|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33844
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:30, 04 Kwi 2023 Temat postu: Jak (bezwiednie) nie manipulować? |
|
|
Gdy widzę te różne dyskusje, jakie się toczą, w jakich sam uczestniczę, to nie mogę się oprzeć wrażeniu, że mało komu zależy na ustalaniu czegoś obiektywnie, a główny wysiłek jest wkładany w to, aby zmanipulować drugą stronę w dyskusji. Sam już dawno temu ten cel - manipulowanie - uznałem za nieetyczny, za niegodny mnie. Ale czy aby na pewno nie nikim nie manipulowałem i nie manipuluję?...
- Oczywiście mogę sobie optymistycznie założyć, że tak właśnie jest, bo przecież nie mam intencji manipulowania kogokolwiek. Jednak doświadczenie nauczyło mnie, że ludzie ulegają bezwiednym impulsom, odruchowym działaniom nawet wbrew świadomym intencjom. Więc chyba zasadnym jest postawienie sobie pytania bardziej dociekliwie: a czy ty - Michale - choć nie masz intencji manipulowania nikim, nie robisz tego bezwiednie?... Czy to czasem nie jest tak, że w istocie manipulujesz, ulegając podświadomym odruchom, dopełniając pewne schematy - czasem instynktowne, czasem wyuczone - które w ostatecznym rozrachunku pełnią dokładnie tę samą rolę co świadoma manipulacja, czyli "sprzedają" otoczeniu sugestie jakichś tez, poza kontrolą umysłu odbiorców?
Uznając to zagrożenie, od wielu już lat próbuję przeciwdziałać w samym sobie tym odkrytym przeze mnie (wszystkich nie znam na pewno, ale jakąś część odkryłem) sposobom manipulacji, funkcjonującym poza kontrolą mojego umysłu. Aby im nie ulegać, muszę jednak się napracować nad tym, aby
1. odkryć je, uświadomić je sobie, uznać, że występują
2. rozszyfrować jak funkcjonują, co je wywołuje
3. opracować osobiste techniki blokowania świadomością moich mimowolnych prób ich zastosowania.
Odkryłem w sobie całkiem niemało takich właśnie podświadomych kolein mentalnych, które powodują, że efektem moich zachowań wobec ludzi jest manipulacja nimi. Napiszę o nich dalej. Ale zanim to zrobię, chciałbym w ogóle zdefiniować co jako manipulację traktuję.
Manipulowanie drugim człowiekiem jest jakimś postępowaniem (słownym, przyjmowaniem postaw, min, sugestii, okazywaniem treści w jakimś kontekście - np. na jakimś tle), które powoduje, że druga strona zaczyna uznawać pewne tezy, akceptować coś (albo nie akceptować czegoś) BEZ SZANS NA ZASTANOWIENIE SIĘ, ROZWAŻENIE ZA I PRZECIW danej sprawie, czyli poza kontrolą umysłu, mogącego krytycznie i dyskursywnie sprawę rozważyć.
Z tą definicją widzę jeden problem. Wychodzi z niej, że niektórych ludzi - tych niezdolnych do refleksji, zastanowienia się, podjęcia obiektywnej oceny...
nie da się nie manipulować. Bo są ludzie (całkiem liczna grupa jest taka), którzy mają zasadę nie rozważania tego, co do nich dociera, a podejmowania decyzji impulsywnie, w oparciu o emocje, chaotyczne odczucia. Oni sami wewnętrznie wszystko przyjmują w trybie manipulacji. Wielu z nich zwyczajnie nie chce się zastanawiać nad tym, co robią i jak robią, tylko "jakoś tak" to robią, co robią. Wobec takich ludzi mój postulat nie manipulowania ich przyjmuje osłabioną formę - manipulowania jak najmniej, a przynajmniej manipulowania tak, aby jednak skłonić kogoś do maksymalnej możliwej dla niego refleksji, przebiegającej możliwie blisko obiektywizmu i poprawności myślowej. Niektórzy będą się bardzo bronili przed tym, aby jakoś obudzić w sobie krytycyzm myśli, aby zacząć coś analizować, zamiast brać to pierwsze, co intuicja i emocje im podpowiadają. Ci będą człowieka, który stara się im coś uświadomić na polu dyskursywnym, zbliżającym do obiektywizmu często potraktują jako wroga, jako kogoś, kto chce właśnie dla nich czegoś złego, który...
wybija ich (rzekomo) z poprawności reagowania i myślenia. Ale na to nie ma rady.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33844
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:03, 04 Kwi 2023 Temat postu: Re: Jak (bezwiednie) nie manipulować? |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Manipulowanie drugim człowiekiem jest jakimś postępowaniem (słownym, przyjmowaniem postaw, min, sugestii, okazywaniem treści w jakimś kontekście - np. na jakimś tle), które powoduje, że druga strona zaczyna uznawać pewne tezy, akceptować coś (albo nie akceptować czegoś) BEZ SZANS NA ZASTANOWIENIE SIĘ, ROZWAŻENIE ZA I PRZECIW danej sprawie, czyli poza kontrolą umysłu, mogącego krytycznie i dyskursywnie sprawę rozważyć.
Z tą definicją widzę jeden problem. Wychodzi z niej, że niektórych ludzi - tych niezdolnych do refleksji, zastanowienia się, podjęcia obiektywnej oceny...
nie da się nie manipulować. Bo są ludzie (całkiem liczna grupa jest taka), którzy mają zasadę nie rozważania tego, co do nich dociera, a podejmowania decyzji impulsywnie, w oparciu o emocje, chaotyczne odczucia. Oni sami wewnętrznie wszystko przyjmują w trybie manipulacji. Wielu z nich zwyczajnie nie chce się zastanawiać nad tym, co robią i jak robią, tylko "jakoś tak" to robią, co robią. Wobec takich ludzi mój postulat nie manipulowania ich przyjmuje osłabioną formę - manipulowania jak najmniej, a przynajmniej manipulowania tak, aby jednak skłonić kogoś do maksymalnej możliwej dla niego refleksji, przebiegającej możliwie blisko obiektywizmu i poprawności myślowej. Niektórzy będą się bardzo bronili przed tym, aby jakoś obudzić w sobie krytycyzm myśli, aby zacząć coś analizować, zamiast brać to pierwsze, co intuicja i emocje im podpowiadają. Ci będą człowieka, który stara się im coś uświadomić na polu dyskursywnym, zbliżającym do obiektywizmu często potraktują jako wroga, jako kogoś, kto chce właśnie dla nich czegoś złego, który...
wybija ich (rzekomo) z poprawności reagowania i myślenia. Ale na to nie ma rady. |
Wiele osób właściwie nie zna innego trybu myślenia, jak tylko tego, które prowadzi do manipulowania kimś. Sami manipulują, a także oczekują, że kierowane wobec nich treści też manipulacją będą. Dla nich dyskusja jest formą walki, jest to tryb wojenny.
Przypuszczam, że jeśli tego rodzaju osoba czyta ten mój tekst, to nawet nie bardzo jest w stanie wyobrazić sobie alternatywę dla dyskusji w trybie wzajemnego manipulowania się. Przecież... o nic innego (wg takiej osoby) nie może chodzić, bo byłoby to działanie bezcelowe...
Cóż takim osobom miałbym powiedzieć?...
Mój główny argument za dopuszczeniem jednak innego trybu myślenia, niż manipulowanie się nawzajem polega na spostrzeżeniu, że ustalając pewne fakty, okoliczności, reguły w dyskusji możemy dowiadywać się wielu rzeczy o świecie i nas samych. Potem z tej wiedzy (o ile jest ona poprawna!) będzie wynikała nasza zdolność do bardziej celowego działania, czyli korzyść dla nas samych. Z tego, że komuś tam uda się nam zamącić w głowie na sposób, który akurat nam teraz do głowy wpadł, najczęściej nie będzie poważniejszych korzyści, a pojawi się odpowiedzialność etyczno - moralna z tego tytułu. Ale pewnie ten argument niewielu przekona...
Chcę zauważyć też, że tryb manipulacji i tryb powstrzymania się od manipulowania według mnie dzieli wielka przepaść. Może nie wszystko jest tutaj odmienne (są i podobieństwa), jednak mentalnie jest skierowanie w przeciwne strony w bardzo istotnych aspektach. Manipulowanie jest z natury personalne, a nie manipulowanie szuka obiektywizmu. Manipulowanie jest obliczone na zewnętrzny efekt, a nie manipulowanie poszukuje reguły nadrzędnej i trwałej. Manipulowanie jest obarczone wielkim ryzykiem bycia działaniem nieetycznym, nieodpowiedzialnym, często jest wrogie wobec manipulowanej osoby (choć nie zawsze tak jest).
Tryb komunikowania się z unikaniem manipulacji
Ten tryb jest trudny i chyba dość niewdzięczny. Nie należy się spodziewać, że zostanie doceniony przez partnerów w dyskusji, szczególnie tych partnerów, którzy właśnie manipulowanie traktują jako standard. Jeśli ktoś pragnie powstrzymywać się od manipulowania, to będzie to robił właściwie głównie dla siebie, jako że jest znikoma szansa, iż ktokolwiek mu za to podziękuje. Nie manipulujący są dla z zasady manipulujących...
jacyś tacy dziwni... Jakby nie było wiadomo, o co im chodzi...
Wręcz typową będzie reakcja, że wszelkie próby wyrugowania manipulacji z komunikatów dla drugiej strony (która jest przywykła do manipulacji) będę odbierane jako...
wyrafinowana próba właśnie zmanipulowania jej!
Podstawą dla postawy nie manipulowania jest:
OTWARTOŚĆ (brak ukrytych intencji i motywów)
ADEKWATNOŚĆ i ZASADNOŚĆ (nie czepianie się pierdół, skupianie się na tym, co ważne)
TONOWANIE EMOCJI I RYWALIZACJI (bo emocje blokują obiektywizm postrzegania).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33844
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:21, 04 Kwi 2023 Temat postu: Re: Jak (bezwiednie) nie manipulować? |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Tryb komunikowania się z unikaniem manipulacji
...
Podstawą dla postawy nie manipulowania jest:
OTWARTOŚĆ (brak ukrytych intencji i motywów)
ADEKWATNOŚĆ i ZASADNOŚĆ (nie czepianie się pierdół, skupianie się na tym, co ważne)
TONOWANIE EMOCJI I RYWALIZACJI (bo emocje blokują obiektywizm postrzegania). |
W trybie nastawionym na nie manipulowanie aspekt personalny zwykle jest minimalizowany (wyjątkiem będzie rozmowa o stricte personalnych aspektach). Bo w tym trybie właśnie ma być NIEWAŻNE KTO coś mówi, tu nie ma zwycięzców, tu nie ma celów innych, jak tylko WIDZIEĆ SPRAWY OBIEKTYWNIE, a więc niezależnie od osoby.
Nie manipulując odnosimy się do obiektywnych, zewnętrznych (wobec osoby) standardów, wskazujemy rzeczy bezstronnie.
Ale jeśli coś chcielibyśmy przekazać JAKO MY?
Czy nie wolno jest tego uczynić, jeśli ktoś nie chce manipulować?...
Uważam, że nawet ogólnie wystrzegając się manipulacji w rozmowie, mamy prawo powiedzieć coś subiektywnego. Pod jednym wszakże warunkiem!
- Że JASNO ZADEKLARUJEMY ten subiektywny charakter danej oceny. Poprawną formą będzie zasygnalizowanie tego trybu np. słowami: "to jest moja opinia", "uważam osobiście, że...", "oceniam rzeczy wedle moich kryteriów", "Intuicja podpowiada mi..." itp.
Ktoś może tu zauważyć: ale ostatecznie przecież ktoś tę naszą subiektywną opinię przyjmie. Tak więc jakaś forma manipulacji w tym będzie!
- Tak, JAKAŚ FORMA tejże manipulacji - forma szczególna, jawna, otwarta - może i będzie. Ale będzie to forma, która drugiej stronie pozwala na ZDIAGNOZOWANIE ŹRÓDŁA przekonań, uwzględnienie go dalej w rozumowaniu. Nie ma tu aspektu skrywania czegoś przed drugą stroną.
Bo ułudą byłoby przekonanie, że da się w ogóle wyrugować do zera wszystkie aspekty komunikacji podejrzewane o manipulację. To nie przejdzie, bo wręcz samą swoją obecnością (nieraz też usunięciem się, brakiem obecności, gdy jest ona oczekiwana) będziemy wywoływali jakieś reakcje dostosowawcze. A to ktoś może też uznać za element wpływu, czyli manipulacji. I może nawet o jakiejś - bardzo szczególnej postaci niezbywalnej manipulacji - warto jest powiedzieć, uznać ją. Jednak będzie to manipulacja niezbywalna, dokonywana w dobrej wierze, nastawiona na poszanowanie autonomii myślenia drugiej strony.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33844
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:25, 04 Kwi 2023 Temat postu: Re: Jak (bezwiednie) nie manipulować? |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Bo ułudą byłoby przekonanie, że da się w ogóle wyrugować do zera wszystkie aspekty komunikacji podejrzewane o manipulację. To nie przejdzie, bo wręcz samą swoją obecnością (nieraz też usunięciem się, brakiem obecności, gdy jest ona oczekiwana) będziemy wywoływali jakieś reakcje dostosowawcze. A to ktoś może też uznać za element wpływu, czyli manipulacji. I może nawet o jakiejś - bardzo szczególnej postaci niezbywalnej manipulacji - warto jest powiedzieć, uznać ją. Jednak będzie to manipulacja niezbywalna, dokonywana w dobrej wierze, nastawiona na poszanowanie autonomii myślenia drugiej strony. |
Chcę jeszcze napisać o tym poszanowaniu autonomii myślenia osób, z którymi się komunikujemy. To jest bowiem właśnie coś w rodzaju złotej reguły uczciwej dyskusji. W jej ramach nie manipulujący dyskutant pragnie jak najwięcej praw do decyzji oddać swojemu partnerowi w dyskusji. Ten partner ma mieć jak najwięcej szans, aby wydać ZGODNY Z JEGO ZASADAMI I POTRZEBAMI osąd sprawy. My mu dostarczamy materiału, ale decyduje on. My staramy się ten materiał przedstawić tak, żeby nie zasugerować niczego w sposób skryty.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33844
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 21:59, 07 Kwi 2023 Temat postu: Re: Jak (bezwiednie) nie manipulować? |
|
|
W końcu w tym temacie należałoby sformułować coś w rodzaju minimalnej metodologii dla nie manipulowania (w szczególności bezwiednego nie manipulowania).
Zasady komunikowania się, które minimalizują manipulację (w destrukcyjnym znaczeniu):
1. Unikanie takich form przekazu, które mają na celu (bądź czujemy, że może wystąpić taki efekt) przyblokować KRYTYCYZM w odbiorze tego co mówimy.
2. Unikanie NIEJASNOŚCI SFORMUŁOWAŃ, które w szczególności niosą jakieś ukryte sugestie
3. Przedstawianie swoich przekonań jako przeznaczonych DO OCENY przez odbiorcę, zachęcanie go do tego, aby owych ocen dokonywał w sposób możliwie szczery.
4. Szczere PRZYZNAWANIE SIĘ DO NIEWIEDZY gdy czegoś nie wiemy.
5. Nie naciąganie faktów, interpretacji, lecz przestawianie ich w tej postaci, w jakiej je poznaliśmy i rozumiemy, nie nazywanie swoich hipotez, przypuszczeń faktami, czy słowami podobnymi znaczeniowo określeniami.
6. Nie przymilanie się, nie apelowanie do emocji korzystnych dla uznania jednej opcji, w sytuacji gdy chodzi o coś obiektywnego.
7. Formułowanie wypowiedzi tak, aby nie wywoływać dodatkowo strachu, obawy przed nieakceptacją.
8. Unikanie argumentowania od strony personalnej, przypominania o wrogach i przyjaciołach, korzyściach i stratach, co by miało sugerować, że odbiorca powinien dać preferencję którejś z opcji, pomimo jej merytorycznej słabości.
W bardziej praktycznych wskazówkach byłoby to:
- nie przedstawiać się jako autorytet
- nie żądać uznawania czegoś, nie szantażować emocjonalnie,
- nie grozić, nie używać nachalnej perswazji
- nie powoływać się na względu lojalności, potrzebę zgodności z kimś,
- nie apelować do czyichś skrywanych pragnień
...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 19:21, 28 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33844
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:24, 23 Maj 2023 Temat postu: Re: Jak (bezwiednie) nie manipulować? |
|
|
Postulat nie manipulowania ludźmi jest o tyle trudny do zrealizowania w praktyce, że blokując u siebie wszelkie intencje i typowe narzędzia manipulacji ludźmi, wcale nie będziemy odbierani jako ci, którzy nie manipulują. Bycie manipulowanym jest bowiem tak silnie wrośnięte w relacje międzyludzkie, że prawie nikt nie pyta CZY jestem manipulowany przez drugą osobę, lecz od razu stawiają sobie ludzie pytania JAK i PO CO dana osoba manipuluje. Dla wielu ludzi przekaz bez elementu manipulacji staje się wręcz niezrozumiały. Oni, nie mogąc doszukać się tego wątku, "co chce uzyskać dodatkowo ode mnie" osoba, z którą rozmawiam, czują się zdezorientowani, gubią się, nie potrafią odczytać tej intencji głównej.
Cel manipulowania jest dla niektórych tak ważny i niezbywalny, że praktycznie (dzieje się to nieświadomie dla nich) odmawiają oni kontaktu (przerywają taki kontakt, odchodzą) z osobami, które mają mało manipulujący tryb przekazu.
Tu od razu nasuwa się pytanie: to czy nie warto jest się pogodzić z tym, że ludzkie gry społeczne były, są i pozostaną manipulacjami?
- Ja nie chcę się z tym pogodzić głównie dlatego, że manipulacja dla samej manipulacji, dla zaspokojenia samego poczucia wpływu na kogoś, wydaje mi się nieetyczna, a dalej prowadząca do złych skutków. Ona jest NIEKONSTRUKTYWNA, jest mieleniem emocji na próżno, nie daje wartości dodanej. Uważam, że nasze działania powinny skupiać się na CELU (zewnętrznym, na tym co jest tą sprawą). A ten cel wyłania się dopiero wtedy, gdy porzucimy manipulowanie dla samego manipulowania i zadamy sobie pytanie: to jak właściwie ma być?
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 18:27, 28 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33844
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:59, 23 Maj 2023 Temat postu: Re: Jak (bezwiednie) nie manipulować? |
|
|
Warto sobie uświadomić, że manipulowanie ludźmi jest bardziej odruchem, niż czymś, co rzeczywiście przynosi nam korzyść. Ściślej - na krótką metę, można się jakiś korzyści w zmanipulowaniu kogoś dopatrzyć. Niektórzy manipulacjami zarabiają nawet pieniądze (oszuści). Jednak całościowo patrząc na rozwój osobowości pogrążanie się mentalnie w manipulowanie ma ostatecznie destrukcyjny wpływ. Mamy wystarczająco dużo problemów z ułożeniem sobie swoich własnych myśli, przekonań, aby jeszcze do tej układanki dokładać dodatkowy chaos, wynikający z potrzeby naginania rzeczywistości do odruchowych paradygmatów.
Ludzie, którzy nagminnie manipulują mogą niekiedy uchodzić za inteligentnych, ale jest to raczej inteligencja typu spryt, niż głębsze zdolności przenikania rzeczywistości umysłem. Manipuluję z resztą częściej właśnie ludzie o niskiej inteligencji - manipulują emocjonalnym uporem, złością, kłamstewkami, które są nawet łatwe do przejrzenia, ale manipulujący zwykle utrudnia ich weryfikacje produkowaniem dodatkowego komunikacyjnego szumu.
Pozbycie się ciągot do manipulowania jest pierwszym krokiem swoistej higieny mentalnej, która jest niezbędna, aby zacząć się w końcu orientować we własnych emocjach, ukrytych emocjach i celach, potrzebach. Patrząc bez tych dodatkowych, związanych z manipulacją zaburzeń myślowych, które na dłuższą metę niczemu nie służą, człowiek lepiej zaczyna klarować sobie obraz samego siebie i otaczającego go świata.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33844
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:38, 28 Lip 2024 Temat postu: Re: Jak (bezwiednie) nie manipulować? |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Postulat nie manipulowania ludźmi jest o tyle trudny do zrealizowania w praktyce, że blokując u siebie wszelkie intencje i typowe narzędzia manipulacji ludźmi, wcale nie będziemy odbierani jako ci, którzy nie manipulują. Bycie manipulowanym jest bowiem tak silnie wrośnięte w relacje międzyludzkie, że prawie nikt nie pyta CZY jestem manipulowany przez drugą osobę, lecz od razu stawiają sobie ludzie pytania JAK i PO CO dana osoba manipuluje.
Warto sobie uświadomić, że manipulowanie ludźmi jest bardziej odruchem, niż czymś, co rzeczywiście przynosi nam korzyść. |
Ludzie manipulują sobą nawzajem jak element SPOŁECZNEJ GRY.
Ludzie sami manipulują i oczekują manipulacji wobec siebie. Niektórzy chyba poczuliby się niedowartościowani, gdyby się zorientowali, że ich partner zaniechał manipulacji wobec nich, bo to wg nich by oznaczało, iż przestali być ważni.
Czy rzeczywiście jednak jesteśmy ważniejsi, jeśli ktoś chce nas zmanipulować?
Ja jakiś czas temu wybrałem swoją ścieżkę, w której kombinuję jak unikać sytuacji, które mnie stawiają wobec silnej presji na manipulowanie i bycie manipulowanym. Niestety, to mnie mnie wyklucza z całej masy ludzkich relacji, odniesień, sytuacji towarzyskich.
Tam gdzie ja zrywam znajomość z kimś, bo nie potrafię zaakceptować tego, że jestem przez niego manipulowany, oszukiwany, podpuszczany, prowokowany, ktoś inny by się nawet w podobnej sytuacji całkiem nieźle psychicznie odnalazł. Ten ktoś inny uznałby taki układ za wyzwanie, może fajną zabawę, okazję do sprawdzenia swoich umiejętności wpływu na ludzi.
Moje odrzucenie postawy manipulacji jest więc w bardzo dużej klasie przypadków równoważne odrzuceniu relacji z ludźmi, którzy do manipulowania są przyzwyczajeni. Ci ludzie mogą mi powiedzieć: nie chcesz przyjąć takiego układu? - Trudno. Twój wybór. Siedź sobie sam w swoim nieskażonym manipulowaniem idealnym świecie prawd maksymalnie szczerych i nieustawionych.
I ja zdaję sobie już dość dobrze sprawę, że taka jest konsekwencja mojego wyboru "wypięcie się" na manipulowanie ludźmi i bycie manipulowanym. Mam świadomość, że inni się nie zmienią pod moje życiowe ideały, czyli że skazuję się na jakąś formę osamotnienia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33844
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:34, 28 Lip 2024 Temat postu: Re: Jak (bezwiednie) nie manipulować? |
|
|
Szczególnie istotnym elementem postawy niemanipulowania jest unikanie OCENNEGO PERSONALNIE CHARAKTERU WYPOWIEDZI. Unikanie nie oznacza zupełnego zaniechania. Ocenność w jakiejś formie właściwie zawsze będzie. Wręcz zauważyłem, że im bardziej staram się ocenność personalną ze swojej wypowiedzi rugować, tym silniej mój partner o rywalizacyjnym profilu społecznym będzie się w dyskusji tej ocenności doszukiwał. Przeciwko temu przyzwyczajeniu ludzi, że celem rozmów jest jakaś forma gry, sporu, manipulacji niewiele da się zdziałać samą intencją i próbami rugowania tych aspektów z rozmów.
Ja moją osobistą walkę o bycie postrzeganym jako ten, który nie chce oceniać i manipulować uważam w większości przypadków za przegraną. Z osób na manipulację nastawionych, NIKT MI NIE WIERZY, że manipulować naprawdę nie chcę. Im bardziej się wycofuję z personalnego trybu wypowiedzi, tym bardziej mój partner ją W SWOICH DOMYSŁACH PRZYWRACA na (rzekomo) "naturalne" miejsce - czyli po prostu jako moją intencję.
Ludzie (przynajmniej pewna część, bo nie mówię tu o wszystkich) właściwie przyjmują jako pewnik, iż jeśli się ktoś wypowiada, to po to, aby ocenianiem drugiej osoby jakoś tę osobę zmanipulować. Mnie to zniechęca często na tyle, że coraz bardziej skłaniam się do milczenia, czy wręcz unikania kontaktów z takimi ludźmi, którzy mnie notorycznie podejrzewają o próby zmanipulowania ich.
Ciekawe jest, iż jest inna frakcja ludzi, z którymi ten problem w ogóle nie występuje!
Oto są ludzie, którzy czują i myślą podobnie do mnie - że rozmowa służy wcale nie zdobywaniu jakiejś przewagi, nie służy udowadnianiu komuś, że się myli, a my jesteśmy ważniejsi i mocniejsi od niego, ale aby wyrazić jakąś swoją opinię, która wcale nie ma intencji "wciśnięcia" jej na siłę przeciwnikowi. Ciekawe, że owa frakcja ludzi tak naturalnie jak ja przyjmuje ten pokojowy i nienachalny tryb rozmowy, że nic im zupełnie nie trzeba tłumaczyć.
Nie wiem, dlaczego tak jest, że jedni mają tak, a drudzy zupełnie odwrotnie...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 19:36, 28 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33844
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 1:05, 02 Lis 2024 Temat postu: Re: Jak (bezwiednie) nie manipulować? |
|
|
Do tego, aby nie manipulować innymi ludźmi niezbędne jest ZROZUMIENIE WŁASNYCH INTENCJI.
Wiele osób manipuluje bezwiednie, choć są przekonani, że wcale nikim nie manipulują. Będą się zarzekać, że to jak stawiają sprawy w kontaktach z bliźnimi to "nie jest żadna manipulacja", tylko w pełni uczciwe i szczere postawienie sprawy. Ale GDYBY BYLI BARDZIEJ SAMOKRYTYCZNI, to dostrzegliby następujące okoliczności:
- jakoś dziwnie trudno jest im wytłumaczyć się z tego, po co np. tak ostro, konfrontacyjnie stawiają daną sprawę.
- jakoś dziwnie to postawienie sprawy zbiega do takiego posadowienia relacji z drugą osobą, że owa osoba jest np. poniżana, oskarżana, a poniżający i oskarżający nie przyjmuje żadnych tłumaczeń. Dlaczego tak się przy takim postawieniu sprawy upiera?...
- Choć wprost może nawet sobie nie pomyśleli "teraz zamierzam zmanipulować drugą osobę po to, aby się poczuć jako ten, kto panuje nad sytuacją i narzuca reguły, co dalej mi umożliwi wywieranie bardziej skutecznego nacisku na nią w różnych kwestiach". Tak wprost sobie może ktoś rzeczywiście nie pomyślał, co może teraz uznać za linię obrony przed zarzutem, iż manipuluje. Ale PATRZĄC KU CZEMU ZBIEGAJĄ KOLEJNE ETAPY ROZMOWY, WIDAĆ WYRAŹNIE INTENCJĘ, widać ów nacisk w stronę czynienia kogoś uległym poprzez kolejne nawarstwianie oskarżeń, wpierania win i okoliczności. To przecież dla zewnętrznego obserwatora jest widoczne. Morderca nie musi świadomie sobie w myśli wypowiedzieć sformułowania "teraz chcę zamordować drugą osobę", aby został uznany za mordującego z premedytacją. Wystarczy tu, że ciąg kolejnych działań silnie sugeruje, iż morderca planował z wyprzedzeniem swój czyn. Podobnie jeśli widać rodzaj twardej konsekwencji w serii nacisków na rozmówcę, brak podejmowania kluczowych wątpliwości we własnym rozumowaniu, posługiwanie się negatywnymi emocjami z wyraźną linią sugestii, to trudno takie coś uznać za przypadkowy zbieg okoliczności.
Ludzie często nie są przed sobą szczerzy, nie wypowiadają jawnie tego, co jest ich celem, nawet nie formułują sobie tego jednoznacznie w myślach. Ale to nie sprawia, że ich działania są przypadkowe. Jeśli nawet tylko intuicyjnie, bezwiednie, emocjonalnie idą wzdłuż wyraźnej linii zmierzania do celu, który polega na przemożnym wplywie na inne osoby, a przy tym jest to powiązane z utrudnianiem określenia intencji swoich dzialań, to będzie to zapewne manipulacja. I nawet jeśli ktoś sam ze sobą jest na tyle nieszczery, że ukrywa ów manipulacyjny charakter swoich poczynań, to dalej będzie to i tak ostatecznie manipulacja.
Bo dopiero osobista szczerość, samokrytycyzm, WNIKLIWOŚĆ W DIAGNOZOWANIU GŁĘBSZYCH WŁASNYCH INTENCJI będą dawały ten efekt, że przestaniemy (bezwiednie) manipulować. To samo nie przyjdzie!
Manipulowanie bowiem mamy w genach. Już niemowlę manipuluje swoja mamą, rozdzierającym krzykiem zwracajac na siebie uwagę. Potem małe dzieci coraz bardziej się doskonalą w manpulacjach, nieraz wyprzedzając w tej sztuce dorosłych. Właśnie dojrzałości ogólnej (intelektualnej, emocjonalnej) wymaga zorientowanie, że próbujemy manipulować. To jest rodzaj sztuki, której się trzeba nauczyć, co jest powiazane z tym, że umiemy prześwietlić w sobie te skrywane nawet przed sobą samym intencje i podświadome motywy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33844
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:46, 08 Lis 2024 Temat postu: Re: Jak (bezwiednie) nie manipulować? |
|
|
Mój program osobisty, aby bezwiednie nie manipulować, doprowadził mnie ostatecznie do odkrycia, że typowe kontakty międzyludzkie zawierają domyślnie aspekt manipulacji. Manipulowanie jest wręcz przez większość oczekiwane, choć potępia się pewne, bardziej drastyczne jego formy.
Jak się bardziej analitycznie, skupiając na formalnych podobieństwach przyjrzymy zupełnie naturalnym postaciom kontaktów między ludźmi, to odkryjemy, iż manipulowanie jest w nich wpisane jako ten pożądany cel. Przykłady?...
- zabieganie o partnera do relacji romantycznej jest w większości przypadków prezentowaniem się "ponadnaturalnie" jako atrakcyjna osoba, co jest naciąganiem tego, jacy rzeczywiście jesteśmy, czyli formą manipulacji.
- ukazywanie swojej "lepszej twarzy" w towarzystwie to nic innego, jak tylko forma manipulacji faktami o nas - bo ukrywamy swoje negatywne strony, a staramy się podkreślić te bardziej atrakcyjne.
- manipulujemy w pewnym stopniu, przekonując kogoś praktycznie do dowolnej rzeczy, na której nam zależy - wszak sztucznie zawyżamy tej rzeczy znaczenie.
Człowiek, który nikim nie chce manipulować, postrzegany byłby jako nieciekawy, nie wchodzący w relację, obojętny. Okazywane zaangażowanie automatycznie przyjmuje formę, w której pojawia się aspekt manipulacji otoczeniem.
Skoro manipulacja jest tak powszechna, to dlaczego ma negatywną "prasę"?...
Odpowiedzi nie jest trudno udzielić - dzieje się tak dlatego, że zwykle myśli się o "tej manipulacji" nie jako o dowolnej postaci manipulowania, lecz manipulacji inwazyjnej, pomijającej zupełnie podmiotowość osoby, nakierowanej agresywnie, często w celu oszukania kogoś. Wtedy wskazuje się na "tą złą" manipulację, w odróżnieniu od tej naturalnej, typowej, oczekiwanej jako standardowa forma kontaktu.
Granica pomiędzy manipulowaniem się zwyczajowym, oczekiwanym, a tym inwazyjnym, oszukańczym jest jednak płynna. Ukrywając swoje negatywne strony charakteru przed zapoznaną osobą, na której nam zaczyna zależeć od strony romantycznej, czynimy to, czego się oczekuje. Jakaś postać lansowania się w takiej sytuacji jest standardem. Ale już lansowanie się na zasadzie ukrywania innego, stałego związku, albo udawanie wyraźnie wyższego statusu materialnego będzie postrzegane chyba jako na granicy oszustwa, a nie tylko tej oczekiwanej formy lepszego prezentowania się.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33844
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:46, 04 Gru 2024 Temat postu: Re: Jak (bezwiednie) nie manipulować? |
|
|
W pewnym momencie mojego życia, gdy już postanowiłem ograniczać manipulowanie z mojej strony, doszedłem do wniosku, że w związku z tym powinienem
- czuwać nad emocjonalnością tego, co mówię
- unikać dobitności sformułowań.
W końcu sobie też uświadomiłem, że tak naprawdę nie mam żadnej potrzeby, aby dyskutant przyjął moje stanowisko!
Dziś uważam, że to jest właściwie ułuda owo pełne przekonanie kogoś. Nie ma czegoś takiego jak pełna zgodność między dwojgiem ludzi.
W rzeczywistości jest tak, że KAŻDY MA SWOJĄ MAPĘ MENTALNĄ, czyli też jakiś zestaw odniesień do doświadczeń, czy zapamiętanego modelowania spraw i tą swoją mapą jakoś konstruuje siatkę odniesień do dyskutowanego zagadnienia. Ale z racji na odmienność życiowych doświadczeń i historii rozwoju myślenia, każdy ma inną mapę i dalej inną reprezentację wewnętrzną idei, o których się dyskutuje. Tak więc nikt nie odwzorowuje w swoim umyśle dokładnie tej idei, o której ja myślę, a może nawet do niej kogoś przekonuję. Jeśli ktoś tę ideę nawet przyjmie, to nie tak, jak ja ją rozumiem, lecz w jakoś tam PODOBNEJ, choć w znacznym stopniu ODMIENNEJ formie. I nie ma się co łudzić, że ktoś dokładnie przyjął moją ideę.
Zauważyłem też, że ci co najsilniej nastają na to, aby druga strona "przyjęła" ich punkt widzenia, najczęściej...
... wcale owego "punktu widzenia" nie mają określonego w sposób wyraźny i jednoznaczny. Im bardziej mamy do czynienia z arbitralnością (czasem wręcz despotyzmem) w dyskusji u danej osoby, tym mniejsza jest szansa, że tej osobie chodzi o coś więcej, niż puste potakiwanie.
Zdecydowana większość tych, co najusilniej agitują i żądają zgodności z nimi, w istocie zadowoli się (a nawet oczekuje WYŁĄCZNIE tego), że ktoś na pusto (nawet kłamliwie!) zadeklaruje "zgadzam się z tobą". Tym despotom dyskusyjnym chodzi na pierwszym miejscu o brak sprzeciwu i zasugerowanie "jestem z tobą, jestem z twojego stada".
Warto zauważyć, że to co despoci dyskusyjni traktują jako "zgodność" z nimi, dla mnie byłoby...
ZIGNOROWANIEM idei, czyli byłoby BRAKIEM ZGODNOŚCI! W "moim mentalnym świecie" zgodność osiąga się poprzez TESTOWANIE PODOBIEŃSTW POWIĄZAŃ FUNKCJONALNYCH I WYJAŚNIANIE KWESTII WĄTPLIWYCH.
Czyli to, co despoci poznawczy i agitatorzy odbierają jako "sprzeciwianie się" im - bo oto ktoś zadaje różne (czasem podchwytliwe) pytania - ja odbieram jak jedyną drogę ku temu, aby ustanowić stan zgodności w poglądach. Wszak ja uważam, iż bez pracowitego zdiagnozowania sobie nawzajem podobieństw i różnic w postrzeganiu danego zagadnienia, nie da się nic zasadnie powiedzieć na temat "zgody", albo i "niezgody" stanowisk. Dopóki nie wykona się serii testów co, kto naprawdę w danej kwestii uznał, jak stosuje dane pojęcie, dopóty nie będzie podstaw do stwierdzenia zgodności, albo i niezgodności poglądów. Więc o kolejne aspekty należy się pracowicie dopytać i uzgodnić podobieństwa i różnice stanowisk stron.
Tymczasem agitatorzy i despoci dyskusyjni w istocie...
kompletnie nie o tym myślą! Dla nich "zgoda" w zasadzie ogranicza się do deklaracji niesprzeciwiania się i chyba...
... nie myślenia zanadto samodzielnie o danym zagadnieniu.
Despotom tak naprawdę w ogóle nie chodzi o te sensy, prawdy, idee itp. Im chodzi o ODNIESIENIA PERSONALNE - kto wykazuje uległość, a kto się sprzeciwia, kto będzie stronnikiem naszym, a kto może trzyma z jakimiś obcymi. Despoci dyskusyjni i agitatorzy idee mają "gdzieś...". A już na pewno nie są te idee ich pierwszym obiektem zainteresowania.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33844
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 0:33, 07 Gru 2024 Temat postu: Re: Jak (bezwiednie) nie manipulować? |
|
|
Aby na pewno nie manipulować nikim, należałoby chyba wyprowadzić się na bezludną wyspę.
Tak to wypisałem w konwencji "humorystycznej", ale naprawdę to tak uważam, że żyjąc z ludźmi, nie da się nie wywierać na nich wpływów, a więc i aspekt manipulacji da się w tym dostrzec. Samym siedzeniem w kącie pokoju, gdy inni dyskutują, już się wywiera formę wpływu, bo niejeden z dyskutantów, widząc kontem oka takiego wycofanego z boku, zacznie kombinować: może on nas sprawdza, obserwuje? Może powinienem się mieć na baczności?... - i już jest wywarty na niego wpływ, który ktoś może uzna za "manipulowanie".
Ja nie będę ukrywał, że gdy zbytnio myślę o tym postulacie niemanipulowania, to mam ochotę właśnie gdzieś się odseparować od ludzi. Bo wciąż mi grozi ten dyskomfort, że jakaś moja reakcja, postawa, nawet mina, nawet milczenie, a nie mówiąc już o skomentowaniu czegoś lub kogoś, zostanie odczytana jako forma wpływu - może negatywnego, może manipulacyjnego.
Stąd też jest trochę to moje pisanie długich postów, w których STARAM SIĘ TŁUMACZYĆ MOJE PRZESŁANKI, a nie tylko stwierdzać tezy. Bo mam nadzieję, że ktoś, kto się poczuje dotknięty moją tezą, zawsze będzie w stanie zajrzeć do tego, skąd tę tezę wywnioskowałem, a więc ewentualnie skorygować mój osąd o inną perspektywę w kontekście poczynionych założeń. Może ktoś po prostu uzna, że on moich założeń nie podziela, więc go moje oceny jego osoby nie interesują, z racji na odmienność stosowanych systemów oceny. I to będzie ok.
Tu jest z resztą chyba bardzo ciekawa różnica pomiędzy poczuciem odpowiedzialności, ale i sensu dyskutowania pomiędzy mną, a osobami, które starają się autorytatywnie stwierdzać swoje tezy, niechętnie przy tym cokolwiek tłumacząc, pytania i wątpliwości traktując jako niepożądane, bo oto ktoś "zamiast przyjąć tezę, stosuje swoje wykręty". Dla mnie wątpliwości i pytania wyrażane wobec moich komentarzy są naturalnym, cennym dla mnie elementem interakcji, a nawet świadczą o chęci ROZSĄDNEJ FORMY PRZYJĘCIA tego, co powiedziałem. Jeśli bowiem ktoś zadaje pytanie o coś, czego nie zrozumiał w mojej wypowiedzi, to znaczy, że INTERESUJE GO, co i jak w tej kwestii mam do powiedzenia. Czyli on stara się ustalić szczegóły tego, co miałby do przyjęcia, czyli zbliża się mentalnie do zrozumienia mojej tezy, a dalej może zaakceptowania jej jako czegoś spójnego z jego obrazem świata.
Dlaczego zatem niektórzy są niezadowoleni, gdy się im zadaje pytania, starając wyjaśnić wątpliwe aspekty głoszonych przez nich tez?...
- Prawdę mówiąc to podejrzewam, że takim ludziom nie specjalnie chodzi o tezy, idee jako takie, tylko o to, aby przyjęto ich jako autorytet, jako wyższych, jako tych, którym się ulega, albo i jest posłusznym. Dla takich ludzi idee są tylko pretekstem. Im chodzi o personalne rozgrywki, o wywyższanie się jednych nad drugimi i celem zasadniczym jest właśnie dążenie do ustalenia kwestii personalnej wyższości.
Ja do wykazywania swojej wyższości nie zmierzam, bo "wisi mi" ona. Co prawda poniżanym być też nie lubię, więc nie powiem, że kwestia ta jest kompletnie mi obojętna, ale po prostu uznaję za domyślny taki wzajemny stosunek ludzi, w którym panuje RÓWNOŚĆ. Równość jest ok i dla mnie, i dla innych będzie tak samo, więc nikt tu nie jest poszkodowany.
A jeśli ktoś się uparcie wobec mnie będzie wywyższał?...
- Cóż. Ostatecznie niech sobie to swoje wywyższanie się weźmie. Ja i tak traktuje coś takiego jak wywyższanie, jako bezwartościową postawę, więc mogę nawet dać komuś ten "dar", który sam uważam za bezwartościowy - wszak na oddaniu czegoś bez wartości nic nie tracę. Choć...
chyba tak naprawdę to będzie w tym moim oddaniu owego wywyższenia komuś NUTA ZLEKCEWAŻENIA, a dalej początek do odseparowania się od niego, ignorowania go. Jeśli komuś na takich bzdurach, jak wywyższanie się zależy, to on "nie jest z mojej bajki", to ja powiadam: sorry koleś, ale ja nie nadaję na twoich falach, nie rozumiemy się. Weź sobie to wywyższenie, które dla mnie jest czymś nieważnym, zabierz je sobie, a na przyszłość nie zawracaj mi głowy...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 0:35, 07 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|