Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33372
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:06, 27 Kwi 2023 Temat postu: Ile w naszych przekonaniach jest obiektywizmu a ile intencji |
|
|
Gdy obserwuję i słucham ludzi, którzy z przekonaniem wygłaszają różne tezy, to powiedziałbym, że większość osób bierze te tezy nie z obiektywnych obserwacji, ale z własnej intencji, aby coś było tak, jak im się to zdaje. Nawet jak ktoś jawnie głosi ideały racjonalności i obiektywizmu, to wcale nie oznacza, że stosuje obiektywne i oparte o ścisłą logikę wnioskowanie, lecz raczej to, że NAZYWA swoje przekonania natury życzeniowej "obiektywnymi i racjonalnymi".
Są wyjątki od tej reguły, bo czasem spotyka się ludzi, którzy rzeczywiście wiele AUTENTYCZNEGO wysiłku próbują wkładać w to, aby być obiektywnym, a nie tylko nazywać tak optymistycznie swoje przekonania.
Tu pewnie każdy ma na końcu języka pytanie: a ty, Michale, czy czasem nie jesteś tym kotłem, który przygania garnkowi? Skąd właściwie wiesz (skąd miałbyś wiedzieć), że te krytyczne głowy wobec "ludzi" nie są czasem w takim samym stopniu (jak nie w większym) do zastosowania wobec ciebie?...
- Moją odpowiedzią na taki (potencjalny, choć podobne też słyszałem w moim życiu) głos byłoby: faktycznie! Nie mam gwarancji, że jestem (bardziej niż inni) obiektywny.
Jeśli coś miałbym tu na swoją obronę, to może jedynie to, że jednak ZMUSZAM SIĘ DO PROCEDURY SAMOKRYTYCYZMU, którą sobie sam opracowałem.
Procedura samokrytycyzmu
Aby przynajmniej w jakimś tam stopniu zbliżać się do ideału obiektywizmu w ocenach i rozumowaniach, próbuję podjąć KONKRETNE INICJATYWY, TWARDO WYMUSZANE NA SOBIE DZIAŁANIA, które nawet jeśli nie zupełnie uczynią moje rozumowanie obiektywnym, to przynajmniej jakąś część "złego" subiektywizmu naruszą. Jakąś część...
Co sobie narzucam jako procedurę samokrytycyzmu?
1. Krytykując kogokolwiek staram się przy okazji spytać: a czy to samo nie dotyczy mnie?
2. Odpowiadając na pytanie 1, zmuszam się do wskazania: JAKIE KONKRETNE powody za tym wskazują (a nie jakieś życzeniowe: eeee, nie. Mnie to się na pewno nie tyczy, bo ja przecież inny jestem).
3. Podając owe konkretne powody mam tez obowiązek potraktowania ich krytycznie, próbuję poszukać przesłanek, które wskazywałyby, ze podałem niewystarczające, nieadekwatne powody.
4. Jeśli coś twierdzę, to ZAWSZE staram się szukać zaprzeczeń dla tego twierdzenia.
5. Z założenia unikam uznawania życzeniowych argumentów jako coś więcej, niż wyraz chciejstwa i braku lepszych argumentów.
6. Próbują odpowiedzieć MERYTORYCZNIE na każdy ("każdy" oczywiście w granicach rozsądku, bo ewidentnego trola, po stwierdzeniu, że jednak jest trolem, spuszczam na bambus i nie zajmuję sobie jego krytyką głowy) głos krytyczny wobec tego, co jakoś stwierdzałem.
7. Ogólnie stawiam sprawy symetrycznie, patrząc co z tego wynika. Jeśli zatem coś widzę jako plus dla mojej koncepcji, to uważam za swój obowiązek wyszukanie argumentów za tym, że może jest to taki sam plus za tezą przeciwną do mojej. I nieraz wtedy znajduję taki plus, przez co wychodzi na to, że ten "mój plus" jest tak naprawdę pozorny.
8. Ogólnie "biorę na przetrzymanie" takie stany mojego umysłu, w których dostrzegam nadmiar intencji za czymś. Wtedy siadam sobie gdzieś w kąciku i czekam aż mi przejdzie owa intencjonalność, aż wrócę do jakiej takiej bezstronności.
9. Jeśli czuję, że zaczynam z kimś zbytnio rywalizować, to z automatu rozważania pod wpływem tej rywalizacji prowadzone degraduję do statusu "tutaj działałem w trybie o bardzo dużym ryzyku błędności, nie powinienem uznawać wyciąganych wtedy wniosków za obiektywnie obowiązujące, a jedynie może jak sugestie do rozpatrzenia na później".
10. Szczególnie krytycznie przyglądam się wszelkim wnioskom, które by wywyższały moją osobę, moją koncepcję, moją grupę, z którą trzymam. Najczęściej takie intencjonalne tezy uważam za wątpliwe, bliskie bezwartościowym, bo tworzone w zbyt chciejskim trybie pracy umysłu.
|
|