Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jakim człowiekiem się stać?...

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:16, 17 Maj 2024    Temat postu: Jakim człowiekiem się stać?...

Gdyby ktoś zadał pytanie: kim chciałbyś być?
Ale może też: jak chciałbyś się zmienić?
- To wtedy co właściwie należałoby odpowiedzieć?... :think:

Ludzie rzadko sobie stawiają takie pytanie, a jeśli nawet je postawią, to zwykle odpowiedź będzie kierowała się nie w stronę zmian w sobie, lecz będzie wypowiedzeniem postulatów - roszczeń wobec innych, wobec świata, czyli np. ktoś będzie miał życzenie bogactwa, sławy, uznania. Już bardziej osobistą formą życzenia zmiany byłby postulat zdrowia, choć on też dotyczy nie psychiki, lecz ciała, też jest bardziej zewnętrzny niż wewnętrzny.

Ja zaś tutaj chcę zapytać właśnie o aspekt wewnętrzny - jakie ZMIANY W PSYCHICE, ROZUMIENIU, EMOCJACH chciałbym przeprowadzić, gdybym mógł?...
Pewnie, po zastanowieniu niejeden by tu mógł coś z siebie wydusić w stylu: chciałbym mieć lepszą pamięć, szybszy refleks. To już jest coś bardziej wewnętrznego, psychicznego, jednak wciąż nie sięga w tę sferę, o którą mi tu chodzi. Warto by sobie postawić pytanie: ale co W SWOJEJ PSYCHICE chciałbym zmienić?

Załóżmy, że mamy taki guzik, który dalej może uruchomić jakąś magię, czyli sprawczość, w której nie musimy się oglądać na istniejące ograniczenia. Tu chodziłoby tylko o ZDEFINIOWANIE STANU DOCELOWEGO - czego chcę?...
Więc czy czegoś chcę w odniesieniu do swojej psychiki?...

To pytanie wydaje mi się o tyle ciekawe, że ono dotyka wręcz problemu samounicestwienia - zmieniając drastycznie psychikę, uśmiercilibyśmy realnie tego poprzedniej ja. Dlatego pewnie wiele osób na moje pytanie odpowie: niczego w swojej psychice nie pragnę zmienić - jestem, jaki jestem, bo to właśnie jestem ja.

Jeśli ktoś w ogóle cokolwiek jest w stanie wydusić z siebie jako odpowiedź na pytanie o aspekt, który by miał zmienić w swojej psychice, to będzie to chyba jakiś akt wyraźnego nieusatysfakcjonowania swoją osobą, coś wręcz zbliżonego do jej negacji, emocjonalnych "myśli samobójczych". To byłby pewien akt desperacji.
I ja właśnie ku takiemu desperackiemu, negującemu, niechętnemu wobec znanej sobie postaci psychiki potraktowaniu siebie trochę tu zmierzam. Jeśli ktokolwiek szczerze na taki akt się zdobywa, to będzie to zapewne pod wpływem cierpienia. Tylko dojmujące cierpienie, czyli nieustannie się objawiająca i odnawiająca sprzeczność pomiędzy jakimiś kluczowymi aspektami naszej psychiki może dać impuls ku zmianom tego, co stanowi naszą osobowość. Jest w tym forma (częściowego) samounicestwienia.
Ciekawe, że w chrześcijaństwie ten motyw jak najbardziej jest znany i występuje.
(24) Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. (Ewangelia Jana 12:24)
(36) O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wprzód nie obumrze. (1 list do Koryntian 15:36)

Jeśli ktoś miałby się zmienić, to coś w nim musi ustąpić, obumrzeć...

Tu powstaje pytanie; to może w ogóle niechby coś mnie skasowało. Jeśli się nie podobam, jaki jestem, to weźcie (niech Bóg weźmie) tego mnie (ten i tak wciąż cierpi, więc już mi przestało zależeć) i go zresetujcie, a na jego miejsce zróbcie sobie, takiego, który wam będzie pasował.
Ale KOMU właściwie miałby ów ktoś pasować?...
W tejże religii jest motyw, że żyjemy nie dla siebie, a dla Boga. Jeśliby Bóg miał jednak tylko grymasić na to, jakie osobowości ludzkie względem Niego się ukształtowały, to przecież jest wszechmocny - niech sobie je zmieni na takie, które mu się spodobają. W czym tu miałby być problem?...

Uważam, że to nie jest tak, że żyjemy (przynajmniej NIE TYLKO) dla Boga. Chyba też żyjemy dla siebie. Bez tego życia dla siebie, sens bycia takim, a nie innym zwyczajnie się gubi. Gubi się w obliczu tego, że Bóg jest wszechmocny... To wszechmoc boska jest tu problemem! Jeśli Bóg naprawdę mógłby wszystko, to też i nie ma wartości w człowieku, w tym jaki ten człowiek jest. Bóg w człowieku i wobec człowieka musi postawić (sobie!) ograniczenie. Tylko wtedy taki człowiek może być jakąś wartością - bo będzie miał w sobie aspekt niezmienny, chroniony (przed dowolnością zmian ze strony Boga).

Ale my sami możemy chcieć się zmienić. Cierpienie może postawić emocje, pragnienia człowieka w stan: w ogóle nie chcę tego odczuwania, jakie jest moim udziałem, wykasujcie mnie, albo zróbcie, co tam chcecie, byle już przerwać ten strumień przykrych doznań. Coś tu musi być dorzucone do tej układanki, jakaś dodatkowa "regulacja". I chyba tę regulację tworzą:
- zasada ciągłości, historyczności - że nowe powstawać musi NA BAZIE TEGO, CO WCZEŚNIEJ BYŁO.
- jakiś pierwotny mechanizm odczuwania SATYSFAKCJI, spełnienia, szczęścia
- zasada DOSKONALENIA SIĘ, którą ja wiążę z aspektem samozgodności, spójności wewnętrznej, choć powiązanej ze sprawczością w tym, co jest zewnętrzne wobec osoby.

Wtedy dopiero powstaje układ, w którym można by zasadnie postawić problem: co chcę w sobie zmienić?
I od razu domyślną odpowiedzią pewnie byłoby: dobrze byłoby się zmienić tak, aby różne aspekty mojej osobowości nie walczyły ze sobą, a raczej współpracowały, dostarczając sobie wzajemnie przez to satysfakcji.

Z drugiej strony aspekt walki nie jest całkowicie do wyeliminowania. Walka jest niczym innym tylko formą zmiany, wyrazem napięcia, zaś samo napięcie jest zapłonem do istnienia osobowości. Zrównując wszystko, totalnie unicestwiamy byt.

Jakim zatem człowiekiem chciałbym się stać?...
- Moją odpowiedzią byłoby: rozumiejącym, wewnętrznie pogodzonym, sprawczym tam, gdzie owa sprawczość miała być dobra.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:41, 17 Maj 2024    Temat postu: Re: Jakim człowiekiem się stać?...

Jakim człowiekiem chciałbym być? :think:
To takie banalne pytanie, ale jak sobie je zadaję, to jakbym stawał przed ścianą...
Nie wiem, co mam myśleć, jak podejść do sprawy. Jakbym dotykał w sobie jakichś tabu. Bo miałbym się zmienić, bo stawiając sprawę na zasadzie "może trzeba się zmienić" neguję swoją osobowość, może swoje wartości... :think: :(

A jednak uważam za forma obowiązku względem trochę właśnie siebie, a trochę nie wiadomo czego, aby sobie na to pytanie odpowiedzieć. To, że stanowi ono dla mnie wyzwanie, nie tylko mojego potencjalnego zaniechania nie usprawiedliwia, ale chciałbym się przeciw temu zbuntować.
Myślę, że zdecydowanie chcę być jakiś bardziej poukładany ze sobą i światem, akceptujący to, kim się stałem. Ale nie chcę się akceptować na zasadzie "ucieszę się ze wszystkiego, bo przecież to ja, więc muszę się sam wspierać", lecz ta akceptacja powinna być wg mnie oparta o rzetelne przesłanki, w jakiś sposób bliska idei obiektywnego osądu. Przy czym nie chodzi też o jakieś ścisłe się rozliczanie w imię twardych narzuconych schematów, lecz bardziej o to, żeby nie ulegać pokusie łatwizny, oportunizmu, pobłażania sobie we wszystkim.
Są tu różne aspekty, które zresztą dość dualnie ustawiają problemy:
- Chciałbym być bardziej niezależny w wielu aspektach, ale nie chcę być całkowicie wyalienowany w jakąś niezależność totalną, bo to oznaczałoby de facto wielką samotność.
- Chciałbym móc bardziej polegać na tym, co wiem i rozumiem, ale też nie chodzi o to, aby mieć tu pewność absolutną, lecz aby ta pewność rzeczywiście wynikała z przesłanek, czyli bazowała na mojej realnej wiedzy, sprawdzeniu wielu kwestii problematycznych.
- Chciałbym być akceptowany przez ludzi, ale też nie chciałbym stać się niewolnikiem tego pragnienia akceptacji. Chciałbym wręcz dawać szczerze innym prawo nawet do niechęci wobec mnie, a jeśli nie niechęci wrogiem, to przynajmniej niechęci na zasadzie "ty sobie idź swoją drogą, a ja swoją, nie męczmy się wzajemnie swoim towarzystwem".
- Chciałbym mieć na pewno większą moc, większą kontrolę nad tym, co teraz mi doskwiera, co powoduje, że czuję się słaby, co przynosi mi cierpienie. Ale chyba nie łudzę się, że wszystkie problemy opanuję, a wręcz też myślę o tym, że jakieś wyzwania w życiu człowiek powinien mieć. Zaś wyzwanie zwykle związane jest z jakąś potrzebą, z czymś niezaspokojonym. Zatem nie chodzi o to, aby już teraz mieć wszystkie problemy z głowy, lecz aby czuć w sobie energię do ich rozwiązywania.
- Na pewno chciałbym mieć jak najmniej wewnętrznych sprzeczności, niedopasowań, emocjonalnych rozterek.

Nie zależy mi na typowych pragnieniach, jakie ludzie miewają - np. zupełnie nie pragnę władzy, nie oczekuję posłuszeństwa, czołobitności, oznak wielkiego uznania, czy tym podobnych atrybutów. W zakresie materialnym wystarczy mi jaki taki dostatek, nie potrzebuję być wielce bogatym, bardziej chodzi o to, aby nie tracić czasu i energii na zdobywanie z mozołem tego, co niezbędne do życia i rozwoju.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:24, 17 Maj 2024    Temat postu: Re: Jakim człowiekiem się stać?...

Na pytanie o to, jakim człowiekiem chciałoby się być, pewnie narzucającą się odpowiedzią byłoby:
chcę być szczęśliwy.

Tylko to wcale nie jest takie proste. Nie tylko dlatego, że nie wiemy, jak szczęście osiągać, ale też i dlatego, że przeczuwamy nieraz, iż zapłatą za bycie szczęśliwym może być...
pożegnanie się na dobre z pewnymi złudzeniami, które teraz zdają się budować naszą tożsamość.

Chcielibyśmy być szczęśliwi, ale zachowując nasze (nierealne) oczekiwania względem ludzi, albo względem siebie. A to się często nie da. I "coś w nas" nieraz będzie bardzo silnie broniło tych, często absurdalnych wymogów, jakie sobie postawiliśmy, a które pielęgnujemy nawet pomimo tego, że blokują nam one odczuwanie szczęścia.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 22:01, 17 Maj 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 8:01, 18 Maj 2024    Temat postu: Re: Jakim człowiekiem się stać?...

Typowym zadaniem do zmiany charakterystycznym dla dużej części ludzi jest postulat: chcę schudnąć. Problem z nadmiernym łaknieniem, z zaburzeniami odżywiania jest bardzo ciekawym modelem zagadnienia motywacji i problemów ze sobą, także w kontekście tożsamości.
Oto ktoś chce schudnąć, ale mu często się to nie udaje. Niektórym się udaje. Dlaczego jedni mogą, a inni nie?...
Wytłumaczenie za pomocą sformułowania "trzeba mieć silną wolą, a wtedy się schudnie" niewiele wg mnie wnosi do sprawy, bo jest tylko zastosowaniem nowej nazwy dla problemu, a nie wskazaniem czegokolwiek, co by dawało punkt zaczepienia dla skonstruowania w umyśle skutecznej strategii działania. Bo to jest oczywiste, że schudnięcie będzie możliwe dopiero wtedy, gdy się osobowość człowieka na serio zajmie tą sprawą, zneutralizuje rozproszenia, skupi na tym, aby nie przekraczać norm żywieniowych, czy dokonać innych zmian w stylu życia. Opatrzenie tego postulatu etykietą "miej silną wolę" nic w sprawie nie przyspieszy, nie poprawi niczego.
Podobnie jest z walką z nałogami. Oto jest zadanie, w pewnym momencie pojawia się przekonanie w umyśle osoby, że należałoby się zmienić, ale wtedy ujawnia się problem, że nie umiemy tego wprowadzić w życie.

Ja trochę uważam, że walka z nałogiem jest doświadczeniem bardzo osobowotwórczym, jest w tym swoiste clou wewnętrznej sprawczości, postawienia problemu osobowościowego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:07, 18 Maj 2024    Temat postu: Re: Jakim człowiekiem się stać?...

Uczynić się lepszym, doskonalszym - to jest zadanie.
Ludzi chyba da się podzielić na trzy grupy osobowościowe:
1. ci, co uznają swoje słabości, są gotowi je najpierw wykrywać w sobie, a potem wdrażać jakieś programy osobistej poprawy, doskonalenia.
2. ci, co może nawet gotowi są swoje słabości uznać, ale maję mentalną blokadę przed przejściem do kolejnego etapu - zmieniania się. Oni mimowolnie uważają, że to jedynie w świecie zewnętrznym powinny powstawać zmiany dostosowawcze, bo oni już "są, jacy są, a innymi nie będą".
3. ci, co w ogóle nie przyjmują do wiadomości jakichś swoich niedoskonałości, bronią każdej swojej życiowej postawy, każdej decyzji do upadłego, bo "oni nie wymiękają".

Osobowości z grupy 1 doskonalą się przez życie. Osobowości z grup 2 i 3, jeśli się jakoś doskonalą, to na poziomie bezwiednym, nieświadomym, bezrefleksyjnym. Ci nie wstąpili na poziom wolności - są zarządzani impulsami, których nie kontrolują, a oni sami nie zarządzają sobą. Osobowość 3 to osobowość skrajnej pychy, jeśli coś miałoby ją nawrócić to tylko bardzo silne cierpienie - piekło, w którym pozostawaliby tak długo, aż pycha się w nich wypali do cna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:10, 18 Maj 2024    Temat postu: Re: Jakim człowiekiem się stać?...

Wyobraźmy sobie, że dostaliśmy do ręki coś w rodzaju programu do projektowania zmian w osobowości i zadanie: to teraz musisz tu określić się, co w sobie chcesz zmienić, a gdy to już zaprojektujemy, to się to wdroży, właśnie tak się stanie.
Każdy by w takiej sytuacji stanął przed pytaniem: czy potrafiłbym OKREŚLIĆ CO właściwie chcę w sobie zmienić, jak się udoskonalić?

Zdolność do wyobrażenia sobie tego innego, lepszego siebie jest nietrywialna. Myślę, że bardzo niewielu ludzi to umie. A próby podejmowane w celu właśnie jakiegoś zwizualizowania swojej osobowości, nazwania jej elementów, skonfigurowania ich we wzajemnych relacjach są wg mnie niezwykle cennym poligonem osobistej samowiedzy. Nawet jeszcze przed jakąkolwiek realnie dokonaną zmianą, tylko mając zadanie w swojej wyobraźni, już posuniemy się znacząco naprzód w rozumieniu siebie, w docieraniu do źródeł osobistej satysfakcji, skuteczności działania, nawet może i szczęścia.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 13:47, 18 Maj 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin