ŚFiNiA

Michał Dyszyński

Ostatnio w różnych miejscach świata pojawiają się roszczenia terytorialne. Różnej maści "patrioci" bardzo się angażują w to, aby ich kraj rozciągnął swoje terytorium na obszar jakiegoś innego kraju. Patrioci z USA cieszą się na myśl, że - jak się uda - to kiedyś mapy świata zostaną zmienione i czy to Grenlandia, czy Kanada staną się częścią USA. Podobnie jest z ogromną rzeszą Rosjan, którzy też z niecierpliwością oczekują, jak to ich żołnierze zajmą teren Ukrainy (najpierw ten, potem apetyt wzrośnie "w miarę jedzenia"), aby tam powiewała rosyjska flaga, aby na tych terenach mogła się panoszyć rosyjska korupcja i bezprawie, bazujące na prawie silniejszego, na podobieństwo tego, co mamy w samej Rosji.
Rozumiałbym gdyby owo pragnienie zdobyczy terytorialnych pojawiało się wyłącznie u wodzów państw. Bo rozumiem, że jak się jest takim Putinem, który zabawia się teraz rządzeniem jakimś tam terytorium i jakimiś tam milionami ludzi, to gdyby się zabawiał rządzeniem większą grupą ludzi i większym terytorium, to miałby większą frajdę (dla mnie osobiście to nie byłaby żadna frajda, ale tu się dostosowuję mentalnie do myślenia innych, akceptując roboczo, iż to fajnie jest sobie porządzić czymś większym). Ale Rosjanin, który dzisiaj tapla się w błocie na jakiejś rosyjskiej wsi, poniżany przez swoje władze, bez nadziei na to, że jego życie znacząco się poprawi... - po co mu ta cała impreza?
- Nikt takiemu Rosjaninowi przecież i tak tej drogi nie naprawi na jego wsi, z powodu tego, że żołnierze z jego kraju zajmą kawałek, czy nawet całą Ukrainę (albo i dalsze kraje)... Taki Rosjanin NICZEGO NIE ZYSKA REALNIE W ŻYCIU. Rosjaninowi (albo Rosjance) nie zmniejszy się korupcja w jego gminie (raczej jest większa szansa na jej zwiększenie), nie naprawią mu ani drogi, ani nie zbudują ośrodka zdrowia, ani nie zajmą się bandziorami, którzy ich gnębią. Rosjanin z podbojów zorganizowanych przez władze Rosji nie zyska kompletnie NIC! Ale też zwykły patriota z USA, jeśli trumpowska inicjatywa podboju Grenlandii, czy Kanady się powiedzie, nie poprawi swojego osobistego życia - nie zdobędzie lepszej pracy, nie poprawi się mu dostęp do świadczeń zdrowotnych, rozrywek itd. Na tych podbojach prosty obywatel nic nie zyska - ani ten rosyjski obywatel, ani amerykański! Jedyne, co się zmieni "na plus" dla owych obywateli po owych "sukcesach ich kraju", to zmiany na mapach, które będzie sobie można kupić w księgarni, czy wyświetlić na ekranie - będą inne napisy na tych terytoriach. Dlaczego więc zwykli obywatele owych krajów mają takie imperialne ambicje?... :think:

Ale nie trzeba daleko szukać. Polscy patrioci też by w znacznej (stawiam na to, że w przeważającej) mierze wsparli zapewne inicjatywę, aby - jeśliby warunki międzynarodowe tak się ułożyły, że zyskałaby ona znaczne szanse powodzenia - aby terytorium Polski się rozszerzyło na dalsze kraje, czyli np. aby Polska "była od morza do morza". I też bezpośrednio w swoim życiu taki patriota wspierający jakąś wojenną awanturę, a przy okazji śmierć tysięcy, może milionów ludzi, cieszyłby się, gdyby do takich podbojów doszło. W jego życiu co prawda praktycznie prawie nic by się na plus nie zmieniło (może z wyjątkiem sytuacji, gdyby się on sam bezpośrednio zaciągnął do armii, czy uczestniczył w akcjach wojennych). Ale jaką by miał satysfakcję!... :shock:

Popatrzmy, zważmy te dwie szale
- Z jednej strony śmierć tysięcy, może i milionów (w przypadku rozpętania się III wojny światowej na pełną skalę nawet miliardów) istnień i niewyobrażalne cierpienia
a z drugiej
- Po prostu SATYSFAKCJA W EMOCJACH, bo "nasi teraz tam postawili swoją flagę", bo teraz na mapach napisano, że te tereny są częścią naszego państwa.
Co tu miałoby być ważniejsze?...

Smierć, ściągnięcie na naród miana mordercy ludzi z jednej strony, a zapiski na mapach i satysfakcja, że "jestem teraz obywatelem kraju o większym terytorium", co nie zmienia praktycznie nic w życiu, nie sprawi, że przestanie boleć ząb, że w rodzinie będzie się spokojniej, albo radośniej przeżywał relacje z innymi, nie wyremontuje się mieszkanie, nie dostarczą do sklepów lepszego jedzenia itp. itd... W życiu praktycznie prawie nic się nie zmieni! (a przynajmniej nie zmieni się tak, aby można było na pewno się przychylić do oceny, że jest LEPIEJ, bo "coś" tam na pewno się zmodyfikuje, tylko z równą szansą, że w stronę lepszego, jak i gorszego stanu). A jednak "patrioci" ze wszystkich chyba krajów tak będą czuli, że chętniej wybiorą tę zaborczą, wojenną opcję...

Powtórzę:
- z jednej strony jest tylko (wg mnie pusta) satysfakcja z "mania większego kraju", okupiona przekleństwem bycia narodem morderców
a z drugiej strony
- ŻADNEJ PRAKTYCZNEJ KORZYŚCI.

Czy ludzka natura nie jest po prostu absurdalna?... :think: