|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 36 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 4:57, 02 Wrz 2024 Temat postu: Ostateczne obalenie herezji apokatastazy |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Warto też obejrzeć świetny film Polskiego Inkwizytora na ten sam temat:
https://youtu.be/tgXJOux8ZdA?si=M4CUV8w4q2dIxOCG
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Sob 6:26, 14 Wrz 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Irbisol
Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15707
Przeczytał: 42 tematy
|
Wysłany: Śro 16:17, 04 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Obalenie obaleniem - ale poza samym tematem apokastazy jest tam wg mnie sporo sprzeczności, a przynajmniej arbitralności. Chodzi o "wybór", "odrzucenie" i niemożliwość nieistnienia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:19, 04 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Irbisol napisał: | Obalenie obaleniem - ale poza samym tematem apokastazy jest tam wg mnie sporo sprzeczności, a przynajmniej arbitralności. |
Cały ten tekst jest przykładem POWALAJĄCEJ ARBITRALNOŚCI INTERPRETACYJNEJ, jest jednym wielkim MANIFESTEM przeciwnika idei miłości Boga i zbawczej mocy Chrystusa. Ten tekst jest opowiedzeniem się za wiarą, że realnie zatryumfuje szatan - oskarżyciel (pierwotnie szatan znaczyło nie osobę, tylko funkcję - oskarżyciela). W wymowie tego tekstu szatan zwyczajnie wygra - jego oskarżycielska moc odniesie sukces pod postacią potępienia większości ludzkości. Tego szatańskiego zwycięstwa nie nazywa się jednak po imieniu. W zasadzie będzie to bardziej postać drwiny względem Boga, bo się (ośmieszająco, może ironicznie wobec Boga) nazwie okoliczność potępienia ludzkości "zwycięstwem Boga". Nazwie się wieczne cierpienie dusz ludzkich słowami typu "dokonała się sprawiedliwość", albo "Bóg uszanował decyzję człowieka o byciu przez tego ostatniego potępionym" itp. itd. Słowa można oczywiście w dowolny sposób dobierać, aby ukrywać samo meritum sprawy, którym w infernistycznej wizji religii jest potępienie ludzkości - czy w to w większej części, czy nawet w jakiejś znaczącej części (autor artykułu deklarował, iż jest przekonany, że WIĘKSZOŚĆ ludzkości będzie potępiona).
Teraz nie ma się co oszukiwać - jakich by tu słów nie dobrać, jak bardzo by nie podpierać się cytatami, to fakt pozostanie faktem - dzieło Boga, którym jest ludzkość, wedle infernistów maści wszelakiej skończy w większości na niekończących się mękach. Nazwać to "sprawiedliwością" oczywiście da się. Nazwać to "zwycięstwem Boga" - też można. I pewnie da się jeszcze więcej określeń wymyślać, które jakoś ukryją ten dyskomfort bezpośredniego odbioru sugestii: oto ludzkość w swej znaczącej części będzie cierpiała straszliwe, niekończące się męki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6690
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:39, 04 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Ne Michale, problemem jest to że że mało wierzymy w możliwość piekła, albo jeszcze wierzymy że to się może przytrafić innym ale na pewno nie nam, takim fajnym gościom.
Bo jak św. Faustyna powiedziała Jedno zauważyłam: że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło.
Lepiej całe życie bać się piekła (i wielu złych rzeczy unikać) i zostać zbawionym
niż całe życie nie bać się piekła, hulać i nie zostać zbawionym
Chyba tylko raz w życiu przeraziłem się piekła i z tego powodu uniknąłem złych rzeczy:
przed laty kochałem się w jednej toksycznej kobiecie, potem drogi rozeszły się , miała męża, Po latach zapragnąłem ją wyszukać na Facebooku, jednak miałem myśł, że to może grozić piekłem i przyjąłem tę myśl ba serio, i nie szukałem jej już wtedy.
Do dziś jestem dumny , że wtedy wykazałem się bojaźnią i uniknąłem okazji do grzechu.
Można tylko pozazdrościć ludziom, którzy wyrzekają się przyjemnych rzeczy typu seksu bez zobowiązań w obawie by nie skończyć w piekle.
Ostatnio zmieniony przez Andy72 dnia Śro 19:42, 04 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:28, 04 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | Ne Michale, problemem jest to że że mało wierzymy w możliwość piekła, albo jeszcze wierzymy że to się może przytrafić innym ale na pewno nie nam, takim fajnym gościom.
Bo jak św. Faustyna powiedziała Jedno zauważyłam: że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło.
Lepiej całe życie bać się piekła (i wielu złych rzeczy unikać) i zostać zbawionym
niż całe życie nie bać się piekła, hulać i nie zostać zbawionym
Chyba tylko raz w życiu przeraziłem się piekła i z tego powodu uniknąłem złych rzeczy:
przed laty kochałem się w jednej toksycznej kobiecie, potem drogi rozeszły się , miała męża, Po latach zapragnąłem ją wyszukać na Facebooku, jednak miałem myśł, że to może grozić piekłem i przyjąłem tę myśl ba serio, i nie szukałem jej już wtedy.
Do dziś jestem dumny , że wtedy wykazałem się bojaźnią i uniknąłem okazji do grzechu.
Można tylko pozazdrościć ludziom, którzy wyrzekają się przyjemnych rzeczy typu seksu bez zobowiązań w obawie by nie skończyć w piekle. |
Rozumiem, że chcemy się motywować do tego, uznajemy za dobro. A ponieważ strach jest bardzo silnym czynnikiem motywującym, to uznajemy za słuszne się nim poslużyć - byle osiągnąć efekt. I ja też tu Cię trochę rozumiem - sam się nieraz, mniej lub bardziej świadomi, strachem motywuję podkręcam sobie to odczucie, aby moje emocje zrozumiały wagę sytuacji i przyszły mi z pomocą w walce z pokusami.
Problem jest w tym, że z powodu tej gry w osobiste motywacje, podkręcają się w Tobie sztucznie WYOBRAŻENIA OBRAZU SAMEGO BOGA. Czynisz swoje uczucia do Boga zakładnikami swojej gry w perswadowanie emocjom, aby na poważnie wzięły pewne Twoje rozumowo sformułowane sugestie. Czy to się godzi?...
Ja odwrócę trochę rozumowanie, przedstawiając ten sam mechanizm, ale teraz wymierzony w Ciebie. Oto wyobraź sobie, że masz dziewczynę, którą kochasz, jesteś z nią związany, macie wspólne przedsięwzięcia, ufacie sobie, choć czasem też miewacie do siebie o coś jakieś tam (najczęściej drobne) pretensje. Jak to w życiu... I oto teraz ta osoba w pewnym momencie dostrzega, że trudno jest jej walczyć np. z obżarstwem (przykładowa, typowa słabość, może być wiele innych, podobnych). I wtedy owa dziewczyna wpada na pomysł następujący: oto, aby już się nie obżerać tymi drożdżówkami, które tak ją ciągną, będzię się nakręcać strachem w dobrą stronę, uznając iż Ty - tej jej Andy jest strasznym draniem i tyranem, zaś w przypadku zjedzenia kolejnej drożdżówki pobije ją, okradnie, a na koniec porzuci gdzieś w rynsztoku, bo tak się bardzo wzburzył każdą zjedzoną drożdżówką. I po przepracowanie w sobie paru sesji z takim wyobrażaniem sobie strasznego, gniewnego na obżarstwo Andego ta dziewczyna czuje, że w znacznym stopniu to nawet działa - ile razy, stając przed pokusą zjedzenia drożdżówki, zacznie się mentalnie katować obrazem pozbawionegu uczuć, strasznego Ciebie, gdy sobie stawia przed oczy w wyobraźni, jak na nią krzyczysz, jak ja bijesz, okradasz, porzucasz, to coś w niej się zaczyna bać, a ten strach powoduje, iż już na drożdżówkę traci pierwotną ochotę.
I teraz jest moje pytanie: czy popierasz takie "praktyczne podejście" tej dziewczyny, która walczy ze swoimi słabościami, czyniąc obraz Ciebie w jej uczuciach zakładnikiem tej walki z niesfornymi emocjami?...
Ja Ci z góry powiem, że nikomu mi bliskiemu sam bym nie doradzał takiej "sprytnej metody motywacyjnej", w której ja staję się tym okrutnym skrw..snem, co daje dalej temu komuś poczucie strachu, wyniklego z przerażenia moją osobą, a z niego większą zdolność do oparcia się pokusom. Bałbym się, że programowana takimi obrazami podświadomość owych osób zacznie mimowolnie obudowywać sama obrazy mojej osoby w nowe negatywne emocje, które dalej uczynią mnie w ich oczach może jeszcze większym draniem i na nowe sposoby. Efektem dalszym, którego się obawiam, będzie przeprogramowanie uczuć tych osób tak, że zaczną mnie traktować jako złą osobę, jako kogoś, komu się nie ufa, kogo nie sposób jest kochać i szczerze szanować (co najwyżej można czuć przed nią bojaźliwy respekt).
Ciekaw jestem, jakie jest Twoje zdanie w tej kwestii.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6690
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:53, 04 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
> Problem jest w tym, że z powodu tej gry w osobiste motywacje, podkręcają się
> w Tobie sztucznie WYOBRAŻENIA OBRAZU SAMEGO BOGA
Właśnie nie, im bardziej poznaję że Bóg jest samym Dobrem, tym bardziej obawiam się Go utracić samowolnie wybierając piekło.
Po drugie : Niebo jest stanem bez grzechu, dlatego jest Niebem.
Ty wyobrażasz sobie że będziesz się w Niebie obżerał drożdżówkami a pobłażliwy Dziadzio - Bóg na to będzie pozwalał?
Zrozum: piekło, to przede wszystkim nie te ognie piekielne ale brak samego Boga który jest samym Dobrem, którego odrzucasz na własne życzenie,
Właśnie gdyby Bóg był tyranem, to brak Boga nie byłby piekłem
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 22:20, 04 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | > Problem jest w tym, że z powodu tej gry w osobiste motywacje, podkręcają się
> w Tobie sztucznie WYOBRAŻENIA OBRAZU SAMEGO BOGA
Właśnie nie, im bardziej poznaję że Bóg jest samym Dobrem, tym bardziej obawiam się Go utracić samowolnie wybierając piekło.
Po drugie : Niebo jest stanem bez grzechu, dlatego jest Niebem.
Ty wyobrażasz sobie że będziesz się w Niebie obżerał drożdżówkami a pobłażliwy Dziadzio - Bóg na to będzie pozwalał?
Zrozum: piekło, to przede wszystkim nie te ognie piekielne ale brak samego Boga który jest samym Dobrem, którego odrzucasz na własne życzenie,
Właśnie gdyby Bóg był tyranem, to brak Boga nie byłby piekłem |
Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie: czy Ty chciałbyś, aby motywowano się poprzez nakręcanie sobie w uczuciach, wyobrażeniach obraz Ciebie, jako bardzo okrutnej, nieprzejednanej osoby?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6690
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 22:29, 04 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
odniosłem się w poście
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:18, 04 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | odniosłem się w poście |
Nie mogę znaleźć odpowiedzi na pytanie, czy byłbyś zadowolony z tego, że ktoś się motywuje do dobrych rzeczy właśnie w taki sposób, że wyobraża sobie Ciebie jako okrutną, złowrogą osobę?...
Mogłem przeoczyć, ale powtórnie sprawdziłem i zupełnie nie widzę tej deklaracji dotyczącej CIEBIE - jak Ty byś chciał.
Albo może jeszcze raz w cytacie wyróżnij tę frazę, która na owo pytanie odpowiada. Gdzie jest ta odpowiedź, która nie jest o ogólnie Bogu i konieczności motywowania się, ale o tym, czy uważasz za zasadne robić W TEN WŁAŚNIE SPOSÓB (a nie jakimiś innymi metodami, niż ta, która de facto czyni z osoby kochanej wroga)?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6690
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:21, 04 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Nikt w ten sposób nie motywuje, raczej wygląda to tak:
- jak będziesz przechodził przez jezdnię to kochanie rozejrzyj się na obie strony
- jak śmiesz! grozisz mi?!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:51, 04 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | Nikt w ten sposób nie motywuje, raczej wygląda to tak:
- jak będziesz przechodził przez jezdnię to kochanie rozejrzyj się na obie strony
- jak śmiesz! grozisz mi?! |
Przenosisz od razu uwagę na inny aspekt sprawy i nie odpowiadasz na zadane Ci pytanie. A gdybyś odpowiedział, to byś sobie uświadomił w końcu kluczowy aspekt zarówno swojej natury, jak i podstawową kwestię religijną. Ale skoro nie jesteś w stanie się z problemem zmierzyć, to pewnie nic tu nie wskóram kolejnymi monitami o odpowiedź na to pytanie (choć chyba warto sobie byłoby zanotować, że o takie relatywnie proste pytanie się mentalnie po prostu potknąłeś).
Więc może spróbuję inaczej: JA (szczerze piszę) też się nieraz motywuję strachem. Nawet ostatnio była taka sytuacja, w ramach której coś, co uważam za swoja słabość, wobec której nie raz już poległem z powodu pewnej pokusy, oblekłem w silne nakręcanie się "teraz to już to ci, Michale nie ujdzie na sucho, już czai się na Ciebie konsekwencja". Co prawda ja nie angażuję w myślach do karania mnie decyzji Boga, tylko uważam, że rzeczywiście Bóg jedynie może PRZESTAĆ MNIE CHRONIĆ PRZEDE MNĄ SAMYM, a dalej zwyczajnie DA PŁYNĄĆ KONSEKWENCJOM WEDLE ICH NATURALNEGO BIEGU. I wiem, że to wystarczy. I wiem, że stanie się wtedy to złe, co mnie chyba zniszczy. Motywuję się zatem lękiem, ale - tu jest różnica pomiędzy moim typem motywowania się, a tym, co prezentuję ortodoksi, inferniści i inni piewcy surowości boskiej - ja nie uważam, aby to, co mnie spotka, jeśli się nie naprawię, będzie boskim karaniem. To nie będzie żadne karanie, żadna agresja ze strony Boga, będzie TYLKO NATURALNA KONSEKWENCJA moich wyborów.
Bóg nas ostrzega w rozmaity sposób, ale jak się uprzemy, to w końcu dopuści to najgorsze - stanie się dokładnie to, przy czym się tak upieramy.
Teraz Bóg nas nieustannie chroni przed konsekwencjami naszych czynów. Wcale nas nie karze. I nie sądzę, aby Bóg intencjonalnie kogokolwiek, kiedykolwiek karał. To pojęcie "kara boska" według mnie zostało sformułowane tylko dlatego, że gdy go powszechnie na początku używano, nie było jeszcze w ludzkim rozumieniu (przynajmniej w zachodniej i bliskowschodniej kulturze, bo w dalekowschodnich systemach religijnych już było pojęcie karmy) tego rozumienia nieuchronności konsekwencji, jakie dzisiaj (trochę za sprawą odkrycia praw fizyki, chemii, biologii) jest dla ludzi naturalne. Ale "kara boska" jest "boską" nie dlatego, że Bóg swoją arbitralnością, wynikłą z negatywnych emocji, coś tu zrządza, lecz dlatego, że stworzył prawa, które wszystkich jednakowo obowiązują, a konsekwencje określonych zachowań też są określone. I to zupełnie wystarczy do tego, aby np. złoczyńca doznał cierpienia z tytułu zła, które czynił.
Wbrew pozorom, mój obraz, w którym to konsekwencje "wymierzają karę", a nie Bóg tę karę zarządza, wcale niekoniecznie są łagodniejsze w ostatecznym rozrachunku. Życie z konsekwencją typu: uświadomienie sobie jak bardzo bez sensu były moje wybory, jak wiele zła na zewnątrz uczyniłem, a nawet samemu sobie przy okazji nawet niczego tak naprawdę dobrego nie ściągnąłem, czyli jak bardzo byłem głupi, bezmyślny, małostkowy, beznadziejny - to wcale nie jest "takie nic". Nie mogąc przekierować swojej świadomości na inne obrazy, zadania, rywalizacje z ludźmi, wszczynanie sporów, odreagowywanie złością, czyli gdy co chwila wspomnienie tej własnej głupoty będzie nawracało, BO NIC INNEGO NIE MA, bo jest tylko to, cośmy uczynili - dokladnie takim, jakim to uczyniliśmy, to wcale nie jest tylko drobna niedogodność, albo mały dyskomfort, lecz to ostatecznie jest STRASZLIWE DUCHOWE CIERPIENIE.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 0:01, 05 Wrz 2024, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6690
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 3:39, 05 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: |
Ja Ci z góry powiem, że nikomu mi bliskiemu sam bym nie doradzał takiej "sprytnej metody motywacyjnej", w której ja staję się tym okrutnym skrw..snem, |
szatan jest okrutnym skrw..snem, choć nie ma co go wyzywać, bo się tym żywi
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Irbisol
Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15707
Przeczytał: 42 tematy
|
Wysłany: Czw 20:34, 05 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Irbisol napisał: | Obalenie obaleniem - ale poza samym tematem apokastazy jest tam wg mnie sporo sprzeczności, a przynajmniej arbitralności. |
Cały ten tekst jest przykładem POWALAJĄCEJ ARBITRALNOŚCI INTERPRETACYJNEJ, jest jednym wielkim MANIFESTEM przeciwnika idei miłości Boga i zbawczej mocy Chrystusa. Ten tekst jest opowiedzeniem się za wiarą, że realnie zatryumfuje szatan - oskarżyciel (pierwotnie szatan znaczyło nie osobę, tylko funkcję - oskarżyciela). W wymowie tego tekstu szatan zwyczajnie wygra - jego oskarżycielska moc odniesie sukces pod postacią potępienia większości ludzkości. |
Pod tym względem wg mnie Lewandowski ma rację. Trochę poczytałem waszej dyskusji w dziale obok - faktycznie Biblia nie pozostawia wątpliwości co do nieskończonego okrucieństwa Boga.
Michał Dyszyński napisał: | Teraz nie ma się co oszukiwać - jakich by tu słów nie dobrać, jak bardzo by nie podpierać się cytatami, to fakt pozostanie faktem - dzieło Boga, którym jest ludzkość, wedle infernistów maści wszelakiej skończy w większości na niekończących się mękach. |
Tako rzecze Pismo. Niestety, ale jeżeli mienisz się chrześcijaninem, to wersety są pod tym względem jednoznaczne.
Jedynym pocieszeniem jest fakt, że mamy w linku uzasadnienie: nie da się tych dusz po prostu unicestwić, bo ... przedstawiają wartość
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:16, 05 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Irbisol napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Irbisol napisał: | Obalenie obaleniem - ale poza samym tematem apokastazy jest tam wg mnie sporo sprzeczności, a przynajmniej arbitralności. |
Cały ten tekst jest przykładem POWALAJĄCEJ ARBITRALNOŚCI INTERPRETACYJNEJ, jest jednym wielkim MANIFESTEM przeciwnika idei miłości Boga i zbawczej mocy Chrystusa. Ten tekst jest opowiedzeniem się za wiarą, że realnie zatryumfuje szatan - oskarżyciel (pierwotnie szatan znaczyło nie osobę, tylko funkcję - oskarżyciela). W wymowie tego tekstu szatan zwyczajnie wygra - jego oskarżycielska moc odniesie sukces pod postacią potępienia większości ludzkości. |
Pod tym względem wg mnie Lewandowski ma rację. Trochę poczytałem waszej dyskusji w dziale obok - faktycznie Biblia nie pozostawia wątpliwości co do nieskończonego okrucieństwa Boga. |
Biblia mówi zarówno o "aspektach groźnych" (tak ogólnie nazwę te infernistyczne klimaty), jak i miłości Boga, przebaczeniu, odkupieniu. Teraz każdy oczywiście może sobie z tego wybrać, co mu się bardziej spodoba. Ze wszystkimi tymi klimatami infernistycznymi polemizuje choćby ten jeden wers:
(17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (Ewangelia Jana 3:17)
Skupiając się na tym jednym wersie, wierząc przy tym we wszechmoc Boga, możemy z góry uznać, iż cel zostanie osiągnięty, czyli "świat zostanie zbawiony".
Zdaję sobie sprawę, że można teraz przerzucać się cytatami, akcentując te groźne, albo - odwrotnie - te mówiące o przebaczeniu i zbawieniu ludzkości. Spór na to, czemu dawać priorytet toczy się od tysiącleci.
Uważam moich partnerów w dyskusji z ludzi inteligentnych, nie jakichś ciołków, którym da się wszystko wmówić, jeśli się będzie głosiło swoje z wielkim przekonaniem. Dlatego nie zamierzam tu odpowiedzieć w stylu Lewandowskiego - czyli po prostu wciąż powtarzając, iż tylko moja opcja się liczy, zaś przekonania opozycyjne do moich żadnego uzasadnienia nie mają. Uważam też za na tyle ogarniętych filozoficznie partnerów w dyskusji, że rozumieją oni, iż ocena każdego stwierdzenia wynika z przyjętych założeń - aż do założeń najwyższego rzędu - światopoglądowych, epistemicznych. Ostatecznie więc ten spór o apokatastazę i tak redukuje się do sporu o założenia podstawowe. Nie uważam zatem, aby sama Biblia jednoznacznie była w stanie to rozstrzygnąć. Biorąc nawet jeden - bo go np. uznaliśmy za najważniejszy w całej Biblii - cytat można dowolnie długo bronić idei, którą ów cytat wyraża (albo wręcz którą my - subiektywnie - temu cytatowi przypisujemy). I nie będzie absolutnego rozstrzygnięcia - przynajmniej na tym ludzkim, dostępnym nam tu na Ziemi poziomie.
Tego rodzaju dyskusje wg mnie są dyskusjami z użyciem OSOBISTYCH PRIORYTETÓW, a potem z tego wynika pomijanie (albo odmawianie ważności, nie szukanie dalszych konsekwencji) jednych sugestii, a często wyolbrzymianie tych innych. I wg mnie taki jest też artykuł Lewandowskiego - jest praktycznie grą do jednej bramki, bo już od początku, już w tytule widać, o co się ten artykuł opiera - o założenie, że mamy do czynienie z rzekomą "herezją". Dalej jest już festiwal naganiania do tej jednej jedynej tezy, zaś argumenty strony przeciwnej są omawiane tak, aby z góry wyszło, że są nieistotne. Tymczasem...
Istotność jest pochodną wspomnianych PRIORYTETÓW. Biorąc za priorytet uznanie, iż Bóg jest wszechmocną miłością, nagle owe groźne fragmenty bledną. Biorąc jako podstawę rozumowania założenia, iż Bóg jest najtwardszych z władców, w żadnym wypadku nie miękiszonem, tylko tym, który zniszczy swoich wrogów, znowu odpowiednio do tego pewne cytaty z Biblii zostaną uznane za te szczególnie znamienne, ważne, kluczowe, a te inne właściwie jakby przypadkowe, może kosmetycznie umieszczone, ale bez realnych konsekwencji.
Tak - wierzę, że - jako ateista - masz powód uznać, iż w Biblii ostatecznie wygrywa obraz Boga - tyrana. Gdybym ja do takiego wniosku doszedł, też pewnie zasiliłbym szeregi ateistów (albo przynajmniej odrzucił ten teizm, który opiera się na Biblii). Bo tyranię postrzegam jako coś dokładnie sprzecznego z ideałem, doskonałością osoby, co też dalej oznacza, iż takim nie może być Bóg (niejako, jeśliby z analizy pisma wyszło, że Bóg taki musi być, to znaczy, że Boga w ogóle nie ma, jako że byłby bytem niemożliwym).
Inaczej mówiąc: jestem teistą chrześcijańskim właśnie dlatego, że ostatecznie opowiadam się za interpretacja Biblii w duchu prawdy, miłości, przebaczenia, zbawienia. Jeśliby mnie Lewandowski zaś jakoś przekonał, że Biblia rzeczywiście przważająco głosi obraz Boga karzącego, masowo skazującego na piekło, to by mnie wtedy Lewandowski uczynił ateistą.
Na swoim blogu razem z katolikusem znaleźliśmy ponad 100 cytatów świadczących o tym, że głoszony w tej księdze Bóg kocha ludzi. Wiem, że można to odrzucać, bo ktos ma priorytety takie, aby wszystko zlekceważyć, może nazwać "pluszowymi określeniami", może na jakiejś innej podstawie zignorować. Kwestia priorytetów.
Ja się opowiadam po stronie takich załozeń - priorytetów, w ramach których, Bóg infernistyczny, karzący, przede wszystkich potępiający jest nieprawdopobny, jest sprzecznym pojęciem - to nie jest Bóg. Tak to widzę i tylko tak umiem postrzegać boskość.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 20:35, 06 Wrz 2024, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 2:11, 06 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Ostatecznie więc ten spór o apokatastazę i tak redukuje się do sporu o założenia podstawowe. Nie uważam zatem, aby sama Biblia jednoznacznie była w stanie to rozstrzygnąć. Biorąc nawet jeden - bo go np. uznaliśmy za najważniejszy w całej Biblii - cytat można dowolnie długo bronić idei, którą ów cytat wyraża (albo wręcz którą my - subiektywnie - temu cytatowi przypisujemy). I nie będzie absolutnego rozstrzygnięcia - przynajmniej na tym ludzkim, dostępnym nam tu na Ziemi poziomie.
Tego rodzaju dyskusje wg mnie są dyskusjami z użyciem OSOBISTYCH PRIORYTETÓW, a potem z tego wynika pomijanie (albo odmawianie ważności, nie szukanie dalszych konsekwencji) jednych sugestii, a często wyolbrzymianie tych innych. |
Tu dotykamy bardzo podstawowej kwestii JAK INTERPRETOWAĆ BIBLIĘ?
Stosują się chyba w życiu dwie główne szkoły:
1. Wciskanie kitu, że interpretacja danego interpretujacego stanowi BEZPOŚREDNIE I JEDYNIE SŁUSZNE ODCZYTANIE tej Księgi.
2. Uznanie, że wszyscy interpretują.
Ja opcję 1 traktuję wyłącznie jak CHWYT RETORYCZNY I MANIPULACJĘ, obliczoną na zdominowanie odbiorców, na których działa arbitralne, wywyższające swoje stanowisko, a dyskredytujące wszystkie inne postawienia sprawy. To jest dla mnie intelektualna żenada i zakłamanie. Ale na niektórych może to działać, niektórzy dają się przekonać metodą "na wyniosły styl wypowiedzi i prezentowanie niezbitej pewności siebie". Ale jeśli dla kogoś liczy się właśnie sama przekonywalność, definiowana jako zmanipulowanie kogoś do przyznania racji, to właśnie ta strategia obliczona na odbiorców intelektualnie i mentalnie najsłabszych, może wydawać się celowa i słuszna.
Ponieważ jednak dla mnie takie podejście jest etycznie nie do przyjęcia, jawiąc się mi jako forma grzechu, zakłamania, zła, to z kolei odrzucę posługiwanie się nim. I jawnie też będę zaznaczał, że wszystko, co stwierdzam, jest interpretacją, opartą też o nieudowadnialne założenia i paradygmaty. I też będę apelował, aby...
Nie wierzyć (!) w to co piszę ZANADTO, czyli kontrolować każde moje słowa pod kątem potencjalnego błędu, nieścisłości, czy innej formy wadliwości. Poza tym będę też głosił, że słowa same w sobie (nawet najlepiej dobrane, sformułowane, najbliższe prawdzie) jeszcze nie niosą pełni prawdy, bo ta domaga się ODBIORU PRZEZ UMYSŁ KRYTYCZNEGO SŁUCHACZA. I dopiero jeśli ten słuchacz jest w stanie przełożyć owe słowa na ZNACZENIA, jeśli już w zacisku swojego umysłu pojawi się w jego umyśle odzew, dający potem szansę na to, aby z owych słów miał jakąkolwiek korzyść - dopiero to dopełni kompletu słuszności, prawdziwości przekazu. Zatem swoje słowa traktuję jako tylko potencjalnie początek drogi (o ile w ogóle okaże się, iż są one jakkolwiek wartościowe).
A tak w ogóle to nie oferuję właściwie twardych stwierdzeń, zerojedynkowo twardo spolaryzowanego stanowiska, tylko raczej REFLEKSJĘ. Nie naciskam, nie żądam, nie grożę, nie straszę, bo wg mnie pod presją umysł funkcjonuje z zasady wadliwie. Więc gdybym wyszedł z tego mojego argumentacyjnego zacisza, z nienamolności stawiania zagadnien (może nawet ktoś to odczytać jako niepewność), z dyskusyjności i negocjowalności przekazu, to bym się sprzeniewierzył moim ideałom intelektualnym i ogólnym etycznym. Wierzę, że tylko przekonanie powstające w wewnętrznej ciszy, bez poganiania i straszenia, powiązane z zadaniem sobie wielokrotnie pytań o wątpliwe aspekty i rozstrzygnięcia owych wątpliwości w SZCZEROŚCI I UCZCIWOŚCI WEWNĘTRZNEJ - dopiero to jest to coś, co z dyskusji (ze mną) mogłoby powstać jako wartość. Gdybym kogoś przekonał siłowo, to...
... chyba lepiej, abym go nie przekonywał w ogóle, to siłowe przekonywanie wg mnie nie jest żadnym prawdziwym przekonaniem, tylko wymuszeniem uległości od odbiorcy i najczęściej odseparowanie jego umysłu od tego prawdziwego sensu zagadnienia, które było przedmiotem przekonywania.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 12:52, 06 Wrz 2024, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Irbisol
Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15707
Przeczytał: 42 tematy
|
Wysłany: Pią 18:19, 06 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Biblia mówi zarówno o "aspektach groźnych" (tak ogólnie nazwę te infernistyczne klimaty), jak i miłości Boga, przebaczeniu, odkupieniu. Teraz każdy oczywiście może sobie z tego wybrać, co mu się bardziej spodoba. Ze wszystkimi tymi klimatami infernistycznymi polemizuje choćby ten jeden wers:
(17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (Ewangelia Jana 3:17)
Skupiając się na tym jednym wersie, wierząc przy tym we wszechmoc Boga, możemy z góry uznać, iż cel zostanie osiągnięty, czyli "świat zostanie zbawiony". |
Taki był cel. Nigdzie nie ma gwarancji, że zostanie osiągnięty, bo "wolna wola".
Cytaty obiecujące niewierzącym ogień wieczny są DOSŁOWNE - nie wymagają żadnej interpretacji. Cytat, który podałeś, można zinterpretować tak, jak to uczyniłem wyżej.
Poza tym mamy ten jakiś "urząd nauczycielski", który jest zdaje się najwyższym autorytetem, jeżeli chodzi o interpretacje. I którą wersję on obstawia? A może stwierdza, że to nierozstrzygnięte?
Ja tu priorytetów nie mam - dla mnie to zwykłe mity. Dlatego patrzę w miarę obiektywnie, bo bez uprzedzeń typu "chciałbym tak a nie inaczej".
Michał Dyszyński napisał: | I wg mniie taki jest też artykuł Lewandowskiego - jest praktycznie grą do jednej bramki, bo już od początku, już w tytule widać, o co się ten artykuł opiera - o założenie, że mamy do czynienie z rzekomą "herezją". |
Tu wg mnie ma całkowitą rację.
Racji nie ma za to, próbując robić kwadraturę koła z pożenieniem tego z nieskończoną miłością. Toż ja nawet kogoś nie lubiąc zbytnio, nie skazywałbym go na wieczne męki za coś tak błahego, jak brak wiary.
I te "wybory" - o wyborze można mówić, gdy ma się opcje przedstawione w sposób nie pozostawiające wątpliwości, że te opcje istnieją. No bo przecież nikt nie będzie - mając do wyboru wieczny ogień piekielny i wieczne bytowanie w niebie - wybierał piekła. Tu już wszelcy myśliciele wywijają orła i nie widzą w ogóle motywacji niewierzących, wciskając "wybór". Aż dziwne, że można być tak głupim - podejrzewam tu raczej manipulację ukierunkowaną na głupich.
Po prostu Bóg biblijny to kawał zakompleksionego i mściwego sukinkota, udającego dobrego ojczulka. Co zresztą idealnie wpasowuje się w mentalność ówczesnych władców. Tak ludzie postrzegali władców - jako tyranów, którzy przecież głosili frazesy, jak to dbają o swoich poddanych. Więc tak przedstawili Boga w ludzkim dziele, jakim jest Biblia.
W takim kontekście nie dziwi, że mamy sprzeczności mściwych i płytkich czynów oraz deklaracji miłości.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23213
Przeczytał: 54 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:26, 06 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Można obalać, można nie obalać. Ta teoria wprost nie wywodzi się z Biblii.
Za PWN:
apokatastaza [gr. apokatástasis ‘przywrócenie’, ‘odnowienie’], pogląd głoszony początkowo przez stoików i pitagorejczyków, według którego świat i natura ulegną zniszczeniu i ponownemu odrodzeniu w powtarzających się w nieskończoność cyklach (wieczny powrót).
Zwolennikami apokatastazy byli głównie Ojcowie Kościoła wschodniego (m.in. Diodor, Grzegorz z Nazjanzu, Teodor z Mopsuestii), a zwłaszcza Grzegorz z Nyssy, który twierdził, że gdyby zbawcze działanie Chrystusa nie przezwyciężyło wszelkiego zła w stworzeniu, zwycięstwo dobra nie byłoby całkowite, a Kościół jako społeczność zbawionych nie byłby pełny. Głosił on zatem możliwość odrodzenia człowieka nawet po zmartwychwstaniu oraz zbawienia szatana. Poprzez Ojców Kościoła wschodniego apokatastaza zakorzeniła się w świadomości i tradycji Kościoła prawosławnego, który modli się za wszystkich umarłych bez wyjątku i przyjmuje apokatastazę osobową jako przedmiot nadziei (N.A. Bierdiajew, P. Evdokimov, O. Clément). Świadomość ta wynika z wiary w nieograniczoną moc Chrystusa zmartwychwstałego. W Kościele zachodnim naukę o apokatastazie wszystkich chrześcijan głosił m.in.: Ambroży i Hieronim ze Strydonu, Jan Szkot Eriugena i Amalryk z Bene. Przyjęła się ona jednak w o wiele mniejszym stopniu niż w Kościele wschodnim. Apokatastaza była głoszona także w reformacji (H. Denck, J. Menius, anabaptyści), została jednak odrzucona w Augsburskim wyznaniu wiary. Pojawiła się ponownie w XVII w., głównie w nauce socynian, w XIX w. m.in. w poglądach F.E.D. Schleiermachera i A. Schweitzera, a współcześnie m.in. P. Tillicha i E. Brunnera.
Jest to bardzo mistyczne i jest jakaś Idée fixe. Bóg też jest taką ideą. Sami wiec możemy wybrać: albo taki Bóg albo jak piszesz Irbisolu: sukinkot.
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 19:28, 06 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 21:27, 06 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Irbisol napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Biblia mówi zarówno o "aspektach groźnych" (tak ogólnie nazwę te infernistyczne klimaty), jak i miłości Boga, przebaczeniu, odkupieniu. Teraz każdy oczywiście może sobie z tego wybrać, co mu się bardziej spodoba. Ze wszystkimi tymi klimatami infernistycznymi polemizuje choćby ten jeden wers:
(17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (Ewangelia Jana 3:17)
Skupiając się na tym jednym wersie, wierząc przy tym we wszechmoc Boga, możemy z góry uznać, iż cel zostanie osiągnięty, czyli "świat zostanie zbawiony". |
Taki był cel. Nigdzie nie ma gwarancji, że zostanie osiągnięty, bo "wolna wola".
Cytaty obiecujące niewierzącym ogień wieczny są DOSŁOWNE - nie wymagają żadnej interpretacji. Cytat, który podałeś, można zinterpretować tak, jak to uczyniłem wyżej.
Poza tym mamy ten jakiś "urząd nauczycielski", który jest zdaje się najwyższym autorytetem, jeżeli chodzi o interpretacje. I którą wersję on obstawia? A może stwierdza, że to nierozstrzygnięte? |
Urząd nauczycielski prezentuje wiele stanowisk na raz. Raz czytam w dokumentach kościelnych o tym, że każdy kto umiera bez łaski uświęcającej (np. bo umarł, a się nie wyspowiadał po tym, jak z lenistwa nie poszedł na niedzielną mszę), idzie od razu do piekła, a innym razem np. że nigdzie nie jest napisane, że choćby jednak konkretna dusza na pewno w piekle się znajdzie. I każdy sobie wybiera z tych dokumentów nauczycielskich, cytatów Biblijnych to, co mu bardziej pasuje.
Ja z resztą jawnie tu przyznaję, że WYBIERAM i INTERPRETUJĘ - przyznaję to dobrowolnie i nie zamierzam się z tego wycofywać. Lewandowski w tym się ze mną zgodzi (że wybieram), nawet mi to nieraz zarzucał, czyli będzie utrzymywał, że ja wybieram, ale on już rzekomo niczego nie wybiera, tylko (z grubsza to opisuję, jak zrozumiałem, nie cytuję jego sformułowań) odczytuje owe dokumenty wprost, jednoznacznie określając prawdę.
Różnica między nami jest taka, że nie potrafię odebrać artykułu Lewandowskiego, jak i innych podobnych jest artykułów inaczej, jak tylko ON JESZCZE BARDZIEJ WYBIERA I INTERPRETUJE, jeszcze więcej pomija cytaty i dostosowuje pod tezę znaczenia, albo nie docieka ich głębszego sensu. Oczywiście będzie twierdził, że on tu nie wybiera niczego, będzie się upierał, przy tym, że on tu jest na tej wyróżnionej epistemicznie pozycji, w której jakby "sama prawda w nim się ujawniała", jakby był już nieomylny z założenia, bo akurat to twierdzi, co twierdzi. Ale ocenę takiej postawy zostawiam każdemu do jego inteligencji, bo wg mnie nawet szkoda ten jej manipulacyjny charakter jako tako inteligentnemu człowiekowi tłumaczyć.
Ja przyznaję, że ANALIZOWAŁEM RÓŻNE OPCJE interpretacji, a do tego analizowałem je STARAJĄC SIĘ WYGASZAĆ PRESUPOZYCJE, albo przynajmniej je KONTROWAĆ, BILANSOWAĆ. Postrzegam sprawę "raz z lewa, raz z prawa" i staram się NIE MIEĆ ZDANIA NA START, aby mój osąd nie był obciążony stronniczością. Bo tylko taki nieobciążony osąd traktuję jako cokolwiek warty w kontekście poszukiwania jakiejś tam prawdy.
Co do dosłowności Biblii już bardziej ogólnie na sprawę patrząc, to mamy też takie cytaty jak:
(26) Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. (Ewangelia Łukasza 14:26)
A w innym miejscu: (29) Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus - Kościół, (List do Efezjan 5:29)
albo też:
(25) Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. (Ewangelia Jana 12:25)
Można by z tego wnioskować, że należy nienawidzić i siebie i ludzi. Choć.. Paweł stwierdza, że... nikt się z nienawiścią przynajmniej do siebie jako ciała nie odnosi...
A przy tym najważniejszym przykazaniem wg Ewangelii jest przykazanie miłości: (34) Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. (Ewangelia Jana 13:34)
I wszystkie te stwierdzenia są DOSŁOWNE. Wyglądałoby z nich, że te sprzeczne znaczeniowo postawy - miłości i nienawiści - jakoś każdy powinien mieć jednocześnie. A jest jeszcze i to:
(22) A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: Bezbożniku, podlega karze piekła ognistego. (Ewangelia Mateusza 5:22)
czyli nie tylko za nienawiść, ale za samo gniewanie się na brata grozi sąd (chyba ten boski, bo ludzkiego nikt chyba z takiego artykułu nie stosuje...)
(swoją drogą zastanawiam się, czy gniewni z zasady na wszystkich innych niż oni fundamentaliści chrześcijańscy, czytali ten fragment... ).
Dlatego ja od dawna uważam, że dosłowność, a już szczególnie dosłowność odczytana z TŁUMACZENIA Biblii, wedle dzisiejszych standardów językowych i kulturowych, będzie bardzo często mylnym podejściem. Można udawać, że ta moja interpretacja nie jest żadną interpretacją, ale jak dla mnie takie udawanie, że się jest jakoś epistemicznie wyróżnionym na tym świecie to nic innego, jak tylko wielkie wciskanie odbiorcom monstrualnego kitu.
Irbisol napisał: | ...Ja tu priorytetów nie mam - dla mnie to zwykłe mity. Dlatego patrzę w miarę obiektywnie, bo bez uprzedzeń typu "chciałbym tak a nie inaczej".
Michał Dyszyński napisał: | I wg mniie taki jest też artykuł Lewandowskiego - jest praktycznie grą do jednej bramki, bo już od początku, już w tytule widać, o co się ten artykuł opiera - o założenie, że mamy do czynienie z rzekomą "herezją". |
Tu wg mnie ma całkowitą rację.
Racji nie ma za to, próbując robić kwadraturę koła z pożenieniem tego z nieskończoną miłością. Toż ja nawet kogoś nie lubiąc zbytnio, nie skazywałbym go na wieczne męki za coś tak błahego, jak brak wiary.
I te "wybory" - o wyborze można mówić, gdy ma się opcje przedstawione w sposób nie pozostawiające wątpliwości, że te opcje istnieją. No bo przecież nikt nie będzie - mając do wyboru wieczny ogień piekielny i wieczne bytowanie w niebie - wybierał piekła. Tu już wszelcy myśliciele wywijają orła i nie widzą w ogóle motywacji niewierzących, wciskając "wybór". Aż dziwne, że można być tak głupim - podejrzewam tu raczej manipulację ukierunkowaną na głupich.
Po prostu Bóg biblijny to kawał zakompleksionego i mściwego sukinkota, udającego dobrego ojczulka. Co zresztą idealnie wpasowuje się w mentalność ówczesnych władców. Tak ludzie postrzegali władców - jako tyranów, którzy przecież głosili frazesy, jak to dbają o swoich poddanych. Więc tak przedstawili Boga w ludzkim dziele, jakim jest Biblia.
W takim kontekście nie dziwi, że mamy sprzeczności mściwych i płytkich czynów oraz deklaracji miłości. |
W zasadzie masz tu rację - że obraz, jaki wyłania się z tych fragmentów opisujących Boga jako bezwzględnego sędziego, jest kalką z tego, jakimi często okazują się ziemscy władcy. Dla Ciebie jest to powód do uznania, że cała Biblia to tylko mity. U Lewandowskiego wniosek będzie inny - jest to de facto uznanie, że choć tak właśnie jest u Boga, to przecież musimy to uznać, bo Bóg jest mocniejszy od nas, jemu - jako władcy absolutnemu - wszystko wolno. I tak właśnie ma być! (fragmenty o bożej miłości tylko wtedy trzeba jakoś zignorować, albo udawać, że skoro są takie "pluszowe", to właśnie ich rolą jest dokładnie to, co Ty wyżej opisałeś - jako "frazesy", czyli coś, co się władcom daje, aby się nie denerwowali i jeszcze surowiej człowieka nie ukarali).
Ja zgadzam się do pewnego stopnia z Toba - bo uważam, że mityczny charakter Biblii jak najbardziej występuje. Ale jest i różnica między nami, bo ja wierzę, iż w tych mitach ukryte jest coś głębszego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Irbisol
Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15707
Przeczytał: 42 tematy
|
Wysłany: Sob 15:58, 07 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Sprzeczności w Biblii to żaden ewenement. Po prostu jest to księga pisana przez ludzi, w dodatku nie do końca przemyślana.
Tymczasem wierzący, niczym płaskoziemcy, próbują na siłę łatać całą logiczną konstrukcję biblijną zbudowaną na zapałkach i plastelinie.
Piszesz, że dosłowności nie należy brać dosłownie. A skąd wiadomo, które należy brać a które nie? W których jest ten "głębszy sens", gdy napisane jest dosłownie, co spotka śmiertelnika za konkretny czyn?
Wierzysz, że w tych mitach ukryte jest coś głębszego. Otóż na pewno jest - zgodnie z definicją bajki. Jest to morał.
Może naprawdę nadchodzi taki czas, że trzeba spojrzeć prawdzie w oczy?
Ostatnio zmieniony przez Irbisol dnia Sob 15:59, 07 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 16:36, 07 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Irbisol napisał: | Sprzeczności w Biblii to żaden ewenement. Po prostu jest to księga pisana przez ludzi, w dodatku nie do końca przemyślana.
Tymczasem wierzący, niczym płaskoziemcy, próbują na siłę łatać całą logiczną konstrukcję biblijną zbudowaną na zapałkach i plastelinie.
Piszesz, że dosłowności nie należy brać dosłownie. A skąd wiadomo, które należy brać a które nie? W których jest ten "głębszy sens", gdy napisane jest dosłownie, co spotka śmiertelnika za konkretny czyn?
Wierzysz, że w tych mitach ukryte jest coś głębszego. Otóż na pewno jest - zgodnie z definicją bajki. Jest to morał.
Może naprawdę nadchodzi taki czas, że trzeba spojrzeć prawdzie w oczy? |
Chciałbyś, aby łatwo, jednoznacznie, przyjemnie z interpretacją Biblii?...
A jak nie ma tak, jakby się chciało, to odrzucamy wszystko?...
Ja mam inną wizję - próbuję wysnuć refleksje możliwie najbardziej sensowne. Owszem, łatam pewne niedoróbki, niejednoznaczności, niespójności tych ksiąg. Jestem jak detektyw, który wie, że część świadków kłamie, jeszcze inna część źle zapamiętała, co widziała, jeszcze ktoś w ogóle podłożył fałszywe dowody w sprawie. Ale to mnie nie zniechęca. I uważam, że się takie dociekliwe, krytyczne, w znacznym stopniu kreatywne spojrzenie na Biblię sprawdza. Można z tych ksiąg wyciągnąć bardzo fascynujące i nietrywialne wnioski na temat ludzkiej natury, duchowości.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|