozumowaniu.

Aby zrozumieć ów problem warto wyjść od ewolucji.
Wolnorynkowcy zakładają, ze idealną postawą człowieka w gospodarce jest, dostosowujący się do zmiennych warunków twardy liczykrupa, który zawsze chce zarobić, a nie zamierza nic tracić - ponad wszystko kieruje się pragnieniem zysku. To, w połączeniu z chaosem zachowań gospodarczych, i odsiewem opartym o wolnrynkowy wybór konsumencki miałoby dalej wszystko uregulować (przynajmniej wg wolnorynkowców).
Socjaliści z kolei zwykle w ogóle ignorują właściwości ludzkiej natury, uważając tę naturę za coś mało istotnego wobec ludzkich "potrzeb", które - jakie są, każdy widzi. Dalej skupiają się już na tym kto będzie rządził, decydując o tym co "oczywiste".

Problem w tym, że ewolucja ani nie ukształtowała ludzi jako przykładne liczykrupy, ani też nie zapewniła jakiejś szczególnej podatności dla władzy. Ewolucja, w obszarze zachowań społecznych, dała człowiekowi cechy bardziej ogólne (Niezależnie od znanych już cech związanych z koniecznością przeżycia jednostek)
1. przede wszystkim PRAGNIENIE KOMUNIKACJI Z INNYMI OSOBNIKAMI SWOJEGO GATUNKU
2. PRAGNIENIE WSPÓŁDZIAŁANIA,

te cechy, dla przeżycia stada, przez miliony lat były niezbędne. Stado małpoludów składające się głównie z egoistów miało mniejsze szanse na przeżycie, utrzymanie się, niż stado osobników współpracujących. Bo tylko współpraca dawała efekt skali - gdy jeden czuwał, wielu mogło odpocząć; gdy trzeba było upolować większe zwierzę miejsce w tej pracy mieli osobnicy z nagonki i ci co ubijali ostatecznie bestię. To widać oczywiście już na poziomie stad wilków, lwów, małp, czy innych zwierząt stadnych.
Jaki stąd wniosek?
- Ano bardzo prosty - jesteśmy ewolucyjnie nastawieni na komunikację. Poprawnym, właściwym ewolucyjnie mechanizmem w grupie jest empatia!

Co stało się w ostatnich paru wiekach?
- Gigantyczny przewrót emocjonalno - myślowy! Oto zapanował wolnrorynkowy prymat egoizmu i chciwości nad współpracą, empatią. Ale większość ludzi (po staremu poprawnie) reaguje w sferze emocji - szukają porozumienia, zgodności z innymi ludźmi, mechanizmów współpracy i obszarów wspólnoty. Chcą czuć się częścią życzliwego obszaru społecznego, chcą mieć ludzi, którym mogą ufać, miejsca dobrze obznajomione, chcą się do siebie upodabniać (mechanizm upodobnienia zapewnia stadu poczucie wspólnoty, spójność zachowań).
Ale teraz już nie ma tak dobrze! Bo oto ponad tymi mechanizmami społecznymi prymat wziął ZYSK. Zyskowność, niczym walec, tłamsi ludzkie milionami lat doskonalone mechanizmy grupowe.
W jaki sposób?
Świetnie widać to w reklamie: większość z nich po prostu wykorzystuje to, że chcemy czuć się razem z ludźmi, że szukamy bezpieczeństwa, akceptacji - wykorzystuje w jednym celu, aby zmanipulowany osobnik zignorował rozsądek przy wyborze danego produktu i kupił go, opierając się na instynktowych impulsach, a nie rzeczywistych potrzebach.
A spece od marketingu coraz lepiej zgłębiają słabości ludzkiej natury, coraz silniej wchodzą w podświadome powiązania ludzkich uczuć i myśli. Więc, kierowani impulsami, ludzie kupują rzeczy, które - jak się orientują często już po paru godzinach - są im zbędne, czasem nawet szkodliwe.

Dobrze to widać na spotkaniach produktowych, które są organizowane przez firmy dla ludzi starszych. Ludzie w podeszłym wieku reaguję bardziej instynktownie, bardziej zgodnie z mechanizmami grupowymi, a trudniej jest im ocenić pewne konkrety. I specjaliści od sprzedaży bezpośredniej bardzo dobrze to wykorzystują.
Podobnie działają w większości niemal wszyscy oszuści - zawsze chodzi o zmylenie człowieka, aby za dobrą monetę wziął jakiś pozór - np. zaufał zbyt szybko, uznał jakąś cechę (produktu) za ważniejsza, niz jest w rzeczywistości. Człowiek jest (ewolucyjnie) nastawiony na perswazję, kontakt osobowy, na uleganie prośbom innych ludzi. To przez tysiąclecia spajało grupę, zapewniało ludziom przeżycie. Teraz ta cecha obraca się przeciwko "naiwnym". Naiwnym znaczy gorszym?...
A może właśnie naiwność jest bardziej poprawna, niż twardy egoizm i wykorzystywanie każdej okazji, aby zarobić?... Czy społeczeństwo twardych chciwców (jakie w większości lansują wolnorynkowcy) będzie lepsze, poprawniej funkcjonujące?...
Ja uważam, że ludzki ideał kapitalizmu - czyli człowiek ignorujący więzi społeczne oparte o wspólnotę myśli, o życzliwość i bezinteresowną pomoc, a skupiający się na zysku i egoizmie jest gorszy!
I jeśli odpowiednia masa krytyczna ludzi tego rodzaju w społeczeństwie zostanie przekroczona (dla wolnorynkowców to będzie dążenie do ideału, bo chodzi własnie o wychowanie ludzi w duchu kierowania się przede wszystkim zyskiem), to takiemu społeczeństwu w oczy zajrzy widmo rozpadu, narastających konfliktów, chaosu.
Dzisiaj nie docenia się tego, że ludzie chcą po prostu komunikować się ze sobą w oparciu o dobrą wolę, o empatię, o wzajemne rozpoznawanie swoich pragnień, dobra, o bezinteresowność. Pojęcie dobrej woli w ogóle w biznesie nie ma zastosowania.
Tymczasem - wg ewolucyjnych kryteriów - poprawnym nie jest wcale egoistyczny liczykrupa, ale jednostka gotowa współpracować, w wielu dziedzinach ofiarna, wspomagająca swoją grupę. Taką jednostkę oczywiście da się zmanipulować właśnie wykorzystując owe społeczne "słabości", a w rzeczywistości kluczowe dla przetrwania stada cechy. Jednak, to nie zbyt prostolinijny jest "gorszy", co raczej możliwość (precyzyjniej powszechność, bo pojedyncze przypadki trudno jest upilnować) takiego zmanipulowania dobrych ludzkich cech jest wadą systemu społecznego, który to uniemożliwia. A na pewno nie jest dowodem "niedostosowania" ludzi.

Niestety, w obronie przed manipulacją wykorzystującą nasze poprawne ewolucyjnie, społeczne nastawienie na współpracę i komunikację, prawo, sądy pomogą tylko częściowo. Z wyjątkiem ewidentnych, twardych oszustwa, większość manipulacji funkcjonuje w obszarze pośrednim, gdzie słowa mają wiele znaczeń, gdzie oszukańcze impulsy wynikają z sugestii, a nie bezpośrednich sformułowań. I na to nie ma - prostej - rady.

Podsumowując - jak dla mnie wolnorynkowy ideał życia społecznego - oparty o zasadę: niech o wszystkim decyduje zysk, jest antyideałem, jest propozycją niszczącą niezwykle cenne, ewolucyjnie przez miliony lat kształtowane mechanizmy współpracy jednostek.

Inną kwestią jest jednak, jak sobie z problemem nadmiernego egoizmu jednostek radzić? Socjalizm niespecjalnie cokolwiek tutaj poprawia - bo zamienia egoizm chaotyczny żądnych zysku przedsiębiorców na egoizm urzędników. Choć socjalizm ma jedną przewagę - PRZYNAJMNIEJ NIE PROPAGUJE, nie zachwala oparcia życia gospodarczego wyłącznie na żądzy zysku. Dobre i to.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 16:27, 26 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
O.K.




Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 21:49, 29 Wrz 2012    Temat postu:

Rzecz w tym, ze moim zdaniem z tym altruizmem wcale nie jest aż tak wspaniale jak tutaj sugerujesz. Moim zdaniem ludzie i owszem altruistami, ewolucja promowała altruizm, ale tylko w stosunku do członków swojej grupy. Swoim pomożemy, obcym nie damy.

