Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 23:51, 02 Lut 2025 Temat postu: Alternatywa dla arbitralności |
|
|
Patrząc na typowe dyskusje, a na pewno dyskusje na naszym forum (choć nie znam forum o szerokim dostępie, które byłoby pod tym względem jakoś bardzo odmienne), to chyba większość dyskutantów wyobraża sobie dyskutowanie jako WCISKANIE ARBITRALNE SWEGO. Przy tym podejściu, im bardziej apodyktyczny ktoś przyjmuje ten, tym lepiej dla "sprawy", im więcej autorytarnych nut pobrzmiewa w wypowiedzi, tym bardziej ma być ona godna szacunku, zaś traktowanie oponenta jako mniej godnego, gorszego jest normą.
Czasem mam wrażenie, że wszyscy ci arbitralni dyskutanci nie do końca się zastanowili nad tym, co chcą osiągnąć, bo przyjmują postawę, którą skrótowo należałoby skwitować jako: wy - moi oponenci - głupi jesteście, podczas gdy ja jestem mądry, więc zamknijcie się, skoro ja tu przemawiam, zaś moje wszystkie tezy macie przyjąć bezwarunkowo.
W zasadzie to, kto wie, czy nie najlepsze byłoby... spełnienie tej ich intencji, czyli ZAMKNIĘCIE SIĘ, a potem uznanie, że wygłoszone arbitralnie stanowisko NIE JEST PRZEZNACZONE DO DYSKUSJI. A skoro ono nie jest do dyskusji, to dalej należałoby pominąć je milczeniem...
I ja od pewnego czasu powolutku wdrażam się do takiego potraktowania szczególnie arbitralnych wypowiedzi - do uznanie ich jako "same w sobie", a nie jako tezy do zajęcia się nimi przeze mnie, nie jako tezy do dyskusji.
Z drugiej strony trochę zdaję też sobie sprawę z tego, że może nie każdy dojrzał już na tyle w swojej świadomości, że bierze pod uwagę, iż jego intencje będą spełnione, czyli że warto byłoby tak formułować swoje przekonania, aby nie zniechęcać partnerów w dyskusji do rozmowy, która jednak chyba coś miałaby wnosić do sprawy, skoro w ogóle arbitralny dyskutant ujawnił się właśnie jako dyskutant. Może należałoby dać ludziom czas na dojrzewanie do zrozumienia samego siebie i trochę pobłażliwie potraktować ich niekonsekwencję w nastawieniach. Ale jak reagować, jeśli samemu tę wyzywającą arbitralność traktuje się jako objaw niedojrzałości mentalnej?...
- Postępować wbrew sobie i jednak samemu się kreować na arbitralnego?...
- A może jest tu alternatywa? Ale jaka?
Ja sam stoję na stanowisku, że skoro uznałem, iż arbitralność w stawianiu spraw i tak niczego pozytywnego do dyskusji nie wnosi, staram się unikać poniżania kogokolwiek dyskusji, a skupiać na samym zagadnieniu - po prostu TŁUMACZYĆ, CO TU JAK POSTRZEGAM i nic więcej.
Z takim podejściem jest oczywiście ten problem, że dla wielu uczestników dyskusji i obserwatorów objawi się to jako SŁABA postać wypowiadania się. A kto uwierzy takiemu "słabeuszowi", który nie potrafi zadbać o wystarczająco arbitralne i personalne akcentowanie siebie jako twórcę tez, który nie walczy o dominację?...
To może być problem, ale z mojej perspektywy nie jest to wielki problem. Nie jest to problemem dlatego, że ja w ogóle wręcz NIE ŻYCZĘ SOBIE, aby przyjmowano moje argumenty Z POWODU ARBITRALNOŚCI, jaką okazywałbym przy tej okazji. Więc od razu tu deklaruję, iż jeśliby ktoś uznał zasadność moich argumentów z tego tytułu, że je tak arbitralnie, twardo, władczo i autorytatywnie przedstawiłem, to znaczy, że ZADZIAŁAŁ WBREW MOIM INTENCJOM. Ja takiego uznania po prostu nie chcę - ani dla siebie, ani dla moich argumentów. Jeśli ktoś na tej zasadzie, że wykazałem arbitralność (albo dowolną inną postać nacisku personalnego, czy manipulacji emocjami) uznaje coś, co mam przekazania, to znaczy, że... TEGO NIE UZNAJE. Bo to dla mnie NIE jest w ogóle uznanie, jeśliby ktoś przyjął postawę: co prawda nie rozumiem, o co ci chodzi w twoich tezach, ale że taki władczy i autorytatywny się okazałeś, to ci przyznam rację. Ja oczekuję, że ktoś ZROZUMIE, CZYLI UCZCIWIE INTELEKTUALNIE SKONFRONTUJE SWOJE MYŚLENIE Z MOIMI ARGUMENTAMI I ROZPOZNA TU ZGODNOŚĆ.
Przyznawanie racji z powodu arbitralności POMIJA ZROZUMIENIE, zastępując je uległoscią, połączoną z bezmyslnością, a więc z mojej perspektywy patrząc jest nieprzyjęciem mojej argumentacji.
|
|