|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33845
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:00, 02 Gru 2024 Temat postu: Obiektywizm, posłuszeństwo i pytanie: czy znam drogę? |
|
|
W wielu wątkach ostatnio rozważam te dwie postawy mentalne:
- postawa skupiająca się na drodze intelektualnej, związanej z ustalanie obiektywnych relacji w świecie i układzie ja - świat.
- postawa posłuszeństwa jakimś autorytetom, próby naginania swoich postaw do jakichś sformułowań, które zostały uznane słuszne, a więc należy być im posłusznym.
Sam uważam postawę posłuszeństwa autorytetom za nieperspektywiczną, niedającą się utrzymać dłużej, bo ona i tak się sama unicestwi, sama sobie zaprzeczy w dłuższej perspektywie. Posłusznym realnie można bowiem być tylko wtedy, gdy SKĄDINĄD WIEMY "Jak?" być posłusznym, na czym owo "posłuszeństwo" polega.
Nikt nie wie, jak być posłusznym nakazowi "rób nj8j09n!", bo fraza określająca ów nakaz nie odnosi się do żadnego znajomego odpowiednika w umyśle. Jeśli zatem nie znam tej drogi, która wypełnia postulat posłuszeństwa, to i tak nie mogę owego postulatu spełnić.
Tu jednak warto zauważyć, że część (nie wiem, czy czasem nie większość) osób usilnie propagujących postawę posłuszeństwa robi pewnego rodzaju zmyłkę, manipulację słowami. Polega ta zmyłka na tym, że już w realnych odniesieniach ZNAJDUJĄ SOBIE CEL ZASTĘPCZY dla idei "posłuszeństwa", podmieniając: posłuszeństwo-> wspieranie swoich na luźnych zasadach.
Osoby optujące za tak rozumianym "posłuszeństwem" w istocie nie o posłuszeństwie w znaczeniu wypełniania konkretnych postulatów myślą, lecz o tym, że w luźny, intuicyjny, nieokreślony z góry sposób będą wspierali swoje stado i liderów tego stada.
Podmieniwszy w istocie ideę "posłuszeństwa" na wspieranie swojej grupy, można się pozbyć tego głównego problemu, jaki występuje gdy "posłuszeństwo" potraktowano by serio - czyli gdyby rzeczywiście miało chodzić o WYPEŁNIENIE MOŻLIWE MAKSYMALNIE PRECYZYJNE IDEI ZAWARTEJ WE FRAZACH NAKAZU - problemu: JAK JUŻ KONKRETNIE TO UCZYNIĆ w tysiącach przypadków realnego życia, gdy niedające się z góry przewidzieć okoliczności postawią liczne wyzwania przed wdrożeniem sprawy? Mając w rzeczywistości na myśli "zrobię, jak mi się to skojarzy, posłużę się intuicją, bo tu tak naprawdę nie chodzi o nic z góry określonego, lecz o to, aby zawsze wyrazić jakiś rodzaj wsparcia dla swojej grupy" dalej można już swobodnie działać w tym duchu.
Dla osoby traktującej pojęcia poważnie, czyli oczekującej, aby jednak idei posłuszeństwa nie rozmywać na wyraźnie inne idee, to podejście będzie się jawiło jako oszustwo. Wspieranie swoich nie jest bowiem dla nich żadnym posłuszeństwem; jest inną ideą i powinno być nazywane stosownie do tego, czym jest - np. agitacją, lobbingiem, zdobywaniem popleczników itp.
Ale wrócę do jednak to ścisłego tematu wątku. Tak naprawdę kwestia "poszukiwać obiektywnych reguł, czy okazywać posłuszeństwo?" i tak sprowadzi się do pewnego wspólnego mianownika: czy wiem, co konkretnie mam robić?
Bo na poziomie ogólnym można wprowadzić dowolną nazwę, mieć tu dowolny postulat moralny - zarówno "bądź posłusznym", jak i "nie przekraczaj reguł prawdy", albo też i "bądź obiektywny", a potem i tak JUŻ W KONKRETNYCH SYTUACJACH powstanie pytanie: jak się mam teraz zachować? I ten poziom przełożenia na konkretność odbywa się zawsze z UŻYCIEM INTUICJI - WYCZUCIA, a nie jest tylko ścisłym odwzorowaniem jakiegoś wzorca.
Jeśli nie znam drogi w konkretnym przypadku, to i tak nie zrealizuję postulatu - nie zrealizuję go niezależnie od tego, czy będzie to postulat bycia obiektywnym, czy postulat bycia posłusznym. I tak trzeba w sobie zawsze ROZWINĄĆ TO "COŚ", CO ROZPOZNAJE jaki kształt nadać "posłuszeństwu", albo "obiektywnej prawdzie". Przekładanie swojej postawy uległości jakimś ludziom na realne postawy i tak będzie jakimś improwizowaniem, bo w realnym życiu nie wiadomo z góry "co powiedzieć?", "gdzie pójść?", "z kim zagadać?" itp. itd. Intuicyjnie ktoś, kto się uważa za posłusznego, będzie stosownym wyborów dokonywał. Podobnie intuicji będzie musiała użyć osoba, która pragnie być obiektywna, czyli pragnie separować swoje osądy rzeczywistości od tej gry stronnictw, od ludzkich sporów i chciejstw.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33845
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:02, 02 Gru 2024 Temat postu: Re: Obiektywizm, posłuszeństwo i pytanie: czy znam drogę? |
|
|
Dodam tu komentarz osobisty, związany z pytaniem: a więc jaką postawę należałoby przyjąć?...
- Może naginać swoje życie do ścieżki posłuszeństwa jakimś ludziom?...
- Czy szukać sensu bardziej w sobie, czy bardziej w tym, co przychodzi z zewnątrz?...
Bo rozumiem dylemat tych, którzy pragną być poprawnie, chcą iść słuszną drogą, a widzą, iż ich własne rozpoznania są niedoskonałe. Tu wyraźnie pojawia się sugestia ścieżki: skoro ja sam rozpoznaję w sposób niepewny, to może powinienem zrezygnować z własnych rozpoznań świata, na rzecz tego, co powiedzą ludzie mądrzejsi od nas?
Tylko że tutaj jest ten podstawowy problem, iż z kolei i tak ZROZUMIENIE CO MÓWIĄ OWI "MĄDRZEJSI" oprze się ostatecznie o nasz system rozpoznawania. Czyli i tak problem do nas wróci.
Jeśli założymy wadliwość naszego umysłu, to ona pozostanie tą wadliwością tak samo przy odczycie bezpośrednim rzeczywistości, jak i przy odczycie wskazań jakiegoś autorytetu.
Dołożenie nowego ogniwa do tego łańcucha nie zmniejsza szans na błąd, bo błędy się sumują, a nigdy się nie odejmują.
Jeśli mieliśmy na początku błędność rozpoznania osobistego, to dokładając element pośredniczący pod postacią sformułowań jakiegoś autorytetu, nie wpływamy na tę pierwszą błędność, KTÓRA I TAK BĘDZIE UŻYTA (choćby przy odczycie tego, o co autorytetowi chodziło), a za to dołożymy ogniwo z kolejnym (potencjalnym) błędem - właśnie ogniwo zinterpretowania, co autorytet nam komunikuje.
Dlatego moją strategią tutaj jest: pracować nad OSOBISTYM poziomem epistemicznym musimy i tak, i tak. Ten poziom osobisty i tak zawsze pozostanie głównym, nadrzędnym, bo on działa zawsze - działa przy odczytywaniu informacji ze świata bezpośrednio, ale działa też przy odczytywaniu informacji pozyskiwanych od autorytetów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33845
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 15:11, 02 Gru 2024 Temat postu: Re: Obiektywizm, posłuszeństwo i pytanie: czy znam drogę? |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | podmieniając: posłuszeństwo-> wspieranie swoich na luźnych zasadach.
Osoby optujące za tak rozumianym "posłuszeństwem" w istocie nie o posłuszeństwie w znaczeniu wypełniania konkretnych postulatów myślą, lecz o tym, że w luźny, intuicyjny, nieokreślony z góry sposób będą wspierali swoje stado i liderów tego stada.
Podmieniwszy w istocie ideę "posłuszeństwa" na wspieranie swojej grupy, można się pozbyć tego głównego problemu, jaki występuje gdy "posłuszeństwo" potraktowano by serio - czyli gdyby rzeczywiście miało chodzić o WYPEŁNIENIE MOŻLIWE MAKSYMALNIE PRECYZYJNE IDEI ZAWARTEJ WE FRAZACH NAKAZU - problemu: JAK JUŻ KONKRETNIE TO UCZYNIĆ w tysiącach przypadków realnego życia, gdy niedające się z góry przewidzieć okoliczności postawią liczne wyzwania przed wdrożeniem sprawy? |
Dlaczego twierdzę, iż osoby opowiadające się za "posłuszeństwem" w istocie wcale nie o posłuszeństwie w znaczeniu realizacji konkretnych zadań myślą?...
- Z doświadczenia, z rozmów mi to wynika. Oto (było to w swoim czasie nawet dla mnie formą osobistego odkrycia) w swoim czasie ze zdziwieniem się zorientowałem, iż z zasady ci, którzy o "posłuszeństwie autorytetom" tak wiele mówią, tak do tego posłuszeństwa namawiają, mają naprawdę śladowe zainteresowanie CO, JAK KONKRETNIE wykonywać, jak ROZWIĄZYWAĆ OWE TYSIĄCE DYLEMATÓW ZWIĄZANYCH Z WDROŻENIEM jakiegokolwiek już praktycznego postulatu!
O tym, co i jak robić orędownicy "posłuszeństwa autorytetom" wcale nie myślą, nie przywiązują do tego wagi, bo oni tak naprawdę to CZCZĄ POSTACIE LIDERÓW i AGITUJĄ do swoich. Kto nie wierzy, niech sam spróbuje się przekonać!
Spróbujcie nawiącać z owymi piewcami posłuszeństwa jakąkolwiek rzeczową dyskusję o tym, to co konkretnie należy robić, aby być posłusznym. W zdecydowanej większości przypadków, to się nie uda!
Naprawdę na to nie ma szans! Piewca (rzekomego) "posłuszeństwa" bardzo szybko zweksluje dyskusję na temat typu:
- kto jest ważny, a kto podrzędny
- że trzeba być "uległym",
- że ci, co przynależą, są nasi, a ci nieprzynależący są wrodzy
- że kto jest posłuszny, ten jest "prawowierny"
- że nasz lider był taki święty, taki wspaniały
itp.
Przez wszystkie przypadki będą odmieniane sformułowania na temat czci, uległości, wywyższenia OGOLNIE, ale nie sposób jest nawiązać dyskusji o konkretach dotyczących tego, co i jak konkretnie należy robić w życiu!
Gdy się z takim piewcą "posłuszeństwa", choć w istocie piewcą stadności, uległości władzy i zlekceważenia głosu osobistego sumienia probuje nawiązać dyskusję na temat właśnie tego, co i jak wdrażać jako wyraz posłuszeństwa, to najczęściej nie spotkamy się z jawną forma odrzucenia tych problemów. Bo agitatorzy do stadności, naszości i władzy będą starali się najczęściej posłużyć manipulacjami, które tę ich postawę przedstawią jako rzekome posłuszeństwo, choć jak się przyjrzymy ich argumentacji, to zobaczymy, że tu najczęściej w znikomym stopniu o jakieś konkretne działania chodzi. I o działaniach albo się "nie pogada", albo się "pogada" w sposób pozorny, czyli po krótkim nawiązaniu piewca stadności będzie już tokował o tej ogólnej uległości, o tym kto tu nad kim góruje, komu podlega, kto jest winien podporządkowania się.
W jednym z dokumentów z kręgów katolckich o wyraźnie integrystycznym wydźwięku spotkałem się ze sformułowaniem, że wierny powinien "przylgnąć" do instytucji i autorytetów religijnych. Bo przecież nie chodzi o żadne rozważania nad konkretnymi działaniami, tylko o te emocje, o postawę ograniczenia samodzielnego myślenia ludzi, czczenia autorytetów, o związanie z ludzką władzą. Duchowość, rozwój więzi bezpośredniej z Bogiem jest przez integrystów traktowana jako forma grzechu, jako zło.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 16:23, 02 Gru 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|