Co w ekonomii przekłada się na działalność wręcz szkodliwą -żeby chociaż przytoczyć przypadek pewnej partii politycznej która słynie ze swojej "dobroci" i "empatii" w stosunku do swoich rodzin i znajomych. Zresztą podejrzewam że oni naprawdę w to wierzą i są wewnętrznie przekonani że ich działalność wypływa "z dobrego serca" - i nie mają z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia.

Tak zresztą jest i gdzie indziej a szczególnie w krajach trzeciego świata, w rejonach gdzie wciąż silne jest wspomnienie wspólnoty plemiennej, podczas gdy nagle nastąpił skok do poziomu współczesnej struktury państwowej. Tam nepotyzm kwitnie i jest wręcz uznawany za coś niemalże normalnego - jak się już dorwie do władzy to interes klanu czy plemienia jest ważniejszy od abstrakcyjnego interesu państwowego. Stąd brak odpowiedzialności i nie ma znaczenia czy kacyk dorwał się do władzy siłą czy został wybrany demokratycznie na urząd. Tak też jest niestety w ostatnio silnie demokratyzujących się państwach arabskich - by podać chociaż przykład Iraku. Saddam kradł, przyszli Amerykanie, obalili go i wprowadzili demokrację. A mimo to złodziejstwo kwitnie -złodzieja który dorwał się do władzy przemocą zastąpili złodzieje wybrani w wolnych, uczciwych demokratycznych wyborach przez lud któremu mogli służyć. Nie tak okrutni, ale tak samo chciwi. A że nie było lepszych kandydatów -no cóż jak widać tak jest w społeczeństwach gdzie ciągle interes własnej grupy jest ważniejszy od interesu ogółu. Gdzie nie myśli się o rozwoju państwa tylko zapewnieniu możliwie najlepszych warunków własnemu klanowi.

Jest to jedna z przyczyn dla których w państwach Trzeciego Świata, mimo iż jest tam niby system wolnorynkowy, bieda aż piszczy.

I tak to niestety jest też i do pewnego stopnia i u nas. Wszyscy obrażamy się na kumoterstwo, nepotyzm itp., jaka to nie sprawiedliwość. Ale równocześnie niemal każdy z nas musiał coś kiedyś załatwiać po znajomościach i raczej na co dzień nikt z nas nie widzi w tym nic złego, ba wręcz jest to pochwalane (bratu nie pomożesz?). Myślę że większość ludzi którzy widzi w telewizorze polityków i myśli sobie "złodzieje" , gdyby została postawiona na tych stanowiskach zachowywałaby się tak samo (albo gdyby mieli krewnego bądź znajomego na stanowisku tez by się do niego łasili po korzyści).

A co do obrazu że empatia jest naturalną cechą człowieka i że każdy każdemu by chciał pomagać, zamiast chciwie liczyć na zyski i że jest to droga do ekonomicznego raju -to jest to wyidealizowany obraz. Owszem byłoby to może z korzyścią, ale szybko ktoś by na nowo wynalazł kłamstwo, oszustwo i doszedł do wniosku że mu się to opłaca. I zacząłby kosić frajerów. Jedna czarna owca i wszystko runie. Nikt by nikomu nie ufał. W ten sposób można by popaść w druga skrajność, czyli opisany obraz twardego liczykrupy, wrednego kapitalisty któremu zależy tylko na tym by maksymalizować swoje zyski a minimalizować koszty -bez przesady. Wolny rynek wcale się na tym nie opiera. To jest wręcz zaprzeczenie ideałów wolnego rynku. Społeczeństwo chciwych cwaniaków w ogóle by się nie rozwijało bo każdy dbałby tylko o siebie i nikomu by nie ufał, bo wiedziałby ze każdy skorzystałby z pierwszej okazji by go oskubać. W ten sposób nie byłoby żadnej międzyludzkiej współpracy, niezbędnej by postawić, dom, sklep, czy fabrykę.

Moim zdaniem główna idea wolnego rynku nie polega wcale na krwiożerczej walce chciwych kapitalistów. Polega na założeniu ze każdy człowiek będzie sam wiedział najlepiej jak urządzić swoje własne życie, by żyć wygodnie i się samorealizować, zbudować podwaliny swojego dobrobytu. Że sam jest na tyle pomysłowy i pracowity żeby wiedzieć najlepiej jak zadbać o siebie, że zna swoje potrzeby i wymagania. I że państwo na pewno nie zrobi tego za niego lepiej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33570
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:48, 01 Paź 2012    Temat postu:

O.K. napisał:
A co do obrazu że empatia jest naturalną cechą człowieka i że każdy każdemu by chciał pomagać, zamiast chciwie liczyć na zyski i że jest to droga do ekonomicznego raju -to jest to wyidealizowany obraz. Owszem byłoby to może z korzyścią, ale szybko ktoś by na nowo wynalazł kłamstwo, oszustwo i doszedł do wniosku że mu się to opłaca. I zacząłby kosić frajerów. Jedna czarna owca i wszystko runie.

Jakoś niekonsekwentnie tu polemizujesz, bo sugerujesz iż empatia dlatego nie jest dobra, bo przecież... może jej nie być...
:shock: (tzn. może ona nie do końca się wdrożyć).
W ten sposób jednak nie dajesz argumentu przeciw empatii jako takiej, ale wskazujesz na trudność w spowodowaniu, aby była powszechna. Gdyby empatia była powszechna, bez wyjątków, to Twój argument by po prostu nie działał. Tymczasem teza, którą ja stawiam jest taka, że empatia, gdyby zaczęła powszechnie obowiązywać, dałaby pozytywny efekt gospodarczy - a na pewno ten efekt byłby lepszy, niż to co jest w stanie "wyprodukować" wolnorynkowy paradygmat egoizmu.
Z drugiej strony zgadzam się, że idea pełnej empatii wszystkich jest utopią (przynajmniej na tym świecie, a nie w Raju, gdzie wszyscy się kochają). Ale kluczowe pytanie jest inne: Do czego należy dążyć, co propagować - empatię i altruizm, czy egoizm i chciwość?...
Dla dużej części wolnorynkowców egoizm i chciwość stały się DOBRĄ (?!) cechą. Na zasadzie, że DA SIĘ je zaprząc do pracy dla wspólnego dobra.
Problem w tym, ze owo DA SIĘ, jest w rzeczywistości naprawdę trudne do uzyskania i upilnowania. Faktycznie, jeśli prawo będzie totalnie skuteczne (gdzie tak jest?...), jeśli chciwiec i egoista nie zapędzi się swojej chciwości w obszary totalnej destrukcji (a kto to zagwarantuje w świecie, gdzie wariaci się rodzą), gdzie ludzie umieją poprawnie oceniać dobra nam oferowane i własne z tego korzyści (a uczą się tego przez całe życie, więc większa część z nich jest raczej na początku, bądź w środku tej drogi, zaś młodzi zaczynają wszystko od nowa), to tam chciwość i egoizm uda się zaprząc do roboty w słusznym celu. Bo faktycznie - w idealnie zorganizowanym świecie można wskazać przykłady i mechanizmy, że wtedy NAWET CHCIWOŚĆ I EGOIZM są w stanie być konstruktywne, a nie destruktywne. Są w stanie. Ale przy naprawdę dobrze zorganizowanym systemie. I wtedy, gdy egoizm mamy w dawce jako tako cywilizowanej, rozsądnej. Ale i tak zapewne owe egoistycznie motywowane systemy nie dogonią w owej konstruktywnej roli sytuacji, w której ludzie dobrowolnie chcą dobra nie tylko dla siebie, ale i dla innych, chcą współpracować owocnie, pomagają sobie, nie ukrywają niewygodnych dla siebie rzeczy (wtedy nie trzeba naprawiać wielu błędów dopiero wtedy, gdy wszystko się wali).
Niestety jakiejś części wolnorynkowców pomyliło się "może być" z "jest" - tzn. "chciwość (w określonych warunkach i formie) może być konstruktywna" zamieniło się w "jest konstruktywna". A różnica jest kolosalna.
W normalnym świecie dobrze będzie się działo, gdy promować będziemy współpracę, altruizm i odpowiedzialność za wspólne dobro. Bo mamy ograniczone możliwości eliminowania destruktorów - egoistów, bo faktycznie w każdym z nas egoizm jakąś tam (większą, bądź mniejszą) rolę gra. Więc zdecydowanie większym kłopotem, niż brak egoizmu, jest jego nadmiar. Więc nie chwalmy egostów, nie zachwycajmy się zbytnio ludźmi, którzy z braku odpowiedzialności za czyniony przez siebie ból uczynili zasadę życia i pracy.

Tu warto zwrócić uwagę na KOSZTY OGÓLNE utrzymania zachowań w obszarze konstruktywnym, a nie destruktywnym.
altruista - robi rzeczy z myślą o dobru wspólnym z chęci, nie trzeba go praktycznie pilnować. Nie ma dodatkowych kosztów.
egoista - robi rzeczy pozytywne - ze strachu przed karą, z kalkulacji, że może go doścignąć prawo. Dla egoisty zatem trzeba stworzyć mechanizm prawa, egzekucji w przypadku jego naruszeń. I za to trzeba jakoś zapłacić.
Paradoksem wolnorynkowego myślenia jest to, że ono - propagując egoizm, a jednocześnie wolność - wymusza właśnie to, czego najbardziej nie lubi i co mu się nie podoba - konieczność zbudowania aparatu przymusu, wymusu, prawa, a w konsekwencji opodatkowania w tym celu. Bo główna rola państwa (które tak wolnorynkowcy kontestują) wynika właśnie z tego, że trzeba jakoś poskramiać (zbytnich) egoistów.
Gdyby zaś egoistów było mniej, to automatycznie i rola państwa straciłaby na znaczeniu, podatki byłyby mniejsze, ograniczeń prawnych tez byłoby mniej.

O.K. napisał:
Moim zdaniem główna idea wolnego rynku nie polega wcale na krwiożerczej walce chciwych kapitalistów. Polega na założeniu ze każdy człowiek będzie sam wiedział najlepiej jak urządzić swoje własne życie, by żyć wygodnie i się samorealizować, zbudować podwaliny swojego dobrobytu. Że sam jest na tyle pomysłowy i pracowity żeby wiedzieć najlepiej jak zadbać o siebie, że zna swoje potrzeby i wymagania. I że państwo na pewno nie zrobi tego za niego lepiej.

W sensownym ujęciu jest tak, jak piszesz. Problem w tym, że jakaś część wolnorynkowców - zapewne z rozpędu, może z argumentacyjnego ferworu - dochodzi do dość karkołomnych wniosków w stylu:
- wszelkie zło gospodarcze bierze się z interwencji państwa?...
- wystarczy nic robić i dać ludziom wolność, a wtedy wszystko samo się naprawi
- chciwość sama z siebie jest dobra
- wolność definiujemy jako: działanie wolne, to tam gdzie nie decydują władze państwowe, a brak wolności, to tam gdzie państwo "się wtrąciło"
a nawet...
- dobrze, że biedni są biedni, bo to oznacza, że na to sobie zasłużyli, bo wolny rynek wykazał ich gorsze dostosowanie.

Tak chyba niektórzy rzeczywiście myślą (a już na pewno argumentują w tym stylu). Pewnie nie zauważyli, że się zapędzili w obszary absurdu, że idąc tym tropem, da się uzasadnić, że im gorzej tym lepiej i tak właśnie ma być, a jeśli coś powstało w wyniku wolnego wyboru ludzi (a co nie powstało?...), tzn. że jest dobre i już - co by to nie było (byle nie powstało z inwencji państwa).

W swojej awersji do państwa część osób traci zupełnie z oczu PRZYCZYNĘ, dla którego państwa (nowoczesne) w ogóle powstają, mają rację bytu. Tą przyczyną jest fakt, że w społeczeństwie zawsze jest jakaś domieszka złoczyńców, złodziei, oszustów, a od tego obce ugrupowania (czy już tam powstałe państwa) też miewają bandyckie władze i gotowe są zaatakować. Więc bez państwa w ogóle nie da się mówić o rozwoju społeczeństw, jako że zapewne skończą one rozdarte pomiędzy bandy i mafie. Działania konstruktywne zostaną tam zablokowane. Przykładem tego są miejsca, gdzie władza państwowa jest słaba - kraje Ameryki Łacińskiej, obszary rządzone przez zwalczające się plemiona w Afryce, Afganistanie. I w ogóle tam gdzie są wojny - choćby na małą skalę.
Niestety, w ludzkich społecznościach, z jakimś prawdopodobieństwem urodzi się grupa rzezimieszków, bandziorów. Jak się zbiorą w kupę, to normalnie ludzie nie będą mieli z nimi szans - bo nie są tak zdeterminowani, bo wolą pracować uczciwie, niż rabować, bo chcą czynić dobro, a nie tylko korzystać z pracy innych. Ale opór pojedynczego uczciwego człowieka nie zda się na wiele wobec bandy kilkunastu bandytów. Dlatego w rozwoju społeczeństw zawsze pojawia się potrzeba stworzenia jakiejś formy władzy, która będzie silniejsza, niż - przynajmniej te zorganizowane ad hoc - bandy. Potem dochodzi do tego funkcja synchronizowania pewnych działań i funkcji - np. zbudujmy razem most, wybierzmy kogoś, kto w imieniu całej grupy coś wynegocjuje z innymi ludźmi, ustalmy gdzie się będziemy spotykać, którędy będzie się jeździć, a gdzie budować domy, itp. itd... Po pewnym czasie taka władza staje się coraz bardziej potrzebna. I owa potrzebność rośnie wraz ze wzrostem skomplikowania związków między ludźmi, zagęszczenia ich.
Gdy jest dużo miejsca i mało związków między ludźmi, to każdy może robić co mu się podoba - palić ognisko, drzeć się, upijać, walić w bęben od rana do wieczora. Jednak jeśli wiele osób zamieszkuje i pracuje na małym terenie, to automatycznie wolność jednostkowa musi zmaleć - bo łatwiej jest znaleźć działania, które będą innym przeszkadzały. Więc wtedy trzeba jakoś ustalać zasady ograniczające, ustalać sankcje za ich przekraczanie, egzekwować je.

I państwo jest właśnie tym organem, które ową - chyba niezbędną - rolę organizacyjną pełni. A wiele kretynizmów prawnych, złych przepisów wynikło nawet nie tyle ze zlej woli, co z głupoty ludzi, którym się wydawało, że tworząc przepis coś ograniczający automatycznie uda się zastopować czyjeś destrukcyjne działania. Problem w tym, że błędnie skonstruowany przepis potrafi czasem bardziej zaszkodzić, niż naprawić problem. Potem tych głupich przepisów robi się coraz więcej, jedną głupotę naprawia się nową głupotą itd. itp... Ale to nie państwo jest złe z zasady, tylko ludzie tworzący prawa w owym państwie są niewystarczająco mądrzy (a czasem tez niewystarczająco uczciwi).

Błąd wolnorynkowego myślenia polega na nie dostrzeganiu owej immanentnej sprzeczności postulowanych celów i mechanizmów psychologicznych, ludzi, którzy owe cele będą realizowali. Propagując chciwość i egoizm właściwie nie mamy szansy uniknąć wejścia w obszar destrukcji. Bo egoizm jest destrukcyjny ze swojej natury, a działanie przeciwko tej destrukcji metodami restrykcji, prawa jest kosztowne. Czyli to zło, które piętnują wolnorynkowcy (wzrost roli państwa) powstaje właśnie dlatego, że z pudełka wypuszcza się diabła egoizmu.
Co byłoby poprawnym działaniem?
Działanie w sferze świadomości!
Wychowanie w takim duchu, aby nie rozbudzać mechanizmów egoistycznych. Bo za chwilę trzeba będzie je jakoś eliminować mocą prawa.

Podsumowując - nie zarzucam wolnorynkowcom tego, że chcą wolności w sferze ludzkiej działalności gospodarczej, pracy. Bo tutaj akurat jesteśmy zgodni - dobre społeczeństwo ma możliwie mało sztucznych ograniczeń. Podstawowym błędem jest jednak owa apoteoza egoizmu, oparcie się konkurencji bardziej, niż na współpracy, ignorowanie tego, że interwencjonistyczna rola państwa jest właśnie wynikiem tego uznania egoistycznych uczuć za preferowany "motor" gospodarczy.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 9:35, 07 Paź 2012, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin