Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Michał o sobie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:12, 07 Sty 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Moje podejście do kwestii prawdy ogólnie coraz bardziej ewoluuje w stronę dość radykalnego opowiedzenia się, iż prawdziwość jest właściwie GŁÓWNIE DLA MNIE.
Coraz mniej oczekuję bycia zrozumianym
Coraz mniej chcę kogokolwiek do czegokolwiek przekonywać
Coraz mniej mi zależy na wyprostowaniu tych pokręconych obszarów myśli w ludzkich wypowiedziach i przekonaniach.

Stałem się pesymistą w zakresie przekonywania kogokolwiek, aby zechciał widzieć szerzej, dalej, głębiej. Ludzie nakładają na swoje myślenie tyle dziwacznych barier, paradygmatów, emocji, tak bardzo są uparci przy tym, aby nie dostrzegać niczego, co by mogło naruszyć stan ich przekonań, że chyba dopiero jakieś poważne cierpienie, wynikające z wadliwego (czyli logicznie niemożliwego stawiania spraw) ma szanse naruszyć te bastiony obrony swego. Nie chcę być przyczyną czyjegoś cierpienia, więc nie sprowokuję tego stanu, niezbędnego dla przebudzenia się letargu samozadowolenia z tego, że przecież przy dowolnym przekonaniu można się upierać bez końca, nie zważając na jakiekolwiek argumenty przeciwne. Niech ludziska sami się męczą ze sprzecznościami w swoim podejściu do świata.
Ja już głównie myślę dla siebie, rozumuję dla siebie, porządkuję swoje przekonania. Do nich mam dostęp i realne szanse na bycie sprawczym. Tu mogę zastosować tę moją metodę - myśleć czujnie, uwzględniać nie tylko to, co mi potwierdza dotychczasowe przekonania, lecz śmiało rozważać także to, co tym przekonaniom zagraża.

Z ludźmi moja metoda nie ma szansy zadziałać, bo efektem jakichś prób jej wdrożenia jest okopywanie się ludzi na heroicznej obronie, blokowaniu zagrażających status quo rozpoznań i myśli. Daję sobie więc z tym (raczej, może z wyjątkiem przypadków gdy - bo zdarzają się takie przypadki - akurat spotkam człowieka ZACIEKAWIONEGO BARDZIEJ NIŻ WOJOWNICZO NASTAWIONEGO, gotowego przynajmniej przyjrzeć się alternatywom dla swojego status quo) spokój.
Dziś widzę wyraźnie, że paradygmat zwyciężania i wpierania swoich przekonań na siłę jest chyba największym zagrożeniem rozwoju intelektualnego i duchowego. Jak ktoś za wszelką cenę chce wykazać światu, że jest tak, jak on sobie rzeczywistość myślowo zorganizował TERAZ, to ma znikome szanse, aby to udoskonalić. I to w końcu muszę zaakceptować.
A ja sam?
- Czy nie podlegam temu zarzutowi, który wyżej sformułowałem na zewnątrz?...
- Zapewne podlegam. Wręcz z tym - z założenia przyjmując negatywny wariant, że podlegam - walczę świadomie. Wręcz opracowałem już wiele strategii, aby takim, potwierdzaczem swojego myślowego status quo, nie być. I powoli te strategie wdrażam obserwując siebie, gdzie mogłem przeoczyć jakiś okruch ważnego sensu, gdzie moje nastawienia przyblokowały moje postrzeganie, uniemożliwiając percepcje niedoskonałości mojego myślenia. Ale wciąż się z tym borykam, wciąż walczę o swój obiektywizm, bezstronność, uczciwość postrzegania świata. Choć daleko mi do tej walki zakończenia. :think:

Na początek jedna strategia dla mnie jest jasna: zablokować w sobie jakąkolwiek chęć zwyciężania kogokolwiek. Aby myśli płynęły łagodnym strumieniem, nie zmuszane do obrony jakichś moich personalnych ambicji. Aby postrzeganie było pełne - bez racjonalizowania na stronę tego, czy innego mojego poglądu. Aby w jak największym stopniu postrzegać rzeczywiście ten świat zewnętrzny, a nie świat własnych wobec tego świata oczekiwań i przekonań.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 16:15, 07 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:33, 09 Sty 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Dość często stawiam sobie przed "oczy myśli" moje błędy i wadliwości. Zastanawiam się, jak poprawić to, co tam dostrzegam. Teoretycznie powinienem też pozytywnie traktować krytykę z zewnątrz. I nawet do pewnego stopnia traktuję ją pozytywnie, ale tylko do pewnego stopnia. Bo jednak bardzo wiele (chyba większość) krytyki mnie przez ludzi odrzucam. Odrzucam w szczególności taką krytykę, która nie spełnia jednego mojego podstawowego KRYTERIUM ZASADNEJ KRYTYKI.
Jak brzmi to kryterium?
- KRYTERIUM ZASADNEJ KRYTYKI:
Krytyka ma szansę być zasadną dopiero wtedy, gdy daje się ją wpisać w jakiś konkretny konteksty, czyli wyjaśnić jej niuanse, przedyskutować powody, dla których została ona sformułowana, poddać głębszej analizie.

Zdecydowanie odrzucam formy krytyki mnie, oparte wyraźnie na kapryśności, prowokacyjności, a już szczególnie gdy postrzegam ją, jako próbę zdominowania mnie. W tym ostatnim przypadku zwykle bardzo szybko wręcz NAKAZUJĘ sobie, aby uznać taką krytykę za niesłuszną, kłamliwą, bezzasadną, a twórcę owej krytyki jako niegodnego intelektualnie. Staram się wtedy zwykle wymiksować z relacji z takim krytykantem, a jeśli nie jest to możliwe, to traktuję owego krytykanta jako postawioną na najniższym szczeblu mojej osobistej hierarchii rozumu, uczciwości, poprawności. Wtedy też RYGORYSTYCZNIE WYMAGAM OD SIEBIE, aby utrzymywać ocenę opinii takiego "dominatora" w pobliżu stanu "to jest debilny osąd, nadający się zapewne do intelektualnego zignorowania, do spuszczenia go z wodą klozetową". Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, ze "dominatorzy" zwykle nie dają się łatwo zbyć. Zatem staram się też przygotować na to, że z owym debilem mogę mieć jakieś tam kłopoty, bo będzie nieprzyjemny, namolny, inwazyjny. Jest prawdopodobieństwo, że stanie się moim "wrzodem na dupie". Ale też w takim przypadku ma być właśnie w statusie wrzodu na dupie traktowany, na żaden wyższy intelektualnie status dominatorzy u mnie nie zasługują.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 19:34, 09 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:06, 16 Sty 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

W swoim czasie świadomie podjąłem decyzję o mojej rezygnacji z większości gier na docinki personalne, jakie są stosowane w dyskusjach.
Czasem mi się jeszcze może wymsknąć jakiś docinkowy epizod, ale mam nadzieję, że coraz rzadziej. A już na pewno zamierzam unikać przekomarzania się docinkami w DR.

Dlaczego taką decyzję podjąłem?
- Głównie dlatego, że nie widzę w tym większego sensu i wartościowego celu. Jakbym zechciał, to bym mógł się przekomarzanki pobawić. Nawet może nie byłbym zły "te klocki". Ale po prostu na zwycięstwie w takie gry mi nie zależy, nie mam do tego serca, nudzi mnie to. Więc co się będę zmuszał do czegoś, co mi jest obojętne, albo nawet co właściwie odbieram niechętnie?...

A skąd owa niechęć u mnie?...
Z historii mojego życia. Miewałem kiedyś okresy bycia poddanym przez różne osoby neurotycznej potrzebie wykazywania swojej mocy wpływu na moje emocje za pomocą przykrych komentarzy, ocennych wypowiedzi. Wtedy jeszcze odpowiadałem na te prowokacje. Ale już wtedy ćwiczyłem się w blokowaniu tych odpowiedzi, w ignorowaniu ludzi, którzy nie panują nad swoją potrzebą wykazania jakiejś formy sprawczości, czy znaczenia za pomocą kąśliwości emocjonalnej. Sam nie chcę taki być jak oni, więc świadomie blokuję u siebie te postawy. Jednocześnie uczę się cały czas, jak się nie dać prowokować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:14, 18 Sty 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Patrząc na dyskusje na tym forum, to widzę pewne przeciwieństwo motywów, które mi przyświecają, a motywów wielu dyskutantów w kwestii:
- czy celem jest poszukiwanie wskazywanie BŁĘDÓW WŁASNYCH
czy
- celem jest poszukiwanie BŁĘDÓW PRZECIWNIKÓW.

Ja raczej skupiam się na diagnozowaniu moich własnych błędów rozumowania. Jeśli wskazuję błędy oponentów, to też nie po to aby tu coś wygrać, ale aby wyklarować swoje własne myślenie na dany temat.
Jest w tym swoich "egoizm", bo błąd znaleziony u oponenta przyda się głównie oponentowi do poprawy rozumowania, czyli jest cudzą korzyścią. Błąd znaleziony w moim rozumowaniu jest już moją korzyścią, jest dla mnie cenniejszy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:49, 23 Sty 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Czasem decyduję się robić coś NA PRZEKÓR WCZEŚNIEJSZYM NAWYKOM, nawet czasem pewnym przekonaniom. Czasem pakuję się w coś, PO TO ABY PRZEGRAĆ, albo aby na tym stracić. Oczywiście takie "urozmaicenia" nie dotyczą ważnych rzeczy, nie są realizowane w sprawach, w których stawka jest wysoka. Ale w pomniejszych kwestiach tak sobie robię - ćwicząc się w tym, że nic nie jest pewne, nic nie jest mi dane na zawsze.
Czasem cieszę się, ze coś niefortunnie się zadziało - bo wtedy mam okazję zmierzyć się ze stanem, którego normalnie bym nie poznał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:25, 26 Sty 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Ważnym celem mojego udziału w dyskusjach internetowych (i nie tylko internetowych) jest pewien mój osobisty TRENING POSTRZEGANIA MENTALNEGO.
Obserwuję swoje emocjonalne i intelektualne reakcje na przypadki, gdy ktokolwiek próbuje mi wciskać jakiś "kit", którego rzeczywistą podstawą jest arbitralność i uporczywość głoszenia, a nie rzeczywiste argumenty. Testuję się zatem pod kątem:
- czy RZECZYWIŚCIE lekceważę czcze deklaracje?
- czy RZECZYWIŚCIE patrzę najpierw i głównie na argumenty merytoryczne, że nie daję się sterować różnymi trickami emocjonalnymi - np. pochlebstwem, groźbą, uporczywym proszeniem, udawaniem swojaka itp.
- czy JUŻ NA POZIOMIE ZBLIŻONYM DO BEZWIEDNEJ REAKCJI wyśmiewam te żałosne próby przeforsowania (jako bardziej uzasadnionej merytorycznie) swojego zdania przez kogoś, tylko dlatego, że użył emocjonalnej presji, chwytów retorycznych, może próbował sprawić mi dyskomfort swoim agresywnym trybem dyskusji.

Ta reakcja na czyjeś pogrywanie groźbami, dyskomfortem w rozmowie jest ważnym elementem mojego treningu. Celem moim jest ostateczne JAK NAJDALEJ POSUNIĘTA NIEWRAŻLIWOŚĆ na tego typ zagrywki. Dopiero gdy na wszystkich poziomach emocjonalnego i intelektualnego odbioru będę umiał "argumenty" oparte o presję i cwaniactwo w manipulowaniu moimi instynktownymi reakcjami diagnozować, a potem domyślnie kwitować jako zupełnie pozbawione mocy przekonywania mnie, będę mógł czuć się jako ktoś, względnie mocny mentalnie, spełniony w postrzeganiu rzeczywistości w prawdzie, a nie byciu manipulowanym przez bezwiedne, instynktowne (biologiczne) aspekty mojej osobowości.
Tu gra toczy się o wielką stawkę - o moją osobistą WOLNOŚĆ i GODNOŚĆ.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:40, 27 Sty 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Nie lubię tracić czasu na rzeczy oczywiste.
Kiedyś się zorientowałem z wielkim zadziwieniem, że nie wszyscy tak samo to postrzegają. Są ludzie, którzy lubują się właśnie w oczywistościach, powtarzalnościach. Dla nich jest to właśnie coś fajnego, że ludzie robią rzeczy przewidywalne, że się nie wyłamują z grupy, że coś dzisiaj będzie takie samo jak wczoraj i tak właśnie ma być.

Ja nie lubię powtarzalności, rytualności, small tokowych rozmów. W szczególności nie toleruję powtarzania pięć razy tego, co i tak wszyscy wiedzą. Czuję się przy czymś takim jakby ktoś robił ze mnie idiotę. Telenowele odrzucają mnie właśnie z powodu tego, ze większość tego, co tam jest pokazywane jest przewidywalne i z grubsza takie samo, jak na co dzień. Ale chyba innych właśnie to kręci. Przypuszczam, że szukają oni jakiegoś potwierdzenia, że są w swojej grupie, że rzeczy dzieją się "porządnie", czyli właśnie przewidywalnie w jak największej grupie aspektów.
Są różne ludzkie charaktery.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:58, 11 Lut 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Ma w sobie sporo przekory. Ale często jest to przekora, w którymś tam nawrocie.
Staram się unikać bezpośredniego okazywania przekory. Bo to uważam za prostackie, nieciekawe. Ale nieraz zabawiam się z własnymi emocjami robiąc im w jakimś stopniu na przekór - np. robiąc coś innego, niż mi bezpośrednio narzuca jakiś impuls. Robię mu na przekór, tylko po to, aby postawić na swoim.
Podobnie też nie lubię być prowokowany. Jeśli ktoś chce mnie sprowokować do czegoś (sporo ludzi tak instynktownie podchodzi do kontaktów osobowych, a chyba częściej tę postawę wykazują kobiety), to mogą się zdziwić efektem, wynikającym z mojej przekory wobec intencji prowokacji - ten efekt rzadko będzie zbliżony do tego, co prowokator próbował osiągnąć.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 19:59, 11 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:21, 21 Lut 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

W zasadzie na toczenie sporów szkoda mi czasu. Jak czuję prowokację w moją stronę, jak wyraźnie widać, że ktoś chce mnie wmanewrować w walkę ego, stroszenie piórek, pretensje i zarzuty, epitety i ironie, to moim odruchem jest: dziękuję, ale to nie ze mną, znajdź sobie koleś do tej "zabawy" kogoś, kto ma więcej serca do spierania się dla samego spierania.
W szczególności jak widzę, że osoba "nie rokuje" pod kątem skupienia się na TREŚCI ROZUMOWAŃ, zamiast na emocjach, to myślę sobie "ty jesteś nie z mojej bajki. Jest tyle ludzi na świecie, którzy chętnie te emocje sporu w sobie rozwiną i dalej z sercem i pełnym zaangażowaniem całą tę zabawę pociągną, że ja już nie muszę się pisać na tę rolę. Niech więc tamci mnie zastąpią w tej utarczce, jaką chcesz tu rozpocząć".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:37, 19 Mar 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Często usuwam siebie z rozumowań, starając się prowadzić je bezosobowo - w stylu "robi się", "działo się", "podejmuje się inicjatywę". Aby nie było określonego podmiotu tylko samo działanie, sama funkcja.
Nie lubię wtedy, gdy ktoś za bardzo pragnie moją osobę do rozumowania wtedy przywrócić, gdy pyta o to, co ja konkretnie - ten ja, ten Michał - o tym myślę, jak to czuję. Może na koniec ten problem podejmę, ale nie na tym etapie, gdy chcę właśnie zapomnieć o sobie samym, o swojej osobowości, indywidualności, potrzebach, pragnieniach.
Na tym etapie MNIE NIE MA I MA TAK POZOSTAĆ.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:37, 22 Mar 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Staram się na ogół nie prezentować ludziom swoich ocen ich osoby. Nie jest to ścisła reguła, ale pewien rodzaj unikania. Oznacza to, że zarówno krytyk, jak i komplementów w życiu nie rozdzielam zbyt często. W pisaniu, w dyskusjach też staram się oceniać idee, a nie ludzi. Szczerze mówiąc wręcz separuję się od ocen ludzi, często mnie one drażnią.
Oceniam jednak SPOSÓB KOMUNIKACJI ze mną, to jak ktoś formułuje do mnie swoje myśli. To akurat uważam często za konieczne, bo przecież chyba jeśli ktoś ze mną dyskutuje, to jest zainteresowany informacją, czy jego przekaz do mnie dociera, czy jest akceptowany.
Tym bardziej dziwią mnie ludzie, którzy złoszczą się na innych z tego powodu, że ci wyrazili negatywną opinię na temat tego, co do nich powiedziano. To nie chcą mieć żadnego sygnału zwrotnego o tym? Nie chcą się dowiedzieć, czy ich przekaz jest przyjęty?...
A może chcą tylko miłych kłamstw na ten temat?...

Jeśli wyraźnie widzę, że ktoś mój partner w dyskusji wymusza na mnie, abym mu kłamał, mówiąc same przyjemne, akceptujące rzeczy, jeśli nie jest zainteresowany uczciwą informacją jak to naprawdę jest z odbiorem jego słów, to ja - jako osoba, która bardzo nie lubi być wmanewrowywana w kłamstwa - raczej będę unikał z nią kontaktu. Oczekuję od innych pewnego minimum szczerości i sam chcę dawać tę szczerość. Szczerość oczywiście nie oznacza ostentacyjnych form sprzeciwu komuś, czy krytykowania w dosadnych słowach, ale jednak oznacza, iż jeśli komuś się nie podoba jakaś wypowiedź, jakaś zawarta w tej wypowiedzi idea, czy sposób jej przedstawienia, to taki ktoś to zakomunikuje. Dalej to pozwoli drugiej stronie może coś wytłumaczyć, może użyć innej, formy przekazu, a może się zastanowić, czy nie zrobiło się błędu.
Dla osób, które nie umieją przyjmować szczerej formy informacji o sobie ostatecznie mam karę - jest nią uznanie danej osoby za niezdolną do szczerej rozmowy, a w związku z tym unikanie z nią kontaktu, jak też komunikowanie się z nią za pomocą okrągłych, dyplomatycznych sformułowań, które nikogo może i nie krytykują, ale też są wyprane na maksa ze szczerości, otwartości. Takiej osobie po prostu nie mówi się niczego krytycznego - niech sama zbiera owoce swoich błędów, ostrzegać jej, wbrew jej woli, nie ma przecież sensu. Czyli tak właściwie to najczęściej nie mam takiej osobie nic do powiedzenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:50, 27 Mar 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Dlaczego jest ten wątek, dlaczego piszę o sobie?...
Z jakiejś formy narcyzmu?...
- Oczywiście nie mogę powiedzieć, że zdiagnozowałem się idealnie, ale jednak nie rozpoznaję w tym pisaniu jakichś szczególnie silnych narcystycznych intencji. Myślę, że jednak bardziej prawdopodobne jest to, że uważam takie opisy za coś ciekawego. Zaciekawiają mnie introspekcje innych ludzi, ogólnie uważam opisywanie swoich intencji za coś co i tak muszę wykonać na poziomie wewnętrznym, aby się zdiagnozować pod kątem, czy na przykład postępuję słusznie, rozsądnie. Bo to, jaką decyzję w tej czy innej sytuacji należałoby podjąć bardzo silnie zależy od tego czy dobrze rozpoznajemy własne umiejętności, możliwości zadziałania celowego w tej sytuacji. Przykładowo, wiedząc na ile jesteśmy silni wobec danego wyzwania możemy się podjąć jakiegoś niebezpiecznego zadania, albo raczej je sobie darujemy. Więc i tak człowiek musi wyznaczać te granice swoich możliwości, jakie stawiają mu jego role życiowe.
I uważam też, że cenne jest skonfrontowanie własnych przemyśleń w tej kwestii z przemyśleniami innych ludzi. Zatem także te moje opisy mogą się okazać dla kogoś użyteczne, tak jak cudze opisy zmagań z własnymi myślami, rozszyfrowywanie ukrytych intencji pomogły w wielu sytuacjach mi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:30, 28 Mar 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Od jakiegoś czasu większość obiegowych przekonań traktują jako albo jawnie fałszywe, albo wysoce wątpliwe. Nieraz słyszę "mądre" wypowiedzi różnego rodzaju "specjalistów", którzy stwierdzają autorytatywnie jak to coś należy, a czegoś innego nie należy. Podam banalny przykład - któryś już raz słyszę, że patyczki higieniczne, te z watką na końcu nie służą do czyszczenia uszu. Ja zaś od lat je właśnie tak używam i bardzo dobrze mi się w tej roli sprawdzają. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że używając ich muszę uważać na to, aby za głęboko patyczkiem nie kujnąć, bo można sobie coś tam w uchu uszkodzić. Więc na to uważam i świetnie to działa, bo krzywdy sobie nie robię, a pozbywam się resztek wilgoci po myciu, bo jeśli tę wilgoć zostawiam, to potem mój stan zapalny ucha (z którym walczę od dzieciństwa) robi się trudny do zniesienia i ucho mnie boli, coś tam w nim się paprze. Od lat tak jest i to się sprawdza, a nie znam innej dobrej metody pozbycia owej wilgoci z ucha, jak tylko właśnie wyczyszczenie sobie zewnętrznych przewodów słuchowych kawałkiem wacika na patyczku.

Tu warto zauważyć, że obowiązywalność różnych rad jest bardzo silnie zależna od tego, KTO jest ich adresatem. Komunikaty "specjalistów" są bardzo często kierowane jednak, niestety, do tej mniej świadomej części społeczeństwa. Poza tym dochodzi do generalizacji niektórych negatywnych przypadków na całość. Skoro w sytuacji 1 na 100 dochodzi do czegoś negatywnego, to "mędrcy od wychowania społeczeństw" będą już mieli tendencję do zniechęcania do tego czegoś nie tylko tej jednej osoby na 100, lecz także pozostałych 99. I ja tego, że tak właśnie działa aktualnie system "wychowawczy" społeczeństw świadomość mam. I też świadomie ignoruję wiele z owych zaleceń.
Choć....
staram się zignorować takie zalecenie dopiero wtedy GDY POZNAM MECHANIZM ZJAWISKA. Tu się różnię od wszelkiej maści oszołomskich paranoików, którzy wietrzą spisek władz w każdym nakazie i zakazie, już szykują się do walki o swoją "wolność", którą wraży system próbuje im z perfidią odebrać. Nie, najczęściej nie ma tych głupich, albo częściowo głupich zaleceniach żadnego spisku, czy perfidii, a jest niechlujstwo rozumowania, arogancja władz i zwykła głupota. Czasem może i perfidia się zdarzy, ale to czasem...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:37, 01 Kwi 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Tą nielogicznie sprzeczną część mojej osobowości traktuję z pewna formą pogardy. Nawet mogę powiedzieć, że jej nienawidzę, chętnie bym ją uśmiercił.
Czasem, gdy coś mnie pognębi tak na maksa, to powiadam sobie: dobrze, że te błędne coś we mnie zostało poniżone! Bardzo dobrze! Tak ma być, dajcie tego poniżenia więcej!
Najlepiej by było, aby to coś sprzeczne, pozbawione rozumnego widzenia rzeczywistości zostało wgniecione totalnie w glebę i unicestwione bezpowrotnie. Więc mówię wielkie dzięki tym wszystkim innym ludziom, którzy dołączają się do tej mojej osobistej wzgardy dla tego nierozsądnego, nielogicznego mnie. Ja też nie zamierzam mieć wobec niego żadnej litości. Zatem i oni słusznie czynią, gdy zarzucają mi coś, co może bierze się we mnie z jakiegoś zakłamania i słabości! :brawo:

Tak w ogóle to nawet chyba nie rozumiem, jak można bronić w sobie coś, co jest ze słabości, zakłamywania, manipulowania w imię wywarcia lepszego wrażenia, poprawienia swojego wizerunku. To jest tak, jakby bronić swojego najgorszego wroga... :shock:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 15:04, 01 Kwi 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:12, 03 Kwi 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

W Biblii napisali "kto się wywyższa będzie poniżony". Chyba prawie wszyscy to traktują na zasadzie: Bóg w przyszłym życiu wywyższy tych pokornych, a poniży pyszałków. I pewnie jest w tym traktowaniu główna racja.
Ale wg mnie jest tu też i inna racja, niezależna od tej pierwszej. Polega ona na spostrzeżeniu, że jeśli ktoś uznał za stosowne wywyższać swoją osobę, jakąś własną intencją i siłą, konkurując z tym, co przychodzi jako spontaniczna ocena od ludzi i świata, to znaczy, że nie akceptuje siebie w tym świecie, daje w jakiś sposób wyraz swojej nieadekwatności, nie potrafi się pogodzić z tym, co stanowi zewnętrzną i niezależną ocenę.
Owszem, nie warto jest do końca polegać na tych zewnętrznych ocenach, bo zwykle są one kapryśne, chciejskie, właśnie wynikające z rywalizacji. Nie warto jest przyjmować tych ocen "jak leci". Jednak jeśliby na kwestię oceny naszej osoby spojrzeć neutralnie, to przecież tak naprawdę nie wiemy, czy czasem nie zastaliśmy cudzą oceną zbytnio przewartościowani, może cenią nas ZA BARDZO?...
- Nie wiemy jak jest obiektywnie. Nie wiemy, czy ta zewnętrzna ocena nam się słusznie należy, czy jest niedowartościowana, a może przewartościowana. Uczciwie rzecz biorąc możemy ją przyjąć - jaka jest. I nie ma większych powodów aby tę ocenę podkręcać w stronę wywyższenia, niż aby - odwrotnie - poniżać siebie. To tak obiektywnie...
Jeśli jednak decydujemy się wywyższyć, to znaczy, że nie akceptujemy siebie, takiego jaki jest nam dany, zapewne czujemy się poniżeni. Sami to czujemy!
Czyli tam w środku sami już JESTEŚMY PONIŻENI, o ile się wywyższamy. I sami to przyznajemy!

Jest jeszcze jeden aspekt sprawy. Piszę o nim ze świadomością, że przez niejedną osobę zostanie on odczytany jako właśnie próba mojego wywyższania się. Choć w istocie o coś innego tu chodzi. Otóż ja sam już nie potrafię osób, które się wywyższają, traktować w pełni poważnie na równi z pozostałymi, którzy takiej ingerencji wywyższającej nie potrzebują. Obok są ludzie, którzy nie zabiegają o żadne wywyższenie, godząc się na taką ocenę, jaka przychodzi, bez manipulowania przy jej poprawianiu na swoją korzyść. Dla mnie ci wywyższający się, jawią się w tym kontekście jako zakompleksiali, niepogodzeni z samym sobą, jako biedacy mentalni. W moich oczach ci masywnie wywyższający się już są poniżeni. Już teraz - z samego faktu, że się wywyższać próbują.
Tu oczywiście ten czy ów powie: to co, Michale, może uważasz się za boga, który ma prawo oceniać innych?...
To nie tak.... Bowiem takie samo prawo do uznania za poniżonego na przykład mnie daję też innym ludziom. Każdy człowiek ma w sobie moc do poniżenia albo i wywyższenia innych w swoim odczuwaniu. A moje wywyższanie i poniżanie nie traktuję jako większe od podobnego poczynionego przez jakiegoś Kowalskiego, czy Malinowską.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:21, 03 Kwi 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Gdybym miał kogoś przekonać do swoich racji poprzez to, że okazałem się twardy, nieprzejednany, dominujący - czyli tak "zwyczajnie po ludzku" okazujący przewagę i presję, to z góry twierdzę, że wzgardziłbym taką postacią zaufania.
Jeśli ktoś uwierzyłby w moje słowa dlatego, że gdzieś zaprezentowałem się jako przystojny, atrakcyjny albo przez kogoś pochwalony, lecz ów ktoś nie zmierzyłby się uczciwie ZE ZNACZENIAMI tego, co przedstawiam, czyli SZCZERZE W SWOIM UMYŚLE tego by nie rozważył, a wziął za powód zaufania to, co zewnętrzne, to z góry ogłaszam, że ten rodzaj zaufania dla mnie nic by nie znaczył, nic by nie był wart, a ja bym się tylko poczuł winnym, że kogoś zmanipulowałem.
Jeśliby ogólnie ktokolwiek mnie miał zaakceptować po czymś innym, niż prawdzie, uczciwości, obiektywnych przesłankach, czy przynajmniej w szczerości swoich odczuć, jedynie wzorując się na innych ludziach, czy na różnych formach lansu, to lepiej niech sobie tę akceptację mnie wstrzyma. Niech się teraz sto razy zastanowi "czy warto tego Michała zaakceptować?", bo z dużym prawdopodobieństwem w ten sposób akceptować go nie warto.
Nie twierdzę, że będę się cieszył, jeśli ktoś mną wzgardzi. Co to, to nie. Choćby i z tego powodu nie będzie mnie to cieszyło, że sam uważam uczucie wzgardy za niszczące tego, kto je odczuwa, a nikomu źle nie życzę. Ale postawa czujności, nawet nieufności, postawa nie ufania z góry nikomu, kto nie dał ku temu dobrych podstaw uważam, że się należy. I zdecydowanie należy się wobec mnie. Ja sam z resztą sobie w bardzo wielu sprawach nie ufam, zatem byłbym hipokrytą, gdybym oczekiwał jakiegoś łatwego zaufania od innych ludzi.

Ale za najgłupszy rodzaj zaufania uważam taki, w którym ktoś ufa temu, kto nad nim dominuje, gnębi, poniża. Jeśli ktoś dał się wmanewrować w postawę syndromu sztokholmskiego i zaczyna wierzyć swoich gnębicielom tylko dlatego, ze ci okazali nad nim swoją dominację, to według mnie jest frajerem i durniem. Dlatego wolę chyba w dyskusji okazać się tym słabym, nawet przegranym, niż dominatorem. Bo gdybym się takim dominatorem (w sensie jakiegoś przymuszania, uporu, wykazywania swojej agresywnej, namolnej perswazji i manipulacji) okazał, to automatycznie znaczyłoby, że w pewien sposób wzgardziłem intelektem, w tym wzgardziłem w szczególności WŁASNYM INTELEKTEM I WŁASNĄ ARGUMENTACJĄ, bo przyznałem priorytet manipulacji i przemocy (choćby tylko przemocy mentalnej). Wtedy byłby to tylko ja godny wzgardy. I zapewne właśnie wtedy wzgardziłbym do głębi sam sobą. Wzgardziłbym takim sobą po stokroć bardziej, niż gdybym w jakimś sporze przegrał, okazując iż to mój oponent jest bardziej kompetentny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:19, 09 Kwi 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Sporo ludzi lubi rozmawiać o swoich i cudzych emocjach, uczuciach. Właściwie rozmowy najczęściej o tym się toczą - co ktoś chce, co lubi, czego nie lubi. Ja nieraz też piszę o swoich uczuciach, ale zwykle jest to nieco inny tryb, niż ten typowy. Bo rzadko u mnie celem jest podzielenie się z kimś po prostu jakimś moim uczuciem i nic ponadto, a najczęściej będę chciał przy tej okazji coś zilustrować, nawiązać do jakiegoś ogólniejszego spostrzeżenia, próbować coś tym wyjaśnić.
Wychodzę z założenia, że tak w ogóle to, co lubię "prawie nikogo nie interesuje". Tzn. są oczywiście wyjątki, bo jeśli w grę wchodzą jakieś próby zdobywania się, flirtu, przypochlebiania z różnych powodów, to nie będę przeczył, że osoba, która by taki cel wobec mnie miała, będzie zainteresowana akurat moim uczuciem w tej sprawie. Ale najczęściej chodzi o to jedno, czy może kilka aspektów, a nie będzie ona zbyt szczęśliwa, gdy zacznę ją godzinami "uszczęśliwiać" opowieściami co/kogo lubię, a czego nie lubię. Od jakiegoś czasu zatem stawiam sobie pewien rodzaj blokady w zakresie mówienia o moich uczuciach, pragnieniach, bo to najczęściej jest tylko męczeniem rozmówcy (który zwykle sam chce opowiadać o własnych uczuciach czy planach...).
Poza tym mówienie o uczuciach dla samego wygadywania się uważam za w dużym stopniu jałowe, zbędne. To w większości przypadków nie doskonali ani rozumienia, ani form działania. Staram się skupiać na tym, z czego w dalszym życiu może być jakiś efekt, a nie tylko wylewać żale i pragnienia na otoczenie.
Moje uczucia są głównie dla mnie. Może nawet analizuję je bardziej niż to czynią osobę dużo o sobie i tych uczuciach opowiadające. Bo zwykle ludzie opowiadają po prostu czego chcą, czy co lubią, ale nie analizują tego, nie podważają, nie szukają za i przeciw. Ja zaś, jeśli już o swoich uczuciach myślę, to mocno krytycznie. Nie chodzi od razu o potępianie siebie, ale najczęściej o taką formę krytycyzmu, która pomaga mi zorientować się, czy to czego chcę w ogóle jest możliwe do osiągnięcia, albo czy moje uczucia czasem zbytnio nie wymykają mi się spod kontroli, aby zacząć sprawiać ból, prowokować do postaw, które potem jeszcze więcej dowalą mi cierpienia. Więc myślę o swoich uczuciach nie po to, aby się w nich utwierdzać, czy szukać dla nich dodatkowego wyrazu, lecz aby je ocenić krytycznie.
Typowy człowiek tego mojego krytycyzmu najczęściej nie za bardzo by chciał pojąć. Ludzie chcą akceptować swoje uczucia, a nie brać je pod krytyczny osąd. Tu się różnię chyba od większości... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:38, 27 Kwi 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Jestem szczególnie nieufny wobec prostych rozwiązań.
Właściwie to bliski wręcz jestem uznania za słuszne tezy, że jak coś wydaje się proste, to znaczy, że wydaje się takim fałszywie.

Dla mnie zatem nic nie jest proste. Wszystko jest skomplikowane, mające drugie, trzecie, czwarte...
a jak trzeba to do dowolnego poziomu oddalone dno.

To zatem nie rzeczy są proste, tylko NASZA PERCEPCJA nie radzi sobie z pełnią rozumienia, upraszczając sprawy, które w istocie zawsze są uwikłane w złożoność.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:01, 12 Maj 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Każda próba narzucania mi czegoś, używanie wobec mnie trybu dominacji, wyraźnego nacisku (pomijając może jakieś rzadkie sytuacje ekstremalne, gdy na przykład "pali się dom", a więc nie ma czasu na dyskusje), każda próba omijania mojego uczciwego, niezaburzonego osądu w relacjach jest przeze mnie traktowana jako okazanie wrogości, a także jako objaw niegodziwej woli w relacji ze mną.
Konsekwencję tego jest
1. cofnięcie praktycznie do zera szansy na ZAUFANIE do kogoś, kto dominację stosuje, zdegradowanie też tej osoby w obszarze SZACUNKU - zdegradowanie do poziomu bliskiego najniższego z przewidzianych dla ludzi. Będzie to dalej dla mnie osoba niegodna.
2. traktowanie osądów dominatora jak ZAPEWNE FAŁSZYWYCH (domyślna klasyfikacja: to jest fałsz).
3. uruchomienie procedury konstruowania wewnętrznych "mentalnych struktur obronnych" przed taką osobą (czasem organizacją). Obejmą one monitorowanie moich reakcji pod kątem, czy czasem nie daję się przekonać fałszom (bo z założenia, jak w punkcie 2 mają być traktowane jako fałsz) produkowanym przez dominatora - agresora.

Te trzy punkty są postulatem i moim osobistym postanowieniem, swoistą konstytucją relacji z ludźmi. A że konstytucja jest najwyżej w prawodawstwie, tak i te punkty są ponad standardowymi rozpoznaniami, są z gatunku "do wdrożenia, (raczej) bez wątpienia".


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 13:03, 12 Maj 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:24, 15 Maj 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Co jakiś czas bywam dla samego siebie bezlitosny. Wymyślam wtedy sobie sam na siebie wszystko co najgorsze, oskarżam o co tylko da się oskarżyć. Po co to?...
- Od strony emocjonalnej patrząc chyba głównie po to, aby - gdyby ktoś mnie kiedyś zaczął oskarżać - to ja już miałbym przygotowanie, już wiedziałbym, że i tak wcześniej to wszystko zniosłem w kontrolowanych warunkach samooskarżenia.
- Patrząc z kolei od strony poznawczej, to jestem zwyczajnie CIEKAWY, jak można by oskarżyć jeszcze jedną osobę o coś tam. Osobę mi najbardziej znaną (bo sam siebie raczej nieźle znam) oskarża się najskuteczniej, wnioski się wyprowadza najbardziej oparte o znane okoliczności.
Jest jeszcze jeden motyw - sprawdzenie, czy umiem się nie mazgaić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:47, 16 Maj 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Filozofowanie jest moją potrzebą życiową. Filozofowałem już jako kilkuletni dzieciak. Moja mama, śmiejąc się trochę ze mnie, opowiadała, że wchodziłem na drzewo i na głos zadawałem sobie pytania, a potem na nie odpowiadałem.
Czy moje filozofowanie jest jakoś wartościowe, lepsze/gorsze niż, dające się sklasyfikować w jakiejś rywalizacji filozofowań?...
- Nie wiem. Nawet sobie nie stawiam właściwie tego pytania.
Albo jeszcze inaczej - jeśli coś mi to pytanie wywoła, to zaraz - od strony filozoficznej części podejścia do sprawy - pojawia mi się odpowiedź: przecież nikt nie stworzył jakichś obiektywizowalnych ram dla porównania filozofowania różnych ludzi. Zatem wartości filozofowania nie da się ściśle ustalić. I mi to wystarczy, że nie ustalam wartości mojego filozofowania w kontekście filozofowań tych, czy owych. Nawet mnie to nie obchodzi.

Filozofuję DLA SIEBIE, trochę dlatego, że MUSZĘ. Tak zostałem stworzony, że mam wewnętrzny przymus postawienia względem wszystkiego, z czym się mentalnie spotykam, pytań szerszych niż związanych z tym, co zwykle się narzuca - o jakąś korzyść w kontekście społecznym, o przyjemność, o rywalizację.
Jeśli jest jakiś pierwiastek, który by trochę odpowiadał DLACZEGO właściwie tak muszę filozofować, to byłby chyba tu element POSZUKIWANIA WOLNOŚCI UMYSŁU. Filozofowanie traktuję jako moją osobistą drogę do wolności myślenia.
Kiedyś myślałem, że sama wolność myślenia jest ogólnie fajna. Dzisiaj, gdy nawet w jakiejś tam części (jak mi się wydaje) trochę owej wolności zdobyłem, pozbyłem się tym złudzeń, że tak będzie fajnie, przyjemnie. Nie - nie będzie wcale przyjemniej. Będzie raczej samotniej, w poczuciu braku zakorzenienia w czymś trwałym, będzie świadomość o tym, że oddala się szansa na dostęp do czegoś "naprawdę swojego" w sensie możliwości dzielenia tego z kimkolwiek. Będzie alienacja.

Czy alienacja jest jednak zła?
- To zależy (gdy się filozofuje) jak spojrzymy na sprawę. Być może bycie wyalienowanym jest niezbędne dla osiągnięcia owej wolności, która jest efektem wyłonienia się bardziej ponad tło. Bycie z kimś oznacza WIĘZY. Jeśli więzy są nieuświadomione, jeśli działają ponad kontrolą osoby, to te więzy spajają nas z czymś zewnętrznym w sposób silny, pełny. Jeśli więzy zaczynamy analizować, jeśli widzimy je w postaci jakiejś alternatywy, to one przestają być ostatecznie nas łączące z tym, z czym właśnie łączą. Czyli są te więzy słabsze, zrelatywizowane. Czyli ląduje się w jakiejś formie poczucia samotności.
I chyba tak ma być.
Każdy ma - jakoś przynależny mu z racji charakteru w dużym stopniu wrodzonego - poziom "zlokalizowania" go na odcinku, która z jednej strony ma totalną niezależność, ale i samotność, a na drugiej pełną zależność i przywiązanie do czegoś tam albo kogoś tam.
Można jeszcze to ewentualnie mieć różne wobec różnych bytów - np. wobec jednych ludzi przywiązanie będzie silne, wobec innych słabe, albo żadne. A całościowy poziom przywiązania do rzeczywistości zewnętrznej, będzie jakąś średnią, jakimś zbilansowaniem się tych jednostkowych zależności i niezależności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:56, 18 Maj 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Na tle sporej części osób, dyskutantów (nie wszystkich oczywiście!) chyba odróżniam się tym, iż mam pewien odruch mentalny, który da się powiązać z moją szachową "historią życia". Sporo grywałem w szachy, co wyrobiło we mnie nawyk analizowania "co się stanie gdy ...". Kiedyś uważałem ten odruch za oczywisty. Dopiero pewne frustracje, jakich doznałem w dyskusjach, kontaktach z ludźmi, skłoniły mnie do uznania, iż niektórzy (spora część osób) raczej liczy w dyskusji na taktykę "rozpoznania bojem", niż wcześniejszego planowania. To u nich działa trochę jak w tym dowcipie, gdy mąż mówi do żony:
- czy ty nie mogłabyś się w końcu kiedyś zastanowić wcześniej nad tym, co chcesz powiedzieć, a nie od razu mówić co ci nagle do głowy wpadło?...
A żona na to: a skąd ja mam wiedzieć, co chcę, jeśli jeszcze tego nie powiedziałam?...
Jest w tym dowcipie zawarty element dość głębokiej analizy funkcjonowania myślowego sporej części ludzi - oni poznają swoje własne przekonania nie jako efekt osobistych przemyśleń, ale bardziej w wyniku interakcji z innymi ludźmi i światem.
U mnie jednak działa to odmiennie - staram się (nie zawsze tak będzie), aby najpierw się zastanowić nad tym, co powiem - przewidzieć jakieś główne skutki mojej wypowiedzi, przeanalizować, jak będzie ona odebrana, co dalej zapewne się przez nią zdarzy itp. Tak to działa w szachach, że dla skutecznej gry niezbędne jest właśnie zastanowienie się JAKA BĘDZIE REAKCJA DRUGIEJ STRONY.
Sporo frustracji kosztowało mnie odkrycie owej różnicy, przekonanie się, że ludzie różnie funkcjonują we wzajemnych relacjach. Pewnie jeszcze brakuje mi teraz jakieś głębsza zaakceptowanie tej postawy innych ludzi, postawy tak odmiennej od mojej. Może powinienem z większą wyrozumiałością traktować czyjeś pochopne wypowiedzi?... :think:
- Bo tu chyba mam pewien swój brak. Traktuję domyślnie to co się do mnie mówi, jako po prostu wyraz tego, co ktoś szczerze myśli. Więc jak mówi do mnie "idź sobie", a ja nie mam jakichś ważnych powodów, aby zostawać, to idę od tej osoby, mogę nawet zerwać z nią kontakt. W końcu przecież POWIEDZIAŁA czego chce, a ja - życzliwy w końcu człowiek - nie chcę jej robić przykrości, działając wbrew jej oczekiwaniom. Więc jeśli to mnie nie kosztuje zbyt wiele, staram się zastosować do jej życzenia. Tymczasem...
wiele osób może traktować te słowa jako rodzaj prowokacji, jako zaproszenie do przekomarzania się, toczenia jakiejś gry w emocje itp. Ja jednak, choć w szachy grać lubię, to gry w prowokacje mnie nie kręcą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 9:24, 15 Cze 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Rzadko uczestniczę w dyskusjach, w których brak jest ELEMENTU DO ZREALIZOWANIA, jakiegoś wyzwania. Uświadomiłem sobie to zastanawiając się, dlaczego mam relatywnie małą ochotę zabierania głosu w wątkach poświęconych sprawom personalnym, rozumianym w stylu "bo Kowalski to tamto, a Malinowski coś tam". To mnie w zasadzie nie interesuje, bo nie ma w takiej dyskusji niczego do wymyślenia, lepszego opisania, stworzenia jakiegoś frameworka rozumowego. Czyli jak dla mnie, nie ma tam wyzwania, a więc zajmowanie się czymś takim postrzegam jako stratę czasu.
Widzę, że spora część (jeśli nie większość) ludzi reaguje odwrotnie - gotowi są toczyć długie dysputy o bardzo konkretnych zdarzeniach, że ktoś coś zrobił, albo i nie zrobił. Dalej nie wyciągają z tego żadnych wniosków na przyszłość, nic z tego ogólniejszego nie wynika - ot, po prostu pogadali sobie o ludziach i zdarzeniach. Jak dla mnie taka rozmowa jest mało atrakcyjna, czyli nudna. Dla mnie potrzebny jest cel bardziej ogólny, coś w rodzaju poszukiwania wniosku o uniwersalnym znaczeniu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:01, 31 Lip 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Jako chrześcijanin nie dozwalam sobie na postawy pogardy, czy wrogości wobec ludzi. To jednak nie znaczy, że wszystkich traktuję jednakowo, że każdego cenię w tym samym stopniu. Nie chcę nikogo poniżyć, nie chcę nikomu szkodzić, ale też zastrzegam sobie prawo także do negatywnych ocen osób. I te negatywne oceny w skrajnej postaci u mnie przybiorą formę uznania: od tej akurat osoby już nic dobrego nie oczekuję.

Akceptacja osoby w moim rozumieniu oznacza jakąś formę OCZEKIWANIA CZEGOŚ DOBREGO. To buduje wartość owej osoby w moich oczach. Jeśli już totalnie niczego dobrego od kogoś nie oczekuję, to zrównuje taką osobę z czymś obojętnym, albo gorzej wyłącznie z kłopotem dla mnie. To, że mam oczekiwania względem kogoś jest jakąś formą nobilitacji, uznania iż od tej osoby MOŻNA SIĘ SPODZIEWAĆ CZEGOŚ DOBREGO.

Tam gdzie postawa wrogości jest zablokowana pryncypialnie (jak właśnie u mnie z powodów chrześcijaństwa, względów religijnych) nie oczekiwania dobre jest już najniższym stanem oceny danej osoby. Można by jeszcze tu się zastanawiać, czy spodziewanie się zła od tej osoby nie jest dodatkowo przegięciem w stronę potępienia. Utrata nadziei na to, że ktoś jest zdolny do dobra jest dość szczególną, ale jednak formą potępienia. Tylko, że czasem już tej nadziei nie sposób jest w sobie utrzymać. :(
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:42, 04 Sie 2023    Temat postu: Re: Michał o sobie

Moją ambicją jest obiektywizm w spojrzeniu na rzeczywistość. Z tego wynika także to, że traktuję osobno swoje sympatie względem osób i rzeczy, a osobno warstwę modelową, faktograficzną. Kolejną konsekwencję takiej postawy jest tez i to, że w dyskusji NIE MAM ANI PRZYJACIÓŁ, ANI WROGÓW.
Założeniem roboczych mojej osobistej metodologii dyskusyjnej jest traktowanie dyskutantów tak, jakby aspekt lubienia ich, szanowania, nielubienia, nie miał znaczenia, a jedynie to, jak bardzo są w stanie wnikać w samą istotę problemu.
Przyznać rację najbardziej wrogiemu mi oponentowi, a odmówić racji największemu przyjacielowi, tylko z tego tytułu, że ta racja się należy - oto jest cel i ideał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 6 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin