Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33398
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:42, 01 Gru 2020 Temat postu: Pragnienie mania za złe |
|
|
Zauważyłem, że jest taki typ ludzi, który ocenia innych ludzi w schemacie domyślnie negatywnym. Co by ktoś nie zrobił, nie powiedział, nawet usunął się, czy wręcz umarł, to zostanie to odczytane jako objaw zła, wrogiej woli, negatywnego nastawienia.
Przykłady takich postaw to:
Nastawienie osób, nie lubiących obcych - spotkałem się z następującymi ocenami: jak np. obca sieć sklepów robiła obniżki, promocje to pojawiał się krzyk "oni chcą zniszczyć polską konkurencję!", jak taka sieć zrobi podwyżkę to też będzie źle "patrzcie, jak ci obcy chcą zarobić na Polakach!", jak nie robi żadnych ruchów cenowych, to ogólnie będą pretensję "patrzcie, nie robią żadnych promocji!", albo "patrzcie! trzymają te ceny, pewnie im szefostwo zagraniczne nakazuje tu jakąś strategię wyciągania pieniędzy z Polaków!" itp.
Mój kolega śmiał się kiedyś z rozmowy z pewnym przedsiębiorcą, który trochę eksportował, a trochę importował towarów. Ten sam przedsiębiorca, gdy była mowa o imporcie emocjonował się "jaki ten złoty słaby, jak mało dostaję za towary, które kupuję", ale za chwilę, gdy rozmowa zeszła na eksport, to głos był w stylu: ten złoty jest taki mocny, że nie zarabiam uczciwie na towarach, które sprzedaję". I gość nie widział żadnej sprzeczności w swoim rozumowaniu...
Znam takie osoby z mojego otoczenia, które - co bym nie zrobił, albo czego bym nie zaniechał - to zawsze będzie źle. Jak coś robię, to źle, że robię, a jak nie robię, to właśnie powinienem robić. Jak się odzywam, to źle, że się odzywam, a jak milczę, to czemu milczę?... Jak wyrażam swoje zdanie, to jest to złe zdanie i nie powinienem go wyrażać, a jak siedzę cicho, to moją winą robi się to, że nie prezentuję swojego zdania.
Od dłuższego czasu raczej nie mam wątpliwości, że jak spotykamy osobę, której wszystko jest źle, co ktoś robi, albo i nie robi, to problem jest w tej osobie, a nie w tym, co ona krytykuje. Człowiek zrównoważony mentalnie, postrzegający zdrowo rzeczywistość jest w stanie widzieć zarówno dobre, jak i złe strony w zdecydowanej większości tego, co go spotyka. Wiecznie hejterzy rzeczywistości mają ten punkt oceny silnie przesunięty w stronę negatywną. Najwyraźniej oni oceniają rzeczywistość nie obiektywnie, lecz właśnie tymi swoimi pragnieniami mania za złe. Im złe będzie wszystko bez wyjątku (albo - w łagodniejszej wersji - z bardzo nielicznymi wyjątkami).
Przyznam, że sam próbuję z tej konstatacji iż można być właśnie tak skrzywionym mentalnie człowiekiem, wyciągnąć też jakąś naukę dla siebie. Tą nauką byłoby ustrzeżenie się przed podobną postawą we własnym odbiorze świata. Zacząłem u siebie obserwować moje oceny ludzi, rzeczy, siebie. Czy nie są silnie przesunięte w jedną stronę, czy nie są skrajne?
Nie jest łatwo dostrzec u siebie błąd. W końcu jeśli coś nam się wydaje, to zapewne wydaje nam się tak dlatego, że nasz system oceny taką ocenę preferuje. Wyda się nam ona racjonalna, bo właśnie takie pojęcie racjonalności posiadamy. Jedyną szansą wybicia się na obiektywizm jest zrobienie sobie coś w rodzaju "obiektywnego pomiaru siebie", jakiegoś zaobserwowania własnych tendencji z perspektywy takiego beznamiętnie zliczającego same epizody. Ile razy coś oceniłem dzisiaj źle, a ile dobrze?...
I oto nagle może się okazać, że np. coś tam oceniam źle 20 razy, a dobrze 1 - 2 razy, albo wcale. Tu już powinien się odezwać wewnętrzny "dzwoneczek": czy to aby na pewno tak obiektywnie jest?
Wtedy konieczne staje się narzucenie sobie twardego reżimu oceny samych ocen - pytanie się (upierdliwe względem siebie): co właściwie upoważnia mnie do tej negatywnej oceny pierwszej, drugiej?... Czy ktoś o innym, łagodniejszym nastawieniu nie miałby podstaw do oceny mniej negatywistycznej, niż ta moja?...
Takie poszukiwanie większego obiektywizmu w sobie jest może i upierdliwe. Emocjonalnie jest mało przyjemne, nasze odruchy tej postawy nie wesprą. A jednak, jeśli się ceni jakoś obiektywne spojrzenie na rzeczywistość, ceni po prostu prawdę, to będzie tu powód, aby ten trud analizy siebie, a dalej też często zmiany swoich nawyków, podjąć.
Obawiam się, że opisany wyżej schemat jakiegoś przewalczania negatywizmu (choć szerzej patrząc chodziłoby nie tylko o postawy negatywistyczne, ale właściwie wszelki przesadny schematyzm ocen) dla większości ludzi wyda się niepotrzebny, głupi. Powiedzą: po co mam się męczyć negowaniem tego, co mi się jawi?...
W imię czego mam sam sobie robić przykrość, kwestionowaniem własnych rozpoznań?
Moją odpowiedzią jest: Może w imię prawdy?...
A jeśli to kogoś nie zadowala, to dodałby, że także w imię tego, aby nie być taki jak ci, których obserwujemy wokół nas, jako skrajnie tendencyjnych, oszołomów, wręcz głupców. Bo skoro my tak kogoś jesteśmy w stanie rozszyfrować, jawnie widzieć tendencyjność jego ocen, to może i my sami też w ten sam sposób jesteśmy postrzegani?...
Może wychodzimy na głupców?...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 23:35, 01 Gru 2020, w całości zmieniany 2 razy
|
|