|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 16:02, 12 Wrz 2024 Temat postu: Kim jestem? - moja (nie do końca) odpowiedź... |
|
|
W kawiarni znowu odżył temat pytania: kim jestem? Skoro tak, to chcę odpowiedzieć na to po swojemu. Nie zrobię tego w Kawiarni, bo sobie archiwizuję swoje posty głównie pod kątem bloga, ewentualnie DR, a kawiarni nie archiwizuję, więc obawiam się, że dyskusja na ten temat by kiedyś przepadła na amen. Poza tym chciałbym mieć kontrolę nad spamem, jak i pogaduchami kompletnie nie na temat, który się nieraz wciska w watki, bo uważam to zagadnienie za szczególnie cenne do refleksji i nie chciałbym, aby je przywalono śmieciami, czy innym small tokiem.
Temat zacznę od opisu (któryś to już raz) mojego osobistego doświadczenia "pobytu w piekle". Tzn. ściślej był to stan podczas snu, w którym doznałem ogromnego cierpienia, lecz nikt przy tej okazji nie wystąpił wobec mnie z nazwaniem tego co przeżywałem "byłeś w piekle". To ja sam teraz nazywam tak umownie to moje doświadczenie, bazujac na tym, iż cierpienie, którego wtedy doznałem było:
- bardzo wyraźnie duchowej natury (nie cielesne, nie zmysłowe)
- Było bardzo intensywne, negujące moją osobę do głębi
- powiązane było bardzo wyraźnie z sugestią samotności wynikającej z nieobecności w zasięgu mojej mentalności pewnej bardzo ważnej istoty (ta istota nie została nazwana, ale pasuje owa sytuacja do tego, co wielu teologów pisze na temat Boga).
Jak jeszcze raz tu napiszę, pewnej nocy, podczas snu doznałem odczucia jakby moja świadomość najpierw została skonfrontowana z tłumem istot, które czuły bardzo wielką tęsknotę i pragnienie kontaktu z "Tym" (cytuję - tak to zostało w tym śnie sformułowane, czyli pytaniem do mnie skierowanym: czy jesteś Tym?), a potem, gdy się okazało, że jednak nie jestem "Tym", to owe istoty pogrążyły się w wielkiej rozpaczy, związanej z poczuciem bardzo głębokiego duchowego osamotnienia. Wtedy też ja sam zadałem sobie pytanie: (skoro nie jestem "Tym"), to w takim razie KIM JESTEM?...
Owo pytanie "kim jestem?" najpierw, na krótko jak rodzaj wezwania zawisło nade mną, ale za chwilę w mojej świadomości uruchomiła się odpowiedź: jestem NIKIM! I wtedy, jako odczucie po tej odpowiedzi się u mnie objawiło owo straszne cierpienie. Poczucie bycia nikim było tak dojmujące, tak rozwalające wszelkie odczucia, emocje, myślenie, że wywołało u mnie cierpienie wielokrotnie większe, niż cokolwiek, co w życiu kiedykolwiek strasznego doznałem tak wcześniej, jak i później. Luźno szacując, odczucie tego cierpienia trwało 3 do 5 sekund, podczas których uznawszy, że to tylko jest sen, włożyłem maksimum mojego mentalnego wysiłku, aby się wybudzić. I pierwszą myślą po wybudzeniu było, że gdyby owo cierpienie potrwało jeszcze parę sekund, to bym od tego oszalał.
Od razu zastrzegam, że nie wiem, czy "było" piekło, czyli inaczej, czy to było miejsce/stan, o którym traktuje teologia, Biblia. Może to był czyściec, albo może coś jeszcze innego. Nazwa nie wydaje mi się tu istotna, bo nie o przypisywaniu nazw będzie ta refleksja. Natomiast istotne dla mnie jest jedno MOŻLIWY JEST (skoro raz się zdarzył, to chyba może się powtórzyć) właśnie taki stan wielkiego cierpienia, który powstaje na kanwie bardzo głęboko egzystencjalnej - na kanwie BRAKU OKREŚLENIA SIĘ, niezdolności do ustalenia, kim się jest...
To (a nie ewentualnie jałowe spory, czy, albo na ile mój stan odpowiada takiej czy innej koncepcji teologicznej, czy odpowiada nazwom, albo pojęciom przez kogoś stosowanych w takich, a nie innych kontekstach) jest tu dla mnie ciekawe i z tego chcę wyciągnąć wnioski.
W każdym razie jako wniosek z owego mojego doświadczenia wyciągam: kluczowe dla stanu przetrwania mentalnego, szczęścia jest owo pytanie: KIM JESTEM?... Tego pytania nie wolno jest bagatelizować, a chyba też należałoby się nad nim pochylić.
Tylko jak do niego w ogóle podejść?...
Gdy spotykamy w życiu jakiegoś nieznanego wcześniej człowieka, zadając my pytanie: a ty to kto? (kim jesteś?), to zapewne dostaniemy odpowiedź odnoszącą się do może wykonywanego zawodu, może narodowości, może pojawi się identyfikacja religijna (np. "jestem chrześcijaninem"). Ale to wszystko będą przecież jakieś cząstkowe atrybuty - nikt nie jest np. Polakiem, w tym sensie, że całkowicie to sformułowanie mialoby go określać, wyznaczając precyzyjnie jego osobowość, jego pragnienia, smutki, źródła radości, dylematy itp... Podobnie będzie z każdym innym jednostkowym wskazaniem - odpowiedzia na powyższe pytanie. Bo chyba jako ludzie "jesteśmy" ZŁOŻONYMI OSOBOWOŚCIAMI. Polakow jest dziesiątki milionów, a przecież nie są wszyscy tacy sami, każdy jest indywidualnością, czyli określenie "jestem Polakiem" nie wyznacza w żaden wyrazisty sposób danej osoby.
Skoro tak, to może odpowiedzi na pytanie "kim jestem?" należałoby poszukać jakoś inaczej, niż standardowo, może należałoby wyróżnić jakiś kierunek myślowej narracji, który ma szansę być bardziej reprezentatywny dla osoby niż wskazanie na zawód, narodowość, wyznanie, płeć, numer buta, czy miejsce zamieszkania. Jest tu też z boku pytanie, które zadać może sobie chrześcijanin, czyli osoba wierząca w egzystencję po śmierci ciała - co z tych identyfikacji ziemskich zabralibyśmy na "tamtą stronę"? Może nic...
Buddyści nieraz parają się owym pytaniem, ale ich odpowiedzi niewiele wnoszą - są najczęściej negujące, niekonkluzywne. Wielu po prostu neguje jedeę JA, neguje sensowność odpowiedzi na to pytanie. I nawet do pewnego stopnia bym się z taką postawą zgodził, o tyle, że rzeczywiście nie widzę żadnego takiego SFORMUŁOWANIA, które by całościowo egzystencję osobowości ujęło, przekazując odbiorcom. Wskazując na CZĄSTKOWE IDENTYFIKACJE nie przekażemy przecież całości osobowości, a jedynie jakieś wybrane aspekty.
Pojawia się wtedy jednak pytanie: a w ogóle da się o cokolwiek sensownie spytać, nie odnosząc się do jakiegoś kierunku, wybranego aspektu spraw?
Nasz język jest konkretny. Słowa, jeśli mają w ogóle coś znaczyć, odróżniać jedną sugestię od otaczających, innych, powinny obracać się wokół jakichś kontesktów.
Więc można by zatem spytać: a co w takim razie jest (głównym) kontekstem osobowego bytu?
Widzę tu potencjalnie kilka kierunków dla poszukiwań:
1. WSZYSTKO jest tym kontekstem - po prostu nie ma jednej odpowiedzi na pytanie "kim jestem?" bo "jesteśmy" ZŁOŻONOŚCIAMI.
2. Jestem tym, co ujrzą we mnie inni ludzie (wtedy mamy problem, że jest wielu ludzi, a każdy ma swoja odrębną perspektywę nas)
3. Jestem tym, co sam uznam, że mnie stanowi (a czy wolno mi wtedy zmienić to zdanie?)
4. Jestem tym, za kogo mnie uzna Bóg (a jak się o tym przekonać? Co to za "odpowiedź", która i tak jest u kogoś mnie przewyższającego o eony, której i tak nie ogarnę?...)
5. Może w ogóle nie ma tu żadnej odpowiedzi konkretnej, a pytanie jest zadawane nie tyle po to, aby uzyskiwać odpowiedź, ile, aby wymusić aktywność, skłonić do poszukiwań i to właśnie ta aktywność, te poszukiwania są celem, zaś formułowalność odpowiedzi słownej i tak zawsze będzie niesatysfakcjonująca?...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 16:03, 12 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:47, 12 Wrz 2024 Temat postu: Re: Kim jestem? - moja (nie do końca) odpowiedź... |
|
|
Odpowiem teraz gościowi, który odpowiedział na mój post w tym wątku. Z grubsza można chyba podsumować tamte rozważania http://www.sfinia.fora.pl/kawiarnia-script-src-http-wujzboj-com-sfinia-desec-js-script,17/re-ustalic-kim-jestem-najwazniejsze-zadanie,25683-25.html#813587, iż zawierały one sugestię, że problemem wtedy było moje myślenie. Spieszę sprostować, że to jest mylna diagnoza. To, co wtedy doznałem było w 99% CZUCIEM. Właśnie w tym był problem, że nie było tam nic intelektualnego, nic na czym mógłbym się oprzeć mówiąc "to jest jakieś, bo przeslanki X, Y, Z na to wskazują". Nic takiego - było tylko POCZUCIE, że się jest nikim.
Z czystym poczuciem nie ma jak walczyć. Ono po prostu jest. Jeśli jest niszczące, niosące wielkie cierpienie, to nie ma co mu przeciwstawić, bo ono przychodzi - władczo, ostatecznie, nie pytając o nic.
Tamten sen miałem około 40 lat temu. Do dziś go pamiętam, ale do dziś też nie znalazłem dobrych odpowiedzi na wynikające z tego snu pytania:
Kim jestem?
Co robić, aby znaleźć na pewno TĘ (właściwą) odpowiedź na owo pytanie?
Gdzie w ogóle odpowiedzi szukać?...
Mam jedną hipotezę (ale niepotwierdzona): mam żyć!
Jest fraza w wierszu Szymborskiej: tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono. [link widoczny dla zalogowanych]
Może każda sekunda mojego życia dokłada jakąś swoją minimalną odpowiedź do jednej wielkiej odpowiedzi na pytanie: kim jestem?
Nie wiem, czy te małe odpowiedzi jednak wystarczą, czy złożą się na tę właściwą odpowiedź.
Przyznam też, że nieraz próbuję to doświadczeniem pożenić z moim chrześcijaństwem w tym sensie, że widzę wyraźny związek z relacją do owego Kogoś, kto jest "Tym". Chyba chodziło o Boga. Ale czy tylko o Boga?...
A może ja sam mógłbym kiedyś stać się "Tym", dla tego cierpiącego tłumu?... (który przecież na początku do mnie skierował swoje pytanie).
Gdybym się udoskonalił, to może mógłbym dla nich stać się "tym".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 1:39, 14 Wrz 2024 Temat postu: Re: Kim jestem? - moja (nie do końca) odpowiedź... |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Wtedy też ja sam zadałem sobie pytanie: (skoro nie jestem "Tym"), to w takim razie KIM JESTEM?... |
Jak szukać odpowiedzi na to pytanie: kim jestem?
Dzisiaj najbardziej skłaniam się ku przekonaniu (wciąż szukam, to nie jest ostateczna wersja mojej odpowiedzi), że bardzo wiele zależy od SZCZEROŚCI I UCZCIWOŚCI WEWNĘTRZNEJ. Tę to szczerość i uczciwość utożsamiam właśnie z ideą prawdy (w pewnym sensie) - najbliżej tej prawdy, jaką w chrześcijaństwie niesie Duch Prawdy, czyli Duch Święty.
Zatem szukam tej szczerości, czyli tropię sytuacje, w których zaczynam "za wiele" udawać przed ludźmi, przed sobą... Owo "za wiele" oznacza, iż tymczasowo dozwalam sobie na różne "techniczne", albo robocze postacie udawania. Jednak już mocno się zastanowię, czy nie jest ze mną źle, jeśli tu udawanie zacznie wchodzić mi w krew, gdy zacznie blokować rozumienie i odczuwanie zbliżające się ku obiektywizmowi, bezstronności, sprawiedliwości.
Na pewno też "nie jestem sobą, czyli jestem nikim", gdy co chwila muszę zmieniać zdanie, bo moja poprzednia wersja tego, co uznałem, okazuje się być wadliwa, nie do utrzymania. Jestem KIMŚ, jeśli nie decyduję pochopnie, na bazie przypadkowych kryteriów, ale gdy na moich słowach i czynach można polegać.
Czy tak rzeczywiście jest?... Czy już osiągam tak nakreślony cel?...
- Cóż... Z tym bywa różnie. Wolę w tej materii raczej za wiele nie deklarować.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:04, 14 Wrz 2024 Temat postu: Re: Kim jestem? - moja (nie do końca) odpowiedź... |
|
|
Napisałem w tytule wątku, że moja odpowiedź na pytanie "kim jestem?" jest nie do końca, co wynika z tego, że nie spodziewam się uzyskania na takie pytanie konkretnej, jasnej, dającej się zrozumieć przez większość odbiorców odpowiedzi. Bo nie ma chyba w języku takiego konceptu, który by dał się wskazać w odpowiedzi, a który by spełnił wymaganie polegające na tym, że opisze naszą ludzką indywidualność, duchowość, człowieczeństwo.
To jednak, że nie będziemy mieli odpowiedzi ostatecznej i wprost, nie dyskredytuje rozważań nad tym zagadnieniem. Można bowiem te rozważania prowadzić, skupiając się na cząstkowych formach uświadamiania sobie tego, co w nas duchowo, intelektualnie, emocjonalnie siedzi. Można wskazywać pewne pułapki poszukiwania owej odpowiedzi, sugerować lepsze od innych podejścia. To, co się nam uda się osiągnąć w tej materii, pewnie będzie i tak dla każdej osoby jakoś inne, indywidualne.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 21:58, 14 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|