Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Musicie się na nowo narodzić
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:45, 19 Lis 2024    Temat postu: Musicie się na nowo narodzić

Ewangelia Jana, 3
(1) Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. (2) Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim. (3) W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwo Bożego. (4) Nikodem powiedział do Niego: Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? (5) Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. (6) To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. (7) Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. (8) Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha.

Tym cytatem chciałbym zapoczątkować wątek o ewangelicznej idei duchowego narodzenia się, wzrostu i doskonalenia.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 16:47, 19 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:20, 19 Lis 2024    Temat postu: Re: Musicie się na nowo narodzić

Idea duchowego wzrostu jest zawarta też w innych fragmentach Biblii. Np. w tej przypowieści zapisanej w ewangelii Łukasza 8:
(4) Gdy zebrał się wielki tłum i z miast przychodzili do Niego, rzekł w przypowieściach: (5) Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je. (6) Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. (7) Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. (8) Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny. Przy tych słowach wołał: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha! (9) Wtedy pytali Go Jego uczniowie, co oznacza ta przypowieść. (10) On rzekł: Wam dano poznać tajemnice królestwa Bożego, innym zaś w przypowieściach, aby patrząc nie widzieli i słuchając nie rozumieli. (11) Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. (12) Tymi na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. (13) Na skałę pada u tych, którzy, gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a chwili pokusy odstępują. (14) To, co padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą i przez troski, bogactwa i przyjemności życia bywają zagłuszeni i nie wydają owocu. (15) W końcu ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość.

Z kolei ostrzeżenie przed tym, aby rozwoju nie zaniechać z powodu lęku, zawiera przypowieść o talentach (minach w innej wersji), jak np. Mateusza 25:
(14) Podobnie też [jest] jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. (15) Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz (16) ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. (17) Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. (18) Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana. (19) Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. (20) Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem. (21) Rzekł mu pan: Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana! (22) Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem. (23) Rzekł mu pan: Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana! (24) Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. (25) Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność! (26) Odrzekł mu pan jego: Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. (27) Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. (28) Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. (29) Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. (30) A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz - w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 18:25, 19 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2794
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 2:10, 20 Lis 2024    Temat postu:

Czy idea duchowego narodzenia się na nowo jest istotą chrześcijaństwa czy tylko jednym z wielu przesłań (ważnych!), ale to jeszcze nie jest istota?
Może istotą jest przekaz, że Bóg jest miłością, która ma wielkie plany wobec własnego stworzenia?
A może istotą jest śmierć i zmartwychwstanie Jezusa i to, że Jezus wziął na siebie nasze grzechy?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:15, 20 Lis 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Czy idea duchowego narodzenia się na nowo jest istotą chrześcijaństwa czy tylko jednym z wielu przesłań (ważnych!), ale to jeszcze nie jest istota?
Może istotą jest przekaz, że Bóg jest miłością, która ma wielkie plany wobec własnego stworzenia?
A może istotą jest śmierć i zmartwychwstanie Jezusa i to, że Jezus wziął na siebie nasze grzechy?

Dla mnie to jest niejako jedna i ta sama istota. To dlatego mamy się na nowo narodzić, że Bóg z miłości nas powołał do wolności istnienia, a śmierć i zmartwychwstanie Jezusa stanowi demonstrację tej wielkości i mocy bytu, do której jesteśmy powołani, zaś tym swoim nowym narodzeniem po to sięgamy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2794
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:19, 20 Lis 2024    Temat postu:

Ciekawe, że choć mamy jeden świat do obserwacji to tak wielu myślicieli wyraża tak bardzo odmienne stanowiska. Bo przecież byli i są wielcy myśliciele, którzy są przekonani, że nasz świat to tylko suma szczęśliwych przypadków, a cały wszechświat jest zimny, nie współczujący i przez nikogo nie stworzony i człowiek to tylko epizod wśród grzybów i bakterii. Z kolei inni myśliciele widzą wielki sens i cel, a nawet (tak jak ty), że człowiek ma narodzić się do wolności. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:24, 20 Lis 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Ciekawe, że choć mamy jeden świat do obserwacji to tak wielu myślicieli wyraża tak bardzo odmienne stanowiska. Bo przecież byli i są wielcy myśliciele, którzy są przekonani, że nasz świat to tylko suma szczęśliwych przypadków, a cały wszechświat jest zimny, nie współczujący i przez nikogo nie stworzony i człowiek to tylko epizod wśród grzybów i bakterii. Z kolei inni myśliciele widzą wielki sens i cel, a nawet (tak jak ty), że człowiek ma narodzić się do wolności. :think:

U mnie to ma właściwie jeszcze dużo głębszą podbudowę. :think:
Nigdy (chyba) o tym nie pisałem, ale w tej chwili świat typu "suma szczęśliwych przypadków", albo świat bazujący na bezosobowej materii jawi mi się jako niewyobrażalny, jako rodzaj sprzeczności samej w sobie. Za to świat, w którym MECHANIZMEM ISTNIENIE JEST WOLNOŚĆ, ROZWÓJ, DOSKONALENIE jest dopiero tym światem, który w moim odczuwaniu jest jedynym stabilnym, jedynym możliwym do realnego dziania się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2794
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 2:02, 21 Lis 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Ciekawe, że choć mamy jeden świat do obserwacji to tak wielu myślicieli wyraża tak bardzo odmienne stanowiska. Bo przecież byli i są wielcy myśliciele, którzy są przekonani, że nasz świat to tylko suma szczęśliwych przypadków, a cały wszechświat jest zimny, nie współczujący i przez nikogo nie stworzony i człowiek to tylko epizod wśród grzybów i bakterii. Z kolei inni myśliciele widzą wielki sens i cel, a nawet (tak jak ty), że człowiek ma narodzić się do wolności. :think:

U mnie to ma właściwie jeszcze dużo głębszą podbudowę. :think:
Nigdy (chyba) o tym nie pisałem, ale w tej chwili świat typu "suma szczęśliwych przypadków", albo świat bazujący na bezosobowej materii jawi mi się jako niewyobrażalny, jako rodzaj sprzeczności samej w sobie. Za to świat, w którym MECHANIZMEM ISTNIENIE JEST WOLNOŚĆ, ROZWÓJ, DOSKONALENIE jest dopiero tym światem, który w moim odczuwaniu jest jedynym stabilnym, jedynym możliwym do realnego dziania się.


Nie wnikam dalej, bo to na pewno bardzo skomplikowana kwestia, choć pewnie naturaliści by się z tobą nie zgodzili.
Natomiast z zaciekawieniem wrócę do idei "duchowego narodzenia się, wzrostu i doskonalenia".
Mam wrażenie, że jesteś bardzo pewny tej koncepcji, ale czy nie kłóci ci się to z tym, co na temat pochodzenia człowieka i ewolucji świata mówią teorie współczesnej nauki?

Z w jednej z moich książek czytam, że:
Anatomia konfliktu. Między nowym ateizmem a teologią nauki; Tadeusz Pabjan napisał:
Współczesna nauka pozwala na dosyć dokładne zrekonstruowanie tego, w jaki sposób proces ten przebiegał. Przyjmuje się, że życie pojawiło się na Ziemi ok. 3,7 miliarda lat temu w pierwotnym oceanie i przez długi czas - ponad 3 miliardy lat - ewoluowało w środowisku wodnym. Na suchy ląd organizmy żywe przeniosły się ok. 440 milionów lat temu. Dinozaury pojawiły się 250 milionów lat temu, a z areny dziejów zniknęły, ustępując miejsce ssakom, 65 milionów lat temu. Różne gatunki istot człekokształtnych zaczęły się pojawiać na Ziemi ok. 4 milionów lat temu; 2 miliony lat później w Afryce, a następnie na innych kontynentach, pojawił się bezpośredni poprzednik człowieka rozumnego. Ostatni etap tego procesu rozpoczął się ok. 200 tysięcy lat temu, bo właśnie wtedy uważa się, że zaczął zaznaczać swoją obecność nasz rodzimy gatunek.
Istotną cechą procesów ewolucyjnych, która szczególnie wyraźnie ujawnia się w mechanizmie powstania i rozwoju życia biologicznego na Ziemi, jest to, że są to procesy wyjątkowo kosztowne. Można się o tym przekonać, obserwując zmiany dokonujące się w świecie przyrody nieożywionej (powstawanie bardziej zaawansowanych, złożonych struktur wiąże się z koniecznością rozpadu innych struktur o prostszej budowie), ale własność ta najwyraźniej ujawnia się w procesie biologicznej ewolucji życia. Obserwowane w świecie przyrody bogactwo form życia powstało w wyniku niewyobrażalne długiego cyklu narodzin, reprodukcji i śmierci organizmów, w którym przypadkowe zmiany genetyczne w połączeniu z regulującymi mechanizmami doboru naturalnego i walki o przetrwanie prowadziły do rozwoju poszczególnych gatunków roślin i zwierząt. Żeby jednak taki proces rozwoju był możliwy, życie każdego z organizmów uczestniczących w tym cyklu musi zakończyć się śmiercią. Ewolucja dokonuje się za cenę śmierci, która przerywa biologiczną egzystencję każdego organizmu i bez której nie byłby możliwy rozwój coraz bardziej złożonych form życia. Wysokie koszty ewolucji biorą się również z konieczności nieustannej "walki o byt", czyli rywalizacji o ograniczone zasoby pożywienia, oznaczającej najczęściej zabijanie i pożeranie jednych organizmów przez inne. Ceną ewolucji jest także eksterminacja jednych form życia przez inne jego formy, dokonująca się na poziomie gatunkowym i obejmująca gwałtowne zagłady lub powolne wymierania, w wyniku których mniej zaawansowane rozwojowo gatunki ustępują miejsca innym, bardziej rozwiniętym gatunkom. W historii naszej planety przynajmniej kilkukrotnie miały miejsce również nagłe, katastrofalne zdarzenia - spowodowane np. gwałtowną zmianą klimatu - w wyniku których każdorazowo bezpowrotnie ginęła większa część gatunków żyjących w danym okresie. Po zakończeniu każdej tego typu masowej zagłady życie zawsze się jednak odradzało w nowszej, udoskonalonej i bardziej zróżnicowanej formie.


Podkreślenia moje.

Mamy zatem miliardy lat procesu naznaczonego śmiercią, przypadkowymi zmianami genetycznymi, mechanizmem doboru naturalnego, walką o przetrwanie itd. I to wszystko jest pomysłem wspaniałej, wszechmocnej Istoty, która wszystko to zapoczątkowała i wymyśliła, aby ostatecznie mógł pojawić się człowiek narodzony do wolności?
Czy Pan Bóg naprawdę może pomyśleć świat w oparciu o takie mechanizmy?
Teoretycznie tak, tylko czy to się da sensownie wytłumaczyć? Bo jeśli nie to będzie to wyglądało na doczepianie Pana Boga na siłę do tego, co mówią współczesne nauki o mechanizmach naszego świata.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Czw 2:03, 21 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 3:15, 21 Lis 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Mamy zatem miliardy lat procesu naznaczonego śmiercią, przypadkowymi zmianami genetycznymi, mechanizmem doboru naturalnego, walką o przetrwanie itd. I to wszystko jest pomysłem wspaniałej, wszechmocnej Istoty, która wszystko to zapoczątkowała i wymyśliła, aby ostatecznie mógł pojawić się człowiek narodzony do wolności?
Czy Pan Bóg naprawdę może pomyśleć świat w oparciu o takie mechanizmy?
Teoretycznie tak, tylko czy to się da sensownie wytłumaczyć? Bo jeśli nie to będzie to wyglądało na doczepianie Pana Boga na siłę do tego, co mówią współczesne nauki o mechanizmach naszego świata.

Masz rację. To jest zagwozdka. :think:
Nawet sobie pomyślałem, że fajnie by było, gdyby się okazało, że rację mieli ci kreacjoniści, którzy broniąc wizji świata stworzonego niedawno w kontekście wykopalisk, sugerujących życie zwierząt przed milionami lat, sugerują, iż te skamieniałości zostały popodkładane, stworzone właśnie w takiej formie, aby idealnie udawały miliardy lat ewolucji na Ziemi. :think:
Wtedy nie byłoby tyle cierpienia, tyle śmierci.
Choć skądinąd uważam, iż ŚWIADOMOŚĆ TEGO, ŻE EWOLUCJA ROZWÓJ OKUPUJE CIERPIENIEM I ŚMIERCIĄ JEST NIEZBĘDNA człowiekowi do wyzwolenia się!
To właśnie z tego, co wskazałeś na temat ewolucji, wynika właśnie POTRZEBA TRANSFORMACJI OSOBOWOŚCI do stanu wywyższającego miłość i prawdę, a odrzucenia nakierowania się na samą gołą przeżywalność, przedłużenie gatunku i przelotną satysfakcję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 3:14, 23 Lis 2024    Temat postu:

Zadziwiające jest przekonanie, jakie wyraża część chrześcijan, wyraźnie lekceważących (albo nawet przeciwnych postulatowi rozwoju intelektualnego i duchowego), że dobro birze się z posłuszeństwa, które stroni od samodzielności w myśleniu, ocenianiu. :shock:

Ale przecież nawet posłuszeństwo JAKOŚ trzeba zrealizować, a owa realizacja będzie dziełem konkretnej osoby - z wykorzystaniem jej umiejętności, inteligencji?...
A co? - Mielibyśmy tylko gadać o posłuszeństwie, a realnie nic nie robić?... :shock:
Posłuszeństwo realizować by się miało samym jego promowaniem, czyli bez wkładania żadnego osobistego wysiłku w rozstrzyganie kwestii, które zawsze stawia życie podczas realizacji (dowolnego, nie tylko związanego z posłuszeństwem) zadania?... :shock:
Ale niektórzy zdają się wierzyć, że dobro tak powstanie niejako samo - ktoś usłyszy, co ma robić i od razu, na nie wiadomo jakiej zasadzie, miałby chyba wiedzieć, co ma robić, czym, jak przeciwdziałać trudnościom po drodze... To by chyba jakiś cud musiał się stać, jakieś nadzwyczajne natchnienie za każdym razem musiałoby spadać na tak "posłusznego", który zawczasu niczego nie planował, o niczym nie myślał, przed problemami się nie zabezpieczał, a wszystko mu się udało, poszło jak po maśle...
Ja uważam, że takich cudów nie ma (ewentualnie są bardzo wielką rzadkością). Dobro, które czynimy, skutecznie wynika z pracy nad sobą, bierze się ze zbierania informacji o tym, co jest do zrobienia, analizowania przyczyn pojawiających się trudności, a potem wypracowywania sposobów przeciwdziałania owym trudnościom.
Jeśli się nie pracuje nad sobą, jeśli nie doskonali metod walki z trudnościami w realizacji dobrych zadań, to się dobra nie zrealizuje. Naprawdę nie ma jak być inaczej...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 12:19, 23 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2794
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:35, 23 Lis 2024    Temat postu:

Człowiek, by osiągnąć zbawienie musi narodzić się na nowo, czyli - jak to niejednokrotnie wyjaśniałeś - musi uwolnić się od dziedzictwa ewolucyjnego. Może ten temat jest dobrą okazją, aby wyjaśnić od czego tak konkretnie człowiek powinien się uwolnić?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:47, 23 Lis 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Człowiek, by osiągnąć zbawienie musi narodzić się na nowo, czyli - jak to niejednokrotnie wyjaśniałeś - musi uwolnić się od dziedzictwa ewolucyjnego. Może ten temat jest dobrą okazją, aby wyjaśnić od czego tak konkretnie człowiek powinien się uwolnić?

Ja bym powiedział, że w zasadzie człowiek musi się uwolnić OD WSZYSTKIEGO... :think:
Ściślej chodzi o uwolnienie się W PEWNYM SENSIE od wszystkiego. Ale na pewno chodzi o to, aby uwolnić się od niewolących nas przywiązań, identyfikacji z tym, co doczesne, tymczasowe, małe, związane z zależnością od świata.
Na pewno na start tej listy uwalniania się należałoby wymienić różne instynktowne odruchowe reakcje, jeśli są one bezrefleksyjne, automatyczne, niedające osobowości szans na ich skontrolowanie pod kątem głębszej sensowności. Ale to jest dopiero początek uwalniania się, czyli rodzenia się na nowo.
Wszystko, co zupełnie wymyka się świadomości, jest bowiem naszym związaniem, naszą niewolą - twarde zależności od ludzi (w tym szczególnie od przemocowej władzy), nawyki, które nami rządzą, utożsamienia automatyczne, nieskontrolowane przez osobisty wgląd i rozumowanie.
Tu ujawnia się powód, dla którego obecność i działanie szatana na tym świecie jest wręcz niezbędne w całej tej układance w stworzenie duchowej świadomości. Szatan - samym faktem swojego istnienia i działania - powoduje, iż nie mamy prawa tak do końca zaufać żadnemu swojemu rozpoznaniu! Czujność obowiązuje zawsze, bo każdy aspekt naszego życia może się okazać skażony. A rolą osobowości jest właśnie ustalenie, co jest skażone, a co nas buduje i leczy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2794
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:07, 23 Lis 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ja bym powiedział, że w zasadzie człowiek musi się uwolnić OD WSZYSTKIEGO... :think:
Ściślej chodzi o uwolnienie się W PEWNYM SENSIE od wszystkiego. Ale na pewno chodzi o to, aby uwolnić się od niewolących nas przywiązań, identyfikacji z tym, co doczesne, tymczasowe, małe, związane z zależnością od świata.


Nie wiem, czy 9 żyć mi wystarczy, aby program narodzenia na nowo zrealizować. : )
W ogóle sama identyfikacja tego, co jest doczesne, tymczasowe jest trudna chyba do ustalenia, bo zależy od przyjętych kryteriów wartościowania? Jak ktoś się uprze to miłość też potraktuje jako coś doczesnego i wynikające z czystych zależności świata.

Jak Pan Bóg nie pomoże człowiekowi to ja słabo widzę człowieka w tym, aby tak w pełni sam się głęboko przemienił, doświadczył jakiejś transformacji duchowej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:45, 23 Lis 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ja bym powiedział, że w zasadzie człowiek musi się uwolnić OD WSZYSTKIEGO... :think:
Ściślej chodzi o uwolnienie się W PEWNYM SENSIE od wszystkiego. Ale na pewno chodzi o to, aby uwolnić się od niewolących nas przywiązań, identyfikacji z tym, co doczesne, tymczasowe, małe, związane z zależnością od świata.


Nie wiem, czy 9 żyć mi wystarczy, aby program narodzenia na nowo zrealizować. : )
W ogóle sama identyfikacja tego, co jest doczesne, tymczasowe jest trudna chyba do ustalenia, bo zależy od przyjętych kryteriów wartościowania? Jak ktoś się uprze to miłość też potraktuje jako coś doczesnego i wynikające z czystych zależności świata.

Jak Pan Bóg nie pomoże człowiekowi to ja słabo widzę człowieka w tym, aby tak w pełni sam się głęboko przemienił, doświadczył jakiejś transformacji duchowej.

Przy czym chyba jeszcze jedno powinienem sprostować. Nie chodzi o uwolnienie się absolutne, nie chodzi o wyalienowanie się ze wszystkiego. Chodzi tylko o to, aby ZYSKAĆ KONTROLĘ, a nie odrzucić wszystko i być samotnym rygorystą, z zespołem Aspergera.
Na szczycie wszystkiego teiści postawią oczywiście Boga. Zatem odrzucając przywiązania świata przede wszystkim celem jest to, aby nie były one ponad Boga, a nie aby całkowicie zanikły. Ateiści, zamiast Boga, mogliby w tym miejscu postawić jakiś ogólny sens, prawdę, człowiecze uczuciowe (w miłości...) spełnienie (co przy poprawnej realizacji będzie w praktyce bardzo podobnie działało jak postawienie na szczycie hierarchii Boga, bo przecież Bóg jest prawdą i miłością).

Z tym uparciem się, że miłość jest doczesna, to według mnie jest tu część racji. Bo na pewno są takie rodzaje postawy emocjonalnej określane dość szeroko jako "miłość", które chyba są bardzo doczesne. Tu zatem należałoby ową miłość doprecyzować, wyjaśnić, o co już bardziej konkretnie komu chodzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9040
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Sob 18:09, 23 Lis 2024    Temat postu:

Cytat:
postawienie na szczycie hierarchii Boga, bo przecież Bóg jest prawdą i miłością


Cytat:
ową miłość doprecyzować, wyjaśnić, o co już bardziej konkretnie komu chodzi.


tzn. kogo masz zamiar rozumienie "miłości" doprecyzowywać ?

no chyba jedynie autora/ów tej hierarchii, bo zdanie Kowalskiego co znaczy "miłość" jest tu bez znaczenia - tak mi się wydaje przynajmniej


Cytat:
1) Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. (2) Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim. (3) W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwo Bożego. (4) Nikodem powiedział do Niego: Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? (5) Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. (6) To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. (7) Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. (8) Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha.


może narodzić się ponownie z Ducha, znaczy uświadomić sobie, że jest się duchem ... to co doczesne jest przemijające - trwa do czasu ... więc co ma wartość która może trwać ? czego chcieć ?

miłość to chcieć, a przedmiot pożądania zależy od perspektywy w jakiej się patrzy ...

wracając do miłości wg Kowalskiego, to człowiek póki żyje zawsze czegoś chce i to "chce" to "miłość" a czego chce, to kwestia jego perspektywy.

narodzić się z ducha, to uwolnić się z doczesnych pragnień, z tym przynajmniej co niemożliwe a ewentualnie poświęcić się temu co trwałe, lub co można dać innym
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:10, 24 Lis 2024    Temat postu:

lucek napisał:
Cytat:
postawienie na szczycie hierarchii Boga, bo przecież Bóg jest prawdą i miłością


Cytat:
ową miłość doprecyzować, wyjaśnić, o co już bardziej konkretnie komu chodzi.


tzn. kogo masz zamiar rozumienie "miłości" doprecyzowywać ?

no chyba jedynie autora/ów tej hierarchii, bo zdanie Kowalskiego co znaczy "miłość" jest tu bez znaczenia - tak mi się wydaje przynajmniej

Jeśli się komunikujemy, to po to, aby przekazać sobie jakieś treści. Także, jak najbardziej ważne jest, co myśli na temat miłości praktycznie każda (potencjalna) osoba, do której przekaz jest kierowany. Właściwie to o konkretnie pytam: jak się ma rozumienie statystycznego odbiorcy (Kowalskiego) idei miłości, gdy ów odbiorca np. czyta sformułowanie Biblii. Ustaliwszy, co zapewne taka osoba może sobie myśleć, można to skonfrontować z ideą, która, jak sądzimy, była zawarta w intencji piszącego (tu Jana Ewangelisty, choć może w innych cytatach innej osoby).
Krótko mówiąc, stawiałbym sobie ogólnie pytania:
Jaka jest treść przekazu?
Jak ów przekaz zostanie odebrany/zrozumiany?
Jedno z drugim ma związek, bo odczytujemy treść przekazu, przewidując cel, który przyświecał autorowi. W końcu on KOMUŚ coś próbował przekazać, a nie pisał sobie a muzom.
Bibliści, tłumacze Biblii analizują mentalność odbiorcy z czasów starożytnych, aby nadać odczytowi fraz biblijnych właściwą treść, czyli treść najbliższą tej, jaką autor chciał przekazać. Biorąc ową mentalność za wzorzec dostaje się inną interpretację treści, niż bezpośrednio, po prostu przekładając słowa na (pierwsze lepsze) odpowiedniki słów greckiego oryginału Biblii.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9040
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Nie 18:20, 24 Lis 2024    Temat postu:

Cytat:
Krótko mówiąc, stawiałbym sobie ogólnie pytania:
Jaka jest treść przekazu?


treść przekazu jest taka jakie znaczenia autor przypisał słowom przekazu,
czyli o ile tekst jest interpretowany niezgodnie z intencją autora, to taka interpretacja jest fantazją.

jeśli wyrażenie jest mało zrozumiałe, że względu na jego metaforyczność, a zakładamy, że jest sensowne to interpretować można je jedynie na podstawie własnych doświadczeń, tak aby pasowało do tych doświadczeń, czyli było sensowne - nabrało by sensu.

tak zresztą jest zawsze, z każdą interpretacją, każdego przekazu.

można też założyć, że przekaz nie ma sensu i twierdzić, że przekaz jest niezrozumiały i bez sensu ...


Cytat:
Jak ów przekaz zostanie odebrany/zrozumiany?
Jedno z drugim ma związek, bo odczytujemy treść przekazu, przewidując cel, który przyświecał autorowi. W końcu on KOMUŚ coś próbował przekazać, a nie pisał sobie a muzom.


nie bardzo rozumiem o co ci tu chodzi .... w każdym razie rozumienie Kowalskiego, o ile jest niezgodna z intencją autora jest, jest fantazją Kowalskiego bez znaczenia dla właściwej interpretacji przekazu.

Cytat:
Bibliści, tłumacze Biblii analizują mentalność odbiorcy z czasów starożytnych, aby nadać odczytowi fraz biblijnych właściwą treść, czyli treść najbliższą tej, jaką autor chciał przekazać. Biorąc ową mentalność za wzorzec dostaje się inną interpretację treści, niż bezpośrednio, po prostu przekładając słowa na (pierwsze lepsze) odpowiedniki słów greckiego oryginału Biblii.


dokładnie, a jak współcześnie te słowa, znaczenia słów, rozumie kowalski, jest bez znaczenia dla treści przekazu, bo jest treścią fantazji Kowalskiego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:04, 24 Lis 2024    Temat postu:

lucek napisał:
Cytat:
Bibliści, tłumacze Biblii analizują mentalność odbiorcy z czasów starożytnych, aby nadać odczytowi fraz biblijnych właściwą treść, czyli treść najbliższą tej, jaką autor chciał przekazać. Biorąc ową mentalność za wzorzec dostaje się inną interpretację treści, niż bezpośrednio, po prostu przekładając słowa na (pierwsze lepsze) odpowiedniki słów greckiego oryginału Biblii.


dokładnie, a jak współcześnie te słowa, znaczenia słów, rozumie kowalski, jest bez znaczenia dla treści przekazu, bo jest treścią fantazji Kowalskiego.

Chodzi mi o to, że KAŻDE ROZUMIENIE JEST W ISTOCIE FANTAZJĄ. Żaden człowiek nie dysponuje jakimś "kanałem bezpośrednim do prawdy". Nic nam nie pomoże zrzędzenie na to, że "Kowalski fantazjuje", to to my jesteśmy takimi "Kowalskimi", to my "fantazjujemy". Nie ma w ogóle niefantazjujących, choć...
jedni fantazjują na bazie przesłanek zewnętrznych, fantazjują, biorąc pod uwagę jakieś okoliczności obiektywne, podczas gdy inni te okoliczności mogą ingerować.

Co prawda niektórzy z tych fantazjujących arbitralnie sobie zakładają tę życzeniową ocenę siebie, że (nie wiadomo na jakiej zasadzie...) właśnie oni "znają prawdę". Tacy zwykle są jednocześnie tymi, którzy nie próbują SYMETRYZOWAĆ swoich przekonań, czyli BLOKUJĄ TO SPOSTRZEŻENIE, że z perspektywy drugiej strony "myślenie moje" i "myślenie tamtego" zamieniają się miejscami, czyli że - już z obiektywnego, niefaworyzującego nikogo na start punktu widzenia - mamy pełną równoprawność owych stanowisk. Złamać tę pełna równoprawność fantazjowania możne jedynie poprzez ODWOŁANIE SIĘ DO WYŻSZEGO KRYTERIUM, ZASADY, ale nie poprzez upór w stwierdzaniu swojego stanowiska, czyli też nie przez personalne naciski.

Wszyscy fantazjujemy. Jeśli dyskutuje Kowalski z Malinowskim, to fantazjuje Kowalski i fantazjuje Malinowski. Co prawda Malinowski może oskarżyć Kowalskiego "to ty fantazjujesz", ale nazywanie kogoś "fantazjującym" nie stanowi żadnej formy rzeczowej argumentacji. Bo ten drugi może dokładnie to samo ogłosić wskazując na tego, pierwszego, ześ obiektywnie patrząc na sprawę, to (póki co) nie ma żadnej twardej przesłanki za tym, aby w powyższej sytuacji ustalić, czy "bardziej fantazjuje" Kowalski, czy Malinowski.

Piszę to z pozycji osoby, która ODRZUCA JAKO BŁĄD POSŁUŻENIE SIĘ PRESJĄ PERSONALNĄ.
Inaczej mówiąc, z góry skreślam jako bezwartościowe poznawczo, uruchomienie owej gry w emocji kto tu na kogo umie wywrzeć większy nacisk personalny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9040
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Nie 19:28, 24 Lis 2024    Temat postu:

Cytat:
Chodzi mi o to, że KAŻDE ROZUMIENIE JEST W ISTOCIE FANTAZJĄ.


tak, każde rozumienie jest jakimś domysłem, zrozumiałym poprzez własne doświadczenie, ale nadal domysłem.

mi jednak chodziło o to, że jeśli Dyszyński poprzez rozumienia znaczenia słów przez Kowalskiego, próbuje zrozumieć Nowaka, to to jest jakby nieco bez sensu.


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Nie 19:31, 24 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:57, 24 Lis 2024    Temat postu:

lucek napisał:
Cytat:
Chodzi mi o to, że KAŻDE ROZUMIENIE JEST W ISTOCIE FANTAZJĄ.


tak, każde rozumienie jest jakimś domysłem, zrozumiałym poprzez własne doświadczenie, ale nadal domysłem.

mi jednak chodziło o to, że jeśli Dyszyński poprzez rozumienia znaczenia słów przez Kowalskiego, próbuje zrozumieć Nowaka, to to jest jakby nieco bez sensu.

Dyszyński nigdy nie zgłaszał podobnej próby, więc jeśli ktoś tak jego słowa zrozumiał, to się domyślał tego na własne życzenie. Natomiast Dyszyński pisze o tym, że branie pod uwagę tego, co może Kowalski (wedle przewidywań tego, jak funkcjonuje on kulturowo) się dorozumieć z przekazu do niego kierowanego, jest istotnym elementem układanki, składającej się na zrozumienie intencji piszącego dane słowa.

Żeby posłużyć się przykładem różnicującym wyraźnie te okoliczności:
Jeśli (dorosły, świadomy) autor przekazu pisałby coś do Kowalskiego - 6 latka, a w drugiej opcji w drugiej opcji do Kowalskiego mającego wyższe wykształcenie 40 latka, to w licznych przypadkach zupełnie inaczej potraktujemy niektóre sformułowania. Gdyby autor np. napisał "wiadomo, że ciastka są zdrowe, bo są smaczne", to takie sformułowanie kierowane do dorosłego człowieka będzie z dużym prawdopodobieństwem formą ironii (czy innego rodzaju sugerowania naiwnych przekonań), ale już gdy są kierowane do 6-latka, to powiążemy je zapewne z inną intencją - np. prowokacją, czy chęcią wprowadzenia w błąd.
Branie pod uwagę uwarunkowań kulturowych, intelektualnych czy temu podobnych domyślnego odbiorcy jest istotnym aspektem odczytywanie intencji autora tekstu.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 12:22, 25 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9040
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Nie 20:16, 24 Lis 2024    Temat postu:

Cytat:
Dyszyński nigdy nie zgłaszał podobnej próby,


nigdy to przesada, i nie tylko Dyszyński, ale tu rzeczywiście nie.

ps
widać, nie zrozumiałem tematu


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Nie 20:19, 24 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:06, 25 Lis 2024    Temat postu:

Wracając do kwestii narodzenia się na nowo...

Narodzenie się na nowo w tym rozumieniu, które dzisiaj uznaję, polega przede wszystkim na INTEGROWANIU OSOBOWOŚCI. Co się na nie składa?
- Przede wszystkim wiążę się ono z uświadomieniem sobie, iż osobno intelekt, czy osobno wola, czy osobno emocje i intuicje nie są w stanie ukształtować poprawnej osobowości. Tylko łącznie, WSPOMAGAJĄC SIĘ WZAJEMNIE mogą one stworzyć poprawny "team", który poprowadzi świadomość w stronę spełnienia i sprawczości.
Rodzenie się na nowo polega też na eliminowaniu różnych postaci zniewolenia "tym światem". Aby się z takich niewoli wyrwać, niezbędne jest:
1. Rozpoznanie, że one w ogóle nas niewolą
2. Ustalenie, jakie motywy, odniesienia mielibyśmy uznać w zamian tych, które nas niewoliły
3. Skonstruowanie jakiegoś planu porzucaniu owych niewolących nas mentalnych kajdan
4. Wdrożenie owego planu, w którym ważne będzie, aby angażować wszystkie sfory świadomości i duchowości - intelekt, wolę, emocje, intuicje, starając się przy okazji poznawać je lepiej, dostrajać ich działanie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:02, 11 Gru 2024    Temat postu:

Życie nam oferuje ciekawy schemat wyzwań mentalnych:
1. Na początku życia musimy ogarnąć jakoś związek umysłu z ciałem - nauczyć się posługiwać kończynami, korygować błędy zmysłów, tworzyć użyteczne informacje z danych zmysłowych.
2. Wraz z dorastaniem pojawia się konieczność sięgnięcia w bardziej zaawansowane konstrukcje świadomości - trzeba jakoś ustalić swoje miejsce w społeczności, rozpoznać swoje możliwości, słabości, zdolności wpływu na otoczenie.
3. Etapem mentalnym wyższym od poprzedniego, który co prawda powoli się też rozwija niemal od początku, jest ZASTANOWIENIE SIĘ NAD WARTOŚCIAMI, nad tymi celami, jakie warto jest w życiu osiągać. Na początek odpowiedź wydaje się tu prosta - na początku mentalnie sterujemy na przyjemności. Jednak wraz ze wzrostem świadomości, przekonujemy się, że prosty kurs na przyjemność jest samowywrotny, bo jedne przyjemności blokują inne przyjemności, bo satysfakcja powtarzania wciąż w identyczny sposób ma tendencję do wygaszania się i wiele innych problemów...
4. Pojawienie się PROBLEMÓW ŻYCIOWYCH powoduje, iż musimy uruchomić w sobie coraz to nowe pokłady pomysłowości, zdolności diagnozowania CO I JAK w tym świecie się dzieje, aby jakoś poradzić z sobie z tym, co jest dla nas nie do zaakceptowania. Wraz z przetrenowaniem sobie prostych narzędzi wpływu na swoje życie, ujawnia się potrzeba lepszej synchronizacji tych narzędzi, skonfigurowania ich tak, aby sobie nawzajem nie przeszkadzały, a raczej się wspomagały.
5. Cały czas gdzieś w tle majaczy PYTANIE O PODSTAWOWY CEL życia.

Ten cel życia ludzie różnie sobie wyobrażają, czują, próbują mentalnie go wymodelować. Domyślną opcją rozwoju jest rozwój związków z innymi ludźmi.
Ale modeli owego rozwoju jest kilka, a ja tu wyróżnie podział na trzy kategorie:
1. Model ekspansji, dominującej sprawczości, a także wspinania się na szczyt hierarchii społecznej
2. Model uległości i dostosowawczości, poszukiwania sobie miejsca w życiu jako ktoś z jednej strony uległy, ale w tej uległości ugrywający coś mentalnie dla siebie.
3. Model pomniejszenia znaczenia aspektów społecznych na rzecz rozwoju mocy indywidualnej, rozwoju świadomości jednostkowej.
Modele te najczęściej, choć w różnym stopniu, są używane JEDNOCZEŚNIE przez każdego niemal człowieka. Każdy jest, w zależności od okoliczności - raz bardziej samodzielny, za chwilę okazujący jakąś formę dominacji, czy odwrotnie - podporządkowania. Te modele nawzajem się wspomagają, a wszystkie mają jakieś miejsce w rozwoju.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:10, 11 Gru 2024    Temat postu:

Rodzenie się na nowo to postawienie prawdy (odpowiednio rozumianej) ponad "światem". Czym jest ów świat?...
- To przede wszystkim nasza zależność od narzucanych nam przez ludzi wymagań, wzorców, sugestii, władzy, manipulowania nami przez różne grupy (i pojedyncze osoby) nacisku.
- "Światem" też są nasze instynktowne, wrodzone reakcje, które "współpracują" w czynieniu nas niewolnikami ośrodków ludzkiego nacisku, a jednocześnie wprowadzają własne mechanizmy wpływu.
Ktoś tu mógłby powiedzieć "skoro świat jest zły, to czemu Bóg nas na niego zesłał?". Ale to byłaby błędna sugestia rozumowania, bo:
- po pierwsze świat niekoniecznie jest jednoznacznie "zły", bo jest w nim też i dobro.
- a po drugie, tu właśnie chodzi o to, że RODZIMY SIĘ, WALCZĄC o wyzwolenie z niewoli świata!
Gdyby nie było tego całego świata, z jego błędami, wadliwymi sugestiami, mylącymi odczuciami, to zanikłaby właśnie ta potrzeba mozolnego budowania siebie, a ostatecznie narodzenia się. To właśnie dzięki temu, że (częściowo) zły, a częściowo dobry świat ewidentnie domaga się od nas doskonalszych sposobów reagowania, niż te pierwotne, to człowiek ma powód do walki o siebie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:01, 12 Gru 2024    Temat postu:

Instynktownie człowiek szuka akceptacji u innych ludzi. To w jakiś sposób jest chyba dobre w tym sensie, że spaja społeczności, powoduje, że staramy się czynić coś dobrego dla innych. Ale ta wrodzona tendencja naszej natury ma również swoją negatywną stronę - uzależnia człowieka, często blokując kreatywność osobistą, upupiając, skłaniając ku zakłamywaniu rozpoznań rzeczywistości. Rezygnacja z kompulsywnego poszukiwania akceptacji ma moc uwalniającą.
Nie postuluję tu jakieś alienacji od społeczeństwa, ale jednak chcę zwrócić uwagę na to, że będąc bezrefleksyjnie i całkowicie uzależnionym od ocen społecznych, tracimy swoją indywidualność, a często też i rujnujemy swoje sumienie. Społeczeństwo zawiera pełne spektrum osobowości ludzkich - są tam i ludzie dobrzy, i dranie, są geniusze, i idioci. Jeśli umysł nie dokona rozróżnień, kogo warto posłuchać i uszanować, a czyje poglądy, albo i naciski należy zignorować, albo wręcz zwalczać w sobie, to taki ktoś będzie niczym listek na wietrze, będzie oportunistą, którego się nawet nie szanuje, bo wiadomo, że on zawsze będzie tańczył tak, jak mu zagrają inni. A kim są owi "inni"?... Może z tej górnej półki ludzkości, a może z samego dna i kloaki?...
Poszukując akceptacji niewolniczo, bezrefleksyjnie zdajemy się nie tylko na to, że nie wybudujemy swojej poprawnej osobowości, ale nawet i tego głównego celu - czyli właśnie akceptacji - nie osiągniemy! Bo ludzie szanują tak naprawdę nie tych, którzy służalczo im potakują i przymilają się, ale tych, którzy mają wykształconą indywidualną osobowość, przemyślane zdanie na różne tematy, stawiają swoje granice.

W Biblii jest sformułowanie Jezusa "zaprzeć się samego siebie". Tylko o co w tym chodzi?...
W kontekście poszukiwania akceptacji u innych ludzi można tę frazę odnieść na dwa dokładnie przeciwne sposoby:
- Zaprę się samego siebie, jeśli ten przymus podlizywania się ludziom opanuję. Wtedy ten "wcześniejszy, nieporadny ja" dopiero zostanie odsunięty, a na jego miejscy przyjdzie ja - dojrzały.
- Można się też zapierać samego siebie w tym sensie, że ktoś odda swoje oceny w całości w gestię innych osób - stanie się ich podwładnym, będzie się z nimi zgadzał, nie próbując samodzielnie dociekać żadnej prawdy.
O który rodzaj zaparcia się mogło Jezusowi chodzić?...
- Ja obstawiam, że ten pierwszy rodzaj jest tym właściwym. Trzeba się zapierać tego siebie nieporadnego, siebie instynktownego, siebie bezwolnego i rozlazłego. Ale gdy już się pokona te słabości i powstanie na ich miejsce udoskonalony ja, to tego udoskonalonego nie należy się zapierać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:36, 25 Gru 2024    Temat postu:

Na czym wg mnie polega owo "nowe rodzenie" siebie?
Spróbuję tutaj jakoś naświetlić pierwszy etap tego, w sumie mocno złożonego procesu.

Na start życia każdy posiada jedynie pierwocinę wolności, pozostając za to pod przemożną władzą instynktów, nawyków, narzuconych schematów.
Rodzimy się całkowicie zależni od rodziców - jako niemowlęta, które wszystko dostają od innych ludzi i od reszty świata. Wraz z dorastaniem zyskujemy pewną formę wolności, czyli zdolności do wprowadzania w życie pomysłów, jakie powstają w naszej głowie. Ale na początku praktycznie każdy krok w naszym życiu bierze się z podporządkowania się wezwaniom ze sfery instynktownej, archetypicznej. Na początku nic nie jest przemyślane, czyli nic nie jest nasze. Coś się staje „naszym”, w znaczeniu pochodzącym od osobowości, jaką się staliśmy, jeśli choć trochę daliśmy sobie szansy na zadecydowanie o tym, co się będzie działo. To z kolei wymaga, abyśmy choć w minimalnym stopniu byli w stanie:
- rozpoznać w czym rzecz
- dostrzec dla niej alternatywy
- dopasować owe alternatywy do tego, co jest nasze, co odpowiada wartościom, jakie uznajemy
- dobrać z owych alternatyw tę jedną, która lepiej pasuje do naszych wartości, czy do tego, co pragniemy, aby się działo.
Dopiero gdy jesteśmy w stanie w te wezwania od instynktów, żądań świata zrelatywizować (pozbawić konieczności mentalnego fokusowania się na samym doznaniu), a potem POWIĄZAĆ Z CZYMŚ WŁASNYM (niezależnym już od samego doznania), zaczyna budować się mechanizm tworzenia bytu osobowego, który pełni rolę pośredniczącą pomiędzy IDEĄ, a DOZNANIAMI.


Czym jest zatem owo nowe narodzenie?
Nowe narodzenie jest wzięciem doświadczeń swojego życia, zbieranych jak się zdarzy, przypadkowo, ocenianych schematami wbudowanymi biologicznie i kulturowo, aby SKONSTRUOWAĆ Z OWYCH DOŚWIADCZEŃ NOWĄ SPÓJNĄ JAKOŚĆ, jest to jakby wzięcie tego starego, stanowiącego bazę i poskładanie sobie siebie na nowo - już SIEBIE ZAAKCEPTOWANEGO ŚWIADOMIE, SIEBIE SAMOZGODNEGO, pozbawionego przynajmniej najbardziej podstawowych sprzeczności.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 19:27, 25 Gru 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin