|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Pon 23:05, 02 Gru 2013 Temat postu: Blog: Michał Dyszyński (cudowne komentarze Adama Baryckiego) |
|
|
I co, Panie Dyszyński? Wzgardził Pan, nie przyszedł do góry, a tu góra przyszła do Pana.
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Pon 23:15, 02 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Pani Luzik, ciekawi mnie, co Pani myśli o kole w kole, czy takie koło jest jeszcze ideą koła, czy już jest ideą koła podwójnego, a jeżeli podwójnego, to czy aby zrozumieć ideę koła podwójnego, nie będzie nam potrzebna dla kontrastu idea koła potrójnego? Jeżeli idea koła potrójnego okazałaby się konieczną, to musielibyśmy w kole umieścić koło w kole.
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
luzik
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 11 Kwi 2010
Posty: 7765
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:56, 02 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Adam Barycki napisał: | Pani Luzik, ciekawi mnie, co Pani myśli ....
Adam Barycki |
Obawiam się, że pozostanie Pan niezaspokojony
Ostatnio zmieniony przez luzik dnia Pon 23:58, 02 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Wto 8:44, 03 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Wielka szkoda. Pani opinia byłaby dla mnie i Pana Dyszyńskiego ogromnym wsparciem w zrozumieniu idei zrozumiemywania zrozumienia, a bez poprawnego zrozumiemywania zrozumienia nie zrozumiemy nieoznaczoności idei kapitalistycznej. Nie wiemy, czy idea kapitalistyczna, jak koło w kole zawiera w sobie ideę zła, czy odwrotnie, w kole zła znajduje się koło idei kapitalistycznej. A jeszcze stoi przed nami najważniejszy problem, znalezienie trzeciego koła dobra, że już nie wspomnę o jego wpasowaniu w dwa pozostałe. Dlatego musi Pani nam pomóc, inaczej ludzkość będzie się niecierpliwić.
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
luzik
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 11 Kwi 2010
Posty: 7765
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:03, 03 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Krowa niech Panu tłumaczy, wszak to mędrzec nad mędrcami jest.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Wto 22:48, 03 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Oczywiście, że Pan Krowa jest mędrcem, ale i zawziętym przeciwnikiem wkładania koła w koło. Pan Krowa w koło wkładałby tylko jedno, a Pan Dyszyński nie życzy sobie rozmawiać o takich świństwach.
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:03, 03 Gru 2013 Temat postu: Re: Blog: Michał Dyszyński (cudowne komentarze Adama Barycki |
|
|
Adam Barycki napisał: | I co, Panie Dyszyński? Wzgardził Pan, nie przyszedł do góry, a tu góra przyszła do Pana.
Adam Barycki |
Witam Pana, Panie Barycki.
Cieszę się, ze mnie Pan zaszczycił swoim komentarzem. Powód dla którego od jakiegoś czasu nie bywam w więziennych jest dość prosty. Doszedłem do wniosku, ze mam pewien poznawczo - ontologiczny problem z przyjmowaniem określenia "skurwysyn" (podobnych z resztą też). Zacząłem się zastanawiać: co właściwie powinienem zrobić widząc tego rodzaju słowo użyte w moim kontekście?
- Skurwysyn, jak wskazuje pochodzenie językowe oznacza dosłownie syn kurwy, czyli inaczej dziecko prostytutki. Z tego co mi wiadomo, to w moim przypadku taka sytuacja nie występuje. A co ja ma z takim fantem zrobić?
- Tłumaczyć, ze nie jestem synem prostytutki?...
To wydaje się idiotyczne, bo ktoś używający owego określenia skądiś takie przekonanie powziął, skądś tak uważa. Zatem moje słowo, przeciwko jego przekonaniu. Ja mogę kłamać, zarzekając sie, ze jednak nie jest tak, jak sugeruje słowo. Więc nie ma sensu się tłumaczyć (wg niektórych, tylko winni się tłumaczą). Jeślibym napisał w odpowiedzi coś w stylu: pragnę sprostować, że nie jestem synem kobiety parającej się najstarszym zawodem świata, to raczej naraziłbym się na śmiech (może rechot), a nie zrozumienie.
To co innego?... Z kolei milczeć?...
Ale z drugiej strony.
Jak ktoś zupełnie milczy przy takiej okazji, to też wywołuje sugestię, że może jednak zgadza się z przedmówcą. Nie chciałbym takiej sugestii dać otoczeniu. Z drugiej strony oczywiście różne słowa pod moim adresem mogą się pojawić. W różnych miejscach. Nie upilnuję tego, jeśli ktoś zechce na każdym płocie napisać coś pod moim adresem.
W męskim gronie, właściwie wśród dżentelmenów, samurajów, oficerów tak bywało, że użycie nieodpowiedniego słowa kończyło się wyzwaniem kogoś na pojedynek i śmiercią jednej z osób. To drastyczna sytuacja i pewnie w tych czasach anachroniczna. Ale pokazuje tez pewne znaczenie słowa dla ludzi, szczególnie ceniących sobie atrybut określany tradycyjnie jako "honor".
Właściwie to chyba nie ma dobrej reakcji na bycie nazywanym w jakiś obelżywy sposób. Nie ma tu dobrej reakcji/braku reakcji, bo z jednej strony zawsze straszy śmieszność, a z drugiej poczucie przegranej.
Jedyne co mi przyszło do głowy, to po prostu nie przeczytać takiego komentarza, nie usłyszeć go. W więzieniu na sfinii jako normę przewiduje się używanie określeń dowolnie dowolnych. Także obraźliwych, niecenzuralnych. I pewnie słusznie, bo absolutne zamykanie w obszarze językowego ugłaskania wydaje mi sie jakoś formą sztuczności, budowania iluzji bycia w świecie innym, niż on naprawdę jest. Ale... jeśli komuś to nie pasuje, to na takie strony, gdzie można oberwać epitetem kolokwialnie mówiąc "mało merytorycznym" nie musi zaglądać. Po zrozumieniu tego, olśniło mnie - nie muszę zaglądać tam, gdzie mogę jakoś spotkać się z obraźliwym określeniem. Mam do tego prawo. I postanowiłem z owego prawa skorzystać.
W kretowisku, na swoim blogu ja rządzę. Oznacza to, że mogę poważnie potraktować sfiniowy zakaz używania określeń obraźliwych. W ogólnej części nie rządzę, ale mam nadzieję, że też zabawa w obelżywa nazywanie się nie będzie tolerowana. Jest na to miejsce w więzieniu, więc fajnie, że ktoś kto ma inne zdanie, też znajdzie tam swoje środowisko.
Jednocześnie deklaruję, że nie nic przeciwko wypowiedziom o charakterze merytorycznym. Nawet bardzo krytycznych.
To tyle.
Czyli jeszcze raz Pana Witam i mam nadzieję, że swoim niezrównanym dowcipem będzie Pan mógł również tutaj dostarczyć nam wspaniałej rozrywki i powodów do przemyśleń. W to absolutnie niewątpię, bo za to Pana cenię. Ale się nie zgodzę na takie mnie traktowanie, które wywoła u mnie kolejny interpretacyjny zamęt w stylu: ani odpowiadać, ani nie odpowiadać komuś nie ma właściwie sensu.
PS.
Nie chcę tu ogólnie nikogo pouczać, jak ma się odzywać do innych ludzi. Może dla kogoś powiedzenie "ty skurwielu" brzmi pieszczotliwie i serdecznie. Może nazwanie kogoś nazwą narządu genitalnego, też dla kogoś jest formą szyku i bycia fajnym, albo docenionym. To jego wybór, jego życiowa estetyka. Albo też potrzeba komunikacyjna. Ja mam na swój pogląd, swoją opinię, wolę (!) jak się unika tego rodzaju sformułowań w stosunku do innych ludzi.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 0:09, 04 Gru 2013, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:16, 03 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Adam Barycki napisał: | myśli o kole w kole, czy takie koło jest jeszcze ideą koła, czy już jest ideą koła podwójnego, a jeżeli podwójnego, to czy aby zrozumieć ideę koła podwójnego, nie będzie nam potrzebna dla kontrastu idea koła potrójnego... |
Panie Barycki
Koło to był przykład. Zamiast niego mógłby być prostokąt, albo owal, albo pojęcie w stylu "pryszcz na nosie". Co by to nie było, miało myśl prowadzić w stronę pewnego abstraktu. Zdaję sobie sprawę, ze dość niejasnego abstraktu. Pewnie dla większości niezrozumiałego. Może nawet nie zrozumiałego dla nikogo (no... może ja sam jakoś trochę to rozumiem, albo rozumiałem jak pisałem, ale pewnie też nie każdy aspekt tej sprawy byłbym w stanie obronić).
Czym by owo koło w tym kontekście nie było, moją sugestią przy pisaniu było to, aby po dotarciu do idei głównej, koło zostało odstawione od dalszych rozważań.
Choć oczywiście nawet pytanie o koło w kole ma swój sens i nawet da się jakoś podpiąć pod rozumowanie. Tylko odległość i siła owego podpięcia będą nieco bardziej zagmatwane, w stosunku do rozumowania zmierzającego wprost do celu. Więc - Z MOJEGO PUNKTU WIDZENIA - rozważanie samej kołowatości koła jest tematem na inną dyskusję.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Śro 1:04, 04 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Panie Dyszyński, zupełnie nie mam pojęcia, dlaczego Pan tylko trochę rozumie to, o czym Pan pisze. Ja rozumiem to, nie tylko trochę, a nie chwaląc się, bo i nie ma czym, rozumiem dobrze, jak każdy uczeń szkoły chyba nawet podstawowej, nie wiem jak teraz, ale za podłego PRL-u, uczniowie wiedzieli, że im określenie precyzyjniejsze, tym mniej ogólne, a opis zjawiska w określonym kontekście wyklucza zastosowanie tego opisu w kontekście innym. Nie można dokonać pomiaru i tym określić dwóch najważniejszych dla szczęścia człowieka aspektów, w jednym kontekście będzie to miłość, w innym zdrowa wątroba. Nie da się tych dwóch wartości zmierzyć na raz, tak, jak nie można zmierzyć jednocześnie parametrów elektronu. To nie jest, Panie Dyszyński, filozofia, to jest tylko elementarna pragmatyka.
A w odniesieniu do poprzedniego Pańskiego postu, to sam Pan sobie winny, że klnę na Pana. Gdyby mnie Pan do tego podłego zachowania nie przekonał swoimi filozoficznie merytorycznymi argumentami, nigdy bym sam z siebie nie pozwolił sobie na tak podłe zachowanie wobec Pana. Ale niestety, siła wyższa, do której mnie Pan przekonał, zmusza mnie do podłości, gdybym zrezygnował z podłości nikim bym był. Istnieję tylko wtedy, gdy jestem niesprzeczny. A do tego to ja mówię coś sensownego tylko wtedy, gdy odwołuję się do wartości w jakie wierzę i jakich nie będę potrzebował za chwilę podważać, aby powiedzieć coś nowego. A istnieję sensownie tylko wtedy gdy mówię sensownie (niesprzecznie z samym sobą), działam sensownie (niesprzecznie z samym sobą). Bez tego, będę nikim. Z ontologicznej konieczności i absolutnej konstrukcji - istnieje tylko to, co rzeczywiście jest, czyli jest określone. Bo jestem kimś, jeśli rzeczywiście jestem reprezentantem konkretnej cechy - np. skurwysyństwa podłego, podłości pospolitej i wulgarności. Gdybym miał względem wszystkich dostępnych cech status „nieokreślony” nie wyłoniłbym się z niebytu, bo tylko nic jest nieokreślone , a sprzeczne jest nieokreślone, czyli nie istnieje. A ja Panie Dyszyński nie chcę nie istnieć i nie wyłonić się z niebytu, a chcę się wyłonić i istnieć, i dlatego muszę na Pana kląć, bo wierzę, że działam sensownie, kiedy Pana sklinam, a wierzę, bo najbardziej stawiam sobie przed oczami samego siebie. Mam nadzieję, że teraz kiedy Pana przekonałem, że sklinanie Pana jest działaniem sensownym i niesprzecznym, nie będzie Pan miał nic przeciwko temu, że będę sobie Pana sklinał, a nawet, Pan jako człowiek sensowny i niesprzeczny, sam będzie mnie namawiał, abym Pana sklinał częściej.
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Śro 9:58, 04 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Panie Dyszyński, a gdybym tak dla Pana poświęcił to, co mam najcenniejszego i nie sklinając Pana, duszę swoją wieczną strącił w niebyt, to czy w zamian za tak heroiczne poświęcenia dla Pana, pozwoliłby mi Pan przekonywać Pana o tym, że Stalin był kryształem moralnym, a tym największym dobrodziejem ludzkości? Gdyby Pan się zgodził, to musiałby Pan wziąć na siebie ogromny ciężar obowiązku odnoszenia się do moich argumentów, a to wymagałoby od Pana heroicznego aktu samozagłady, argumenty moje przejechałyby po Panu, jak walec po żabie. Jeżeli podjąłby Pan taką decyzję i tym zaryzykował samobójstwo swojego dotychczasowego JA, to ja ze swej strony gwarantuję Pan nowe lepsze JA marksistowskie. Niestety, po tej dyskusji byłby Pan już marksistą. Aby Pana złapać w pułapkę Pańskiej zarozumiałej pewności, zacznę od merytorycznych argumentów wskazujących na pozytywny aspekt moralny działań Stalina w kwestii jego rozkazu wymordowania dzieci bezdomnych w latach dwudziestych. Kazał wyłapać wszystkie bezdomne sieroty i umieścić w domach dziecka dzieci poniżej dwunastego roku życia, a te powyżej dwunastu lat, zabić. Jak Pan widzi, daję Panu, jak uważam, wedle Pańskiej oceny, łatwe pole do zrobienia ze mnie marmolady. Zaryzykuje Pan merytoryczną dyskusję w tej kwestii? Mój tytaniczny intelekt i serce me przepełnione ogromem dobroci podejmą się tego zadania.
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:56, 04 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Adam Barycki napisał: | A w odniesieniu do poprzedniego Pańskiego postu, to sam Pan sobie winny, że klnę na Pana. Gdyby mnie Pan do tego podłego zachowania nie przekonał swoimi filozoficznie merytorycznymi argumentami, nigdy bym sam z siebie nie pozwolił sobie na tak podłe zachowanie wobec Pana. Ale niestety, siła wyższa, do której mnie Pan przekonał, zmusza mnie do podłości, gdybym zrezygnował z podłości nikim bym był. Istnieję tylko wtedy, gdy jestem niesprzeczny. A do tego to ja mówię coś sensownego tylko wtedy, gdy odwołuję się do wartości w jakie wierzę i jakich nie będę potrzebował za chwilę podważać, aby powiedzieć coś nowego. A istnieję sensownie tylko wtedy gdy mówię sensownie (niesprzecznie z samym sobą), działam sensownie (niesprzecznie z samym sobą). Bez tego, będę nikim. Z ontologicznej konieczności i absolutnej konstrukcji - istnieje tylko to, co rzeczywiście jest, czyli jest określone. Bo jestem kimś, jeśli rzeczywiście jestem reprezentantem konkretnej cechy - np. skurwysyństwa podłego, podłości pospolitej i wulgarności. Gdybym miał względem wszystkich dostępnych cech status „nieokreślony” nie wyłoniłbym się z niebytu, bo tylko nic jest nieokreślone , a sprzeczne jest nieokreślone, czyli nie istnieje. A ja Panie Dyszyński nie chcę nie istnieć i nie wyłonić się z niebytu, a chcę się wyłonić i istnieć, i dlatego muszę na Pana kląć, bo wierzę, że działam sensownie, kiedy Pana sklinam, a wierzę, bo najbardziej stawiam sobie przed oczami samego siebie. Mam nadzieję, że teraz kiedy Pana przekonałem, że sklinanie Pana jest działaniem sensownym i niesprzecznym, nie będzie Pan miał nic przeciwko temu, że będę sobie Pana sklinał, a nawet, Pan jako człowiek sensowny i niesprzeczny, sam będzie mnie namawiał, abym Pana sklinał częściej. |
Genialnie Pan ujął tę myśl. Jest Pan balsamem na moje zbolałe serce, bo widzę, że przynajmniej jedna osoba wie, o co mi chodzi. Problem w tym, że - jesli chodzi o ostatni wniosek - rację ma Pan tylko pozornie. Dlatego trzeba model uzupełnić. Jak Einstein powiadał: teoria powinna być tak prosta, jak to tylko możliwe. Ale nie prostsza!
Bo tutaj w bardzo ciekawy sposób, naturalnie dotarliśmy do pojęcia... hmmmm... grzechu.
Nie chodzi mi o jakiś grzech kościelny, narzucony przez system religijny, ale grzech na poziomie niejako logicznym, rozwiązywanym przez samą osobę, a nie poprzez zewnętrzne społeczno - kulturowe normy.
Co nazwę w tym kontekście grzechem?...
- Z grubsza można by powiedzieć, że jest to zrealizowane przez nas zachowanie, świadome prowokowanie sytuacji, które W SUBTELNY SPOSÓB PRZECZY NASZEJ NATURZE. Owa subtelność powoduje, że przy pierwszym oglądzie coś wydaje nam się zgodne z nami, potwierdza nasze ja, wyłania nas z niebytu. Jednak to tylko pozór. Bo próba zsynchronizowania owego działania z pozostałymi naszymi cechami, deklaracjami, paradygmatami osobowości, ostatecznie się nie powiedzie.
Wracając do Pana natury, która rzekomo zawiera niezbywalny element używania obraźliwych określeń w stosunku do ludzi, pozwolę sobie stwierdzić, że jest to złuda. W rzeczywistości istnieje w Panu, w Pan uczuciach i myślach mały, nietrwały "ośrodek klęcia", który cechuje się względną spójnością, więc niejako się broni przed próbami usunięcia go z zachowań. Jednak szersze, bardziej wnikliwe spojrzenie na ten Pana sposób zachowań ujawniłoby niezliczone problemy synchronizacyjne z resztą Pana Osoby.
Rozważmy co nieco pytanie: Jakie problemy pojawiają się przy próbie głębszego synchronizowania osobowości przeklętnika z pełną, trwałą osobowością?
Większość z nich krąży wokół pytania: czy słowa, które wypowiadam (rzeczywiście!) świadczą o mnie, jako osobie?...
- weźmy prostszą z odpowiedzi, czyli NIE. Takie podejście znamionuje osobę, która świadomie rezygnuje z przypisywania (głębszego?...) znaczenia temu, co mówi. Gada, bo gada. Nieważne co, bo lubi sobie pogadać. W konsekwencji należałoby przyjąć, że taka osoba nie powinna mieć nic przeciwko temu, aby się ją totalnie ignorowało. W końcu zgodziła się na nie przypisywania znaczenia jej wypowiedziom, to ma to co chce. Jest taka bajka o pasterzu, który ze trzy razy bawił się zwoływaniem wioski na fałszywe alarmy dotyczące wilków atakujących jego stado. Potem ten pasterz śmiał się z zamieszania jakie wywoływał. Oczywiście, jak to w bajce, gdy w końcu przyszły prawdziwe wilki, a gdy zrozpaczony pasterz wołał o pomoc, to się tej pomocy nie doczekał, bo ludzie byli przekonani, że to kolejny fałszywy alarm.
Jak z tego wynika, ktoś, kto konsekwentnie chciałby bronić postawy gadania dowolnie nieodpowiedzialnego, będzie miał problem z wyrażeniem swojego ja w ogóle. Bo kanał komunikacyjny słowno - językowy sam sobie "wpuścił w kanał", sam go sobie uczynił nieważnym, nieużytecznym. To jak inaczej miałby ów ktoś wyrażać swoje ja, w przypadku gdyby miał do powiedzenia coś rzeczywiście poważnego, coś do czego ma przekonanie?... Już się nie da, bo - na własne życzenie - medium pośredniczące językowe się rozpłynęło. Czy można żyć ze świadomością, że nic co mówię nie zostanie potraktowane poważnie, że słowa które mówię znaczą tylko przelotne asocjacje?... Ja uważam, że nie, że ostatecznie każda myśląca istota zechce, będzie miała nieusuwalne, żywotne pragnienie, komunikować (sobie i innym) takie rzeczy, które mają trwałą wartość. Bo nietrwałości, czystej ulotności nie da się w ogóle sensownie synchronizować.
Tu warto dodać, że właściwie trudno jest znaleźć COKOLWIEK innego, lepszego niż słowa, jako kandydata do wyrażania, testowania swojego JA. Słowo jest elastyczne, szybkie (w stosunku do czystego, milczącego działania). A nawet jeśli odrzucimy słowo mówione, to i tak ogólny mechanizm komunikowania się z innymi (gesty, mimika itp.) będzie zastępczo pełnił podobną rolę i będzie niezbędny dla tworzenia obrazu samego siebie. Dlatego odrzucenie paradygmatu "moje słowa świadczą o mnie" jest wg mnie mocno ryzykowne.
Weźmy teraz na tapetę odpowiedź TAK - tzn. sytuację, w której przeklętnik deklaruje, że jego słowa świadczą o nim. Czyli nie mamy odrzucenia wartości językowego kanału komunikacji. Teraz ów przeklętnik ma medium do deklarowania rzeczy ważnych o sobie, zyskał "łapki", które go łączą z resztą świata. W takiej sytuacji, należałoby przyjąć, że mówiąc o kimś "skurwysyn", rzeczywiście uznał daną osobę za syna prostytutki. Uznał, czy nie uznał?... Oczywiście konwencje językowe są bogate - mamy tu nie tylko poważne komunikowanie wielkich prawd, ale też żart, ironię, sarkazm itp. Czyli faktycznie nie zawsze wypowiedziane słowo odpowiada formalnemu znaczeniu. Można by próbować podpiąć się z argumentacją pod te sytuacje. I pewnie niejednokrotnie będzie to skuteczne. Ale gdzieś czai się tu granica, poza którą ironia staje się nieczytelna, gdzie odbiorca naszych słów zaczyna gubić się w naszych intencjach językowych. A często nawet my sami się w nich gubimy. Wtedy to sami też nie będziemy wiedzieli jaki status przypisać naszym komunikatom - zbliżamy się do, wcześniej omówionej, opcji na NIE, czyli do odmówienia znaczenia temu, co mówimy. Co tutaj jest ostatecznym probierzem?
- oczywiście EFEKT. To po owocach poznajemy, czy coś było dobre, czy złe, sensowne, czy idiotyczne. Jeśli przesadzimy (albo nie) z wolnościowo - swobodnymi konwencjami naszych słów, to sprawdzeniem tego będzie zawsze to, co z owych słów wynikło. Potem możemy się oczywiście tłumaczyć, że "chcieliśmy inaczej", że tu czy tam zaszło nieporozumienie. Ale...
To nie działa dowolnie łatwo. Każda sytuacja, z której się musimy tłumaczyć podważa jakoś naszą deklarację, że traktujemy słowa jako coś świadczącego o nas. Czyli nieuchronnie zbliża nas do opcji na NIE, czyli kompletnego zaprzeczenia możliwości wyrażania samego siebie tym kanałem komunikacyjnym.
Wracając do pojęcia "grzechu" (podkreślam jeszcze raz rozumianego tu w 99% jako "grzech przeciwko własnemu umysłowi", a nie względem zewnętrznych norm), to jest ono wyjaśnieniem naszych zachowań niesynchronizowalnych z naturą w głębszym sensie. Grzechy synchronizują się z ulotnymi, nietrwałymi składnikami naszej natury. Często są to często składniki nabyte - np. genetycznie, kulturowo - jak złość, nad którą nie jesteśmy w stanie zapanować, choć czujemy, że przynosi nam ona szkodę, a do tego właściwie jej nie akceptujemy itp.
Wracając do kwestii wyklinania innych osób przez Pana Baryckiego. Będę się upierał przy tym, że nie da się dobrze tej postawy zsynchronizować z resztą Pana Baryckiego. Barycki - przeklętnik każdym, przekraczającym jakąś tam granice określeniem, podważa wartość innych swoich słów - np. wtedy gdy chce coś naprawdę zakomunikować, gdy mówi o rzeczach ważnych. Podważa z jednej strony w odbiorze zewnętrznym (bo ludzie w końcu nie wiedzą, kiedy mówi poważnie, a kiedy nie i gubią się w interpretacjach), ale też chyba w samym sobie pojawią się problemy z interpretacją tego, co tak naprawdę uważam (choć tej ostatniej tezy nie będę bronił na zabój, bo być może ktoś sobie jest w stanie poradzić z owym rozdwojeniem jaźni - jednak niebezpieczeństwo istnieje). Ostatecznie więc, uważam, że Barycki jakoś ostatecznie oświecony na temat swojego życia będzie chciał jakoś wymazać ze swojej historii większą część tych zachowań, gdy zbyt łatwo przeklinał, gdy tymi przekleństwami powodował złe skutki w otoczeniu, gdy zaprzeczał temu, co naprawdę uważa za ważne.
PS.
Proszę tego tekstu nie brać za tyradę przeciw lżejszemu traktowaniu słów i nawoływaniu do bycia zawsze poważnym. Decyduje wg mnie nie tyle powaga formalna słów, co kontekst informacyjny. Jeśli odbiorcy prawidłowo odczytują intencje z jakimi słowa są wypowiadane, to praktycznie nie ma złych określeń, nie ma grzechu złych słów. Ale taką pewność interpretacji, charakteryzującą naszych odbiorców, trudno jest osiągnąć w praktyce.
I jeszcze drobna uwaga - to dotyka bardzo ciekawego problemu, czym w komunikowaniu się jest w ogóle sprzeczność, (pozorna) niekonsekwencja. Ale to znowu temat rzeka. Tyle, że bardzo, bardzo fascynująca rzeka...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Czw 10:21, 05 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Panie Dyszyński, fundamentem Pańskiego twierdzenia o mojej pozornej racji jest Pańskie inne od mojego – ja. Moje ja jest tylko tym, co ukształtowały czynniki społeczne i tym uporządkowane tak bardzo, że o entropi nie ma nawet co gadać, a Pańskie, ukształtowały tajemnicze czynniki, o których Pańska wiedza jest tak chaotyczna, że jej entropia bije wszelkie rekordy, gaz w próżni, to przy niej pestka. Sam Pan teraz widzi, że mój poziom uporządkowania w porównaniu z Pańską entropią chaosu, czyni mnie istotą na najwyższym stopniu rozwoju będącą w stanie wręcz użyczać entropii innym istotom – pomagając im opanowywać wewnętrzny chaos. Dlatego to, Panie Dyszyński, ja wiem lepiej od Pana, co jest dla Pana dobre i kiedy Pana wyklinam, to czynię to dla Pańskiego dobra, a Pan będąc na o wiele niższym poziomie rozwoju nie wie tego, czym sam sobie wyrządza jeszcze większą krzywdę pędząc na oślep ku jeszcze większej entropi swojego umysłu, a co za tym idzie, swojego ja. Panie Dyszyński, nie będę się tu krygował fałszywą skromnością, ja w swojej wielkiej doskonałości nie będę się zajmował pierdołami, bo walka idzie o coś więcej, niż Pańskie rozproszone w chaosie podłe ego, ja muszę w swojej wielkiej dobroci niesprzecznej z moim najdoskonalszym uporządkowaniem mojego ja, walczyć z Panem, o uratowanie Pańskiej duszy. I walczył będę z Pańskim łajdackim chaosem, oj będę, uparty szubrawcu.
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Czw 10:38, 05 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Czułość bywa - jak pełny wojen krzyk;
I jak szemrzących źródeł prąd,
I jako wtór pogrzebny...
I jak plecionka długa z włosów blond,
Na której wdowiec nosić zwykł
Zegarek srebrny - - -
C.K. Norwid
Nie ma się co dziwić Panie Dyszyński, że posiadając taki chaos we łbie, niezrozumiałą dla Pana jest poezja Norwida. Gdyby Pan się jak ten uparty osioł nie zapierał przed likwidacją entropii w Pańskiej łepetynie, to wiedziałby Pan, że krzyk moich przekleństw jest czuły, jak szemrzących źródeł prąd i jako ta plecionka.
Adam Barycki
PS. Pani Luzik, jak długo jeszcze będzie Pani z nieludzką obojętnością przyglądała się jak Pan Dyszyński wypluwa winne grona, które Mu wpycham do ust? Kiedy sklnie Pani Tego samobójcę i uratuje duszę Jego przed otchłanią?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
luzik
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 11 Kwi 2010
Posty: 7765
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 10:48, 05 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Panie Barycki, ja nie tylko dobrą ale i prostą kobieta jestem. Skądże ja mam wiedzieć o czem Panowie prawicie?
P.S.
Na dzień dzisiejszy mogę tylko powiedzieć, że mam ochotę wytłuc 75% ludzi, którzy zdecydowali się spłodzić dzieci i nic poza tym dla nich nie robią. Jak już zaś zaczną coś robić, to jest to tylko krzywdzenie.
Wyobrażasz Pan sobie, panie Barycki, że najwięcej zła człowiek zaznaje w domu rodzinnym właśnie!
Czyż więc sądzisz Pan, że ja posiadając TAKĄ wiedzę, będę z Wami o kołach czy innych takich gadała? Biorę co tam mam po ręką i idę nauczać!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 12:02, 05 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
luzik napisał: | ... wytłuc 75% ludzi, którzy zdecydowali się spłodzić dzieci i nic poza tym dla nich nie robią. Jak już zaś zaczną coś robić, to jest to tylko krzywdzenie.
Wyobrażasz Pan sobie, panie Barycki, że najwięcej zła człowiek zaznaje w domu rodzinnym właśnie! |
Każdy z tych domowych tyranów ma jakieś swoje "racje" (przynajmniej najczęściej uważa, że je ma) - a to, że w ten sposób zaprowadza porządek, a to, że ma prawo do tego i owego, a to, że przecież ktoś popełnia, bądź może popełnić błąd, więc można dać upust swojej agresji, która przecież przed owymi błędami ma, z założenia, chronić. Czy ci tyrani uważają, ze są złymi ludźmi?...
Zazwyczaj wcale nie. Sądzą, że mają dobre intencje. Wszak postępują wg tego co im ich uczucia i rozum nakazują. Gdzie jest ich błąd/grzech?
- Moja odpowiedź jest taka jak poprzednio: w braku synchronizacji!
Ludzie, jak pisał Tuwim z "strasznych mieszczanach" widzą rzeczy osobno - że koń, że Staszek, że pies, że drzewo. Osobno widzą krzywdę innych i swoją własną, osobno jest cudza chęć dominacji, a osobno własny dominujący krzyk, który ma "uzasadnione powody". Dopiero uświadomienie sobie jedności życia i cierpienia wyzwala spojrzenie na cierpienie innych widziane przez pryzmat własnych cierpień, poniżenie innych, jak poniżenie własne. Wtedy można zacząć rozumieć, że albo się jest jednością, albo niczym i mówiąc coś, wyraża się jakąś prawdę, albo jedynie generuje dźwięki. Jesteśmy, jako ludzie, rzuceni na żer swoim wrodzonym instynktom, nabytym modom i zwyczajom, ale zawsze jest pytanie: co z tym zrobimy? - bezrefleksyjnie ulegamy, czy przekształcamy, zrozumiewamy, czasem utylizujemy w tej wspaniałej maszynerii JA.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 12:10, 05 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Adam Barycki napisał: | Panie Dyszyński, fundamentem Pańskiego twierdzenia o mojej pozornej racji jest Pańskie inne od mojego – ja. Moje ja jest tylko tym, co ukształtowały czynniki społeczne i tym uporządkowane tak bardzo, że o entropi nie ma nawet co gadać, a Pańskie, ukształtowały tajemnicze czynniki, o których Pańska wiedza jest tak chaotyczna, że jej entropia bije wszelkie rekordy, gaz w próżni, to przy niej pestka. Sam Pan teraz widzi, że mój poziom uporządkowania w porównaniu z Pańską entropią chaosu, czyni mnie istotą na najwyższym stopniu rozwoju będącą w stanie wręcz użyczać entropii innym istotom – pomagając im opanowywać wewnętrzny chaos. |
Panie Barycki. Procesy społeczne mają ogromną entropię. To wie i rozumie każdy ich badacz. Jeśli Pana osobowość jest przez te procesy kształtowana (mam nadzieję, ze nie jedynie przez nie, ale przez coś jeszcze), toś Pan jest zapchany entropią po sam wierzch. Chaos na chaosie i chaosem pogania.
Jedynym ratunkiem dla Pana jest światły indywidualizm, czyli wyzwolenie się z hegemonii prostych procesów społecznych i oparów marksizmu i rozpoczęcie ciężkiej roboty porządkowania. Jeśli jest Pan na wystarczająco wysokim poziomie rozwoju, to owo uporządkowanie się Panu uda samodzielnie, jeśli nie, to musi Pan szukać pomocy na zewnątrz. Bez tego pozostanie Pan numerem w tłumie, niewyłonioną z chaosu, ulotną fluktuacją wrzuconą w tak samo ulotne społeczne uwarunkowania.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mirosław Galczak
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: stoliy księstwa Gryfitów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:18, 05 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Madame Luzik !
Proszę się nie dziwić niezrozumiałości tej 'dysputy naukowej". Zalew słów w niej używanych zaciemnia jej treści sprawiając chwilami wrażenie, że jest to "sympozjum naukowe", a jest to według mnie:
Manipulacja językowa – forma zamierzonego i intencjonalnego działania komunikatem tekstowym, mającego na celu wywarcie korzystnego dla manipulatora wpływu na osobę lub grupę. Manipulacja dotyczy jednak bardziej relacji między nadawcą i odbiorcą, nie zaś użytych środków jako takich. Działania manipulacyjne są ukryte dla świadomości odbiorcy.
Najczęstszymi środkami językowymi wykorzystywanymi do manipulacji językowej są:
wyrazy wartościujące
formy pierwszej osoby liczby mnogiej wprowadzane do tekstu w celu wywołania wrażenia tożsamości nadawcy i odbiorcy
wyrazy zawierające pozytywną ocenę odbiorcy, które poprzedzają przekazywany komunikat
wypowiedzi tak zbudowane, że nie da się im zaprzeczyć i przez to wydają się zawsze prawdziwe
mówienie między wierszami
eufemizmy
zmienianie znaczenia wyrazów.
Myślę, że Panowie nie dojdą do wypracowania wspólnej konkluzji . Wydaje mi się , że Pan Barycki występuje z całkiem innego punktu widzenia a mianowicie
dialektyki zwanej marksistowskiej:
"
W znaczeniu marksistowskim dialektyka jest swoistym mechanizmem ścierania się przeciwieństw naturalnie występujących w materii. Przebieg tego ścierania można opisać podobnie do koncepcji dialektyki Hegla, ale według Marksa mechanizm ten wynika z natury samych procesów materialnych, a ich opis w formie idei ma charakter wtórny. Mechanizm ten jest jednak zdaniem Marksa nieprzezwyciężalny, gdyż immanentnie jest wpisany w strukturę materii i będący jej integralną częścią.
Pozdrawiam serdeczni Mirosław Galczak
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 15:15, 05 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Mirosław Galczak napisał: | Madame Luzik !
Proszę się nie dziwić niezrozumiałości tej 'dysputy naukowej". Zalew słów w niej używanych zaciemnia jej treści sprawiając chwilami wrażenie, że jest to "sympozjum naukowe", a jest to według mnie:
Manipulacja językowa – forma zamierzonego i intencjonalnego działania komunikatem tekstowym, mającego na celu wywarcie korzystnego dla manipulatora wpływu na osobę lub grupę. ... |
Jeśli o mnie chodzi, to deklaruję szczerze, że nie zamierzam nikim świadomie, intencjonalnie manipulować. Piszę, co mi się wydaje. I nie traktuję moich słów jako dysputy naukowej. Akurat do niej sporo brakuje. To jest blog, to są luźne uwagi.
Czy jednak na pewno nie manipuluję?...
Takie pytanie można sobie zasadnie zadać. W pewnym znaczeniu wszystko co mówimy, jest jakąś formą manipulacji. Ogłaszając "dzisiaj jest czwartek" wywołujemy pewien wpływ na odbiorcę, bo ten może się zacznie zastanawiać: dlaczego ktoś zwrócił mi na to uwagę? A może to jest ważne? Może powinienem większą uwagę zwracać na kalendarz?... itp.
Tak więc w moim przekonaniu, zawsze gdy coś mówimy, wpływamy na innych ludzi. Taki jest właśnie cel porozumiewania się - wywieranie wpływu, co też można określić jako formę "manipulacji".
Rozumiem, że z kolei piszący cytowane słowa, sugeruje jakąś tajemniczą "manipulację celową", intencjonalną, może nawet wredną i wrogą, albo jakoś oszukańczą. Nie zgodzę się z taką tezą w moim przypadku. Nie mam żadnych ukrytych celów, poza tymi, które zawieram w swoich tekstach. Bo jakie to w ogóle mogłyby być cele?...
- Wypromować się?... A kto czyta nasze teksty - celebryci?... Nie - piszemy je dla siebie, trochę dla swojego towarzystwa, w którym się znamy, może cenimy, może lubimy, może irytujemy. Ale nie widać tu większego sensu w działaniach nakierowanych na taki cel.
- Może potrolować, poczuć satysfakcję z denerwowania innych?... Może... Odrzucić takiej sugestii z automatu się nie da, bo taka motywacja grozi wielu osobom, więc pewnie także mi. Mogę więc jedynie zadeklarować, że osobiście staram się, aby ten element natury u mnie nie wystąpił. Czy umiem się upilnować pod tym względem?... Mam nadzieję, że z grubsza tak, ale nie mogę być tego pewny całkowicie.
Co jeszcze? Jaki byłby inne możliwy cel owej "manipulacji"?....
Jeśli ich nie widać, to może teza o manipulacji, sama jest jakoś zmanipulowana? Albo po prostu błędna...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 19:21, 05 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mirosław Galczak
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: stoliy księstwa Gryfitów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:02, 05 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
[quote="Mirosław Galczak"]Madame Luzik !
Proszę się nie dziwić niezrozumiałości tej 'dysputy naukowej". Zalew słów w niej używanych zaciemnia jej treści sprawiając chwilami wrażenie, że jest to "sympozjum naukowe", a jest to według mnie:
Manipulacja językowa – forma zamierzonego i intencjonalnego działania komunikatem tekstowym, mającego na celu wywarcie korzystnego dla manipulatora wpływu na osobę lub grupę. Manipulacja dotyczy jednak bardziej relacji między nadawcą i odbiorcą, nie zaś użytych środków jako takich. Działania manipulacyjne są ukryte dla świadomości odbiorcy.
Najczęstszymi środkami językowymi wykorzystywanymi do manipulacji językowej są:
wyrazy wartościujące
formy pierwszej osoby liczby mnogiej wprowadzane do tekstu w celu wywołania wrażenia tożsamości nadawcy i odbiorcy
wyrazy zawierające pozytywną ocenę odbiorcy, które poprzedzają przekazywany komunikat
wypowiedzi tak zbudowane, że nie da się im zaprzeczyć i przez to wydają się zawsze prawdziwe
mówienie między wierszami
eufemizmy
zmienianie znaczenia wyrazów.
Samokrytycznie (tak to się kiedyś określało0 po przeczytaniu tej definicji, przyznaje się do uprawiania manipulacji słownej
Z przykrością stwierdzam, że wszyscy to uprawiamy (no za wyjątkiem pana Dyszyńskiego) począwszy od Prezydenta USA., Papieża, Dalej Lamy..........."Więcej grzechów nie pamiętam, Za wszystkie żałuje, ale poprawy nie obiecuje
Takie jest moje zdanie Mirosława Galczaka
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Czw 18:28, 05 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Rzuciłem okiem i dyskwalifikuję te brednie, jak tylko wytrzeźwieję, to wam pokażę, łajdaki.
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Pią 11:05, 06 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Teraz kiedy zaklinowałem kaca wydaje mi się, że wytrzeźwiałem, ale pewności nie mam, dlatego na razie na wszelki wypadek pochwalę Pana Galczaka za dostrzeżenie mojego żelbetowego połączenia z marksizmem, a Pana Dyszyńskiego zganię już zobowiązująco, oj Panie Dyszyński, bardzo Pana zganię, jak tylko nabiorę pewności, że jestem już trzeźwy. A Pani Luzik wyjaśnię ściśle matematycznie kogo i za co należy pozabijać.
Adam Barycki
PS. Rozumiem, Panie Dyszyński, że milczy Pan w sprawie Stalina, bo uznał Pan moje racje i tak jak dla mnie, i dla Pana Stalin jest drogowskazem moralnym.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Sob 10:25, 07 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Pan Dyszyński – twórca tajemniczo skrytego przed ludzkością nowego systemu filozoficznego:
Cytat: | Procesy społeczne mają ogromną entropię.
Pan jest zapchany entropią po sam wierzch. Chaos na chaosie i chaosem pogania.
wyzwolenie się z hegemonii prostych procesów społecznych |
Panie Dyszyński, zapewne poziom Pańskiego zorganizowania niesprzecznego z Pańskim Ja, pozwoli Panu na, a jakże, niesprzeczne i tym wyzute z chaosu wyjaśnienie, jak to procesy społeczne mogą mieć ogromną entropię chaos chaosem poganiającą i jednocześnie być hegemonicznie prostymi. Prosty chaos, Panie Dyszyński, jest pojęciem nie występującym w słowniku filozoficznym, tak więc, powinien Pan nam tu wszystkim przedstawić niesprzeczny wewnętrznie system filozoficzny ten prosty chaos kreujący. Dopóki Pan tego nie uczyni, ja pozostanę przy hegemoni prostych swą dialektyką marksistowską procesów społecznych.
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Sob 11:32, 07 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Deklaracja Pana Dyszyńskiego, ale czy uczciwa? To się dopiero okaże:
Cytat: | Mówię i działam sensownie np. wtedy gdy deklarując swoje przywiązanie do uczciwości, sam daję dowód (życiem), że staram się być uczciwy. Jeśli zignoruję ten problem, to moje słowa deklaratywne o uczciwości (np. skargi wobec kogoś, że mnie skrzywdził) będę musiał uznać jako bezpodstawne, nie mające mocy, ani wartości. |
Panie Dyszyński, biorąc pod uwagę powyższe, chyba dla Pana staje się oczywistym, że jeżeli nie będzie Pan uczciwy i sensownie nie wyjaśni nam Pan tu prostego chaosu, to Pańskie skargi wobec mnie, żem Pana skrzywdził swoimi przekleństwami, będzie Pan musiał uznać za bezpodstawne.
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Sob 11:42, 07 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Pani Luzik, my ludzie uczciwi i przyzwoici nie żądamy tu od Pani wstrętnego pragmatyzmu, a oczekujemy emanacji Paninego ducha. Kierując się podszeptami Pani szlachetnej duszy, napisze Pani w sposób kategoryczny, czy ja, czy Pan Dyszyński ma rację. Uprzedzam jednak, że jeżeli sprzeniewierzy się Pani własnej duszy szlachetnej i wypisze tu wstrętne kłamstwa o racji Pana Dyszyńskiego, to lepiej będzie, jak nie będzie Pani czytała tego, co ja Pani odpiszę.
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 14:16, 08 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Adam Barycki napisał: | sensownie nie wyjaśni nam Pan tu prostego chaosu, |
Chaos, to nieistnienie, wynikające z braku rozpoznawalności, czyli powtarzalności, czyli czegoś na kształt reguły.
Dialektyka marksistowska nie jest wystarczająca do opanowania chaosu, bo brakuje jej rozpoznawalnych reguł. Stanowi propozycję spojrzenia na świat - samą w sobie całkiem ciekawą - ale niezobowiązującą. Ta dialektyka wyjaśnia jednocześnie wszystko i nic. Wszystko, bo właściwie co się chce, da się pod nią podpiąć, a nic, bo równie dobrze to podpięcie można anulować, albo uznać w ogóle za niebyłe.
Dopiero udowodnienie trwałości reguły - związku - rozpoznawalnego schematu łamie chaos, wyzwala do istnienia.
W Biblii mamy na temat istnienia/chaosu/kreacji dwa ciekawe (choć w jakiś sposób sprzeczne sformułowania):
na początku był chaos (księga Rodzaju)
na początku było słowo (początek Ewangelii św. Jana)
Oba jednak się nawzajem uzupełniają. Chaos jest na poczatku, jako medium - przestrzeń do kreacji. Ale to Słowo - czyli wybrzmiewająca w owym chaosie myśl/reguła/akt porządkujący są mechanizmem powstawania wszelkiego co ponad chaos wyrasta, jest aktem twórczym.
Każdy człowiek może powielić ów schemat wykroczenia ponad chaos, może zaistnieć tworząc swoim jestestwem regułę/coś trwałego, coś co nie zaniknie tak jak zwykłe fluktuacje w chaosie. Musi tylko umieć nadać temu aktowi stawania się TRWAŁOŚĆ. Tu jest najbardziej podstawowy problem. I dlatego piszę o SYNCHRONIZOWANIU się osoby.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|