Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:21, 19 Kwi 2022 Temat postu: Pobożne życzenia, nierealizowalne postulaty |
|
|
Przed chwilą doczytałem do końca artykuł o pokoleniu Z: [link widoczny dla zalogowanych]
Artykuł jest dość ciekawy, polecam zainteresowanym socjologią. Jednak ja tu nie o nim samym chciałem pisać, tylko poznęcam się nad jednym użytym w nim sformułowaniem: Autor artykułu, link wyżej napisał: | Nikt nie powinien być zmuszony do ukrywania lub zmieniania tego, kim jest, aby znaleźć swoje miejsce w społeczeństwie. Jeśli jednak na pierwszym miejscu stawiamy tylko nasze indywidualne potrzeby i ambicje, jedną z niewielu rzeczy, które będą nas łączyć, będzie poczucie społecznego oderwania. |
Postulat uważam za nierrealizowalny. Nie ma takiej siły, aby nie znalazł się w społeczności ktoś, kto będzie miał na tyle udziwnione, na tyle czasem wariackie, toksyczne, amoralne poczucie tego, co jest "jego miejscem w społeczeństwie", że będzie to zwyczajnie dla pozostałych nie do przyjęcia. I nawet nie chodzi mi tylko np. o jakichś przestępców, socjopatów, czy skrajnych dziwaków. Uważam, że nawet ja sam też powinienem się pod tym względem przyzwyczaić do myśli, iż może niektóre moje poglądy (także te filozoficzne na sfinii) okażą się za trudne do zaakceptowania przez wychowanych w jakiejś tam tradycji ludzi. Ludzka mentalność nie jest z gumy, nasze wyobrażenia, a z nimi zdolność do akceptacji innych wynika z tego, jak byliśmy wychowywani. Wychowanie w jakimś kierunku automatycznie ogranicza zdolność do akceptowania postaw i zachowań z kierunku przeciwnego. Do tego nie trzeba żadnej wiedzy, aby to przewidzieć. Dla kogoś wychowanego iż najwyższą społeczną wartością jest rodzina, czy plemię bardzo trudne do zaakceptowania będą skrajnie indywidualistyczne postawy.
Doceniam pewną (postulatywną) tendencję ludzi lewicy do inkluzywności, do akceptowania każdego. Ale to się nie zawsze da. Jakaś doza realizmu też dojrzałego człowieka powinna cechować. Nie wszystko jesteśmy w stanie zaakceptować - i to nie tylko nie jesteśmy w stanie akceptować dlatego, że jesteśmy tacy nietolerancyjni, ale dlatego, że pewnych rzeczy akceptować nie powinniśmy, a do innych może jeszcze nie dorośliśmy, czy też jeszcze do innych możemy przyjąć postawę obojętną, niekoniecznie zaprzątając sobie sprawę każdym możliwym dziwactwem życiowym, które ktoś tam sobie wymyślił.
Ja sam mogę zostać uznany za dziwaka w jakimś tam zakresie. Ale mam na tyle realizmu w sobie, że nie oczekują, iż nagle, magicznie wszyscy wokół błyskawicznie "przeskoczą" na przykład coś, czego zrozumienie zajęło mi 60 lat życia. Nie da rady. Nie stawiamy sobie wymagań, które zwyczajnie są przesadne, niemożliwe do realizacji.
Jeśli coś dość często zarzucam lewicowemu myśleniu, to chyba właśnie taką życzeniowość myślenia (szczególnie w zakresie inkluzywności, zdolności do akceptacji). Uważam, ze jesteśmy do pewnego stopnia starać się być bardziej akceptującymi, telerancyjnymi. Do pewnego stopnia...
Ale są też granice dla realizowalności owych starań.
|
|