|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33405
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 15:36, 21 Gru 2020 Temat postu: Moja wewnętrzna walka z postrzeganiem zbyt tendencyjnym |
|
|
Koncepcji prawdy jest wiele. W końcu o tych koncepcjach mamy wręcz osobny dział filozofii - epistemologia. To, czym owa prawda jest, jak z tego widać, samo jest przedmiotem wielowiekowych kontrowersji. Ale można na zagadnienie prawdy spojrzeć od innej strony - bardziej osobistej, związanej nie tylko z koncepcjami intelektualnymi, lecz szerzej, uwzględniając, iż to jakiś konkretny człowiek tej prawdy szuka, postrzega ją także uczuciowo, intuicyjnie. Jest coś takiego jak OSOBISTA DROGA PRAWDY.
Czym jest owa droga prawdy?
Dla mnie jest czymś w znacznym stopniu niezależnym od definicji prawdy sformułowanej intelektualnie. Założę tutaj z roboczo, że prawda może okazać się osadzona nie tylko w obszarze konceptualnym świadomości, lecz w woli, intuicji, odczuwaniu, które nie musi być wyrażone żadnymi słowami. Może jakoś słowami będziemy te zagadnienia muskać, jednak nie będziemy oczekiwać, iż zadowalająco zdefiniują nam one prawdę. Zamiast tego DOSTARCZĄ WSKAZÓWEK jaką postawę przyjąć, aby być owej prawdy raczej bliżej, niż dalej.
Tu chcę sformułować jedną podstawową wskazówkę, która byłaby DROGĄ PRAWDY, jaką ja rozumiem i czuję:
Droga prawdy jest ściśle związana ze sprawowaniem jakiejś formy kontroli nad tendencjami myślowymi, wolitywnymi, intuicyjnymi.
Prawda związana jest z tym, że TO CZŁOWIEK PANUJE NAD UZNANIEM PRAWDY, a nie jakieś bliżej nieokreślone, nierozpoznane "coś" w tym człowieku, miałoby decydować o tym, co jest uznane, a co odrzucone.
Z każdym myśleniem można związać coś, co pozwolę sobie określić jako TENDENCJA. Czym jest tendencja w rozumieniu, jakie tutaj opisuję?
Tendencja jest tą spójnością myśli, jest rdzeniem, do którego "klei się" ten zestaw przekonań i odczuć, jakie sprawiają, że rzecz widzimy bardziej tak, niż inaczej.
Dobrym przykładem tendencji jest np. nastawienie apologetyczne. Apologeta (w ogólności będzie to też apologeta dowolnej sprawy), przekonany o słuszności (jakoś tam przez niego rozumianej) danego zagadnienia - np. wiary w Boga - tak dostroi swoje odczuwanie świata, rozumienie docierających do niego idei, aby chronić w sobie to, co uznał.
Tendencją będzie też np. przekonanie o tym, że wiarę religijną należy zwalczać.
Tendencjami w tym rozumieniu są praktycznie prawie wszystkie poglądy filozoficzne, mające jakieś pojedyncze idee w swoim nurcie.
Tendencją tak rozumianą jest też postawa sceptyczna. Ale też i postawa egoistyczna.
Tendencja, jak wszystko co przepełnia ludzką świadomość ma swoje dwie strony:
- strona jasna polega na wyróżnieniu kierunku eksploracji mentalnej, jest bodźcem do działania, poszukiwań, doskonalenia się
- strona ciemna pojawia się wtedy, gdy jakaś jednostkowa tendencja zawłaszczy w sposób absolutny myślenie i odczuwania. Wtedy ze zdrowej mentalnie jednostki zamieni nam silnie tendencyjne myślącą osobę w fanatyka.
Droga prawdy wymaga kontroli osoby nad jej tendencyjnością w myśleniu i odczuwaniu rzeczywistości i samego siebie.
Ta kontrola nie jest czymś prostym, nie da się jej sformułować jakoś uniwersalnie. Jest bowiem przede wszystkim POSTAWĄ CZUJNOŚCI EPISTEMICZNEJ.
Coś myśleć trzeba, na coś decydować się trzeba. Ale też warto jest mieć to minimum pokory w sobie, aby uznać, iż jeśli na coś się zdecydowaliśmy, to niekoniecznie będzie oznaczało, iż na zabój mamy tego bronić. Może w pewnym momencie pojawią się na tyle istotne argumenty w danej sprawie, że zasadnym stanie się odstąpienie od pierwotnej tendencji, czy jakaś jej modyfikacja.
Bycie czujnym oznacza z grubsza "miejmy oczy i uszy otwarte". Na gruncie mentalnym owa otwartość będzie oznaczała gotowość do dostrzegania nie tylko pozytywnych stron uznanej przez nas tendencji, ale także związanych z nią zagrożeń. Ludzie opanowani przez tendencję zbyt silnie lądują często mentalnie w pułapce własnych założeń obudowanych emocjami i pragnieniem kontynuacji tendencji zawsze w niezmienionej postaci. Problem jest w tym, że nawet jeśli nasza tendencja sprawdzała się do tej pory, jeśli była ona użyteczna we wszystkich dotychczasowych zastosowaniach, to wcale nie ma gwarancji, iż ta użyteczność potwierdzi się w nowym przypadku.
Dlatego zasadą tutaj powinno być: tendencje stosujemy - owszem - ale też pewną nadrzędną zasadą tych tendencji stosowania, jest GOTOWOŚĆ DO ODSTĄPIENIA OD TENDENCJI, jeśli tylko OKAŻE SIĘ TO WYSTARCZAJĄCO ZASADNE.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 17:29, 21 Gru 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33405
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:46, 21 Gru 2020 Temat postu: Re: Moja wewnętrzna walka z postrzeganiem zbyt tendencyjnym |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Z każdym myśleniem można związać coś, co pozwolę sobie określić jako TENDENCJA. Czym jest tendencja w rozumieniu, jakie tutaj opisuję?
Tendencja jest tą spójnością myśli, jest rdzeniem, do którego "klei się" ten zestaw przekonań i odczuć, jakie sprawiają, że rzecz widzimy bardziej tak, niż inaczej.
Dobrym przykładem tendencji jest np. nastawienie apologetyczne. Apologeta (w ogólności będzie to też apologeta dowolnej sprawy), przekonany o słuszności (jakoś tam przez niego rozumianej) danego zagadnienia - np. wiary w Boga - tak dostroi swoje odczuwanie świata, rozumienie docierających do niego idei, aby chronić w sobie to, co uznał. |
Od jakiegoś czasu osobiście jestem przeciwnikiem twardej apologetyki. Twardy apologeta to taki trochę fanatyk, który nie odpowiada na nie pasujące mu wyzwania względem problemów dotyczących jego przekonania. Taki apologeta często będzie kamuflował to nie zajęcie się tymi problemami w różny sposób - np. będzie zmieniał temat, dokładał do dyskusji nadmiarowe emocje, mataczył, udawał, że nie rozumie, co się do niego mówi (ewentualnie rzeczywiście ich nie rozumiał, ale często z tego powodu, że sam sobie postawił mentalne blokady na owo rozumienie).
Jestem za apologetyką miękką, czyli taką, która co prawda sprawy broni, ale SAMA SIĘ POZBAWIA ZNACZNEJ CZĘŚCI NARZĘDZI DYSKUSYJNEGO NACISKU. Apologeta miękki daje tym wyraz swojej wiary w to, że jego pogląd PORADZI SOBIE ŚWIETNIE Z PRZECIWNOŚCIAMI NA DRODZE CZYSTO MERYTORYCZNEJ, czyli bez dodatkowego wsparcia jakimiś naciskami, mataczeniem itp.
W ten sposób miękki apologeta staje się jednocześnie tym apologetą, który BARDZIEJ SZCZERZE WIERZY W SŁUSZNOŚĆ SWOJEJ SPRAWY.
To trochę tak jak dobrze nauczony na egzamin student mówi: nie potrzebuję żadnych ściągawek, nie potrzebuję podpowiedzi, bo sam znam ten przedmiot na tyle dobrze, że poradzę sobie z każdym sensownym pytaniem egzaminatora.
Apologeta miękki daje więc właśnie tą swoją miękkością i samoograniczeniem w stosowaniu środków nacisku w dyskusji ŚWIADECTWO WIARY W SŁUSZNOŚĆ swoich przekonań. Ale czy tylko jest to wiara w słuszność przekonań?...
- Tu jest bardzo ciekawy aspekt sprawy...
Oto według mnie apologeta miękki daje swoją postawą też świadectwo wiary po prostu w prawdę!
Tu "prawdą" staje się rozumienie rzeczy jakoś niezależne od bieżącego stanu owej prawdy pojmowania.
To jest ciekawy aspekt sprawy, chyba pomijany przez większość koncepcji epistemologicznych. W prawdzie tak rozumianej ujawnia się pewien szczególny rodzaj dualizmu, zawarty w postawie: wierzę, że prawda jest, ale też mam przekonanie, że moje aktualne przekonania na temat jej kształtu, mogą okazać się niekompletne, niedoskonałe, a nawet wymagające dużej korekty!
Tak to miękka apologetyka jest też epistemologią pokory, epistemologią czujną, która choć traktuje prawdę jako coś, do czego da się zmierzać, co jest na tyle konkretne i warte poszukiwań, iż ten trud podejmujemy, to jednak zdajemy sobie sprawę, że "jesteśmy zawsze w drodze". Można by w tym kontekście mówić o "epistemologii drogi", "epistemologii wiecznie poszukującego"
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 20:00, 22 Gru 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33405
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:14, 22 Gru 2020 Temat postu: Re: Moja wewnętrzna walka z postrzeganiem zbyt tendencyjnym |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Apologeta miękki daje więc właśnie tą swoją miękkością i samoograniczeniem w stosowaniu środków nacisku w dyskusji ŚWIADECTWO WIARY W SŁUSZNOŚĆ swoich przekonań. Ale czy tylko jest to wiara w słuszność przekonań?...
- Tu jest bardzo ciekawy aspekt sprawy...
Oto według mnie apologeta miękki daje swoją postawą też świadectwo wiary po prostu w prawdę!
Tu "prawdą" staje się rozumienie rzeczy jakoś niezależne od bieżącego stanu owej prawdy pojmowania. |
Apologeta miękki DOPUSZCZA ATAKI na swoją tezę.
Właściwie to więcej: apologeta miękki OCZEKUJE I DOMAGA SIĘ TAKICH ATAKÓW!
Ten apologeta bowiem wierzy, że obowiązuje zależność: im więcej ataków, niezależnie wyprowadzonych na daną tezę daje się odeprzeć, tym bardziej owa tezę uznaje się za obronioną.
Teza nigdy nie zaatakowana, jest tezą "wiszącą" w przestrzeni sprawdzenia, jest niezweryfikowana, jest zatem TYLKO DEKLARACJĄ.
Unikając jakiejś formy ataku na swoją tezę, głosiciel owej tezy AUTOMATYCZNIE PRZYZNAJE SAM, że ten atak jego tezę uważa za skuteczny, jeśli nie stawia się na pojedynek w przypadku rzuconej rękawicy, to znaczy, że oddał walkę walkowerem, poddał sprawę.
Z kolei im mniej ograniczeń stawia głosiciel danej tezy w kontekście możliwości jej atakowania, jeśli sam zaprasza do ataków na swoją tezę, jeśli nie zniechęca do ataków na ową tezę, to tym bardziej świadczy to, iż uważa swoją tezę za słuszną, za taką, która jest w stanie z tych ataków się wybronić.
Najbardziej pewna i najbardziej słuszna teza to taka, od której ODBIJE SIĘ KAŻDY MOŻLIWY ATAK. Najmniej pewna i najmniej uzasadniona teza, to taka tezą, której nikt nigdy nie zaatakował, czyli jest ona TYLKO OGŁOSZONA.
Zasada, o której tu piszę, wydaje się może niektórym banalna, albo odnosząca się tylko do jakiejś części przypadków w kontekście sporów dyskusyjnych. W rzeczywistości znaczenie tej tezy jest o wiele większe, ona wręcz BUDUJE PODWALINY DLA RELIGII.
Religia chrześcijańska traktuje życie człowieka jako test, jako konieczność wykazania się przez każdego, że jest w stanie oprzeć się pokusom złego. Jak pisała Szymborska "tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono". I miała rację także w religijnym sensie. Człowiek, który nie sprawdził się w niczym, który tylko ogłosił się "ja jestem taki to a taki", ale nigdy nie miał okazji wykazać, że rzeczywiście taki jest; ów człowiek musi być uznany za niewiarygodnego, nieokreślonego. Żyjemy, zmagamy się z problemami, wyzwaniami, także w aspekcie niewiedzy, nieupoukładania wewnętrznego po to, abyśmy mieli szansę przekonać się, jacy jesteśmy.
Jeśli się poukładamy wewnętrznie, to tym samym wykażemy, że oto "jesteśmy tymi, którzy z chaotycznej osobowości są w stanie doprowadzić się do osobowości poukładanej". A to już jest coś, to jest wykazanie, iż umysł, wola, uczucia takiej osoby DZIAŁAŁA. Działała skutecznie!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33405
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:25, 22 Gru 2020 Temat postu: Re: Moja wewnętrzna walka z postrzeganiem zbyt tendencyjnym |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Żyjemy, zmagamy się z problemami, wyzwaniami, także w aspekcie niewiedzy, nieupoukładania wewnętrznego po to, abyśmy mieli szansę przekonać się, jacy jesteśmy.
Jeśli się poukładamy wewnętrznie, to tym samym wykażemy, że oto "jesteśmy tymi, którzy z chaotycznej osobowości są w stanie doprowadzić się do osobowości poukładanej". A to już jest coś, to jest wykazanie, iż umysł, wola, uczucia takiej osoby DZIAŁAŁA. Działała skutecznie! |
Liczy się mentalna kontrola!
Ci, co bezrefleksyjnie ulegają naciskom zewnętrznym, tym samym dają wyraz swojej słabości względem tych nacisków, wyraz małości własnej.
Ci, co bezrefleksyjnie ulegają genom, zmysłom, którzy nie dopracowali się w swoim umyśle i woli żadnej zdolności do porządkowania owych impulsów, dają tym wyraz swojej małości i słabości - że ich umysł nie zadziałał, osobowość nie wybiła się ponad to, co dane na start.
Ci co nie dopracowali się w swoim życiu zdolności nienaiwnego, skutecznego epistemologicznie, poprawnego postrzegania, odczuwania, usuwania jawnych błędów z rozpoznań, ci nie określili siebie, jako tych, którzy - jako umysł, wola uczucia - realnie są, czyli SPRAWUJĄ KONTROLĘ.
Albo to my kontrolujemy, alby to świat nas kontroluje. Przy czym, wbrew pozorom, nie chodzi o bezpośrednią kontrolę nad wszystkim. Jednym z aspektów budowy poprawnej osobowości jest też ZAAKCEPTOWANIE TEGO, CZEGO KONTROLOWAĆ NIE MOŻEMY, choć też zdobycie kontroli nad tym, co kontrolować możemy i powinniśmy. Powinniśmy być w stanie to odróżniać. Trochę jak w tej słynnej sentencji
[url]https://pl.wikipedia.org/wiki/Modlitwa_o_pogodę_ducha[/url]
Według niektórych Marek Aureliusz napisał: | Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|