Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:54, 23 Sty 2012 Temat postu: Zasada równości stron. |
|
|
Chciałbym tutaj zainicjować dyskusję związaną z mechanizmem dochodzenia do prawdy stosowanym w naukach przyrodniczych. Ten mechanizm oparty jedną ważną zasadę - równości stron.
W konstrukcji zwanej nauką, dochodzenie do rozstrzygnięć (można więc powiedzieć "dochodzenie do prawdy") odbywa się w oparciu o mechanizm
1. formułowania tez (hipotez)
2. niezależnego potwierdzania owych (hipo)tez przez różne ośrodki.
Przy czym standardowym założeniem jest, że wszystkie argumenty przedstawiane przez różne ośrodki są równoprawne, ściślej: musza być obiektywizowalne, a przez to nie faworyzuje się żadnej ze stron (ewentualnego sporu). Krótko mówiąc działa to tak, że jeśli ktoś mówi "prawdziwa jest teza T", a druga strona temu przeczy, to rozstrzygnięcie może nastąpić nie w oparciu o autorytet (większy, bądź mniejszy) jednej ze stron, ale argumenty rozumowe, doświadczalne - takie, które dadzą się sformułować, przeprowadzić niezależnie.
Można by powiedzieć, że zasada równości stron, niefaworyzowania nikogo jest zasadą sprawiedliwości. Ale to byłoby nieścisłe sformułowanie. Sprawiedliwość w przypadku np. badań nad kwarkami nie ma nic do rzeczy, bo materia nie jest ani dobra, ani zła, nie ma własnej woli, nie może być rozliczana z przesłanek. Materia jest taka, jak jest a celem jest jej poznanie. Poznanie nie jest sprawiedliwe, ani niesprawiedliwe - ono jest dokładniejsze, bądź mniej dokładne, spójniejsze, bądź nie, bardziej zrozumiałe dla przeciętnej osoby, bądź hermetyczne - dostępne tylko dla wybrańców intelektu.
Tak więc o zasadzie równości stron w procesie dochodzenia do prawdy naukowej powinniśmy myśleć nie tyle w kategorii ocen etycznych, ale jako mechanizmu POPRAWNOŚCI ROZUMOWANIA.
Problem polega na tym, że przyjęcie jakiegoś odgórnego pierwszeństwa ośrodka A, nad ośrodkiem B byłoby ustanowieniem zasady AUTORYTETU. Autorytet jest jednak NIEMIERZALNY. Krótko mówiąc nie wiemy jak (!) ów autorytet miałby być uwzględniony w rozliczaniu prawdy naukowej. I to jest chyba najważniejszy powód, dla którego nauka jest ze swojej natury egalitarna (dokładniej myślę o naukach ścisłych, a nie humanistycznych). Ona posługuje się takimi metodami, które ze swojej natury są bezosobowe.
Oczywiście w praktyce pewne ośrodki (uczelnie, laboratoria, instytuty) mają większy, bądź mniejszy autorytet. Ale ten autorytet nie jest wpisany w mechanizm ewaluacji wyników badań. Autorytet działa na polu pozanaukowym - np. może wpływać na chęć zajęcia się ciekawą publikacją (wierzymy, że ktoś nie oszukuje, bo taki ośrodek nie produkuje fałszywej), uruchamia dodatkowe procedury czujności, czy dodatkowe sprawdzenia, pewną nieufność wobec wyników. Ale ostatecznie, jeśli obiektywizowalne mechanizmy potwierdzenia wykażą te, czy inne racje, to nawet mało szanowany ośrodek, mało znany naukowiec zostanie uznany za odkrywcę, nowatora itp.
W moim przekonaniu podobna zasada działa (a przynajmniej powinna działać) także w dyskusjach niekoniecznie naukowych, ale aspirujących do miana "intelektualnych". Tutaj też powinny decydować argumenty, a nie autorytet. Oczywiście w zwykłych dyskusjach (w każdym razie nie dotyczących tematów faktograficznych, doświadczalnych) mamy problem z obiektywizacją wyników. Nie zawsze da się sprawdzić pewne koncepcje. Wtedy probierzem słuszności poglądów stron może być np. liczba osób przekonanych, praktyczne korzyści z rozwiązań, elegancja przedstawienia. Jednak znowu dążeniem zgodnym z intuicją i poczuciem rozsądku byłoby przedstawienie dążące do maksymalnego obiektywizmu, czyli odchodzenie od argumentów personalnych, życzeniowych, a skupienie się na tym, co niezależne od konkretnego widzimisię. To jest właśnie jedno z wymagań, jakie zwykle stawiamy PRAWDZIE - ma być ona niezależna od osobistych preferencji, a obejmować maksymalnie szeroki zakres rzeczywistości.
Dlaczego zasada równości stron jest tak ważna?
- Bo jakiekolwiek od niej odejście jest w istocie postawieniem na głowie mechanizmu weryfikacji tez naukowych (ale nie tylko naukowych). Jej odrzucenie nie tylko stwarza zagrożenie odrzucenia ważnych myśli (tylko dlatego, że ich głosiciel nie przebił się ze swoim autorytetem). Zagadnieniem nie mniej ważnym jest niemożliwość oszacowania i skorygowania efektów wynikających z niemierzalnego wpływu na wynik. A w naukach ścisłych, jeśli coś jest absolutnie niemierzalne, to właściwie nie istnieje, nie poddaje się badaniu, wnioskowaniu.
W zwykłych dyskusjach też nie mamy możliwości uwzględnienia opcji autorytetu w sposób ścisły. Choć zwykle spodziewamy się więcej sensu w wypowiedziach kogoś sprawdzonego, posiadającego właśnie autorytet, to jednak owo oczekiwanie nie ma jasnego, ścisłego charakteru. Nie wiemy jak scalać ze sobą wypowiedzi osób o mniejszym i większym autorytecie. Robimy to "na czuja", czasem ignorując tezy głoszone przez mniej zaufane osoby, czasem je bardziej stawiając w wątpliwość. Jednak będziemy mieli przy tym okazję do popełnienia trudnych do skorygowania błędów - bo uwzględnienie autorytetu jest prawie zawsze elementem dodanym ad hoc do rozumowania.
Tu na koniec warto odróżnić jedną sytuację. W pewnych warunkach mamy możliwość połączenia ze sobą np. wyników pomiarów pewnej wielkości dokonanych z różnymi dokładnościami. Używa się tu wzoru na średnią ważoną - każdy wynik jest uwzględniany w zależności od przypisanej mu wagi. Jednak średnia ważona ma zastosowanie wtedy, gdy mamy skądś dodatkowy parametr mierzalny - liczbę zwaną WAGĄ. Gdybyśmy mieli możliwość sensownego zmierzenia autorytetu, to wszystko to, co wyżej napisałem okazałoby się nieaktualne. Ale póki co, autorytety pozostają w sferze ludzkich domniemań i arbitralności, i nie poddają się obiektywizacjom.
|
|