Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Myśli o myślach
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MMM
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 21 Paź 2014
Posty: 2021
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:22, 12 Lut 2017    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
MMM napisał:
Na jednego przyszła trwoga:
Jak tu dalej żyć bez boga?
Wielkie księgi porozkładał,
Czytał, szukał, ślęczał, badał.
Poznał Jahwe i Allaha
I Zeusa, Buddę, Ptaha,
Anubisa, Ozyrysa...
Lecz na każdym była rysa.
Żaden modłów nie wysłuchał,
Szybciej je usłyszy mucha!
Wkurzon wielce, ciepnął wszystko
I pozostał ... ateistą!
GK

To jest dobre. :brawo:
Nie wiem, kto jest GK?...
Własne?


Nie własne. Nie biorę się do rymowanek, bo nie potrafię. Mojej przyjaciółki.


Ostatnio zmieniony przez MMM dnia Nie 17:24, 12 Lut 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:32, 27 Mar 2017    Temat postu:

Prawo szukania punktu równowagi
Obserwacje życiowe skłaniają mnie do sformułowania pewnej zasady, którą kierują się uczucia większości ludzi. Można by ją sformułować jako:
Umysł dąży do traktowania rzeczywistości z pozycji (względnej) równowagi, wytrącony z owej równowagi przez zdarzenia, okoliczności ustanawia sobie nowy punkt równowagi, adekwatny do bieżących warunków.

Podam przykładów parę:
1. Moja zmarła ciocia miała niezbyt wysoką emeryturę. Ale dawała sobie radę z tymi przychodami. Wciąż jednak marzyła - "gdybym miała więcej pieniędzy, gdyby dali mi podwyżkę, to bym dopiero była szczęśliwa". No i zdarzyło się - zrobili jakąś tam rewaloryzację, coś tam w ZUSie doliczyli i blisko 20% wpadło więcej tej emerytury. Jak długo trwała radość?... - Z zewnątrz patrząc - prawie jej nie było. Ciocia już za dwa miesiące po staremu marzyła i narzekała: "Mam taką małą emeryturę; gdybym miała więcej pieniędzy, gdyby dali mi podwyżkę, to bym dopiero była szczęśliwa". Co ciekawe podwyżka jeszcze raz się zdarzyła. I to też starczyło na krótko. Ciocia bardzo szybko akceptowała stan aktualny i stawiała marzeniom nowy cel - znowu dostać podwyżkę.
Ten "schemat podwyżkowy" jest chyba dość powszechny. Wielu (większość?...) ludzi cieszy się z podwyżki tylko jakiś czas, szybko oczekując kolejnej
2. Uczyłem kiedyś w szkole społecznej o szczególnych zasadach pedagogicznych. Można by powiedzieć, że w szkole dość mocno zideologizowanej pod tym względem. Twórca koncepcji owej szkoły chciał, aby uczniowie kierowali się przede wszystkim pasją poznawczą, aby nie uczyli się dla ocen szkolnych, aby ich motywacje były dojrzałe. W szkole zatem zniesiono oceny szkolne (podobnie w większości szkół było w pierwszych klasach podstawówki i w ogóle eksperyment sięgał w swoim czasie chyba całego szkolnictwa, choć niezbyt konsekwentnie). Obserwowałem reakcje uczniów - czy twórcy koncepcji szkoły udało się osiągnąć cel?... - w moim przekonaniu NIE. Efektem braku ocen była pewna dezorientacja, brak zrozumienia oczekiwań na linii nauczyciel - uczeń. Jakoś tam proste przekazy "ucz się, bo to jest dobre dla twojego rozwoju intelektualnego" nie za bardzo trafiały. Uczniowie w ogóle nie wyobrażali sobie siebie, jako osobników dążących do jakiegoś - bliżej nieokreślonego - rozwoju, szukali konkretów. To szukanie konkretów objawiło się dodatkowo w szczególnym "uwrażliwieniu" na inne mechanizmy ocenności - im bardziej próbowaliśmy (my nauczyciele) "chować" przed uczniami formalną ocenność, bym bardziej znaczenia nabierały mniej formalne - ale za to bardziej "konkretne" - mechanizmy ocenności. Ostatecznie nie dało się oczywiście całkiem skasować ocen - były tam zaliczenia (które początkowo miały mieć tylko binarną postać zaliczony vs nie zaliczony). Ale później zaczęły się robić "zaliczenia+", albo "zaliczenia-", zaliczenie "wyższe", zaliczenie "standardowe" - cokolwiek aby jednak zasygnalizować wyraziściej jakość efektu uczenia się. Ostatecznie wszystko powoli wracało do jakiejś formy skali liniowej, na której z grubsza jest kilka (w pobliżu 5) poziomów, które określają jakość zdobytej wiedzy (potem i tak trzeba było przywrócić tradycyjne oceny - ze względów formalnych - aby szkoła miała uprawnienia szkoły publicznej).
W każdym razie umysł uczniów - zepchnięty systemem braku ocen - w obszar niewiedzy, braku celów w postaci konkretnych punktów na skali i w większości przypadków robił sobie ersatz owej skali. Ten umysł chciał być "w środku" - pomiędzy stanami gorszymi i tymi do zdobycia. Podobnie to oczywiście funkcjonuje w tradycyjnym szkolnictwie - uczeń "czwórkowy", czyli ten który zwykle dostaje czwórki za swoją naukę, trójkę traktuje jako porażką, a piątkę jako osiągnięcie (czwórka jest z grubsza normą). Z kolei dla ucznia piątkowego czwórka jest rodzajem porażki, a dla trójkowego czwórka jest osiągnięciem. Gdy uczeń trójkowy wyciągnie się i stanie się czwórkowym przejmuje nową perspektywę - co jest sukcesem, a co porażką.
3. Dążenie do bogactwa. To opiszę ogólnie. Ale chyba większość osób to potwierdzi. Ja praktycznie nie znam osoby, która dążąc do bogactwa, po osiągnięciu jakiegoś poziomu zamożności mówiła sobie "cel osiągnięty, jest dobrze, nie muszę więcej zdobywać". Takie przypadki pewnie są, ale są naprawdę rzadkie. Jest przysłowie "apetyt rośnie w miarę jedzenia", a w przypadku dążenia do pieniędzy to się wyjątkowo sprawdza - o osiągnięciu jakiegoś poziomu finansowego, ludzie tam ustanawiają swój punkt równowagi i do niego odnoszą oceny, co jest sukcesem, a co porażką.
4. Rywalizacja sportowa. Tego też nie będę szczegółowo omawiał, gdyż chyba oczywistym jest, że po osiągnięciu dowolnego miejsca w tabeli rozgrywek, rankingu, celem stają się miejsca wyższe, a porażką staje się spadek w tabeli. Zawsze swój punkt równowagi zabieramy ze sobą.

Z owej zasady szukania równowagi myślowej wynika parę ciekawych wniosków.
1. Wniosek pesymistyczny - trudno jest nam być spełnionym i szczęśliwym, osiągając cokolwiek. I tak za chwilę będziemy chcieli osiągać coś więcej. Czy zatem nigdy nie dogonimy swojego szczęścia?...
2. Wniosek optymistyczny - człowiek jest istotą ekspansywną intelektualnie i uczuciowo. Nie lubi spoczywać na laurach.
Można tu wyciągnąć dalsze wnioski, a większość z nich będzie jakoś ogniskowała się na uświadomieniu sobie tej prawdy, że MOTYWACJĘ DO DZIAŁANIA, ŻYCIA BUDUJEMY SAMI, że to my (choć nie do końca potrafimy sobie to uświadomić) ustawiamy sobie zasady, swoje emocje, do których potem będziemy dążyć, że nasze oceny są względne, wynikające z ARBITRALNEGO posadowienia swoich pragnień w kontekście tego, co w życiu zdobywamy. Szukamy sobie "punktów równowagi" - obszarów z których można dokonać ekspansji, w których działanie ma sens. Czy to jest bardziej wyuczone, czy wrodzone?...
Myślę, że sam mechanizm jest jednak uniwersalny, wrodzony. A my uczymy się stosować go w konkretnych sytuacjach.
Mam tu w głowie parę dodatkowych wniosków z owego prawa, może je kiedyś zamieszczę. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 8:35, 29 Mar 2017    Temat postu:

Strefy komfortu, a wolność
Ewolucyjny mechanizm zarządzania rozumującymi jednostkami polega na tworzeniu im stref komfortu psychicznego, związanych z zaspokojeniem potrzeb wbudowanych nam genetycznie. Najprostsze takie strefy odnoszą się do potrzeb ciała. Osobnik najedzony, bezpieczny czuje się komfortowo, albo przynajmniej wyraźnie bardziej komfortowo, gdyby był głodny, czy zagrożony.
Są też strefy komfortu psychicznego. Taki wmontowanych nam - ludziom - stref też jest niemało - dotyczą one związków z innymi ludźmi, naszego postrzegania siebie. Większość osób, gdy zabraknie im partnera życiowego, będzie odczuwała dyskomfort w życiu. Podobnie będzie w sytuacji, gdy zostaniemy zepchnięci na dół drabiny społecznej. Również nie zaspokojenie elementarnych potrzeb poznawczych, posiadania ciekawego otoczenia, generuje złe samopoczucie, czylli dyskomfort. Najlepiej czujemy się, gdy mamy zaspokojone potrzeby, ale jednocześnie interesujące otoczenie, cel do działania dający szansę na sukces, zaś ludzie nas poważają, szanują.
Są też strefy komfortu psychicznego, związane z potrzebami psychicznymi mniej trywialnymi, trudniejszymi do dostrzeżenia, zdiagnozowania. Do takich zaliczyłbym potrzebę ZROZUMIAŁOŚCI ŚWIATA, albo potrzebę zmiany (najczęściej nie potrafimy w komforcie psychicznym zbyt długo wykonywać tej samej czynności). Ale o tym pisują podręczniki psychologii.
W tym wątku zmierzam do nieco innego pytania: czy nasza uległość wobec ewolucyjnych (ale też w jakimś stopniu nabytych) stref komfortu jest przejawem naszej wolności, czy wręcz przeciwnie - zniewolenia?

W czym problem? - Ktoś spyta. Robimy to, co nam odpowiada, a wybierając rzeczy przejawiamy wolność.
No tak... Ale jeśli cele, do których dążymy są wyznaczone przez jakieś tam geny, czy nacisk kulturowy, to jesteśmy tymi celami sterowani - a więc stajemy się niejako ich niewolnikami. Idealnie wolny człowiek (być może - tu stawiam pytanie - rodzaj hipotezy dla budowania sensownej definicji wolności) nie jest chyba sterowany koniecznościami nadanymi mu przez tendencje, na które on nie ma wpływu - wszak to jest właśnie mechanizmem niewoli, dominacji. Gdybyśmy ulegali potrzebie seksualnej i próbowali spółkować z każdą atrakcyjną osobą, to nie tylko zostalibyśmy uznani za przestępców molestujących seksualnie, ale też chyba byłby tu sens mówić właśnie o ZNIEWOLENIU popędem. Z drugiej strony, odrzucenie całkowite wszelkich potrzeb spłaszczyłoby nam emocjonalną przestrzeń celów życiowych. Jeśli chcielibyśmy być tak bardzo wolni, że absolutnie niezależni od wszystkiego - od pragnień społecznych, poznawczych, czy innych - to zatracilibyśmy cel do robienia czegokolwiek. W takim ujęciu idealna wolność polegałaby na wytworzeniu sobie stanu emocjonalnej pustki - aż do zaniku chęci życia, działania. Nic, tylko siąść i umrzeć, bo istnienie straciłoby jakikolwiek sens. Takiego rozumienia wolności więc też chyba nie chcemy.
Dlatego widzę sens skierowania się myślowego w stronę nieco innej koncepcji wolności i celowości. W jej ramach jednak pragnienia należałoby człowiekowi zostawić - jakoś pogodzić się z tym, że pewne strefy komfortu będą na nas oddziaływać, coś będziemy pragnęli bardziej, niż coś innego. Są tu jednak pewne dodatkowe warunki!
1. Uświadomienie
2. Opanowanie
Warunek uświadomienia polega na tym, że owe strefy komfortu, które na nas wpływają, są nam znane, zrozumiałe. Wtedy to nie one zarządzają nami, lecz my traktujemy je jako zmienne w kalkulowanych decyzjach. Warunek opanowania oznacza, że nigdy owe strefy komfortu nie będą w stanie "na twardo" wymusić na nas reakcji, działania. To my mamy być tu panem, a nie instynkty, czy naciski kulturowe, społeczne. Tak rozumiane strefy komfortu, potrzeby nie niszczą naszej wolności, raczej jakoś ją kształtują, czy wręcz "powołują na świat", bo właśnie określając nasze stanowisko wobec tych, czy innych aspektów mających na nas wpływ, okazujemy naszą świadomość, zrozumienie, podejmujemy decyzję.
W tym kontekście, nie da się być wolnym, nie mając wobec czego byś wolnym. Wolność jest zawsze WOBEC, jest starciem się naszego JA, z tym co chciałoby nas zdominować.

Aspekt szczęścia
Gdzieś w tym wszystkim - w tej układance - jest też szczęście. Naiwne rozumienie wolności łączy prosto szczęście z wolnością, na zasadzie: im więcej jednego, tym więcej miałoby być drugiego. Ale to podejście nie wydaje się być poprawne. Czasem więcej wolności oznaczać będzie nie więcej szczęścia, a wręcz mniej - wolność bywa brzemieniem.
Wolność rozumiana na modłę nieodpowiedzialności, narzucania swoich kaprysów wydaje się być (naiwnie) drogą do szczęścia. Bazując na pewnych podstawowych życiowych doświadczeniach - gdy czegoś pragnęliśmy, potem to dostaliśmy, zyskując przejście do strefy komfortu, czyli będąc nieco bliżej (małego) szczęścia, przyjemności - zaczynamy wierzyć w ogólność zasady, iż zawsze gdy coś zapragniemy, a potem to dostaniemy, to będziemy szczęśliwsi. Niestety, to nie działa w ogólności - bo nasze pragnienia bywają/są skonfliktowane na różnych poziomach, więc dostając coś według jednego pragnienia, często tracimy coś według innego pragnienia. W przypadkach skrajnych może być zawsze źle - czego byśmy nie dostali, co byśmy nie osiągnęli, odbierzemy to jako odejście od stanu szczęśliwości.
Wolność ma szansę prowadzić nas w kierunku szczęścia, jeśli OSTATECZNY BILANS naszych zrealizowanych celów wyjdzie nam na plus. Bilans - a nie pojedyncze pragnienia, nie po prostu pobyt w jakiejś strefie komfortu. Czasem trzeba więc opuścić - tę, czy inną - strefę komfortu, aby WYBUDOWAĆ W SOBIE SPÓJNĄ KONSTRUKCJĘ zarządzania owymi strefami. Skupianie się na pojedynczych, zwykle narzuconych ewolucyjnie, celach niesie ze sobą ryzyko konfliktu z głębszą naturą naszego ja. A tylko działanie w ramach tej natury może zapewnić nam trwałe szczęście. Problem jest tylko jak ową naturę rozpoznać. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:07, 02 Kwi 2017    Temat postu:

Tu jest droga :)

Szczęście mieszka we mnie
Jest mym odbiciem w lustrze
Dzielić życie jest z nim przyjemnie
Pracować, śmiać się, myśleć o jutrze

Próżno szczęścia szukać poza mną
W twarzach innych gdy pewności brak
Kiedy wątpliwości opadną
Pukam do duszy - to jest szczęścia trakt

AW, 2/8/09

W duszy materia nie istnieje, słowo pozostawiam za sobą, i pozostaję w Najcichszej Obecności :)

Dk. Marcin Gajda, M. D. “Najcichsza Obecności”
https://youtu.be/Xcg3vLkBRm8


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Nie 21:10, 02 Kwi 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:18, 06 Kwi 2017    Temat postu:

Składniki funkcjonalne myśli:
- doznania - od nich się zaczyna myślenie, biorą się z zewnątrz, ale i z wewnątrz umysłu.
- opisy/modele - to pomysły na to jak zrozumieć, opisać świat. W odbiorze wewnętrznym też mają formę doznań, ale funkcjonalnie są bardziej operatywne, poddające się woli.
- oczekiwania - wynikają z modeli, choć częściowo są wynikiem naszej natury. Oczekiwania są o tyle ważne dla myśli, że bez nich nie byłaby możliwa wolność, ani stwierdzanie prawdziwości.
- mechanizmy pamięciowe (bez deklarowania się, na ile skuteczne) - powodują, że wcześniejsze doznania wracając do nas w postaci jakichś form doznań wspominanych, zastępczych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:20, 18 Kwi 2017    Temat postu:

Dowód jest procedurą, w ramach której uzasadniamy konieczność tezy PRZYJĘTYMI ZAŁOŻENIAMI.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:11, 20 Kwi 2017    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Składniki funkcjonalne myśli:
- doznania - od nich się zaczyna myślenie, biorą się z zewnątrz, ale i z wewnątrz umysłu.
- opisy/modele - to pomysły na to jak zrozumieć, opisać świat. W odbiorze wewnętrznym też mają formę doznań, ale funkcjonalnie są bardziej operatywne, poddające się woli.
- oczekiwania - wynikają z modeli, choć częściowo są wynikiem naszej natury. Oczekiwania są o tyle ważne dla myśli, że bez nich nie byłaby możliwa wolność, ani stwierdzanie prawdziwości.
- mechanizmy pamięciowe (bez deklarowania się, na ile skuteczne) - powodują, że wcześniejsze doznania wracając do nas w postaci jakichś form doznań wspominanych, zastępczych.
Raczej inaczej: Doznania, to nieomal końcowy etap "poznawczego procesu". Z grubsza równoważne, tożsame z pojęciami, oraz większymi zestawami pojęć w szerokich kontekstach, czyli koncepcjami, modelami. Nie biorą się "z zewnątrz", tylko są rozpoznanymi wyobrażeniami; a te "biorą się" z pamięci głębokiej [nie tylko jednostkowej, ale również np. genetycznej], a od strony bardziej psychicznej- z przedświadomości głównie.
"Z zewnątrz" pochodzą jedynie bodźce oraz w pewnym stopniu, sensie qualia.
Gdzie zaczyna się myślenie, to dość "śliska" kwestia, ponieważ zależy m. in. od tego, co dokładnie rozumiemy poprzez myślenie; np. na ile uświadomione maja być "obiekty myślowe", by zacząć mówić o myśleniu [świadomym- no, właśnie, a może nie do końca świadomym także?].

Opisy i modele składają się z pojęć; w mojej terminologii będą to głównie koncepcje. Napisałem o tym powyżej także troszeczkę...

Oczekiwania są zupełnie poza "ścieżką" procesu poznawczego, chociaż są z nią częściowo powiązane.

Mechanizmy pamięciowe to element funkcjonalny tychże procesów, a raczej niektórych tylko etapów tych procesów. Mechanizmy pamięci można w miarę trafnie porównać tutaj do poszczególnych etapów, "kroków" przepływu i gromadzenia danych w odpowiednich podzespołach, elementach elektronicznych komputera [np. w RAM, HDD, procesorze, ścieżkach łączności pomiędzy nimi, np. DMA; czy też w odpowiednich rejestrach i adresach pamięci- "patrząc" od strony programisty, np. w monitorze assemblera] podczas wykonywania procedur, programów...


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Czw 15:15, 20 Kwi 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:07, 20 Kwi 2017    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Składniki funkcjonalne myśli:
- doznania - od nich się zaczyna myślenie, biorą się z zewnątrz, ale i z wewnątrz umysłu.
- opisy/modele - to pomysły na to jak zrozumieć, opisać świat. W odbiorze wewnętrznym też mają formę doznań, ale funkcjonalnie są bardziej operatywne, poddające się woli.
- oczekiwania - wynikają z modeli, choć częściowo są wynikiem naszej natury. Oczekiwania są o tyle ważne dla myśli, że bez nich nie byłaby możliwa wolność, ani stwierdzanie prawdziwości.
- mechanizmy pamięciowe (bez deklarowania się, na ile skuteczne) - powodują, że wcześniejsze doznania wracając do nas w postaci jakichś form doznań wspominanych, zastępczych.
Raczej inaczej: Doznania, to nieomal końcowy etap "poznawczego procesu". Z grubsza równoważne, tożsame z pojęciami, oraz większymi zestawami pojęć w szerokich kontekstach, czyli koncepcjami, modelami. Nie biorą się "z zewnątrz", tylko są rozpoznanymi wyobrażeniami; a te "biorą się" z pamięci głębokiej [nie tylko jednostkowej, ale również np. genetycznej], a od strony bardziej psychicznej- z przedświadomości głównie.
"Z zewnątrz" pochodzą jedynie bodźce oraz w pewnym stopniu, sensie qualia.

Piszesz "doznania to..." tak jakbyś to Ty dekretował znaczenia słów, jakby nie było nic do uzgodnienia, bo to Piotr ogłasza "co i jak" w kwestii czym są doznania.
W moim przekonaniu masz rację W OBRĘBIE WŁASNYCH WYOBRAŻEŃ. Doznania jednak "SĄ" tym, czym w grubsza określa je język. Można by więc postawić pytanie: jak znaczenie pojęcia "doznania" funkcjonuje w wypowiedziach większości ludzi?
Ja staram się jakoś aspirować do tego właśnie podejścia, w którym zrozumiałość, zgodność z tym co się jakoś ogólniej - społecznie przyjęło jest wysoko w hierarchii, o ile to możliwe, wręcz na samym szczycie. Uważam, że doznanie jest terminem odnoszącym się do sytuacji, w której zmysły, wyobrażenia, może myśli rejestrują jakiś rodzaj wrażenia. To wrażenie może być wytworzone w samym umyśle - wtedy doznajemy np. jakiegoś wspomnienia, czy poczucia satysfakcji, lub wrażenie może pochodzić z zewnątrz, być uzyskiwane za pośrednictwem zmysłów - doznajemy wtedy np. wrażenia ciepła, czy woni lawendy. Ten sposób traktowania pojęcia doznania wydaje mi się bliższy takim kontekstom, w którym ludzie mówią np. "wtedy doznałem poczucia chłodu", albo "doznanie ciepła rozlewającego się w przewodzie pokarmowym po wypiciu drinka". Skoro takie konteksty użycia w języku są, to jednak chyba trzeba się z tym pogodzić i uznać termin "doznania" jako coś, co odnosi się zarówno do wrażeń zewnętrznych, jak i wewnętrznych.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 20:42, 20 Kwi 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:13, 20 Kwi 2017    Temat postu:

Cytat:
Doznania jednak "SĄ" tym, czym w grubsza określa je język.
Wiedz, Michal ze napewno nie. Doznawanie o ktorych piszesz to autopilot. Gardlo czlowieka spozywajacego alcohol automatycznie zareaguje na procenty. Ciarki pojawia sie automatycznie z powodu wychlodzenia organizmu.Lzy rozpaczy, smutku, radosci, etc. nie mysla, nie mowia, nie zapisuja, etc. tylko "czyszcza" dusze - a "czym jest dusza nie odpowie nam nieskonczona ilosc tomisk filozofii" (Voltaire). Sprobuj konceptualnie przeznalizowac smutek po stracie kogos kogo kochasz, kto jest czescia Ciebie ale juz nie w stanie formy. Jak Ci sie to uda, to przeslij mi przepis.
Slowa moga jedynie metaforycznie "dotknac" doznawanie smutku. Muzyka moze utulic. Ale nie bez kozery w kazdej tradycji jest 12 miesiecy okresu zaloby, ktory kazdy przechodzi na wlasnych warunkach. Niektorzy potrzebuje pomocy z zewnatrz. Niektorzy radza sobie sami. Niektorzy przechodza wszystkie etapy jeden po drugim, Niektorzy sie zatrzymuja. Niektorzy nie wytrzymuja.


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Czw 21:24, 20 Kwi 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:28, 20 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Cytat:
Doznania jednak "SĄ" tym, czym w grubsza określa je język.
Wiedz, Michal ze napewno nie. Doznawanie o ktorych piszesz to autopilot. Gardlo czlowieka spozywajacego alcohol automatycznie zareaguje na procenty. Ciarki pojawia sie automatycznie z powodu wychlodzenia organizmu.Lzy rozpaczy, smutku, radosci, etc. nie mysla, nie mowia, nie zapisuja, etc. tylko "czyszcza" dusze - a "czym jest dusza nie odpowie nam nieskonczona ilosc tomisk filozofii" (Voltaire). Sprobuj konceptualnie przeznalizowac smutek po stracie kogos kogo kochasz, kto jest czescia Ciebie ale juz nie w stanie formy. Jak Ci sie to uda, to przeslij mi przepis.
Slowa moga jedynie metaforycznie "dotknac" doznawanie smutku. Muzyka moze utulic. Ale nie bez kozery w kazdej tradycji jest 12 miesiecy okresu zaloby, ktory kazdy przechodzi na wlasnych warunkach. Niektorzy potrzebuje pomocy z zewnatrz. Niektorzy radza sobie sami. Niektorzy przechodza wszystkie etapy jeden po drugim, Niektorzy sie zatrzymuja. Niektorzy nie wytrzymuja.

Przyznam, że nie zrozumiałem, co masz na myśli w pierwszym zdaniu pisząc "nie". Wskaż jawną sprzeczność pomiędzy moim sformułowaniem, a Twoim opisem.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 21:28, 20 Kwi 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:01, 20 Kwi 2017    Temat postu:

Tu masz cale spectrum doznan, ktore Celine Dion wyraza w rozny sposob:

https://youtu.be/TITAVltaGo0
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:33, 20 Kwi 2017    Temat postu:

@ Michał D.:
Cytat:
Ja staram się jakoś aspirować do tego właśnie podejścia, w którym zrozumiałość, zgodność z tym co się jakoś ogólniej - społecznie przyjęło jest wysoko w hierarchii, o ile to możliwe, wręcz na samym szczycie.
Dlatego zazwyczaj pierdzielisz to samo w kółko, z czego raczej nic nie wynika.
Cytat:
Uważam, że doznanie jest terminem odnoszącym się do sytuacji, w której zmysły, wyobrażenia, może myśli rejestrują jakiś rodzaj wrażenia.
A czym jest wrażenie, skoro tak? To zmysły, czy wyobrażenia, czy myśli rejestrują? Nie jest to obojętne, skoro są to trochę różne pojęcia, nie oznaczające tego samego. Poza tym, czy wyobrażenia rejestrują?? Bzdura! Chyba, że podasz jakiś przykład wyobrażenia, które rejestruje. A czym są myśli niby, wg ciebie?
Cytat:
To wrażenie może być wytworzone w samym umyśle - wtedy doznajemy np. jakiegoś wspomnienia, czy poczucia satysfakcji, lub wrażenie może pochodzić z zewnątrz, być uzyskiwane za pośrednictwem zmysłów - doznajemy wtedy np. wrażenia ciepła, czy woni lawendy.
Wrażenie pochodzi z zewnątrz również? To ciekawe. Wymień jakieś wrażenie. Dobra, zrobię to za ciebie: np. ciepło. Ciepło "siedzi" w ognisku np., czy raczej jest wyłącznie "wewnętrznym" memem, wyobrażeniem? Ognisko jest nijakie, dopóki go nie określimy; nie jest nawet ogniskiem. Poczucie satysfakcji, to emocja, natomiast wspomnienie, to wyobrażenie albo nawet pakiet pojęć. Rozumiesz różnicę [jakościową]? Ze zmysłów pobudzonych bodźcami pochodzą, przekazywane są qualia, a nie doznania. Dopiero zestawy, pakiety qualiów wywołują, przywołują wyobrażenia, a te można nazwać dopiero doznaniami, gdy rozpoznamy, czego są to wyobrażenia. Jeszcze pomiędzy qualiami, a wyobrażeniami są właśnie wrażenia- ale ty, jak zwykle, upakowałeś wszystko w jeden "bełkot" i wymieszałeś.
Cytat:
Ten sposób traktowania pojęcia doznania wydaje mi się bliższy takim kontekstom, w którym ludzie mówią np. "wtedy doznałem poczucia chłodu", albo "doznanie ciepła rozlewającego się w przewodzie pokarmowym po wypiciu drinka".
Tak. Sam podałeś tu w miarę dobre przykłady na to, iż doznajemy dopiero, gdy wiemy czego, co to jest- gdy zostanie to uporządkowane pojęciowo i nazwane. Wcześniej to nie są doznania [jeszcze], tylko wyobrażenia, a jeszcze przedtem wrażenia właśnie.
Natomiast jest w tym pewna pułapka językowa, znaczeniowa, w którą sam wpadłem; a "zawróciłem" z niej dopiero po uwagach forumowicza artem7. Otóż mówi się również, że np. "samochód doznał stłuczki", "kamień doznał upadku" i t. p. Stad wcześniej stosowałem właśnie termin "doznanie", jako równoznaczny "bodźcowi"; lecz jest to raczej pomyłka, rozpatrując znaczenie od strony semantyki i etymologii.
Cytat:
Skoro takie konteksty użycia w języku są, to jednak chyba trzeba się z tym pogodzić i uznać termin "doznania" jako coś, co odnosi się zarówno do wrażeń zewnętrznych, jak i wewnętrznych.
Odnosi się owszem. Ale doznania nie są tym samym, co np. wrażenia.

Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Czw 22:53, 20 Kwi 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:50, 20 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Tu masz cale spectrum doznan, ktore Celine Dion wyraza w rozny sposob:

https://youtu.be/TITAVltaGo0

Znowu nie bardzo rozumiem Twój... dyskurs. Ja pytam, dlaczego piszesz, że się ze mną nie zgadzasz, a Ty mi podsyłasz piosenkę i ogólnożyciowe wspominki.
Sorry, ale jak takiej komunikacji nie rozumiem. Odbieram to trochę tak, jak by np. mąż spytał się żony " o której jest to zebranie u dziecka w szkole, na które mam przyjść", a ona odpowiedziała "kocham cię, bardzo podobają mi się buty mojej sąsiadki" i nic więcej. Może myślę nieco po męsku, ale jest czas na marzenia, jest czas na wzruszenia, a jest też czas na informowanie się, albo działanie. I w wielu przypadkach nie da się tego zamienić.
Piszesz o sobie, że prowadzisz działalność naukową, czytasz prace o charakterze intelektualnym. Chciałbym więc od Ciebie jakiejś intelektualnie zrozumiałej odpowiedzi na pytanie Z CZYM SIĘ NIE ZGADZASZ ze mną? Bo przecież napisałaś "nie" - więc jest coś, co w mojej wypowiedzi traktujesz błąd, przeoczenie, może niejasność. Pisałem o znaczeniu słowa "doznawać". Uważam, że ma ono wiele znaczeń, o różnych odcieniach uczuć, myśli, zmysłów. Czy pisząc "nie" nie zgadzasz się z tym, co napisałem, że np. można doznawać wrażenia ciepła, albo chłodu. Potrafisz mi wyjaśnić, dlaczego spośród znaczeń owego słowa uważasz za sensowne wyrzucenie np. tych wskazanych przeze mnie?
Albo dlaczego odrzucasz stwierdzenie, które chyba jest w zasadzie formą tautologii, że "doznania są tym, jak określa je język"? Jeśli słowo "doznanie" jest czymś innym, niż to co język wprowadził i wyraża, to pewnie da się wyjaśnić CZYM W KOŃCU?
Moje sformułowanie, że słowo doznanie znaczy to, co w języku było odpowiedzią na to, że PIotr tworzył jakieś własne koncepcje tego słowa, nawarstwiając jedynie własne pomysły, a nie zwracając uwagi na to, jak owo słowo funkcjonuje. To uważam za nieprawidłowe, bo odpowiadałoby to takiej sytuacji, gdy ktoś "psem" zaczyna nagle nazywać zwierzaka ze skrzydłami i dziobem, hodowanego w kurnikach. To nie jest tak, że znaczenia słów możemy sobie nagle wybrać jak chcemy. A jeżeli nawet chcemy jakiegoś słowa użyć niestandardowo, to trzeba to przynajmniej zaznaczyć, uznać z wyjątek, nietypową sytuację nie stanowiącą standardu, nie zaś upierać się, że tak "jest", że to zupełnie nowe podejście ogólnie jest słuszne i obowiązujące.
Z jakim aspektem tego sformułowania się nie zgadzasz?
Może Ty tak tego nie odbierasz, ale dla mnie komunikacja jest ważna. Jak coś piszę na poważnie, to oczekuję, że ktoś odpowiadający też traktuje sprawę poważnie, czyli stara się jakieś standardy komunikacji wzajemnej utrzymać, SZUKAJĄC POROZUMIENIA. Szukam porozumienia z Tobą pytając jeszcze raz: Z CZYM konkretnie się nie zgadzasz w moim tekście?
Ale, proszę, nie linkuj mi w odpowiedzi znowu cudzych wzruszeń, ckliwych historii, opowieści o takich, czy innych nastrojach. Ja to odbieram jako wypowiedź kompletnie nie na temat, nie potrafię się doszukać związku z zanegowaniem przez Ciebie tego, co pisałem, a właściwie to chyba naigrawanie się z mojego pytania. Mógłbym się "zemścić" i za chwilę linkować pod tym czy innym Twoim postem dowolne materiały z youtuba, cnn, Russia Today, czy jeszcze dowolnego innego portalu - a co? - myśl sobie co chcesz i denerwuj się, że ktoś coś wstawił bez związku z tematem. Acha, - jeszcze bym wcześniej napisał "Nie, bo..." (i tutaj tekst albo link bez związku).
Jeśli zaś uważasz, że ten link coś rzeczywiście niesie dla sprawy, to NAPISZ CO! Może coś przeoczyłem, może masz mi coś do powiedzenia na serio, a nie tylko wrzucasz jakiś spam. Ale w takim razie wyjaśniaj jakoś związek tego co linkujesz, z tym co chcesz przekazać.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 1:53, 21 Kwi 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:24, 20 Kwi 2017    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Dlatego zazwyczaj pierdzielisz to samo w kółko, z czego raczej nic nie wynika.

Z Twojej ostatniej wypowiedzi zaś wynika - nieuprzejmość, próba poniżenia współdyskutanta. Postawa charakterystyczna dla niedojrzałych osób.
Piotrze: nie załapałeś w ogóle w czym problem. Twoja wypowiedź jest ogólnie nie na temat. Nie mamy o czym dyskutować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 3:09, 21 Kwi 2017    Temat postu:

Michal, udaje sie na spoczynek po powtarzaniu materialu na egzaminy doktorskie, wiec nie mam wiele czasu.

Stwierdziles, ze:
Cytat:
Doznania jednak "SĄ" tym, czym w grubsza określa je język.
wiec wkleilam Ci nie "piosenke" tylko ekspresje kobiety (Celine Dion), ktora zdobyla sie na odwage publicznie wystapic by zaspiewac piosenke, ktora podarowala jej Pink w trakcie zaloby po mezu i bracie, ktorzy obaj zmarli na raka gardla a brat mial dodatkowo raka jezyka i mozgu w odstepie 2 dni. Jak ewidentnie przedtawia jej wystep we wrzesniu 2016 roku (meza i brata stracila w polowi stycznia tego samego roku), Celine nie tylko mowi, spiewa, ale jej cialo i ekspresja twarzy "mowi" o jej doznaniach.
I ten zalacznik, "kladzie na przyslowiowe lopatki" Twoje hipoteze robocza, ktora zacytowalam. Owszem preferujesz analize doslownie wszystkiego czego doswiadczasz z zyciu, ale na analizie sie zycie nie konczy. Aby odczuwac calym soba, potrzeba umysl konceptualny pozostawic za soba (metafora). Jak to zrobic? To tajemnica do odkrycia przez kazdego z nas. Odczuwanie jest dozawaniem, tylko nie jest doznawaniem sensorycznym i konceptualnym jako analiza bodzcow synsorycznych. Postaraj sie nie zawieszac na swoich preferencjach (comfort zone) i wowczas otworzysz sie na inne mozliwosci doznawania. Ja to tak widze i empatyzuje, bo jak piszesz takie dlugie wpisy i masz ten "ciag" na wytlumaczenie wszystkiego konceptualnie, to mi sie to z cierpieniem kojarzy. Moze sie myle w odczuciu, Moze czujesz sie wygodnie w swoim kokonie i nie pragniesz poznawac i doznwac inaczej. Nie jest moja intencja Cie urazic. Poprostu jestem autentyczna wobec siebie i Ciebie i dlatego inwestuje czas, ktorego nie mam i Ci to przekazuje. Co z tym zrobisz, to Twoja wona wola. Pozdawiam :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 9:16, 21 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Owszem preferujesz analize doslownie wszystkiego czego doswiadczasz z zyciu, ale na analizie sie zycie nie konczy. Aby odczuwac calym soba, potrzeba umysl konceptualny pozostawic za soba (metafora).
...
Nie jest moja intencja Cie urazic. Poprostu jestem autentyczna wobec siebie i Ciebie i dlatego inwestuje czas, ktorego nie mam i Ci to przekazuje. Co z tym zrobisz, to Twoja wona wola. Pozdawiam :)

Jak piszemy do siebie, to robimy to językiem - konceptualnie. Inaczej to nie przejdzie, bo właśnie język jest zbiorem uzgodnionych (lepiej, albo i gorzej) konceptów. Tak więc stawianie mi zarzutu, że posługuję się konceptami pisząc coś na grupie dyskusyjnej, że analizuję konceptualnie, jest nie na miejscu. Tzn. mógłbym napisać wiersz, który jest jakimś (choć tylko CZĘŚCIOWYM) odejściem od ścisłej konceptualizacji. Ale nawet w tym przypadku odejście nie może być zupełne, bo inaczej nikt by mnie nie zrozumiał.
Nie wiem skąd wyciągasz wniosek o tym, że oto jakoś nie widzę ograniczeń konceptualizacji. Uważam, że je widzę. Ale nie da się pisać o wszystkim jednocześnie.
Rozumiem, że jesteś autentyczna, coś Cię poruszyło, coś znalazło odzew uczuciowy, więc się tym dzielisz. Ale nie rozumiem jednocześnie, dlaczego podpinasz to pod jakieś twierdzenie (tutaj negując tego, że pojęcia są tym, czym są w języku), które jest zupełnie z innej kategorii. Skoro piszesz, rozmawiasz, to pojęciami się posługujesz, a do tego używasz je w taki sposób, aby być zrozumiałą - czyli zgodnie (przynajmniej z grubsza) z tą wielką społeczną umową, jaką jest język. Jeśli twierdzisz, że jest inaczej, że pisząc cokolwiek nie stosujesz konwencji językowych, to w moim przekonaniu wpadasz w hipokryzję.
A niezależnie od wszystkiego oczywiście sam funkcjonuję także w sferze niekonceptualnej. Ale to się dzieje wewnętrznie, jest w dużym stopniu nieprzekazywalne. To, że tego nie widać w obszarach, gdzie głównie funkcjonują koncepty (dyskusja przez internet) nie oznacza, że to coś znikło z przestrzeni myśli i odczuwania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:44, 21 Kwi 2017    Temat postu:

Czym jest głupota?
Głupota nie polega na tym, że ktoś jakiejś rzeczy nie rozumie. W końcu istnieje nieskończenie wiele rzeczy, których nie rozumie dowolnie wybrany, nawet najmądrzejszy człowiek. Prawdziwa głupota polega na tym, że gdy ktoś coś zrozumie, zaczyna arbitralnie zakładać, że to jego aktualne rozumienie jest absolutną prawdą, jednym poprawnym myślowym sposobem opisywania rzeczywistości.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 16:33, 21 Kwi 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:20, 21 Kwi 2017    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Piotr Rokubungi napisał:
Dlatego zazwyczaj pierdzielisz to samo w kółko, z czego raczej nic nie wynika.

Z Twojej ostatniej wypowiedzi zaś wynika - nieuprzejmość, próba poniżenia współdyskutanta. Postawa charakterystyczna dla niedojrzałych osób.
Piotrze: nie załapałeś w ogóle w czym problem. Twoja wypowiedź jest ogólnie nie na temat. Nie mamy o czym dyskutować.
Doprawdy??:mrgreen: Nie ma więc sensu powtarzać, że ty się powtarzasz, pierdzielisz w kółko to samo, a niewiele, albo nic prawie z tego nie wynika. Zbyt tępy jesteś, by to ogarnąć [czyli w sumie siebie]. I przestań wciskać komuś, co z jego wypowiedzi wynika, bo to tylko twoje [błędne niekiedy] wrażenie. Trochę szkoda, żeś taki tępak, bo wcale nie jesteś taki tępak; zauważyłem to m. in. po twej dyskusji z O.K. o fizyce. Masz swój sposób rozumowania i wyrażania tego, który jednak nie tylko dla filozofii jest mało przydatny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:22, 21 Kwi 2017    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Czym jest głupota?
Głupota nie polega na tym, że ktoś jakiejś rzeczy nie rozumie. W końcu istnieje nieskończenie wiele rzeczy, których nie rozumie dowolnie wybrany, nawet najmądrzejszy człowiek. Prawdziwa głupota polega na tym, że gdy ktoś coś zrozumie, zaczyna arbitralnie zakładać, że to jego aktualne rozumienie jest absolutną prawdą, jednym myśliwym sposobem opisywania rzeczywistości.
Ano! Ale co ma do tego myśliwy?:think: :mrgreen:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:34, 21 Kwi 2017    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Czym jest głupota?
Głupota nie polega na tym, że ktoś jakiejś rzeczy nie rozumie. W końcu istnieje nieskończenie wiele rzeczy, których nie rozumie dowolnie wybrany, nawet najmądrzejszy człowiek. Prawdziwa głupota polega na tym, że gdy ktoś coś zrozumie, zaczyna arbitralnie zakładać, że to jego aktualne rozumienie jest absolutną prawdą, jednym myśliwym sposobem opisywania rzeczywistości.
Ano! Ale co ma do tego myśliwy?:think: :mrgreen:

No tak... :rotfl:
Poprawiłem "myśliwego" na "myślowego". A znajomi ostrzegali: nie myśl tyle, bo w końcu myśliwym zostaniesz... :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:59, 21 Kwi 2017    Temat postu:

Tak sobie poczytując sfiniskie dyskusje różnych ludzików dochodzę do wniosku, że przestrzeń myśli w takich dyskusjach dałoby się od biedy opisywać analogiem znanej wielkości fizycznej - POTENCJAŁU.
Ludzie coś tam piszą, formułują jakieś opinie. Wydaje im się, że opisują "prawdy", rozumiane jako niezaprzeczalne, jedyne i nieodparte konieczne byty w rozumowaniu. Z zewnątrz patrząc owe "prawdy" wyglądają raczej na twory podlejące prawom dynamiki sił. Ośrodkami tych sił są:
- ego. Jak ktoś coś wymyśli, to owa myśl staje się JEGO, więc czuje się zobowiązany jej bronić, nawet kosztem własnego ogłupiania się, uporu aż do śmieszności, skrzywiania rozsądku i zdrowej perspektywy myśli. Chyba ego jest tym głównym problemem hamującym intelekt dyskutantów naszego forum. Ludzie się zamykają w tym co "swoje", aby choć trochę jeszcze podkarmić swoją samoocenę, dowartościować się, nawet kosztem zasklepienia się w poglądach ewidentnie mało rozsądnych.
- Zastany stan wyjściowy - bardzo silną moc przyciągającą myśli jest to, co wcześniej ktoś uznawał. Cóż, jesteśmy konserwatywnie w jakimś stopniu - jedni więcej, inni mniej.
- rywalizacja trochę podobnym, ale też i trochę różnym (dodatkowy odcień znaczeniowy) od aspektu ego jest rywalizacja. My - ludzie - mamy ją wbudowaną w nasze myślenie, wartościowanie rzeczy. Ona często powoduje, że zamiast zaakceptować coś, co jest ewidentnie słuszne, próbujemy na siłę być "lepsi" od tego, co coś przedstawił.
- lojalność - To jest chyba podstawowy problem ludzi religii. Większości religii. Problem jest o tyle dziwny, że teoretycznie religijność powinna powodować nastawienie na transcendencję, duchowość, odchodzenie od ludzkich, doczesnych uwarunkowań. A jest z reguły odwrotnie - tzn. ludzie religijni gotowi są w imię lojalności dla swojej grupy religijnej kłamać sami przed sobą, jak i innymi ludźmi. Lojalność stanowi ten "konkret" myśli, który dla większości ludzi jest instynktownie zrozumiały, a przez to "realny". I dlatego w imię owej "realności" poświęcają nieraz własny rozum, zdrowy rozsądek, popierając przeciwne własnemu myśleniu idee i tendencje - zakłamując rzeczywistość, byle tylko być ze "swoimi". Oczywiście negatywny wpływ lojalności na myślenie nie jest wcale domeną osób religijnych. Pewnie u ateistów zadeklarowanych ten aspekt jest na zbliżonym poziomie. Jedynie u "indyferentów" plasuje się zwykle niżej.
- realizm i praktycyzm vs transcendencja - są ludzie z natury praktyczni, którzy każdy aspekt myśli ściągają do rzeczy namacalnych i uchwytnych. Z nimi nie bardzo daje się dyskutować o filozofii. Na drugim biegunie są przesadnie transcendentni (to trochę moja słabość...), czyli osobnicy lekceważący sobie praktyczne strony myśli i życia, wciąż szukający tego nieuchwytnego "czegoś", co jest jeszcze "dalej", jeszcze bardziej nieuchwytne. Czasem może być aż tak daleki i nieuchwytne, że właściwie poza granicą sensu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:25, 21 Kwi 2017    Temat postu:

Michal Dyszynski napisał:
... bo właśnie język jest zbiorem uzgodnionych (lepiej, albo i gorzej) konceptów.
Jezyk ma sluzyc komunikacji miedzyludzkiej a nle ja ograniczac do grupowego myslenia (groupthink, Janis, 1972), bo w indoktrynacji I stereoptypach wbudowana jest intencja paradox Abilene czyli zawiedzenia grupy nad przepasc, Poslugujemy sie tym samym jezykiem polskim ale z odrebnych indywidualnych ram referencji doswiadczen zyciowych. Jestes osoba jak pisze Wuj Zboj na poziomie, wiec nie atakujesz mnie za to, ze jestem diametralnie inna niz kazdy user ktory tutaj pisze. To nie powinno byc dla nikogo dziwne, bo przyjechalam do USA jako mloda kobieta I nigdy nie weszlam w srodowisko Polonii. Nie posluguje sie jezykiem polskim na codzien I nie wiem jakie w Polsce sa "umowy" spoleczne na uzycie dla przykladu "Dzien Dobry". Ja czesto mowie moim polskim sasiadom "Szczesc Boze", bo to jest nasz zwyczaj, mimo, iz nie praktykuje katolicyzmu czy jakiejkolwiek religii. Poprostu obydwoje porozumiewamy sie po polsku ale z diametralnie roznych rejonow geograficznych I kulturowych, doswiadczen zyciowych, etc. I dlatego kolejna Twoja "hipoteza robocza" wali sie na przyslowiowe "lopatki", bo preferujesz wszystko w swoim pudeleczku zycia (metafora) sobie poukladac jak lubisz I bron Boze, zeby tam ktos wszedl I nawet oddechem naruszyl Ci porzadek. Lubie Cie, I lubie z Toba pisac. Ale mam moralny obowiazek bycia soba, bo inaczej nie moglabym z Toba czy kimkolwiek innym pisac. Moje bycie soba moze Cie ranic, ale tylko w taki sposob poznajemy, doznajemy, I ewoluujemy sie jako Rodzina Ludzka.

Michal Dyszynski napisał:
Skoro piszesz, rozmawiasz, to pojęciami się posługujesz, a do tego używasz je w taki sposób, aby być zrozumiałą - czyli zgodnie (przynajmniej z grubsza) z tą wielką społeczną umową, jaką jest język. Jeśli twierdzisz, że jest inaczej, że pisząc cokolwiek nie stosujesz konwencji językowych, to w moim przekonaniu wpadasz w hipokryzję.
Moja intencja nie jest byc zrozumiana w sposob Michala Dyszynskiego czy kogokolwiek innego. Moja intencja jest doswiadczac podobnie jak intencja kazdego jest doswiadczac tylko nie wszyscy maja tego swiadomosc. Odczuwasz roznice energii? Jesli nie, to prosze wycisz umysl konceptulany I sporobuj. "Konwencje jezykowe" stusuje jak pisze artykul naukowy powolujac sie na autora teorii I rok. Kiedy dokonuje ekspresji w Rodzinie Ludzkiej nie musze powolywac sie na teorie naukowe I podawac autora I roku lecz jestem soba czyli obejmuje swoje emocje I pisze to co moja intuicja zamienia w structure lingwistyczna jezyka z predkoscia swiatla - jezyka ktorym sie jestem w stanie poslugiwac w pismie a ktory moj mozg wybierze zeby dokonac automatycznego przekazu gestalt. Nie lekaj, sie. Z hipokryzja ten process nie ma nic wspolnego, bo nie podlega zarzadowi ego. Ego jest zbyt wolne, oslizle, I tlsuste zeby za taka energia nadazyc. Dlatego w moich tekstach jest tyle literowek, bo ich konceptualnie nie poprawiam. Oprosz tego pisze z kultury anglojezycznej I word processor dokonuje swoich korekt.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:34, 21 Kwi 2017    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Czym jest głupota?
Głupota nie polega na tym, że ktoś jakiejś rzeczy nie rozumie. W końcu istnieje nieskończenie wiele rzeczy, których nie rozumie dowolnie wybrany, nawet najmądrzejszy człowiek. Prawdziwa głupota polega na tym, że gdy ktoś coś zrozumie, zaczyna arbitralnie zakładać, że to jego aktualne rozumienie jest absolutną prawdą, jednym poprawnym myślowym sposobem opisywania rzeczywistości.
"Glupota" "Jest braniem trucizny do ust I spodziewaniem sie, ze ktos inny umrze." - Christiane Northrup, M. D.

Idz na randke duchowa z samym soba I zrzuc ten balanst tortu konceptualnych idzielenia Rodziny Ludzkiej na dwoje, troje, etc :)

https://youtu.be/_aB6yooltX0
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:37, 21 Kwi 2017    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Piotr Rokubungi napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Czym jest głupota?
Głupota nie polega na tym, że ktoś jakiejś rzeczy nie rozumie. W końcu istnieje nieskończenie wiele rzeczy, których nie rozumie dowolnie wybrany, nawet najmądrzejszy człowiek. Prawdziwa głupota polega na tym, że gdy ktoś coś zrozumie, zaczyna arbitralnie zakładać, że to jego aktualne rozumienie jest absolutną prawdą, jednym myśliwym sposobem opisywania rzeczywistości.
Ano! Ale co ma do tego myśliwy?:think: :mrgreen:

No tak... :rotfl:
Poprawiłem "myśliwego" na "myślowego". A znajomi ostrzegali: nie myśl tyle, bo w końcu myśliwym zostaniesz... :shock:
Myslowym juz jestes na wlasne zyczenie a mysliwym zostac to I lacznosc z Matka Natura jest, cisza, cisza umyslu, etc - cos w tym jest :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:49, 21 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Idz na randke duchowa z samym soba I zrzuc ten balanst tortu konceptualnych idzielenia Rodziny Ludzkiej na dwoje, troje, etc :)

Chcesz dobrych rad?
Tu jest cały o nich magazyn:
[link widoczny dla zalogowanych]

Strona z aforyzmami i różnymi takimi..
[link widoczny dla zalogowanych]

A może to:
[link widoczny dla zalogowanych]

A jeszcze wygooglowałem
[link widoczny dla zalogowanych]

Ale co tam - najprościej podlinkować zapytanie na googlu:
[link widoczny dla zalogowanych]
Tam jest tego tysiące! Prawie wszystkie jakoś słuszne, godne polecenia, czasem zdawałoby się zbawienne.

Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego takie dobre rady, mądrości może i słuszne (zapewne słuszne), a na pewno szczytne, jak też niewątpliwie fajnie brzmiące OSTATECZNIE PRAWIE NIE DZIAŁAJĄ?
Dlaczego widząc, słysząc takie górnolotne mądrości jacy to POWINNIŚMY BYĆ, traktujemy tego rodzaju przekaz najczęściej (słusznie!) jako spam myślowy?...
Tak od serca pytam - czy kiedyś się nad tym zastanawiałaś?


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 20:51, 21 Kwi 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin