|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:44, 20 Lip 2016 Temat postu: Świat kryzysu zaufania i kłamliwych reklam |
|
|
Te dwadzieścia parę lat kapitalizmu w Polsce mnie osobiście mocno zmieniły pod pewnym względem. Przestałem w dużym stopniu ufać ludziom, instytucjom.
Gdy pojawia się oto osobnik, który coś ode mnie chce, a wiem że ma związek z branżą "instytucje finansowe", to już zbytniego sprawdzania mówię: temu panu dziękuję.
Gdy ktoś coś ogłasza, mówi, że jest dobre, albo złe, reklamuje coś, zachwala, dostaje z automatu ode mnie etykietkę emocjonalną: "na 85% szans - oszust".
Jeśli ktoś coś napisał, to domyślnym traktowaniem tego jest: sprawdzić, z dużym prawdopodobieństwem: manipulacja.
Im bardziej coś ładnie wygląda, a do tego im jest głośniejsze, łatwiej dostrzegalne, tym większa szansa na to, że będzie oszustwem, naciąganiem ludzi.
Oszustwa, manipulacje, naginanie faktów, naginanie interpretacji, obietnice bez pokrycia, czarowanie wszystkich wokoło (a na koniec i samego siebie) - to, w moim odczuciu, znamiona współczesnych czasów.
Pamiętam, że za komuny tak nie było. Przynajmniej nie aż tak. Tzn. też były oszustwa, a do tego był jeden nadrzędny oszust - wredna, kłamliwa władza. Ale było przynajmniej jasne kto zły, a kto jest tym biednym wykorzystanym. Dzisiaj to się skomplikowało...
... już nawet ani "tamta" władza nie jest aż tak zła i kłamliwa, jak kiedyś myślałem (bo okazało się, że ci "z przeciwka" ideowego też mają sporo za uszami, a zarzuty komunistów były nieraz całkiem trafne), ani zmiana "na odwrotne" wcale nie okazuje się zmianą na lepsze, bo z tym bywa różnie - raz tak, raz siak. Oczywiście nie twierdzę, żę komuniści nagle dla mnie stali się wzorcem prawdy. Co to, to nie. Oczywiście oni też kłamali. Ale było wtedy o tyle lepiej, że łatwiej było przewidzieć w jakim zakresie kłamią, wiadomo było o co im chodzi. Dzisiaj jak już kłamią, to znacznie bardziej kreatywnie - trzeba się "oglądać za siebie" na każdym kroku, bo cios może przyjść z najmniej spodziewanej strony.
I właśnie ta nieprzewidywalność jest kto wie, czy nie najbardziej przykrym aspektem dzisiejszych czasów niegodnych zaufania. Nie wiadomo co znaczą słowa. W szczególności kreatywni oszuści bardzo "twórczo rozwinęli" znaczenia słów np.: "ubezpieczenie", "polisa", "polisolokata", "korzystny", "konkurencyjny", "najlepszy", "najtańszy", "godny zaufania" i wiele, wiele innych. Właściwie to nieraz czuję się, jak by polski język przeszedł przyspieszoną reformę relacji słowo - znaczenie. Te znaczenia tak się rozciągnęły, tak często zmieniły przynależność partyjną...
Gdzieś dalszym efektem tego upadku zaufania jest poczucie nerwowości, zagrożenia. Skoro wszystko po kolei okazuje się inne, niż się spodziewamy, to nie wiadomo do czego wyewoluują kolejne aspekty życia. W końcu już od dawna na dalszy plan zeszła prawda, uczciwość relacji i komunikacji miedzy ludźmi, a prym wiadą interesy, lobby, grupy nacisku. To samo słowo będzie miało zupełnie inne powiązania modelowe ze światem w zależności od kto mówi, o kim mówi, kiedy mówi i co się spodziewa osiągnąć. Wystarczy zmiana władzy, a ten sam człowiek, który coś krytykował, teraz to samo chwali, albo odwrotnie - coś przedstawiane przez niego jako dobre, staje w ogniu miażdżącej krytyki.
Co będzie dalej, gdy ten kryzys zaufania się pogłębi?
Ja wyrzucam oferty większości nowych firm do kosza. Odrzucam nowe kontakty z instytucjami finansowymi, ograniczając tu swoje oczekiwania do minimu. Nie oglądam reklam (na ile potrafię je usunąć ze swojej przestrzeni informacyjnej) a jeśli jakaś się przedrze do mojej świadomości, to z automatu uzyskuje status "Na 99% kłamstwo". Jeśli ludzi takich jak ja, będzie więcej, to kontakty biznesowe, konsumenckie będą ulegały ograniczaniu, ludzie skupią się na tym co blisko i pewne, a będą unikali nowych, nieznanych rzeczy. Gospodarka straci wtedy impulsy do rozwoju.
Choć może...
po prostu to ja się starzeję?...
Widzę, że młodych ludzi porażka, poczucie bycia oszukanym, mniej boli. Oni bardziej gotowi są zainwestować w to, co z dużym prawdopodobieństwem może być oszustwem. Nie przejmują się - "będzie, jak będzie". To chyba kwestia pewnej wytrzymałości psychicznej, luzu emocjonalnego. Może z biegiem lat człowiek zaczyna mieć problemy z zaleczaniem psychicznych ran?...
Podobno ludzie osiągający sukcesy w życiu, biznesie charakteryzują się przede wszystkim właśnie większą odpornością na potencjalne porażki, niepowodzenia - jedno się nie udało, może uda się drugie?... Idziemy do przodu!
Ja już tak nie potrafię. Jak widzę nowy przypadek oszustwa, to się wewnętrznie gotuję, wnerwia mnie to na maksa i najchętniej bym oddalił się od oszustów na minimum sąsiednią galaktykę. Wtedy mam ochotę nigdy przenigdy już z "takimi" ludźmi nie mieć do czynienia. A to się nie da, bo przecież oni są wszędzie, więc jedynym wyjściem jest zamykanie się w sobie... Też niedobrze.
Dzisiejsze kłamstwa, oszustwa stały się zadziwiająco bezczelne. Nawet przyłapanie na gorącym uczynku niewiele zmieni, bo oszust z pewną siebie miną będzie wmawiał rzeczy niestworzone, kręcił pierniki, że to, że tamto, a on przecież niczemu nie winny...
Pewnie za bardzo mnie to wszystko wkurza... Najwięcej sam na tym tracę, bo raz, że się gryzę wewnętrznie, a dwa, że próbując nie dopuścić do kontaktu z oszustami, zamykam sobie drogi do nowych rzeczy. Może to błąd?... A może nie błąd. Tego nawet nie potrafię ocenić do końca.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 19:06, 10 Kwi 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
hushek
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 23 Lut 2011
Posty: 6781
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: umiłowany kraj Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 18:57, 20 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Własciwie to zgadzam sie z większością tez Twojego postu, ale jednak mały komentarz....
Cytat: | Gdy pojawia się oto osobnik, który coś ode mnie chce, a wiem że ma związek z branżą "instytucje finansowe", to już zbytniego sprawdzania mówię: temu panu dziękuję. | Rzeczywiście wobec przedstawicieli tej branży należy być szczególnie ostrożnym, bo to decyzja finansowa często na lat wiele. To jednak nie telefon za złotówkę na dwa lata, który de facto kosztuje więcej przez te dwa lata niz gdybysmy go zakupili w zwykłym salonie, ale bez zobowiązań
Ale z drugiej strony - nie wszystkie oferty/produkty/usługi finansowe są nic niewarte, czy nawet oszukańcze - niektóre bywają sensowne i to w wielu obszarach - inwestycyjnym, kredytowym, czy nawet obsługi bieżącej.
Jednak na tym trzeba się jednak znać lub też mieć dobrego, zaufanego i sprawdzonego doradcę....a to niekiedy kosztuje dodatkowo.
Problem w tym, że u nas (i nie tylko u nas dla jasności to problem ogólnoświatowy) systemy prowizyjne pomyślane są tak, że takiemu doradcy, agentowi itp. macherom rynkowym... dowolnej zresztą branży opłaca się wciskać klientom najgorsze produkty, usługi - te najbardziej ryzykowne, nieschodzące normalnie, najbardziej walące Klienta po kieszeni...
A oczekiwania osiągania wyznaczonych wyników przez korpo wobec swoich pracowników-niewolników - są czasami, a nawet z reguły niemożliwe do realizacji.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:43, 20 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
hushek napisał: | ...Rzeczywiście wobec przedstawicieli tej branży należy być szczególnie ostrożnym, bo to decyzja finansowa często na lat wiele
...
Ale z drugiej strony - nie wszystkie oferty/produkty/usługi finansowe są nic niewarte, czy nawet oszukańcze - niektóre bywają sensowne i to w wielu obszarach - inwestycyjnym, kredytowym, czy nawet obsługi bieżącej.
|
Nawet jeżeli coś tam jest sensowne z owej oferty, to w otoczeniu całej reszty produktów obliczonych na złowienie jelenia, trudno będzie zachęcić co bardziej podejrzliwych klientów. Przebijanie się zaś przez tony regulaminów do owych usług, załączników do załączników, połączonych z wiedzą prawniczą dostępną w ustawach, powoduje, że zniechęcić się można nawet do najlepszego produktu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 16:51, 24 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Kryzys zaufania, postęp kłamstwa zdobywa coraz to nowe przyczółki. Niedawno czytałem o pracownikach jednej z instytucji finansowych, którzy - przymuszeni presją przełożonych na wyniki - na rynku już dość mocno przetrzebionym - zapisywali sobie nowe kontrakty tworząc fikcyjne konta, albo wpisując na listę klientów ludzi bez wiedzy tych ostatnich.
Problemem jest eskalacja nierealnych wymagań. Pewnie każdy zna takich ludzi - ciągle wywierających presję, ciągle "przekraczających granice", ciągle im mało, ciągle muszą dostać więcej. Z jednej strony czasem ich się podziwia - to ci "dynamiczni", ci co "nie pękają", twardzi, nieustępliwi, prawdziwe wilki biznesu. Ale jak taki wilk dojdzie do fizycznej, czy wręcz logicznej bariery, to nie przyjmie jej do wiadomości. On zawsze jest do przodu, zawsze przekracza granice. A że się nie da inaczej, niż po prostu fałszem?...
- Co tam fałsz?... Jaki to problem?..
Idziemy dalej, przekraczamy. Przecież jesteśmy twardzielami i debeściakami...
Współczesny biznes i teoria ekonomii karmią się mitem nieustannego wzrostu. PKB musi rosnąć, bo stagnacja to jak cofanie się, firma musi zdobywać nowych klientów, przychody muszą się zwiększać, zyski też.
Ale są pewne fakty - doba ma wciąż te same 24 godziny. Ilość ludzi w takiej Europie nie specjalnie wzrasta. Ilość bodźców jakie może przetworzyć ludzka psychika nie zwiększyła się z przyczyn fizjologicznych. Jeśli wszystko ma tylko rosnąć, to pytanie KTO TO SKONSUMUJE?...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 16:59, 24 Wrz 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 20:25, 24 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Problemem jest głównie to, czemu lub/i komu ma się ufać, skoro żyjemy w coraz bardziej wirtualnym świecie, gdzie ideologia ponad wszystko [obojętnie jaka ideologia]. I, nieco wbrew temu co napisałeś o długości trwania doby np., coraz bardziej ludzie rozumieją, że właściwie, to nic nie jest stałe, trwałe...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:13, 16 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
Twórcy reklam właściwie wszędzie decydują się na tryb rozkazujący swojego przekazu: "spróbuj nowego ...", "poczuj się...", "kup trzy, a zapłacisz za dwa". Bruderszaftu z pracownikami agencji reklamowych nie piłem, na "ty" póki co, nie jesteśmy. Ale ja jest dla nich na "zrób, wypróbuj, kup"...
Jak dla mnie - to są niedomyte buraki, które próbują wymuszać na mnie reakcje bazując na językowych imperatywach. Nie lubię ich. Odrzucam całą tę narrację, w której nie ma mowy o propozycji, tylko jest forma nakazu, rozkazu, chęć wymuszenia. Traktuję ich jako językowych agresorów. Ostatecznie w całej rozciągłości odrzucam ich przekaz, bez czytania reszty wrzucając do śmietnika.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:16, 10 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Obserwuję u siebie wielostopniowy system ochrony psychiki przed reklamami.
Poziom 1 - unikanie, czyli automatyczne i bezrefleksyjne sięganie po pilota TV, gdy pojawia się przerwa reklamowa
Poziom 2 - nastawienie domyślne Jeśli z jakichś powodów nie sięgam po pilota, to mój umysł przełącza się w tryb odrzucania, gdy lecą reklamy - domyślnym jego stanem percepcji jest ZAŁOŻENIE AUTOMATYCZNE: teraz mówią fałsz, nie brać na poważnie, natychmiast usuwać z pamięci to, co się do percepcji dostanie.
Poziom 3 - blokada na poziomie świadomości - jeśli jednak jakaś informacja z reklamy dotrze do świadomości, to natrafia na moje ŚWIADOME POSTANOWIENIE: nie ufać, uznać za fejk, jeśli to jest reklama.
Jest kilka rodzajów reklam, które jednak względnie akceptuję - to reklamy Lidla, Biedronki, czy innych sieci, które informują po prostu jaki produkt sprzedają i w jakiej cenie.
Największym moim "wrogiem" z zakresu reklam są reklamy instytucji finansowych - w szczególności firm pożyczkowych i ubezpieczeniowych. Mają one u mnie status: w żadnym wypadku nie ufać, wręcz ZAŁOŻYĆ Z GÓRY FAŁSZYWOŚĆ I WROGĄ MANIPULACJĘ.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
hushek
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 23 Lut 2011
Posty: 6781
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: umiłowany kraj Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 7:49, 13 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Obserwuję u siebie wielostopniowy system ochrony psychiki przed reklamami.
Poziom 1 - unikanie, czyli automatyczne i bezrefleksyjne sięganie po pilota TV, gdy pojawia się przerwa reklamowa
Poziom 2 - nastawienie domyślne Jeśli z jakichś powodów nie sięgam po pilota, to mój umysł przełącza się w tryb odrzucania, gdy lecą reklamy - domyślnym jego stanem percepcji jest ZAŁOŻENIE AUTOMATYCZNE: teraz mówią fałsz, nie brać na poważnie, natychmiast usuwać z pamięci to, co się do percepcji dostanie.
Poziom 3 - blokada na poziomie świadomości - jeśli jednak jakaś informacja z reklamy dotrze do świadomości, to natrafia na moje ŚWIADOME POSTANOWIENIE: nie ufać, uznać za fejk, jeśli to jest reklama.
Jest kilka rodzajów reklam, które jednak względnie akceptuję - to reklamy Lidla, Biedronki, czy innych sieci, które informują po prostu jaki produkt sprzedają i w jakiej cenie.
Największym moim "wrogiem" z zakresu reklam są reklamy instytucji finansowych - w szczególności firm pożyczkowych i ubezpieczeniowych. Mają one u mnie status: w żadnym wypadku nie ufać, wręcz ZAŁOŻYĆ Z GÓRY FAŁSZYWOŚĆ I WROGĄ MANIPULACJĘ. | Michale,
Bardzo fajny tekst i warty dyskusji.
Niestety błędny w paru założeniach.
Po pierwsze - Ty, ja i inni niereklamożercy nie unikniemy fali reklam nawet sięgając po pilota. Zawsze gdzieś tam na nie natrafimy.
Po drugie - podstawowy błąd niereklamożerców - reklama wnika w naszą podświadomość nawet jeśli uważamy inaczej !!!
[śledząc, a właściwie mając w tle (bo akurat robię co innego) kilkuminutowy blok reklamowy nie jestem w stanie po 5 minutach podać jakiegokolwiek produktu, który był rekamowany. Albo inaczej - nie jestem w stanie opisać reklamy, ale nazwa produktu - pozostaje, gdzieś tamw podświadomości. Nawet jeśli w jej działanie, cudownośc, nowatorstwo itp. - po prostu nie wierze. To wraca - niekoniecznie zaraz.]
Cytat: | Jest kilka rodzajów reklam, które jednak względnie akceptuję - to reklamy Lidla, Biedronki, czy innych sieci, które informują po prostu jaki produkt sprzedają i w jakiej cenie. |
Zastanów się Michale nad tym zdaniem, które tak pochopnie napisałeś
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 12:24, 13 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
hushek napisał: | Po pierwsze - Ty, ja i inni niereklamożercy nie unikniemy fali reklam nawet sięgając po pilota. Zawsze gdzieś tam na nie natrafimy.
Po drugie - podstawowy błąd niereklamożerców - reklama wnika w naszą podświadomość nawet jeśli uważamy inaczej !!!
|
Toteż właśnie dlatego jest mój 3 - stopniowy system obrony!
Pierwsza linia obrony - w ogóle nie obejrzeć reklamy.
Druga linia obrony - jeśli reklama się jednak pojawi, osłabić jej potencjalne ogłupiające działanie.
Trzecia linia obrony - ŚWIADOMOŚĆ - jednak ostatecznie moje decyzje przechodzą przez system rozumowania.
Ten ostatni aspekt jest według mnie niezwykle ciekawy: kognitywistyczny, filozoficzny, a kto wie, czy nawet nie dotykający religii. To pytanie o to, jak działa świadomość funkcjonująca na styku z podświadomością.
Zakładam (!), że reklama zadziała na moją podświadomość - tzn. jakoś tam może mnie dotknąć. Ale czy mnie skutecznie (!) ogłupi?
Tu mam dygresję - mam teorię, że twórcy (agencje) i nadawcy reklam wyolbrzymiają działanie reklam na podświadomość odbiorców. Wyolbrzymiają dlatego, że trzeba coś sprzedać klientom. A typowym pytaniem gościa, który ma kupić reklamę jest: no tak, ale ci ludzie to nie słuchają reklam, odwracają wzrok, są rozproszeni, to dlaczego miałbym wydawać na nie pieniądze?... - Tutaj wprawiony handlowiec od sprzedaży reklam uderza w "znaną śpiewkę": Panie! To nawet lepiej, że reklama nie jest wprost wchodząca do świadomości, bo mogłaby by być świadomością odrzucona, a tak to się sączy do tej biednej głowy widza i tenże widz sam nie wie potem dlaczego kupuje dany produkt...
Wyolbrzymianie tego, jak to reklama "działa przez podświadomość" jest w interesie sprzedawców reklam, a oni dbają o tym, aby przekonanie o owej magicznej mocy działania podświadomego reklam utrzymywało się, a nawet rosło. I będą oczywiście wmawiać ludziom, że nie tylko działa, ale na wszystkich działa i mocno działa, a także że "badania psychologiczne to potwierdziły (co dokładnie potwierdziły owe badania, to już inna sprawa).
Ja jednak szukam tu jakichś względnie obiektywizowalnych argumentów. Postawię proste pytania w rodzaju: jak często kupiłem produkt, który był reklamowany?...
- Cóż, akurat ja - naprawdę rzadko. Staram się kupować z żywności marki własne sieci, albo kupuję w budkach osiedlowych (mam bazarek przed oknem). Ubezpieczeń nie kupuję (z wyjątkiem tych obowiązkowych), pożyczki gotówkowej w życiu nie wziąłem. Operatora komórkowego co prawda zmieniłem, ale nie dlatego, ze zobaczyłem reklamę, lecz gdy mi stary operator nie chciał dać pakietu internetowego w godziwej cenie. To sobie wyszukałem w sieci ofertę spełniającą moje wymagania.
Jeśli kupiłem jakiś produkt reklamowany to właśnie z reklam Lidla, Biedronki, czasem Carrefoura, albo Auchan. I do tego najczęściej reklamy mnie do tego skłaniające wyczytałem z gazetek tych sieci, a nie z tv.
Tak czysto już pod względem moich realnych działań patrząc na sprawę, to na mnie reklamy prawie nie działają.
Znowu dygresja...
Ostatnio specjalnie przewinąłem na nagrywarce blok reklamowy do tyłu, bo zwróciła moją uwagę reklama firmy pożyczkowej głośno krzycząca "u nas RRSO 256%!". Chwalili się tym wysokim procentem, jakby to był powód do skorzystania z ich usługi. Najwyraźniej ich klienci się łapią na to, że jak w reklamie liczba większa, to i oferta lepsza...
Ale wracając do sprawy reklam w kontekście filozofii, może i epistemologii. Fakt, że reklama może (! - uważam, że nie musi, ale zakładam, że jednak może) działać na moją podświadomość, może mnie ogłupiać podstępnie, skutkuje dość podstawowym pytaniem filozoficznym: na ile myślimy w oparciu o racjonalne przesłanki?
Jeśli podświadomie dajemy się manipulować, to jak moglibyśmy się takiej manipulacji przeciwstawić?...
- I tu ja wymyśliłem swoją własną na to odpowiedź - program ochrony przed manipulacją. Składa się on z kilku punktów:
1. Jeśli podejmuję jakąś decyzję, to nakładam na siebie obowiązek spytania się samego siebie DLACZEGO to robię? - czyli banuję (świadomie!) decyzje wynikające z impulsu (na ile potrafię oczywiście, ale wiem, że twórcy reklam takich postaw właśnie nie lubią, bo najlepiej sprzedają "impuls", "luz", "chwila")
2. mam OBOWIĄZEK ZAKŁADANIA ISTNIENIA PODSTĘPNYCH WPŁYWÓW na moją świadomość. Oczywiście też bez przesady - żeby nie popadać w paranoję. Bo wpływa na nas wszystko, więc w pewnym sensie "wszystko nas manipuluje", ale nie wolno jest sobie tematu lekceważyć
3. Gdy jakaś sytuacja najwyraźniej jest w stanie rozhuśtać moje emocje, to świadomie, z premedytacją, wewnętrznie ustalonym sobie reżimem "daję na wstrzymanie" - tzn. czekam aż emocje przejdą i dopiero wtedy "będzie mi wolno" podejmować decyzje. W szczególności mam też obowiązek TROPIĆ MECHANIZMY MANIPULACJI, jakie na mnie wpływają i świadomie im przeciwdziałać - takie osobiste postanowienie (mam tu sporo doświadczeń refleksji, można by z tego upichcić niezły esej).
Czy całkiem się przed reklamami tak zabezpieczę?
- Nie łudzę się jakąś absolutną 100% skutecznością. Pewnie coś tam się prześlizgnie do mojej świadomości, coś tam w końcu kupię. Ale też jestem przekonany, iż będą to raczej wyjątki.
Poza tym, nie zamierzam też być paranoikiem owładniętym lękiem przed reklamami. Może i jakiejś czasem ulegnę. To nie problem. Jeśli wydam dwadzieścia, czy pięćdziesiąt złotych niezbyt racjonalnie, to trudno - i tak (niezależnie, czy coś mi się spodobało bo było reklamowane, czy nie) co któraś moja decyzje nie będzie racjonalna. Takie życie, taki świat...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 18:05, 15 Kwi 2018, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:51, 22 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Przyznam, że za jedno reklamom jestem wdzięczny. I to nawet mocno wdzięczny. Chodzi o możliwość przetestowania się, na ile jestem odporny na głupotę i manipulację.
To, że reklamy oszukują jest dla mnie (w większości, bo nie dotyczy to wszystkich reklam) oczywiste. Z drugiej strony co jakiś czas trafia się taka reklama, która "o mały włos" a by mnie przekonała. Jest na tyle dobra w manipulacji, że nawet gdy wiem, że coś jest kłamstwem, to coś we mnie nalega: daj się przekonać, fajnie będzie...
Ale rozum oczywiście kontruje: nie bądź idiotą!
Jeśli jednak owe emocje skłaniające do zmanipulowania się wciąż we mnie są, to wiem jedno: wciąż trzeba nad sobą pracować!
Więc doskonalę swoje wewnętrzne techniki obrony przed manipulacją. Techniki są różne, właściwie to jest ich cały wachlarz. I trochę też zdaję sobie sprawę, że osobnym błędem byłoby danie się z kolei zmanipulować samemu - nagle zacząć wszędzie węszyć podstęp, wszędzie kłamstwo. Nie o to chodzi przecież w życiu.
Pewne rzeczy są złe i będą złe, nie będzie na nie jakiegoś absolutnego remedium. Na tym świecie fałsz będzie w jakiejś postaci, do końca się przed nim nie mam szans zabezpieczyć. Bo jeśli pójdę za daleko właśnie w owym zabezpieczaniu, jeśli teraz rzeczywiście będę tropił każdy najdrobniejszy fałsz, jaki do mnie dociera, to zamiast żyć, stanę się paranoikiem tropiącym spiski świata na mój rozum i uczucia. Też znam takich ludzi, dla nich spiski są wszędzie, a manipulowani jesteśmy na niezliczoną liczbę sposobów.
Ja patrzę (wydaje mi się) realistycznie na sprawę: niejeden fałsz się prześlizgnie, bo energia, podjęcie środków zaradczych przeciw niemu będzie już tak kosztowne (pod wieloma względami, nie tylko finansowo), że po prostu nie warto jest tych środków stosować. Zamiast pracowicie docierać do tego, gdzie mnie tu jeszcze jakiś cwaniak próbuje naciągnąć, lepiej jest po prostu żyć, a takie obszary szczególnie częstej manipulacji odcinać od siebie, uznawać za niewarte zainteresowania, szukać sobie miejsc, gdzie kłamstwo nie jest tak dużą domieszką do uczciwego przekazu informacji. Ale nie ma co się łudzić, że się "wyczyści" problem do zera. A wręcz nie warto jest tak do zera wszystkich zagrożeń czyścić.
To jest w ogóle ciekawy filozoficzny problem - racjonalność natężenia obrony przed zagrożeniami.
Myślę, ze celem nie jest paranoiczny "ideał" polegający na tym, że się idealnie pozbędziemy zagrożeń. To jest trochę tak, jak z pozbyciem się szkodników zupełnie - gdy na jakimś obszarze ekosystemu wyginie populacja np. drapieżników, to tworzy się nierównowaga - populacja roślinożerców się rozrasta, środowisko się degraduje. Do stabilności systemu wymagane jest, aby zagrożenia w jakimś stopniu w nim występowały, aby trenowały wciąż techniki obronne. Problem ten występuje w wychowaniu - rodzice zbyt opiekuńczy, zbyt starający się chronić swoje dzieci, ostatecznie czynią tym ostatnim krzywdę, bo wychowują pokolenie nieodporne na zagrożenia, ostatecznie bezbronne, gdy tylko rodzice umierają, czy nie mogą już swoich dzieci chronić.
Ten świat - właśnie taki jaki jest, z zagrożeniami, kłamstwem, manipulacją, złem - jest w jakiś sposób potrzebny dla WYBUDOWANIA ZROZUMIENIA świadomych umysłów. Bez tego treningu, wysiłku obronnego, nigdy byśmy nie dorośli, nie zrozumieli siebie ani świata.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 18:53, 22 Kwi 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adriatyk
Proszę oczyść posty w DR
Dołączył: 06 Mar 2016
Posty: 3005
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:51, 22 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Ten świat - właśnie taki jaki jest, z zagrożeniami, kłamstwem, manipulacją, złem - jest w jakiś sposób potrzebny dla WYBUDOWANIA ZROZUMIENIA świadomych umysłów. Bez tego treningu, wysiłku obronnego, nigdy byśmy nie dorośli, nie zrozumieli siebie ani świata. |
Na całe szczęście bóg miłości pełen stworzył nam ten świat z zagrożeniami, kłamstwem, manipulacją, złem, abyśmy mogli się w nim doskonalić, inaczej, bez tego złego świata miłości boga pełnego, sczeźlibyśmy w swojej marnej niedoskonałości.
PS. I niech żaden człowiek nie waży się naruszać tego bożego porządku świata, bo byłoby to, zbrodnią przeciwko zbawieniu ludzkości na tamtym świecie.
Ostatnio zmieniony przez Adriatyk dnia Nie 19:54, 22 Kwi 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:31, 23 Sie 2018 Temat postu: |
|
|
Reklama jest kwintesencją koncepcji kuszenia
W tradycji chrześcijańskiej diabeł to idealny marketingowiec, który chce uzyskać jak największy efekt omamienia umysłu, dając jednocześnie jak najmniej tego prawdziwego dobra. Maksymalizacja efektu, a minimalizacja kosztów.
Czasem sobie myślę, że Bóg specjalnie zesłał ludziom ten świat reklam - aby zrozumieli. Im bardziej dajemy się nabrać na puste słowa, im bardziej wychylą nas one ze stanu rozsądku i równowagi, tym bardziej dowiadujemy się, jak jesteśmy słabi, jak nasz umysł ulega kłamstwom pięknie opakowanym.
A jednocześnie, jak się na to patrzy, to chyba trochę żal...
Dlaczego to nie może być tak, że ci co pokazują swoje produkty, robią to uczciwie?
Maksymalizacja zysków, minimalizacja kosztów - powie ekonomista. Oto chodzi, aby jak najwięcej dostać, dając możliwie najmniej. Ten, co da najmniej, biorąc najwięcej jest najlepszym biznesmenem.
Ale gdzieś tu jest granica, poza którą chcielibyśmy takiego biznesmena nazwać oszustem, złodziejem. Ekonomista i biznesmen tu się zaśmieją: widziały gały co brały! Taka gra, aby się nie dać oszukać. Nie zmuszaliśmy cię do zakupu.
Więc świat (reklam) gra z człowiekiem w tę grę. Pewnie na tym świecie trzeba trochę być GRACZEM.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 21:40, 23 Sie 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|