 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35026
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 3:40, 26 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Czym jest zatem owo nowe narodzenie?
Nowe narodzenie jest wzięciem doświadczeń swojego życia, zbieranych jak się zdarzy, przypadkowo, ocenianych schematami wbudowanymi biologicznie i kulturowo, aby SKONSTRUOWAĆ Z OWYCH DOŚWIADCZEŃ NOWĄ SPÓJNĄ JAKOŚĆ, jest to jakby wzięcie tego starego, stanowiącego bazę i poskładanie sobie siebie na nowo - już SIEBIE ZAAKCEPTOWANEGO ŚWIADOMIE, SIEBIE SAMOZGODNEGO, pozbawionego przynajmniej najbardziej podstawowych sprzeczności. |
Tu niejeden zadałby pytanie: a gdzie w tym jest Bóg?
- Oczywiście JEST. Jak najbardziej jest - jako PRAWDA I MIŁOŚĆ, jako rodzaj osobowego katalizatora, jako NADZIEJA, że to się uda i ma głębszy sens. Ale rodzi się człowiek, czyli osoba, a więc coś stanowiącego SPÓJNĄ, ZINTEGROWANĄ CAŁOŚĆ.
O tej integracji osobowości jeszcze będzie...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35026
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:38, 28 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Schemat tworzenie udoskonalonej osobowości z grubsza jest następujący:
1. Życie stawia wyzwania, a człowiek przez to ma motywację, aby działać, aby stwarzać lepsze instancje swojego funkcjonowania w świecie.
2. Jednak człowiek nie wie tak już dokładnie i precyzyjnie czym jest owa "lepsza instancja mnie". Na początku pod to pojęcie podkłada siebie doznającego przyjemności, pochwalonego, zaakceptowanego przez grupę. Więc na początku przyjemność i akceptacja ludzi są głównym drogowskazem mentalnym.
3. Jednak wkrótce sprawy zaczynają się komplikować, bo okazuje się, że te najbardziej intuicyjne, najprostsze sposoby osiągania przyjemności i sukcesów społecznych są niezbyt skuteczne, a wręcz pojawiają się na tej drodze trudności nie do pokonania, z racji na to, że jedne przyjemności występują przeciw drugim - np. nieopanowywana przyjemność jedzenia skutkuje wkrótce cierpieniem związanym z chorobami otyłości, poczuciem nieatrakcyjności swojego ciała, co jest już zdecydowanie nieprzyjemne w kontekście emocji społecznych. Podobnie proste zdobywanie ludzkiej akceptacji nie bardzo się sprawdza - bo ludzie nie reagują przewidywalnie na nasze działania w tym kierunku, często ignorując nasze starania, albo wręcz odwrotnie je interpretując. Gdy my chcemy zabłysnąć, oni zaczynają nas wyśmiewać, jaki to "lans uskuteczniamy", jak próbujemy się przymilać, to wzgardliwie nas odtrącają. Praktycznie wszystkie proste pomysły na satysfakcję społeczną i osiąganie przyjemności są na krótką metę, a nadużywane wręcz obracają się na negatywną stronę, czyli przynoszą przykrości, ból, cierpienia.
4. W tej sytuacji ci mniej rozgarnięci będą działali dalej wedle wskazań prostych intuicji, nic ze swoim aparatem myślenia i rozpoznawania nie zrobić. Ten typ ludzi będzie z reguły reagował emocjonalnie na trudności, będzie wypierał własny udział (potencjalnie winę) w tym, co negatywne się w życiu zdarza, będzie z reguły obwiniał innych. Tacy też rozpoznają świat wedle najbardziej uproszczonych, emocjonalnych kategorii, zwykle grawitujących do przemocy, władzy i posłuszeństwa, lęku, gniewu, poczucia przynależności do grupy. Są to ludzie, którzy "nie mają siebie", pozostają "własnością" tego, co ich utworzyło - władają nimi instynktowne emocje, atawistyczne odruchy. Tacy ludzie rozpoznają w większości wszystko jednowymiarowo, z rzadke będzie ich stać na dystans, czy refleksję. Oni też w końcu zaczynają instynktownie czuć, że inni poszli do przodu, że jakoś ogarniają swoje życia, udoskonalili się. Ale tacy gnuśni mentalnie osobnicy nie są w stanie się zmobilizować do wejścia na drogę samodoskonalenia. Emocje im to blokują na tej zasadzie, że doskonalenie związane jest z ROZPOZNAWANIEM SWOICH BŁĘDÓW, a tymczasem uznanie owych błędów w KONKRETNEJ POSTACI jest przykre, emocjonalnie problematyczne. Więc tacy ludzie będą "swoją winę" jedynie diagnozowali w uogólnionej postaci jako: "jakaś tam" moja wina. Z "jakąś tam", niekonkretną winą, nie trzeba nic robić, można dalej być gnuśnym, co najwyżej innych krytykując za ich postawy. Po tym rozpoznaje się tych nieudoskonalonych, że wciąż kogoś oskarżają, w ich głowach sprawczość świata jest na zewnątrz nich, zaś oni są jedynie ofiarami, które frustrują się w swoich żalach i pretensjach.
5. Postawą znacznie bardziej konstruktywną, od tej opisanej w punkcie 4 jest mentalne wzięcie "byka życia" za rogi. Tu właśnie zaczyna się samodoskonalenie, związane z krytycyzmem, naprawą swoich błędów (w Biblii jest w tym kontekście mowa o nieustannym "nawracaniu się", i "przynoszeniu owocu"). Nawracamy się ze złych ścieżek jednak jedynie wtedy, gdy:
- owe ścieżki umiemy zdiagnozować, jako "złe", w odróżnieniu od "dobrych", co jest związane ze stałym rozwojem UMIEJĘTNOŚCI POPRAWNEGO ROZPOZNAWANIA, czyl oddzielania złudzeń i mylnych sugestii od tych poprawnych.
- jesteśmy w stanie UZNAĆ SWOJĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ - czasem jako ten, kto zrobił coś dobrego, czasem jako winowajca. Ale w każdym razie nie chowają tacy ludzie głowy w piasek przed odpowiedzialnością, nie szukają sobie winnych na zewnątrz, lecz analizują własne niedoskonałości w celu ich naprawienia.
6. Ci, co potrafią się doskonalić, których strach przed zrobieniem błędu, czy odrzuceniem społecznym nie odwiodą od pracy nad sobą i pomnażania talentów, będą przeżywali też frustracje, porażki, wyrzuty sumienia. Tu nie ma lekko, bo mamy taki świat, który ukazuje nam swoją powierzchowną warstwę, a pierwotnie też my odbieramy jedynie to, co jest powierzchowne. Dopiero własną przemyślnością możemy wejść w głębszy sens, zacząć rozróżniać złudzenia i mylne sugestie od perspektywicznych sposobów rozumienia świata i siebie. Jednak u nich najczęściej ten trud powoli (sprawa na lata!) zacznie przynosić efekty, obraz rzeczywistości powoli zacznie się klarować, decyzje będą stawały się coraz bardziej trafne, człowiek powoli będzie zyskiwał większą sprawczość, będzie w stanie czynić dobro. Po owocach poznaje się tych, którzy już SĄ - już OSIĄGNĘLI STAN świadomości, w którym POWSTAŁY W NICH MECHANIZMY, METODY WIĄŻĄCE ROZUMIENIE, Z CELAMI DZIAŁANIA I ZDOLNOŚCIĄ DO WPROWADZANIA CELÓW W ŻYCIE.
Narodzenie się na nowo ma jeden kluczowy wymóg - uwzględniania PRAWDY, czyli NIESPRZECZNEGO TRAKTOWANIA tego wszystkiego, co buduje świadomość - rozpoznań, myśli, idei bardziej długofalowych (wiar). Bazę do samodoskonalenia/stawania się musi być właśnie to nieustanne TRENOWANIE zdolności do nadawania rzeczom biegu w sposób, który jest satysfakcjonujący nie tylko na bieżąco, nie tylko "na odwal" (jak postępują ludzie niezdolni do refleksji, więc reagujący bezwiednie i instynktownie), ale jest satysfakcjonujący DŁUGOFALOWO, także w kontekście ujawnienia się wielu ukrytych aspektów rzeczywistości.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 22:42, 28 Gru 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3043
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 16:00, 29 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Podziwiam za umiejętność dojścia do tak głębokich refleksji i w ogóle umiejętność analizy sytuacji.
Choć pewnie w opinii ortodoksyjnych katolickich teologów opis narodzenia na nowo byłby przyjęty sceptycznie, bo do narodzenia na nowo nic nie piszesz o Kościele (w Kościele jest zbawienie), sakramentach (spowiedź, chrzest, komunia święta itd.), o modlitwie, pokucie, akceptacji nauczania Urzędu Nauczycielskiego (zarówno w sprawach doktryny teologicznej jak i moralności)..
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35026
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:24, 29 Gru 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Podziwiam za umiejętność dojścia do tak głębokich refleksji i w ogóle umiejętność analizy sytuacji.
Choć pewnie w opinii ortodoksyjnych katolickich teologów opis narodzenia na nowo byłby przyjęty sceptycznie, bo do narodzenia na nowo nic nie piszesz o Kościele (w Kościele jest zbawienie), sakramentach (spowiedź, chrzest, komunia święta itd.), o modlitwie, pokucie, akceptacji nauczania Urzędu Nauczycielskiego (zarówno w sprawach doktryny teologicznej jak i moralności)..
 |
Poziom METOD, które stosujemy, aby rodzić się na nowo jest odrębną kwestią. Do tej pory ledwie go muskałem refleksją. Na razie skupiam się przede wszystkim na SFORMUŁOWANIU SAMEJ IDEI. Jak już zostanie w miarę dobrze opisane, czym owo narodzenie się powtórne miałoby być, można będzie przejść do dyskusji nad metodami. Czy życie sakramentalne jest tu dobrą metodą?...
- Ja widzę tu zarówno za, jak i przeciw takiej tezie.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35026
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 1:10, 21 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
W paru innych dyskusjach zagadnienie udało się pociągnąć dalej. Ostatnio tutaj, przy okazji omówienia idei wolności i dobra w dyskusji z katolikusem:
Michał Dyszyński w http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/czy-ludzie-i-anioly-moga-sie-uczynic-zlymi,27113.html#829055 napisał: | Katolikus napisał: | A jakie warunki stawiasz przed sytuacją, którą możnaby określić zniewoleniem? Co zaliczasz do objawów zniewolenia? |
Zniewolenie nie jest wg mnie prostym zaprzeczeniem wolności. Raczej jest owej wolności wynaturzeniem. Należy to rozumieć tak, że wolność w zniewoleniu dalej występuje, jednak jest ona obecna w bardzo prymitywnej, toksycznej postaci. Przy zniewoleniu osobie zniewolonej zabrakło MOCY OSOBOWEJ, aby rozpoznawać poprawnie, uczciwie, wiarygodnie, a potem, aby z rozpoznań dochodzić do decyzji, które byłyby W OSTATECZNYM ROZLICZENIU satysfakcjonujące, z których nie chciałby się ktoś wycofywać, gdy wyjdą wcześniej nieujawnione aspekty sprawy.
Katolikus napisał: | W zasadzie zgoda - startujemy od wolności niekompletnej, słabej, jako taki nieobrobiony jeszcze surowiec, który wymaga udoskonalenia, wzrostu. Tylko ja uważam, że można nawet tę słabą wolność tracić i że ona będzie coraz bardziej karleć (co ja wiąże z ogólnie pojętą ideą zła), a więc człowiek może coraz bardziej popadać w zniewolenie silniejsze (zniewolenie jakieś jest już na starcie dlatego mówimy o wolności małej, słabej), a wydaje mi się, że jak czytam twoje niektóre rozważania, to co by człowiek w życiu nie robił to i tak będzie miał wolność, małą, bo małą, ale wolność, czyli tak jakby u ciebie nie ma zasygnalizowanego tego spadku w dół, tego, że wolność, ta ma mała, może karleć.
Tak więc zgoda, że zaczynamy od mechanizmów, które można nazwać małą wolnością, które mogą stopniowo przekształcać się do wolności dużej, ale to nie znaczy, że mała wolność (która już jest naznaczona jakimiś czynnikami zniewalającymi) nie może cofać się do stanu większego zniewolenia, a wtedy można zadać sobie pytanie: z czego to wynika? No i ja wiąże to z ogólnym ukierunkowaniem na zło. |
Wynika to ze SŁABOŚCI szeroko pojętej, czyli z tego że wybierający nie wytworzył w swojej świadomości owego szczególnego mentalnego ekosystemu, na który składają się:
- niezaburzone, adekwatne do rzeczywistości rozpoznawanie świata zewnętrznego
- niezaburzone, adekwatne rozpoznawanie własnych stanów, potrzeb, pragnień, satyfakcjonujących celów działania
- rozpoznawanie zludzeń, typowych błędów wszystkich typów rozpoznań
- opanowanie KONTROLI nad rozproszeniami, naciskami zewnętrznymi (przynajmniej w pewnym minimalnym stopniu). Jest tu też aspekt WOLI, jak i spojrzenia na siebie w pewnej hierarchii - porządku.
- uwzględnienie tego, co nieprzewidywalne do końca, nieokreślone, co domaga się nie zerojedynkowego - potraktowania, co zawiera w sobie WIARĘ.
- zrozumienie siebie, skonstruowanie sobie czegoś w rodzaju CELU NADRZĘDNEGO, który stanie się źródlem podstawowej satysfakcji, będzie akceptowany od strony spontanicznej części osobowości, czyli niewymuszony. Jest w tym zwarty też wewnętrzny obraz własnej osoby.
- ogólne wdrożenie się do pewnej postaci współistnienia dogadywania się emocji z rozumieniem, pragnieniami, ambicjami, odczuwaniem świata i siebie.
W tym ekosystemie wszystko to razem się wspiera, tworzy jakąś formę syntezy, ogólnego dobra osobistego. |
Tezą zatem jest, iż rodzenie się na nową jest budowaniem siebie jako istoty wolnej, zintegrowanej, świadomej swoich ograniczeń i możliwości, umiejącej konstruować perspektywiczne cele życiowe. Rodzimy się poprzez wzrastanie w stronę wolności.
Ponieważ rozróżniam dwa rodzaje wolności, tu należy tu się jeszcze wyjaśnienie względem tego pojęcia. Widzę istotne rożnice pomiędzy
Wolnością małą - techniczną, którą wyznaczają następujące warunki:
1. Istnienia minimum dwóch opcji, które na początku maja status "nie wybrane", a także świadomości, która owe opcje dostrzega.
2. Dokonanie wyboru, skalkulowanie go, będzie związane ze wskazaniem jednej z tych opcji jako uzyskujacej status "wybrana", co jest aktem wyboru.
3. Zakłada się dodatkowo, że wybór będzie określony jako "wolny", jeśli nic zewnętrznego nie zdeterminowało tego wyboru, nie ustawiło samego wybierania jako tego, co musi nastąpić, niezależnie od tego, czy i jak świadomość rozważa opcje. Nie oznacza to jednak, że zewnętrzność miałaby nie wpływać w ogóle na sytuację. Zewnętrzność wyznacza bowiem warunki - przeslanki do wyboru, jednak to świadomość kalkuluje ostatecznie ów wybór, biorąc pod uwagę, oprócz przesłanek własne preferencje, przekonania, wiedzę, nawet kaprysy. Wybór wolny nie może być 100% przewidywalny, bo gdyby taki był, to znaczyłoby, że nie został on skalkuluowany w momencie, gdy rozważane były opcje, lecz już wcześniej został wyznaczony przez całą sytuację, co by oznaczało, że kalkulowanie owego wyboru nic nie wnosi do sprawy, czyli jest nieskuteczne (Uwaga: nie oznacza to, że musi być gdzieś jakaś istota świadoma, która dodatkowo by miała wymuszać kształt owego wyboru, wystarczy że "wybór" determinują bezosobowe prawa świata/fizyki, a też nie będzie on wolny, czyli w istocie nie będzie poprawnym wyborem).
Wolność wielka - zwiazana jest z duchowością i samoświadomością Definiuję tę wolność jako zdolność wybierającego do nadania wyborom cech WYŻSZEJ CELOWOŚCI.
Wolność mała nie musi być ani mądra, ani szczególnie celowa, czy etyczna. Głupi wybór jest jak najbardziej wyborem, jest też (tą niższą) postacią okazania wolności przez wybierającego. Ale głupie, nieperspektywiczne wybory, choć są wolnością w najprostszym znaczeniu, to już często będą określane jako objaw ZNIEWOLENIA wybierającego. Zniewolenie nie jest prostym zaprzeczeniem wolności (wielkiej), jest raczej tejże wolności ZDEGENEROWANIEM, sprawieniem, iż choć wybierający ma pewną podstawową świadomość opcji, między którymi ma rozstrzygać, to nie jest w stanie nadać temu rozstrzygnięciu powiązania ze swoją wyższą naturą - z tym, co dana osobowość obroniła jako niesprzeczną formę swojej świadomości, celowości działań, prowadzących satysfakcjonujących trwale daną osobowość sytuacji. Osoba, która wytworzyła w sobie ową zdolność wielką (w chrześcijaństwie mówi się w tym kontekście o "wolności dzieci bożych"), właśnie rodzi się na nowo - bo jest w stanie kształtować swoje życie w poczuciu odpowiedzialności i świadomie.
Wolność mała może być nawet chaotyczna, wybierający możne się nie identyfikować ze swoim wyborem, tylko sobie "wybrać ot tak, rzucając monetą, czy bazując na mocno kapryśnych kryteriach". Wolność wielka jest wolnością do osobowej odpowiedzialności, jest zdolnością do nadawania swojemu życiu takiego kształtu, który jest trwały, z którego nie trzeba się wycofywać, bo osobowość w jej ramach jest samozgodna.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35026
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:21, 12 Lut 2025 Temat postu: |
|
|
Nowe narodzenie, narodzenie z ducha w swoim pierwszym impulsie powstaje na bazie instynktów i kulturowych sugestii świata. Cierpienie, jakiego doznajemy, trudności życia tworzą sugestię: jest niesatysfakcjonująco, czas na zmiany. Ale to jest dopiero początek.
Do głębszej, pełnej postaci wejścia na ścieżkę duchowego narodzenia nie wystarczy bezwiedne czy dostosowawcze uciekanie przed dyssatysfakcjami tego świata. Próby oparcia się na autorytaryzmie też ostatecznie nie rozwiązują sprawy. W którymś momencie przychodzi czas wzięcia spraw we własne ręce.
Narodzenie się z ducha jest o tyle nietypowym problemem (w porównaniu do jednostkowych problemów życiowych), że tu niewiadomych jest znacznie więcej, a "wolność" wyboru w pewnych sensie przytłacza. Nowe narodzenie jest właściwie odnowieniem samej definicji wolności - odnowieniem jej na poziomie głęboko osobistym.
Rodząc się z ducha, zarazem przekształcamy i tworzymy swoją osobowość, swoją wolność, świadomość. Tu już nic nie będzie takie samo jak wcześniej. Przyjdzie człowiekowi porzucić prawie wszystko, choć owo "porzucenie" nie jest prostą negacją, tylko raczej transformacją. Tu jednym z głównych zagrożeń jest właśnie pójście ścieżką prostactwa, co zwykle objawia się fanatyzmem postaw. Instynktownie i odruchowo bowiem chcemy skupić się maksymalnie na jednym kierunku działania, a odsunąć wszystko inne jako rozproszenie, czyli przeszkodę. Tymczasem akurat tutaj szczególnie wyraziście objawia się ten problem braku dobrego zdefiniowania samego celu. Nie wiemy bowiem do jakiego przyszłego ja mamy zmierzać. To się dopiero właśnie wyjaśnia, to jest jednym z elementów tej układanki.
Fanatyzm, czy też każda inna forma prostackiego potraktowania celu jest ze swojej konstrukcji skupieniem się na powierzchowności.
Fanatyzm okazuje się przeciwskuteczny szczególnie właśnie w tych zastosowaniach, gdzie problemem jest samo ustalenie właściwego celu. Fanatyzm zatem będzie zawodził wszędzie tam, gdzie problem jest natury filozoficznej, etycznej, epistemicznej. Fanatyk będzie ostatecznie musiał chybić celu, w końcu zawsze wyląduje w błędnym kole własnych nieświadomych założeń, biorąc metodę działania za cel tego działania, czyli de facto tracąc ten poprawny cel z oczu.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35026
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:34, 12 Lut 2025 Temat postu: |
|
|
Rodzenie się na nowo jest związane z nieintuicyjnym emocjonalnie paradygmatem DOPILNOWYWANIA KAŻDEGO SZCZEGÓŁU.
Instynktowne traktowanie spraw jest związane ze skupieniem się na priorytetach. Bo raczkująca mentalnie osobowość nie jest w stanie robić wszystkiego naraz. Bo dodatkowo motywem zwykłych działań są emocje, co też powoduje mechanizm działania silnie związany z tą jedną konkretną formą odczucia - tą narzuconą emocją. Tymczasem przy tworzeniu swojej osoby na nowo nie można pozwolić sobie na strategię, która jeden aspekt przypilnuje, a drugi zlekceważy. To jest trochę podobne do tego, jak współczesna technologia konstruuje urządzenia dla masowego odbiorcy - konstrukturzy starają się PRZEWIDZIEĆ WSZYSTKIE MOŻLIWE ZACHOWANIA, aby zabezpieczyć produkt przed potencjalnie niebezpiecznymi sytuacjami.
W tym sensie zatem zagrożenia ze strony świata, jakim podlegamy stanowią cenny mentalnie element - one uczą osobowość, aby była rozważna, aby nie pozwoliła sobie na prostackie podejście, w którym poświęcamy się tylko jednemu celowi, a zaniedbujemy kompletność.
Osobowość na nowo utworzona ostatecznie bowiem musi być KOMPLETNA.
Zaniedbanie całkowite czegokolwiek istotnego może się zemścić, a właściwie to należy założyć, że ZAWSZE SIĘ W KOŃCU KIEDYŚ ZEMŚCI, może nawet niszcząc tę osobowość.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 16:05, 12 Lut 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23891
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:30, 12 Lut 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Rodzenie się na nowo jest związane z nieintuicyjnym emocjonalnie paradygmatem DOPILNOWYWANIA KAŻDEGO SZCZEGÓŁU.
Instynktowne traktowanie spraw jest związane ze skupieniem się na priorytetach. Bo raczkująca mentalnie osobowość nie jest w stanie robić wszystkiego naraz. Bo dodatkowo motywem zwykłych działań są emocje, co też powoduje mechanizm działania silnie związany z tą jedną konkretną formą odczucia - tą narzuconą emocją. Tymczasem przy tworzeniu swojej osoby na nowo nie można pozwolić sobie na strategię, która jeden aspekt przypilnuje, a drugi zlekceważy. To jest trochę podobne do tego, jak współczesna technologia konstruuje urządzenia dla masowego odbiorcy - konstrukturzy starają się PRZEWIDZIEĆ WSZYSTKIE MOŻLIWE ZACHOWANIA, aby zabezpieczyć produkt przed potencjalnie niebezpiecznymi sytuacjami.
W tym sensie zatem zagrożenia ze strony świata, jakim podlegamy stanowią cenny mentalnie element - one uczą osobowość, aby była rozważna, aby nie pozwoliła sobie na prostackie podejście, w którym poświęcamy się tylko jednemu celowi, a zaniedbujemy kompletność.
Osobowość na nowo utworzona ostatecznie bowiem musi być KOMPLETNA.
Zaniedbanie całkowite czegokolwiek istotnego może się zemścić, a właściwie to należy założyć, że ZAWSZE SIĘ W KOŃCU KIEDYŚ ZEMŚCI, może nawet niszcząc tę osobowość. |
Piszesz jak buddysta...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35026
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:57, 13 Lut 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Osobowość na nowo utworzona ostatecznie bowiem musi być KOMPLETNA.
Zaniedbanie całkowite czegokolwiek istotnego może się zemścić, a właściwie to należy założyć, że ZAWSZE SIĘ W KOŃCU KIEDYŚ ZEMŚCI, może nawet niszcząc tę osobowość. |
Rodzimy się jako nieporadne mentalnie istotki, poddane instynktom, emocjom, których nie rozumiemy. Instynkty działają tak, że skupiają działania na wybranym aspekcie, co najwyżej dodatkowo zostawiając nieco zasobów na czuwanie w zakresie absolutnie niezbędnego bezpieczeństwa. Instynkty prawie się nie "komunikują", nie ma w ich konstrukcji jakiejś postaci "dogadywania się w celu współpracy". Tę współpracę różnych aspektów osobowości dopiero każdy musi opracować, zorganizować na poziomie mentalnym sam.
Instynktowne, bezwiedne reagowanie jest bardzo często sprzeczne - jedne sugestie wykluczają, albo sabotują działanie drugich. Działania instynktowne są wysoce chaotyczne (nie w 100% chaotyczne, bo jakiś rodzaj "logiki" oczywiście w nich jest, albo ograniczony). Przykładowo w relacjach z ludźmi rzadko działamy konsekwentnie i "logicznie", najczęściej raz kogoś próbujemy ku sobie przyciągnąć, za niedługo go zniechęcamy nie wiadomo skąd pojawiającymi się kaprysami, aby za chwilę znowu próbować wkupiać się w łaski. Nagłe emocje, które w ludziach wybuchają, właściwie nie wiadomo z jakiego powodu się pojawiające, potrafią niszczyć niejedną relację, na której danej osobie zależy.
Co prawda jakaś tam domieszka chaosu jest naturalna i ja nawet tu nie głoszę potrzeby bycia "idealnie logicznym i konsekwentnym" w relacjach z ludźmi, bo pewnie byłoby to tylko nienaturalne, ale też i niecelowe. Jednak stopień chaosu i niekonsekwencji, jaki obserwuje się w reakcjach ludzi najbardziej ulegającym instynktownym odruchom, jest często tak wysoki, że ów człowiek staje się nieraz tylko kłębkiem frustracji, pragnień, roszczeń i złości na cały świat z tytułu tego, że "wszystko jest nie tak".
Nasze emocjonalnie zasilane instynktowne pragnienia są często w ogóle nie do spełnienia, bo są logicznie splątane.
Ludzie bardzo często pragną rzeczy sprzecznych:
- z jednej strony pragną tego, aby bliscy z ich otoczenia byli z nimi szczęśliwi, ale za chwilę już inna strona ich emocjonalności pragnie ich zniewolić, narzucać inwazyjnie swoją wolę.
- z jednej strony chcemy osiągać różne cele, a z drugiej boimy się, że jak je osiągniemy, to dalej nie będzie już co robić, pojawi się (także emocjonalna) pustka, której nie będzie czym zapełnić.
- z jednej strony próbujemy okazywać nieraz skromność (aby nie wyjść na dupków), a z drugiej za chwilę nieraz przejawimy postawę odwrotnę - postawy rywalizowania, zwiażanej z wywyższaniem się nad oponenta.
itp.
Rozwiązanie owych sprzeczności nie jest łatwe. Bo prosta rada typu "no to się zdecyduję na jedno" najczęściej nie będzie ani skuteczna (nie uda się jej wprowadzić w życie), ani nawet celowa. Nasze "zdecydowanie się" w typowych warunkach sprzecznych sugestii powinno być bowiem czymś bardziej skomplikowanym niż proste "zapominam i o jednej stronie, a w całości poświęcam się drugiej". Bo każdy moment działania, każde realizowanie się postawy wewnętrznie nawet już zadecydowanej będzie związany z kolejnymi pomniejszymi odczytami stanów podczas realizacji zadania. I te odczyty będą zawierały aspekty "za", jak i "przeciw". Trzeba będzie zatem znowu wielokrotnie wrócić do tej odrzuconej decyzją części układanki, aby ją zintegrować z nowym etapem realizacji zadania.
Zapominanie o tym, że każde rozpoznanie rzeczywistości jest w jakimś stopniu odmienne od poprzednich i traktowanie wcześniej podjętej decyzji na zasadzie "to się samo zrobi" jest receptą na nieskuteczność. Bo nawet jeśli coś zadecydowaliśmy "teoretycznie", to na etapie praktyki niemal każda chwila działania będzie niosła ze sobą nowe wyzwanie.
Spróbuję to zilustrować przykładem, który wyjaśni, dlaczego np. nieskuteczne są bardzo często różne postanowienia typu "przestanę się objadać słodyczami". To jakże często nie działa, bo decyzja o zerwaniu z objadaniem się jest zbyt "teoretyczna", czyli niepoparta obudowaniem jej w ZAJĘCIE SIĘ SZCZEGÓŁAMI NA ETAPIE REALIZACJI. Aby rzeczywiście zerwać z objadaniem się słodyczami, należałoby opracować program blokowania różnych rozproszeń i odciągnięć od celu już w warunkach "bojowych". Na przykład oznaczałoby to zajęcie się zagadnieniami pomniejszego kalibru - typu:
- ja blokować sobie samo kupowanie słodyczy
- jak skłonić otoczenie, aby nam tych słodyczy nie oferowało
- czym zastąpić sobie tę satysfakcję, jaką osiągamy, gdy coś słodkiego zjemy
itp. itd....
Dopiero KOMPLETNOŚĆ działań, dopiero zintegrowanie aspektu odruchowego i świadomego stworzy warunki do skutecznej przemiany wewnętrznej.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35026
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:40, 19 Lut 2025 Temat postu: |
|
|
Chyba w temacie rozwoju osobowości (narodzenia się do duchowości) popełnił mi się w innym wątku tekst, który tu by pasował:
Michał Dyszyński w wątku http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/refleksja-krytyczna-nad-idea-pustki,27053-175.html#833487 napisał: | Mentalny zasięg... - jakże ciekawa idea.
Kiedy coś mentalnie jest w zasięgu, a kiedy poza nim?...
- Sięgamy mentalnie w ten sposób, że tworzymy pewien rodzaj narracji, dodając do tego jakiś rodzaj (czasem nowy) wrażliwości na doznania określonego typu. Gdy stworzymy więcej niż jedną narrację i poznamy więcej niż jeden typ doznań, pojawi się możliwość porównania jednych doznań/narracji z innymi, a dalej (zwykle dopiero wtedy, gdy mamy jeszcze większą ilość elementów do porównania) konstruowania jakichś bardziej złożonych struktur.
Aby powyższe utrzymać w umyśle w jako tako nierozpraszającej się postaci, niezbędna będzie PAMIĘĆ, a w jej ramach umiejętność UTRWALANIA WSPOMNIEŃ, bo inaczej ulegną one albo rozproszeniu, albo habituacji, albo niekontrolowanemu przekształceniu w formy losowe, nieadekwatne do tego, z czego powstały.
Tu wchodzi w grę pustka. Tylko, że wchodzi na więcej niż jeden sposób:
- jest pustka w znaczeniu UNIKANIA NADMIAROWOŚCI - czyli pozostawaniu przy tym, co rzeczywiście uzasadnione, bez oszołomstwa, byłaby to "dobra pustka", bo w kontraście z nią pozostaje jako byt, to co jest budujące osobowość
- jest i pustka w znaczeniu złym - pustka rozumiana jako drenaż energii i sensów, pustka beznadziei, pustka blokujaca to, co miałoby być pozytywne.
Obie te pustki są opcją w tym układzie, rozwijając osobowość, należałoby jakoś umieć pomiędzy nimi rozrożniać, unikając emanacji tej złej pustki.
Natomiast chyba jedno tu ciekawe zostalo poruszone - kwestia owego zasięgu. Co buduje zasięg?...
- Po prostu DOŚWIADCZENIE, które dana osobowość zdobywa, a potem tworzy z nich narracje i rozwija swoją wrażliwość, próbując całość jakoś ogarniać. Bez doświadczenia, czyli bez BAZY ODNIESIEŃ, nie będzie rozwoju osobowości, wlaściwie nie będzie samej osobowości.
Dlaczego o tym piszę?
- Bo tutaj znowu mamy aspekt ściśle związany z ideą pustki. Doświadczenie jest tym czymś, co jest przeciwieństwem pustki - jest zbiorem odróżnialnych aspektów w osobowości. Z drugiej strony, jeśli te aspekty tworzące osobowość za bardzo się skonfliktują, splączą, to osobowość też się zagubi. Tu owa "dobra pustka" będzie kluczowym drogowskazem mentalnego podążąnia - jest wskazaniem, aby nie tworzyć nadmiarowości, z którymi później z dużym prawdopodobieńśtwem będzie kłopot.
Wchodzi tu w grę rodzaj mentalnej ekonomii. Z nadmiarem chaotycznych elementów żaden system przetwarzający sobie nie poradzi. Jeśliby przyjąć fizyczny model, w którym energia musi być zachowana, to także i energia zwiazana z przetwarzaniem wrażeń i wspomnień nie jest studnią bez dna, czyli wykorzystywać ją można albo lepiej, albo gorzej. Czyli umysł należy chronić przed nadmiarowością, drenujacą energię. Pustka jest w tym sensie dobra, nawet czasem wręcz leczy - bo kierunek mentalny w stronę pustki jest radą, jak nie dać umysłowi zapadnąć się w chaos, w szarpaninę doznań, ktore będą źródłem nieustannej dyssatysfakcji. |
Dodam jeszcze komentarz w kwestii ekonomii rozwoju duchowego. A dodam też odniesienie do ekologii.
Każda działalność, która czerpie zasoby z otoczenia i zwraca coś otoczeniu zarówno coś drenuje, jak i coś zwraca, nieraz tworząc śmieci. Śmieć jednak nie jest pojęciem obiektywnym - w ekosystemach to, co dla jednego jest śmieciem, dla innych typów organizmów może być budulcem, pożywieniem.
Rozwój duchowy zachodzi w jakimś środowisku, z jakiegoś środowiska wyrasta. Rozwój dzieje się jak PRZEKSZTAŁANIE DOŚWIADCZEŃ, WSPOMNIEŃ. Im bardziej ten rozwój będzie ORGANICZNY, czyli kompatybilny ze środowiskiem, tym będzie on sprawniejszy, bo zasoby nie będą marnowane na walkę z chaosem, z ewidentnymi błędami, czyli z czymś wtórnym, powtarzalnym, czymś, co i tak należałoby usunąć z doświadczeń i systemu, bo owo coś raczej drenuje energię, nie przynosząc korzyści.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 12:46, 19 Lut 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35026
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:06, 19 Lut 2025 Temat postu: |
|
|
Wierzę, że nowe narodzenie jest ściśle związane z ROZWOJEM RACJONALNOŚCI w reakcjach. Przy czym owa "racjonalność" jest tu rozumiana w sposób otwarty, szeroki. Tu nie chodzi o jakieś skupienie się na naukowości, czy na najsilniej potwierdzanych w społeczności tezach, a raczej chodzi o ogólną CZUJNOŚĆ EPISTEMICZNĄ, powiązaną z otwartością spojrzenia, trzeźwością myślenia, z nieuleganiem pustym emocjom, instynktownym, nieświadomym reakcjom. Racjonalny znaczy "rozumowy", co by oznaczało, iż chodzi ogólnie o działanie rozumne - niesprzeczne, uwzględniające ważne okoliczności, kontrolujące potencjalne błędy.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35026
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:29, 19 Lut 2025 Temat postu: |
|
|
Ewangeliczny symbol ziarnka gorczycy, które na początku jest tylko małą drobinką, ale wrzucone w ziemię rozrasta się do postaci drzewa nieporównywalnie większych niż samo ziarnko rozmiarów, ukazuje, która droga jest tą właściwą:
- czy w rozwoju duchowym, rodzeniu się na nowo właściwie jest zaczynie od strony tego, co jest dominujące, wielkie, przemożne, związane z władzą i dominacją?...
- czy raczej rozwój ma szansę być poprawnie przeprowadzony i zakończony tylko wtedy, gdy rozpoczyna się od form małych, niepozornych wizualnie - właśnie takich, jakie obrazuje rozwój od ziarna - czy to gorczycy, czy to pszenicy (oba obrazy są ewangeliczne).
I jeśliby spojrzeć na zagadnienie po jezusowemu, to oczywiście tylko ta druga droga jest perspektywiczna.
Dlaczego lepiej jest rozwijać się, startując nie od tego, co dominujące i wielkie, a od tego, co małe, elementarne, jeszcze nieukształtowane?...
- To się da wytłumaczyć, jeśli spojrzymy na zagadnienie rozwoju funkcjonalnie, ANALIZUJĄC PROCESY.
Zaczynając od tego co gotowe, złożone, wielkie, umysł - który przecież sam na początku jest jeszcze nieporadny, słabo zorientowany w tym, czym jest, jakie cele są perspektywiczne, który jeszcze często myli swoje rozpoznania - musi od razu zarządzać czymś o dużym stopniu skomplikowania, wywołującym poważne skutki. To jest trochę taka sytuacja, jakby pięciolatkowi dać do zabawy pudło z granatami, którymi można sobie rzucać, ustawiać, ale też... wyciągać z nich zawleczki.
Umysł słaby (na początku zawsze jest on słaby, bo dopiero buduje swoje struktury), postawiony od razu wobec problemu o dużej złożoności zapewne się pogubi, nie będzie w stanie ogarnąć sytuacji. Dlatego lepszą drogą dla umysłu jest zaczynanie od poziomów o niższej złożoności i mozolne uczenie się, jak sobie jesteśmy w stanie radzić z tymi prostszymi bytami mentalnymi - z prostszymi problemami, prostszymi rzeczami. Dopiero powoli, krok za krokiem wzrastając w świadomości, umysł zaczyna nabywać kompetencji, które później będą mogły być wykorzystane do zarządzania bardziej złożonymi problemami, strukturami mentalnymi.
Dobrze jest zaczynać od tego, co nie ma w sobie dużej złożoności, ani nie wywołuje szczególnie destrukcyjnych skutków. Dziecku nie daje się do zabawy piły tarczowej, czy pilotowania samolotu odrzutowego. Jak dziecko urośnie, zdobędzie doświadczenie, uświadomi sobie potencjalne zagrożenia, to będzie mogło obsłużyć piłę, a może nawet zostanie pilotem odrzutowca. Ale to wszystko musi się odbyć we właściwej kolejności - budując strukturę, która na wcześniejszych - tych bardziej elementarnych - doświadczeniach dopiero buduje bardziej złożone zdolności, funkcjonalności.
Jest sens zacząć budować na bazie tego, co małe, delikatne, subtelne. Warto jest ćwiczyć swój umysł i emocje na niewymagających wyzwaniach. Dobrze jest przejść całą tę drogę od poziomu elementarnego, poprzez budowanie pierwszych pomniejszych złożoności, dalej już bardziej skomplikowane struktury, aż do dzieł spektakularnych. Ale to spektakularne będzie (może...) na końcu drogi. A tylko wtedy, gdy przejdziemy całą tę drogę - właśnie zaczynając od tego, co elementarne, jeszcze mało znaczące - będziemy w stanie:
- właściwie docenić swoje końcowe osiągnięcie, co spowoduje, że zyskamy emocjonalną umiejętność cieszenia się nim dłużej.
- panować nad potencjalnymi destabilizacjami w działaniu owego osiągnięcia - bo w razie czego będziemy wiedzieli, skąd biorą się niepożądane efekty. Wtedy będziemy w stanie przeanalizować wstecznie ścieżkę, w której objawia się błąd i zadziałać w stronę naprawy tego, co poszło w niewłaściwym kierunku.
- rozwijać nie tylko to osiągnięcie, nie tylko ten jeden projekt, ale projekty podobne do niego, albo projekty bazujące na nim - już ze świadomością, jak można zestawiać ze sobą elementy składowe układanki.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35026
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 14:40, 21 Lut 2025 Temat postu: |
|
|
Z rodzeniem się na nowo mamy ten problem, że nie dysponujemy "tym czymś" w nas, co by nam "powiedziało", co mamy robić, jakie ścieżki wybierać. Mamy intuicje, mamy cząstkowe doświadczenia życia, ale to do jednoznacznego tworzenia duchowego siebie jest dalece niewystarczające, z racji na niejednoznaczność sugestii, jakie z tego wynikają.
Zadanie, jakie mamy do wykonania, jest niestety (a z innego punktu widzenia patrząc nawet stety) od początku niejasne, przede wszystkim nie mamy znikąd satysfakcjonującej odpowiedzi na pytanie: kim/jaki ma być ten nowy ja?
Dopiero na bazie doświadczeń, zmagając się ze słabościami swojej natury, ustalamy nie tylko to, w jakim kierunku warto jest podążać, ale także to, jakimi metodami ów progres osiągać. Tu nie ma jasnych wskazówek, tu owo tworzenie siebie ma kompleksowy charakter, bo tworzymy siebie w całej rozciągłości - od podstaw tkwiących w nieświadomych odruchach i spontaniczności instynktownych reakcji, poprzez nawiązanie kontaktu świadomości z tym, co w nas i świecie niemodelowalne, aż do zdolności formułowania już bardziej skonkretyzowanych celów i opisów. Ale nie mamy gotowej instrukcji tworzenia duchowego siebie. My tę instrukcję zmuszeni jesteśmy tworzyć samodzielnie na bazie doświadczeń, metodą prób i błędów, w trudach i bólach wydzierając okruchy sensowności wyjaśnień chaosowi i mylnym sugestiom.
Niejeden religijnie zaangażowany myśliciel tutaj będzie chciał zaoponować: ale przecież mamy przykazania! Mamy autorytety!
To powoływanie się na autorytety i zasady spisane w świętych księgach jest jednak w znacznym stopniu pseudodpowiedzią, albo - co najwyżej - odpowiedzią jedynie cząstkową. Przykazania są bowiem słownymi sformułowaniami, które mają charakter ogólny, czyli które i tak będą w praktyce bezwartościowe, DOPÓKI NIE ZROZUMIEMY, O CO W NICH CHODZI. Zastosować się do przykazań może jedynie osoba, która zrozumiała ich sens. A to właśnie owo zrozumienie sensu, ułożenie sobie znaczenia owej dyrektywy obrazowanej słowami przykazania w kontekście życia i innych norm, zasad jest tym kluczowym problemem. Nawet tak "oczywiste" przykazanie jak "nie zabijaj" będzie w ludzkim rozumienia rozpościerało pełne spektrum interpretacji - od pytań, czy niezabijanie dotyczy tylko swoich (bo może wrogów już nie...), czy można zabijać w obronie, na wojnie, czy zabijanie zwierząt jest etyczne, czy samobójstwo, albo jawnie niezdrowe życie jest występkiem przeciw temu przykazaniu...
Wszystkie przykazania, nawet przyjmując ich absolutną (w jakimś sensie... jakim?) wartość i sensowność, na nic się zdadzą komuś, kto nie umie sobie w umyśle jakoś rozstrzygnąć tych wszystkich problemów związanych z koniecznością wdrożenia ich w życiu.
Bo owo narodzenie się na nowo, narodzenie do duchowości właśnie OBEJMUJE CAŁOŚĆ osobowości. Ono nie jest jednostkową sugestią, czy nawet kilkoma sugestiami, które można wyliczyć i "po prostu stosować", ale tu mamy konieczność MOZOLNEGO WYBUDOWANIA OSOBOWOSCI OD SAMYCH JEJ PODSTAW.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|