|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:03, 01 Lis 2019 Temat postu: Interpretacje koncepcji grzechu pierworodnego |
|
|
Wstęp
Od wielu lat fascynuje mnie idea grzechu pierworodnego. Właściwie to jest ona osią dla poszukiwania zrozumienia mnie samego - mojej ludzkiej natury, ale i trochę natury świata. W koncepcji tej dostrzegam niesamowity potencjał intelektualny, wejście w kompletną "teorię" natury ludzkiej, wyjaśnienie sobie dlaczego cierpimy, jak osiągnąć szczęście (a także, czy to w ogóle jest możliwe).
Zdaję sobie sprawę, że z moimi rozważaniami mogę okazać się heretykiem. Na pewno niejedna koncepcja grzechu pierworodnego zostanie przeze mnie odrzucona. Ktoś - jeśliby przeczytał te rozważania - uzna, że popełniam tu błąd. Ale ja nie głoszę JAK JEST, tylko snuję rozważania. Nie zamierzam toczyć sporów teologicznych, poszukuję. Może zmienię swój punkt widzenia za jakiś czas.
Założenia podstawowe do rozważań nad grzechem pierworodnym
Pewne sprawy trzeba już na początku ustalić, jakaś aksjomatyka problemu po prostu musi być zdefiniowana, jeśli rozważania mają być konkretne, a więc prowadzić do celu, a nie "ganiać własny ogon". Zatem przyjmuję do owych rozważań pewne założenia:
1. Zakładam, że grzech pierworodny po prostu JEST. Jednak stawiam sobie pytanie CZYM on jest. Ateiści, którzy tu myślą "to bajka, szkoda tracić czasu i wysiłku na takie dociekania" pewnie się od tego problemu odczepią. Ale mogą też czasem jakieś minimum zainteresowania temu poświęcić - np. na zasadzie "akademickie te rozważania, ale zoboczymy co tam sobie niektórzy roją", bądź "koncepcje można snuć, co nie znaczy, że się sprawdzi dla NASZEJ RZECZYWISTOŚCI". Ja nie gwarantuję, że wszystko się sprawdzi. Jak to w dociekaniach.
2. W zasadzie odrzucam interpretację grzechu pierworodnego na zasadzie literalnego odczytania Księgi Rodzaju, czyli że jacyś tam ludzie zjedli fizyczny (!) owoc (jabłko?...) i tak się nim "zatruli", zaś musieli się pożegnać z rajem za karę, bo Bóg się zezłościł ich nieposłuszeństwem. Takie interpretacje wciąż funkcjonują (bardzo podobną wyczytałem kiedyś w Strażnicy - pisemku Świadków Jehowy). Ja tego rodzaju interpretacje będę określał mianem "naiwnych".
3. Rozważania nad koncepcją grzechu pierworodnego będę prowadził głównie OD STRONY PSYCHOLOGICZNEJ. Po prostu będę starał się analizować ludzkie emocje, koncepcje jakie tworzymy, ich spójność wewnętrzną, aby dojść stąd do odpowiedzi ha pytanie: czy czasem nie jest tak, że w nasze odczuwanie i myślenie jest WPISANY JAKIŚ PIERWOTNY DEFEKT, który stanowi przeszkodę w odczuwaniu trwałego szczęścia?
4. Będę w różnych miejscach posiłkował się zarówno tekstami z Biblii, jak i zdobyczami wiedzy, szczególnie psychologicznej. No i sporo tu będzie filozofii. Wszystko to razem należy uznać za SPEKULACJE. Ja nie piszę "jak jest", tylko "jak mi się zdaje, że może/mogło być". Jestem otwarty na krytykę i na inne interpretacje.
5. Kluczem do rozkminienia koncepcji grzechu pierworodnego jest wg mnie niewątpliwie zagadnienie CIERPIENIA, a z nim pytanie o SZCZĘŚCIE. Dlatego, nawet jeśli moje rozważania okażą się chybione, patrząc pod kątem ustalenia czym sam grzech pierworodny jest, to przynajmniej mam nadzieję, że pomogą zrozumieć naszą ludzką naturę pod jakimś tam względem, może przydadzą się do walki z problemami mentalnymi. To już byłoby coś.
Podsumowując, niezależnie od samego celu, związanego z tytułem wątku, rzecz można by - już w oderwaniu od kwestii religijnych - podsumować jako pytanie o PROBLEMATYCZNE ASPEKTY NASZEJ LUDZKIEJ NATURY, O (BYĆ MOŻE) NIEPRZEKRACZALNE W NIEJ OGRANICZENIA.
PS.
Temat blokuję do swobodnego komentowania, bo - niestety - wciąż nie udało nam się na forum rozwiązać problemu trolingu. Spodziewam się, ze - gdyby był odblokowany - to szybko pojawiłyby się w tym wątku różne wpisy o wysoce niemerytorycznym charakterze - w stylu "co dzisiaj jadłeś na śniadanie", albo "dlaczego nie piszesz tutaj o ... (tu, w kropkach dowolna rzecz, o której mógłbym pisać, a nie piszę)", czy pseudomądre uwagi w rodzaju "jakie masz prawo pisać, jeśli nie masz certyfikatu naukowego do pisania o tym? itp. itd.
Jeśli ktoś miałby merytoryczne uwagi do tematu, to proszę o przesłanie ich na priva, bądź zamieszczenie w wątkach odblokowanych dla komentujących. Jeśli uznam, że są rzeczywiście merytoryczne, a nie służa tylko zaspokajaniu czyjejś emocji bycia dostrzeżonym, to je dołączę do dyskusji w postaci cytatu. Przykro mi, że takie restrykcje stosuję, ale po prostu chcę tu mieć porządek, chcę uniknąć rozjeżdżania się tej dyskusji na "pierdoły".
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 13:11, 01 Lis 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:36, 01 Lis 2019 Temat postu: Re: Interpretacje koncepcji grzechu pierworodnego |
|
|
Rozważania nad ideą grzechu pierworodnego zacznę od kluczowej konstatacji, którą chyba każdy zna z życia, ze świata na jakim żyjemy: nawet mając zapewnione potrzeby materialne, nawet będąc zdrowymi, nie zagrożonymi ludzie nie potrafią być trwale szczęśliwi!
Ja wierzę, że główną przyczyną, dla której człowiek nie potrafi szczęścia trwale odczuwać, jest tajemniczy defekt jego natury, jego odczuwania, czyli właśnie ów grzech pierworodny.
Popatrzmy na środowiska ludzi żyjących w dostatku, bogactwie, Są ludzie, którzy "mają wszystko", nic im nie dolega, dostali od życia znacznie więcej niż inni, ale trudno jest powiedzieć, że są szczęśliwi. W takich środowiskach dość często pojawia się problem narkotykowy, różne ryzykowne zachowania, kapryśność, niezadowolenie.
Są ludzie, którzy nieszczęścia, jakie przeżywa ludzkość łączą z brakiem zasobów. To uważam za niesłuszną interpretację. Obszary takiej skrajnej biedy, głodu mamy co prawda na świecie niemało, ale nie wynikają one z tego, że już nam się zasoby ziemi wyczerpały, lecz z toczących się konfliktów zbrojnych, działalności band, przestępców, wyzysku itp. Skoro tysiące lat temu, przy znacznie niższych zdolnościach wytwórczych, ludzkość była w stanie zapewnić sobie nie tylko przetrwanie, ale najczęściej względny dostatek, to nie widać żadnych powodów, aby w dzisiejszych czasach zrobić to jeszcze skuteczniej. Warto zauważyć, że mamy okres GIGANTYCZNEGO MARNOTRAWSTWA zasobów, produktów. Tu nie ma więc problemu braku czegoś. Jest problem ZORGANIZOWANIA dostępu do już i tak wytworzonych dóbr tak, aby nikt nie był poszkodowany.
Tak więc stawiam tezę, że problem z odczuwaniem szczęścia przez ludzi, pomijając sytuacje, w których istnieją powody do cierpienia (np. choroba, śmierć najbliższych itp.) jest związany Z SAMĄ KONSTYTUCJĄ NASZEJ PSYCHIKI, EMOCJONALNOŚCI, ROZUMOWANIA, ODCZUWANIA.
Chciałbym tutaj zastanowić się, co buduje ową barierę przeciw szczęściu?
Jaki to "robak" gryzie człowieczą naturę, powodując iż nawet ludzie pozbawieni trosk doczesnych, nie potrafią być szczęśliwi?...
To pytanie uważam za główny trop do zdefiniowania idei grzechu pierworodnego.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 14:11, 01 Lis 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 14:29, 01 Lis 2019 Temat postu: Re: Interpretacje koncepcji grzechu pierworodnego |
|
|
Warto jest przyjrzeć się reakcjom małych dzieci, ich naturalnemu rozwojowi
Najbardziej "czystym" sposobem obserwowania funkcjonowania natury ludzkiej jest wg mnie skupienie się na reakcjach, emocjonalności małych dzieci.
Już niemowlę przeżywa swoje frustracje, bywa niezadowolone. Czasem daje się odnaleźć tego przyczynę - np. jest głodne, jest mu zimno, gorąco, niewygodnie, ma kolkę itp. Czasem po prostu ono chce poczuć obecność matki. Natura, jaką dziecko dziedziczy po pokoleniach praludzi ma swoja "logikę" - skłania takie niemowlę do pewnych zachowań słusznych z punktu widzenia jego bezpieczeństwa i rozwoju:
- niemowlę PRZYPOMINA O SOBIE otoczeniu (matce), nie daje jej zapomnieć, że przecież jest. Niemowlę domaga się uwagi. Bo w przeciwnym wypadku może niejedna matka zajęłaby się jakimiś innymi sprawami. Później owo domaganie się uwagi przez dziecko rozwinie się w inną potrzebę - BYCIA DOSTRZEGANYM PRZEZ SPOŁECZNOŚĆ, przez bliskich. Odstawienie na boczny tor zostanie - w sposób instynktowny, naturalny - odebrane przez system emocjonalny człowieka, jako coś niewłaściwego, będzie tego człowieka dźgało, żądając od niego: przypomnij o sobie, bądź uczestnikiem życia społecznego, nie daj się spychać na margines!
- niemowlę SKANUJE STAN SWOICH ZMYSŁÓW W POSZUKIWANIU PROBLEMÓW, a potem sygnalizuje coś nieprawidłowego rodzicom - płacząc, marudząc. Nasza ludzka natura wymusza dbałość o ciało, które jest swego rodzaju stałym "kłopotem". Ale czy tylko kłopotem?...
- Jednocześnie natura tak nas wyposaża, że "chcemy" mieć ten kłopot z ciałem, chcemy czuć wrażenia, mieć doznania różnego rodzaju. Odcięcie od doznań spowoduje wytworzenia szczególnego rodzaju (przeciw)doznania - niepokoju, czasem poczucia nudy, dyskomfortu, który pokazuje że coś jest "nie tak".
Aby jako tak funkcjonować bez dyskomfortu, bez cierpienia potrzebujemy gdzieś tam się umieścić pomiędzy tymi dwoma skrajnościami:
- duża ilością bodźców, często nieznanych, nowych
- pustką braku bodźców.
Zarówno bezbodźcwa pustka, jak i bodźce napływające w nadmiarze, czy charakterze, który nam nie odpowiada, będą człowiekowi sprawiały cierpienie.
Tu powstaje pytanie: czy tak w środku pomiędzy tymi skrajnościami będzie szczęście?
- Może wcale nie ma na to szans?
Może jest tak, że przeżywanie bodźców zawsze będzie jakąś formą stresu, zaś brak bodźców inną formą stresu?...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:26, 01 Lis 2019 Temat postu: Re: Interpretacje koncepcji grzechu pierworodnego |
|
|
Strefy komfortu, a wolność i szczęście
Postawiłbym pewną tezę: nasza psychika została zaprogramowana pod kątem zarówno poszerzania strefy wolności, jak i poszukiwania stałej strefy komfortu.
Przy czym różni ludzie mają tu różne przesunięcia w swojej konstrukcji - raz w stronę zdobywania wolności (zwykle kosztem komfortu), innym razem w stronę komfortu (ale wtedy odbywa się to kosztem wolności, zdolności do eksploracji świata tak materialnego, jak i świata idei).
Osoby mało refleksyjne nie mają świadomości owej zależności - ZAWSZE JEST TU COŚ ZA COŚ.
Nie da się zdobyć wolności niczego nie poświęcając. Wolność zawsze ma swoją cenę!
To wynika wprost z analizy tego czym wolność jest (przynajmniej w tej definicji, którą przedstawię). Jeśli potraktujemy wolność, jako możliwość eksploracji, ekspansji w nowe, czy ogólnie jak najszersze obszary funkcjonowania i odczuwania, to oczywistym jest, że niektóre z owych obszarów (naturalnie - bo SĄ RÓŻNE, obserwujemy w nich ROZRZUT CECH, a więc pojawia się tam zapewne i takie, które będą miały cechę obniżonego komfortu) będą niekomfortowe, do wkroczenia w nie trzeba będzie zapłacić cenę w postaci jakiejś formy przykrości, może cierpienia.
Z drugiej jednak strony coś w nas też szuka wolności. Szczególnie to widać w zachowaniach męskiej części populacji ludzkiej. Mężczyźni w różnych kulturach wykazują dość szczególną POTRZEBĘ SPRAWDZENIA SIĘ. Znane są rytuały inicjacji u indian, gdy młody człowiek dopiero wtedy zostawał uznany za dorosłego, za mężczyznę, gdy został poddany próbie bólu, który miał wytrzymać. Albo też miał wykonać jakieś trudne, nawet niebezpieczne zadanie - upolować niebezpieczne zwierzę, zmierzyć się z poważnym wyzwaniem dla swoich mięśni, hartu, woli. Ten aspekt sprawdzenia się, testu jest kluczowy dla zrozumienia koncepcji wolności. Prawdziwie wolny może być jedynie ten, kto ma sobie hart, wolę zdolność wykraczania poza swoją strefę komfortu.
A jak się ma do tego szczęście?
- Ano w sposób mocno złożony...
Wykroczenie poza strefę komfortu obniża oczywiście poziom miłych doznań, może sprawiać ból, cierpienie. Z drugiej jednak strony upupienie się psychiki w swojej strefie komfortu też wcale nie musi być przyjemne. Jest pojęcie "złotej klatki", czyli właśnie takiej sytuacji, w której jakiejś osobie zapewnia się luksusy, komfort na wysokim poziomie, nie dopuszczając jednak, aby przejawiała swoją wolność, aby miała prawo decydować o swoim życiu w pełni. Taka złota klatka, sama z siebie może być źródłem cierpienia. Więc wychodzi na to, że psychika jest tu jakby między młotem, a kowadłem - opuszczenie strefy komfortu wywoła pewnie cierpienie, lecz pozostawanie w tej strefie cały czas, zaowocuje cierpieniem innego rodzaju - poczuciem stłamszenia dla każdej dynamicznej psychiki. Dynamiczne natury płacą cenę za to, kim są.
Tu chciałbym powrócić do zagadnienia różnicy pomiędzy płciami, bo jest ona dość ściśle związana z opisywanymi sprawami. W apokryficznej Ewangelii Tomasza znalazłem ciekawy cytat:
Ewangelia Tomasza napisał: | Rzekł do nich Szymon Piotr: „Niech Mariham odejdzie od nas. Kobiety nie są godne życia”. Rzekł Jezus: „Oto poprowadzę ją, aby uczynić ją mężczyzną, aby stała się duchem żywym, podobnym do was mężczyzn. Każda kobieta, która uczyni siebie mężczyzną, wejdzie do królestwa niebios”. |
Czym jest to (niezbędne dla wejścia do królestwa niebios) uczynienie "kobiety mężczyzną"?
Ja to interpretuję tak, że w kulturze tamtych czasów kobieta miała miejsce podrzędne, podporządkowane - ograniczone do ściśle jej przeznaczonych ról społecznych. Po prostu kobiety nie miały pełnej wolności, tak jak mężczyźni. I mężczyźni tamtych czasów uznawali ów stan za naturalny - kobieta miała spełniać tę rolę, jako wyznaczyły jej normy kulturowe, nie miała mieć własnego zdania, nie dana jej była wolność. Bo "duch żywy" to właśnie określenie na wolność, na przekraczanie różnych zabronionych stref - tak strefy komfortu własnego, jak i stref komfortu kulturowego, wyznaczanego przez tradycję. Jezus łamie te reguły kulturowe, wiedząc iż kobieta z natury nie jest jakoś istotnie gorsza pod tym względem od mężczyzn.
Przy czym chciałbym tu zaznaczyć, iż myślę w tym kontekście nie tylko o wolności w sensie kulturowym. Chodzi - chyba bardziej - o tę wolność osobistą, wewnętrzną, związaną z przekraczaniem różnych barier mentalnych (temat na szeroką dyskusję, tutaj go zostawiam).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:47, 01 Lis 2019 Temat postu: Re: Interpretacje koncepcji grzechu pierworodnego |
|
|
Natura człowieka zakleszczona w dualizmie
Opisane wcześniej przykłady dotyczące pojęcia wolności, budowania stref komfortu, wewnętrzna sprzeczność pomiędzy ekspansywnością psychiki, a nieuchronnie pojawiającymi się względem osób ekspansywnych zagrożeniami, skłania do sformułowania hipotezy, iż nie bardzo widać tu wyjście. Co by nie zrobić, czego by nie wybrać, zawsze coś tam będzie źle. Szczęście, rozumiane jako poczucie zgodności pragnień, oczekiwań, wrodzonych przyjemnościowych aspektów natury z tym co przeżywane, natrafia na barierę niejako "logiczną". Co by nie zadecydować, zawsze będzie coś przeciw:
- będąc ekspansywnymi wpakujemy się w zagrożenia
- siedząc bojaźliwie w swojej strefie komfortu, zamrozimy nasz rozwój, będziemy karleć mentalnie
- ulegając bezpośrednim wskazaniom instynktów, zapewnimy sobie ulgę na jakiś czas, potrzeby ciała i wrodzone emocje nie będą nas dźgały wezwaniami do ich realizacji
- ale te drobne przyjemności, jakie zapewnia ciało wysycają się, w końcu pozostawiając pustkę, bo za nimi nic nie ma, bo ambitna, domagająca się realnych zdobyczy natura naszego umysłu, prędzej czy później wzgardzi taką jałową pogonią za predefiniowanymi przyjemnościami. Bo z przyjemnościami jest trochę podobnie jak z narkotykami - trzeba brać coraz większe dawki, aby osiągać porównywalny efekt.
Nie widać z tego wyjścia...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:56, 31 Sty 2020 Temat postu: Re: Interpretacje koncepcji grzechu pierworodnego |
|
|
Od jakiegoś czasu dość uwodzi mnie następująca interpretacja grzechu pierworodnego:
grzechem pierworodnym umysłu jest w głównej mierze zdobycie dominującej przewagi emocji nad rozsądkiem, trzeźwością spojrzenia, uczciwością oglądu rzeczywistości (oglądu bez pomijania doznań, jeśli są niekomfortowe).
Co ciekawe, taką interpretację można dość zgrabnie podeprzeć pewną alegorią związaną z opisem grzechu pierworodnego zawartym w Genesis.
Interpretacja jest następująca:
Biblijna sytuacja rozdzielenia płci, skonstruowania pierwotnego człowieczeństwa jako Adama i Ewę, może być potraktowana jako alegoria rozdzielenia ludzkiej umysłowości na aspekt intelektualny i emocjonalny.
Adam - mężczyzna - jest symbolem aspektu intelektualnego.
Ewa - kobieta - symbolizuje aspekt emocjonalny.
W opisie biblijnym wszystko ładnie się składa - samotny Adam w raju czuje się niespełniony, Nic nie daje przyprowadzanie mu przez Boga do pomocy istot różniących się od niego. Najwyraźniej nie czuje z nimi wystarczającej duchowej wspólności, one nie uruchamiają jego energii. Dopiero gdy Bóg konstruuje Ewę - istotę "z adamowego ciała" (w alegorii, z adamowej natury), Adam czuje się usatysfakcjonowany. Bo Ewa dziedziczy ludzką naturę po Adamie - jest podobna, choć jednocześnie w pewnym stopniu różna. Teraz czynnik emocjonalny i intelektualny w człowieku tworzą całość (jedność - wg Biblii). Niestety, do czasu...
Wąż atakuje człowieczeństwo od strony emocji - poprzez Ewę. Emocje są aspektem chwytającym chwilę, podążającym za doznaniem, nie stawiające (zbytnich) pytań, łatwe do zmanipulowania. NIe na darmo reklamy są także i dziś kierowane najbardziej do kobiet, do płci w większym stopniu bezradnej wobec tego co się jawi i przekonuje - kolorów, świateł, sugestii. Reklama ma namówić, zmanipulować, skłonić do osłabienia barier rozsądku. Wtedy zmanipulowany kupuje coś, czego często nie potrzebuje.
Wąż atakuje człowieczeństwo od strony jego aspektu emocjonalnego, bo tak jest dużo skuteczniej. Po skosztowaniu owocu, Ewa daje go do spróbowania mężowi. W końcu są jednością. Tak to jest i w życiu, emocje pociągają za sobą intelekt. Skądinąd wydawałoby się mądrzy ludzie, zaczynają robić głupstwa, gdy zajdzie się ich od strony emocji.
Coż się dzieje dalej?
- Wraz ze spożyciem owocu człowieczeństwo zostaje ugodzone bezsensownością. Oto nagle człowiek przestaje się w jakimś stopniu akceptować (ukrywa swoje ciało, a także samego siebie przed Bogiem). Emocje lęku i niekonkretnej negacji biorą górę nad rozumem, człowiek jest mentalnie rozszczepiony - emocje mówią swoje, rozum swoje. Stało się....
Jak to naprawić?...
Powinna nastąpić REINTEGRACJA umysłu i uczuć w człowieku. Człowiek musi ZROZUMIEĆ SIEBIE, aby zaakceptować rzeczy jakimi są i siebie wobec nich. NIe da się tego zrobić inaczej jak DOGŁĘBNIE POZNAJĄC SWOJĄ NATURĘ. Bo teraz już człowiek SAM (w dużym stopniu, Bóg pomoże, ale nie uczyni za człowieka wszystkiego) musi się wykaraskać z chaosu, który rządzi jego umysłowością i uczuciami. Jest tu naprawdę bardzo wiele do zrozumienia. Przy czym słowo "zrozumienie" traktuję tu szerzej, niż jako odnoszące się do aspektu intelektualnego, chodzi też o coś w rodzaju rozumienia uczuć, akceptowania tych uczuć, bądź kontrolowania ich w jakiś sposób.
Bóg wysyła teraz człowieczeństwo na trudną drogę poznawania się z człowieczą naturą. Kobiecie - alegorycznie emocjom - daje działkę inspirowania twórczego, choć daje też aspekt bólu. To jest niezbędne, aby człowiek uczył się WARTOŚCI RZECZY, zyskał świadomość, że to co ważne nie jest całkiem darmowe. Adamowi - aspektowi intelektualnemu - przypisana jest rola "panowania" nad emocjami. Emocje będą poszukiwały uładzenia się ze sobą (Ewa będzie ku mężczyźnie kierowała swoje pragnienia), bo same ze sobą uładzić się nie potrafią. Dopiero intelekt, który posiada funkcjonalność ZDYSTANSOWANIA SIĘ mentalnego względem trybu emocjonalnego (który w czystej postaci pochłania i opanowuje całą sferę mentalną), powstaje możliwość zbudowania harmonijnie funkcjonującej JEDNOŚCI.
Adam - aspekt intelektualny - też musi cierpieć, bo też musi docenić wszystko co zdobędzie, zrozumieć że nic nie jest do końca darmo.
To tak w skrócie, bo jest tu jeszcze parę dodatkowych wątków do ewentualnego omówienia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:53, 30 Wrz 2020 Temat postu: Re: Interpretacje koncepcji grzechu pierworodnego |
|
|
W innym wątku napisało mi się
Michał Dyszyński w wątku Święte księgi, Rdz"
Od jakiegoś czasu dość uwodzi mnie następująca interpretacja grzechu pierworodnego:
grzechem pierworodnym umysłu jest w głównej mierze zdobycie dominującej przewagi emocji nad rozsądkiem, trzeźwością spojrzenia, uczciwością oglądu rzeczywistości (oglądu bez pomijania doznań, jeśli są niekomfortowe).
Co ciekawe, taką interpretację można dość zgrabnie podeprzeć pewną alegorią związaną z opisem grzechu pierworodnego zawartym w Genesis.
Interpretacja jest następująca:
Biblijna sytuacja rozdzielenia płci, skonstruowania pierwotnego człowieczeństwa jako Adama i Ewę, może być potraktowana jako alegoria rozdzielenia ludzkiej umysłowości na aspekt intelektualny i emocjonalny.
Adam - mężczyzna - jest symbolem aspektu intelektualnego.
Ewa - kobieta - symbolizuje aspekt emocjonalny.
W opisie biblijnym wszystko ładnie się składa - samotny Adam w raju czuje się niespełniony, Nic nie daje przyprowadzanie mu przez Boga do pomocy istot różniących się od niego. Najwyraźniej nie czuje z nimi wystarczającej duchowej wspólności, one nie uruchamiają jego energii. Dopiero gdy Bóg konstruuje Ewę - istotę "z adamowego ciała" (w alegorii, z adamowej natury), Adam czuje się usatysfakcjonowany. Bo Ewa dziedziczy ludzką naturę po Adamie - jest podobna, choć jednocześnie w pewnym stopniu różna. Teraz czynnik emocjonalny i intelektualny w człowieku tworzą całość (jedność - wg Biblii). Niestety, do czasu...
Wąż atakuje człowieczeństwo od strony emocji - poprzez Ewę. Emocje są aspektem chwytającym chwilę, podążającym za doznaniem, nie stawiające (zbytnich) pytań, łatwe do zmanipulowania. NIe na darmo reklamy są także i dziś kierowane najbardziej do kobiet, do płci w większym stopniu bezradnej wobec tego co się jawi i przekonuje - kolorów, świateł, sugestii. Reklama ma namówić, zmanipulować, skłonić do osłabienia barier rozsądku. Wtedy zmanipulowany kupuje coś, czego często nie potrzebuje.
Wąż atakuje człowieczeństwo od strony jego aspektu emocjonalnego, bo tak jest dużo skuteczniej. Po skosztowaniu owocu, Ewa daje go do spróbowania mężowi. W końcu są jednością. Tak to jest i w życiu, emocje pociągają za sobą intelekt. Skądinąd wydawałoby się mądrzy ludzie, zaczynają robić głupstwa, gdy zajdzie się ich od strony emocji.
Coż się dzieje dalej?
- Wraz ze spożyciem owocu człowieczeństwo zostaje ugodzone bezsensownością. Oto nagle człowiek przestaje się w jakimś stopniu akceptować (ukrywa swoje ciało, a także samego siebie przed Bogiem). Emocje lęku i niekonkretnej negacji biorą górę nad rozumem, człowiek jest mentalnie rozszczepiony - emocje mówią swoje, rozum swoje. Stało się....
Jak to naprawić?...
Powinna nastąpić REINTEGRACJA umysłu i uczuć w człowieku. Człowiek musi ZROZUMIEĆ SIEBIE, aby zaakceptować rzeczy jakimi są i siebie wobec nich. NIe da się tego zrobić inaczej jak DOGŁĘBNIE POZNAJĄC SWOJĄ NATURĘ. Bo teraz już człowiek SAM (w dużym stopniu, Bóg pomoże, ale nie uczyni za człowieka wszystkiego) musi się wykaraskać z chaosu, który rządzi jego umysłowością i uczuciami. Jest tu naprawdę bardzo wiele do zrozumienia. Przy czym słowo "zrozumienie" traktuję tu szerzej, niż jako odnoszące się do aspektu intelektualnego, chodzi też o coś w rodzaju rozumienia uczuć, akceptowania tych uczuć, bądź kontrolowania ich w jakiś sposób.
Bóg wysyła teraz człowieczeństwo na trudną drogę poznawania się z człowieczą naturą. Kobiecie - alegorycznie emocjom - daje działkę inspirowania twórczego, choć daje też aspekt bólu. To jest niezbędne, aby człowiek uczył się WARTOŚCI RZECZY, zyskał świadomość, że to co ważne nie jest całkiem darmowe. Adamowi - aspektowi intelektualnemu - przypisana jest rola "panowania" nad emocjami. Emocje będą poszukiwały uładzenia się ze sobą (Ewa będzie ku mężczyźnie kierowała swoje pragnienia), bo same ze sobą uładzić się nie potrafią. Dopiero intelekt, który posiada funkcjonalność ZDYSTANSOWANIA SIĘ mentalnego względem trybu emocjonalnego (który w czystej postaci pochłania i opanowuje całą sferę mentalną), powstaje możliwość zbudowania harmonijnie funkcjonującej JEDNOŚCI.
Adam - aspekt intelektualny - też musi cierpieć, bo też musi docenić wszystko co zdobędzie, zrozumieć że nic nie jest do końca darmo.
To tak w skrócie, bo jest tu jeszcze parę dodatkowych wątków do ewentualnego omówienia.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 17:12, 01 Mar 2021, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 16:50, 11 Paź 2020 Temat postu: Re: Interpretacje koncepcji grzechu pierworodnego |
|
|
W innym wątku napisało mi się
"Michał Dyszyński w wątku Babę zesłał Bóg, by porodziła Boga"
towarzyski.pelikan napisał: | Dyskusja w Michałowym wątku o "żebrze Adama" natchnęła mnie do takich przemyśleń.
Grzech pierworodny zaczął się od Ewy, która wykazała nieposłuszeństwo wobec Boga ulegając wężowi, wskutek czego przekazała śmierć najpierw Adamowi, a poprzez Adama całej ludzkości.
Życie wieczne zaczęło się od Maryi, która wykazała posłuszeństwo wobec Boga, godząc się na rolę Matki Bożej, wskutek czego przekazała życie najpierw Jezusowi Chrystusowi, a następnie poprzez Chrystusa całej ludzkości.
W literaturze można spotkać się z ujmowaniem Chrystusa jako Nowego Adama, a Maryi jako Nowej Ewy. Analogia pomiędzy historią Adama i Ewy oraz Maryi i Jezusa jest uderzająca.
Wiele osób tak wierzących jak niewierzących zadaje sobie często pytanie, co by było gdyby Adam i Ewa nie zgrzeszyli? Czy Jezus Chrystus przyszedłby na świat? Czy mielibyśmy życie wieczne? Wydaje się, że nie, bo Jezus przyszedł na świat po to, by naprawić to, co zmajstrowali Adam i Ewa.
W tym sensie Ewa nie tylko jest matką śmierci, ale jednocześnie jest pramatką życia, prekursorką Matki Bożej, a Adam jest prekursorem wcielonego Boga.
Towarzyski.pelikan ma oczywiście swoją własną interpretację tego, co znaczy "śmierć" i "życie wieczne".
Adam i Ewa w tym sensie sprowadzili na ludzkość śmierć, że uzyskali świadomość śmiertelności. I to właśnie dzięki tej świadomości śmiertelności utorowali sobie drogę do życia wiecznego. Duchowość, religijność człowieka zaczyna się wraz ze świadomością swojej skończoności. Zwierzę (A tym byli Adam i Ewa przed grzechem) nie może mieć życia wiecznego, ponieważ nie zna śmierci, nie ma pojęcia o tym, że jego dni są policzone. Jedyne co ma, to życie doczesne. To właśnie świadomość tej kruchości życia kieruje serce człowieka ku szukaniu czegoś trwałego, jakiegoś "innego świata", czegoś transcendentnego.
Nie ma innej drogi do drzewa życia jak poprzez drzewo poznania dobra i zła. Kto nigdy nie zgrzeszył, nie może zostać zbawiony. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. |
Fajne tłumaczenie.
Przy czym myślę, że chodzi o coś więcej, niż świadomość śmiertelności. Sama śmiertelność jest tylko drobną cząstką tej świadomości, jaką człowiek powinien w sobie uładzić, aby być spełnionym, szczęśliwym. Ja bym tę "śmiertelność" rozszerzył na ogólnie pojęty aspekt przemijania, straty, a nawet jakiegoś wypalania się w nas emocji, które nadają naszemu życiu sens.
Człowiek jeśli miałby być trwale szczęśliwy, musi się rozliczyć ze swoimi emocjami i konceptami, jakie budował w ciągu swojego życia. Narzucającym się pomysłem na szczęście jest eskalowanie przyjemności. Jeśli coś nam smakuje, chcielibyśmy więcej tego jeść, jeśli coś jest przyjemne (np. seks), to chciałoby się nic, tylko tego czegoś mieć więcej i wciąż, jeśli coś wydało nam się piękne, to chcielibyśmy to piękno skonsumować mocniej, bardziej, dogłębniej, jak jakaś substancja (np. typu psychoaktywnego) nam dała przyjemne odczucia, to chcielibyśmy jej więcej zażywać. To jest naturalne myślenie, ale jednocześnie zawarty jest w nim fundamentalny błąd oczekiwań, związanych z tymi emocjami. To tak tak nie zadziała, ze szczęściem nie jest tak, że znajdujemy sobie coś pozytywnego, a potem wystarczy kręcić gałką tej pozytywności (jak przy zgłaśnianiu radia), aby się uszczęśliwić na maksa, aby być na zawsze spełnionym. To trzeba w sobie uładzić, uświadomić sobie, że ta narzucająca się ścieżka do szczęścia wykrzacza się właściwie zawsze. Niektórzy z tego wyciągają wniosek, że szczęście w ogóle nie jest możliwe. Niektórzy poprzestają na tym eskalowaniu przyjemności, jakie udało im się poznać, unikając głębszej refleksji.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 17:11, 01 Mar 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:22, 01 Mar 2021 Temat postu: Re: Interpretacje koncepcji grzechu pierworodnego |
|
|
Grzech pierworodny ma swoje szczególne źródło w JEDNOWYMIAROWO POJĘTEJ CELOWOŚCI działania.
W prostym schemacie działanie, dążenie funkcjonuje jako
- wygenerowanie niezaspokojenia
- pojawienie się potrzeby zaspokojenia, a z nią celu
- stworzenie strategii osiągnięcia celu
- realizacja celu
- jeśli cel został osiągnięty pojawi się satysfakcja, sukces.
Ten schemat wydaje się być niepodważalny, zdaje się, że niejako inaczej nie może być. Problem jest w tym, że ów schemat, jeśli miałby być traktowany jako wyłączne źródło satysfakcji, spełnienia życiowego człowieka, okazuje się nieskuteczny. Jeśli do satysfakcji, szczęścia niezbędna miałaby być wstępna dyssatysfakcja, to zasadnym staje się pytanie o bilans emocjonalny całości.
Grzech pierworodny w dużym stopniu jest według mnie powiązany właśnie z opisanym wyżej problemem - nieumiejętności czerpania radości istnienia bez posiłkowania się takich wahadłowym schematem od dyssatysfakcji do satysfakcji. Czy ten schemat jest absolutny, czy inaczej się nie da?...
- Osobiście jestem przekonany, że się DA. Jednak przełamanie owego schematu łatwe wcale nie jest.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|