Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:17, 28 Lis 2019 Temat postu: Język mówiony, sformułowania a działania na zbiorach |
|
|
Rafał od lat propaguje swoją algebrę Kubusia. Z oddalenia patrzę na te zmagania z raczej sceptycznym nastawieniem. Ale przez długi czas nie uświadamiałem sobie w pełni co jest główną przyczyną tej intuicji, że podejście Rafała raczej ma małe szanse na sukces. Dzisiaj w pełni do mnie dotarła przyczyna owej intuicji, a uświadomienie sobie jej nawet mnie zaniepokoiło. Istotę sprawy zawiera następująca teza:
Traktowanie logiki języka mówionego jako zgodnej z matematyką zbiorów jest mylącym uproszczeniem.
Inaczej mówiąc: matematycy nas (częściowo) oszukali. Nie wszystkich oszukali, ale oszukali tych, którzy matematyki się uczyli, logikę - taką jaką mamy, czy też inną, ale opartą na zasadach algebry zbiorów - zaakceptowali. Bo w ogólności wyrażenia językowe po prostu nie dadzą się ściśle utożsamić z działaniami na zbiorach.
Czy to oznacza, ze chcę się ogłosić tym mądrzejszym od genialnych matematyków, zaprzeczyć całemu dorobkowi logiki?
- Tak też NIE jest.
Osobiście uważam, że jest PEWNA CZĘŚĆ zasad języka mówionego DA SIĘ (po nałożeniu dodatkowych rygorów) potraktować na zasadzie logiki zbiorów. Ale nie język mówiony jako całość.
Język mówiony rodzi się głównie z emocji, komunikatów nakierowanych na działania, czy motywy. Mamy w nim np. wyrażenia:
Uważaj!
Nigdy więcej tego nie zrobię!
Nic z tego nie rozumiem!
Kocham cię!
Szukam wyjścia z tej niejasnej sytuacji.
itp. itd.
Nasze życie w bardzo dużej części dotyczy sytuacji wątpliwych, niejasnych, nieznanych. Język wyrastał na bazie informowania o zagrożeniach, wzajemnych międzyludzkich relacjach, uczuciach - miłości, nienawiści, strachu, zazdrości, wątpliwości, potrzeby natychmiastowej mobilizacji, poszukiwań, emocji sukcesu, ale i klęski. Większość tego, co wyraża nasz język nie ma jasnych odpowiedników w jakiejś przestrzeni zawierającej zbiory pojęć. Inaczej mówiąc: nie wiemy do końca, czym jest miłość, zazdrość, rozpacz, szczęście. Ale słów tych używamy, kierując się bardzo intuicyjnymi, luźnymi wskazówkami związanymi z tym, jak inni ludzie w naszym otoczeniu coś nazywali, a wygląda nam jako podobne. Wittgenstein mówił o języku, jako tworzącym się w ramach GIER JĘZYKOWYCH. Owe gry są bardzo różne, ich zasady nie są ustalone. Znaczenia ewoluują, znaczenia potrafią się przekształcać, bywają niekonsekwentne, nielogiczne. Taki jest język mówiony.
Próba zlogicyzowania języka mówionego nigdy nie ma szansy być kompletna, to te najróżniejsze emocjonalne, niekonkretne wypowiedzi zwyczajnie nie trzymają się żadnych ścisłych reguł. A logika jest właśnie refleksją nad regułami, jest dążeniem do owych reguł uściślenia.
Niestety, jaką by metodą nie uściślać języka mówionego, to i tak on nam się "wymknie", a więc ktoś użyje go niekonsekwentnie, inaczej niż reszta, dopiero ewentualnie kontekstem rozwiązując wątpliwości (albo nie rozwiązując ich wcale, czyli pozostawiając wypowiedź w postaci do końca niejasnej).
Inaczej można by powiedzieć:
Język mówiony w ogólności wcale nie jest logiczny. I to nie jest logiczny w ramach żadnej (!) logiki.
Tu niejeden wskaże pewnie na konstrukcje i sposoby wyrażania się, które logiczne są. I chyba będzie miał rację - JEST MOŻLIWE używanie języka mówionego w sposób zgodny z jakimiś tam regułami (które później staną się logiką tego języka). Problem w tym, że aby jakaś grupa ludzi zechciała się do owych reguł logiki zastosować, musiałaby istnieć ku temu umowa, ludzie ci powinni się zdyscyplinować w celu używania sformułowań w taki, a nie inny sposób.
Na koniec chciałbym wskazać jeszcze jedną trudność dotyczącą zadania logicyzowania języka - MUSI BYĆ ONO WYRAŻONE JĘZYKIEM. A więc - już na starcie musi zawierać w sobie pewien minimalny porządek komunikacyjny. Jeśli ten porządek - może jakoś wrodzony - miałby istnieć, to jest on określony i na nim logika się w swoim rozwoju musiałaby zatrzymać. A jednak logika sama też się rozwija. To oznacza, że jakoś sięga ona ponad istniejący porządek. A więc jakoś ŁAMIE WŁASNE REGUŁY, stając się "nielogiczna". Podobny wniosek można z resztą wyciągnąć z tw. Godla - reguły NIE SĄ ZUPEŁNE, nie pokrywają przestrzeni możliwości komunikowania się. Zatem co byśmy nie kombinowali w logicyzowaniu języka, zawsze będzie w tym pierwiastek błędu, niekompletności. I nie pomogą tutaj żadne zaklęcia.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 14:27, 28 Lis 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|