|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33373
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:42, 04 Wrz 2024 Temat postu: Kupczenie prawdą, poprawnością swoich osądów |
|
|
Pewnie większość osób się zgodzi z tym, że prawdziwe jest takie uznanie spraw i okoliczności, które jest możliwie maksymalnie obiektywne, a więc ustanawia osąd danej sprawie ściśle według tego, co sprawa sobą reprezentuje, a nie wedle jakichś czynników spoza tej sprawy.
Jeśli pytam się, czy prawdą jest, że Kowalski pokłócił się z żoną, to wpływ na osąd, czy tak się stało powinny mieć okoliczności związane ze relacją Kowalskiego z jego żoną, jakie były zdarzenia wokół nich się dziejące, a nie np. czy na antypodach padał deszcz, albo czy filozofia Marksa ma dobre rozumowe uzasadnienie. Ale rzeczywistość ludzkich postaw epistemicznych jest bardziej skomplikowana...
Ludzie funkcjonują wokół pewnych paradygmatów instynktownych i podstawowych - związanych głównie z przetrwaniem, nawiązaniem właściwych relacji z otaczającymi ich pobratymcami, ogarnięciem się emocjonalnym. Większość ludzi w znacznym stopniu miesza ze sobą odczuwanie, emocje, pragnienia i myślenie. Stąd powstaje myślenie życzeniowe, w którym o osądach spraw bardziej decyduje to, co człowiek chciałby, aby się spełniło, niż to sugerują obiektywne przesłanki. Ta życzeniowość, a dodatkowo skrywane lęki, mniej lub bardziej uświadamiane potrzeby sprawiają, iż człowiek zaczyna swoimi osądami "handlować". Z KIM/CZYM ludzie mentalnie handlują?...
Handluje się przekonaniami przede wszystkim z:
- z poczuciem własnej wartości, ambicjami, samooceną na różnych polach
- z tym, co czujemy, że podołamy vs to, co się wydaje, iż nas przerasta - więc te przerastające nas zadania często usuwamy z pola widzenia, ze szkodą dla rozumienia ogólnego spraw.
- poczuciem przynależności do grupy, byciem akceptowanym przez innych ludzi
- potrzebą wywyższenia się (przynajmniej u niektórych ona silnie wystąpi), rywalizowania.
Jak przebiega takie kupczenie?...
- Przebiega właśnie trochę na podobieństwo negocjacji biznesowych, handlowych. Człowiek, który w niezaburzonym osądzie powinien np. uznać twarde fakty na temat jego wiedzy o jakiejś tam osobie, a nie tworzyć konfabulacje na jej temat, często nie czyni tego, jeśli ów osąd miałby zapewniać poczucie przynależności i lojalności ze swoją grupą. Tak więc np. nacjonalista uzna, iż ma podstawy do uznania ludzi z innego narodu (obcych) jako gorszych, mających na pewno złe intencje, głupszych, nawet jeśli nie ma ku temu żadnych obiektywnych przesłanek. To samą potrzebą czynienia się lojalnym wobec swojego narodu i grupy ludzi powstaje osąd, iż obcy są wredni i źli. Obiektywizm osądu będzie przehandlowany za emocję identyfikowania się ze swoja grupą.
Podobnie handlujemy uznaniami o swojej wyższej kompetencji - np. w sprawach, w którym mamy tylko mgliste domysły, a oponent w dyskusji może przedstawiać całkiem rzetelne argumenty, pojawia się pokusa, aby tym domysłom nadać atrybut dobrze sprawdzonych faktów, twardych okoliczności, a nas samych wywyższyć do roli autorytetu w sprawie. Wtedy emocja poszukująca wywyższenia swojego ego jest zaspokojona, choć obiektywizm osądów pada tej decyzji ofiarą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33373
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:31, 04 Wrz 2024 Temat postu: Re: Kupczenie prawdą, poprawnością swoich osądów |
|
|
Kupczenie prawdą szczególnie wyraziście objawia się u ludzi bezwiednie posługujących się presją, manipulacją wobec innych ludzi.
Tutaj mentalny handel polega na "opłaceniu" prawdziwości tezy wykazaniem jakiejś formy przewagi personalnej nad oponentem (czy ta przewaga została w ogóle wykazana realnie, czy jest tylko urojona, to osobny, niezależny aspekt sprawy...). Jest to przekonywanie innych i siebie na zasadzie:
co prawda w argumentacji rozumowej wiodącej do wymodelowania na dany sposób samej tezy nie mam wiele do powiedzenia, ale przecież...
- popatrzcie, jak zgnębiłem swojego oponenta!
- popatrzcie, jak mu w pięty poszło, gdy mu nagadałem!
- popatrzcie, jak sprytnie poprzekręcałem jego słowa,
- popatrzcie, że mój oponent się nie wybronił przed moim naporem w stwierdzaniu swego po dziesięć razy
- widzicie, jaki zmęczony jest?! Jak już nie odpowiada mi... Przegrał! Ja wygrałem, bo presją gościa zmieliłem! Ja tryumfuję! Zwyciężyłem!
Ale jak byśmy spytali owego "zwycięzcę", co właściwie ten jego wielki trumf nad oponentem ma do kwestii więzów rozumowych, ustalających zależności w samej SPRAWIE, to na rzeczową odpowiedź nie ma co liczyć.
To całe wygrywanie, ten "mechanizm uzasadniania racji" działa wyłącznie wtedy, jeśli przyjmiemy odgórny paradygmat, iż pokonanie kogoś na polu czysto personalnego nękania go, dokuczania mu, rozbijania chaosem jego argumentacji przekłada się na uznanie samej prawdy, samego sensu sprawy. Jeśli zaś uznamy, iż kwestie personalne są zupełnie niezależnym od uzasadnialności tez, pobocznym wątkiem ludzkiej aktywności, to się okazuje, cała ta presja, ten napór na stwierdzanie swego, nie przyniósł żadnego efektu. Ale osoby stosujące ów napór personalny ZAMIAST argumentacji, mogą uważać, że "zapłaciły" za prawdę, która teraz "jest po ich stronie". I zdaje się, że wielu tak uważa, bez względu na absurdalność takiego przekonania.
Ludzie presji stosują tę "logikę" uzasadniania bezwiednie. Oni często nawet nie są w stanie zrozumieć, dlaczego w oczach tych, którzy oczekują argumentacji w sprawie, te ich zabiegi nakierowane na personalne formy presji, traktowane są jako pozbawione sensu. Oni bowiem na głębszych poziomach psychiki nie obsługują już idei prawdy jako związanej ze spełnieniem się obiektywnych kryteriów, lecz mają ją związaną z walką person, z próbą dominowania mechanizmami naporu psychicznego.
Presyjnie nastawieni ludzi nie widzą, że niepodzielnie rządzi nimi atawizm, wynikający z instynktu dominacji i zdobywania pozycji w stadzie. Ci ludzie jeszcze nie USTANOWILI W SWOIM ROZUMOWANIU POJĘCIA PRAWDY OBIEKTYWNEJ (a przynajmniej to pojęcie się nie ustabilizowało na tyle, aby "przejąć stery" na osądami), więc ich uznania są ściągane do instynktownych emocji i zachowań.
Prawda sprzedawana za zaspokojenie instynktu rywalizacji i dominacji jest handlem ludzi mentalnie slabych. Przy czym chodzi o słabość nie zewnętrzną, a wewnętrzną!
Ci presyjni z natury ludzie uważają się za mocnych - bo przecież dominujących, wygrywających, stawiających na swoim. Jest to jakaś jedna forma mocy, ale...
obok tej mocy w dyscyplinie dominowania się wzajemnego, swoje gniazdko umościła wielka słabość, wręcz bezradnosć w zakresie umiejętności ustanawiania odpowiedniości pomiędzy umyslem, a rzeczywistością zewnętrzną (czyli zdolności do postrzegania świata w prawdzie).
Można być "mocnym" zdolnością wymuszania od ludzi nieszczerych deklaracji na "swoją korzyść" (osobnym pytaniem jest, jaka to jest "swoja" ta korzyść, jeśli jej efektem jest utwierdzanie się w klamstwach), ale jednocześnie być żałośnie słabym w zdolności uznawania rzeczy takimi, jakie są - obiektywnie, w szczery, a nieprzeinaczający faktów i interpretacji sposób. Można być słabym wobec władzy instynktownych emocji stadnych, które ponad prawdę obiektywną żądają skupiania się na walce o wyższe pozycje w hierarchii grupy.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 16:23, 04 Wrz 2024, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|