|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:40, 02 Gru 2024 Temat postu: Odrzucenie wrogości i wywyższania się po michałowemu |
|
|
Pryncypialnie odrzucam wrogość, jak i postawę wywyższania się. Odrzucam je nie jako pojęcia (bo uważam, że są to słowa przybliżające pewien rodzaj spójnych rozpoznań ludzkich postaw), ale jako coś dla mnie. I wydaje mi się, że to moje "odrzucenie" nie jest jedynie czczą deklaracją, lecz zostało w pewien sposób przeze mnie wdrożone do mojej emocjonalności i postaw myślowych. Zostało wdrożone oczywiście na mój, indywidualny sposób, który tutaj chcę opisać.
Dlaczego chcę opisać mój pomysł na wdrożenie postulatu nie wywyższania się i nie przejawiania wrogości?...
- Bo uważam, że - pokombinowawszy to i owo w tym temacie - ostatecznie WPADŁEM NA PARĘ POMYSŁÓW, jak przełożyć na praktyczną realizację ową frazę "nie wywyższać się i nie przejawiać wrogości". Być może te pomysły dla kogoś jeszcze okażą się jakoś pomocne w jego osobistych zmaganiach ze sobą, w podejmowanych próbach doskonalenia.
Tu, zanim przejdę już do głównego tematu chciałem zwrócić uwagę na to, że poruszyłem mimochodem sprawę absolutnie FUNDAMENTALNĄ dla duchowości w ogóle. Chcę ją tutaj wskazać dodatkowo, bo jest ona, kto wie, czy nie ważniejsza, niż to, co napiszę w temacie głównym. Chodzi konkretnie o to, że (jest to jedno z moich najważniejszych życiowych odkryć) przełożenie postulatu słownego na realia odbywa się zawsze na drodze w jakimś stopniu indywidualnej, a także wymaga rozwiązania różnych problemów, dodatkowych dylematów, co z kolei będzie związane z wpadnięciem na niejeden POMYSŁ.
A tymczasem już wracając do tematu wątku...
Od początku, gdy postawiłem sobie przed oczy postulaty niewywyższania się i nieprzejawiania wrogości, czułem, że sprawa nie będzie łatwa w konkretnej realizacji. Obserwujemy bowiem na co dzień liczne przypadki czczych deklaracji, które są składane przez osoby, które potem nieraz robią wręcz coś odwrotnego, niż to, czego byśmy się spodziewali po treści owych deklaracji. Ja sam znamy osoby, które są przypadkiem skrajnym pod tym względem, czyli z uporem deklarują postawy w stylu "zawsze się staram być X", a w rzeczywistości są dokładnym zaprzeczeniem osoby, która owo X w życiu realizuje. W szczególności myślę tu o osobie, która na zewnątrz często głosi jako "wszystko trzeba sprawdzać", a w rzeczywistości sama bardzo słabo kontroluje pod kątem jakiejkolwiek refleksji nad tym, czy ten pierwszy pomysł, jaki jej przyszedł do głowy ma jakiekolwiek uzasadnienie, bo owa osoba traktuje rozpoznania skrajnie życzeniowo - ogłaszając swoje arbitralne chciejstwa jako "sprawdzone fakty". Ale jednocześnie owa osoba z emfazą podkreśla, jak to "wszystko trzeba sprawdzać". Aby więc właśnie takim nie być, uznałem, iż muszę POSTAWIĆ SOBIE OGRANICZENIA, wymusić na sobie jakąś formę testu, który obiektywizowałby chciejstwa uznawania spraw.
Tu warto zauważyć, że postawione zadanie "odrzucam wrogość" jest problemem, którego rozwiązanie w ogólnym postawieniu nie odróżnia się od dowolnego problemu teoretycznego, czyli będzie wymagało:
1. Zdefiniowania problemu
2. Ustalenia kluczowych rozpoznań - po czym poznajemy, kiedy problem jest, a kiedy nie jest rozwiązany
3. Przeprowadzenia testu (zbliżającego się do obiektywizmu), czy rozwiązanie nastąpiło.
Wrogość jest czymś naturalnym, zatem należy się spodziewać, iż - czy bym tego chciał, czy nie - i tak wystąpi jako element mojego odczuwania. Czasem będzie się wzmagała, czasem cofała. Pomysłem na to, jak poznawać czy ją przejawiam, byłoby:
- ustalenie, czy nawracają do mnie niechętne myśli względem owego obiektu wrogości, pragnienia skrzywdzenia jej
- przekonanie się, czy mimowolnie nie próbuję tej osoby poniżyć, udowodnić jej, że jest nic nie warta.
a nawet...
- czy czasem nie ma we mnie jakiejś formy wzgardy wobec niej, nawet będę się pytał swoich emocji, czy czasem nie uważam ją za kompletnie nieistotną dla mnie (jakby jej nie było).
Tu przyznam, że o ile spełnienie tych dwóch pierwszych warunków jest dla mnie właściwie dość łatwe, bliskie automatycznym reakcjom, to z tym trzecim bywa gorzej. Miewam tendencję ku temu, pewne osoby potraktować na zasadzie "ty dla mnie nie istniejesz, a więc nie interesuje mnie ani jedna informacja na twój temat, nie mam względem ciebie żadnego absolutnie pragnienia, ani na plus, ani na minus - taka absolutna obojętność". Bo chyba dość łatwo jest mi nie życzyć komuś źle, ale o wiele trudniej jest niedopuszczać reakcji uczuciowej "znaczysz dla mnie mniej niż zeszłoroczny śnieg".
Przyznam, że ten element chyba u mnie wystąpi, a nawet wewnętrznie zgadzam się na jego wystąpienie W KONTROLOWANEJ POSTACI. Dopuszczam zatem postawę obojętności. Daję sobie prawo do tej postawy na takiej zasadzie, że przecież nie znam miliardów ludzi na Ziemi, czyli oni de facto są mi obojętni. Ktoś poznany, ale na tyle dla mnie nieatrakcyjny jako osoba, że nie chcę mieć z nim w żaden sposób relacji, niejako PO PROSTU WRACA DO STATUSU NICZYM OSOBA MI NIGDY NIEZNANA. To nie jest zatem krzywda dla tej osoby, bo gdyby to uznać za krzywdę, to musiałbym konsekwentnie uznać, iż "krzywdzę" miliardy nieznanych mi naturalnie ludzi na Ziemi, gdy się nimi nie interesuję.
Drugi pomysł na to, aby nawet ludziom mi jakoś nieprzyjemnym nie przypisywać statusu wroga jest postawa Jezusa na krzyżu, który powiada "przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią". Nieprzyjaznych mi ludzi w ten właśnie sposób traktuję - jako tych, którzy nie wiedzą co czynią. Jest w tym forma oskarżenia o głupotę, niekompetencję - "nie wie, co czyni" osoba chaotyczna, bezmyślna, może zaburzona. I chyba w tej mojej postawie usprawiedliwiania nieprzyjaznych mi ludzi ich nieświadomością, jest owa nuta uznania ich za głupców. Cóż - to też sobie dozwalam. W końcu głupcy po tym świecie chodzą, a ja mam prawo postrzegać czyjeś zachowanie jako głupie. Zresztą uznanie czyjejś niekompetencji (co da się utożsamić z głupotą) jest np. nieponiżające gdy zostaje zaadresowane do dziecka, czy innej osoby, która nie z własnej winy (jeszcze) kompetencji nie posiadła. Traktuję zatem niektóre dorosłe osoby na podobieństwo dzieci - dla mnie są one jak kilkulatkowie, czyli osoby mylnie, naiwnie, w nieprzemyślany sposób oceniające świat. Tak jak nie gardzi się dziećmi z tytułu ich małego doświadczenia, tak sam nie gardzę tymi zapóźnionymi mentalnie dorosłymi, gdy właśnie to ich zapóźnienie uznaję.
Nikogo w moim życiu nie traktuję jako wroga. Nikogo!
Ale przyznam, że niejednego traktuję jako zapóźnionego mentalnie, ograniczonego umysłowo. Nie oceniam tego moralnie, czyli nie przypisuję im winy - wszak nie wiem, z jakiego poziomu wystartowali, zatem nie jestem w stanie ocenić, czy ich stan niskiej mentalnej kompetencji czasem i tak nie jest wyższy od oczekiwanego dla kogoś, kto startował z bardzo słabej pozycji. Być może ci zapóźnieni zrobili ze swoim życiem o wiele więcej, niż ja (zakładając optymistycznie, że w ogóle nad nimi tu góruję, bo przecież moje osądy nie są absolutne).
Uznaję też swoje prawo do tego, aby OGRANICZAĆ SWOJE RELACJE Z OSOBAMI, KTÓRYCH POZIOM MENTALNY BARDZO RÓŻNI SIĘ OD MOJEGO. Działa to w obie strony - tzn. sam nie pcham się do dyskusji z tymi, którzy o wiele poziomów mnie przewyższają inteligencją i mocą mentalną, ale też ucinam kontakt z tymi, którzy są drastycznie niżej w doskonaleniu się. To też jest naturalne - wszak dorosły, wykształcony człowiek nie dyskutuje jak równy z równym z przedszkolakami. Przedszkolak niech szuka sobie do rozmów, ewentualnie do jakiejś postaci rywalizacji drugiego przedszkolaka, albo osobę o zbliżonym do przedszkolaka poziomie mentalnym. Bo tak jak i ja nie chcę, aby się jakiś geniusz męczył ze mną, gdy miałby mi elementarnie tłumaczyć pewne oczywiste dla niego sprawy, tak i ja nie zamierzam się nieustannie zniżać do poziomu kogoś mentalnie silnie w stosunku do mnie zapóźnionego. Z taką osobą raczej utnę mój kontakt, ewentualnie życzliwie mu poradzę: a ty znajdź sobie partnera do dyskusji na swoim poziomie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9040
Przeczytał: 71 tematów
|
Wysłany: Pon 22:53, 02 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
należy mówić chyba o deficytach intelektualnych, a nie "zapóźnieniu" oto znalazła się alfa i omega, która będzie rozmawiała jedynie po michałowemu, sobie przyznając prawo do ocen całych grup osób, wyrażających jakieś przekonania, np. integrystów, sama zaś będzie oburzona, gdy podobnej ocenie ona sama zostanie poddana.
i dziwi się, że jest idiota.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:10, 02 Gru 2024 Temat postu: Re: Odrzucenie wrogości i wywyższania się po michałowemu |
|
|
W poprzednim poście zrobiłem wprowadzenie i poruszyłem kwestię odrzucenia wrogości, ale chyba zabrakło tam miejsca na drugie zagadnienie - odrzucenia wywyższania się. W tym poście spróbuję ten brak zapełnić komentarzem.
Jaki jest mój pomysł (właściwie to pewien zestaw pomysłów) na to, aby PRAKTYCZNIE przejawiać postawę odrzucenia wywyższania się?
Na start może je wyliczę. Aby się nie wywyższać, opracowałem program mentalny, który obejmuje:
1. Usilne unikanie w ogóle PORÓWNYWANIA SIĘ w aspekcie "ogólnej lepszości". Wolno jest mi porównywać się z kimś wyłącznie w konkretnych wybranych aspektach - np. jestem od kogoś cięższy, albo lżejszy, bogatszy, albo biedniejszy, posiadający większe, albo mniejsze formalne wykształcenie.
2. Staram się w ogóle NIE STAWIAĆ ASPEKTU wyższości osobowej w żadnej postaci, czyli nawet jeśliby przyszło mi kiedyś do głowy zastanawiać się "czy jestem lepszy od Kowalskiego?", to po prostu taką myśl ubijam jako niepotrzebną mi do niczego. Aspekt lepszości traktuję jako miraż, jako NIEUŻYTECZNE STAWIANIE SPRAW, ktore dodatkowo odwodzi umysł człowieka od tego, co rzeczywiście ważne.
3. Uznaję, iż ogólnie zagadnienie lepszości/wyższości jest NIEZDEFINIOWANE, co też oznacza, iż NALEŻY TRAKTOWAĆ JE JAKO NIELOGICZNOŚĆ stawiania spraw. Nie ma (a przynajmniej ja nie potrafię wskazać) takiego rozumowania, czy OBIEKTYWNEGO systemu kryteriów, które wyróżniałyby jakiś konkretny system ocen ludzi, dzięki czemu któryś z owych ludzi miałby okazać się "lepszym". Inaczej mówiąc, można definiować sobie nawet dokładnie przeciwne systemy "lepszości", a potem traktować je jako bazę osobistego wywyższania się - np. człowiek wysoki jest "lepszy" w byciu osobą wysoką, ale przecież karzeł jest też "lepszy", tylko tym razem w karłowatości. A "nigdzie nie jest powiedziane", że obiektywnie lepsza jest wysokorosłość, a nie karłowatość. Z kolei to, że kulturowo pewne cechy są uznawane za preferowane (np. inteligencja, wiedza), też nie jest obiektywne, absolutne, tylko związane z takim, a nie innym systemem przekonań w ewoluujących obyczajowo społecznościach. Kiedyś niektóre cechy były uważane za świadczące pozytywnie o człowieku, a dzisiaj mogą być wręcz uznane za poniżające. Przykładem ewolucji (a także względności) wartościowania społecznego jest np. okazywanie dominacji przez ojców rodzin - kiedyś taka dominacja była uznawana za coś właściwego i świadczącego dobrze o głowie rodu, a dzisiaj staje się często oskarżeniem o tyranię osób przejawiających tę postawę.
4. Obserwacja moich stanów psychicznych podpowiada mi, że kierowanie myśli i emocji w stronę porównywania i dalej wywyższania owocuje pogorszeniem się stanu moich emocji - stają się one wtedy rozdrażnione, napastliwe, neurotyczne. Odrzucam zatem programowo postawę wywyższania - dla mojego komfortu i zdrowia psychicznego.
5. Uważam, że każdy wywyższający się nie ma prawa nazywać się chrześcijaninem. Ja się za chrześcijanina uważam, a więc uznaję też jako słuszne słowa Jezusa: kto się wywyższa, będzie poniżony". (Ewangelia Łukasza 14:11)
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 18:50, 16 Gru 2024, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9040
Przeczytał: 71 tematów
|
Wysłany: Pon 23:30, 02 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Cytat: | 1. Usilne unikanie w ogóle PORÓWNYWANIA SIĘ w aspekcie "ogólnej lepszości". Wolno jest mi porównywać się z kimś wyłącznie w konkretnych wybranych aspektach - np. jestem od kogoś cięższy, albo lżejszy, bogatszy, albo biedniejszy, posiadający większe, albo mniejsze formalne wykształcenie. |
czyli ty będziesz ustalał w czym i na jakich zasadach wolno się porównywać, a w czym już nie.
śtraśnie nie arbitralny jesteś.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:55, 16 Gru 2024 Temat postu: Re: Odrzucenie wrogości i wywyższania się po michałowemu |
|
|
Wywyższanie się traktuję jako żałosne żebranie u innych o szacunek, na który wywyższający się sam nie potrafi zasłużyć.
Wywyższający się właściwie to jakby przyznawali się, że w uczciwym, bezstronnym, niewymuszonym osądzie lądują w społecznej hierarchii...
kiepsko. Wywyższający się żąda dla siebie taryfy ulgowej w ludzkich ocenach, płacze, że bez przymuszenia innych do szacunku dla niego, będzie kiepsko. Ano może i jest kiepsko!
Ale jeśli czujesz się niedowartościowany, to zrób coś z sobą, ABY NA UZNANIE RZECZYWIŚCIE ZASŁUŻYĆ, a nie wywyższaj się samymi deklaracjami. To prawdziwe, nieoszukiwane wywyższenia przychodzi bowiem jedynie wtedy, gdy oceniający sam z siebie, nijak nie przymuszany, nie proszony, nienaciskany uzna kogoś za wartościową osobę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:11, 19 Gru 2024 Temat postu: Re: Odrzucenie wrogości i wywyższania się po michałowemu |
|
|
Zgoda wewnętrzna na to, aby naszym głównym motorem działania było wywyższenie się nad innych ludzi, jest niczym mentalny rak. Bo z niej nie płyną żadne konstruktywne sugestie, ona tak naprawdę jedynie napędza dziwaczną karuzelę lansu przed ludźmi i przed sobą, blokując bazujące na obiektywizmie podejścia do życia. A jak się przestaje bazować na tym, co obiektywne, to się odlatuje w opary coraz większego absurdu.
W gruncie rzeczy bowiem nie ma takiego ostatecznego, satysfakcjonującego stanu, który byłby ziszczeniem idei "ja - ten wywyższony". Każde wywyższenie jakie nastąpi, za chwilę obudzi żądzę jeszcze większego wywyższenia, ponieważ to poprzednie wywyższenie już było silnie życzeniowe i absurdalne, to to go zastępujące będzie tym bardziej pozbawione związku z tym, co trwałe i dające nadzieję.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 0:13, 19 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 1:10, 20 Gru 2024 Temat postu: Re: Odrzucenie wrogości i wywyższania się po michałowemu |
|
|
Kluczowym pytaniem jest: CO ZAMIAST wywyższania się?
Bo jak się tak przyjrzymy potencjalnym, atrakcyjnym celom życiowym, które nam zostaną już po zaspokojeniu potrzeb elementarnych, to nie bardzo widać dobrego kandydata. Wywyższanie się, osiąganie szczytów popularności, znaczenia, władzy większości ludziom jakoś przemawia do wyobraźni i emocji. Instynktownie nie chcemy być lekceważeni, nie chcemy dać się zepchnąć na dno hierarchii społecznej, tylko wręcz przeciwnie - chciałoby się być na tej hierarchii szczycie. Ale jeśliby nie można było się starać być tym ważniejszym, wywyższonym, to co robić, do czego zmierzać?
Co byłoby tym celem życia, do którego spontanicznie chciałyby przyznać się nasze ludzkie emocje?
Mam tu kilka kandydatów:
- Poznanie, prawda, głębsze zrozumienie.
- Tworzenie rzeczy pięknych.
- Tworzenie wspaniałych idei, konstrukcji myślowych
- Wspomaganie tych, którzy pomocy potrzebują.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:19, 20 Gru 2024 Temat postu: Re: Odrzucenie wrogości i wywyższania się po michałowemu |
|
|
Kluczowym spostrzeżeniem w ocenie postawy wywyższania się jest to, że wbrew przekonaniom większości wywyższanie się i tak w większości jest nieskuteczne. Tylko bardzo słabe, niesamodzielne umysły przyjmują te deklaracje wywyższających się za dobrą monetę. Rozsądni ludzie i tak przejrzą ten lans na "wielkiego człowieka", uznając wywyższającego się za żałosnego dupka.
To jest złudzenie umysłu, że jak czegoś chcemy, aby inni tak nas traktowali, to samym upieraniem się i groźbami, cel osiągamy. W rzeczywistości raczej wywyższający się pogrążają się w oczach innych ludzi - są traktowani jako śmieszni samochwalcy, ludzie z kompleksami, niedojrzali, o niskich walorach etycznych.
Wywyższanie się jest lansem, który w zdecydowanej większości przypadków nie przedstawia rzeczywistych walorów wywyższającej się osoby, lecz deklaruje ich życzeniową postać. Tu niejeden może powiedzieć: ależ to jest przecież naturalne!
Na tym polegają rytuały godowe, na tym też bazuje prezentowanie (czasem udawanej) siły przed konkurentem czy groźnym napastnikiem. Zatem nie ma co się zżymać na coś, co mamy dane z natury.
Tu docieramy do bardzo przełomowego dylematu w życiu każdego doskonalącego się człowieka, związanego z pytaniem: czy chcę dalej iść tą ścieżką wyznaczoną mi przez moje geny, ewolucję, dziedzictwo otrzymane od przodków, czy jednak UWALNIAM SIĘ, chcę stać się ja - jako ja, jako niezależna, wolna jednostka?
Lans na swoją rzekomą wyższość jest z tego samego rodzaju zachowań, co inne instynktowne zachowania - egoizm, proste instynkty stadne, jest pójściem za głosem natury, ale jest też od tej (zwierzęcej) natury zależnością. I tak jak decydujemy się pokonywać inne instynkty - np. pokonujemy te najbardziej swobodne (choć jak najbardziej naturalne) dążenia seksualne z wieloma partnerami, bo pragniemy być wiernymi partnerowi, z którym mamy dzieci, albo któremu się przyrzekało trwanie z nim do grobowej deski, tak w pewnym momencie możemy się zdecydować, że nie chcemy już tak oszukiwać świata na temat swojej rzekomej wielkości.
Dlaczego mielibyśmy nie dokonywać tych "małych" oszustw, tego naturalnego naciągania faktów i opinii w stronę, która nas wypromuje?
Ja mam na to swoją własną odpowiedź, której trzonem jest świadomość, że jeśli nawet osiągnę swój cel i zostanę przez innych ludzi doceniony za coś naciągane, oszukanego, nieodpowiadającego obiektywnie temu, kim jestem, to WYPROMUJĘ DE FACTO INNĄ OSOBĘ!
Co mi z tego, że np. jakaś dziewczyna pokocha Michała, którego wykreowałem, bo nie dałem jej poznać Michała prawdziwego?... Co z tego, że ktoś doceni np. jakąś oryginalną myśl, którą Michał przedstawia jako swoją, a w rzeczywistości będzie to myśl cudza?...
- Jeśli to się stanie, to Michał nigdy nie będzie wiedział, czy ON - JAKO ON zostałby zaakceptowany, albo doceniony!
Więc na co mi ten lans? Żeby się potem męczyć z przeświadczeniem, że niczego nie uzyskałem - że ja, jako ja i tak nie zostałem zaakceptowany?...
- To ja już od początku rezygnuję z tego, aby się wywyższyć w starciu z innymi. Raczej się uniżę, albo po prostu zostanę na swoim poziomie, nie dodając sobie żadnych dodatkowych upiększających atrybutów. Wtedy, jeśli zostanę zaakceptowany, to przynajmniej będę miał świadomość, że zaakceptowano ten obraz Michała, który odpowiada rzeczywistemu Michałowi. I to jest uczciwie, to jest dopiero jakoś tam nobilitujące.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 20:34, 21 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 21:16, 21 Gru 2024 Temat postu: Re: Odrzucenie wrogości i wywyższania się po michałowemu |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dlaczego mielibyśmy nie dokonywać tych "małych" oszustw, tego naturalnego naciągania faktów i opinii w stronę, która nas wypromuje?
Ja mam na to swoją własną odpowiedź, której trzonem jest świadomość, że jeśli nawet osiągnę swój cel i zostanę przez innych ludzi doceniony za coś naciągane, oszukanego, nieodpowiadającego obiektywnie temu, kim jestem, to WYPROMUJĘ DE FACTO INNĄ OSOBĘ!
...
- To ja już od początku rezygnuję z tego, aby się wywyższyć w starciu z innymi. Raczej się uniżę, albo po prostu zostanę na swoim poziomie, nie dodając sobie żadnych dodatkowych upiększających atrybutów. Wtedy, jeśli zostanę zaakceptowany, to przynajmniej będę miał świadomość, że zaakceptowano ten obraz Michała, który odpowiada rzeczywistemu Michałowi. I to jest uczciwie, to jest dopiero jakoś tam nobilitujące. |
Tutaj właśnie każdy dokonuje tego wyboru osobistego: czy dla dowiedzenia się prawdy o sobie gotów jestem poświęcić złudzenia, miłe emocjom życzenie na swój temat?
Co jest dla nas więcej warte?...
- To, że teraz pomyślimy o sobie "większy i mądrzejszy jestem", albo też "z lepszymi trzymam", albo może "osiągnąłem już to, do czego dążyłem - chciałbym być szanowany, więc teraz mnie ludzie na pewno szanują, bo im w czymś się zaprezentowałem jako dominator, zwycięzca".
czy
- To, że uznamy o sobie ten stan rzeczy, jaki wynika z maksymalnie obiektywnego rozpoznania spraw, w którym absolutnie głównym celem jest adekwatność moich uznań swojej osoby do tego, co rzeczywiście potrafię, czym się stałem, jak ludzie widzą mnie - jako mnie - a nie kogoś przerobionego z mojej osoby.
?...
Myślę, że trudno jest porzucić te złudzenia na swój temat osobom, które są bardzo zależne od opinii innych. Dla niektórych jest emocjonalnie niewyobrażalne, że mogą być zlekceważeni, niedocenieni, poniżeni, więc MAJĄ ABSOLUTNY PRZYMUS racjonalizowania sobie wszystkich rozpoznań w stronę tego, że udało im się zmanipulować ludzkie oceny wedle swoich pragnień. Tak naprawdę to większość z nich NIGDY NIE SPRAWDZA, CZY TO SIĘ RZECZYWIŚCIE UDAŁO. Tak naprawdę to oni nie wiedzą, czy cały ten ich lans został wzięty za dobrą monetę. Raczej przyklejają swoje emocje i uznania do tego, że skoro w tym kierunku działali, naciskali innych, manipulowali w tym kierunku, jak umieją, to znaczy, że już musiało im się udać. Przyjmują sam fakt swoich manipulacyjnych, lanserskich starań za gwaranta, że ich cel został zrealizowany. A w rzeczywistości najczęściej jest tu bardzo różnie...
Może nie rozumiem tych, którzy tak bardzo pragną akceptacji grupy, że z kolei samo pomyślenie sobie o tym, iż tej akceptacji nie dostali, jest dla nich mentalną katastrofą?...
- Chyba ich rzeczywiście aktualnie niezbyt rozumiem.
Sam już na tyle mocno pragnę dla swoich rozpoznań tego, aby były adekwatne do obiektywnej rzeczywistości, że z pogardą patrzę na siebie, który by skamlał o akceptację jakiejś grupy, czy jakiegoś środowiska, prawdę przy tym spychając na dalsze miejsce w hierarchii. Co prawda brak akceptacji przez moich bliskich, czy dalszych wciąż będzie mnie bolał, wciąż to będzie dyskomfort, ale jest to dla mnie subiektywnie problem mniejszego kalibru, niż gdybym nagle zaczął czuć, że wszystko, co uznałem, jak rozumowałem, jest od początku oszukane, a więc zupełnie nie mogę polegać na swoich ocenach.
Wolę myśleć o sobie jako o tym odrzuconym, zmarginalizowanym, wzgardzonym przez grupę tę czy inną, ale jednak obronić w sobie to przekonanie, że PRZYNAJMNIEJ SAM SIEBIE PRÓBUJĘ NIE OSZUKIWAĆ - staram się robić, co tylko umiem, dla wywalczenia w sobie postawy obiektywizmu.
Zdaje sobie sprawę, że ta postawa obiektywizmu nie przyjdzie do mnie sama, nie zjawi się od razu, a już w szczególności nie zostanie wyczarowana jakimś aktem jednej intencji w tym kierunku. A mam wrażenie, że wiele osób tak właśnie sobie przyjmuje, czyli zakłada, że "skoro nie chcę się oszukiwać, to znaczy, że się nie oszukuję. Bo jak inaczej? Bo przecież nie chcę tego...". Ja takie życzeniowe założenie odrzucam, bo zorientowałem się, że przynajmniej ci, którzy je czynią, w efekcie nie robią prawie nic, aby jakoś samokrytycznie spojrzeć na swoje rozpoznania. Oni z góry zakładają swoją rację, argumentując to w wewnętrznie właśnie posiadaniem owej słusznej intencji, a zewnętrznie poprzez jakieś preteksty (np. po prostu OGŁASZAJĄ, że "są logicznie", "weryfikują informacje", a przede wszystkim ... wiele mają złego do powiedzenia o tych innych, którzy są głupi, nielogiczni, nie weryfikują niczego, są oszołomami, fantazjują itp. - bo dla nich (rzekomo) skoro się wskazuje tych, którzy źle do sprawy podchodzą, to z tego miałoby wynikać, iż oni sami już podchodzą do sprawy dobrze....
Ja sobie przyrzekłem takiego założenia nie czynić, dlatego z błędów innych nie wyciągam wniosku, że ja takiego błędu nie robię, lecz wyciągam wniosek prawie że odwrotny - tzn. tym bardziej się próbuję kontrolować (czyli zadaję sobie na ten temat dociekliwe pytanie: co KONKRETNIE przemawia za tym moich stanowiskiem) pod katem, czy dokładnie takiego samego błędu nie popełniam, choć potem odwracam swój mentalny wzrok od owej niewygodnej okoliczności.
I w ogóle przyjmuję założenie, że dostrzeganie błędów u innych ani odrobinę nie zmienia statusu błędności mojej w tym zakresie. Bo swoje błędy muszę sam wydrzeć (wypracować do tego metody) swoim rozpoznaniom, mojej psychice. To będzie tytaniczna praca, w której muszę bardzo wystrzegać się zwalania win na jakichś wrogów, czy oponentów, a także lansowania się na lepszego niż to wygląda. Jeśli do takiego życzeniowego sposobu traktowania rozpoznań u mnie dojdzie, to solennie sobie przyrzekam, żeby uznać tę postawę za świadczącą o mojej słabości, głupocie, małości.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|