Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak dogmatyzm i autorytaryzm separują ludzi od Boga

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33384
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:59, 01 Kwi 2022    Temat postu: Jak dogmatyzm i autorytaryzm separują ludzi od Boga

Twierdzę, że religia podawana w postaci autorytarnej, silnie dogmatycznej nie tylko nie jest w stanie skutecznie przybliżać ludzi do Boga, ale - przynajmniej od pewnego momentu - ludzi od Boga separuje.

Religia autorytarna, dogmatyczna, silnie rytualna skupia ludzkie przeżywanie religii na tym co sformułowane, zewnętrzne. Tu
- masz robić to, co ci nakazano
- masz wykonać gest taki, masz wykonać rytuał jeszcze inny
- dostajesz słowa, które miałbyś potraktować szczególnie, niejako absolutnie (dogmat)
w tym wszystkim, w tej masie rzeczy nakazanych (albo i zakazanych), w tym kieracie ubierania swojej relacji do Boga w wyuczone formy, SPONTANICZNE REAKCJE I ODCZUCIA KARLEJĄ.
Jeśli bardzo ważne jest, czy wypełniłeś regułę X, to już na dalszy plan schodzi to, co w tym kontekście myślisz, czujesz, pragniesz. Im bardziej skupiamy się na tym, aby SPEŁNIĆ WYMOGI NARZUCONE ZEWNĘTRZNIE, tym mniej uwagi, energii zostanie nam na OSOBISTE PRZEŻYWANIE.

Przy czym sprawa nie jest tak do końca jednoznaczna.... (podam teraz rodzaj kontrargumentu przeciw temu, co wyżej napisałem)
Bo relację z Bogiem jakoś TRZEBA ZACZĄĆ!
Ktoś/coś musi być tym zapalnikiem umysłu, ktoś musi W OGÓLE O BOGU POWIEDZIEĆ człowiekowi, który przecież na start niczego innego nie zna, jak tylko te materialne kwestie życia i instynktowne potrzeby. Jest zatem jakaś - niezbywalna - rola innych ludzi w szerzeniu idei Boga.
Ale...
To, że na start także pewne formy rytualne, sformułowania są potrzebne na drodze do Boga, nie oznacza iż na zawsze one będą na pierwszym planie, nie oznacza, że warto jest je intensyfikować, rozwijać. Może, jeśli spełnia one swoją rolę, powinny być umniejszane, powinny zanikać?...

Wszystko ma swój czas i miejsce.
Inaczej się mówi pewne rzeczy małym dzieciom, inaczej tym podrośniętym, jeszcze inaczej już zbliżającym się do dorosłości nastolatkom, a jeszcze inaczej ludziom dojrzałym. To co jest dobre na start, może być hamujące rozwój na etapie dalszym.

Wierzę, że powołaniem człowieka jest ROZWÓJ, doskonalenie się. W wymiarze religijnym też jest to powołaniem. Wchodząc na kolejne etapy rozwoju, stare metody, stare podejścia trzeba niejednokrotnie porzucić, aby rozwój w ogóle następował.

W przypadku Biblii też widać jakby rozwój, zmiany. Bóg w Starym Testamencie jest przedstawiany jako przede wszystkim ten, którego nie należy lekceważyć. Wręcz mówi się o tym, że należy się Boga "bać". Taka narracja była niezbędna na "dziecięcym" etapie związku ludzkości z Bogiem, czyli wtedy, gdy typowy odbiorca nauczania religijnego był zapewne twardym człowiekiem, dzielącym sobie świat w myśl reguły: kto jest silny, tego się może posłucham, a to co łagodne będę lekceważył.
Tymczasem docelowym stanem dla ludzkiego szczęścia jest łagodność. Problem w tym, ze nie ma jak twardym wojownikom o owej łagodności powiedzieć. Bo łagodność dla wojownika jest jednoznacznie odczytywana jako: słabość, czyli nic dla mnie - sprawa zamknięta. Aby pierwotnego człowieka w ogóle jakoś nakłonić do Boga niezbędne było użycie sformułowań, które przełamują barierę lekceważenia dla łagodności, trzeba było podkreślać moc sprawczą, nawet jakby bezwzględność (przynajmniej w jakimś tam rodzaju rozumienia) Boga. Ale ta narracja była potrzebna na tym początkowym etapie.

Od czasu Jezusa mamy nową narrację - akcentowana jest miłość, pokora, uniżenie. To Jezus umowa nogi swoim uczniom, a także mówi, iż kto się wywyższa będzie poniżony, a kto się uniża będzie wywyższony.
Na nowym etapie rozwoju religijnego ludzkości Boga mamy się nie tyle bać, co szanować, kochać, poszukiwać drogi do Niego.
Na tym etapie, gdy człowiek już zaakceptował to, że ku Bogu zmierza, pierwotne narracje tracą swoją użyteczność. Teraz ten człowiek, gdyby znowu zaczął się bać, zamiast ufać, kochać, emocjonalnie SEPAROWAŁBY SIĘ od Boga. Walczyłaby w nim naturalna postawa lęk, czyli związane z nim pragnienie ucieczki, separacji z paradygmatem związku, więzi opartej o miłość.
Podobnie jest z rytuałami, z zewnętrznymi formami, które w wyznawaniu religii się pojawiają. Na etapie, gdy w ogóle Boga byśmy mogli zlekceważyć, potrzebne są różne "środki przypominania" o tym, że Bóg jest, że należy poświęcić Mu swój czas, energię. Jednak od pewnego momentu gdy na formach zewnętrznych człowiek się skupia, pojawia się taki efekt, że zamiast kierować tego człowieka do celu, formy stają się celem samym w sobie. Zamiast zbliżać ludzi do Boga, będą separowały od Niego, bo one stawiają sprawę na zasadzie: masz te formy, masz je we wspaniałej postaci, już zadanie wypełniasz.
Tymczasem to nie o formy chodzi w tej prawdziwej bożej religii, lecz o OSOBISTE ZAANGAŻOWANIE, UCZUCIA I DĄŻENIA. Mając to właśnie człowiek już SAM ZNAJDUJE NOWE SPOSOBY poszukiwania Boga, zaś wracanie do tych starych sposobów, tylko będzie go blokowało, będzie tworzyło dodatkową barierę rozwoju.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 20:18, 11 Kwi 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33384
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:07, 01 Kwi 2022    Temat postu: Re: Jak dogmatyzm i autorytaryzm separują ludzi od Boga

Autorytaryzm bywa niezbędny w pewnych sytuacjach. Ale w jakich sytuacjach?
- Przede wszystkim, gdy mamy do czynienia z NIEDOJRZAŁYMI LUDŹMI.

Pani w przedszkolu jest autorytarna, ona nie dyskutuje, tylko mówi maluchom co mają robić.
W wojsku też nie ma dyskusji - tam chodzi o złamanie woli człowieka, chodzi o to, aby żołnierz wykonał każdy rozkaz przełożonego.
W więzieniu, ale też w hierarchii przestępczej też na pierwszym miejscu jest autorytaryzm - tam liczy się strach i dominacja silniejszych nad słabszymi. Tam są ludzie bardzo często niesterowalni rozumowo, nie umiejący oceniać poprawnie świata, więc będą robili to co trzeba tylko wtedy, jak im będzie to narzucone, jak się będą bali.

Na drugim biegunie mamy społeczność naukową. Nauka jest obszarem WIELKIEJ DYSKUSJI, stawiania pytań, wątpienia, poszukiwania nowych ścieżek. W nauce wątpienie jest SPOSOBEM na rozwój. Bo pytając się "czy można daną rzecz ujrzeć inaczej?" trafiamy właśnie na nowe rozwiązania, nowe teorie. Ale właśnie w nauce WYMOGIEM WSTĘPNYM JEST DOJRZAŁOŚĆ, czyli odrzucenie reguły, iż rządzi twarda dominacja. Teraz rządzić mają ARGUMENTY, ROZUM.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33384
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:43, 02 Kwi 2022    Temat postu: Re: Jak dogmatyzm i autorytaryzm separują ludzi od Boga

Niektórzy naiwnie wierzą, że jak się pewne stwierdzenia przedstawi jako "nieomylne", "absolutne", jako dogmat, to owo przedstawienie spowoduje, iż ludzie bardziej owe prawdy zaakceptują, wdrożą do swojego serca i umysłu, uwierzą w nie. Według mnie jest DOKŁADNIE ODWROTNIE!

Na co dzień przyjmujemy wiele stwierdzeń. Na co dzień jakoś rozumiemy, co nam ludzie mówią, choć (a właściwie to właśnie dlatego) status owych stwierdzeń nie jest jakoś wyróżniony. Mówimy jaka jest godzina, rozumiejąc przez to dokładnie to, co W NORMALNYM DYSKURSIE słowo godzina i miara czasu znaczą. Normalny sposób komunikowania jest tym, którym się komunikujemy, a więc który ROZUMIEMY.
Gdyby teraz ktoś nas poinformował o godzinie ze statusem "nieomylne", to wywołałby takim dodaniem statusu raczej konsternację i niepewność, niż cokolwiek tu poprawił.
Bo prawie nikt w życiu nie spotyka się z informacjami, które są "nieomylne", więc nie wie nawet jak takie informacje traktować. Co to znaczy, że "nieomylnie mamy godzinę 17-tą"?
Normalnie czym jest stwierdzenie "jest godzina 17-ta" wiemy, ale co trzeba by inaczej potraktować w tym komunikacie, aby uznać jego nieomylność?
Człowiek, widząc doczepiony do stwierdzenia status "nieomylne" nie wie de facto co z tym fantem począć. Nasz system komunikowania się obliczony jest na pewne EPISTEMICZNE WARUNKI NORMALNE - jakiś tam obszar niejasności, dogadywania kwestii precyzyjniej, uzgadniania znaczeń. Jak w normalnym komunikacie czegoś nie rozumiemy, to się staramy dopytać, skonfrontować to co myślimy z tym, co wcześniej powiedziane.
Teraz wrzucając w obszar komunikacji jakiś nietypowy status (np. status "nieomylności"), umysł raczej będzie zakłopotany, raczej się tego przestraszy, a nie spowoduje to jego bliższy związek ze sprawą. Status nietypowy informacji jest najczęściej zamąceniem sensu owej informacji! Jest też zwykle ostatecznie powodem do zignorowania owej informacji jako dziwnej, niejasnej w interpretacji. W ten sposób dodawanie autorytarnych atrybutów do informacji nie tylko nie poprawia przyjęcia przez ludzi owych informacji, ale to przyjęcie w ostatecznym rozrachunku pogarsza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33384
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:38, 09 Kwi 2022    Temat postu: Re: Jak dogmatyzm i autorytaryzm separują ludzi od Boga

Autorytaryzm SEPARUJE praktycznie zawsze. Czasem domieszka autorytaryzmu bywa jakoś potrzebna - w przypadkach gdy nie ma jak się przebić przez barierę postawy pychy i agresji.
Jednak jak się tak człowiek zastanowi, to NIE MA JAK BYĆ INACZEJ!
Umysł człowieka, postawiony wobec przekazu, w którym nic nie można zmieniać, modyfikować, stawiać pytań (bo te mogłyby być odczytywane jako forma wątpienia) może taki przekaz jedynie umieścić w odseparowanym od swojej wrażliwości i szczerego myślenia buforze.
Jeśli ktoś dostaje w prezencie coś, co musi zostać zachowane idealne w tej postaci jaką się otrzymuje, to najbardziej racjonalną postawą jest zamknięcie tego W SEJFIE, gdzie on jest tylko przechowywany, a nic się z tym nie dzieje, nie ogląda się tego, nie działa tym.

Autorytaryzm konstruuje przekazy, które są zamykany w sejfach umysłów - za grubymi ścianami ochronnymi są one utrzymywane bez wykorzystywania ich, bez kontaktu z resztą pojęć, rozumowań.
Autorytarni nauczyciele nie odpowiadają na pytania, nie wyjaśniają wątpliwości. Ich przekaz jest jednostronny, nie ma interakcji, nie buduje postawy aktywności, ale też i szczerego zainteresowania sprawą. Ostatecznie to co autorytaryzm wpaja jest wpajane w duchu mentalnej MARTWOTY.

Można by zadać pytanie o poniższy cytat:
Ewangelia Mateusza 13 napisał:
(34) To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez przypowieści nic im nie mówił.

Dlaczego tak?...

Dlaczego Jezus (większość chrześcijan wierzy, że jest to sam Bóg) mówi w przypowieściach, jakby "banalizując" przekaz, odnosząc do czegoś pobocznego?...

Według mnie są na to przynajmniej dwa powody:
1. W ogóle możliwość wytłumaczenia. Pojęć odnoszących się do rzeczywistości nie ma języku potocznym, który odnosi się do problemów życia. Więc trzeba było użyć właśnie tych pojęć, jakie są - wszak innych nie ma. Zatem Jezus musiał tworzyć historyjki, analogie do spraw duchowych, co inaczej w ogóle nie przekazałby idei, które były do przekazania.
2. Przypowieści uruchamiają myślenie o sprawie, bo są POZBAWIONE KOTURNOWOŚCI I NABOŻNEGO LĘKU. O historyjkę z życia aż prosi się spytać, chciałoby się poznać jej wariant, który trochę inaczej sprawę ujmuje. Odbiorcy przyzwyczajeni do przekazu nacechowanego faryzeuszowską powagą, dostojeństwem, respektem dla "wiedzy od samego Boga", bez owych historyjek, odbieraliby słowa Jezusa bardziej się mentalnie siląc na to dostojeństwo i duchowe czapkowanie, niż próbując uruchomić myślenie, odnoszenie się do posiadanej wiedzy.

Ten drugi aspekt też uważam za ważny. W katolicyzmie polskim mamy od lat problem z czcią dla papieża Wojtyłły - niby jest tyle książek, tyle płyt o nim, o jego pielgrzymkach, wypowiedziach. Ale w ogóle prawie nikt NIE DYSKUTUJE nad samymi myślami w owych tekstach zawartymi (nieliczni może, ale też rzadko, bo przecież "nie godzi się" stawiać pytania i poddawać krytyce wolnego osądu słowa tak wielkiej osobistości). Wypowiedzi Papieża Polaka są "do wysłuchania" i do czczenia ich, a nie do dyskutowania nad nimi.
Polski katolicyzm jest w dużym stopniu religią emocjonalnej czci, przy jednoczesnym zamknięciu się na szerszą refleksję.
I nie ma jak być inaczej!
Wszak każda refleksja szczera i wnikliwa będzie w sobie zawierała to ziarno krytycznego spojrzenia, te pytania, które domagają się wyjaśnienia, tę dociekliwość żądającą odpowiedzi, a nie zbywanie na zasadzie "patrz jakie to dostojne i pytań nie zadawaj".
Tak więc to nie jest tylko kwestia katolicyzmu, czy tylko kwestia religii.
Każde autorytarne postawienie sprawy zniechęca do jego eksploracji myślą.
I im bardziej skutecznie się ów autorytaryzm udaje, tym bardziej odseparowane od szczerego myślenia, czyli martwe będą jego stwierdzenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:08, 09 Kwi 2022    Temat postu:

Wystarczy czasem analizować więcej niż jeden cytat wyjęty z kontekstu, a nie będziesz musiał wymyślać własnych interpretacji:

Mateusz 13
10 Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: «Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich?»
11 On im odpowiedział: «Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano.
12 Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma.
13 Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją.
14 Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza:

Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie,
patrzeć będziecie, a nie zobaczycie.
15 Bo stwardniało serce tego ludu,
ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli,
żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli,
ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.

Izajasz 6
9 I rzekł [mi]:
«Idź i mów do tego ludu:
Słuchajcie pilnie, lecz bez zrozumienia,
patrzcie uważnie, lecz bez rozeznania!
10 Zatwardź serce tego ludu,
znieczul jego uszy,
zaślep jego oczy,
iżby oczami nie widział
ani uszami nie słyszał,
i serce jego by nie pojęło,
żeby się nie nawrócił
i nie był uzdrowiony».

====

Katolicyzmu nie definiuje demograficzny obraz tego co robią niektórzy wierni (ile by ich nie było), więc naprawdę nie szerz nieprawdy, stereotypów, generalizacji, itp.
Twój obraz Katolicyzmu to chochoł.

Nie stawaj się kłamcą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33384
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:24, 10 Kwi 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Wystarczy czasem analizować więcej niż jeden cytat wyjęty z kontekstu, a nie będziesz musiał wymyślać własnych interpretacji:

Mateusz 13
10 Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: «Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich?»
11 On im odpowiedział: «Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano.
12 Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma.
13 Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją.
14 Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza:

Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie,
patrzeć będziecie, a nie zobaczycie.
15 Bo stwardniało serce tego ludu,
ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli,
żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli,
ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.

Izajasz 6
9 I rzekł [mi]:
«Idź i mów do tego ludu:
Słuchajcie pilnie, lecz bez zrozumienia,
patrzcie uważnie, lecz bez rozeznania!
10 Zatwardź serce tego ludu,
znieczul jego uszy,
zaślep jego oczy,
iżby oczami nie widział
ani uszami nie słyszał,
i serce jego by nie pojęło,
żeby się nie nawrócił
i nie był uzdrowiony».

Nie widzę aby ten Twój cytat polemizował z moim. Jeśli to robi, to opisz na jakiej zasadzie miałaby to być polemika.

TS7 napisał:
Katolicyzmu nie definiuje demograficzny obraz tego co robią niektórzy wierni (ile by ich nie było), więc naprawdę nie szerz nieprawdy, stereotypów, generalizacji, itp.
Twój obraz Katolicyzmu to chochoł.

Nie stawaj się kłamcą.

To o czym wyżej pisałem - w szczególności o ocenie polskiego (!) katolicyzmu, który jest emocjonalny i polega głównie na czczeniu osób (Wojtyła, Wyszyński), nie tylko ja wskazuję. Wielu katolickich komentatorów o tym pisze.
Poza tym zwracanie uwagi na jakiś aspekt sprawy kłamstwem nie jest, o ile ten aspekt w ogóle występuje. Można dyskutować o zakresie samego zjawiska - jest większe, czy mniejsze - ale też nie jest chyba poprawne podejście w stylu "o tym nie mówimy, bo jak o tym wspomnisz to będziesz kłamcą".
Ja kiedyś to sobie sformułowałem w postaci takiego zdania: w polskim katolicyzmie mamy bardzo dużo WYZNAWCÓW I CZCICIELI, ale niewiele WIERZĄCYCH.
Dla mnie pomiędzy czcicielem a wierzącym jest fundamentalna różnica. Czciciel wyciąga na sztandar osobę, bądź instytucję i ją wychwala. Wierzący (religijnie) BADA IDEE swojej religii, stara się je wprowadzać w życie jak najbardziej twórczo, w jak największym stopniu. Mamy lud, który Boga "czci wargami", stawia pomniki, prawie nie stawiając sobie pytań w rodzaju "czy moja miłość ku Bogu i ludziom wzrasta?".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:21, 13 Kwi 2022    Temat postu:

Rzymian 11
32 Albowiem Bóg poddał wszystkich nieposłuszeństwu, aby wszystkim okazać swe miłosierdzie.
33 O głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga! Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi!
34 Kto bowiem poznał myśl Pana, albo kto był Jego doradcą?
35 Lub kto Go pierwszy obdarował, aby nawzajem otrzymać odpłatę?

"możliwość wytłumaczenia"

Jezus Bóg nie mógł wytłumaczyć czegoś?

1 Samuela 10
5 Później dotrzesz do Gibea Bożego, gdzie się znajduje załoga filistyńska. Gdy zajdziesz do miasta, napotkasz gromadę proroków zstępujących z wyżyny. Będą mieli z sobą harfy, flety, bębny i cytry, a sami będą w prorockim uniesieniu.
6 Ciebie też opanuje duch Pański i będziesz prorokował wraz z nimi, i staniesz się innym człowiekiem.
7 Gdy ci się spełnią te znaki, uczyń, co zdoła twa ręka, gdyż Bóg będzie z tobą.
(...)
9 Gdy tylko [Saul] odwrócił się i miał odejść od Samuela, Bóg zmienił jego serce na inne i w tym dniu spełniły się wszystkie owe znaki.
10 Skoro przybyli stamtąd do Gibea, spotkał się z gromadą proroków i opanował go duch Boży. Prorokował też wśród nich.
11 A kiedy wszyscy, którzy go znali przedtem, spostrzegli, że on prorokuje razem z prorokami, pytali się nawzajem: «Co się stało z synem Kisza? Czy i Saul między prorokami?»
12 Na to odezwał się pewien człowiek spośród nich: «Któż jest ich ojcem?» Dlatego też powstało przysłowie: «Czy i Saul między prorokami?»

Rzymian 9
15 Przecież On mówi do Mojżesza: Ja wyświadczam łaskę, komu chcę, i miłosierdzie, nad kim się lituję.
16 [Wybranie] więc nie zależy od tego, kto go chce lub o nie się ubiega, ale od Boga, który okazuje miłosierdzie.
17 Albowiem mówi Pismo do faraona: Po to właśnie cię wzbudziłem, aby okazać na tobie moją potęgę i żeby rozsławiło się moje imię po całej ziemi.
18 A zatem komu chce, okazuje miłosierdzie, a kogo chce, czyni zatwardziałym.
19 Powiesz mi na to: Dlaczego więc Bóg czyni jeszcze wyrzuty? Któż bowiem woli Jego może się sprzeciwić?
20 Człowiecze! Kimże ty jesteś, byś mógł się spierać z Bogiem? Czyż może naczynie gliniane zapytać tego, kto je ulepił: «Dlaczego mnie takim uczyniłeś?»
21 Czyż garncarz nie ma mocy nad gliną i nie może z tej samej zaprawy zrobić jednego naczynia ozdobnego, drugiego zaś na użytek niezaszczytny?

Wyjścia 12
35 Synowie Izraela uczynili według tego, jak im nakazał Mojżesz, i wypożyczali od Egipcjan przedmioty srebrne i złote oraz szaty.
36 Pan wzbudził życzliwość Egipcjan dla Izraelitów, i pożyczyli im. I w ten sposób [Izraelici] złupili Egipcjan.

====

Dla mnie słowo "Katolicyzm" nie= zachowanie części wiernych

Tak jak można mieć identyczne prawo w dwóch państwach. W jednym będzie przestrzegane bardziej, w innym mniej. Zachowanie obywateli nie świadczy o jakości prawa.
Analogicznie zachowanie części wiernych jest "ortogonalne" ("niezależne") od wiary, którą (jak uważają?) "wyznają ze zrozumieniem"?

Używając tego zwrotu oceniasz na podstawie zachowań, które mogą w tym Katolicyzmie być oceniane negatywnie.

Nazywanie "Katolicyzmem" ewentualne złe postawy niektórych wiernych krytykowane przez "rzeczywisty Katolicyzm" jest dla mnie co najmniej wprowadzaniem w błąd. Czy to przez niedbałość w doborze słów czy realne patrzenie na "Katolicyzm" jako "zachowanie niektórych wiernych czy kapłanów".
"Kreowanie fałszywego wizerunku słowa".
Nie uważam aby takie działanie było w porządku.

Analogicznie chciałbym Tobie uzmysłowić, że z nazywaniem Papieża imieniem starym spotkałem się wydaje mi się głównie wśród ateistów kpiących z wiary, oraz pewnych FSSPXów, którzy mają do danego Papieża mocno negatywny stosunek, a używając starego imienia podkreślają ten negatywny stosunek. (sugerując niejako może, że nie jest prawdziwym Papieżem?) Krótko mówiąc kojarzy się z brakiem szacunku.

Łukasz 18
9 Powiedział też do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść:
10 «Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik.
11 Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: "Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik.
12 Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam".
13 Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: "Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!"
14 Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33384
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:08, 14 Kwi 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Analogicznie chciałbym Tobie uzmysłowić, że z nazywaniem Papieża imieniem starym spotkałem się wydaje mi się głównie wśród ateistów kpiących z wiary, oraz pewnych FSSPXów, którzy mają do danego Papieża mocno negatywny stosunek, a używając starego imienia podkreślają ten negatywny stosunek. (sugerując niejako może, że nie jest prawdziwym Papieżem?) Krótko mówiąc kojarzy się z brakiem szacunku.

Tą uwagą potwierdzasz mi to, o czym pisałem - o silnym w katolicyzmie nurcie CZCI DLA LUDZI.
Wstydziłby się papież swojego starego imienia?...
Ujmę mu przynosi?... :shock:
Wygląda iż Twoją odpowiedzią jest: najwyraźniej przynosi.

Ignacy Krasicki (chyba biskup... a na pewno światły człowiek) znany jest z porzekadła "Prawdziwa cnota krytyk się nie boi". Niektórym najwyraźniej ujmę przynosi już nie tylko krytyka, ale...
nie użycie oficjalnego tytułu!
nazwanie nie tym najbardziej nobliwym sformułowaniem!
A co by mówić o nie baniu się prawdziwej krytyki!... :shock:
To już by w ogóle było nie do pomyślenia!

Czy to, jak nas ludzie czczą jest takie ważne?...
Czy te nasze tytuły, te ekscelencje, te ukłony i piękne słówka, to jest to, co człowieka definiuje, czyni godnym?...
Najwyraźniej niektórych rzeczywiście właśnie to definiuje.
Może nic ponad te oznaki czci nie mają. :(

Ewangelia Mateusza 18,1 napisał:
W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim? (2) On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: (3) Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. (4) Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. (5) I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje.

Ale kto chce dzisiaj w religii być jak dziecko?...
Tytuły ważniejsze niż to aby wejść do królestwa niebieskiego. :(


A to niżej już chyba zupełnie się w naszym katolicyzmie zdezaktualizowało...
Ewangelia Mateusza 23 napisał:
(1) Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: (2) Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze.
...
(5) Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. (6) Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. (7) Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. (8) Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. (9) Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. (10) Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. (11) Największy z was niech będzie waszym sługą. (12) Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.


Św. Marek w swojej ewangelii 10 napisał:
(42) A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. (43) Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. (44) A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. (45) Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu


Św.Łukasz w Ewangelii 14 napisał:
(7) Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich: (8) Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. (9) Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: Ustąp temu miejsca; i musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. (10) Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: Przyjacielu, przesiądź się wyżej; i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. (11) Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.

Mamy w katolicyzmie wielką uważność, i nadzwyczajną wrażliwość na tytuły i nazwania.
Tak jakby one były takie superważne. Jakby od nich tak wiele zależało. Gdyby chociaż Jezus to nakazywał swoim uczniom...
Ale nie nakazywał, lecz przed tym przestrzegał!

Tak wiem, że pewnie da się teraz znaleźć cytat, w którym uznanie dla ucznia Jezusa będzie pochwalone (nie chce mi się już szukać, ale sobie też parę takich przypominam). Jednak taka nadzwyczajna wrażliwość na tytuł papieski, taki domyślanie się, że nazwisko "Wojtyła" użyte w sformułowaniu, miałoby jakoś ubliżać pamięci papieża, dla mnie świadczy raczej o tym, że to pragnienie czczenia ludzi bierze górę nad ideałami ewangelicznymi. Znany jest nawet przypadek pewnego katolika, który chciał sprawy sądowej z tego powodu, że ktoś papieża nazwał "zwierzchnikiem państwa watykańskiego" (jakby to był fałsz, ujma, jakby to była obelga?...) Trudno jest mi to ocenić inaczej, jak w sposób, że z powodu tego szerzenia czci i wzajemnej adoracji gdzieś prawdziwy duch Ewangelii w świadomości wielu ludzi się zagubił.
I wiesz co - właśnie ten aspekt sprawy, właśnie ta tytułomania, wrażliwość na to, jak się kogoś nazywa, brak dystansu do siebie jest dla mnie osobiście jakimś takim ostatecznym dowodem, że gdy się pytam, czy autorytetom katolickim miałbym ufać tak na maksa, to odpowiedź na to jest WŁAŚNIE DLATEGO "nie". Właśnie z tego powodu!
Nie oznacza to, że nie czytam, nie słucham, co te autorytety mówią, czy piszą. Nie oznacza to odrzucenia słów, czy nastawienia od razu krytycznego. Ale jest coś takiego: sorry, ale komuś kto tak bardzo zabiega o te marne ziemskie określenia, tytuły ja tak w pełni zaufać nie potrafię.
Bo SAM SOBIE BYM NIE UFAŁ, gdybym się przyłapał na tym, że w jakiejś sprawie cały ten lans, te nazwania mnie lepiej czy gorzej zajęły mi dużo myśli i energii. Sam sobą bym wzgardził, gdybym się zaczął dopominać o szczytne nazwy.
Różne rzeczy sobie w życiu zarzucałem, różnych się wstydzę. Ale pretendentami do największego mojego osobistego wstydu są najbardziej właśnie te sytuacje, w których próbowałem się wywyższać, w których zabiegałem o przyjemne nazwy i splendory dla siebie. Były takie sytuacje, które wspominam ze wstrętem, gardząc sobą samym z tamtych chwil. :cry:
Nie chcę oceniać innych, więc nie gardzę nikim za podobne zachowania. Nie ja tu jestem sędzią. Ale jednak...
jeśli miałbym takiemu komuś, czy takiemu towarzystwu, któremu właśnie na czymś takim szczególnie zależy ufać, to z mojej strony, gdzieś tak naprawdę z głębi serca i jakiegoś moralnego poczucia, krzyczy coś do mnie: NIE! Akurat takim osobom czy towarzystwom ufać nie mogę!
Parafrazując zaś słowa Jezusa na swój osobisty użytek, to mam zasadę: kto się (także względem mnie) wywyższa, tego już na start widzę jako poniżonego.

Widzę w katolicyzmie dwa skrzydła:
- skrzydło tytułomanii, wywyższania się, zajmowania zaszczytnych miejsc i robienia dostojnych min
- skrzydło cichości i pokory - ludzi, którzy po prostu robią dobro, nie oczekując za to pochwał czy zaszczytów.
Te skrzydła są do siebie w zdecydowanej opozycji.
I jeszcze na koniec.
św. Łukasz Ewangelista 17 napisał:
(5) Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. (6) Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna. (7) Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: Pójdź i siądź do stołu? (8) Czy nie powie mu raczej: Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił? (9) Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? (10) Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 0:13, 14 Kwi 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:00, 14 Kwi 2022    Temat postu:

Ostro wypaczasz to co piszę.
Pytanie czy nie chcesz zrozumieć czy nie potrafisz?
Jakbyś się "zanurzał w świat wirtualny", żeby wymyślać swoje urojenia na temat rzeczy o których masz nikłe pojęcie.
A może "ocenianie sam po sobie"?
Projekcja?

Mówię o moim subiektywnym doświadczeniu przez kogo i w jaki sposób jest ta wersja używana, a Ty przypisujesz to Papieżowi?

Staniesz się kłamcą z fałszywymi świadectwami?
Jak daleko się posuniesz w niechęci do Katolicyzmu?

Znasz taki tytuł jak
Servus Servorum Dei, Sługa Sług Bożych?

Ale czy to pojmiesz... czy również wypaczysz:

1 Koryntian 8
7 Lecz nie wszyscy mają "wiedzę". Niektórzy jeszcze do tej pory spożywają pokarmy bożkom złożone, w przekonaniu, że chodzi o bożka, i w ten sposób kala się ich słabe sumienie.
8 A przecież pokarm nie przybliży nas do Boga. Ani nie będziemy ubożsi, gdy przestaniemy jeść, ani też jedząc nie wzrośniemy w znaczenie.
9 Baczcie jednak, aby to wasze prawo [do takiego postępowania] nie stało się dla słabych powodem do zgorszenia.
10 Gdyby bowiem ujrzał ktoś ciebie, oświeconego "wiedzą", jak zasiadasz do uczty bałwochwalczej, czyżby to nie skłoniło również kogoś słabego w sumieniu do spożywania ofiar składanych bożkom?
11 I tak to właśnie "wiedza" twoja sprowadziłaby zgubę na słabego brata, za którego umarł Chrystus.
12 W ten sposób grzesząc przeciwko braciom i rażąc ich słabe sumienia, grzeszycie przeciwko samemu Chrystusowi.
13 Jeśli więc pokarm gorszy brata mego, przenigdy nie będę jadł mięsa, by nie gorszyć brata.

====

"kto się (także względem mnie) wywyższa, tego już na start widzę jako poniżonego."

Wywyższanie się poniżeniem?
Wywyższanie się nad wywyższających się?
Obłuda? Fałsz?

Komu Ty służysz?
Czyim jesteś niewolnikiem?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33384
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:27, 14 Kwi 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Komu Ty służysz?
Czyim jesteś niewolnikiem?

Próbuję służyć PRAWDZIE. I chce być jej niewolnikiem.
Stąd mam pogardę dla SŁÓW PUSTYCH.
Słowa puste mieszają w emocjach, wzniecają wysokie mniemania o sobie.
Odtrutką na pustotę jest SKUPIENIE SIĘ NA SAMEJ SPRAWIE - RZECZY.

Odtrutką na pychę, tytułomanię, żebranie o uznanie u ludzi jest jest ROBIENIE TEGO, CO TRZEBA, mówienie sobie "wykonuję to, co wynika z logiki sprawy, nie myśląc o pochwałach i splendorach". "Sługą nieużytycznym" się staje ten, kto nie myśli, czy go nagrodzą, czy pochwalą, bo robi to, co jest słuszne.
Jego sprawa wiedzie - sprawa, konkret, rzeczywistość wyznaczają mu kierunek.
Sprawie - dliwy, czyli wiedzony przez sprawę (a nie przez swoje ambicje, chęć dominacji, wywyższenia).
Świadczyć o człowieku ma OWOC jego działań, ta SPRAWA, którą przeprowadził.
Człowiekiem sprawiedliwym określa Biblia tego człowieka, który jest celem doskonalenia się.

Taka postawa daje jednocześnie człowiekowi MENTALNY PANCERZ przed manipulacją i wrogimi krytykami.
Bo jeśli to sprawa - to, czemu służysz będzie mnie oceniała, a nie ludzkie kapryśne mniemania, to będę lekceważył złośliwości, pomówienia, nieuczciwą krytykę. Krytykę merytoryczną - przyjmę - wszak ona może być użyteczna DLA SPRAWY. Ale spłynie po mnie krytyka od strony ambicjonalnej, napastliwość próbująca wmawiać mi fałszywe winy.
Manipulacja, reklama posługuje się najczęściej - zaszytą w naszej naturze - potrzebą wywyższenia się, albo potrzebą bycia zaakceptowanym, wyróżnionym. Nie mając tej potrzeby, nie damy się zmanipulować. Tą właśnie niewolę odrzucimy.
Zaś ci, którym na zaszczytach, czci, pięknych określeniach, tytułach zależy, co będą niewolnikami, będą szantażowani przez cwaniaków, którzy dostrzegą taką słabość i zaczną się o nią targować - będą negocjowali: dam ci tę nazwę, pięknie cię utytułuję, ale zrób mi najpierw to, czego od ciebie chcę...
I jeśli komuś na tej czci i splendorach zależy, stanie się niewolnikiem owego cwaniaka. A cwaniak ma rogi i kopyta...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33384
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:28, 20 Mar 2023    Temat postu:

Archiwizuję własny tekst z innego wątku:
Michał Dyszyński napisał:
jest taki nurt w religiach (chyba we wszystkich religiach i wyznaniach), który polega na pustym czczeniu pewnych górnolotnych religijnie sformułowań, przy jednoczesnym zignorowaniu ich sensu.
Lud czci Boga wargami, ale sercem jest daleko od Niego. Mnóstwo komunałów, mnóstwo zapewnień jacy to ludzie są "za", jak to Boga poważają i są Mu posłuszni, przykrywać chyba ma tę okoliczność, że w praktycznym życiu ich nie stosują, albo próbują nieraz stosować w tak idiotyczny sposób, tak dziwacznie, że to zakrawa na drwinę.


Warto zauważyć, że taki toksyczny rodzaj czci, polegającej na zignorowaniu istoty sprawy nie jest przypadkiem, lecz jest ZAGADNIENIEM SYSTEMOWYM, wpisanym w naturę problemu.
Zagrożenie czczenia słów dla samych słów, przy jednoczesnym separowaniu się od rozpoznawania ich znaczeń, jest wynikiem dość NATURALNEJ KONSEKWENCJI uznania czci w ogóle za główny cel.

Aby to zrozumieć, wystarczy mentalnie prześledzić NATURALNĄ ścieżkę realizacji celu sformułowanego jako "czczę Boga, jako istotę przekraczającego moje rozumienie i moją osobę, i czczę Jego słowo, które w świętej księdze zostało mi przekazane" (specjalnie nie określam tu, o którą księgę konkretnie chodzi, bo rozumowanie z założenia chcę prowadzić w nurcie ogólnym, nie skupionym na oskarżaniu, ani wywyższaniu jakiejś konkretnej księgi i konkretnej wizji Boga).
Jak bowiem czcić istotę niewyobrażalnie wyższą od nas ludzi i słowa od niej do nas kierowane?
- Przecież chyba tak, ze STARAMY SIĘ WYRUGOWAĆ TO CO UŁOMNE, WŁASNE, LUDZKIE w tym układzie. A rozumienie spraw jest przecież właśnie takie - typowo nasze, ludzkie. Czyli (nie uświadamianą intencją w tle, ale chyba wyczuwaną przez większość czcicieli) jest postawa: to ja tu nic nie dodaję od siebie, niczego nie stwierdzam jako ja, tylko biorę literalnie to, co Księga mi podpowiada.
Problem w tym, że tutaj robi się swoista "kwadratura koła", bo przyjąć coś w pełni, szczerze i aktywnie można jedynie wtedy, gdy jesteśmy w stanie zaangażować swoją osobę możliwie szeroko, na wielu poziomach, do czego z kolei niezbędne jest ZROZUMIENIE. Bo to właśnie zrozumienie jest tym czymś, co usposabia umysł człowieka do DOSTOSOWAWCZEJ REAKCJI, polegającej na tym, że natura konkretnego problemu jakoś scala się z istotą (nie z samą literą, samym wyklepanym bezmyślnie sformułowaniem). Tylko rozumowaniem można zrealizować ten - twórczy - aspekt dostosowania czegoś ogólnego, z założenia pasującego do wielkiej, nawet do niezliczonej liczby sytuacji, do tej sytuacji jednej i konkretnej - tej naszej, z którą się zetknęliśmy.

Nie rozumiejąc reguły nie jesteśmy w stanie zastosować tej reguły w praktyce.

Tymczasem postawa nadmiernie czołobitnej czci ten aspekt indywidualny, jakim jest akt zrozumienia (nie wiem, czy nie najbardziej osobisty z możliwych aktów umysłu) właśnie blokuje motywując to paradygmatem "niech będzie wola i prawo od tego, co czczę, co jest poza mną, wyższe ode mnie, bardzo odmienne ode mnie, siebie zaś wycofuję, moje rozumienie wycofuję, bo ono jest niedoskonałe czyli może mylić".
I tak to cześć okazywana Bogu (przynajmniej w pewnej konkretnej postaci tego okazywania) staje się barierą aby realnie wolę Boga, zapisaną w ogólnych sformułowaniach w życiu realizować.

I nie ma jak być inaczej!
Ten schemat mentalny, który wyżej opisałem jest ogólny, jest związany z samym faktem JAK W UMYŚLE DZIAŁA IDEA CZCI CZOŁOBITNEJ. To działa w ten sposób nie tylko w układzie wierzący - Bóg, ale w tysiącach innych przypadków, gdy pomiędzy czczącym a czczonym jest bardzo wyraźna przepaść, jednostronna zależność. Tak to działa w układzie autorytarny rodzic - dziecko, autorytarny szef - pracownik, autorytarny nauczyciel - uczeń.

Autorytet, którego mamy tylko słuchać, nie sprzeciwiać się, nie pytać, a tylko i wyłącznie brać do siebie jego słowa, z samego faktu, że NIE DA SIĘ Z NIM OMÓWIĆ, WYJAŚNIĆ KWESTII NIEZROZUMIAŁYCH, WĄTPLIWOŚCI już będzie powierzchowny. To sam fakt wyrugowania aktywności osobistej z rozumienia będzie powodował to, że odbiorca autorytarnej treści będzie mógł jedynie SKUPIĆ SIĘ NA TYM ZEWNĘTRZNE - POZORY, a nie na idei, która jest czymś o wiele trudniejszym, złożonym. To nie ma jak zadziałać inaczej, bo idea zawsze jest tym czymś, co się wypracowuje, testuje, koryguje, myśli nad tym (dodając własne przemyślenia, doświadczenia, indywidualne pomysły i hipotezy), a nie chwyta w jednym akcie pierwszego rozpoznania. Więc wszystko to, co podane jest w atmosferze czołobitnej czci - z konieczności prawa samego umysłu - musi być raczej powierzchowne, pozorne, ostatecznie wadliwe, bo nie zapewniające osobie szans na to, aby dana idea stała się realnym narzędziem, z którego wynikają decyzję, działanie, efekty.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin