Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moje życiowe zasady
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:35, 21 Maj 2022    Temat postu: Moje życiowe zasady

Mam pewne - sformułowane trochę postulatywnie i wynikające z przemyśleń, choć też w znacznym stopniu intuicyjne, jak też chyba wzięte z różnych wzorców moralnych kulturowych - zasady, które traktuję jako moje, których staram się przestrzegać. Przestrzegam tych zasad może nie idealnie, niekiedy robię wyjątki, jednak staram się ich przestrzegać, nawet jeśli nie widzę w tym wyraźnej korzyści, czy innego powodu.

Będę tutaj tworzył ich listę, w miarę jak sobie je przypomnę, sformułuję.

Na początek przypomniało mi się:
1. Unikam mówienia o kimś źle. Chodzi najbardziej o nazywanie kogoś epitetami (typu głupi, zły itp.). Jeśli kogoś krytykuję, to staram się krytykować POSTAWY, WYPOWIEDZIANE SŁOWA, a nie osobę jako taką.
2. Unikam wskazywania winy i winnego. W zamian staram się mówić o faktach, w których ktoś np. coś zrobił. Mogę powiedzieć komuś "według mnie źle wygląda to co zrobiłeś wtedy to a wtedy", ale raczej rzadko powiedziałbym "to twoja wina, że stało się to, czy tamto". Dla niektórych różnica wydaje się subtelna, jednak dla mnie jest ona ważna, bo sam czyn, choć przypisany do sprawcy, jeszcze nie oznacza po czyjej stronie jest wina. Wina może w dużym stopniu np. spoczywać na otoczeniu, które wmanewrowało sprawcę w ów czyn.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 4 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:59, 21 Maj 2022    Temat postu:

...

Ostatnio zmieniony przez MaluśnaOwieczka dnia Nie 5:48, 26 Maj 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:05, 22 Maj 2022    Temat postu:

MaluśnaOwieczka napisał:
A ja mówię, co mi ślina na język przyniesie. Ale potrafię przeprosić i poczuć się winny.

To nie są moje zasady. Po prostu tak jakoś wychodzi.

To mi zasugerowało - przypomniało, kolejną moją życiową zasadę:
3. Unikać działań, decyzji, w którym nie wiem, dlaczego coś robię, dla których "po prostu to jakoś wychodzi". Ja staram się przeanalizować - niekiedy robię to po zdarzeniu, z myślą o podobnych sytuacjach w przyszłości - DLACZEGO właściwie coś robię, albo uznaję za dla mnie wartościowe, rokujące. Staram się FORMUŁOWAĆ SŁOWNIE sobie powody wszystkiego, co mnie dotyczy. Formułowanie swoich zasad jest jednym z przykładów tej akurat zasady.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 4 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:39, 22 Maj 2022    Temat postu:

...

Ostatnio zmieniony przez MaluśnaOwieczka dnia Nie 5:48, 26 Maj 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:22, 22 Maj 2022    Temat postu:

MaluśnaOwieczka napisał:
I tak zawsze Ci sie udaje tej zasady 3. dotrzymać?

Nie zawsze. Wdrażam się.
Mam w związku z tym jeszcze jedną życiową zasadę:
4. Nie deklaruj, Michale, niczego na 100%, bądź rozważny w stwierdzaniu co zrobisz, co wg ciebie będzie, bo przecież dobrze wiesz, że nie panujesz nad tym światem, a nawet nad samym sobą panujesz w ograniczony sposób.

Nieraz widzę na filmach, gdy ludzie sobie różne rzeczy obiecują - najczęściej rodzice coś obiecują dzieciom. Ja nie przypominam sobie abym kiedykolwiek komuś coś obiecywał inaczej jak w trybie "dołożę wszelkich starań, ale niczego nie gwarantuję". To nie gwarantowanie jest moim bardzo istotnym "znakiem rozpoznawczym". Trochę to też wiążę z paradygmatem pokory i odpowiedzialności za słowo. Czyli mam też kolejną zasadę:

5. Nie przedstawiaj się - Michale - jako autorytet, unikaj sytuacji, w których w ogóle kwestia twojego autorytetu będzie rozważana. Ucinaj ją od razu określając się jako ten, kto jest omylny, popełnia błędy. Jeśli komuś ta michałowa błędność przeszkadza, to jego problem, nie ma obowiazku kontaktów z Michałem, więc krzywdy nie będzie jako sobie ktoś znajdzie lepszych od Michała dyskutantów, partnerów itp. Jeśli ktoś ma mnie przyjąć, zaakceptować, to - z założenia - z całym tym bagażem, że ma do czynienia z omylnych człowiekiem, a nie ideałem.

Ma to też związek z moją kolejną zasadą:
6. Unikania wmanewrowywania mnie w nadmiarowe rywalizowanie. Czasem rywalizuję (np. lubię zagrać sobie w szachy), ale bardzo staram się, aby instynkt rywalizacji nie zaciemniał mi postrzegania rzeczywistości. Raczej staram się, aby postrzegać świat na zasadzie "jaki on jest sam w sobie", a NIE "jaki byłby potrzebny do jakichś personalnych wygranych".


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 15:25, 22 Maj 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:23, 23 Maj 2022    Temat postu:

Niezwykle ważną zasadą epistemiczną mojego myślenia jest:
7. Zasada bezstronności/uczciwości w osądzaniu
W celu jej wdrożenia m.in. staram się kierowane do mnie komunikaty odpinać od autorstwa.
Załóżmy oto, że w ramach jakiejś dyskusji ktoś wyraża pewną opinię. Poprawną epistemicznie postawą jest według mnie podejście w stylu: na początek nie chcę wiedzieć, czy ów pogląd głosi stronnik idei mojej, czy przeciwnej moim poglądom. Jest to forma zastosowania IDEI ŚLEPEJ PRÓBY. Dopiero odbiór w postaci ślepej uważam za mający szansę być nieobciążony nastawieniem.
Oczywiście w toku dalszych rozważań, niejako na kolejnych etapach analizy nie zamierzam powstrzymywać się przed dołożeniem informacji o autorstwie, stronnictwie danego poglądu. Jednak czynię to MAJĄC ŚWIADOMOŚĆ SWOJEGO BEZSTRONNEJ INSTANCJI OSĄDU. I ta bezstronna instancja jest w jakiś sposób bazowa, staram się o niej nie zapominać, nawiązywać do niej często w rozumowaniach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:05, 27 Maj 2022    Temat postu:

Tą kolejną zasadę chyba jeszcze bardziej chcę wyróżnić. Jest ona nietrywialna, a jednocześnie tak dla mnie fundamentalnie ważna, tak obwarowana wewnętrznymi pomocniczymi konstruktami, przemyśleniami, że pod względem wpływu na moje życie i myślenie niewiele zasad może się z nią równać.
Zasad, w nieco uproszczonej postaci, sformułowałbym:
Nigdy nie wierz źródłu, które się wywyższa nad ciebie, a w szczególności blokuje ci prawo do niezależnej weryfikacji swoich stwierdzeń!
Każdy oszust najbardziej boi się zdemaskowania. A jednocześnie oszust zrobi bardzo wiele, aby zasugerować, iż sięgnięcie po niezależne źródło informacji na jakiś temat jest niepotrzebne. Po tym poznaję kłamców i mataczących, że starają się ustanowić monopol na informowanie o czymś, a potem tego monopolu bronią wszelkimi możliwymi sposobami - perswazją, prośbą, groźbą, rozpraszaniem uwagi itp.

Każdy, kto próbuje się stawiać na pozycji monopolisty w jakiejś dziedzinie jest wysoce podejrzany o bycie oszustem. Oczywiście nie zawsze podejrzenia muszą się sprawdzić, ale dzwoneczek ostrzegawczy zawsze powinien się odezwać w sytuacji gdy na przykład:
- ktoś żąda, aby nie pytać się innych o to, co zakomunikował
- ktoś się bardzo przymila, aby to tylko jemu wierzyć
- ktoś próbuje - różnymi metodami - blokować dostęp do alternatywnych kanałów informacji
- ktoś nie odpowiada na trudniejsze, dociekliwe pytania, zbywa je, zasłaniając jakimś - rzekomo wyższymi - powodami, nawet wartościami
- ktoś się po prostu wywyższa w dyskusji, próbuje stawiać sprawy tak, jakby jego opinie i argumenty z zasady (nie wiadomo najczęściej jakiej) miały mieć status wyższy niż moje.
Jeśli któreś z powyższych (albo podobne im) przypadki wystąpią, to uważam za - zasada uzupełniająca do powyższej - dołożyć wszelkich starań, aby status podejrzanego o oszustwo w swoich myślach ustalić, uczynić domyślnym dla kontaktów z daną osobą, organizacją.
Zasadę powyższą opracowałem sobie za czasów PRL-u, który blokował źródła informacji z Zachodu. W pewnym momencie uznałem, iż jeśli władza stawia mnie na pozycji: "słuchaj mnie, bo to ja mam rację, ale nie wolno ci nic z tego co przekazuję sprawdzić, bo inaczej to... (tu dowolna groźba)", to nie mam innego wyjścia jak UZNAĆ WSZELKIE INFORMACJE OD TEJ WŁADZY JAK Z GÓRY PODEJRZANE O KŁAMSTWO, NIEWIARYGODNE.
I sobie postanowiłem: grzechem, głupotą i wstydem jest każdorazowe uwierzenie przez ciebie tyranowi.
Choć kłamstwo nie jest czymś, co pochwalam, to staje się ono dopuszczalnym etycznie środkiem obronnym wobec każdego, kto próbuje się wywyższać nade mnie, a szczególnie gdy używa gróźb, ogranicza dostęp do niezależnych informacji.

Pokłosiem tej mojej zasady jest też traktowanie wszelkich spraw, które zostały z tytułu prawa zablokowane do dyskusji. Są takie twierdzenia w naszym prawie, w które nie wolno jest (w sumie przecież wolnemu) obywatelowi wątpić, wyrażać odmiennych poglądów. Za takie sprzeciwienie się jedynie słusznej linii czy interpretacji grożą restrykcje prawne. Uważam za swój osobisty obowiązek względem uczciwości mojego umysłu traktować twierdzenia tak do dyskusji zablokowane na poziomie bliskim "informacja niebyła", czyli mój stan przekonań na ten temat ma być "nie wiadomo, jak jest w tej sprawie, bo przecież nie wyłoniła się tu konkluzja na drodze uczciwej dyskusji". Uwaga: to nie oznacza, że neguję dane stwierdzenie zablokowane prawem do dyskusji. Nie, jego status jest: jakby o tym nie było logicznej możliwości orzekania. To status "chaos poznawczy, nie mniemać o tym na tak, nie mniemać na nie i w ogóle o tym nie mniemać".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:57, 30 Maj 2022    Temat postu:

Ta zasada jest chyba dla wielu nie do zrozumienia: wyżej cenię sobie uczciwość intelektualną, rozumianą jako ogląd nieobciążony rzeczywistości i idei, niż to, czy ktokolwiek zostanie przeze mnie do czegokolwiek przekonany.

Inaczej mówiąc:
- nie potrzebuję wygrać w dyskusji.
- nie potrzebuję, aby mi potakiwano.
- nie potrzebuję, aby ktoś uznał moje racje.
- nie potrzebuję, aby moje okazało się lepsze niż cudze.
Właściwie to nawet nie umiem co tych powyższych wygranych i "lepszości" w dyskusji wyobrazić. Co to byłoby za dziwo?... :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:06, 30 Maj 2022    Temat postu:

Tylko, że:

1 Koryntian 1
17 Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża.
18 Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia.
19 Napisane jest bowiem:
Wytracę mądrość mędrców,
a przebiegłość przebiegłych zniweczę.
20 Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego, co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości świata?
21 Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących.
22 Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości,
23 my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan,
24 dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą.
25 To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi.
26 Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych.
27 Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć;
28 i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić,
29 tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga.
30 Przez Niego bowiem jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem,
31 aby, jak to jest napisane, w Panu się chlubił ten, kto się chlubi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:02, 08 Cze 2022    Temat postu:

Zasada nie tracenia czasu na przekomarzanki.

Opisałem ją odpowiadając w innym wątku.
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Zadałem ci pytanie.

Acha

Jak widzę, sam nawet nie wiesz, czy pojąłeś.

Przyznaję Ci zwycięstwo w tych przekomarzankach.
Zaś z racji na to, iż dyskusja stoczyła się w czysto personalny tok, nie mam już motywacji, aby w niej uczestniczyć. Nie mam chyba wystarczająco wojowniczej natury. Nie będę tu próbował wykazać, że nie odpuszczam, że to ja zawsze mam ostatnie słowo.
Przekomarzanki personalne uważam za intelektualnie nieciekawe, więc z nich wymiękam. I zgodzę się w takich sytuacjach z zarzutem, że uciekłem z dyskusji.
Kiedyś to sobie tak ułożyłem: a gdyby naprzeciw ciebie stanął kompletny debil, nie rozumiejący nawet jednego zdania, które mu się pisze, ale za to debil zdeterminowany w tym, aby jego słowo było ostatnie, to czy mam jakąś szansę mu cokolwiek wytłumaczyć, cokolwiek uzgodnić?...
- W mojej ocenie nie mam takiej szansy. On mi na każdy mój argument przecież może odpowiadać dowolną personalną napaścią - np. z uporem odpisywać "bo ty głupek jesteś i tyle...". I nie musi się odnosić do niczego, co - nawet gdyby to było najmądrzejsze, najbardziej merytoryczne - napisałem. Tylko będzie pisał inwektywy, inne napaści personalne.
W związku z tym, skoro i tak w dyskusji z takim kompletnym debilem traciłbym wyłącznie czas, to czy ja nie okazałbym się głupcem, gdybym taką dyskusję ciągnął. Więc tutaj akurat waleczność, dowodzenie swojej nieustępliwości, byłaby nieracjonalną postawą. Dalej sformułowałem też sobie swoją własną zasadę: Michale, jak widzisz, że dyskusja robi się silnie "personalna", to może czas powiedzieć sobie STOP!
I tak staram się postępować, że brak odpowiednio wartościowego merytorycznego wsadu ma mi dyskwalifikować dyskusję i mój w niej udział, niezależnie od tego, że może względy ambicjonalne, potrzeba wykazania "ja nie wymiękam", sugerowałyby wciąż zajmowanie się przekomarzankami personalnymi. Ale trzeba sobie czasem postawić twarde reguły, a potem się ich trzymać.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 23:50, 01 Wrz 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:33, 15 Cze 2022    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Przecież ty cały czas od dyskusji spierdzielasz.

Tak teraz robię w Twoim przypadku, jako ze Ty nie jesteś w stanie wyjść poza schemat w których ustawiłeś mnie na pozycji osoby, która ma wypełniać roszczenia, które jej wyznaczasz. Odrzucam tę rolę, a widząc, iż innej mojej roli w dyskusji nie jesteś w stanie zaakceptować, mogę tylko zrezygnować z kontynuowania owej dyskusji.
Mam taką swoją życiową zasadę "nie dawaj się na dłuższą metę zbytnio ustawiać innym ludziom". Od pewnego momentu natężenia owego ustawiania, wpasowywania w czyjeś schematy i oczekiwania, bez uwzględnienia moich oczekiwań, ustawiaczom MAM OBOWIĄZEK powiedzieć: do widzenia, dalej to już nie ze mną!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:49, 23 Cze 2022    Temat postu:

Trochę podobne do poprzedniego, ale akcentujące bardziej konkretny aspekt - zasada: z władcami tematów (raczej) nie dyskutuję!
A w każdym razie zastrzegam sobie prawo do odmowy dyskusji z kimś, jeśli będzie on przejawiał postawę, którą w tym poście opisuję.

Żeby wyjaśnić...
W dyskusjach można spotkać takich cwaniaczków, którzy ustawiają sprawy tak, że sami na pytania nie odpowiadają, za to nieustannie oponentowi stawiają problemy do rozwiązania, są roszczeniowi, wciąż rozliczający drugą stronę, a sami się rozliczać nie dają. Bo "tematem" w ich mniemaniu jest zawsze to, że druga strona musi się przed nimi tłumaczyć z coraz to nowych zarzutów. W odwrotną stronę - czyli w zakresie tłumaczenia własnych przekonań - to nie działa, wtedy "to nie jest temat" dyskusji. Bo nasz oponent to "władca tematów", on ustala co się będzie omawiało w dyskusji, a co nie, bo tutaj nie ma równości.
Efektem dla postronnego obserwatora dyskusji z takim władcą tematów potem będzie zapewne stworzenie mu wrażenia iż:
- jedna strona jest wiecznie tłumacząca się, a druga bardzo "merytoryczna", bo akcentująca konieczność weryfikacji stwierdzeń
- ten co się tłumaczy, zapewne ma się z czego tłumaczyć, czyli w domyśle, że raczej nie ma racji
- ten co się z kolei nie tłumaczy, czyli cwaniak roszczeniowiec, będzie sprawiał wrażenie, iż jasne i oczywiste jest, iż jego racje są niepodważalne.
Na krótką metę cwaniaka - roszczeniowca można znosić, jednak trzeba mieć świadomość, iż ustawia on dyskusję w sposób nieuczciwy, czyli wszędzie tam, gdzie owa dyskusja jest obserwowana przez osoby o niezbyt dużej wnikliwości i rozumieniu, cwaniak - roszczeniowiec zapewni sobie "optyczną" przewagę, pomimo często merytorycznej mizerii, pomimo błędności jego poglądów.
W zasadzie jeśli choć trochę zależy dyskutantowi na wrażeniu ogólnym z dyskusji, to powinien się wystrzegać dyskusji z cwaniakami - roszczeniowcami, robiąc co najwyżej wyjątek wtedy, gdy obserwatorzy są wysoce wyrobieni intelektualnie. Obserwator z wyższej intelektualnej półki będzie bowiem w stanie poprawnie zdiagnozować, która ze stron argumenty przedstawia, czyli ma uzasadnienie na swoje poglądy, a która tylko mataczy, jak tu zrobić wrażenie na swoją stronę. Ale takich obserwatorów nie jest łatwo sobie dobrać do dyskusji.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 11:18, 23 Cze 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:26, 27 Cze 2022    Temat postu:

Za każdym razem, gdy mam impuls ochotę, aby kimś wzgardzić, zobowiązuję się do powiedzenia sobie NIE!
Po prostu arbitralnie przeczę takiej chęci potraktowania kogokolwiek pogardliwie. I staram się ten postulat odrzucania wszelkiej wzgardliwości realizować; na ile potrafię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:56, 26 Lip 2022    Temat postu:

Unikam usilnie używania pojęć, które mają bardzo mocno rozmyte znaczenia.
A jeśli takie rozmyte pojecie zdarzy mi się użyć, to zwykle będę próbował prostować dające się przewidzieć wadliwe interpretacje mojej wypowiedzi. Prowadzi to także do tego, że unikam wyrażania się "godnościowego" - np. nazywania ludzi wywyższającymi sformułowaniami, ale tez przeciwnie - poniżającego, czyli nazywania ludzi pejoratywnie. W zamian wolę mówić o konkretnych sytuacjach, możliwie najbardziej jasnych interpretacyjnie właściwościach.
Zdarza mi się takie rozmyte pojęcia stosować w filozofowaniu. Ale wtedy wiem, że to jest filozofowanie, czyli taki tryb rozważań, w którym nie twierdzi się niczego ostatecznie, w którym wszystko poddaje się w wątpliwość i nie oczekuje deklaracji o dużej mocy stwierdzania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:12, 06 Sie 2022    Temat postu:

Nie ferować ocen etyczno - moralnych przed zrozumieniem okoliczności sprawy.
Czy w wersji pozytywnej:
To, czy coś jest dobre, czy złe zasadnie ocenić można dopiero wtedy, gdy się pozna w miarę dogłębnie okoliczności ocenianej sprawy.
Czasami mam wrażenie, że spora część ludzi stosuje dokładnie odwrotną zasadę - oceniają moralnie, kategoryzują jako dobre bądź złe to, czego w ogóle nie rozumieją, czym jest i jak działa. Oceniają zatem po przypadkowych, czysto zewnętrznych atrybutach.

Wydaje mi się, że im bardziej mamy do czynienia z człowiekiem, który feruje raczej powierzchowne oceny, tym silniej się on przy nich upiera, tym bardziej "nic do niego nie trafia". Jakby alternatywą dla zasady "sprawdź jak się rzeczy mają, nie bądź pochopny w osądach, oceniaj dopiero, gdy masz rzetelne dane i znasz zasady jak coś funkcjonuje" było "brać pierwszy z wierzchu pomysł, nie zastanawiać się nad jego poprawnością, a całą energię działania wkładać w negowanie tych wszystkich głosów, które próbują takiego pochopnego wnioskującego, skierować na drogą rozwagi, rozsądku".


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 0:13, 06 Sie 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:50, 27 Sie 2022    Temat postu:

Jest pewna zasada, która chyba mnie dość mocno odróżnia od dyskutantów, z którymi na sfinii sporo słów wylałem w dyskusjach. Trochę trudno jest mi tu stworzyć dobry - krótki opis tej zasady. Będzie bardziej rozwlekle.

Ujęcie zasady 1:
samo opowiedzenie się po stronie pozytywnej i zdystansowanie od tego, co negatywne, należy traktować jako dalece niewystarczające!

Ujęcie owej zasady w wersji nr 2:
Bez minimum konkretnych (!) reguł, działań, stwierdzeń deklarację o poprawności, prawdziwości, zweryfikowaniu czegoś należy uznawać z góry za pustosłowie.

Ujęcie owej zasady w wersji nr 3 (symetryzm):
Deklaracje NIE RÓŻNICUJĄCE postawy własnej względem tej, którą się odrzuca, krytykowanej są z zasady NIESKUTECZNYM powołaniem się jako uzasadnienie na cokolwiek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:00, 27 Sie 2022    Temat postu:

Mam jeszcze jedną swoją zasadę, dla większości dyskutantów jakby dziwną...

Uznaję, iż każde zastosowanie podwójnych standardów, przypisywania sobie lepszej pozycji w dyskusji, czy inna forma pominięcia SYMETRYZMU w traktowaniu argumentów mam traktować jako RÓWNOWAŻNE BRAKOWI ARGUMENTÓW.

Tak traktuję siebie, ale też - również mocą zasady symetrii - tak odczytuję argumenty kierowane do mnie. Wyznając tę zasadę wobec siebie, uważam iż ZYSKAŁEM MORALNE PRAWO do zbywania cudzych zarzutów wobec mnie, jeśli one tej zasady nie spełniają.

Właściwie to wręcz często uznaję ową zasadę w dość przesadzonej postaci - każda próba wywyższenia się dyskutanta nad jego oponenta w dyskusji jest Z ZASADY traktowana jako forma przyznania się tegoż oponenta do słabości w samej dyskusji, do braku argumentów, jest już właściwie STWIERDZONĄ jego porażką.
Ja dalej nawet nie muszę się zastanawiać nad "argumentami" mojego oponenta, jeśli on podał je w trybie asymetrii, wywyższenia jakoś własnego stanowiska (choćby ogłaszając się autorytetem, któremu się nie sprzeciwia, w który się nie wątpi). Już z góry jest to argument, którym jeśli się zajmę, to ZAJMĘ SIĘ Z ŁASKI.
Jeśli mój oponent, metodą jakiejś tam presji, szukania personalnych przewag, odszedł od zasady "decyduje czystość rozumowania, a nie naciski i emocje", to tryb rozpatrywania jego argumentów został ustawiony na: tak ogólnie to już jesteś przegrany, to co tu komunikujesz nie ma mocy, ale - już w trybie mojej łaskawości, dla rozrywki intelektualnej - pobawię się może jakimś dodatkowym wykazaniem popełnianych tu błędów.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 14:01, 27 Sie 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:59, 30 Sie 2022    Temat postu:

Mam pewną ważną życiową zasadę:
Nie akceptuję łamania (dobrych) zasad!

Pewnie większość powiedziałaby: ja też nie akceptuję. Ale mi chodzi o coś więcej, niż o czczą deklarację. Do owej zasady mam swoje osobiste "przepisy wykonawcze". Te przepisy konkretyzują mi moje postawy wobec wielu, nagminnie się pojawiających zachowań ludzi.
- Przyrzekam sobie, że jeśli widać u kogoś wyraźne, w złej wierze dokonane złamanie uczciwości, czy dobrych obyczajów, to MAM NIE ZAPOMINAĆ TEGO, mam mieć w pamięci, że ktoś takie coś ma na swoim koncie i ZNACZĄCO OBNIŻYĆ MOJĄ OCENĘ WIARYGODNOŚCI danej osoby/instytucji/towarzystwa.
- Jeśli ktoś wobec mnie próbuje się wywyższać, łamać zasadę równości, prawdomówności to zostaje z góry zdegradowany w mojej mentalnej ocenie. Od tej pory też mam obowiązek uznawać takiego kogoś za mało wiarygodne źródło ocen i informacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:58, 01 Wrz 2022    Temat postu:

Przyrzekłem sobie kiedyś, że ZA SWÓJ OBOWIĄZEK uważam traktowanie każdej próby przekonywania mnie poprzez wywieranie na mnie presji, manipulowanie moimi emocjami, ukrywaniem informacji jako SILNE ŚWIADECTWO NIEWIARYGODNOŚCI tego, kto się tymi metodami posłużył.

Chciałbym tu skomentować owo wyrażenie "ZA SWÓJ OBOWIĄZEK uważam". Otóż ma, z założenia, nie być ono gołosłowne. EGZAMINUJĘ SIĘ osobiście z jego realizacji, czyli np. pytam się sam siebie: jak potraktowałeś, Michale ten komunikat, który przyszedł od osoby próbującej tobą manipulować?...
- Czy czasem nie próbowałeś mu uwierzyć? Trochę uwierzyłeś?... :shock: Oj, nieładnie! Nie bądź głupcem, Michale! Ktoś kto raz wykazał się skłonnością do manipulowania raczej ma małe szanse na nie bycie kłamcą. Jeśli on coś ci, Michale, zakomunikował, to po prostu uznaj to za bardzo mało wiarygodną informację. Uznaj tę informację za - w sensie prawdziwości - niebyłą. Ale możesz ewentualnie uznać status owej informacji "dowiedzieliśmy się, jaki rodzaj manipulacji wybrał ten kłamca. To też o czymś świadczy, choć bardzo mocno nie wprost!".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:44, 25 Wrz 2022    Temat postu:

Jest dla mnie zasadą, aby celnie wykazany mi błąd uznać, traktując przy tym, jako dar od wykazującego, a do tego powód do radości dla mnie.
Niejeden z tych, kto mi błąd (zasadny!) wykazali, pewnie odbierze to jako: Wygrałem, bo ci - Michale błąd!
A co ja mu na to powinienem odpowiedzieć?
Nie! To ja bardziej wygrałem! Wygrałem DZIĘKI TOBIE, za co szczerze Ci dziękuję!
Wygrałem, bo oto ja osiągnąłem kolejny raz cel, o który mi permanentnie chodzi!

Oto to ja przez całe moje życie poluję na swoje błędy! I oto znowu jeden został upolowany! To, że z pomocą innego "myśliwego"... To nie problem! To powód do wdzięczności. Razem (choć to on strzelił, a ja tylko "poszedłem po zwierzynę") upolowaliśmy oto piękną sztukę!!!

Najczęściej jeszcze dalej chodziłoby o to, aby ustalić czy błąd aby na pewno jest "tym" błędem a nie pozorem błędu, należałoby jak najwięcej z tego polowania wyciągnąć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:31, 03 Paź 2022    Temat postu:

Jedną z moich ważnych życiowych zasad, którą staram się (niekoniecznie zawsze z sukcesem) wdrażać, to
Nie dać się sterować innym za pomocą pogrywania na ambicji, czy wskazywania zadań, które rzekomo "powinienem" wykonywać.

Dość naturalnym "instynktem" społecznym jest pragnienie wykazania się, pokazania swojej wartości. To powoduje, że czujemy nieraz bezwiedną chęć udowodnienia swojej wartości w tym, co nam życie zsyła. Niektórzy sprytnie manipulują tą instynktowną chęcią, stawiając osobom z otoczenia różne zadania, do wykazywania się w nich. I, kto nie przemyślał sprawy, albo nie ma tu jakiegoś szczególnego instynktu samozachowawczego działającego obronnie, może dać się zaprząc do realizacji cudzych celów.

Od jakiegoś czasu zaczynam zwracać baczniejszą uwagę na to, czy czasem nie trafiam na cwaniaka, który się zabawia manipulowaniem ludźmi, poprzez stawianie im różnego rodzaju zadań. Rozumiem, że szef w pracy ma prawo stawiania zadań - to jest akurat jego rola. Ale zamierzam się wystrzegać różnego rodzaju samozwańczych życiowych "szefów", którzy sobie uzurpują prawo do stawiania mi zadań, które sobie powymyślali. Niech sami sobie realizują te zadania.
Czasem, jeśli mnie ktoś o pomoc POPROSI, a ja uznam, że powinienem jej udzielić, mogę tu pójść na ustępstwo. Ale ważny tu jest ten tryb - prośby, a nie cwanej manipulacji.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 15:42, 03 Paź 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:03, 16 Sty 2023    Temat postu:

Z zasady w dyskusjach intelektualnych każde stosowanie wobec mnie presji osobowej traktuję jako rodzaj dyskredytacji, kompromitacji mojego oponenta.

W zasadzie, gdy ktoś na takie coś się poważy, to domyślnym statusem jest: noooo... tośmy sobie intelektualnie już pogadali...
Jest to złamanie zasad, czyli rozrzucenie stolika z grą. Jest to intelektualna porażka stosującego presję, wycofanie się z gry intelektu na rzecz: kontynuowania dyskusji "innymi metodami" (parafrazując Clausewitza).

Co zatem dalej?...
Dalej dyskutant, który poważył się w intelektualnej dyskusji stosować wobec mnie presję jest przesuwany do kategorii DYSKUTANT SPECJALNEJ TROSKI.
Na czym polega ów "tryb specjalnej troski" w mojej dyskusji z kimś?...
1. Po pierwsze i główne, na jawnym zakwalifikowaniu owego dyskutanta jako "nie rokującego", bo
- nieuczciwego od strony intelektualnej
- nieambitnego intelektualnie (innego rodzaju ambicji mu nie odmawiam...)
- skupionego na nieistotnych z punktu widzenia ustalania prawdy celach
- dziecinnego emocjonalnie, niedojrzałego.
Domyślnym nastawieniem wtedy jest NIE OCZEKUJ ROZUMNYCH ARGUMENTÓW od owej osoby, spodziewaj się, manipulacji, udawania, nieszczerości, czasem jawnej głupoty.
2. Po drugie jest to też dyskutant zakwalifikowany jako MĘCZĄCY, nieprzyjemny w kontakcie - w domyśle: jak masz, Michale coś ciekawego do roboty, to się raczej tym zajmij, niż dyskusją z męczącym partnerem do rozmowy - będziesz miał z tego zapewne większą korzyść i przyjemność.
3. Po trzecie jest to dyskutant, który prędzej napyta ci biedy niż korzyści, a przecież nie jesteś masochistą. Więc bądź czujny.
4. Po czwarte, z ludźmi nie do końca sprawnymi mentalnie obowiązuje cię, Michale odpowiadanie W TRYBIE TERAPEUTY. Terapeuta, psychiatra przecież nie tłumaczy w psychiatryku wszystkim pacjentom, jak to nieracjonalne jest uważanie siebie za Napoleona Bonaparte, czy wcielenie Kriszny. Psychiatra jest cierpliwy, spokojnie przyjmuje wszystkie brednie swoich pacjentów, kiwając ze zrozumieniem głową, a skupia się na uratowaniu tych ostatnich obszarów świadomości, które jeszcze choć trochę rokują...
Tak samo i ja z dyskutantami specjalnej troski nie będę się silił na szczery tryb przekonywania do racjonalnego myślenia. Szczerość się nam zrypała w momencie, w którym oponent uruchomił tryb presji w dyskusji. Jej już nie ma. Trudno...
A co jest? Jest OMIJANIE NIEBEZPIECZNYCH OBSZARÓW - tematów, tych w których nasz oponent - pacjent, jest najbardziej porypany, więc i tak szkoda czasu na tłumaczenie mu czegokolwiek. Może uda się dokopać jakichś takich tematów, w których pacjent wykazuje jakaś formę racjonalności dyskusji. Jak widać, że to nie jest kompletny wariat, to pewnie niejeden taki obszar da się znaleźć... I tu jest nadzieja. :)


I jeszcze jedno ważne na koniec! Bardzo ważne.
Nie lekceważ - MIchale (piszę do siebie, ale oczywiście chodzi o kontekst ogólny) własnej słabości, własnego instynktownego wadliwego odbioru trybu presji. Jeszcze nie przestałeś być całkiem zwierzątkiem, jeszcze nie sięgnąłeś boskich obszarów świadomości!
Umiejętnie stosowany tryb presji może cię skrzywdzić, szczególnie degradując twoje emocje. Możesz, jeśli nie opanujesz odpowiedniej samokontroli, dać się wciągnąć w szkodliwe prowokacje, w niszczące emocje; wreszcie może zadziałać w tobie syndrom sztokholmski, w ramach którego zaczniesz usprawiedliwiać tyrana, nawet może pokochasz tego "Wielkiego Brata". Bo być może twoje kwilące emocje, zaczną tak desperacko łapać płonne nadzieje udobruchania tyrana przez okazywaną mu uległość, że sprzedasz za tę fałszywą ulgę resztki swojej godności. Tak też może być, bo jesteś słaby. Szykuj się więc na to złe.A przede wszystkim CHROŃ SWOJĄ GODNOŚĆ i ABSOLUTNIE NIE UFAJ temu, kto presją próbuje osiągać intelektualne cele.
Poza tym pod żadnym, ale to żadnym pozorem (!) nie dawaj sobie wmówić poczucia winy, jeśli to poczucie próbuje sugerować ktoś w trybie presji. Pod żadnym pozorem! Winę bowiem od początku ponosi na pewno kłamca - tyran. Ty możesz mieć winę, ale akurat kontakt z tyranem nie jest właściwym sposobem na tej winy ustalanie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 19:12, 16 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:40, 26 Sty 2023    Temat postu:

Dość twardą moją zasadą jest unikanie okazywania nieżyczliwości.
Nie deklaruję tutaj co prawda swojej życzliwości jako żelaznej reguły, bo zdaję sobie sprawę, iż są tacy, którzy za chwilę by to z premedytacją wykorzystali, jednak deklaruję, że "unikam" okazywania nieżyczliwości, że "staram się usilnie", aby negatywne personalnie sugestie z mojej strony się nie pojawiały.
Z czego ta zasada wynika?
1. Na pewno po prostu z tego, że jestem chrześcijaninem, który wierzy w to, że Bóg oczekuje od ludzi miłości bliźniego.
ale jest tu też kilka innych, już bardziej praktycznych powodów:
2. Uważam nieżyczliwość za (najczęściej, będą wyjątki) oznakę słabości mentalnej człowieka. Nieżyczliwość w większości przypadków diagnozuję jako nie radzenie sobie z własnymi emocjami, jako wyrzucenia na zewnątrz frustracji osobistej, poczucia zgnębienia, słabości. A ja, nawet jeśli do jakichś tam swoich słabości czasem muszę się przyznać, to nie chcę tego przyznawania się tak demonstracyjnie powtarzać wszem i wobec. Nie afiszuję się (najczęściej, czasem mogę zrobić wyjątek) ze swoimi słabościami.
3. Nieżyczliwość zniechęca do mnie ludzi, którzy później nie udzielają mi swojego wsparcia. Więc zakładam, że ona się nie opłaca.
4. Najczęściej (poza wspomnianym wyżej poczuciem frustracji) NIE MA POWODU do tego, aby nieżyczliwość okazywać. A bez sensu chyba jest przejawiać jakąś postawę, czynić coś, nie mając ku temu powodu.
5. Okazując nieżyczliwość, narażam się na podobną postawę w odwecie. W szczególności dostanę WYZWANIE do rywalizacji w zakresie "kto tu komu zaprezentuje się jako większy twardziel". Mi zaś szkoda na takie gry czasu. Uważam się za osobowość twórczą, a nie poszukującą okazji do rozładowywania frustracji, czy poszukiwania jakiegoś wyrazu dla swojej rozedrganej emocjonalności. Nie bawi mnie udowadnianie komukolwiek czegokolwiek (najczęściej, bywają tu wyjątki), bo wolę ten czas, w którym miałbym stroić te swoje piórka, poświęcić na coś, co mi zapewni trwałą korzyść, pozwoli coś odkryć, zrozumieć, czegoś się nauczyć, coś opanować.
6. Dla wielu osób zetknięcie się ich z nieżyczliwością może być już spaleniem mostów w relacji z nimi. Ja sam trochę do takich osób się zaliczam, że jak spotykam nieżyczliwą personę, to na przyszłość staram się ją omijać szerokim łukiem. Ja się trzymam z dala od niej, a ona niech się trzyma z dala ode mnie. W dyskusjach dopuszczam co prawda jakieś balansowanie na granicy agresji, która może być brana za mniej życzliwą postawę, co wynika z faktu, że ogólnie staram się jakiś margines tolerancji do wszystkiego mieć. Ale też przekroczenie pewnych twardych granic (np. użycie obelgi) degraduje w moich oczach dyskutantów (degradowałoby też mnie, gdybym przyjrzał się swoim zachowaniem w ramach samooceny) do poziomu emocjonalnych frustratów, czyli też i zapewne intelektualnych słabeuszy.

Zdaję sobie sprawę z tego, że moja niechęć do okazywania nieżyczliwości jest w znacznym stopniu związana z tym, że mam pewien MODEL KONTAKTU OSOBOWEGO, który stosuję. Jest to indywidualny model, który wynika właśnie z tego, iż jestem nakierowany na aspekt twórczy, a co za tym idzie odsuwam od siebie pustotę emocjonalnego przeżywania, której najczęstszym objawem jest uleganie frustracjom, a dalej potrzeba tych frustracji rozładowywania z pomocą aranżowanych starć z różnymi przeciwnikami. Moim założeniem jest MAM NIE BYĆ SFRUSTROWANY, a nie mam rozładowywać swoje frustracje. Więc wkraczam ze swoją aktywnością wcześniej, niż się sfrustruję, wcześniej - na etapie pojawiania się uczucia frustracji.
Poza tym mam głęboką awersję do działania nieracjonalnego. Przelewanie własnych frustracji na innych ludzi, potrzeba wyżycia się z powodu buzujących emocji jawi mi się jako wyjątkowo prostacka reakcja mentalna. I sam się z tytułu takiej reakcji okazywania bym mocno potępiał. Jest to dla mnie coś, co nie mieści się w ramach wartości, które wyznaję.

Czasem nieżyczliwość jednak okażę. Zrobię to, jak nie będę miał innego wyjścia, jak pojawi się sytuacja, gdy moje życzliwe postawy będą cynicznie wykorzystywane, albo jak trafię w środowisko, gdzie trzeba - przynajmniej raz na jakiś czas - zaznaczyć, że się nie jest lelum polelum, czy inne ciepłe kluchy. Zrobię to jednak wyjątkowo, a do tego będę starał się zrobić to w sposób dla mnie właściwy, zwykle inny niż by to oczekiwały obserwujące osoby w takiej sytuacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:32, 18 Sie 2024    Temat postu:

Jeśli coś jest mi przedstawiane jako absolutne, bez wyjątków, całkowicie jednoznaczne, to traktuję to jako z dużym prawdopodobieństwem kłamstwo, próbę zmanipulowania mnie.

Uważam, iż (poza pewnymi wyjątkami ściśle limitowanymi) nic nie jest na tym świecie proste, wszystko ma swój zakres stosowalności, poza którym przestaje obowiązywać. Jeśli zaś ktoś widzi rzecz tylko od jednej strony i wyłącznie od tej strony, to...
znaczy, że postrzega daną rzecz w sposób ograniczony, niekompletny, z dużym prawdopodobieństwem kompletnie błędny. :shock: :rotfl:

Moją życiową zasadą jest: wszystko, co teraz postrzegasz w jakiś tam sposób, przy bliższym oglądzie okaże swoją nową "twarz", także da się opisać w sposób precyzyjniejszy, bogatszy, rozumniejszy.

Jeszcze inaczej rzecz ujmując: ludzkie poznanie nigdy nie jest zakończone. Można zamknąć co najwyżej jakiś jego etap, ale kwestią czasu i włożonego wysiłku poznawczego jest dokopanie się do nowych, niepoznanych wcześniej stron danego zagadnienia.
A co za tym idzie?...
- To, że nie warto jest upierać się przy jakichś własnych racjach jako tych jedynych, wciskanych obowiązkowo do zaakceptowania przez innych.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 10:34, 18 Sie 2024, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:08, 04 Paź 2024    Temat postu:

Zasada obowiązku odniesienia się do przyszłości, zwizualizowania stanu docelowego.
Dla mnie prawie definicją głupoty jest dążenie do rzeczy, które po ich zrealizowaniu okazują się być niesatysfakcjonujące, czasem wręcz odwrotne od tego, czego się naprawdę chciało. Aby przed taką głupotą się zabezpieczyć, stosuję zasadę, aby każde nowsze, bardziej istotne zamierzenie konfrontować w myślach z tym, co mi wyobraźnia podpowiada, że stanie się, gdy już osiągnę swój cel. Staram się wyobrażać sobie siebie, jak właśnie to mam, do czego miałbym dążyć, "rozglądam się" w takich okolicznościach, czasem zadaję temu hipotetycznemu stanowi dodatkowe pytania. I wtedy całkiem nierzadko okazuje się, że nie ma sensu do tego właśnie celu dążyć, bo on i tak nie zapewni mi satysfakcji, czy innej formy ostatecznej korzyści.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin