Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33550
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 14:06, 15 Lis 2022 Temat postu: Przekonywanie innych do tego, czego się samemu nie rozumie |
|
|
Z moich obserwacji wynika, że tendencje do przekonywania innych polaryzują ludzi na dwie przeciwstawne grupy (środek między nimi też występuje, ale zajmę się teraz bardziej skrajnościami)
- tych co przekonują innych do czegoś bardzo usilnie, ale... słabo znają to, do czego tak bardzo przekonują innych
vs z drugiej strony...
- tych, co wskutek poznawczego zgłębiania w te i we wte różnych zagadnień na tyle wgryźli się w istotę problemów, łącznie z wątpliwościami, hipotezami, pytaniami na dany temat, że albo już nie przekonują do tego nikogo wcale, albo przekonują słabo, unikając nacisków, nie deklarując się bardzo jednoznacznie, za to podkreślając jak wiele niejasności zawartych jest w danym problemie.
Jest taka reguła, że najbardziej fanatyczni są neofici. Najbardziej przekonani do idei są ci, którzy właśnie coś niedawno poznali, niewiele o tym wiedzą, czyli nie poznali alternatyw, a więc to co wiedzą jawi im się jako jedyne. Wtedy bez wątpliwości będą o tym przekonywali - wszak nie znając żadnych kwestii wątpliwych, nie mają materiału do wątpienia. Ale nie znają nie dlatego, że tych kwestii wątpliwych w ogóle nie ma, tylko dlatego, że oni mają za małą wiedzę i doświadczenie, aby o nich usłyszeć.
Gdy o odkryciu naukowym wypowiadają się dziennikarze, to zwykle używają słów typu "przełomowe", albo "ostateczne" itp. Gdy sami odkrywcy - naukowcy przedstawiają swoje badania, to najczęściej są znacznie bardziej skromni - znają bowiem cały ten złożony kontekst spraw, potrafią wymienić dokładnie wątpliwości, obszary niezbadane w danym zagadnieniu.
A oczywiście skrajnym (choć wcale nierzadkim) przypadkiem jest przekonywanie fanatyczne i usilne do czegoś, co przekonywujący zna właściwie tylko z nazwy, z którą sobie połączył jakąś nieporadną intuicję, o co tam może chodzić.
Problemem jest też i to, że niektórzy tak się wyspecjalizowali w samym przekonywaniu (agitatorzy, marketingowcy), tak bardzo myślą o przedmiocie sprawy, jako o pretekście do używania manipulacji, iż właściwie to jest niemal wszystko jedno DO CZEGO przekonują. Mogą przekonywać właściwie do niczego, ale za to bardzo usilnie...
Dlaczego tak to działa?
- Bo po pierwsze ogólnie jesteśmy genetycznie nastawieni na manipulowanie naszymi pobratymcami, więc dla wielu przekonywanie jest calem samym w sobie.
- Po drugie, najsilniejszy wektor daje to, co jest proste, co nie zawiera żadnych aspektów wątpliwych.
- Po trzecie też i dlatego, że mamy emocjonalną naturę, a emocje są zero-jedynkowe.
- A po czwarte, to przecież "nigdzie nie jest napisane", że przekonywać kogoś wolno wyłącznie do tego, do czego ma się silne podstawy, jako że się to poznało dogłębnie i się wie, co się mówi.
|
|