Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Cechy charakteru, które w ludziach cenię

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33377
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 3:20, 09 Lut 2023    Temat postu: Cechy charakteru, które w ludziach cenię

W tym wątku chcę zrobić listę cech charakteru, które w ludziach cenię. Opis tych cech uważam za mój wkład w analizę ludzkiej osobowości.

Na początek chcę opisać cechę, którą cenię sobie w kontekście dyskusji, rozmowy z kimś. Sformułowałbym ją jako opanowanie podczas wymiany myśli, idei niekontrolowanych emocji, czyli mówiąc kolokwialnie nie mazgajenie się.

Z mazgajami dyskusja jest jak droga przez mękę. Ci wszystko biorą do siebie, nie są w stanie przyjąć sugestii ocennej, bo od razu nadwrażliwie ją zdiagnozują jako jakiś bezpardonowy atak, a wtedy przechodzą oczywiście do kontrataku.
Ja, aby samemu jakoś przyblokować tę reakcję mazgajenia się w sytuacji, gdy czyjeś uwagi noszą znamiona krytycyzmu mojej osoby, dokonuję świadomie pewnego zabiegu na przedstawionej mi sugestii - mentalnie umieszczam tę sugestię w pewnego rodzaju "kapsule", oddzielonej od bezpośrednich moich emocji. Dodatkowym zabiegiem jest forma odpięcia owych sugestii krytycznych ode mnie i najpierw rozpatrzenie ich w abstrakcyjnej postaci, jakby nie dotyczyły mnie, tylko jakiejś hipotetycznej osoby. Daje mi to zdolność do przeanalizowania najpierw zarzutu bez popadania w wiry trudnych do kontrolowania emocji - złości, chęci odwetu, urażonych ambicji. Na początek zatem rozpatruje zarzut jakby mnie nie dotyczył. Dopiero potem, gdy już sam zarzut jako tako zdiagnozowałem, w kontekście "czy ogólnie ludzie tak mają" zaczynam się zastanawiać, czy może on mnie dotyczy.
Do odniesienia zarzutu do mnie, staram się podejść w sposób, który powstrzyma mnie od neurotycznych emocji, co najczęściej sprowadzi się do postawy RZECZOWOŚCI. Rozważam każdy aspekt zarzutu możliwie konkretnie, doszukując się w historii swoich reakcji takich sytuacji, które mogłyby potwierdzać, albo zaprzeczać owemu zarzutowi. Na ile uczciwie to robię?
- Trudno powiedzieć... Staram się być tu uczciwy i bezstronny, ale oczywiście samego siebie nie przeskoczę.
Ostatecznie uważam, że pewnie nie idealnie, w granicach możliwości charakteru, ale chyba DA SIĘ skonstruować w swoich reakcjach emocjonalnych ów dystans, który powoduje, że (potencjalny) zarzut wobec mnie z jednej strony może zostać w miarę rzeczowo rozpatrzony, a z drugiej nie wywoła on u mnie od razu reakcji silnie emocjonalnej wobec osoby zarzut stawiającej.
Tu niejeden powie: ale czy w ogóle jest sens, aby zarzuty stawiane przeciw nam rozważać?
- W końcu, jeśli ktoś jest napastliwy w tym sensie, że w ogóle zarzuty formułuje, to może od razu należy uznać, iż jest to osoba o złej woli, zaś same zarzuty można jedynie odrzucić jako wrogą, nieusprawiedliwioną napaść...
Ja odrzucam taką reakcję. Odrzucam ją pryncypialnie, z zasady. Odrzucam ją dlatego, że widzę w niej mechanizm, który spowoduje, że ktoś, kto taką reakcję wykazuje przestanie przyjmować jakąkolwiek krytykę - także tę jak najbardziej słuszną. Pierwszą reakcją na bycie skrytykowanym jest naturalna złość, poczucie urażenia. I jeśli się tego odczucia w sobie nie powstrzyma, to będzie to - w moim rozumieniu - właśnie owo "mazgajenie się". Bo nie myślę o mazgajeniu się jako o reakcji, w której ktoś od razu zaczyna płakać. Dla mnie mazgajeniem się jest po prostu reakcji nieopanowanej frustracji i złości.
Oczywiście też nie zawsze przyjmę krytykę nawet do rozważań. Wiele zależy od tego, czy krytyka:
- ma szansę wnieść coś nowego (powtarzalne, upierdliwe wyciąganie wciąż tego samego najczęściej odrzucę, jako objaw czyjegoś popadnięcia w koleinę, a poza tym, wtedy zwykle jest tak, że zarzut już wcześniej rozpatrzony został, a nie widać, aby coś w sprawie nowego doszło).
- jest czyniona w dobrej wierze (to trzeba osobno ustalić, nie zakładając z góry, że owa wiara jest zła!)
- czy krytykujący w ogóle jest osobą wystarczająco rozumną, aby się sugerować jego ocenami.
- czy "krytykujący" (bo może wcale nie krytykujący) ma nastawienie ogólnie rzeczowe, czy też silnie polemiczne (w tym ostatnim przypadku po prostu jest to najczęściej człowiek z natury kłótliwy).

Tak traktuję siebie, a także symetrycznie tak cenię ludzi. Tych co się nie mazgają w dyskusji łatwo jest po tym poznać, że nawet głos wobec siebie krytyczny są w stanie rozpatrzyć rzeczowo, a także, że często - zamiast od razu wpadać w złość, frustrację, chęć odwetu - potrafią zadać pytanie w stylu: czy w ogóle to co tu sugerujesz, dotyczy mnie?
Bo czasem się okazuje, że to, co ktoś wziął jako zarzut wobec niego sformułowany, w intencji formułującego było uwagą ogólną, albo odnoszącą się ewentualnie do pytającego bardzo warunkowo.
Sam nieraz formułuję uwagi w trybie POTENCJALNIE krytycznym. Typową taką uwagą byłoby na przykład: o ile wcześniej nie wziąłeś tego pod uwagę, to zwracam ci uwagę na to, że ...
Czasem jest tak, że tego początku "o ile wcześniej nie wziąłeś pod uwagę" nie widać wyraźnie, czasem on się ukryje w ferworze dyskusji, ale ktoś formułujący zarzut mógł mieć go na myśli, nie chciał od razu atakować. Wtedy opanowany dyskutant jest w stanie rzecz wyjaśnić.

Do tego, aby nie mazgaić się w dyskusji, trzeba jednak mieć pewne minimum OSOBISTEJ MOCY I GODNOŚCI.
Tylko ktoś, kto ma na tyle zdolność opanowywania emocji, że jest w stanie zarzuty (choćby potencjalnie) wobec niego formułowane rozważać, może zadziałać bez mazgajenia, czyli bez automatycznego przechodzenia do kontrataku, wyparcia, złości. Ma tę moc ten, kto posiada też zdolność SAMOKRYTYCYZMU. Jeśli ktoś umie krytykować się sam, to także zniesie krytykę zewnętrzną.
Ludzie z nastawieniem wyłącznie na obronę, nie przyjmujący do siebie niczego, traktujący każdy zarzut jako wredny, czyniony w złej wierze, nie będą mieli tej mocy przyjęcia (potencjalnie) krytycznej uwagi, a dalej stracą szansę na lepsze poznanie siebie.
Ale ci, co tę zdolność nie mazgajenia się wobec potencjalnych aktów krytyki posiadają, są według mnie wyraźnie bardziej godni szacunku. Jest w tym rodzaj przynależności do mentalnej elity.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 14:28, 09 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin