Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Przyznawanie się do błędów, niegodnych zachowań, szkód, win

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33370
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:35, 03 Lut 2023    Temat postu: Przyznawanie się do błędów, niegodnych zachowań, szkód, win

W przestrzeni publicznej pojawiają się nieraz wzburzone głosy ludzi, odrzucających "retorykę wstydu", czy też "pedagogikę wstydu". Zwykle chodzi o kontekst dumy narodowej, o to, czy uznawać winy popełnione przez kogoś z naszego narodu, czy przepraszać kogokolwiek.
Nie chcę tu rozważać aspektu narodowego, posłużyć mi on ma tylko jako zagajenie, wejście w bardziej osobiste rozważania, związane z pytaniem: czy powinno się uznawać swoje błędy, przyznawać do tego, co się źle z naszej winy działo?

Odpowiedź na to pytanie można udzielić w oparciu o różne systemy etyczne. Jednym z nich jest chrześcijaństwo, w którym żal za grzechy, uznanie swoich win jest warunkiem zbawienia (jak w modlitwie "odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" - co ma sens tylko wtedy, gdy najpierw owe własne winy UZNAJEMY). Można by też zasadę przyznawania się do błędów oprzeć o bardziej osobiste powody - wszak tylko uznając to co złe, jesteśmy w stanie to naprawiać. Kto nie uznaje żadnej swojej winy, ani błędu nie skieruje się ku naprawie, ku doskonaleniu.
Z drugiej strony warto też dorzucić tu motyw odwrotny, związany z rywalizacyjnym pojmowaniem relacji z ludźmi, w ramach którego przyznawanie się błędu czy winy jest odczytywane jako słabość, jak dawanie wrogowi do ręki broni, którym jest oskarżanie nas. A w modelu rywalizacyjnym paradygmatem najwyższym jest zwycięstwo, pokonanie wroga; dylematy etyczne schodzą na dalszy plan.

Ale właściwie powyższe jest tylko wstępem, bardziej chcę tu się skupić na (można to uznać za "narcyzm", albo też i "antynarcyzm" w zależności od punktu widzenia) podejściu, które sam uznaję, które jest mi bliskie mentalnie.
Oto ja sam przyznawanie się do win, błędów, złych decyzji (gdy takowe wystąpiły) traktuję jako swój obowiązek osobisty, etyczny, za coś niezbywalnego.

Nie zamierzam tym przyznawaniem się nikogo epatować, bo motywy takiej mojej postawy są w jakiejś części wręcz...
egoistyczne. :shock:
Choć chyba jest to "egoizm" dla wielu chyba dziwny, bardzo specyficzny.

Przyznaję się zatem do moich różnych win, słabości i błędów nie tylko dlatego, że jakieś zewnętrzne, moralne (narzucone wyznawanym chrześcijaństwem?) reguły mi to narzucają, ale też i DLA SAMEGO SIEBIE. Niejeden tu się zdziwi, a wręcz mi nie uwierzy, zastanawiając się: a jaki właściwie, Michale, miałbyś w tym interes, poza okazaniem się jako ekstrawagancki, kokietujący przekorą, może kreujący się na chrześcijańskiego prostaczka, zapatrzony we własną osobę narcyz?... Jaki tu mi kit, Michale, chciałbyś tu wcisnąć?... :shock:
Wiem, że wielu ta, opisana wyżej reakcja przyjdzie do głowy. I raczej nie przyjdzie im do głowy, że powyższą deklarację mogłem pisać szczerze. Wszak to "byłby absurd". :shock: A jednak...

Jednak dalej będę się upierał, że przyznawanie się do swoich błędów może być nie tylko masochistyczną, przekorną postawą, ale wręcz kluczem do pewnego rodzaju (!) podstawowych osobistych zwycięstw, wielkich osobowych korzyści. Jakie to byłyby korzyści?
1. Pierwszą korzyścią z otwartego przyznania się do swoich błędów jest to, że każdy kto by chciał przyznającego się jakoś skrycie szantażować ujawnieniem ich, ma wytrąconą z ręki broń. Nic już takim szantażem nie zdziała.
2. Drugą korzyścią osobistą jest po prostu przeświadczenie, że się jest fair. Daje to rodzaj "siły moralnej" związanej z tym, że nie trzeba już bać się ujawnienia owych słabości w najmniej dla nas akceptowanym momencie.
3. Trzecią korzyścią z bycia szczerze przyznającym się do swoich słabych stron jest uzyskanie świadomości, iż ci którzy nas akceptują POMIMO WIEDZY O TYCH SŁABOŚCIACH, akceptują nas takimi, jakimi rzeczywiście jesteśmy. Oni akceptują nas NAPRAWDĘ, a nie tylko dlatego, że udało nam się wmówić im podpicowany obraz naszej osoby. To dowartościowuje, to jest coś, na czym można polegać, co w jakimś stopniu chroni przed lękiem o bycie odrzuconym.
4. Korzyścią kolejną jest to, że uznając PRZED SOBĄ własne słabości, budujemy realny, obiektywny obraz siebie. Wtedy też na takiej wiedzy o samym sobie możemy bardziej polegać. To się przydaje przy planowaniu przedsięwzięć, w których istotne pytanie "na ile podołamy wyzwaniom?". Ktoś kto ma obraz siebie oparty o kłamstwa, nie może polegać na tym, co o sobie myśli, a przez to będzie miał problem z oszacowaniem swoich szans w realizacji tych zadań, które być może przerastają nasze możliwości.
5. Istotną korzyścią jest też (przynajmniej dla mnie) to, że w uznaniu swoich błędów jest pewna DEMONSTRACJA SZCZEROŚCI I UCZCIWOŚCI. Ja akurat chcę być postrzegany bardziej jako osoba szczera i uczciwa, niż jako cwaniak, który ma łatwość konfabulacji, czyli z dużym prawdopodobieństwem niejednego wykołuje. Sam bazuję na relacji szczerości, oczekuję szczerości i uczciwości względem siebie, czemu daję właśnie wyraz w ten sposób, że sam ją okazuję. Inteligentny partner to zauważy i ewentualnie doceni (jeśli jest "z mojej bajki"), albo mnie zlekceważy (bo zostaną uznany za frajera, osobę mało przydatną do różnych cwanych, pachnących podstępem pomysłów na układanie sobie relacji z ludźmi). W obu przypadkach będą miał z grubsza to, czego chcę - tzn. z jednej strony chcę zachęcić do siebie ludzi, którzy doceniają uczciwość i szczerość, a z drugiej pragnę właśnie zniechęcić do kontaktów ze mną osoby podstępnej naturze i intencjach. Te ostatnie, czując, że mają do czynienia z kimś, kto będzie dążył do otwartości i szczerych relacji, zwykle uznają, iż z kimś takim jak ja, jest im raczej "nie po drodze".
6. Jeszcze jednym komunikatem do otoczenia, który zawarty jest tej swoistej ostentacji szczerości jest też i to, że się oskarżeń nie boję, że się sam nimi param, że żyję z nimi za pan brat każdego dnia. To zniechęca manipulantów innego typu - tych, którzy próbują rozgrywać poczucie winy u ludzi, których pragną zmanipulować. Człowiek, który nie boi się przyznać do swojej winy, swobodnie i szczere o tej winie rozmawia, w razie potrzeby tłumaczy różne jej aspekty, jest trudny w pogrywaniu nim. Bo pogrywanie zawsze opiera się o stworzeniu w ofierze kaskady lęków, domniemań, wątpliwości. A tutaj ten szczery wciąż na wierzch wyciąga to, co ma służyć skrywanym manipulacjom.
7. Wreszcie warto zauważyć tu jeszcze jeden rodzaj komunikatu, jaki związany jest z postawą otwartości i przyznawania się do błędów. Tym komunikatem jest: oto człowiek, który z faktu, że popełniamy błędy nie zamierza robić problemu; on sam się do tego przyznaje, a więc można się spodziewać, iż nie będzie chętnie zarzucał tego innym, łatwiej wybaczy. Z takim człowiekiem, który wyraźnie sam sobie odebrał jedną z ważniejszych broni w codziennych walkach o mentalną dominację można się spodziewać dalej, iż jest on w ogóle bardziej przyjacielski, niż szukający zwady. A mi akurat bardziej zależy na image'u osoby przyjacielskiej, niż wrogiej, raczej tej, która nie skrywa podstępu, niż cwaniaka, który wszędzie coś próbuje dla siebie ugrać.
8. Na koniec jeszcze podkreślę pewien aspekt stricte osobisty, związany z paradygmatem rozwoju osobistego. Otóż wiedząc, iż poważnym problemem doskonalenia jest dogadanie się z naszym ego, które będzie dość namolnie sugerowało strategie mentalne na wywyższenie osoby, jest sens robienia temu ego co jakiś czas na przekór. Trochę tego ego
...gnębienie. I przyznam, że to też jest dla mnie istotny motyw - co jakiś czas świadomie pognębiam swoje ego właśnie przyznając się do swoich błędów. Niech się to ego zbytnio nie panoszy...

Ostatecznie uważam, że - w rozsądnych granicach - przyznawanie się do swoich błędów jest dla mnie zwyczajnie korzystne.
Ale napiszę jeszcze o tych "rozsądnych granicach" przyznawania się...
Otóż może nie każdemu zamierzam się od razu łatwo przyznawać do błędów. W środowisku osób wrogo wobec mnie nastawionych, będę to robił raczej w sposób kontrolowany. Nie jestem naiwniakiem, który zawsze stosuje jedną strategię kontaktu. Choć sama otwartość zawsze jest moim "znakiem firmowym", to w nieprzyjaznym środowisku mogę tę otwartość dawkować. Ona i tak będzie większa niż w takim środowisku domyślnie oczekiwana, jednak nie będzie ona na takim poziomie, na jakim traktuję ją domyślnie, czyli w środowisku ludzi dobrej woli.

Na samiutki koniec tego wstępniaka powiem o tym, co sprawia, że wielu osobom może być bardzo trudno przyznać się do swoich błędów. One często nie wiedzą skąd ta trudność się bierze, nie zdiagnozowały głównego powodu. A tym powodem głównym jest oczywiście LĘK PRZED ODRZUCENIEM.
Dlatego twierdzę, że szczere przyznawanie się do swoich błędów wymaga jednak pewnego rodzaju mocy i już na start minimalnego poziomu osobistej godności, która będzie w stanie przełamać powyższy lęk. Tu trzeba jest wierzyć w siebie na tyle, żeby móc sobie powiedzieć: a nawet jak z powodu dowiedzenia się o mnie tych niefajnych rzeczy, ktoś mnie odrzuci, to ja to zniosę! Nie jestem aż tak bardzo zależnym od czyjejś akceptacji, aby to stanowiło naprawdę wielki problem!
Jeśli ktoś tego rodzaju odwagę do wystawienia się na cudzą negatywną ocenę posiada, to już samo to świadczy, że może sobie pogratulować tego minimalnego poziomu mocy i godności, na której można potem budować swoją osobistą wolność, i niezależność.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 0:36, 03 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin