Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 2:29, 05 Gru 2024 Temat postu: W jaki sposób mój oponent może mieć rację? |
|
|
Z założenia czuję się w obowiązku takie pytanie - w jaki sposób mój oponent może mieć rację? - sobie zadać, a potem możliwie uczciwie na nie odpowiedzieć. Inaczej mówiąc, staram się np.
- jeszcze raz sprawdzić, czy nie przeoczyłem ważnego faktu w swoim rozumowaniu
- staram się domyślić, jakie reguły rozumowania stosuje mój oponent, a potem spróbować je porównać z tymi regułami, które ja stosuję
- staram się natrafić na ślad rozumowania, które sugeruje wypowiedź oponenta, a ja może byłem niedokładny w przeprowadzeniu odpowiednika tego rozumowania u siebie i teraz należałoby to wykryć.
Zdaję sobie sprawę z tego, że NIE PRZESKOCZĘ MOJEJ WŁASNEJ PERSPEKTYWY OSĄDU SPRAW. Jeśli ogólnie rozumowanie oponenta jest znacznie bardziej zaawansowane od mojego, to zapewne tego nie wykryję, bo ja stosuję to mniej zaawansowane rozumowanie, którego błędy da się dostrzec dopiero z tej bardziej zaawansowanej perspektywy. Tak więc nawet jeśli dołożę wszelkich starań, aby wykryć niedostatki mojego rozumowania w kontekście argumentacji oponenta i nie znajdę u siebie błędu, to też nie będzie jeszcze znaczyło, że to ja mam rację, a nie on.
Dodam, że pewne postawy epistemiczne moich oponentów uznaję za na tyle wadliwe, że z założenia są one dla mnie sugestią, aby raczej nie dociekać mojego błędu w kontekście cudzej argumentacji. Po prostu zwykle wtedy skreślam tę argumentację oponenta, jak z dużym prawdopodobieństwem (nie w 100%!) "nierokującą". Do symptomów niskiej jakości argumentacji moich oponentów zaliczam:
- mantrowanie samych tez, bez jakichkolwiek uzasadnień, bez śladu wskazania na rozumowanie łączące tezy oponenta z czymś więcej niż jego intuicyjne chciejstwo.
- wyraźne próby stosowania presji emocjonalnej, nacisków personalnych (wskazują one na manipulacyjny charakter wypowiedzi oponenta)
- nagminne przeinaczanie moich argumentów, udawanie, że są one inne, niż zostały przedstawione (też świadczą o probach manipulacji, a nie uczciwej dyskusji ze strony oponenta).
- próby oponenta posadowienia się w roli nadrzędnej wobec mnie, autorytarnej. Z takimi "z założenia ode mnie mądrzejszymi" daje sobie prawo "lekką rączką" kończyć dyskusję, uznając ją za nierokującą. Autorytaryzm na płaszczyźnie dyskusji intelektualnych bowiem uznaję za wstęp do manipulacji i kłamstwa (ta ocena autorytaryzmu nie mapuje się bezpośrednio na autorytaryzm polityczny, który jest osobnym zagadnieniem).
Mam wrażenie, że moja metodologia osobistego traktowania dyskusji jest totalnie nie do przyjęcia, dla sporej części dyskutantów, którzy w obliczu celnej argumentacji oponenta raczej zadają sobie pytanie: w jaki sposób mogę tak zaagitować i zmanipulować tę dyskusję, aby celne argumenty mojego oponenta zbladły, straciły na wyrazistości w ocenach odbiorców, niezależnie od tego, czy owe argumenty są obiektywnie słuszne, czy też nie.
|
|