Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak nie popełniać błędu określonego typu?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33386
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:55, 30 Sie 2023    Temat postu: Jak nie popełniać błędu określonego typu?

Nieraz jest tak, że człowiek spostrzega u ludzi różne dziwne, nieracjonalne, błędne zachowania. I ten człowiek dziwi się: jak można tak głupio reagować? Jak można być takim debilem, który robi takie kompletnie bezsensowne rzeczy?... :shock:

Gdy byłem dzieckiem, to poprzestawałem na tej konstatacji, że niektórzy są po prostu durniami (w domyśle zaś: ja jestem od nich znacznie mądrzejszy! Czyli: brawo ja!!! :szacunek: :shock: :mrgreen: ). Tak było do pewnego czasu...
Tak było do czasu, gdy zostałem przekornym symetrystą...
W pewnym momencie jednak zaczęło do mnie coraz mocniej docierać następujące spostrzeżenie, oparte o jakąś "dziwną" przekorę wobec mojego samozadowolenia: Michale, jesteś przecież w tej samej sytuacji co ci ludzie, których tak łatwo ci przyszło o głupotę oskarżać. Śmiejesz się z nich, że są tacy tępi, bo nie dostrzegają swoich błędów, ale czy ty aby na pewno jesteś w lepszej pozycji od nich?...
Może nawet (niekoniecznie zawsze, bo jest pytanie, na ile dobrze rzeczy obserwuję) i często tak jest, że owi rzeczywiście nie widzą tych błędów. Ale dlaczego ich nie widzą?
I przyszła mi do głowy dość naturalna odpowiedź:
- Ludzie nie widzą swoich błędów, bo z góry wykluczają to, iż mogę je popełniać!
To akurat spostrzeżenie uważam za życiowo megaważne! Jeszcze raz je sformułuję od nieco innej strony: kto nie zadał sobie pytania CZY sam nie popełnia określonego typu błędu, ten nie ma prawa zasadnie uważać, iż go nie popełnia.
Więc należałoby teraz zadać SOBIE takie pytanie: a po czym właściwie (twardym) miałbyś, Michale, wnioskować iż ty też tych błędów nie popełniasz, jeśli do tej pory swojej uwagi nie skierowałeś w stronę sfalsyfikowania tezy, iż go jednak popełniasz?...

Wtedy sobie przyrzekłem w miarę solennie, że nie będę mniemał na temat nie popełniania przeze mnie jakiegoś typu błędu, jeśli nie zadam sobie wnikliwie, szukając możliwie obiektywnych przesłanek pytania: co właściwie wskazuje na to, że twój stan rozumienia względem danego typu potencjalnego błędu, broni się przed zarzutem (a może nie broni?...) o jego popełnianie?
Tu zwrócę uwagę na zachodzącą też przy tych pytaniach ewolucję sformułowań - od w ogóle zadania sobie pytania o możliwość popełniania danego błędu, poprzez pytanie co mogłoby świadczyć o to, że błędu nie popełniam, aż do stawiania sprawy na zasadzie SYMETRII, czyli dość równego przyjmowania na start obu opcji - popełniania i nie popełniania tego błędu. Aby sobie nie dawać szansy na ucieczkę w łatwe domniemanie, że jednak kto jak kto, ale przecież ja tego błędu popełniać nie mogę...
Choć właściwie to moja strategia poszukiwania odpowiedzi na pytanie o popełnianie błędu poszła ciutek jeszcze dalej niż tylko do punktu symetrii, raczej postanowiłem, że BĘDĘ STAWIAŁ SOBIE ROBOCZĄ TEZĘ IŻ TAKOWY BŁĄD POPEŁNIAM. I najpierw powinienem sobie znaleźć jak najwięcej przesłanek, że błąd popełniam, a nie że go nie popełniam. Ale na tym nie poprzestanę, tylko - gdy już powodów do uznania swojej błędności trochę sobie uzbieram - spróbuję też zacząć bronić się przed tym zarzutem. Dopiero przy takim postawieniu sprawy i dociągnięciu do końca całej procedury, zaś jej wynik jakoś mnie wybronił, dozwolę sobie na (nieśmiałe) przypuszczenie, iż może akurat ten rodzaj błędu nie jest przeze mnie popełniany (albo przynajmniej nie jest jakiś drastyczny, może jest w mniejszym natężeniu).

Choć właściwie, to chyba jeszcze dalej zwykle się posuwam w poszukiwaniu swojej błędności - zwykle zakładam, że "tak troszeczkę" to zapewne mam coś z tym błędem ZAWSZE do czynienia, że on grozi mi, w pewnych chwilach się ujawniając, a przynajmniej coś sugerując, a nieostrożność w zdiagnozowaniu tej sugestii będzie mnie kosztowała bardzo drogo - PRZEOCZĘ TO, ŻE ÓW BŁĄD POPEŁNIAM.
Straszna rzecz!
Okażę się wtedy tym głupcem, który innych oskarżał o jakiś typ błędu, a sam go popełniał! Czyli okażę się fałszywym, zakłamanym do cna hipokrytą! Wstrętną, słabą, maluczką miernotą! Tfuuuu! :-> :fuj: :fuj: :fuj:

Oczywiście nawet jeśli tę procedurę poszukiwania w sobie błędu dopełnię, to dalej nie będę miał prawa uważać się za tego, który na pewno jest od owego błędu wolny. Ale będę mógł powiedzieć, że przynajmniej STARAŁEM SIĘ. Nic ponad to. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33386
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:06, 31 Sie 2023    Temat postu: Re: Jak nie popełniać błędu określonego typu?

Dziś jestem pewien, że aby rzeczywiście nie popełniać jakiegoś typu błędu, trzeba...
choć trochę się w tę błędność zanurzyć, choć odrobinę się nim ubrudzić, dotknąć, odczuć, zapoznać się.

Nie da się - szczególnie w obliczu zagrożenia, które jest wrogo - inteligentne i aktywne - uniknąć tego co jest złe, nie mając wcześniej kontaktu z jakąś jego podobną postacią, nie mając przetrenowanych uników, zasłon, sposobów rozpoznawania wrogich zachowań.

Doświadczenie życiowe jest czymś, czego nie da się zastąpić przeczytaniem o czymś nawet w najlepszych książkach. Niezbędny jest trening, spróbowanie się, poczucie własnej reakcji na groźby, na ból, na opór materii. Niezbędne jest WYCZUCIE, kiedy nasza reakcja na zagrożenie stała się za mocna, albo kiedy należałoby ją zmodyfikować pod względem jakiegoś pobocznego atrybutu.
Paraliżujący strach przed popełnieniem błędu, jeśliby miał kogoś skłonić do gnuśnego zaniechania i postawy ucieczkowej, stanie się często sam większym błędem, niż gdyby ktoś w jakiejś postaci nawet zaryzykował, nawet błąd (pomniejszy) popełnił, ale nauczył się w efekcie czegoś o sobie i o sytuacji, z którą przyszło mu się mierzyć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin