Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33398
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:41, 01 Gru 2020 Temat postu: Wiara w Boga - szczera, czy nieszczera? |
|
|
Chciałbym poruszyć dość kontrowersyjny temat szczerości wiary.
Temat można zacząć różnie. Najbardziej chyba ostrym wejściem w to zagadnienie jest przywołanie przypadków duchownych, którzy wykorzystywali seksualnie różne osoby ze swojego otoczenia - czasem osoby dorosłe, młodociane, nawet dzieci. Te osoby duchowne przecież jawnie deklarowały swoją wiarę w Boga, a nawet składały ślub czystości, czyli wyrzeczenie się seksu w życiu. A jednak w życiu postępowały wbrew tym deklaracjom.
Nie chcę jednak tutaj rozpoczynać debaty nad kościołem, celibatem itp. Nie chcę się rozpływać w słowach potępiających, ani - w drugą stronę - usprawiedliwiających, czy sugerujących potrzebę zignorowania tych przypadków. Nie - te przypadki są dla mnie teraz pretekstem do zastanowienia się nad szczerością wiary.
Problem stawiam więc ogólnie: dlaczego tak jest, że wiara deklarowana przez ludzi jakże często rozmywa się z tym, co człowiek w życiu rzeczywiście czyni?
Chciałbym postawić kilka hipotez, skąd się taka nieszczerość wiary bierze:
1. Wyznawanie wiary przede wszystkim z powodu presji społecznej - to jest bardzo ważny według mnie przyczynek do nieszczerości wiary. Są ludzie, którzy tak naprawdę, tak w środku, tak w swoich uczuciach i tym ściśle osobistym myśleniu, są względem kwestii religijnych obojętni, bądź wręcz odrzucający, ale DLA ŚWIĘTEGO SPOKOJU, dla zachowania więzi społecznych, deklarują swoją zgodność z tym, co "się wierzy" w danym środowisku. Do tego, co niektórzy na owym społecznym kapitale bycia zgodnym w wierze z otoczeniem, pobudowali swoje kariery, mają z tego niezłe pieniądze, nie wiedzieliby jak inaczej żyć. Więc tkwią w czymś, co wewnętrznie odrzucili, albo prawie odrzucili (być może zachowując sobie jakiś pozór wiary, aby udawać - także przed sobą - że całkiem oszustami nie są). Potem, gdy przychodzi co do czego, gdy życie postawi pewne pragnienia, potrzeby, obawy na ostrzu noża, gdy zderza się ze sobą to co deklarowane, z tym co wewnętrzne, wygrywa to co w sercu, a nie to co na ustach.
2. Wyznawanie wiary religijnej wyłącznie z lęku przed piekłem - są tacy ludzie, którzy w jedno rzeczywiście uwierzyli - w wieczną mękę w piekle, jaka czeka tych, którzy nie uwierzyli w Boga. Patrząc na ten okrutny świat, chyba taką wiarę raczej w piekło dałoby się wyprowadzić, niż w niebo (choć przecież są i dobrzy ludzie na tym świecie, czasem jest kwestia aby tę dobroć po prostu zacząć dostrzegać). Taki człowiek w istocie ma obraz Boga - tyrana, który na podobieństwo ludzkich władców, przede wszystkim pragnie władzy i posłuszeństwa od swoich poddanych. Komuś kto wierzy najsilniej ze wszystkiego w piekło i Boga twardego sędziego, który po prostu wymaga i nie przepuści żadnej życiowej wpadki, oczywiste się wydaje, że należy mieć na ustach jak najwięcej peanów na cześć owego potężnego sędziego i kata w jednej osobie. Tak silnemu panu nikt rozsądny nie będzie się przeciwstawiał. Jednocześnie przy tym, człowiek który sferę religijną postrzega tak przede wszystkim przez pryzmat winy, sądy i kary trudno będzie w ogóle ułożyć sobie swój światopogląd w kontekście szerszym - np. włączyć jakoś do tak odczuwanej religii uczucia delikatności, miłości, poszukiwania szczęścia. Taki człowiek będzie wciąż mentalnie zdeprywowany, będzie toczył ze sobą nieustanną walkę, pomiędzy sferą emocjonalnie zrozumiałą, a tą deklarowaną i uznawaną za konieczną do wdrożenia w życiu. Taki człowiek będzie mentalnie słaby, rozdarty, a przez to podatny na każdą najmniejszą szansę na jakieś ukojenie, na osiągnięcie minimum satysfakcji, choćby odrobinkę ludzkiego szczęścia. I przy odpowiednio dużym stopniu rozdarcia wewnętrznego, gdy ktoś już nie będzie w stanie sobie poradzić z tą wmuszaną wewnętrznie surowością postaw, zacznie się oszukiwać, zacznie tuszować bezpośrednie odczyty swojego życia, aby tylko dać sobie tę minimalną szansę jakieś tam szczęście, na odrobinkę satysfakcji. Bo żyć w koszmarze nieustannego oczekiwania na sąd potępiający, jest bardzo trudno, w końcu chyba każdy tu upada.
3. Oddanie emocjom absolutnego prymatu nad rozpoznaniami rzeczywistości - pewna część ludzi na tyle silnie ma zachwianą równowagę pomiędzy emocjami i dążeniem do prawdy na warunkach jakoś tam obiektywnych, że przyznają sobie prawo do negowania faktów, potwierdzonej prawdy - byle tylko zaspokoić swoje emocje. Ten aspekt sprawy często będzie współistniał z tymi dwoma pierwszymi. Do pewnego stopnia każdy człowiek ma w sobie tendencję do uznawania, że "emocje usprawiedliwiają wiele". Nawet w sądzie ludzkim jest to argument za obniżeniem wyroku, czy w skrajnych przypadkach uniewinnieniem oskarżonego. U niektórych ludzi jednak ta zasada przyjmuje skrajną postać, usprawiedliwiania niemal wszystkiego - wewnętrznego zakłamania, nieuznawania faktów, przeczenia oczywistościom. Tacy ludzie, z racji tego, że czegoś bardzo chcą, albo coś im się bardzo nie podoba, będą uznawali, że nie ma nic nieprawidłowego uznawaniu jednoczesnym kompletnie przeciwnych standardów - np. będą sami krzywdzić kogoś (molestować), przy jednoczesnym identyfikowaniu się z postawą niekrzywdzenia. Tacy ludzie sobie jakoś to wytłumaczą jako "zupełnie inną sytuację", czy coś podobnego. W dość szczególnej postaci zawiera się tu też postawa swoistego religijnego pięknoducha, czyli kogoś, kto uważa, że skoro Bóg jest dobry, to wszystko i tak zostanie mu łatwo wybaczone, a on może sobie robić i myśleć co zechce i jak zechce - nawet jawnie sprzecznie z zasadami deklarowanej wiary.
4. Niedojrzałość i słabość mentalna, intelektualna, brak konsekwencji w myśleniu, niska inteligencja - część ludzi zwyczajnie nie ogarnia mentalnie zadań życiowych, jakie przed nimi stawia los. Tacy ludzie nie radzą sobie w ogóle z oceną rzeczywistości, nie rozpoznają poprawnie dobra i zła, czynów szkodliwych i dobrych. Nie jest moją sprawą rozstrzyganie winy tych osób. Zakładam wręcz, że dobry Bóg weźmie pod uwagę to, z jakiego poziomu tacy ludzie startują. Niezależnie od oceny etycznej tych ludzi, sam efekt pozostaje - a jest nim błędna ocena rzeczywistości i samych siebie.
5. Zły wpływ charyzmatycznych liderów, przemożna manipulacja ze strony demagogów gdy osoby słabe mentalnie, niepewne swoich wartości dostaną się pod wpływ jednostek zdeprawowanych, a umiejących manipulować, to często doprowadza, do uległości takim złym liderom. Hitleryzm jest sztandarowym przypadkiem sytuacji, gdy większość narodu ulega manipulacjom i daje sobie wmówić ewidentne zło, jako dobro, jako potrzeba, którą należy wdrożyć w życiu. Manipulatorzy są w stanie tak skołować ludzi, tak zatruć ich sumienia, że wielu z nich przestaje rozpoznawać poprawnie dobro i zło, przejmują zafałszowaną wizję świata jako swoją i próbują wdrażać ją w życie, mimo że w sferze ideowej wciąż próbują stać po stronie dobra. Ale są zbyt skołowani, zbyt niesamodzielni. Ten punkt ma dość ścisły związek z punktem poprzednim, czyli ze słabością mentalną, niedojrzałością.
Te 5 punktów jest dość umownych. Zwykle to jest tak, że nieszczera wiara religijna powstaje poprzez nałożenie się na siebie wielu czynników, kilku punktów z niniejszej listy.
Niniejszym tezę: aby wiara religijna była szczera, człowiek musi ją sobie wybudować w trudzie i znoju.
Kiedyś spotkałem się ze zdaniem, że u podłoża niemal każdego grzechu leży jeden grzech główny, określany jako "lenistwo w służbie bożej". Zgodziłbym się, rozszerzając jednak znacznie słowa "lenistwo" na rodzaj gnuśności mentalnej, intelektualnej. Jedną z najgorszych rzeczy, niejako bramą do rozwoju zła w człowieku jest według mnie wewnętrzna zgoda na zakłamanie. Stąd bierze się nieszczera wiara, a dalej nawarstwiające rozdźwięki pomiędzy
- ja deklarowanym
- ja odczuwanym
- ja realizowanym w praktyce
- ja wystawianym na pokaz innym ludziom
- ja wystawionym na pokaz samemu sobie.
Im więcej się pojawi tych różnych ja, im bardziej są one sprzeczne, splątane, niekontrolowane, tym bardziej jest związana z nimi osoba podatna na manipulację, samooszukiwanie się, pogubienie się w tym, co jest prawdą, a co tylko tej prawdy atrapą.
|
|