|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
janek Maślanka
Gość
|
Wysłany: Sob 13:13, 27 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Człowiek jest każdy inny, inaczej zniekształcony. A wy chcielibyście wszyscy być jednacy, widzieć to sqamo, słyszeć to samo, to po chuj wy są?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33924
Przeczytał: 55 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:01, 27 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: | Aliasing właśnie. Po prostu nie wstrzelił się sprzęt z próbkowaniem.
I prawdą jest to o czym pisał Iruś a i Ty podnosiłeś, że różnice są na pewnym poziomie niezauważalne. Nawet dla audiofilów. I te kupowanie kabelka za kilka tysięcy za metr to zwykły idiotyzm bo i tak nikt nie jest wstanie usłyszeć różnicy - ale może mu się subiektywnie wydawać, ze słyszy.
I tych schodków też nie słyszymy. Ale jednak nasze zmysły a szczególnie słuch, są analogowe i ta charakterystyka cyfrowego dźwięku plus nieharmoniczne zniekształcenia może zwyczajnie męczyć. Właśnie tą dynamiką, doskonałością itd, często sztucznie jeszcze w studio i w postprodukcji (obróbce cyfrowej) podbitą,. A przy okazji, co dotyczy też analogowego nagrania, zwyczajnie oszukaną efektami, filtrami i żaba ma głos słowika potem. Tylko, że cyfrowej obróbce można więcej, szybciej i lepiej to zrobić.
I dlatego pomimo tych wszystkich zalet zapisu cyfrowego ten zwyczajnie męczy. |
Pytanie jest tylko CZYM męczy owa cyfra?
Ano w moim przekonaniu najbardziej męczy WŁAŚNIE SWOJĄ WIERNOŚCIĄ W ODTWARZANIU.
Problem jest szerszy, a dotyczy zmysłów w ogóle. Ludzie, którzy w swoim czasie "przesiadali się" z monochromatycznych odbiorników TV na kolorowe, choć byli zadowoleni z lepszego odbioru, często też stwierdzali, że ich ten lepszy obraz męczy. Czytałem o badaniach ludzi słuchających mp3jek. Okazuje się, że zubożony dźwięk tego formatu jest dla nich PRZYJEMNIEJSZY niż oryginał, z którego mp3jkę zrobiono. Wolą to co "gorsze", a nie to co "lepsze" (w istocie mamy tu po prostu dwie różne celowości, dwa konkurujące ze sobą sposoby weryfikacji owej lepszości).
Wszystko to ma swój wspólny mianownik - więcej informacji oznacza dla mózgu więcej pracy i więcej zmęczenia. Ja w swoim czasie, gdy kupowałem monitor zwracałem oczywiście uwagę na to jaki kontrast on ma - przecież (wiadomo... ?) im większy, tym lepszy. Dzisiaj ustawiam sobie na tym monitorze (na szczęście regulacja działa) kontrast względnie niewysoki, nasycenie kolorów poniżej średniej. Bo wiele godzin pracy z jaskrawymi kolorami zwyczajnie męczy. Niektórzy ustawiają sobie parametry prawie na poziomie monochromatycznego monitora - w końcu jak chcą się skupić na treści arkusza kalkulacyjnego, czy edytora tekstu, to te "fajerwerki" tylko niepotrzebnie obciążają mózg obróbką informacji.
Ludzie kupują sobie supersprzęt - aby wiernie odtwarzał muzykę. Potem wybierają NAJGORSZY (zubażający jakoś muzyki) tryb pracy tego sprzętu. Bo się przekonali, że to im się najlepiej podoba. Już przestają być ważne te parametry wyśrubowane, a zostaje problem nadmiaru informacji. Ale najpierw wydali kupę szmalu, aby mieć coś, z czego i tak prawie nie korzystają.
Nadmiar informacji ma wiele wymiarów
Uciekamy dziś już przed informacją, także przed tym, że kolorów jest tak dużo, że dźwięki są tak nasycone, że trzeba się skupiać, aby wszystko to przetworzyć. Trzeba się męczyć, robi się niekomfortowo.
Ja się pogodziłem z tym, że nie mam najwyższej klasy sprzętu - ani audio, ani wideo. Bo wiem, że - NAWET JEŚLI ZAUWAŻĘ RÓŻNICĘ (skupiając się, albo w chwilach, gdy rzeczywiście ta różnica ma znaczenie, co jest wcale nie częste), nawet jeśli będzie "obiektywnie lepiej" z tym lepszym sprzętem - to i tak szybko potrafi zrobić się SUBIEKTYWNIE GORZEJ.
Dobry sprzęt, dobra muzyka, najwyższe parametry jest dobra wtedy, gdy czujemy się wypoczęci, mamy czas na zaangażowanie w jej percepcję. Kto dziś słucha tak uważnie, w skupieniu muzyki?...
A jak coś gra sobie jak tło codziennych zajęć, to często zadowalające okazuje sie brzmienie z radiobudzika, który ma tę zaletę, ze daje z grubsza przewidywalną głośność i nie męczy nadmiarem alikwotów muzyce. Dla głowy, która jednocześnie zajęta jest jakąś pracą, czy po prostu innymi zajęciami to jest optymalny poziom dopływu informacji. Takie chwile, gdy EMOCJONALNIE I PERCEPCYJNIE jesteśmy w stanie obsłużyć dobrą muzykę z pełnią jej brzmienia są dla większości ludzi po prostu rzadkością.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 14:26, 27 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
rafal3006 napisał: | Największą zaletą cyfrówki bezstratne kopiowanie,.... |
No i uśrednianie, przydatne np w astronomii, robi się tysiące fotek tego samego wycinka nieba po czym składa do kupy w jedną, odrzucając szum.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 14:39, 27 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
IruŚ napisał: | ... Za rok lub trzy do niej wrócę. Jakość będzie dokładnie taka sama jak wtedy, gdy zdarłem folię z pudełka. .... |
O ile nie zniknie, niepowtarzalnie, z tego cyfrowego nośnika, jak sen srebrny Salomei. Co przy jakości dzisiejszych cyfrowych nośników jest wiadomo, pewne, czy może nieuniknione i nieprzewidywalne w czasie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33924
Przeczytał: 55 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:47, 27 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: | rafal3006 napisał: | Największą zaletą cyfrówki bezstratne kopiowanie,.... |
No i uśrednianie, przydatne np w astronomii, robi się tysiące fotek tego samego wycinka nieba po czym składa do kupy w jedną, odrzucając szum. |
Czyli ogólniej - bezproblemowa obróbka. Zdjęcie nieba analogowe można sobie pooglądać i właściwie tyle. Cyfrowy obraz można analizować, uwydatniać szczegóły, szukać prawidłowości matematycznych, łatwo porównywać z innym obrazem i wiele innych.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
janek Maślanka
Gość
|
Wysłany: Sob 17:35, 27 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Anonymous napisał: | rafal3006 napisał: | Największą zaletą cyfrówki bezstratne kopiowanie,.... |
No i uśrednianie, przydatne np w astronomii, robi się tysiące fotek tego samego wycinka nieba po czym składa do kupy w jedną, odrzucając szum. |
Czyli ogólniej - bezproblemowa obróbka. Zdjęcie nieba analogowe można sobie pooglądać i właściwie tyle. Cyfrowy obraz można analizować, uwydatniać szczegóły, szukać prawidłowości matematycznych, łatwo porównywać z innym obrazem i wiele innych. |
Typowo kobiecy umysł. Bo mężczyźni zwykli uogólniać (umysł abstrakcyjny), a kobiety gubią się w szczegółach; dla nich liczą się kratki i szufladki.
Istotnie, współczesny świat jest feministyczny pod tym względem (analityczno-drobiazgowy). Wzorem jest niejaki Einstein który jak sami naukowcy przyznali miał mózg kobiecy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
IruŚ
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Cze 2017
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Mokolodi - Okavango Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 19:08, 27 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: | O ile nie zniknie, niepowtarzalnie, z tego cyfrowego nośnika, jak sen srebrny Salomei. Co przy jakości dzisiejszych cyfrowych nośników jest wiadomo, pewne, czy może nieuniknione i nieprzewidywalne w czasie. | Moje pierwsze płyty CD mają chyba ze dwadzieścia lat. Nie pamiętam kiedy dokładnie kupiłem pierwszą. Mam też po kilka HDCD oraz SACD. By "nie znikły" specjalnie kupiłem dodatkową zamrażarkę i w niej je trzymam
P.S.
Przepraszam za jakość zdjęcia (telefon) ale nie mam nic innego pod ręką.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
IroB
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 20 Paź 2014
Posty: 1005
Przeczytał: 5 tematów
Skąd: z pogranicza....obecnie Kaszeby :) Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 19:30, 27 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
krowy nie wyrzucam na razie, w porownaniu z zawolaniem o zmartwychwstanie Adiego jest on ta krowa raczej pikusiem, modlitwy o zmartwychwstanie kogokolwiek bada na ten tychmiast kubusiowane znaczy uznawane za niepotrzebne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 19:32, 27 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Marka ulubiona ale wolę zamknięte.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Komandor
Gość
|
Wysłany: Sob 19:35, 27 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
A co najciekawsze w wielu punktach się zgadzamy. Np łatwość obróbki, trwałość zapisu itp. Tylko nie wiem czemu tak całkowicie odrzucacie ze zapis cyfrowy też ma zniekształcenia i kastrowanie rzeczywistości - jak pisane nie wstrzelenie się z próbka w sygnał. I błędy kwantyzacji i szyny cyfrowe. Tak, tak, to wszystko jest. W bardzo dobrym nagraniu bardzo małe, procentowo mniejsze niż w analogu ale jednak istniejące i co najgorsze wkurwiające i meczące bo mniej naturalne i całkowicie oderwane od muzyki. I to one meczą.
I przynajmniej nowe płyty CD są spłaszczone. Praktycznie cale nagranie jest ma wysokim poziomie głośności. Przez co nikną, giną w tym rympale delkatne niuanse. Ale to akurat nie wina zapisu tylko chwyt marketingowy, bo czym głośniej tym lepiej a poza tym przy słuchaniu na słuchawkach w tramwaju hałas zewnętrzny nie zagłusza delikatniejszych i cichszych fragmentów.
I co ciekawe, ja wcale nie odrzucam CD jako takiej. Nic na ten temat nie napisałem na początku. Na dobrym odtwarzaczu i dobrym sprzęcie audio to bardzo dobra sprawa i jakość i przyjemność. Nawet jak na dłużej bardziej meczy niż winyl. Bo brak mu ciepła a zniekształcenia NIEharmoniczne są mniej przyjemne od harmonicznych a i doskonałość meczy (z czym tez się zgadzamy)
Ja tylko stwierdziłem
1. zestaw kina domowego nie nadaje się do słuchania muzyki, Obojętnie na źródło. czy to gramofon czy DAC,
2. (i tylko w kwestii wierności) ze zapis cyfrowy nie wierniejszy z samej swojej istoty. Może być doskonalszy, nawet ładniejszy ale nie wierniejszy bo to tylko cyfrowe przybliżenie analogowej rzeczywistości. A przybliżenie to przybliżenie a nie wierne odwzorowanie.
i poza konkursem 3. zapis cyfrowy w obecnym wydaniu jest do dupy ze względów marketingowych a nie wada zapisu cyfrowego:
Dynamika dźwięku ma bardzo duże znaczenie we wzbudzaniu emocji u słuchacza. Cichutki wstęp na pojedynczym instrumencie sprawia, że kiedy zacznie grać orkiestra niemal podskoczymy w miejscu z wrażenia. W zależności od przekazu utworu, może to pogłębić uczucie radości lub smutku.
Cytat: | Często w dyskusjach o wyższości analogowego zapisu dźwięku nad cyfrowym, podnoszony jest temat dynamiki. Mówi się, że cyfrowe nagrania są niemal z niej ogołocone, podczas gdy z płyty winylowej wręcz „wylewają” się emocje. Internet pełny jest porównań np. płyty grupy Red Hot Chilli Peppers pod tytułem Californication. Wersji CD niemal nikt nie lubi – w porównaniu z winylowym wydaniem jest ona niemal totalnie płaska i... nieco paradoksalnie, ale... trzeszczy! Tak, moi drodzy: płyta CD okazuje się trzeszczeć, pomimo tego, że to płyta winylowa jest tą określaną od zawsze jako tą trzeszczącą. Do opisu tego fenomenu wrócimy za chwilę.
Dlaczego tak się dzieje, że kiedy podłączymy gramofon do karty dźwiękowej komputera, uruchomimy program do obróbki dźwięku i nagramy to, co wydobywa się z płyty winylowej, uzyskamy lepszy dźwięk niż na specjalnie przygotowanej płycie CD? Jak to jest, że w epoce, kiedy większość płyt nagrywa się w studiu w metodami cyfrowymi, płyta CD brzmi gorzej niż płyta „analogowa”?
Wszystko stanie się jasne, kiedy zrozumiemy pewien inny fenomen. Otóż ludzki mózg zwraca większą uwagę na dźwięk głośniejszy od poprzedniego. Jeśli słuchając teraz cicho muzyki, nagle kolejny utwór na liście odtwarzania będzie od poprzedniego dwukrotnie głośniejszy, zwrócimy na niego większą uwagę. Z tego faktu postanowili skorzystać ludzie, którzy najczęściej o muzyce nie mają większego pojęcia – rozumieją tylko pieniądze. Chodzi o prezesów firm fonograficznych, ich księgowych i niektórych producentów. Pewnego dnia stwierdzili oni, że jeśli wydamy głośniejszą płytę niż konkurencja, ludzie zwrócą na nią większą uwagę i zakupią większą liczbę kopii.
Poniekąd mają rację. Niestety, wraz z rozwojem cyfrowej techniki obróbki dźwięku oraz z rozpędu w dążeniu do największej głośności przekroczono moment, w którym to wszystko ma sens. Przekroczono poziom, powyżej którego jakość dźwięku traci.
Dodatkowym wytłumaczeniem przemawiającym za „wojną głośności” jest sposób, w jaki większość z nas wydaje się słuchać muzyki. Najczęściej widzimy ludzi spacerujących po mieście, jadących autobusem, pociągiem, itp., ze słuchawkami w uszach. Aby wszystkie dźwięki dotarły do ich uszu, muzyka powinna być skompresowana dynamicznie, gdyż w przeciwnym razie dźwięki zbyt ciche zostaną przysłonięte przez miejski hałas. Co jednak z ludźmi, którzy preferują jednak odsłuch muzyki w domowym zaciszu, przy zgaszonym świetle i w wygodnym fotelu? Cierpią.
Spójrzmy na stare nagranie z lat osiemdziesiątych, a dokładniej na jego wykres fali dźwiękowej:
Widzimy duże wahania fali i po samym spojrzeniu na nią możemy domyśleć się, że mamy do czynienia z muzyką, a nie hałasem młota pneumatycznego. Spójrzmy teraz na ten sam utwór, ale wydany w ramach remasterowanej reedycji tego samego albumu:
Wszystkie maksymalne wychyły fali dźwiękowej zostały spłaszczone. Do pewnego stopnia ma to sens – czasami fala dźwiękowa może wystrzeliwać bardzo do góry lub dołu, ale nie być w praktyce słyszalna. Dzięki kompresji dynamiki można ją przyciąć i pogłośnić. Kiedy jednak przesadzimy, zobaczymy taki wykres... nie można już na oko stwierdzić, czy to jest muzyka, czy jakieś efekty dźwiękowe, a może nawet biały szum (jak radio FM między stacjami).
Warto nadmienić, że – co widać na powyższych wykresach – cyfrowe pliki audio mają pewną przestrzeń. Maksymalną głośność określa się mianem 0dB. Nie ma możliwości zapisania głośniejszego dźwięku. Jeśli zaczniemy ograniczać wychyły fali, pozwoli to na pogłośnienie całości, ale wraz z utratą dynamiki – wykres po prostu mniej skacze. W ramach „wojny głośności” posunięto się jednak tak daleko, że fala próbuje przekroczyć 0dB. Prawidłowo wyprodukowana płyta powinna „gładko” ograniczać maksymalne wychyły (peaki), ale obecnie nagminne jest, że są one drastycznie obcięte i na wykresie przedstawiane są jak... linia prosta. Występuje wtedy nieprzyjemny przester: trzask. Stąd płyta CD może trzeszczeć w większym (bo bardziej wychwytywanym i nieprzyjemnym) stopniu niż winylowa!
Czym odznacza się negatywny wpływ ograniczenia dynamiki dźwięku? Ciche, gitarowe intro przestaje być cichsze od całego zespołu, w skład którego wchodzą dwie gitary elektryczne, gitara basowa, perkusja i klawisze. Efekt rosnącego napięcia emocjonalnego w utworze został zredukowany lub zniwelowany całkowicie. Ponadto, w dalszej części utworu widzimy brak specyficznych peaków fali dźwiękowej. To jest perkusja – jej dźwięk został spłaszczony, przez co została jak by przesunięta do tyłu, że zaczęła stanowić tło dla utworu zamiast być jego siłą napędową.
Obrazki i słowa to za mało, by opisać tą sytuację, ale internet pełen jest dużo lepiej przemawiających przykładów, jak chociażby poniższy filmik:
Bardzo dokładnie przedstawia on w czym rzecz. Dlaczego dzisiejsza muzyka wydaje się być płaska i bez życia? Bo tak została nagrana. A dokładniej – tak została „obrobiona” w procesie masteringu, czyli przygotowywania płyty CD do tłoczenia. Proces masteringu (lub premasteringu) polega na ustaleniu równej głośności wszystkich poszczególnych utworów, ustaleniu przerw między nimi, mniejszymi lub większymi poprawkami za pomocą equalizera itp. Dziś do tego ważnego elementu produkcji płyty dołączyła przesadzona kompresja dynamiki. Bo to trzeba powiedzieć: kompresja dynamiki jest potrzebna. To dzięki ograniczaniu zakresu dynamiki np. wokalistki jesteśmy w stanie usłyszeć ją pomimo ściany elektrycznych gitar. Jest to nieodzowny element w studiu nagraniowym... pod warunkiem, że wykorzystywany jest prawidłowo, czyli w celu, w którym został stworzony.
Dlaczego płyty winylowe nie cierpią z powodu wojny głośności? Z powodu technicznego ograniczenia, które w tym przypadku jest ogromną zaletą. Im głośniejszy dźwięk, tym rowki na płycie są szersze. Im szersze rowki tym większe ryzyko, że... igła może wręcz wyskoczyć ze ścieżki i przeskoczyć obok. Z tego powodu zakres dynamiki i głośność nagrania na takiej płycie musi być dość ściśle kontrolowany. Biorąc to wszystko pod uwagę, płyta CD pozwala na zarejestrowanie dźwięku o większej dynamice niż płyta „analogowa”. Tylko co z tego, skoro dzisiejsza muzyka w formie cyfrowej, przedstawiona wykresem fali dźwiękowej, wygląda nierzadko jak kwadrat? Choćbyśmy ściągali z internetowych sklepów pliki FLAC posiadające 64 bity... nic by to nie zmieniło. W porównaniu z 16-bitową płytą CD brzmiałyby one identycznie, zasięg dynamiczny byłby tak samo mały.
Na szczęście, w ostatnich latach nastąpił duży wzrost świadomości w tym temacie. Producenci muzyczni zaczynają się buntować (choć wielu z nich mówi, że jeśli nie zmasakrują muzyki „wojną głośności”, wytwórnia znajdzie innego producenta, który to zrobi), inżynierowie zajmujący się masteringiem wypowiadają się coraz głośniej przeciwko rujnowaniu muzyki. Powstały inicjatywy w postaci fundacji, które chcą przekonywać producentów i inżynierów do postawienia się dyrektorom firm fonograficznych. Niektórzy muzycy stwierdzili, że nie będą nagrywać płyt w ten sposób – w ostatnich latach ukazało się kilka albumów, które brzmią świetnie, na których nie zastosowano żadnej dodatkowej kompresji, a wręcz całkowicie pominięto proces (pre)masteringu. Na płycie CD dostajemy dokładnie to, co słyszał artysta w studiu nagraniowym.
|
Bardzo ciekawy i duzo wyjaśniający artykuł tak przy okazji. Tu tylko fragment.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 19:35, 27 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
O? IroB się wciął, ciekawe gdzie był?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
IruŚ
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Cze 2017
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Mokolodi - Okavango Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 19:53, 27 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: | Marka ulubiona ale wolę zamknięte. | Zależy od osobistych preferencji. Mam duże uszy (w ogóle jestem duży) i bardzo mi się pocą w zamkniętych. Po 15 minutach zaczynają się lepić, ohyda. W domu używam tych ze zdjęcia lub KOSS Porta Pro. Na zewnątrz dokanałowe Sennheiser MM50.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
IroB
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 20 Paź 2014
Posty: 1005
Przeczytał: 5 tematów
Skąd: z pogranicza....obecnie Kaszeby :) Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 21:30, 27 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: | O? IroB się wciął, ciekawe gdzie był? |
jestem w poblizu i trzymam palec na pulsie.....renkom sie nic nie wyczuje przeciesz.....
Ostatnio zmieniony przez IroB dnia Sob 21:30, 27 Sty 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia
Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 36210
Przeczytał: 13 tematów
Skąd: z innego Wszechświata Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 9:33, 28 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Z dedykacją dla Komandora...
http://www.sfinia.fora.pl/forum-kubusia,12/czysto-matematyczne-obalenie-logiki-matematycznej-ziemian,9269-2900.html#361233
Definicja logiki matematycznej wraz z przykładem wykazującym jej poprawność!
Puenta:
Logika matematyczna ziemian interpretująca zdanie warunkowe „Jeśli p to q” jako zlepek dwóch zdań twierdzących p i q o znanej z góry wartości logicznej jest gówno-logiką.
http://www.sfinia.fora.pl/forum-kubusia,12/czysto-matematyczne-obalenie-logiki-matematycznej-ziemian,9269-2900.html#361155
rafal3006 napisał: | idiota napisał: |
" rządząca naszym Wszechświatem algebra Kubusia "
To jest wyłącznie fantazja twoja.
Nie umiesz tego przedstawić w zrozumiały dla normalnych ludzi sposób. Zapewne dlatego, że nie ma co przedstawiać. |
Spokojnie, pożyjemy zobaczymy. |
Pytanie do Idioty:
Czy po przeczytaniu ze zrozumieniem niniejszego postu nadal jesteś pewien tego wytłuszczonego?
Definicja logiki matematycznej:
Logika matematyczna to matematyczny opis nieznanego, czyli nieznanej przyszłości lub nieznanej przeszłości.
Detektyw Irbiol wspólnie z detektywem Fizykiem prowadzą śledztwo mające doprowadzić do ujęcia sprawcy morderstwa dokonanego w Warszawie.
Podejrzany: Kowalski
Irbisol:
A.
Jeśli Kowalski był w Warszwie to mógł ~> zamordować
W~>M =1
Bycie Kowalskiego w Warszawie jest warunkiem koniecznym ~> dokonania przez niego morderstwa
Fizyk:
Gratuluję błyskotliwości Irbisolu.
Zauważ też że:
B.
Jeśli Kowalskiego nie było w Warszawie to na 100% => nie zamordował
~W=>~M =1
Nie bycie Kowalskiego w Warszawie jest warunkiem wystarczającym => by Kowalski nie był mordercą
Nie bycie Kowalskiego w Warszawie daje nam gwarancję matematyczną => że Kowalski nie jest mordercą
Irbisol:
Jesteś równie błyskotliwy jak ja, Fizyku.
Nasze zdania są tożsame na mocy prawa Kubusia:
A: p~>q = B: ~p=>~q
Nasz przykład:
A: W~>M = B: ~W=>~M
Interpretacja dowolnego prawa logicznego:
Prawdziwość dowolnej strony tożsamości logicznej „=” wymusza prawdziwość drugiej strony
Fałszywość dowolnej strony tożsamości logicznej „=” wymusza fałszywość drugiej strony
Fizyk:
… ale ja jestem mądrzejszy od ciebie bo znam prawo Tygryska którego ty nie znasz.
Irbisol:
Doprawdy?
.. a cóż to za dziwoląg?
Fizyk:
Prawo Kubusia które wyżej zapisałeś wiąże warunek konieczny ~> z warunkiem wystarczającym => bez zamiany p i q
p~>q = ~p=>~q
Natomiast:
Prawo Tygryska wiąże warunek konieczny ~> z warunkiem wystarczającym => z zamianą p i q
p~>q = q=>p
Stąd mamy zdanie C tożsame do zdania A.
A: W~>M = C: M=>W
A: p~>q = C: q=>p
C.
Jeśli Kowalski jest mordercą to na 100% był w Warszawie
M => W =1
Oczywista oczywistość, bo morderstwa dokonano w Warszawie
Irbisol:
Zgadzam się Fizyku na twoje prawo Tygryska.
Wynika z tego że do zdania C również możemy zastosować prawo Kubusia
Czy mam rację?
Fizyk:
No, teraz to jesteś równie błyskotliwy jak ja Irbisolu
Prawo Kubusia
q=>p = ~q~>~p
Nasz przykład:
C: M=>W = D: ~M~>~W
stąd mamy:
D.
Jeśli Kowalski nie jest mordercą to mógł ~> nie być w Warszawie
~M~>~W =1
Nie bycie Kowalskiego mordercą jest warunkiem koniecznym ~> aby nie był on w Warszawie, bo jak jest mordercą to na 100% był w Warszawie.
Zauważ Irbisolu, że prawo Kubusia wyskoczyło nam tu w sposób naturalny
D: ~M~>~W = C: M=>W
Irbiosol:
Tak, to jest nasza wspólna, piękna logika matematyczna - algebra Kubusia.
Zastanawiam się tylko po co nam jakakolwiek logika jak już złapiemy mordercę?
Czy wtedy jakiekolwiek zdania warunkowe „Jeśli p to q” mające doprowadzić do złapania znanego nam już mordercy będą miały sens?
Fizyk:
Jeśli już złapiemy mordercę to jakakolwiek logika mająca doprowadzić do złapania mordercy będzie nam psu na budę potrzebna.
Irbisol:
Zgoda,
Jeśli już złapiemy mordercę to zdania warunkowe „Jeśli p to q” dzięki którym złapaliśmy mordercę będą nam psu na budę potrzebne.
Odezwa do Irbisola i Idioty:
Czy jesteście w stanie udowodnić posługując się waszą gówno-logiką matematyczną, że którekolwiek ze zdań włożonych w wasze usta jest fałszywe?
tzn.
że ja, rafał3006 włożyłem w wasze usta najzwyklejsze brednie matematyczne!
Puenta:
Logika matematyczna ziemian interpretująca zdanie warunkowe „Jeśli p to q” jako zlepek dwóch zdań twierdzących p i q o znanej z góry wartości logicznej jest gówno-logiką.
Tą gówno-logiką!
[link widoczny dla zalogowanych]
dr. Marek Kordas w powyższym linku napisał: |
Dwa plus dwa równa się cztery wtedy i tylko wtedy, gdy Płock leży nad Wisłą.
Oczywiście, zdanie to jest prawdziwe, ale czy ma sens? Przecież między pewnym faktem arytmetycznym a innym faktem geograficznym żadnego związku nie ma. Dlaczego więc chcemy twierdzić (ba, uczyć tego), że te dwa zdania są równoważne?
Albo zdanie:
Jeśli dwa plus dwa jest równe pięć, to zachodzi twierdzenie Pitagorasa.
Z punktu widzenia logiki to zdanie jest prawdziwe. Tu już po obu stronach implikacji są zdania dotyczące faktów matematycznych. Dlaczego jednak chcemy zmusić młodego człowieka, by widział w tym sens?
.. .. ..
Powstają dwa pytania.
Po pierwsze, czemu logika została tak skonstruowana, że – abstrahując od sensu – okalecza pojęciowy świat?
Po drugie, czy faktycznie należy trzymać ją jak najdalej od młodzieży, bo tylko ją demoralizuje, każąc za wiedzę uważać takie androny, jak przytoczone powyżej?
.. .. ..
Ale naprawdę chodzi o to, że – jak z małżeństwem i demokracją – lepszej propozycji dotąd nie wynaleziono. A szkoda. |
Kwadratura koła dla Irbisola, Fizyka i Idioty:
Panowie czy możecie zademonstrować w jaki sposób łapiecie mordercę Kowalskiego posługując się waszymi zdaniami warunkowymi typu:
[link widoczny dla zalogowanych]
Jeśli 2+2=5 to jestem papieżem
Wikipedia napisał: |
Jeśli 2+2=5, to jestem papieżem
Z książki Johna D. Barrowa Kres możliwości? wypisuję cytaty, które są cytatami drugiego rzędu, bo w rzeczonej książce są to również cytaty.
Cytat pierwszy (s. 226).
Sądzę, że mistycyzm można scharakteryzować jako badanie tych propozycji, które są równoważne swoim zaprzeczeniom. Z zachodniego punktu widzenia, klasa takich propozycji jest pusta. Ze wschodniego punktu widzenia klasa ta jest pusta wtedy i tylko wtedy, kiedy nie jest pusta. (Raymond Smullyan)
Przepisałem wiernie, pozostawiając niepoprawną interpunkcję oraz nadużycie leksykalne polegające na tłumaczeniu angielskiego proposition jako propozycja, zamiast stwierdzenie.
Cytat drugi (s. 226) wymaga lekkiego wprowadzenia.
Warunkiem niesprzeczności systemu w logice klasycznej jest ścisły podział zdań na prawdziwe bądź fałszywe, bowiem ze zdania fałszywego można wywnioskować dowolne inne, fałszywe bądź prawdziwe.
Kiedy Bertrand Russell wypowiedział ten warunek na jednym z publicznych wykładów jakiś sceptyczny złośliwiec poprosił go, by udowodnił, że jeśli 2 razy 2 jest 5, to osoba pytająca jest Papieżem. Russell odparł: "Jeśli 2 razy 2 jest 5, to 4 jest 5; odejmujemy stronami 3 i wówczas 1=2. A że pan i Papież to 2, więc pan i Papież jesteście jednym."!
W ramach zadania domowego zadałem sobie wykazanie, że jeśli Napoleon Bonaparte był kobietą, to ja jestem jego ciotką. Na razie zgłaszam "bz". |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
janek
Gość
|
Wysłany: Nie 10:15, 28 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Często w dyskusjach o wyższości analogowego zapisu dźwięku nad cyfrowym, podnoszony jest temat dynamiki. Mówi się, że cyfrowe nagrania są niemal z niej ogołocone, podczas gdy z płyty winylowej wręcz „wylewają” się emocje. Internet pełny jest porównań np. płyty grupy Red Hot Chilli Peppers pod tytułem Californication. Wersji CD niemal nikt nie lubi – w porównaniu z winylowym wydaniem jest ona niemal totalnie płaska i... nieco paradoksalnie, ale... trzeszczy! Tak, moi drodzy: płyta CD okazuje się trzeszczeć, pomimo tego, że to płyta winylowa jest tą określaną od zawsze jako tą trzeszczącą. Do opisu tego fenomenu wrócimy za chwilę.
Dlaczego tak się dzieje, że kiedy podłączymy gramofon do karty dźwiękowej komputera, uruchomimy program do obróbki dźwięku i nagramy to, co wydobywa się z płyty winylowej, uzyskamy lepszy dźwięk niż na specjalnie przygotowanej płycie CD? Jak to jest, że w epoce, kiedy większość płyt nagrywa się w studiu w metodami cyfrowymi, płyta CD brzmi gorzej niż płyta „analogowa”?
Wszystko stanie się jasne, kiedy zrozumiemy pewien inny fenomen. Otóż ludzki mózg zwraca większą uwagę na dźwięk głośniejszy od poprzedniego. Jeśli słuchając teraz cicho muzyki, nagle kolejny utwór na liście odtwarzania będzie od poprzedniego dwukrotnie głośniejszy, zwrócimy na niego większą uwagę. Z tego faktu postanowili skorzystać ludzie, którzy najczęściej o muzyce nie mają większego pojęcia – rozumieją tylko pieniądze. Chodzi o prezesów firm fonograficznych, ich księgowych i niektórych producentów. Pewnego dnia stwierdzili oni, że jeśli wydamy głośniejszą płytę niż konkurencja, ludzie zwrócą na nią większą uwagę i zakupią większą liczbę kopii.
Poniekąd mają rację. Niestety, wraz z rozwojem cyfrowej techniki obróbki dźwięku oraz z rozpędu w dążeniu do największej głośności przekroczono moment, w którym to wszystko ma sens. Przekroczono poziom, powyżej którego jakość dźwięku traci.
Dodatkowym wytłumaczeniem przemawiającym za „wojną głośności” jest sposób, w jaki większość z nas wydaje się słuchać muzyki. Najczęściej widzimy ludzi spacerujących po mieście, jadących autobusem, pociągiem, itp., ze słuchawkami w uszach. Aby wszystkie dźwięki dotarły do ich uszu, muzyka powinna być skompresowana dynamicznie, gdyż w przeciwnym razie dźwięki zbyt ciche zostaną przysłonięte przez miejski hałas. Co jednak z ludźmi, którzy preferują jednak odsłuch muzyki w domowym zaciszu, przy zgaszonym świetle i w wygodnym fotelu? Cierpią.
Spójrzmy na stare nagranie z lat osiemdziesiątych, a dokładniej na jego wykres fali dźwiękowej:
Widzimy duże wahania fali i po samym spojrzeniu na nią możemy domyśleć się, że mamy do czynienia z muzyką, a nie hałasem młota pneumatycznego. Spójrzmy teraz na ten sam utwór, ale wydany w ramach remasterowanej reedycji tego samego albumu:
Wszystkie maksymalne wychyły fali dźwiękowej zostały spłaszczone. Do pewnego stopnia ma to sens – czasami fala dźwiękowa może wystrzeliwać bardzo do góry lub dołu, ale nie być w praktyce słyszalna. Dzięki kompresji dynamiki można ją przyciąć i pogłośnić. Kiedy jednak przesadzimy, zobaczymy taki wykres... nie można już na oko stwierdzić, czy to jest muzyka, czy jakieś efekty dźwiękowe, a może nawet biały szum (jak radio FM między stacjami).
Warto nadmienić, że – co widać na powyższych wykresach – cyfrowe pliki audio mają pewną przestrzeń. Maksymalną głośność określa się mianem 0dB. Nie ma możliwości zapisania głośniejszego dźwięku. Jeśli zaczniemy ograniczać wychyły fali, pozwoli to na pogłośnienie całości, ale wraz z utratą dynamiki – wykres po prostu mniej skacze. W ramach „wojny głośności” posunięto się jednak tak daleko, że fala próbuje przekroczyć 0dB. Prawidłowo wyprodukowana płyta powinna „gładko” ograniczać maksymalne wychyły (peaki), ale obecnie nagminne jest, że są one drastycznie obcięte i na wykresie przedstawiane są jak... linia prosta. Występuje wtedy nieprzyjemny przester: trzask. Stąd płyta CD może trzeszczeć w większym (bo bardziej wychwytywanym i nieprzyjemnym) stopniu niż winylowa!
Czym odznacza się negatywny wpływ ograniczenia dynamiki dźwięku? Ciche, gitarowe intro przestaje być cichsze od całego zespołu, w skład którego wchodzą dwie gitary elektryczne, gitara basowa, perkusja i klawisze. Efekt rosnącego napięcia emocjonalnego w utworze został zredukowany lub zniwelowany całkowicie. Ponadto, w dalszej części utworu widzimy brak specyficznych peaków fali dźwiękowej. To jest perkusja – jej dźwięk został spłaszczony, przez co została jak by przesunięta do tyłu, że zaczęła stanowić tło dla utworu zamiast być jego siłą napędową.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
superwizor
Gość
|
Wysłany: Nie 10:18, 28 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
janek napisał: | Często w dyskusjach o wyższości analogowego zapisu dźwięku nad cyfrowym, podnoszony jest temat dynamiki. Mówi się, że cyfrowe nagrania są niemal z niej ogołocone, podczas gdy z płyty winylowej wręcz „wylewają” się emocje. Internet pełny jest porównań np. płyty grupy Red Hot Chilli Peppers pod tytułem Californication. Wersji CD niemal nikt nie lubi – w porównaniu z winylowym wydaniem jest ona niemal totalnie płaska i... nieco paradoksalnie, ale... trzeszczy! Tak, moi drodzy: płyta CD okazuje się trzeszczeć, pomimo tego, że to płyta winylowa jest tą określaną od zawsze jako tą trzeszczącą. Do opisu tego fenomenu wrócimy za chwilę.
Dlaczego tak się dzieje, że kiedy podłączymy gramofon do karty dźwiękowej komputera, uruchomimy program do obróbki dźwięku i nagramy to, co wydobywa się z płyty winylowej, uzyskamy lepszy dźwięk niż na specjalnie przygotowanej płycie CD? Jak to jest, że w epoce, kiedy większość płyt nagrywa się w studiu w metodami cyfrowymi, płyta CD brzmi gorzej niż płyta „analogowa”?
Wszystko stanie się jasne, kiedy zrozumiemy pewien inny fenomen. Otóż ludzki mózg zwraca większą uwagę na dźwięk głośniejszy od poprzedniego. Jeśli słuchając teraz cicho muzyki, nagle kolejny utwór na liście odtwarzania będzie od poprzedniego dwukrotnie głośniejszy, zwrócimy na niego większą uwagę. Z tego faktu postanowili skorzystać ludzie, którzy najczęściej o muzyce nie mają większego pojęcia – rozumieją tylko pieniądze. Chodzi o prezesów firm fonograficznych, ich księgowych i niektórych producentów. Pewnego dnia stwierdzili oni, że jeśli wydamy głośniejszą płytę niż konkurencja, ludzie zwrócą na nią większą uwagę i zakupią większą liczbę kopii.
Poniekąd mają rację. Niestety, wraz z rozwojem cyfrowej techniki obróbki dźwięku oraz z rozpędu w dążeniu do największej głośności przekroczono moment, w którym to wszystko ma sens. Przekroczono poziom, powyżej którego jakość dźwięku traci.
Dodatkowym wytłumaczeniem przemawiającym za „wojną głośności” jest sposób, w jaki większość z nas wydaje się słuchać muzyki. Najczęściej widzimy ludzi spacerujących po mieście, jadących autobusem, pociągiem, itp., ze słuchawkami w uszach. Aby wszystkie dźwięki dotarły do ich uszu, muzyka powinna być skompresowana dynamicznie, gdyż w przeciwnym razie dźwięki zbyt ciche zostaną przysłonięte przez miejski hałas. Co jednak z ludźmi, którzy preferują jednak odsłuch muzyki w domowym zaciszu, przy zgaszonym świetle i w wygodnym fotelu? Cierpią.
Spójrzmy na stare nagranie z lat osiemdziesiątych, a dokładniej na jego wykres fali dźwiękowej:
Widzimy duże wahania fali i po samym spojrzeniu na nią możemy domyśleć się, że mamy do czynienia z muzyką, a nie hałasem młota pneumatycznego. Spójrzmy teraz na ten sam utwór, ale wydany w ramach remasterowanej reedycji tego samego albumu:
Wszystkie maksymalne wychyły fali dźwiękowej zostały spłaszczone. Do pewnego stopnia ma to sens – czasami fala dźwiękowa może wystrzeliwać bardzo do góry lub dołu, ale nie być w praktyce słyszalna. Dzięki kompresji dynamiki można ją przyciąć i pogłośnić. Kiedy jednak przesadzimy, zobaczymy taki wykres... nie można już na oko stwierdzić, czy to jest muzyka, czy jakieś efekty dźwiękowe, a może nawet biały szum (jak radio FM między stacjami).
Warto nadmienić, że – co widać na powyższych wykresach – cyfrowe pliki audio mają pewną przestrzeń. Maksymalną głośność określa się mianem 0dB. Nie ma możliwości zapisania głośniejszego dźwięku. Jeśli zaczniemy ograniczać wychyły fali, pozwoli to na pogłośnienie całości, ale wraz z utratą dynamiki – wykres po prostu mniej skacze. W ramach „wojny głośności” posunięto się jednak tak daleko, że fala próbuje przekroczyć 0dB. Prawidłowo wyprodukowana płyta powinna „gładko” ograniczać maksymalne wychyły (peaki), ale obecnie nagminne jest, że są one drastycznie obcięte i na wykresie przedstawiane są jak... linia prosta. Występuje wtedy nieprzyjemny przester: trzask. Stąd płyta CD może trzeszczeć w większym (bo bardziej wychwytywanym i nieprzyjemnym) stopniu niż winylowa!
Czym odznacza się negatywny wpływ ograniczenia dynamiki dźwięku? Ciche, gitarowe intro przestaje być cichsze od całego zespołu, w skład którego wchodzą dwie gitary elektryczne, gitara basowa, perkusja i klawisze. Efekt rosnącego napięcia emocjonalnego w utworze został zredukowany lub zniwelowany całkowicie. Ponadto, w dalszej części utworu widzimy brak specyficznych peaków fali dźwiękowej. To jest perkusja – jej dźwięk został spłaszczony, przez co została jak by przesunięta do tyłu, że zaczęła stanowić tło dla utworu zamiast być jego siłą napędową. |
Obrazki i słowa to za mało, by opisać tą sytuację, ale internet pełen jest dużo lepiej przemawiających przykładów, jak chociażby poniższy filmik:
Bardzo dokładnie przedstawia on w czym rzecz. Dlaczego dzisiejsza muzyka wydaje się być płaska i bez życia? Bo tak została nagrana. A dokładniej – tak została „obrobiona” w procesie masteringu, czyli przygotowywania płyty CD do tłoczenia. Proces masteringu (lub premasteringu) polega na ustaleniu równej głośności wszystkich poszczególnych utworów, ustaleniu przerw między nimi, mniejszymi lub większymi poprawkami za pomocą equalizera itp. Dziś do tego ważnego elementu produkcji płyty dołączyła przesadzona kompresja dynamiki. Bo to trzeba powiedzieć: kompresja dynamiki jest potrzebna. To dzięki ograniczaniu zakresu dynamiki np. wokalistki jesteśmy w stanie usłyszeć ją pomimo ściany elektrycznych gitar. Jest to nieodzowny element w studiu nagraniowym... pod warunkiem, że wykorzystywany jest prawidłowo, czyli w celu, w którym został stworzony.
Dlaczego płyty winylowe nie cierpią z powodu wojny głośności? Z powodu technicznego ograniczenia, które w tym przypadku jest ogromną zaletą. Im głośniejszy dźwięk, tym rowki na płycie są szersze. Im szersze rowki tym większe ryzyko, że... igła może wręcz wyskoczyć ze ścieżki i przeskoczyć obok. Z tego powodu zakres dynamiki i głośność nagrania na takiej płycie musi być dość ściśle kontrolowany. Biorąc to wszystko pod uwagę, płyta CD pozwala na zarejestrowanie dźwięku o większej dynamice niż płyta „analogowa”. Tylko co z tego, skoro dzisiejsza muzyka w formie cyfrowej, przedstawiona wykresem fali dźwiękowej, wygląda nierzadko jak kwadrat? Choćbyśmy ściągali z internetowych sklepów pliki FLAC posiadające 64 bity... nic by to nie zmieniło. W porównaniu z 16-bitową płytą CD brzmiałyby one identycznie, zasięg dynamiczny byłby tak samo mały.
Na szczęście, w ostatnich latach nastąpił duży wzrost świadomości w tym temacie. Producenci muzyczni zaczynają się buntować (choć wielu z nich mówi, że jeśli nie zmasakrują muzyki „wojną głośności”, wytwórnia znajdzie innego producenta, który to zrobi), inżynierowie zajmujący się masteringiem wypowiadają się coraz głośniej przeciwko rujnowaniu muzyki. Powstały inicjatywy w postaci fundacji, które chcą przekonywać producentów i inżynierów do postawienia się dyrektorom firm fonograficznych. Niektórzy muzycy stwierdzili, że nie będą nagrywać płyt w ten sposób – w ostatnich latach ukazało się kilka albumów, które brzmią świetnie, na których nie zastosowano żadnej dodatkowej kompresji, a wręcz całkowicie pominięto proces (pre)masteringu. Na płycie CD dostajemy dokładnie to, co słyszał artysta w studiu nagraniowym.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 13:17, 28 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Czyli już wiemy, że powszechnie pogorszona jakość przekazu muzycznego, a muzyka, to kultura przecie, nie jest spowodowana ograniczeniami technologicznymi, a marketingowymi. Stąd pytanie, czy za tym marketingiem stoją przypadkowe, wynikające z niewidzialnej ręki wolnego rynku, potrzeby, czy jednak zupełnie nieprzypadkowa polityka spłaszczania kultury tym celowym spłaszczaniem muzyki. no, a jeżeli polityka, to kto i po co realizuję tę politykę destrukcji kultury. (Nie ma pytajników, ponieważ pytania są retoryczne, bezmózgie matoły)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
janek ślanka cymbał
Gość
|
Wysłany: Nie 13:32, 28 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Słowo „kultura” pochodzi od łacińskiego słowa colere, co znaczyło pierwotnie uprawiać rolę. Od Cycerona nabrało także nowego znaczenia
w kontekście uprawy ludzkiego ducha. Terminem tym posługujemy
się na oznaczenie wszystkiego, co pochodzi od człowieka jako
istoty rozumnej. Działanie ludzkie zawsze odbywa się w materiale zastanym,
w tworzywie naturalnym, zatem przetwarzanie natury, które
nosi znamię rozumnego działania będzie domeną kultury. Innymi słowy,
„Kultura jest racjonalizacją natury”. |
i teraz, co? Kulturę z łaciny przetłumaczono na łacinę, że to jest racjonalizacja natury.
Mnie się nie chce znowu sięgać do słowników, tylko rzekę iż po kiego buca wydzielać racje dla rzesz? Nie jest to pańszczyzna? Jest. Pańska ręka obdziela racjami maluczkich, którzy sami stają się bezradni.
Nie jest potrzebna żadna kultura, nawet rolna, gdyż nieuchronnie zmierza ona do "standardów" powtarzalności, jak karma dla świntuchów.
O tak! Ludzie są teraz jak te spasane świntuchy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 17:00, 28 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
janek ślanka cymbał napisał: | Cytat: | Słowo „kultura” pochodzi od łacińskiego słowa colere, co znaczyło pierwotnie uprawiać rolę. Od Cycerona nabrało także nowego znaczenia
w kontekście uprawy ludzkiego ducha. Terminem tym posługujemy
się na oznaczenie wszystkiego, co pochodzi od człowieka jako
istoty rozumnej. Działanie ludzkie zawsze odbywa się w materiale zastanym,
w tworzywie naturalnym, zatem przetwarzanie natury, które
nosi znamię rozumnego działania będzie domeną kultury. Innymi słowy,
„Kultura jest racjonalizacją natury”. |
i teraz, co? Kulturę z łaciny przetłumaczono na łacinę, że to jest racjonalizacja natury.
Mnie się nie chce znowu sięgać do słowników, tylko rzekę iż po kiego buca wydzielać racje dla rzesz? Nie jest to pańszczyzna? Jest. Pańska ręka obdziela racjami maluczkich, którzy sami stają się bezradni.
Nie jest potrzebna żadna kultura, nawet rolna, gdyż nieuchronnie zmierza ona do "standardów" powtarzalności, jak karma dla świntuchów.
O tak! Ludzie są teraz jak te spasane świntuchy. |
"janek ślanka cymbał" Kłaniam się nisko, a pana myśl zamyślam w ramki oprawić i za szkłem schować, nie ma co światła na widok pospólstwa wystawiać.
A tzw tfurcy kulrtujarnych wartości miast wziąć się do roboty sami płyty czy tam inne dzieła wydawać, sprzedają się marketingowi międzynarodowemu, jak te stare kurwy w deszcz, drąc się przy tem wniebogłosy, gwałtu! aj waj gwałcą!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33924
Przeczytał: 55 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:46, 28 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
janek ślanka cymbał napisał: | Nie jest potrzebna żadna kultura, nawet ... |
Generalnie to nic nie jest potrzebne. Ale i nic nie jest niepotrzebne. Nie warto niczego stwierdzić, bo potem można temu zaprzeczyć. Ale zaprzeczyć też nie warto, bo po co zaprzeczać. Bo to już było.... Ale jak było, to może powtórzyć. A może nie powtarzać....
Coś poprawić? - nie warto. Po co mieć coś lepsze, skoro można się przyzwyczaić do tego co jest. A przyzwyczajać się - też nie warto! Po co się męczyć przyzwyczajaniem, jak można pozostać nieprzyzwyczajonym. Trochę się pocierpi, to nic - cierpienie jest cenne. Ale skoro jest cenne, to może mu jednak zaprzeczyć?...
Znowu zaprzeczyć? - eeee nie warto.
Jedno, co warto, to upić się warto!
Co jest lepsze?
Ale lepsze wrogiem dobrego!
Umysł bawi się sam ze sobą, cierpi sam ze sobą - chcąc coś (przynajmniej dla samego siebie) wartościowego, cennego zrobić. Ale za chwilę boi się, że jak coś cennego zrobił, to będą tego konsekwencje - może bo się przyzwyczai, zacznie mu zależeć?...
Więc może nic nie robić. Aby nie robić sobie tej wstrętnej nadziei.
Tyle, że tak trwać nic nie chcąc, nic nie twierdząc?.... Jak długo można?...
To się czemuś zaprzeczy, coś zakwestionuje. A potem zakwestionuje to kwestionowanie. A potem jeszcze zakwestionuje kwestionowania, kwestionowania. Co tez się robi jakieś wtórne i nudne, więc zaraz się coś pochwali - najlepiej coś absurdalnego, aby jednocześnie jakby przeczyć i nie przeczyć. Ale to też już było...
Cholera! Można jeszcze pisać: dupa, dupa, dupa, dupa, dupa, dupa, dupa, dupa... To w końcu tez się znudzi.
Coś w środku nas jest, co nas zmusza do bycia, do stawiania sobie celów, a potem kwestionowania tego wszystkiego.
I tak jest też z rozwojem w dźwięku. Zrobili sobie pierwszy cel - grać muzykę. Tak, aby była ładna. To się znudziło.
Zrobili muzyką nieładną, ale trochę ciekawą, mniej ulizaną. Jednym się znudziło, innych to zmęczyło.
Próbowali zapisać muzykę wiernie - jak najdokładniej. Do absurdu co niektórzy wycyzelowali ten cel. Jest nieodróżnialna od oryginału, może lepsza od oryginału (bo da się usunąć z nagrania jakieś niechciane elementy - np. przypadkowe skrzypnięcia). To się muzyka zrobiła ZBYT doskonała (w znaczeniu doskonałości podpiętej pod jakąś tam wizję twórcy). To niektórzy się zachwycają, jak to wspaniale gdzieś tam brzmią te skrzypnięcia palców o struny, czy inne (normalnie raczej niechciane) zgrzyty. Bo to czyni muzykę bardziej naturalną.
Ludzie gubią się w tych sprzecznych celach jakie stawiają przed odtworzeniem muzyki
- jedni chcieliby, aby muzyka była ładna
- inni aby się dobrze słuchała w samochodzie (w stały sposób była ponad szumem silnika)
- jeszcze inni, aby muzyka nie męczyła nadmiarem informacji
- jeszcze inni, aby grały mocno basy
- ktoś tam, aby muzyka właśnie męczyła słuchacza tym swoim ogromem informacji, tą dźwiękową nawałą
- jeszcze inni, aby było słychać "naturalne" odgłosy poboczne - np. z tła dźwiękowego, bo to dowodzi wierności względem sytuacji z życia
- jeszcze inni widzą ten ideał w doskonałym dopasowaniu do wizji twórcy ze studia nagraniowego - on usuwa co zechce, dodaje wyolbrzymia co zechce, nie dbając o oryginał z samych instrumentów, czy głosów.
- jedni szukają dźwięków idealnie gładkich, nie wpadających w obszary nieharmoniczne
- inni - dokładnie odwrotnie niż ci poprzedni - będą lubowali się przesterach, w charczących dźwiękach osiąganych w ten sposób, że już elektronika się "nie wyrabia" z wytworzeniem harmonijnego dźwięku.
- itd....
Każdy, dla określenia tego co lubią, użyją słowa "lepszy". I będą się kłócili, że to ich "lepsze" jest lepsze tak w ogóle, są przekonani, iż ich potrzeby odbioru muzyki są obiektywne.
Stare przysłowie mówi: nie to ładne, co ładne, ale co się komu podoba.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 18:57, 28 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: | bezmózgie matoły |
Michał Dyszyński napisał: | Generalnie |
Uderz w stół….
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kuku
Gość
|
Wysłany: Nie 22:51, 28 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | janek ślanka cymbał napisał: | ... |
| Ta desperacja, Misiu, jest pełna, czy ino zupełna?
_________________________
"Rozpacz nie leczy rozpaczy." Szekspir
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 16:05, 29 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Ani słowa o Mackiewiczu?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
janek ślanka cymbał
Gość
|
Wysłany: Pon 22:12, 29 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | janek ślanka cymbał napisał: | Nie jest potrzebna żadna kultura, nawet ... |
Generalnie to nic nie jest potrzebne. Ale i nic nie jest niepotrzebne. Nie warto niczego stwierdzić, bo potem można temu zaprzeczyć. |
Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy nie zrobić u mnie w szkole meczetu.
Można by przysposobić budynek byłej szkoły na meczet albo zrobić projekt nowego meczetu.
Od zawsze chciałem coś stworzyć "niebanalnego". No ale dzisiaj, jak cały dzień poświęciłem na robotę "koło siebie", to jest na wyrywaniu pokrzyw, cięciu gałązek akacji, paleniu w dwóch piecach i jedzeniu różnych rzeczy, piciu kaw i paleniu fajki, to sobie myślę że całe życie jakie mi przyjdzie wieść mogę właśnie tak pędzić. A przecie nie zrobiłem nawet kupy dzisiaj, tak byłem zajęty.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|