Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 16:59, 25 Lis 2024 Temat postu: Bezwiedna zrzędliwość - co nas (nieraz) do niej przymusza? |
|
|
Są ludzie, którzy popadają na jakimś etapie życia w zrzędliwość, jaką nieustannie aplikują otoczeniu. Wg moich obserwacji problem wyraźnie częściej dotyczy kobiet, choć oczywiście nie tylko one są nim dotknięte. Sam też bywam pod presją tego wewnętrznego nacisku, aby sobie pozrzędzić, więc nie chcę tu imiennie palcem wskazywać winowajców. U mężczyzn częściej obserwuję nieco inną postać reakcji, niż tę typową dla kobiecego zrzędzenia, ale która też bierze się chyba z tego samego powodu - wewnętrznego sfrustrowania - mężczyźni w swoich gorszych dniach męczą innych inwazyjnym narzucaniem swoich ocen i perorowaniem.
Dlaczego ulegamy temu wewnętrznemu naciskowi i zaczynamy ludzi w otoczeniu męczyć swoją zrzędliwością, inwazyjnymi emocjami, których nie sposób jest ukoić?...
Bo tak to się przedstawia, że zrzędy (niezależnie od płci i formy zrzędzenia) nie ma jak ukoić - będą łaziły za człowiekiem, czepiały się nie wiadomo o co, marudziły, krytykowały wszystko bez powodu...
Skąd się taka postawa bierze?...
Zwykle jak mi takie pytanie przychodzi do głowy, to próbuję szukać odpowiedzi W SOBIE. Zaczynam wspominać sobie, szukać w historii swoich odczuć i zachowań sytuacji, gdy sam podobną postawę prezentowałem, albo przynajmniej miałem wyraźną ochotę tak się zachować. Co mi zatem podpowiada tu moje doświadczenie i intuicja?...
- Przede wszystkim jakieś poczucie emocjonalnego ciężaru, który człowiek chciałby z siebie zrzucić. A ponieważ instynktownie ma się tendencję do szukania pomocy w kłopotach u innych ludzi, to właśnie takim odruchem wiedzeni, zaczynamy o naszym "problemie" opowiadać innym. Niestety, w tym akurat przypadku problem jest NIESKONKRETYZOWANY. Problem de facto ma swoje źródło nie w tym, że coś konkretnego się stało, co można zmienić, lecz często ma podłoże hormonalne, związane ze stanami organizmu, powstającymi na bazie zaburzeń funkcjonowania tkanek i narządów - np. z powodu jakiejś formy przewlekłego bólu, czy pobudzenia nerwów niekoniecznie objawiającego się jawnym bólem, lecz rozdrażnieniem. Ale ten biologiczny system zarządzający, który łączy psychikę z ciałem "nie wie", że przyczyna jest somatyczna, więc kieruje się w kanał po prostu ogólnie poszukiwania pomocy u ludzi. To, ze inni ludzie nie są w stanie nam owej pomocy w tym przypadku udzielić, nie wpływa na to, że ten nasz (wrodzony, genetyczny) system reagowania wciąż będzie generował na psychikę naciski w stylu: zrób coś! Zgłoś się o pomoc! Monituj innych, na pewno coś poradzą! Efektem jest właśnie taka zrzędliwość, która bezproduktywnie zużywa zasoby i stresuje bliskich z naszego otoczenia.
Zrzędzące osoby nie są złe, nie mają wrogich intencji. One mają tylko to swoje rozdrażnienie, z którym nie potrafią sobie poradzić. Jednak będąc z zewnątrz obiektem nacisku takiej zrzędy, człowiek czuje się często bardzo niemiło, czuje się atakowany, niesłusznie dręczony. A najgorsze jest to, że nie czując się winnymi, nieraz jesteśmy oskarżani o nie wiadomo co. Bo bezwiedne zrzędy, gdy nie mają obiektywnego powodu ku temu, aby inicjować konwersację, w której zrzucają na innych swoją frustrację, WYMYŚLAJĄ SOBIE POWODY NIEISTNIEJĄCE, a potem wmawiają je niewinnym ludziom. Ci ludzie, gdy są tak niesłusznie oskarżani, sami zaczynają się frustrować i odpowiadać kontragresją, a wtedy atmosfera często się zagęszcza, bo rozdrażniony inicjator nieprzyjemnej sytuacji teraz wtórnie dodatkowo reaguje na odpowiedź, którą mu już np. podniesionym głosem udzielono.
Bezwiedne reakcje, brak opanowania się ostatecznie często stają się przyczyną poważnych konfliktów, które w licznych przypadkach powodują, że żyć się z takimi ludźmi odechciewa, co dalej często prowadzi do rozpadu związków.
|
|