Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Matematyczny model duchowości

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33373
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:20, 23 Paź 2020    Temat postu: Matematyczny model duchowości

Czym jest duchowość?
- Na to pytanie chyba nie znajdujemy ścisłej odpowiedzi ani w religii, ani w filozofii. Tzn. "jakieś" odpowiedzi są podawane, ale są to odpowiedzi na zasadzie: proszę oto jest sformułowanie, a każdy kto je przeczyta, coś tam sobie o tym pomyśli, lecz nie mamy żadnej gwarancji, iż pomyśli sobie zgodnie z innym czytelnikiem.
Matematycy, znając ten problem niejednoznaczności pojęć, opracowali swoją metodę definiowania ich. Polega ona na skupieniu się na funkcjonalnościach, zależnościach jednych elementów od drugich, przy jednoczesnym zrelatywizowaniu tego, jakich nazw użyjemy w celu tych zależności opisania. W ten sposób tworzone są teorie, które to z kolei mogą posiadać modele, czyli bardziej skonkretyzowane postacie, pod którymi się ujawniają umysłom analizujących je świadomości.
Ważne w tym wszystkim (w sensie - ważne dla tematyki tego wątku) jest to, że sama teoria też nie jest niczym absolutnym. Opisywałem to trochę w innym wątku: http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/kwintesencja,8715.html
a także, w innym nieco sensie tutaj:
http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/na-tropach-ogolnej-metalogiki,12423.html#557297
W szczególności najbardziej tutaj "piję" do tej mojej dyskusji o systemach formalnych, które dadzą się definiować (mogą ewoluować) w oparciu o różne zestawy aksjomatów. Ta sama funkcjonalnie teoria, czy system formalny będzie działała jeśli wyrzucimy z niej dowolny aksjomat, ale potem zamiast niego wprowadzimy, jako nowy aksjomat, twierdzenie które poprzedni aksjomat zawierało. W ten sposób przemycimy ten stary aksjomat do systemu w sposób niejawny. A wszystko pozostanie po staremu.

Teraz spróbujmy rozszerzyć to rozumowanie rozważając KLASĘ SYSTEMÓW AKSJOMATYCZNYCH RÓWNOWAŻNYCH wzajemnie. Taka klasa z jednej strony będzie opisywała wciąż tę samą teorię, lecz de facto ten opis będzie "pływał", bo może pojawią się w nim inne definicje, inne pojęcia bazowe. Teraz nie mamy już jednej teorii, tylko rozmyty zbiór teorii równoważnych, nie ma konkretnych definicji, tylko zbiory alternatywnych podejść definiujących. Nie ma konkretu. Jest...
jakiś ogólny metasystem rozumowania, który co najwyżej "kolapsuje" swoją rozmytą całościową "funkcję falową" do konkretnego ujęcia - już opartego o jawnie zdefiniowany system aksjomatów.
To byłaby "definicja" swoistego "ducha rozumowania". Te zbiory równoważnych rozumowań budują nam DUCHOWOŚĆ dla tych rozumowań, czyli taki metasystem, który co prawda nie ma jawnie zdefiniowanej swojej instancji, lecz działa, przeobrażając się w taką instancję, jaka wybierającemu rozumowanie akurat pasuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33373
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:06, 25 Paź 2020    Temat postu: Re: Matematyczny model duchowości

Ten mój matematyczny model duchowości rysuje pewien rodzaj (hmmmm... nie wiem, jakim słowem to nazwać) "teorii", może lepiej "perspektywy rozumienia" (bo słowo "teoria jest tu użyte w dość nieformalnym znaczeniu), która łączy mi fizykę, wizję świata materialnego z ontologią i duchowością. Jest to rzeczywiście - choć na razie głównie na poziomie intuicyjnym (ale mam tu swoje początkowe wizje modelu matematycznego) - koncepcja wszystkiego.
Jak by to opisać?
Z grubsza w sposób dość podobny właśnie do koncepcji kwantowych, gdzie rzeczywistość posiada jakby dwie swoje instancje
- instancja potencjalna, w której byt poszukuje sposobu na wyrażenie się wobec innych bytów - odpowiednik funkcji falowej poza momentem kolapsu.
- instancja objawienia się - kolapsu - aktu nawiązania kontaktu z resztą bytów - mamy tu odpowiednik pomiaru z koncepcji kwantowych, w ramach którego potencjalność bytu realizuje się w postaci jakiegoś incydentu, wyrażającego trochę indywidualność bytu, a trochę jego zdolność do dostosowania się do warunków zewnętrznych.
Kwantowe modele świadomości są z resztą dość intensywnie rozwijaną grupą koncpecji kognitywistycznych.

W tym ujęciu rzeczywistość nieustannie balansuje pomiędzy tymi dwoma instancjami, pomiędzy poszukiwaniem sposobu na wyrażenie siebie (postać chmurowa, związana z luźnym przeszukiwaniem przestrzeni możliwości), a incydentami tego wyrażenia się w jakimś konkretnym akcie wiązania się z resztą bytów. Niestety, każdy akt wyrażenia się jest - ze swojej natury - niekompletny. Zatem nigdy wyrażenie się nie będzie w stanie zawrzeć w sobie złożoności bytów, które wyrażać się próbują. Dlatego istnienie bytu musi wrócić do postaci rozmytej, do poszukiwań nowych szans na wyrażenie się, do swojej chmury prawdopodobieństwa.

W tym duchu można rozumieć nawet koncepcje religijne.
Oto świadomość jest takim ewoluującym, poszukującym siebie, a manifestowanym wyrażaniem siebie w świecie indywiduum. Każdy akt wyrażenia siebie można powiązać z jakimś wyborem - decyzją tej świadomości. Jej efektem jest stan nawiązania kontaktu - ujawnienia się względem innych bytów. Świadomość dodatkowo obsługuje pewien dodatkowy aspekt - poszukiwanie niesprzecznej postaci siebie. Świadomość poszukuje celu dla siebie, dokonuje ocen. Nie mając dobrze wyznaczonego celu, oceny mogą być tylko przypadkowe, bo nie wiadomo, pod co je podpinać, jaką rolę miałyby pełnić. Z kolei sam cel, jaki świadomość sobie wyznaczy, powinien być dla świadomości jakoś zrozumiały (czytaj: obsługiwany przez nią na natywnym, niewymuszonym poziomie). Świadomość poszukuje zatem swojej własnej natury, przymierzając efekty owych aktów wyboru, jakie dokonuje do celów, które sobie wyznaczyła. Świadomość próbuje nadać temu wszystkiemu spójność, spowodować, że jej oceny będą samozgodne.
Z racji na to, że świadomość startuje od postaci dość nieuporządkowanej, jej wybory będą obarczone błędem, niespójnością względem tych celów, jakie sobie (na początku nieporadnie) wyznaczy. Dopiero w drodze korekt w tym wszystkim, w drodze doskonalenia się, dokonuje się - w dużym stopniu ewolucyjnie, choć w niektórych przypadkach skokowo - przebudowa świadomości do postaci możliwie jak najbardziej spójnej.
Postać spójną świadomości można powiązać z ideą, wyrażoną w chrześcijaństwie jako "Królestwo Niebieskie". To taki stan świadomości, w którym wszystkie najważniejsze emanacje tejże świadomości są wzajemnie zgodne, są zaakceptowane, nie powodują fundamentalnych rozdźwięków.
Z kolei stan potępienia świadomości można by kojarzyć z sytuacją, w której owa świadomość nie umie się dogadać sama ze sobą, obserwując iż każdy jej wybór ostatecznie okazuje się być sprzeczny z jakimiś własnymi, niezbywalnymi aspektami. Taka świadomość jest wiecznie niezadowolona z siebie i z tego, jak potrafi objawić się na zewnątrz. To byłoby dla tej świadomości piekło - a więc stan, w którym wszystko, co świadomość czyni jest nieakceptowane przez nią, wszytko jest złe, a świadomość sama musi przyznać się do tego, iż nie umie znaleźć z tego wyjścia, a zatem musi uznać się za wadliwą.
W tym obrazie jest nawet miejsce na ideę zbawienia. Zbawienie polegałoby na podporządkowaniu się świadomości jakiejś - leczącej cały ten stan nieuporządkowania - idei, czy osobie. To oddanie sterowania nie jest łatwe, bo wymaga jakiejś postaci odseparowania się świadomości od naturalnie wyewoluowanych ocen, aby - przynajmniej częściowo - scedować je na tę więź, jaka tworzy się z tym (kimś), co (kto) jest nośnikiem zbawienia. Niezbędna tu jest SZCZERA POSTAĆ ZAUFANIA. Słowo "szczera" jest tu o tyle ważne, że odróżnia ono owo zaufanie od czysto deklaratywnej postaci.
Stąd też potrzebne jest życie - w owym kontekście rozumiane - jako swoisty sąd, wybór pomiędzy (pustą) deklaratywnością, rzeczywistym spełnianiem się owego zaufania, potwierdzonego ciągiem wyborów wobec problemów, z jakimi świadomość się spotyka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin