Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zło w bezmyślności. skupieniu na bieżącej chwili

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:30, 21 Lip 2024    Temat postu: Zło w bezmyślności. skupieniu na bieżącej chwili

Większość tego zła, jakie się dzieje, nie jest planowana. Oczywiście, co jakiś czas trafia się zło czynione z ewidentną premedytacją, zło wykalkulowane, jednak po pierwsze jest takiego zła znacznie mniej niż tego bezwiednego i bezmyślnego, a po drugie nawet to planowane zło też ma sobie, choć często nieco głębiej, bezmyślność, automatyzm rozpoznań, brak refleksji w jakimś ważnym życiowym zakresie, automatyzm i brak refleksji głębiej ukryty.

W więzieniach siedzą przede wszystkim ludzie impulsywni i gniewni. Oni może nawet żałują tego, co źle zrobili, ale żałują po czasie. I też nie bardzo można liczyć, że ten ich żal będzie trwały, bo ten żal pojawia się zwykle dopiero wtedy, jak się takiej osobie przypomina, co ona zrobiła. A takie osoby chętnie i łatwo zapominają, co w życiu robią źle, bo się SKUPIAJĄ NA CHWILI BIEŻĄCEJ.

Najsilniejszym predyktorem sukcesu życiowego jest zdolność do odraczania nagrody. Człowiek, który umie sobie odmówić przyjemności, która się akurat wyłoniła, jest najczęściej tym samym człowiekiem, który umie odmówić sobie impulsywnej gniewnej reakcji na zaczepkę, co by prowadziło do bójki, a dalej być może uwięzienia. Dziecko, które "nie musi" od razu oddać drugiemu dziecku, bo już panuje nad sobą, wyrośnie też zapewne na nastolatka, który umie się zastanowić nad tym, czy podawany mu na imprezie narkotyk jest na pewno tym, czego on aktualnie potrzebuje.
To wszystko, co robimy bezwiednie, bezrefleksyjnie samo w sobie oczywiście nie musi być od razu złe. Ale CO KTÓRYŚ z naszych odruchów będzie stanowił zagrożenie czy to dla nas, czy dla innych ludzi. A ten człowiek, który się przed zbyt szybkim bezmyślnym zareagowaniem (może odreagowaniem...) powstrzyma, będzie miał większą szansę niepakowania się w poważne życiowe kłopoty. Ten, kogo sytuacje będą wodziły za nos, prędzej czy później zrobi glupotę - jedną, potem drugą, potem zostanie naciągnięty przez kogoś wrednego, a jego bezrefleksyjność, brak czujności nie ostrzegą go przed wrogimi okolicznościami.

Na co dzień to też trochę działa, choć w mniej spektakularny sposób. Jeśli nie potrzebujemy co chwilę odreagowywać frustracji, złego humoru, a mamy w sobie moc powstrzymania się przed szybkim, bezrefleksyjnym uraczeniem otoczenia jakąś swoją złośliwą uwagą, zaczepką, to ludzie jako tako rozsądni nie zaczną za jakiś czas omijać nas szerokim łukiem. Nie pojawią się efekty drugiego rzutu, gdy do pierwszej frustracji dołącza się ta, że "nikt nie chce się ze mną kolegować", albo "ludzie są źli, bo mnie nie lubią". A gdy ktoś zaczyna się orientować, że w miarę normalni ludzie go nie lubią, to w końcu zaczyna szukać sobie nowego towarzystwa - trochę podobnego do siebie - ludzi też sfrustrowanych, potem "szukających wsparcia" w odurzaniu się różnymi substancjami, pakującymi się w różne awantury i inne drastyczne sytuacje. Potem zaczyna się już staczanie po równi pochyłej, bo wraz z używaniem substancji zmieniających świadomość, zaczyna tym bardziej słabnąć wola, panowanie nad sobą. I dalej jest jeszcze trudniej się przywrócić do pionu w życiu.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 14:43, 24 Lip 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 6 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:03, 22 Lip 2024    Temat postu:

A kiedy ja dostanę swoją nagrodę?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:25, 23 Lip 2024    Temat postu:

Nie bardzo pasuje mi ten opis do wyjaśnienia jak to możliwe, że człowiek jest zdolny do okrutnych rzeczy.

Rzuć okiem jak możesz, na ten wywiad:

[link widoczny dla zalogowanych]

Jak wytłumaczysz to zło czynione przez strażników? Jak to możliwe, że ktoś jest zdolny (tak na co dzień) do takich praktyk?

Bo mają wolną wolę?
Mnie takie tłumaczenie nie przekonuje.

Ale nie potrafię wytłumaczyć jak to się dzieje, że człowiek jest zdolny do takich okrutnych, sadystycznych działań wobec innej czującej istoty.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 6 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:27, 23 Lip 2024    Temat postu:

Nie czytałem tego artykułu, bo się boję, ale

czuję że ja jestem zdolny do strasznie okrutnych sadystycznych czynów !!!!!!!!!!!!!!!
Ale tylko gdy ktoś na to zasłużył.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:55, 23 Lip 2024    Temat postu:

Problem polega na tym , że kryterium zasługi jest bardzo nieostre. Obejrzyj sobie jednak ten film " Zło".
Pozostałych też zachęcam.

https://youtu.be/wq78hdCILaI?si=h7hHLq0Nkpn0O56T


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Wto 19:58, 23 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:11, 23 Lip 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Nie bardzo pasuje mi ten opis do wyjaśnienia jak to możliwe, że człowiek jest zdolny do okrutnych rzeczy.

Rzuć okiem jak możesz, na ten wywiad:

[link widoczny dla zalogowanych]

Jak wytłumaczysz to zło czynione przez strażników? Jak to możliwe, że ktoś jest zdolny (tak na co dzień) do takich praktyk?

Bo mają wolną wolę?
Mnie takie tłumaczenie nie przekonuje.

Ale nie potrafię wytłumaczyć jak to się dzieje, że człowiek jest zdolny do takich okrutnych, sadystycznych działań wobec innej czującej istoty.

Każdy (chyba...) nieprzygotowany mentalnie, poddany manipulacji, silnej presji i strachowi zapewne zrobi w końcu coś niezgodnego ze swoim systemem wartości. Moc w obliczu presji człowiek może w sobie rozwinąć, ale to jest długa i ciężka praca. Ja nieraz sobie wspominam różne sytuacje, w których zrobiłem niejedno wbrew sobie. Mam nadzieję, że nie zrobiłem nikomu jakiejś wielkiej krzywdy, ale nie znam pełni konsekwencji moich czynów i postaw (także postawy zaniechania). Nie powiedziałbym, że w ogóle jestem dobry na tyle, aby na pewno nie zrobić żadnej strasznej rzeczy. Co najwyżej STARAM SIĘ, próbuję się nie pakować w sytuacje, które okażą się ponad moje mentalnej siły.

Wezwanie do przemiany życia, jakie jest przecież treścią chrześcijaństwa, stanowi zarazem wezwanie do BUDOWANIA WEWNĘTRZNEJ MOCY I SPÓJNOŚCI. Jest to przeciwieństwo postawy bierności, czekania na to co się wydarzy.
Świat jest okrutny, religia mówi o tym, że oddany jest diabłu we władanie ((6) i rzekł diabeł do Niego: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę. (Ewangelia Łukasza 4:6)). To zaś oznacza, że zwyciężyć to zło świata może tylko osoba czujna, świadoma.
(42) Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. (Ewangelia Mateusza 24:42)
(43) A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. (Ewangelia Mateusza 24:43)


Zło bierze się z ULEGŁOŚCI.
- uległości instynktom (żądzom ciała bezpośrednim)
- uległości namowom zlych ludzi, złej władzy
- uległości lenistwu, lękowi przed zmianą, przed postawieniem kwestii uczciwości i moralności twardo.

Kto zostaje strażnikiem w więzieniu politycznym?...
- Ten (najczęściej, będą pewnie wyjątki), komu nie przeszkadza (albo w niewielkim stopniu przeszkadza) to, że będą mu wydawane rozkazy zachowan nieetycznych, doprowadzających do cierpienia ludzi. Ta bierność, uległość ludzi powoduje, że zło ma się kim posłużyć.

Walka między dobrem a zlem w świecie odbywa się PRZEZ LUDZI.
Sądem nad życiem człowieka, w ostatecznym sensie jest bardziej pytanie "po której stronie z reguły stałeś?", a nie to, jak nas zmanipulowano w jakiejś jednej, konkretnej sprawie. Jedni notororycznie stają po stronie krzywdy, nienawiści, a inni starają się robić wszystko, aby nie krzywdzić, aby złu zapobiegać.
Tu mi chodzi o to, że właściwie to "nie ma chwili do stracenia", postulat "czuwania" szerzej rozumiany jest postulatem PRZYGOTOWYWANIA SIĘ DO DANIA ODPORU próbom zmanipulowania nas podejmowanym ze strony diabła. Już wcześniej, a nie tylko czekając aż konkretna sytuacja coś ujawni powinniśmy budować w sobie "duchowe umocnienia obronne" analizując zaobserwowane poprzednio słabości naszej natury.
Ten, kto krzywdzi jako strażnik w więzieniu dla "politycznych" ma jakąś historię swojego życia, zapewne historię, w której idąc po linii najmniejszego oporu najczęściej wybrał:
- nie stawianie sobie przed oczy kwestii moralnych ("co się tam będę martwił czyimś cierpieniem")
- zaakceptowanie tej przyjemności jaką czuł okazując dominację nad poniżanymi więźniami.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 11:51, 24 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:44, 25 Lip 2024    Temat postu:

Ostatnio w mediach opisywany jest przypadek Polki w Niemczech skazanej na dożywocie z racji na spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. [link widoczny dla zalogowanych]
Wyrok jest drastyczny, zdaje się być ewenementem, przesadą, bo jednak dożywocie za czyn niezaplanowany, to coś nietypowego. Jeśli najwyższy wymiar kary jest stosowany za przestępstwo, które jednak nie miało wyraźnych znamion premedytacji, które wzięło się bardziej z nieopanowania, brawury, głupoty, to gdzie tu jest miejsce w hierarchii kar na ukaranie tych, którzy planowali zbrodnię, często stosując tortury, działając w pełni świadomie, ze szczególnym okrucieństwem?...
- Tu już skończyły się kary... Tu już z karaniem (w końcu jednak nieintencjonalnego czynu) doszliśmy do ściany. Ale to była dygresja, bo tutaj chcę się zastanowić nad czymś innym.

Zadam pytanie: na ile owa kobieta, kierująca "wyścigowo" na zwyklej drodze samochodem była w swoim działaniu wolna?
Katolikus ciągle poddaje w wątpliwość ten aspekt sprawy - czy w ogóle złe wybory mogą być uznane za wolne wybory?...
Ja na to odpowiadam zwykle tak, że tu nie ma zero-jedynkowości. Wybory są zawsze wolne tylko W JAKIMŚ STOPNIU. Wolność osobistą budujemy przez całe swoje życie, wydzierając ją w pocie czoła naszej instynktowności, bezwiedności reakcji, uległości namowom innych ludzi, nieświadomości, głupocie.
Jak opisują przypadek owej kobiety dziennikarze, mamy tu sytuację osoby, która często się ścigała, miała silną "potrzebę adrenaliny", była osobą ekspresyjną, a także sprawczą. Ona - dzięki tej rozpierającej ją emocjonalnej energii - odnosiła też sukcesy zawodowe.
Tylko że właśnie ta energia ją roznosiła, potrzeba rozładowania napięcia emocjonalnego była bardzo silna. Więc chętnie podejmowała wyzwania, czyli też ścigała się samochodami. Pewnie dając upust tym emocjom, czuła się wolna, przez tę chwilę spełniona emocjonalnie. Ale czy czasem jej przypadku nie należy ocenić odwrotnie niż wolność - jako ZNIEWOLENIE POTRZEBĄ ADRENALINY, CIĄGŁYCH WYZWAŃ, EMOCJI... :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:39, 26 Lip 2024    Temat postu:

Michał napisał:
Katolikus ciągle poddaje w wątpliwość ten aspekt sprawy - czy w ogóle złe wybory mogą być uznane za wolne wybory?...


Tak, bo uważam, że wolność nie wyraża się w dokonywaniu wyborów stojących w sprzeczności z własną naturą stworzoną przez Boga. Złe wybory zniewalają człowieka, a zatem ograniczają jego wolność. Wybór zła to nie jest żadna wolność. Tylko dobre czyny wzmacniają i budują dar wolności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 6 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:43, 26 Lip 2024    Temat postu:

...

Ostatnio zmieniony przez MaluśnaOwieczka dnia Pią 23:14, 26 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:13, 26 Lip 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał napisał:
Katolikus ciągle poddaje w wątpliwość ten aspekt sprawy - czy w ogóle złe wybory mogą być uznane za wolne wybory?...


Tak, bo uważam, że wolność nie wyraża się w dokonywaniu wyborów stojących w sprzeczności z własną naturą stworzoną przez Boga. Złe wybory zniewalają człowieka, a zatem ograniczają jego wolność. Wybór zła to nie jest żadna wolność. Tylko dobre czyny wzmacniają i budują dar wolności.

Według mnie, tak rozumując, utożsamiasz po prostu wolność z dobrem. Niezbyt mi się to widzi...
Po co drugie słowo na to samo, dodatkowo jeszcze wyraźnie ku innej intuicji mierzące, sugerujące akt redukowania minimum dwóch opcji przed wyborem, do wybranej (wybranych) po nim?...
Według mnie, jeśliby wolność zawsze miała oznaczać możliwość wybierania tylko jednej - dobrej - opcji, to daleko jej do idei wyboru w najbardziej intuicyjnym rozumieniu. Cóż to za "wolność wyboru" jak nie możesz wybierać, bo musisz zawsze się opowiedzieć po stronie wyłącznie dobra?...
Ale jest jeszcze jeden, może nawet bardziej fundamentalny powód, dla którego takie bezpośrednie wiązanie wolności z dobrem jest w jakiś sposób myślowo wadliwe - taki, że tak do końca nigdy nie wiemy, co się dobrem okaże, a co nie. Podam przykład: oto ktoś stracił panowanie nad sobą, w zdenerwowaniu powiedział komuś coś bardzo przykrego, nawet obraźliwego, a było to jawnie niesprawiedliwe. Wychodzi na to, że uczynił zło. I faktycznie w jednym ze scenariuszy dalszych wydarzeń tak będzie, iż zakończy się na wynikającej z tego czynu destrukcji, bo ktoś się z tego tytułu poczuł poniżony, sam poniżający zatracił się w tej swojej złości, racjonalizując swój czyn, jeszcze bardziej się utwierdzał, iż powinien się tak zachowywać. Ale to jest jeden - negatywny - scenariusz. Jedną z alternatyw jest jednak scenariusz, w którym ktoś, kto się źle zachował, zorientowawszy się jaką głupotę zrobił, przemyślał swoją postawę, potem przeprosił za to, co się stało. Dodatkowo ów ktoś oskarżany też przebaczył, w czasie przeprosin powiedział: rozumiem cię, wiem, że wtedy trudno było ci nad sobą panować, bo miałeś gorszy dzień; zaś teraz może bardziej cię rozumiem i z serca ci przebaczam. W tym drugim scenariuszu ostatecznym skutkiem tamtego czynu był wzrost świadomości obu uczestniczących ludzi, ostatecznie było jawne dobro, zaś to co uznamy za złe, okazało się tymczasowe.
Można też wymyślać przykłady ze scenariuszami w drugą stronę - gdy np. coś, co wygląda na ewidentne dobro, wskutek dalszych zaszłości przynosi złe skutki - np. czyjaś wyciągnięta z trudem do zgody ręka (dobro) zostaje wzgardliwie odtrącona, a odtrącający, który był w tamtym braku zgody bardziej winny, jeszcze tylko się utwierdza w słuszności swojego wadliwego postępowania. Ostatecznie dobra intencja zamienia się w zły skutek.
Nie wiemy co jest obiektywnie dobre. A nie wiedząc tego, wolność wiązana z tym, że dobro musi się dziać, byłaby po prostu nieokreślonym pojęciem, czyli pojęciem nie wiadomo co oznaczającym.

Przy czym nie chodzi mi tu też o to, aby zupełnie na skutki wyborów, czyli na to, czy przynoszą one dobro nie patrzeć. Nie. To oczywiście też jest jakoś ważne, ale nie uważam, aby tak zero-jedynkowo dawało się zasadnie na twardo wiązać wolność z tym, że dzieje się dobro. To byłoby też dziwactwem od strony językowej, obyczajowej. Jednak MOŻNA WYBRAĆ ZŁO. Choć też...
Można wybrać zło w pierwszym akcie swoich działań, np. przemienić je na dobro na kolejnym etapie...
W ogóle boski plan na świat wg mnie taki właśnie jest, iż wielcy, święci ludzie są właśnie tymi, którzy zło konwertują na dobro! Jezus jest tu przykładem sztandarowym - morderstwo i zbrodnia prawna jaka się dokonała w czasach ewangelicznych, zostały przekonwertowane na akt zbawczy. Czy decyzja o skazaniu Jezusa na śmierć krzyżową była wolna?...
Jeśliby nie była w ogóle wolna, to nie byłoby sensu mówić o odkupieniu, przebaczeniu bo za zdeterminowane zachowania nie ma powodu przebaczać - tak samo jak nie przebacza się piorunowi, który zabija człowieka.
Wg mnie tu za bardzo próbujesz uprościć sobie układankę z tym związaniem wolności na sztywno z dobrem. Wg mnie to się nie uda, to się "rozpruje" na dalszych etapach analiz, rozważań nad wolnością i jej konsekwencjami. Fajnie by było, żeby to było takie proste, ale tej fajności jednak nie mamy.

Ja widzę sprawę tak, że wolność jednak jest w każdym niemal czynie. Wolność do złego też jest wolnością. Wybór musi być w pewien sposób symetryczny - jak w tym jang i yin - jeden aspekt warunkuje drugi.
Choć w tym wiązaniu wolności z dobrem jest inna słuszna myśl - DOPIERO WOLNOŚĆ PROWADZĄCA DO DOBRA JEST PEŁNA I OSTATECZNA.
Mamy wolności na krótką metę, które też są (niedojrzałymi) jednak jakimiś formami wolności. Ale dopiero wolność wyższego rzędu (inna) długofalowa, wiążąca wybory z PRAWDZIWĄ NATURĄ (a nie naturą tymczasową, niedoskonałą) jest tą wolnością, która zostanie zaakceptowana jako trwała, spójna, ostateczna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:01, 27 Lip 2024    Temat postu:

Michał napisał:
Ja widzę sprawę tak, że wolność jednak jest w każdym niemal czynie. Wolność do złego też jest wolnością. Wybór musi być w pewien sposób symetryczny - jak w tym jang i yin - jeden aspekt warunkuje drugi.
Choć w tym wiązaniu wolności z dobrem jest inna słuszna myśl - DOPIERO WOLNOŚĆ PROWADZĄCA DO DOBRA JEST PEŁNA I OSTATECZNA.
Mamy wolności na krótką metę, które też są (niedojrzałymi) jednak jakimiś formami wolności. Ale dopiero wolność wyższego rzędu (inna) długofalowa, wiążąca wybory z PRAWDZIWĄ NATURĄ (a nie naturą tymczasową, niedoskonałą) jest tą wolnością, która zostanie zaakceptowana jako trwała, spójna, ostateczna.


Ok. Domysłem się, że widzisz inaczej te sprawy, ale nie byłem pewny. No dobra to spróbujmy trochę* o tym podyskutować.
* "Trochę", bo nie jestem dobrym partnerem do takich dyskusji, gdyż sam jeszcze to sobie układam i z pewnością Wuj byłby tu odpowiednim kandydatem do tej rozmowy.

Zacznę od tego, że to, co nazywasz "wolnością na krótką metę" to u mnie to jest wolność w stanie chorym, ułomnym czyli de facto nie ma tu prawdziwej wolności. Czym bardziej wolność jest chora i ułomna tym jest jej mniej w człowieku.

Gdy człowiek dokonuje jakichś czynów, które hańbią jego człowieczeństwo to jest tak dlatego, że człowiek, jest mocno porozbijany w swym człowieczeństwie, jest głęboko nieuporządkowany, wewnętrznie rozdarty, a to oznacza, że jego wolność karleje (czym większy akt zła tym bardziej niszczony jest dar wolności). Taki człowiek przejawia wolność, która potrzebuje uzdrowienia.

Znasz tę przypowieść z Ewangelii o nasionku, które wyrasta na potężne drzewo. Czy wybór zła buduje wolność? Jeśli dobrze rozumiem to, co wyżej czytam u ciebie to tak by należało wnioskować, ale w jaki sposób, ktoś kto coraz bardziej nasiąka złem może być analogią tego potężnego drzewa? Twierdzić, że "Wolność do złego też jest wolnością. Wybór musi być w pewien sposób symetryczny" to trochę tak jakby twierdzić, że nie ważne czy będziesz zasadzone nasionko podlewać wodą i wystawiać na promienie Słońca, czy może będziesz podlewać domestosem i trzymać w zaciemnieniu, czy tak, czy tak i tak wyrośnie z tego wspaniałe drzewo.
No właśnie nic bardziej mylnego! Akty zła niszczą człowieka, a więc odbierają mu wolność, czynią go istotą coraz bardziej zniewoloną! Wol­ność jest twórczą zdolnością ku dobru, ku Bogu.

Jeśli dobrze rozumiem twoje spojrzenie na sprawę to ono w ogóle pomija fakt ludzkiej natury stworzonej przez Boga. Jeśli uważasz, że wybór zła może być wolny to, dlatego, że w układance nie uwzględniasz założenia, że natura człowieka została stworzona na podobieństwo Boga. Wybór zła to zawsze jest w jakimś stopniu odchylenie od tej prawdziwej natury stworzonej przez Boga więc w jakim sensie wybór zła może być dowodem wolności człowieka?
:think:
Czy ktoś kto dokonuje wyboru, który jest sprzeczny z jego naturą stworzoną przez kochającego i wszechmocnego Boga, jest istotą naprawdę wolną, czy raczej zniewoloną?

Jeżeli wolność jest w każdym czynie (nawet w aktach złych) to siłą rzeczy, osoba o nieuporządkowanej, niedojrzałej, skonfliktowanej wewnętrznej naturze jest jakimś cudem istotą wolną. :shock:
W jaki sposób wolność ma istnieć w takich warunkach?
Czy nasiono posadzone w złej glebie i podlewane chemikaliami ma szansę rosnąć?

Tak jak rozumiem Hryniewicza i Wuja to:
Każdy wybór zła jest sprzeczny z naturą wolności, niszczy ją.
I czym bardziej się nad tym zastanawiam, tym bardziej uważam, że jest to sensowne widzenie spraw. Zachęcam cię do przedyskutowania tej kwestii z Wujem. Myślę, że wasza dyskusja byłaby bardzo owocna i każdemu pomogła spojrzeć głębiej na te niełatwe kwestie.


Cytat:
Według mnie, tak rozumując, utożsamiasz po prostu wolność z dobrem. Niezbyt mi się to widzi...
Po co drugie słowo na to samo, dodatkowo jeszcze wyraźnie ku innej intuicji mierzące, sugerujące akt redukowania minimum dwóch opcji przed wyborem, do wybranej (wybranych) po nim?...


Chyba nie rozumiem. Twoim zdaniem jeden i ten sam mechanizm nazywam dwoma różnymi słowami, które w rzeczywistości znaczą coś innego?

Cytat:
Według mnie, jeśliby wolność zawsze miała oznaczać możliwość wybierania tylko jednej - dobrej - opcji, to daleko jej do idei wyboru w najbardziej intuicyjnym rozumieniu. Cóż to za "wolność wyboru" jak nie możesz wybierać, bo musisz zawsze się opowiedzieć po stronie wyłącznie dobra?...


Czyli ludzie w niebie nie będą tak naprawdę istotami wolnymi, bo będą wybierać tylko dobro?
Bóg twoim zdaniem też nie jest prawdziwie wolny?
Ktoś kto jest naprawdę wolny nie wybiera dobra, "bo musi" tylko dlatego, że jego struktura myślenia i odczuwania jest już tak dojrzała, uporządkowana, że on nie chce wybierać zła i potrafi tak działać, że jego decyzje będą przynosić dobre owoce.

Cytat:
Ale jest jeszcze jeden, może nawet bardziej fundamentalny powód, dla którego takie bezpośrednie wiązanie wolności z dobrem jest w jakiś sposób myślowo wadliwe - taki, że tak do końca nigdy nie wiemy, co się dobrem okaże, a co nie.


Akty zła są wyrazem nieuporządkowanej, skonfliktowanej, niedojrzałej natury człowieka, a więc są to warunki, w których wolność nie ma jak być. Jeśli wiązanie wolności z dobrem jest "myślowo wadliwe" to musisz się zgodzić z tym, że wiązanie rozwoju rośliny z takimi warunkami jak dobra ziemia, nasłonecznione miejsce, nawadnianie jest tak samo "myślowo wadliwe"..
:shock:

A to, że człowiek nigdy do końca nie wie, co dobrem się okaże, a co nie jest dowodem na to, że człowiek nie jest istotą wszechwiedząca, a nie, że wiązanie wolności z dobrem jest jakoś myślowo wadliwe.

Cytat:
Podam przykład: oto ktoś stracił panowanie nad sobą, w zdenerwowaniu powiedział komuś coś bardzo przykrego, nawet obraźliwego, a było to jawnie niesprawiedliwe. Wychodzi na to, że uczynił zło. I faktycznie w jednym ze scenariuszy dalszych wydarzeń tak będzie, iż zakończy się na wynikającej z tego czynu destrukcji, bo ktoś się z tego tytułu poczuł poniżony, sam poniżający zatracił się w tej swojej złości, racjonalizując swój czyn, jeszcze bardziej się utwierdzał, iż powinien się tak zachowywać. Ale to jest jeden - negatywny - scenariusz. Jedną z alternatyw jest jednak scenariusz, w którym ktoś, kto się źle zachował, zorientowawszy się jaką głupotę zrobił, przemyślał swoją postawę, potem przeprosił za to, co się stało. Dodatkowo ów ktoś oskarżany też przebaczył, w czasie przeprosin powiedział: rozumiem cię, wiem, że wtedy trudno było ci nad sobą panować, bo miałeś gorszy dzień; zaś teraz może bardziej cię rozumiem i z serca ci przebaczam. W tym drugim scenariuszu ostatecznym skutkiem tamtego czynu był wzrost świadomości obu uczestniczących ludzi, ostatecznie było jawne dobro, zaś to co uznamy za złe, okazało się tymczasowe.


Świetny przykład. Bardzo mi się podoba, tym bardziej, że wspiera to o czym ja piszę. :) Spróbujmy go przeanalizować. Mamy tu człowieka, który najpierw dopuścił się jakiegoś aktu zła, a później doszło do wewnętrznej przemiany tego człowieka. W momencie, gdy człowiek z powyższego przykładu "stracił panowanie nad sobą" i wyrządził innej osobie krzywdę to tylko zatrzymując się na tym momencie tej historii nie ma sensu wiązać jego wyboru z wolnością. Tu właśnie nie było wolności! Tylko objaw wewnętrznego nieuporządkowania, objaw słabości i niedojrzałości. Wolność pojawiła się później, gdy osoba krzywdząca zorientowała się jaką głupotę zrobiła, przeprosiła i postanowiła zmienić się na lepsze. A zatem wolność należy wiązać z dobrem, nigdy ze złem! :nie:

Cytat:
Można też wymyślać przykłady ze scenariuszami w drugą stronę - gdy np. coś, co wygląda na ewidentne dobro, wskutek dalszych zaszłości przynosi złe skutki - np. czyjaś wyciągnięta z trudem do zgody ręka (dobro) zostaje wzgardliwie odtrącona, a odtrącający, który był w tamtym braku zgody bardziej winny, jeszcze tylko się utwierdza w słuszności swojego wadliwego postępowania. Ostatecznie dobra intencja zamienia się w zły skutek.


I uważasz, że ten co odtrącił dowiódł swojej wolności? :shock:
Ty jego postawę wiążesz z wolnością? :shock:
Bo ja uważam, że ten gościu jest zaślepiony w swojej pysze, a więc gdzie tu widzisz miejsce na wolność? Grzech go zniewala:

«Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. (J 8,34).

Cytat:
Ostatecznie dobra intencja zamienia się w zły skutek.


Bo człowiek jest omylny, niedoskonały, podatny na działanie zniewalających go sił. Natomiast nie wiem, jak z tych przykładów chcesz wykazać, że wolność można zasadnie powiązać z aktami zła.
Twoje przykłady tyczą się chyba innego zagadnienia np. jak brak wszechwiedzy wpływa na wybory człowieka. I zgadzam się, że to, co złe może obrócić się na dobre, a więc ze stanu zniewolenia (czego dowodem są akty zła) człowiek może dojrzewać do prawdziwej wolności (czego dowodem są akty dobra). ;-P

Cytat:
A nie wiedząc tego, wolność wiązana z tym, że dobro musi się dziać, byłaby po prostu nieokreślonym pojęciem, czyli pojęciem nie wiadomo co oznaczającym.


Jeżeli wolność ma szansę istnieć i rozwijać się w warunkach natury uporządkowanej, poukładanej, niesprzecznej to mnie niespecjalnie dziwi, że taki człowiek będzie przynosił dobre owoce. Czy dziwi cię to, że roślina w dobrych, przyjaznych dla niej warunkach rozwija się, rośnie i pięknieje?

Cytat:
Przy czym nie chodzi mi tu też o to, aby zupełnie na skutki wyborów, czyli na to, czy przynoszą one dobro nie patrzeć. Nie. To oczywiście też jest jakoś ważne, ale nie uważam, aby tak zero-jedynkowo dawało się zasadnie na twardo wiązać wolność z tym, że dzieje się dobro.


Ja uważam, że zła decyzja człowieka nie urzeczywistnia wolności, tak jak decyzja dobra.
Przekonuje mnie to, co nauczał ks. Hryniewicz:

"Każdy akt dobry jest spełnieniem tajem­nicy wolności, wyborem Boga. Czyn zły jest aktem niespełnienia, rozdar­cia, znakiem wolności potrzebującej jeszcze uzdrowienia. Wolność musi odnaleźć samą siebie, aby w końcu – po okresie omyłek, oporów, błędów – stać się wolnością do dobrej, ostatecznej decyzji za Bogiem."

Pomiędzy ludzkimi aktami zła i aktami dobra nie ma symetrii. Zła decyzja nie jest takim samym urzeczywistnieniem wolności jak decyzja dobra i nie można ich stawiać na jednym poziomie realizacji wolności. Wol­ność jest twórczą zdolnością ku dobru, ku Bogu.

Cytat:
Czy decyzja o skazaniu Jezusa na śmierć krzyżową była wolna?...


Nie wydaje mi się. Może w znaczeniu, rozumieniu wolności przez pryzmat świata doczesnego ci ludzie byli "wolni". Ale tak naprawdę jest to wolność chora, pozorna, poraniona, bo zwiedzona przez zgubne okoliczności i wartości tego świata.

Cytat:
Jeśliby nie była w ogóle wolna, to nie byłoby sensu mówić o odkupieniu, przebaczeniu bo za zdeterminowane zachowania nie ma powodu przebaczać - tak samo jak nie przebacza się piorunowi, który zabija człowieka.


Chcesz mi powiedzieć po tylu miesiącach gorących dyskusji w DR, że śmierć Jezusa to było zapłacenie Bogu Ojcu za nasze grzechy, by Bóg nie musiał człowieka sprawiedliwie potępić? :(

Cytat:
Wg mnie tu za bardzo próbujesz uprościć sobie układankę z tym związaniem wolności na sztywno z dobrem. Wg mnie to się nie uda, to się "rozpruje" na dalszych etapach analiz, rozważań nad wolnością i jej konsekwencjami. Fajnie by było, żeby to było takie proste, ale tej fajności jednak nie mamy.


Od kilkunastu miesięcy mocno pochylam się nad rozważaniami Hryniewicza, Wuja i twoimi. Być może coś źle zrozumiałem, ale raczej wydaje mi się, że Wuj i Hryniewicz w kwestii wolności, zła i dobra są mocno po tej samej stronie i wydawało mi się, że twoje poglądy zgadzają się w znacznej mierze z ich przekonaniami, ale teraz już w sumie znowu nic nie wiem. ;-P
Chociaż Wuj, kiedyś mi pisał, że z ks. Hryniewiczem też nie we wszystkim się zgadzał, ale ja wiem, że refleksja ks. Hryniewicza też doskonaliła się pod wpływem dyskusji i nowych rozważań więc układanka mi się komplikuje. Może kiedyś uda się na sfini zainicjować dyskusję o złu i wolności pomiędzy tobą, wujem i mną (ja bym tu przede wszystkim wspierał się rozważaniami ks. Hryniewicza, bo naprawdę namysł księdza Hryniewicza mnie osobiście przekonuje). Myślę, że to byłaby bardzo ciekawa i wartosciowa dyskusja.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 6 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:10, 27 Lip 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Chcesz mi powiedzieć po tylu miesiącach gorących dyskusji w DR, że śmierć Jezusa to było zapłacenie Bogu Ojcu za nasze grzechy, by Bóg nie musiał człowieka sprawiedliwie potępić? :(

Niech mi ktoś wyjaśni tę śmierć Jezusa na krzyżu "za nasze grzechy", bo nic z tego nie rozumiem.

Bo z tego co rozumiem, to było tak, że ludziska rozrabiali i Bóg se pomyślał:

"Nie podoba mi sie to, że te ludziska tak rozrabiają. Mam dla nich przygotowaną karę. Ale jeśli chcą uniknąć tej kary, to muszą zabić mojego syna. I wymyśliłem se tak, że jak go nie ukrzyżują, to dostaną ode mnie kare. A jak go ukrzyżują i zabiją, to ja im kare odpuszcze. O! Takim miłościwy. To ja wezme se wyśle do nich tego swojego syna i będe patrzył, czy oni go zabiją, czy nie. Tylko gdzie ja zapodziałem ten popcorn..."

Coś w ten deseń?


Ostatnio zmieniony przez MaluśnaOwieczka dnia Sob 20:12, 27 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:48, 28 Lip 2024    Temat postu:

MaluśnaOwieczka napisał:
Katolikus napisał:
Chcesz mi powiedzieć po tylu miesiącach gorących dyskusji w DR, że śmierć Jezusa to było zapłacenie Bogu Ojcu za nasze grzechy, by Bóg nie musiał człowieka sprawiedliwie potępić? :(

Niech mi ktoś wyjaśni tę śmierć Jezusa na krzyżu "za nasze grzechy", bo nic z tego nie rozumiem.

Bo z tego co rozumiem, to było tak, że ludziska rozrabiali i Bóg se pomyślał:

"Nie podoba mi sie to, że te ludziska tak rozrabiają. Mam dla nich przygotowaną karę. Ale jeśli chcą uniknąć tej kary, to muszą zabić mojego syna. I wymyśliłem se tak, że jak go nie ukrzyżują, to dostaną ode mnie kare. A jak go ukrzyżują i zabiją, to ja im kare odpuszcze. O! Takim miłościwy. To ja wezme se wyśle do nich tego swojego syna i będe patrzył, czy oni go zabiją, czy nie. Tylko gdzie ja zapodziałem ten popcorn..."

Coś w ten deseń?

Coś w ten deseń chyba w swoim czasie właściwie argumentowano - także w teologii chrześcijańskiej. I chyba dalej jest grupa wiernych, która za cnotę, wielką wartość traktuje, aby z grubsza owej argumentacji (pomijając ten popcorn) bronić. Nie dziwię się w związku z tym też tym, którzy widząc taką postawę, biorą chrześcijan za durniów i albo stają się ateistami, albo się w swoim wcześniejszym ateizmie utwierdzają. Nic na to nie poradzę, że jest frakcja chrześcijan, dla której osią mentalną jest aspekt przemocy, który ostatecznie ma się ujawnić od Boga.

Idea zbawienia nabiera sensu, jeśli się wszystko zacznie układać od początku inaczej. Moja propozycja (do rozważań, a nie jako jedynie słuszna opcja do przyjęcia...) traktowania tego wszystkiego wygląda następująco:
1. To nie jakaś boska złość na nieposłuszeństwo ludzi jest zagrożeniem dla człowieka, nie w tym jest główny problem. Problem leży W NATURZE ŚWIADOMOŚCI, a związany jest z tym, że niespójny system wartościowania decyzji, osób, idei (owoc z drzewa dobra i zła), jakie się kształtuje w świadomości, która rozpoznaje sensy najprościej, wprost jak to widać, czyli często po pozorach, wiedzie ową świadomość na samozatracenie - ku sprzecznym oczekiwaniom, ku nie dającej się opanować, narastającej frustracji powstającej z tytułu tego, że nie realizuje się to, co świadomość traktuje jako niezbywalne dla niej. Bóg stwarza człowieka z potencjałem PRAWDZIWEJ WOLNOŚCI, czyli tej nie tylko do dobra, ale i do zła, a poza tym owo dobro i zło DOPIERO SIĘ TWORZY jako efekt decyzji, a nie jest statycznym atrybutem przypisanym po prostu z góry do ludzkich decyzji. Oznacza to też, że Bóg nie ma możliwości samodzielnie uczynić szczęśliwym człowieka. Szczęście trwałe jest EFEKTEM UDOSKONALENIA SIĘ ŚWIADOMOŚCI, a co za tym idzie zawsze to musi powstać jako WSPÓLNE DZIEŁO Boga i samego człowieka.
2. Aby człowiek obudził w sobie moc do wolności, która daje temu człowiekowi szanse na trwałe szczęście, człowiek musi oprzeć swoją mentalną strukturę o PODSTAWOWE WARTOŚCI, wśród których najważniejsze są prawda i miłość, powiązane ze ZDOLNOŚCIĄ DOCENIANIA tego, co jest szczere, pochodzące od rosnącej w doskonałości świadomej istoty. Tę świadomość, powiązaną z odczuwaniem (aspekt spontaniczny, a nie tylko narzucany sobie dyscypliną wewnętrzną) buduje sobie człowiek w życiu na Ziemi - probując jakoś odnaleźć sens w swoich działaniach, decyzjach, próbując być sprawczym, testując coraz to inne sposoby wartościowania tego, co widzi i czego pragnie.
3. W tym wszystkim kluczową rolę pełni problem WARTOŚCI NAJBARDZIEJ PODSTAWOWEJ, powiązanej z odczuciem pierwotnej AKCEPTACJI siebie i świata. Na start bowiem nic nie wyróżnia stanu akceptacji od jej zaprzeczenia, czyli jakiejś formy potępienie siebie, innych ludzi, czynów, właściwie wszystkiego. Akceptacja naturalnie rodzi się jako stwierdzenie, że coś nam się udało, rodzi się jako efekt udanej sprawczości. Akceptujemy swoje działania, jeśli ich skutek nas satysfakcjonuje. Nie mamy gotowej w swojej świadomości "akceptacji tak w ogóle", a tym bardziej akceptacji np. drugiego człowieka, którego mielibyśmy kochać nawet pomimo jego nie zawsze miłych dla nas bezpośrednio cech. Wartościowanie emocjonalne po tym, co jest przez nas odbierane jako miłe, ładne jest niewystarczające do stworzenia sobie mocy akceptowania świata, istot czujących i świadomych, ale też na koniec samego siebie. Prosta, narzucająca się jako przedłużenie odczuć nabytych biologicznie pogoń za przyjemnościami zmysłowymi ostatecznie okazuje się być skonfliktowana wewnętrznie. Ona nie daje szans na wytworzenie stabilnego drogowskazu odczuwania w stronę szczęścia.
4. Tym drogowskazem w stronę szczęścia, tym polem sił wyciągającym świadomość z chaosu, z braku konstruktywnego mentalnie kierunku jest:
- poznanie cierpienia
- uruchomienie w sobie impulsu woli wychodzenia z trwałych postaci cierpienia, docenienie rozwoju, ale też uświadomienie sobie konieczności PRZEBACZANIA - tak innym, jak i sobie - tego wszystkiego, co w naszych decyzjach było złe. Gdzieś jako emocjonalny fundament tej postawy jest miłość.
5. Cierpienie Bożego Syna jest aktem przypieczętowania tej postawy miłości i przebaczenia. Jednocześnie jest to opowiedzenie się przeciw przemocy, jest apoteozą postawy łagodności, która - co prawda drogami trudnymi do rozpoznania - w inny sposób niż przemocą osiąga mentalny sukces, a ten sukces jest trwały. I tylko ten sukces zrodzony z odrzucenia przemocy, opowiedzenia się po stronie łagodności, miłości i prawdy ma szansę być trwały.
Ja wierzę, że Bóg w akcie męczeńskiej śmierci Jezusa (w odróżnieniu od przekonań części teologów) nie przebłaguje samego siebie, ani też nie wypełnia (jak to wyżej było zasugerowane w zacytowanej wypowiedzi) jakiegoś swojego postanowienia, aby przebaczać ludziom dopiero wtedy, gdy ci ludzie zabiją Boskiego Syna. Akt zbawczej śmierci Jezusa jest czymś innym jest WYWYŻSZENIEM EMOCJI, PRAGNIENIA PRZEBACZENIA I MIŁOŚCI. (14) A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, (15) aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. (Ewangelia Jana 3)

Motyw owego wywyższenia wyjaśnia sens śmierci Jezusa - owo wywyższenie, to właśnie jest ten drogowskaz mentalny (słowa "mentalny" używam jako substytut pewnej jedności myśli, uczuć, emocji, a nawet intuicji), z którego świadomość powinna czerpać podstawowe wartości dla swojej duchowej przemiany - UWIERZYĆ w tak rysujący się sens.
Jeśli w głębi duszy ktoś uwierzy w to, że prawem, obowiązkiem, a także swoistym powołaniem świadomości jest:
- przebaczenie
- miłość
- odrzucenie przemocy, doskonalenie się w łagodności i akceptacji.
To samo to niesie dla takiej świadomości zbawienie, czyli życie wieczne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:09, 28 Lip 2024    Temat postu:

Czy to, co piszesz tu:

Michał napisał:
Jeśli w głębi duszy ktoś uwierzy w to, że prawem, obowiązkiem, a także swoistym powołaniem świadomości jest:
- przebaczenie
- miłość
- odrzucenie przemocy, doskonalenie się w łagodności i akceptacji.
To samo to niesie dla takiej świadomości zbawienie, czyli życie wieczne.


jest rozwiązaniem na to, co opisałeś w tym miejscu:

Michał napisał:
Problem leży W NATURZE ŚWIADOMOŚCI, a związany jest z tym, że niespójny system wartościowania decyzji, osób, idei (owoc z drzewa dobra i zła), jakie się kształtuje w świadomości, która rozpoznaje sensy najprościej, wprost jak to widać, czyli często po pozorach, wiedzie ową świadomość na samozatracenie - ku sprzecznym oczekiwaniom, ku nie dającej się opanować, narastającej frustracji powstającej z tytułu tego, że nie realizuje się to, co świadomość traktuje jako niezbywalne dla niej.


???

I jeszcze jedno pytanie, jeśli mógłbym zadać. Nie rozumiem tego problemu natury świadomości, który wyżej opisałeś. Czym konkretnie jest ten "niespójny system wartościowania decyzji, osób, idei"? Chodzi o to, że człowiek gubi się w nadawaniu wartości? Nie rozumiem. A może chodzi ci o to, że człowiek jest tak bardzo pogubiony w swoim działaniu, że staje się coraz bardziej istotą wadliwą?

Tak więc, będę wdzięczny za wyjaśnienie w czym widzisz największy problem odnośnie natury świadomości i czy miłość, przebaczenie, doskonalenie się w łagodności itd. jest rozwiązaniem problemu leżącego w naturze świadomości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:43, 28 Lip 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Czy to, co piszesz tu:

Michał napisał:
Jeśli w głębi duszy ktoś uwierzy w to, że prawem, obowiązkiem, a także swoistym powołaniem świadomości jest:
- przebaczenie
- miłość
- odrzucenie przemocy, doskonalenie się w łagodności i akceptacji.
To samo to niesie dla takiej świadomości zbawienie, czyli życie wieczne.


jest rozwiązaniem na to, co opisałeś w tym miejscu:

Michał napisał:
Problem leży W NATURZE ŚWIADOMOŚCI, a związany jest z tym, że niespójny system wartościowania decyzji, osób, idei (owoc z drzewa dobra i zła), jakie się kształtuje w świadomości, która rozpoznaje sensy najprościej, wprost jak to widać, czyli często po pozorach, wiedzie ową świadomość na samozatracenie - ku sprzecznym oczekiwaniom, ku nie dającej się opanować, narastającej frustracji powstającej z tytułu tego, że nie realizuje się to, co świadomość traktuje jako niezbywalne dla niej.


???

I jeszcze jedno pytanie, jeśli mógłbym zadać. Nie rozumiem tego problemu natury świadomości, który wyżej opisałeś. Czym konkretnie jest ten "niespójny system wartościowania decyzji, osób, idei"? Chodzi o to, że człowiek gubi się w nadawaniu wartości? Nie rozumiem. A może chodzi ci o to, że człowiek jest tak bardzo pogubiony w swoim działaniu, że staje się coraz bardziej istotą wadliwą?

Tak więc, będę wdzięczny za wyjaśnienie w czym widzisz największy problem odnośnie natury świadomości i czy miłość, przebaczenie, doskonalenie się w łagodności itd. jest rozwiązaniem problemu leżącego w naturze świadomości.

Rozpoznajesz zgodnie z moją intencję te myślowe "tropy". Nie do końca pamiętam, co już pisałem, a czego jeszcze nie, mogę się wiec albo zbytnio powtarzać, albo pominąć coś ważnego, o czym nie wspominałem. To siedzi w mojej głowie względnie w kompletnym stanie, ale jak o tym mam pisać, to jest tak wiele wątków, że się trochę gubię w całym tym galimatiasie - raz piszę o jednym, raz o drugiem, część powiązań wskazuję, część nie, bo wydają mi się oczywiste itp.
Spróbuję może znowu jakoś... Nie wiem, dokąd tym razem dojdę w narracją. :think:

Z grubsza widzę rzeczy tak:
Człowiek startuje w życie w zasadzie na podobieństwo zwierzęcia - jest bardzo silnie zależny od tego, co w nim instynktowne, biologiczne, a dalej też kulturowe (to już nabyte, ale nabyte od ludzkości). W ludzkim rozwoju miesza się w nierozerwalny sposób:
- dziedzictwo setek milionów lat ewolucji (geny, instynkty)
- memy i wpływy kulturowe (dziedzictwo wcześniejszych pokoleń ludzkości)
- pierwiastek boski - ziarno zaczyn "czegoś wyższego", ale to tylko ziarno, które musi się "ubrać" (motyw szaty, stroju jest też obecny w Biblii) w odniesienia wywiedzione z konkretnego indywidualnego życia.
Wszystko to samo w sobie jest nieuporządkowane. Dopiero człowiek musi to samodzielnie przyjąć, zrozumieć, opanować, połączyć ze swoim życiem, rozumowaniem.
Dzięki dogadaniu się ze sobą samym, czyli dzięki spowodowaniu, że instynkty, emocje, odczucia, nawet różne formy archetypów, doświadczenia życia, edukacja społeczna i wszystko co tam jeszcze byśmy jakoś wymieniali stworzą JAKĄŚ FORMĘ SPÓJNEJ CAŁOŚCI, człowiek nabywa zdolności tworzenia sobie sensownych celów życiowych i sensownego, twórczego, sprawczego działania. W Biblii opisuje to alegoria ziarnka gorczycy, które z ziarenka (pierwiastek boski) rozwija się coś, à la drzewo.

Czym jest owo pierwotne nieuporządkowanie (bo o nie najbardziej chyba pytasz)?...
Ono przede wszystkim wynika z tego, że nasz świadomość nieustannie balansuje pomiędzy emocjami, a rozumieniem, czyli pomiędzy niekontrolowaną, bardziej intuicyjną emanacją psychiki, a jej rozumową, dającą się definiować, modelować, kontrolować formą.
Tylko ta emocjonalna strona psychiki daje nam energię do życia, motywację.
Tylko ta intelektualna, rozumowa forma ma moc rozwiązywania konfliktów, godzenia sprzeczności.
Obie te strony psychiczne trzeba ze sobą zgrać, pogodzić, a w efekcie sprawić, że z jednej strony życie będzie mialo barwę, energię, będzie dawało radość, spelnienie wynikające z tego, że czujemy (!) się dobrze, a z drugiej owe spełnienia nie będą sobie przeczyły, nie będą krótkotrwałe, nie występią przeciw sobie.
(24) Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. (Ewangelia Marka 3:24)
(17) On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali. (Ewangelia Łukasza 11:17)


W człowiek dokonuje się wzrost duchowy, który zawiera w sobie zarówno aspekty widzialne, kontrolowane, jak i te skryte, podświadome, intuicyjne, wynikające z tego, czego nie rozumiemy, a czujemy, co czasem jest też z natchnienia bożego:
(26) Mówił dalej: Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. (27) Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. (28) Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie. (29) A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza się sierp, bo pora już na żniwo. (Ewangelia Marka, 4)
Wraca motyw ziarnka gorczycy - idei rozwoju:
(30) Mówił jeszcze: Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? (31) Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. (32) Lecz wsiane wyrasta i staje się większe od jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu. (Ewangelia Marka, 4)
Najwięcej wyjaśnienia sprawy jest chyba w tym cytacie:
(5) Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. (6) Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna. (7) Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: Pójdź i siądź do stołu? (8) Czy nie powie mu raczej: Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił? (9) Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? (10) Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać. Ewangelia Łukasza 17)
Jest tu znamienny motyw Pana i jego sług. Panem jest właśnie to, co bierze się z wiary (aspekt uświadomiony! także więc intelektualny). Wiara - pan (zarządca, rozum), czyli nasza wiara, nasza moc określania zależności myślą, która zna zależności, która posiada funkcję rozumienia, ma zarządzać "sługami" - czyli emocjami, instynktami, chciejstwami (żądzami), odruchami. Słudzy nie mają zaś zarządzać panem - co też oznacza, iż świadomość ma nie dawać się powodować owym żądzom (szeroko rozumianym, nie chodzi tu tylko o aspekt seksu), zachciankom. Wolność zyskujemy właśnie wtedy, gdy zachcianki są brane w karby. Najsilniejszym predyktorem sukcesu życiowego (liczne badania socjologiczne to wykazały) jest ZDOLNOŚĆ DO ODRACZANIA NAGRODY. Ten, kto ma moc odraczania tego, co mu się zachciało, ma właściwą postać swojej wiary - wtedy "pan" nie daje sobą zarządzać przez "sługi". Robimy to, co trzeba, gdy nie oglądamy się co chwila na swoja satysfakcję, tylko skupiamy na zadaniu, celu, czyli robimy to, "co powinniśmy wykonać". Emocje w nas pragną, aby wszystko się nam spełniło już tu i teraz, samą mocą chcenia, samym naciskiem na to, że tego pragniemy. Emocje będą się bardziej złościły, że tego nie mają, co by chciały, niż zabiorą się za zbieranie pomysłów i danych niezbędnych do tego, aby opracować sensowną strategię działania.
Sprawczość, rozwój, opanowanie instynktów, czyli całościowo WOLNOŚĆ (wzrastająca, doskonalącą się wraz ze sprawczością - NIE zero-jedynkowo traktowaną) w sobie budujemy dzięki temu, że coraz bardziej bierzemy w karby te "sługi", te nasze kapryśne emocje, zachciewajki, lenistwo mentalne skutkujące skupieniem się wyłącznie na prostych celach. "Pan" - rozum, świadomość patrzy szerzej i dalej, tworzy strukturę drzewiastą zależności - wynikania w układzie. Stąd jest to porównanie do drzewa, w którym wzrost wyraźnie jest powiązany z ideą STRUKTURY.
Dlaczego te nasze instynkty emocje są tak na start nieuporządkowane, chaotyczne?...
- Bo ich twórcą jest ewolucja. Ewolucja (niestety, wyraźnych wskazań na jej temat nie ma jej w Biblii, tu już trzeba dorzucić własne okruchy rozumienia) "dba" nie o jednostkę, nie etykę, nie o idee, nie o wyższe cele, ale o przetrwanie gatunku. Ewolucja jest tyranem (wg niektórych wręcz "szatanem"), bo o jednostkę nie dba, wręcz gardzi życiem jednostek, rzucając je szalę rywalizacji wewnątrzgatunkowej i międzygatunkowej. Ewolucja jest tym czymś, co dla świadomości jest IMPULSEM DO BUNTU. Świadomość, patrząc na to, jak bezrozumnie konkurujące zwierzęta giną w imię tego, aby się odsiewały geny, a mając też poczucie, że my - ludzie chyba zasługujemy na coś więcej, niż bezrozumna śmierć - ofiara na "ołtarzu" doskonalenia się gatunku, będzie szukała WYŻSZYCH FORM BYTU dla siebie. Z tego też powstanie wewnętrzna akceptacja (wręcz konieczność) dla tegoż nowego narodzenia się - narodzenia z ducha.
Świadomość, widząc do czego prowadzi uleganie zasadzie dominacji, spychania na dół słabszych, czując empatię do innych ludzi (także zwierząt) w pewnym momencie budzi się do czegoś wyższego, niż do rywalizowania o przetrwanie jednostki i zajęcie wyższej pozycji w stadzie.
Biblia promuje ideę miłosierdzia:
(7) Błogosławieni miłosierni: albowiem oni miłosierdzia dostąpią. (Ewangelia Mateusza 5:7)
"Miłosierdzie" jest słowem, które jest używane najczęściej w polskich tłumaczeniach Biblii. Ale patrząc na inne tłumaczenia i szersze konteksty może sie w tym słowie, które zostało podane w oryginale greckim Biblii dopatrzyć też znaczenia "litości", a w pewnych kontekstach wręcz blisko tu jest do innego, już bardziej współczesnego pojęcia "empatii".

Biorąc cytat ostatni między nami wałkowany: (13) Owszem idźcie, a nauczcie się, co to jest: Miłosierdzia chcę, a nie ofiary; bom nie przyszedł wzywać sprawiedliwych, ale grzesznych do pokuty. (Ewangelia Mateusza 9:13 Tłumaczenie Biblii Gdańskiej), a patrząc przez pryzmat szerszych znaczeń, można by tu dostrzec znaczenie, iż Bogu nie chodzi o ofiary dla siebie, ale o to, aby ludzie wzajemnie świadczyli sobie dobre uczucia, przebaczali sobie, byli życzliwi wzajemnie.

Jeszcze wracając do tej relacji pan kontra sługa, czyli świadomość kontra instynkty i bezwiedne zachowania, co jest istotą wzrastania duchowego (rozwijania się ziarenka gorczycowej duchowości w drzewo), chcę podkreślić rolę dwóch ważnych idei skladowych:
- sprawczości, celowości
- kontaktu z emocjami (symbilizowanymi przez goryczkę - smak ziarenka gorczycy), z czuciem.
Nie bez powodu symbolem rozwoju i wiary z nim związanej jest ziarenko i to ziarenko gorczycy. Bo znamy smak tego ziarenka - ostry, piękący. Tu możnaby pewnie nawiązać do innego smakowego biblijnego symbolu - soli: (13) Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. (Ewangelia Mateusza 5:13)
Sól jest tym czymś, co się CZUJE (smakiem). Przez to jest ogólniejszym symbolem odczuwania, tego co jest spontanicznie odczytywane przez świadomość, nie jest konstruowane intelektem, lecz jest - jakie się wprost jawi. Ta sól jest niezbywalna, nie ma jej czym zastąpić i podobnie nasze czucie, emocje są niezbywalne w całej układance. Muszą być ze świadomością zintegrowane, muszą razem stworzyć "królestwo", które nie powino być "wewnętrznie skłócone" (Ewangelia Mateusza 12:25), bo inaczej pustoszeje. Tu jest wyraźnie wspomniana idea SPÓJNOŚCI, niesprzeczności wewnętrznej.

Dotykamy też tu koncepcji grzechu pierworodnego - jako wlaśnie tego nieuporządkowania natury czlowieka, biorącej się z tego, że probują tym człowiekiem rządzić emocje. Symbolem emocji w człowieku jest tradycyjnie bardziej kobieta (intelekt jest raczej cechą mężczyzny - przynajmniej tradycyjnie, nie chcę się spierać tutaj, w kwestii inteligencji plci i zajmować się seksizmem). To Ewa ulega jako pierwsza kuszeniu, co można odczytać, że to od emocji powstaje nieuporządkowanie ludzkiej natury. Bo wlaśnie EMOCJE PRAGNĄ NIESPOJNIE - emocje raz chcą czegoś, a za chwilę tego czegoś zaprzeczenia i "nie widzą", iż razem to się nie da pogodzić. Idea zakłócenia pierworodnego spójności całej natury człowieka jest zatem tożsama z uleganiem niespójności w pragnieniach powiązanej z emocjami, ktore same sobie przeczą. A jak coś jest sprzeczne, to nie da się tego satysfakcjonujaco rozstrzygnąć, bo co by nie wybrać, coś będzie źle. Więc celem boskim jest to, aby (po wypędzeniu z raju, już na dalszym etapie rozwoju ludzkiej natury) intelekt pogodził emocje, dogadał się z nimi. Będzie to oznaczało oczywiście konieczność ustąpienia przez emocje z jakiejś części ich sprzecznych pragnień, ale ostatecznie (w dobrym scenariuszu) zostać powinno to czucie, te emocje, które daje się zralizować, czyli które niosą ze sobą satysfakcję i szczęście, a nie rozterkę, i frustrację. Co ciekawe w ksiedze rodzaju dalej jest mowa o "mężczyźnie, który będzie panował nad kobietą", co ja odczytuję aktualnie nie w jakimś seksistowsko - maczystowskim znaczeniu, lecz właśnie symbolicznie, że ostatecznie to (symbolizowany przez mężczyznę) intelekt zaprowadzi porządek w emocjach ludzkiej natury. Dodam na koniec, że emocje nie będą anulowane, niszczone, negowane! Gdyby ktoś tak to odczytał, to popełniłby wielki błąd. Nie! Emocje ostatecznie powinny zostać UPORZĄDKOWANE, czyli z tego chaosu i sprzeczności ostać się powinno to, co daje szansę na realne wdrożenie w życiu i satysfakcję. Efektem będzie niebo - krolestwo niebieskie.

I jeszcze pewna aktualizacja - ważny element układanki - KWESTIA WARTOŚCI W EMOCJACH.
W tym jest ta sół, której nie ma czym zastąpić. Związana jest z pytaniem: dlaczego Ewa w raju (emocje) w ogóle dała się skusić?
- Bo CZEGOŚ JEJ BRAKOWAŁO!
I dopóki będzie nam skutecznie czegoś kluczowego w emocjonalości brakowało, będzie w nas podatność na skuszenie, będzie słabość naszej mentalności.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 23:25, 28 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 2:10, 29 Lip 2024    Temat postu:

Wielki szacun za to, że tak ciekawie i głęboko potrafisz powiązać Biblijne fragmenty z naszym ludzkim doświadczeniem i z tego wnioskujesz o sensie naszego pobytu tu na ziemi. :szacunek:
No i oczywiście dziękuję, że chciało ci się poświęcić czas na napisanie (spory tekst, dużo cytatów, trochę pracy to wszystko wymagało). :szacunek:

Ubolewam, że twoje refleksje nie są słyszalne w świecie teologów i filozofów chrześcijańskich i niechrześcijańskich, ale może kiedyś uda się z twoim przekazem wyjść poza sfinie. :)
Naprawdę oglądałem już czy to na YouTube czy czytałem różne wypracowania wielu teologów chrześcijańskich, którzy są prof. i dr hab. i mogę z całą pewnością stwierdzić, że jedyne, co potrafią to mielić formułki z Katechizmu i generalnie do jakichś głębszych myśli im daleko..
Oczywiście nie wszyscy, ale sporo takich też jest.


Ok. Generalnie można twoje rozważania ciągnąć w różne strony i pytań mi nie brakuje, ale nie chcę tworzyć chaosu. Więc skromnie spróbuję się skoncentrować na jednej sprawie, która jakoś nie daje mi spokoju.


Na tym świecie jest wciąż wiele krzywd, cierpienia, niesprawiedliwości i podziałów. Ludzie zadają sobie nawzajem ból, ranią się wzajemnie, ludzie niszczą wzajemne relacje itd.

Czy to wszystko też jest pochodną tego "pierwotnego nieuporządkowania" wynikającego z rozłamu pomiędzy rozumem, a emocjami?

Bo mam wrażenie, że pisząc o tym "pierwotnym nieuprzadkowaniu"; "skłóconym królestwie" to przekłada się na to, że człowiek ma problem z tworzeniem sobie sensownych celów życiowych i gubi się w sprawczym działaniu. A jestem ciekaw jak to "pierwotne nieuporządkowanie" wpływa na relacje ludzkie i jak ważna w tej układance jest miłość, przebaczenie, doskonalenie się w łagodności.

Czy jeśli nie będzie tego uporządkowania pomiędzy emocjami, a tą intelektualną, rozumową formą psychiki to ludzie będą sobie wzajemnie gotowali piekło na ziemi?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:30, 29 Lip 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Na tym świecie jest wciąż wiele krzywd, cierpienia, niesprawiedliwości i podziałów. Ludzie zadają sobie nawzajem ból, ranią się wzajemnie, ludzie niszczą wzajemne relacje itd.

Czy to wszystko też jest pochodną tego "pierwotnego nieuporządkowania" wynikającego z rozłamu pomiędzy rozumem, a emocjami?

W zasadzie odpowiedziałbym na to pytanie: w większości tak, choć nieraz życie wmanewrowuje nas w sytuacje, których nie sposób jest nijak przewidzieć, a wtedy może ta reguła się nie stosuje.
Ale wszystko to powtarzalne, planowane, powstałe w warunkach, gdy choć trochę mamy szans na zastanowienie się, wg mnie jeśli wykazuje powtarzalność nieprawidłowych reakcji, będzie wynikało z owego pierwotnego nieuporządkowania.
Ciągle mnie nachodzą myśli o tej wojnie Rosji z Ukrainą. Jakie nieuporządkowanie najbardziej bym z jej toczeniem się wiązał?...
- Nieuporządkowanie tu jest bardzo podstawowe - zagadnienie PYCHY I PRAGNIENIE SPEŁNIENIA, WYKAZANIA SIĘ, sprawczości.
Oto przywódca rosyjski chce się wykazać, pragnie "być kimś". Ale nawet zwykli Rosjanie, popierający wojnę czynią to w imię tego, że czując się członkowie zwycięskiego narodu, jednocześnie zaklasyfikują się jako więksi, lepsi, ważniejsi. Ja to postrzegam jak przeniesienie instynktu rywalizacji i pragnienia sprawczości. Identyfikując się ze zwycięstwami armii swojego państwa Rosjanin zapewnia sobie poczucie satysfakcji, czuje się dowartościowany. Jest tak, bo nie patrzy na krzywdy, jakie owa wojna czyni.
Nieuporządkowanie wynika z WYBIÓRCZOŚCI SPOJRZENIA, czyli z NIEUWZGLĘDNIANIA aspektów sprawy, które co prawda "leżą na stole", ale są wypierane. Bo zabrakło tu duchowości!
Jest zawierzenie tej przyjemności podpięcia się uczuciem narodowej dominacji, jest zwierzęca forma reakcji, a zabrakło obiektywnego spojrzenia i empatii. Na pewno też istotnym czynnikiem jest indoktrynacja ze strony rządu i lęk o swoje życie, ale jest też i ta duchowa małość, gdy ktoś ZA ŁATWO PRZYZWALA SOBĄ MANIPULOWAĆ.

Człowiek duchowy to jednocześnie człowiek mocny, odporny na manipulację ze strony złych sił (także podszeptów diabła). Człowiek duchowy umie PATRZEĆ NA ŚWIAT NIEZALEŻNIE, oceniając poprawnie (nie zawsze, ale znacznie częściej niż ludzie zniewoleni) zależności, nie dając sobą pogrywać. Człowiek duchowy oprze się propagandzie, bo ZNA HIERARCHIĘ WARTOŚCI spraw. Tam, gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na właściwym miejscu, co w przypadku reakcji na propagandę prowojenną będzie oznaczało, iż jeśli najważniejsze przykazanie chrześcijaństwa (także można by je określić jako pierwsze przykazanie ogólnie duchowości) sprzeciwia się krzywdzeniu, to duchowy człowiek krzywdzenia nie poprze. Tylko słaby mentalnie człowiek będzie się łatwo zgadzał na manipulowanie jego emocjami. Tylko słaby mentalnie człowiek weźmie za dobrą monetę sugestię "jesteś ważniejszy, cenniejszy, bo żołnierze z twojego kraju pozabijali jakichś ludzi z innego kraju i zabrali kawał terenu". Człowiek duchowy rozpozna fałsz tej sugestii, bo MA KRĘGOSŁUP ETYCZNY.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:07, 29 Lip 2024    Temat postu:

Michał napisał:
Bo zabrakło tu duchowości!


To jest ciekawy temat: co się dzieje z człowiekiem, gdy w jego życiu zaczyna brakować lub w ogóle nie jest rozwijana żadna forma duchowości.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Pon 17:08, 29 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:40, 30 Lip 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Człowiek duchowy to jednocześnie człowiek mocny, odporny na manipulację

To jeszcze dodatkowo skomentuję
Nasza duchowość wymaga sprawdzenia. To nie jest tak, że wiemy, iż duchowość we właściwej postaci mamy. Tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono - pięknie stwierdziła poetka noblistka. Oparcie się manipulacjom jest testem dla naszej osobowości, duchowości. Jest nam ten test bardzo potrzebny!
Będziemy manipulowani, co jest dla nas dobre. Wobec tych manipulacji mamy okazać nasz opór, przemyślność w unikaniu zasadzek mentalnych. Tworząc w sobie zapory przed manipulacją, jednocześnie rozwijamy naszą umiejętność rozpoznawania prawdy, odróżniania jej od kłamstwa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin