Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zrobić coś naprawdę znaczącego

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kawiarnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 2:22, 09 Sty 2018    Temat postu: Zrobić coś naprawdę znaczącego

Tak zrobić, żeby to było nie takie durne, nie ślamazarne, albo jeszcze pierdołowate.
Jak zrobi się coś mądrego, to znaczy, że będzie takie podległe regułom, czyli przez te reguły zniewolone, czyli pewnie w ogóle nie moje, czyli jakbym to nie to robił, tylko te reguły to zrobiły.
To może zrobić coś głupiego. Ale tak totalnie głupiego. Tak... to by było coś. Takie głupie, że głupsze już być nie może, bo jest najgłupsze z głupich, czyli nie musi się trzymać żadnych reguł, niczego ono nie musi.
Albo może niech to będzie totalnie obrzydliwe, takie okropnie wstrętne. Może być zupełnie śmierdzące, albo jakieś takie brzydackie i bez sensu - np. tak migające w irytujący sposób, albo przypominające jakieś takie kupy śmieci, albo gnoju, albo jeszcze ściek.
Albo żeby to było znaczące, takie ważne, niż te nieważne rzeczy, to by można było wszystkich ludzi poobrażać - nazwać ich najbardziej wstrętnie i obrzydliwie, żeby się wkurzyli i nic nie mogli zrobić.
Albo w ogóle można by zostać jakimś terrorystą, czy innym mordercą, albo sadystą. To by było takie znaczące, bo ktoś by bardzo cierpiał.
choć właściwie to wszystko to w końcu chyba się znudzi.
Nawet najgorsze rzeczy, albo najlepsze rzeczy się zdewaluują. Wtedy już nic nie będzie można zrobić, co będzie miało znaczenie.
Można to tylko zamieniać miejscami - jedne na drugie - np. to śmierdzące, na to wredne sadystycznie, albo odwrotnie, albo może razem jedno z drugim. W końcu to też się znudzi.
Co by ktoś nie robił, aby to miało znaczenie, to w końcu straci swoje znaczenie, znudzi się, będzie wtórne.
Można jeszcze na koniec zacząć dręczyć samego siebie - za to wszystko co się zrobiło, albo za to, że się czegoś nie umiało zrobić, albo że się zrobiło nie tak, jak się chciało. Można by sobie zadać cierpienie i to by chyba rzeczywiście miało znaczenie, bo to się czuje. Tak samodzielnie się czuje. Czyli z tego by wynikało, że jak się bardzo chce być znaczącym, takim na maksa ważnym - tak żeby to czuć samemu - to by trzeba wylądować w piekle. Prędzej czy później oczywiście.
To znaczy przez jakiś jeszcze czas można się łudzić, że to czy inne obrzydlistwo, albo to czy inne zadawane cierpienie jest jakieś istotne i znaczące, ale i tak w końcu wyjdzie na to, ze to już było, że za którymś razem nic bardziej obrzydliwego się nie da zrobić, czyli wszystko skarleje do tego stanu, gdy jest bez znaczenia.

Nie chciałoby się cierpieć. Chyba.
Ale też trudno żyć mając przekonanie, że się w ogóle nie znaczy, że się jest nikim. I nie wiadomo co gorsze - czy to cierpienie z pustki i nicości, czy to gdy zadaje się sobie ból, aby zapomnieć o tym pierwszym cierpieniu.
chciałoby się ZNACZYĆ, czuć, że się jest WAŻNYM.
Ale te znaczenia i te ważności, jakie sobie jesteśmy w stanie wyprodukować zawsze będą na krótką metę, zawsze w końcu okażą się nie satysfakcjonujące. I nie da się już ich pokonać większą ważnością. Więc ostatecznie wygra to cierpienie z nicości, z tego, ze się chciałoby więcej, więcej, więcej a jest tylko marazm i pustka. I się nienawidzi tego marazmu i tej pustki i samego siebie, który nie umie owego marazmu i pustki pokonać. W końcu można tylko nienawidzić siebie.
Na jakiś czas można przykryć tę nienawiść do siebie nienawiścią do innych. Ale się nie przeskoczy tego, że nienawiść porusza, dźga, lecz nie daje szczęścia. Można z tego być tylko w piekle.

Jak inaczej?
Jak zrobić coś znaczącego, ale takiego, aby się to nie zdewaluowało, aby był sens istnieć potem, dalej jeszcze, jeszcze coś osiągać, po coś odczuwać?...
Można liczyć. Kiedyś policzyłem do tysiąca - tak po kolei 1,2, 3,4,5,6,7,8,9,10,11,12... itd aż do tysiąca. Każda następna liczba jest większa od poprzedniej, więc jest progres. Progres się nigdy nie kończy. Ale w sumie nudny jest ten progres...
Można liczyc jakoś w bardziej skomplikowany sposób - np. przez pierwsze sto liczb co jeden, a potem przeskakiwać co 2, a potem co 5, albo co 17. Byłoby wtedy trudniej liczyć. Nie wiadomo kiedy się to znudzi. Ale chyba w końcu się znudzi.
Czy wszystko w końcu się nudzi?... Czy dewaluacja uczuć jest prawem świadomości?...
Natura świadomości chyba domaga się, aby był jakiś progres, aby nie trwać w całkowitej stagnacji, jakby w nicości. Nawet jeśli tę nicość miałaby poprzedzać jakaś tam aktywność, to w końcu może zawsze będzie nicość i cierpienie, że się jest z nicością, że się nie umie jej pokonać, czyli się jest nikim.

Z drugiej strony jednak wszechświat jest nieskończony. Można szukać zawsze czegoś dalej. Ale żeby to miało znaczenie. Nie żeby po prosto poznawać setną wersję z grubsza tego samego, ale coś znaczącego, takiego nowego naprawdę.
a może się COFNĄĆ?...
Powiedzieć sobie: żaden tam progres, ja pójdę wgłąb, w to co małe - zagłębię się nie w nieskończony wszechświat, a skurczę się do punktu. Ale to jest troche podobne do tego szukania we wszechświecie.
Coś co by miało znaczenie?

Może jest jeszcze inna opcja: nie ważne co się robi, ale CO SIĘ PRZY TYM CZUJE!
Mogę robić najmniejszą rzecz, nawet nic nie robić, np. tylko patrzeć na coś. Ale tak patrzeć w sposób absolutny. Tak patrzeć, jak nikt inny jeszcze na nic nie patrzył...
Czuć zapach goździka. Właściwie to te goździki to bardziej śmierdzą. Ale nieważne - śmierdzą, czy nie - można czuć woń, którą wytwarzają. A potem czuć mocniej, jeszcze mocniej... Czuć ten zapach tak całym sobą, więcej niż całym sobą - całym nadsobą i podsobą, wszystkim czym się jest, ale nawet tym, czy się nigdy nie było. Tak czuć totalnie i na maksa.

I jeszcze pytanie: Kontrolować, czy nie kontrolować?
Niektórzy mają manię kontroli, np. psychopaci. Słabo odczuwają cokolwiek, ale chyba przepełnia ich jakiś lęk, który pokonać mogą jedynie swoim przekonaniem (choć tak naprawdę, to chyba bardziej iluzją takiej myśli), że mają nad tym władzę, że nikt im się nie przeciwstawi. Oszukują się, bo zarówno ich kontrola jest ograniczona, a poza tym progres w tym zakresie powiększanie kontroli i tak się gdzieś skończy. I wtedy psychopata znowu poczuje się zagrożony. I tak w końcu będzie cierpiał, w swoim prywatnym piekle.

Drugi człowiek...
Patrząc od strony psychopaty, to trzeba by go kontrolować. Potem wmawiać sobie, że ta ograniczona kontrola jest spełnieniem, jest tym, co się naprawdę chce osiągnąć. Ale i tak gdzieś jest kres owej kontroli, a skoro tak, to można się zatrzymać już gdzieś na początku - na poziomie minimalnej kontroli. Po prostu patrzeć na innego człowieka - jaki jest. Inny jest. Czasem bardzo inny. W sumie to nawet dobrze, ze jest inny, bo przez to rozbija się ta jednostajność własnego jestestwa. Może z pomocą drugiego człowieka, ale tak patrząc z natężeniem w to, co w tym innym człowieku nieznane, nie zapuszczając się w nadmiar kontroli, dałoby się zrobić coś znaczącego - tak z sobą samym, jak i z drugim człowiekiem. Tylko nie można się zanadto wynosić ponad tego drugiego człowieka, bo wtedy znaczenie owego człowieka skarleje, a z nim cała relacja, całe działanie, które się zapoczątkowało. Właściwie to ciekawie by było patrzeć na tego drugiego człowieka jakby był ważniejszy, piękniejszy od nas samych. Wtedy podczas patrzenia miałoby się odczucie doznawania czegoś ważnego i pięknego. I znaczącego. :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 14:04, 10 Sty 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JanelleL.
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 16 Paź 2014
Posty: 2310
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:24, 09 Sty 2018    Temat postu: Re: Zrobić coś naprawdę znaczącego

Michał Dyszyński napisał:
(.........)Właściwie to ciekawie by było patrzeć na tego drugiego człowieka jakby był ważniejszy, piękniejszy od nas samych. Wtedy podczas patrzenia miałoby się odczucie doznawania czegoś ważnego i pięknego. I znaczącego. :think:


A czy nie najciekawiej byłoby patrzeć na tego drugiego człowieka jakby był tak samo ważny jak ja sam. Nie ważniejszy, czy mniej ważny ...i w tym aspekcie, bez względu na to, co zrobił ze swoim życiem, jak daleko zaszedł, czy jak nisko upadł, jak bardzo się udoskonalił jako istota ludzka lub splugawił. Czyny piękne, czy obrzydliwe, "ważne i ważniejsze", bo mające jakiś wpływ na inną jednostkę, grupy ludzi, czy całych narodów albo i całego świata, a choćby i samo piękno zewnętrzne - to pakiet możliwości nadawania swojemu "ja" jakiegoś indywidualnego, niepowtarzalnego "obrazu", wyrażenia siebie..oraz tworzących jakąś skalę porównania, pokazujący wyżyny osiągnięć i niziny upadków ... W tym wszystkim jednak, fakt bycia człowiekiem jest stały i niezmienny - ten najgorszy szubrawiec jest człowiekiem i ten święty również, ten najwybitniejszy naukowiec, artysta, papież, czy prezydent albo i ta miss piękności..do końca jest człowiekiem - istotą taką samą jak ja...inną, nawet bardzo inną, jak Michał zaznaczył, ale w istocie tą samą...na tyle, że w innych okolicznościach, dokonanych wyborach, mogłoby być zupełnie na odwrót - ja mógłbym być na jego miejscu, a on na moim.


Ostatnio zmieniony przez JanelleL. dnia Wto 13:27, 09 Sty 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:58, 09 Sty 2018    Temat postu: Re: Zrobić coś naprawdę znaczącego

JanelleL. napisał:
Michał Dyszyński napisał:
(.........)Właściwie to ciekawie by było patrzeć na tego drugiego człowieka jakby był ważniejszy, piękniejszy od nas samych. Wtedy podczas patrzenia miałoby się odczucie doznawania czegoś ważnego i pięknego. I znaczącego. :think:


A czy nie najciekawiej byłoby patrzeć na tego drugiego człowieka jakby był tak samo ważny jak ja sam. Nie ważniejszy, czy mniej ważny ...i w tym aspekcie, bez względu na to, co zrobił ze swoim życiem, jak daleko zaszedł, czy jak nisko upadł, jak bardzo się udoskonalił jako istota ludzka lub splugawił. Czyny piękne, czy obrzydliwe, "ważne i ważniejsze", bo mające jakiś wpływ na inną jednostkę, grupy ludzi, czy całych narodów albo i całego świata, a choćby i samo piękno zewnętrzne - to pakiet możliwości nadawania swojemu "ja" jakiegoś indywidualnego, niepowtarzalnego "obrazu", wyrażenia siebie..oraz tworzących jakąś skalę porównania, pokazujący wyżyny osiągnięć i niziny upadków ... W tym wszystkim jednak, fakt bycia człowiekiem jest stały i niezmienny - ten najgorszy szubrawiec jest człowiekiem i ten święty również, ten najwybitniejszy naukowiec, artysta, papież, czy prezydent albo i ta miss piękności..do końca jest człowiekiem - istotą taką samą jak ja...inną, nawet bardzo inną, jak Michał zaznaczył, ale w istocie tą samą...na tyle, że w innych okolicznościach, dokonanych wyborach, mogłoby być zupełnie na odwrót - ja mógłbym być na jego miejscu, a on na moim.

Właściwie to zgoda.
Tylko, że mój tekst był trochę z innym celem i jakby w innym stylu. Nie chciałem w nim tworzyć rozprawki nakierowanej na to co jest słuszne, lecz trochę się tak "luźno bujać" rozumowaniem i uczuciami. Dlatego w tym tekście są dość liczne zwroty, wątpliwości, wycofywanie się. Chciałem aby ów tekst raczej był odczytywany jako obraz emocji, poszukiwania swojej ścieżki pragnień, a nie jakimś gotowym wnioskiem co należy.
Tak więc - już patrząc bardziej od strony obiektywności, trzeźwego rozumu - masz oczywiście rację, czyli zgadzam się z Tobą, że przesadne wywyższenie innej osoby ponad samego siebie nie jest racjonalne, ani ogólnie sensowne.
A jednak chciałbym trochę zwrócić uwagę na to swoiste wychylenie emocjonalne z owego tekstu, takie wyjście z tej racjonalności, rzucenie się (z lekka pewnie głupio) na "żywioł" - kochać kogoś, podziwiać, uznawać BARDZIEJ - nawet bardziej niż siebie, bardziej niż wszystko. Nie jest to przepis na umysł, który będzie rozsądny na stałe. Jednak myślę, że umysł źle się czuje, jeśliby zawsze miał funkcjonować wyłącznie w ścisłych rygorach, w jakichś ramach poprawności w stylu "tyle podziwu dla człowieka ile to jest racjonalne". Uczucia maja swoje prawo wychylić się z racjonalności. Na jakiś czas... Wychylić się i wrócić... I chyba możemy tym swoim uczuciom na to pozwolić, nawet jakoś dać "samowolnie pohulać" - np. zatracić się w zachwycie, pokochać taką szaloną miłością, zapomnieć o sobie, zapomnieć o wszystkim... Może nie na zawsze, może niech to nie będzie reguła i stały stan umysł, ale na jakiś czas, na chwilę, poczuć, być w tej burzy - ponieść swoją osobę na fali - fali miłości, zachwytu, czasem oddania.

Bo kto jest taki tylko racjonalny, skupiony na ciągłym filtrowaniu tych niepoprawnych impulsów, to trochę jakby nie żył naprawdę.

Czym innym bowiem jest samo odczuwanie - zachwycanie się, kochanie, uwielbienie - a czym innym już jakaś konkretna decyzja, zrobienie czegoś (potencjalnie nierozsądnie). Gdy przychodzi nam aktywnie działać, wtedy mamy chyba obowiązek jakoś narzucić sobie ramy racjonalności, jakoś musimy wrócić do logiki i ram świata. Bo gdyby chirurg przy stole operacyjnym nagle, zamiast trzymać się reguł medycznych, zechciał sobie pofantazjować i puścić ten ruchy skalpela na żywioł, to może mielibyśmy jakiś niepotrzebny zgon pacjenta. I jest wiele innych sytuacji, gdy - PRZECHODZĄC DO DZIAŁANIA - musimy obowiązkowo "pogonić" nasze uczucia gdzieś w kąt, wrócić z myślowym "sterowaniem" do rozumu, który skupia się na tym co trwałe, niezaprzeczalne. Jednak są też chwile, gdy pozostawanie w żywiole uczuć, w obszarze fantazji i luzu niczym niebezpiecznym nikomu nie grozi. Wtedy, można się tym uczuciom oddać, mieć swój własny duchowo - uczuciowy "koncert" pięknych myśli, doznań. Myślę, że to są takie chwile, które mogą też przekonać nas, że jest po co żyć, że warto w ogóle istnieć. Bo życie w wewnętrznym więzieniu poprawności rozumowo - odczuciowej nie jest tym, co "tygrysy lubią najbardziej".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:28, 09 Sty 2018    Temat postu: Re: Zrobić coś naprawdę znaczącego

Michał Dyszyński napisał:

chciałoby się ZNACZYĆ, czuć, że się jest WAŻNYM.

A po co być "kimś ważnym"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:17, 09 Sty 2018    Temat postu: Re: Zrobić coś naprawdę znaczącego

Andy72 napisał:
Michał Dyszyński napisał:

chciałoby się ZNACZYĆ, czuć, że się jest WAŻNYM.

A po co być "kimś ważnym"?

Są dwa przeciwne kierunki
A w stronę bezznaczenia, powolnego zapadania się w nicość, nieistnienie
B w stronę znaczenia, istnienia na coraz to wyższych poziomach.
Coś pośredniego?...
Jak właściwie miałoby to wyglądać, co tu byłoby CELEM?

Postawmy się mentalnie na pozycji takiego idealnego średniaka, który jednak ma jakiś zasób energii mentalnej, życiowej i pragnie ją na coś przeznaczyć. Co w tym układzie właściwie można robić/chcieć/dążyć?
Nic? - to wybranie i tak opcji A
Załóżmy, że jednak coś chcemy. Czym byłoby owo COŚ?
Musimy postawić cel.
Teraz mamy pytanie: jaki to miałby być cel?
- Krótkozasięgowy? - czyli zrobić coś konkretnego i zatrzymać się?...
- to znowu byśmy, po realizacji celu wylądowali w opcji A.

To może cel długozasięgowy - do czegoś mielibyśmy dążyć tak w ogóle, jako my, jako ludzie.
Co by to mogło być, aby się nie skończyło po paru krokach?
Tę właściwość polegającą na akceptacji i trwałości celu w umyśle nazywam właśnie WAŻNOŚCIĄ. Coś jest dla nas ważne, bo to akceptujemy, podoba się nam to, wiemy, że to nie jest krótkotrwała zachcianka, ale coś trwałego, z czym można wiązać jakieś plany, koncepcje rozwoju, wizji samego siebie. Zrezygnowanie z koncepcji ważności celów oznacza de facto obstawienie opcji A - czyli degradacji. Jak daleko posuniętej degradacji?... Można gdybać.
:think:

Realizując zaś coś, co uznaliśmy za ważne, zaczynamy wiązać koncepcję ważności z nami. Bo ważne rzeczy realizuje ktoś, kto uzyskał ową ważnością realizacji rzeczy znaczenie, czyli też ważność.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 17:20, 09 Sty 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:31, 09 Sty 2018    Temat postu:

Bóg jest Kimś Ważnym i to powinno wystarczyć, byśmy my już nie musieli być kimś ważnym.
Cytat:

W slynnych dialogach Katarzyny ze Sieny, Bóg miał jej powiedziec: “Ja jestem tym, który jest, ty jesteś ta, której nie ma”. Czy kiedykolwiek doświadczyłeś swego nieistnienia? My na Wschodzie mamy obrazowe przedstawienie tego przezycia. Jest to obraz tancerza i tanca. Bóg jest tancerzem, a stworzenia boskie tancem.

[link widoczny dla zalogowanych]
PO co być kimś ważnym? lepsza pokora.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:13, 09 Sty 2018    Temat postu:

Rownowaga pokory z konstruktywna samoocena to boskosc czlowieka :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:38, 09 Sty 2018    Temat postu:

Z powodu Boga człowiek jest czymś więcej niż się tylko zdaje a z drugiej strony przy Bogu jest niczym. Ot paradoks. :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:45, 09 Sty 2018    Temat postu:

Andy72 napisał:
PO co być kimś ważnym? lepsza pokora.

Pokora jest niezbędna. To fakt. Pytanie jednak: czym właściwie pokora jest?

Popatrzmy na takie np. cytaty z Biblii:
Ew. Mateusza napisał:
(48) Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.


1 List Piotra napisał:

(16) gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty. (17) Jeżeli bowiem Ojcem nazywacie Tego, który bez względu na osoby sądzi według uczynków każdego, to w bojaźni spędzajcie czas swojego pobytu na obczyźnie. (18) Wiecie bowiem, że z waszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania zostaliście wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, (19) ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy.

Gdybyśmy byli nieważni, to po co Jezus miałby nas wykupić swoją drogocenną krwią?
Gdybyśmy byli nieważni, to byłoby nieistotne, czy mamy być doskonali, czy nie.

Pokora - ta poprawna - nie jest zaprzeczeniem swojego jestestwa, nie jest także uznaniem jakiejś swojej ogólnie nieważności, bo to wręcz znieważałoby by Boga, który w człowieka inwestuje, to oznaczałoby, że Bóg inwestuje w coś bez sensu.

Anioł mówi do Maryi "błogosławiona jesteś między niewiastami" - kobieta, człowiek błogosławiona - czyli na pewno ważna. Jezus cierpi na krzyżu za ludzkość, bo ludzkość jest ważna.
Bóg KOCHA człowieka, a sam ten fakt ukochania przez Boga czyni człowieka bardzo ważnym.

Pokora polega na uznaniu naszej ludzkiej wartości dla Boga, a stąd tez uznanie owej wartości ogólnie. Jednak oczywiście ta wartość ogólna nigdy nie powinna być postawione przed Bogiem, nie powinna oderwać człowieka od Boga, bo wtedy stanie się pychą, zaprzeczeniem ważności związku człowieka z Bogiem, przeświadczeniem, że tenże człowiek powinien absolutnie sam stanowić o sobie, samodzielnie i w sposób absolutny nadawać sobie wartość. A człowiek tej samotności nadawania absolutnego wartości nie udźwignie.

Jednak ważność człowieka ma też pewien swój pierwiastek osobisty - to co robimy może byc dobre i złe, to co wybieramy jest ważne, świadczy o nas. I myślę, że ogólnie pragnienie, aby nasze jestestwo nie było puste, nijakie, miałkie.
Apokalipsa św. Jana napisał:
(15) Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący!

Wezwanie do zaangażowania, do tego by celować nie w miałkość, nie z letniość, ale moc uczuć, działania, umysłu jest więc tutaj NAKAZEM od Boga. Robimy to, co jest ważne, bo skoro dla Boga jesteśmy ważni, to w ogóle jesteśmy ważni i mamy też to doceniać.
Jeśli jest też napisane, że nasze ciała są "świątynią Ducha Świętego", to znaczy - że przynajmniej jako ta świątynia - ważni jednak jesteśmy.

Ja jestem jakoś przekonany, że w naszej ludzkiej naturze, ale właśnie w tej części dziedziczonej od Boga (jesteśmy na Jego obraz i podobieństwo - co z resztą samo w sobie jest przyczyną ważności) jest swego rodzaju nakaz dążenia do doskonałości, ważności, do zdobywania rzeczy wielkich. Problem pojawia się wtedy, gdy niewłaściwie ową ważność, wielkość, doskonałość będziemy lokowali - czyli gdy zacznie komuś z tego wynikać dążenie do dominacji, lekceważenia innych (w szczególności Boga) stawiania własnych pragnień nad prawdę i wbrew dobru innych czujących istot.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 19:50, 09 Sty 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:11, 09 Sty 2018    Temat postu:

Tak jak kłóciło się dwóch facetów:
- czy pan wie kim ja jestem? takich jak ja jest w Polsce tylko kilku!
- a takich jak ja jest w Polsce tylko jeden.

Pierwszy wykazał się pychą, drugi pokorą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
krowa
Areszt za spam, do odwołania



Dołączył: 18 Mar 2010
Posty: 16705
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:12, 09 Sty 2018    Temat postu:

zrobić
coś
naprawdę
znaczącego

Można zrobić coś znaczącego, ale nie rozumiem dlaczego ma to być "naprawdę". Nie może być "na niby"? Mniejsza o to.

Zrobić da się. Każdy potrafi coś zrobić. Ab y było to "znaczące" to po zrobieniu tego czegoś trzeba zostawić ZNAK.

Najlepszym przykładem na zrobienie czegoś znaczącego jest gówno. To potrafi każdy, człowiek, pies, kura, zając i w ogóle cały świat zwierząt robi kupy, można rzec skupia się na robieniu kupy i ona pozostaje jako ZNAK.

Kupa, albo może wielkie gówno robi wrażenie. Nie tylko je widać, ale czuć. A przy tym taka kupa jest całkowicie nieszkodliwa. Ma odczyn obojętny dla środowiska tak jak woda. Ale jest bardziej znacząca. Leży taka kupa dajmy na to psa czy kota, a podchodzi inny pies czy kot i wącha tą kupę, kto zacz tu był, jakie byłi jego usposobienie, czego chciał i tak dalej.

Wiele zwierząt lubi się tarzać w kupie, aby też coś znaczyć.
To bardzo ciekawe, dlaczego jedni od drugich kupują zapach kupy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:50, 09 Sty 2018    Temat postu:

Trochę jeszcze inaczej naświetlę temat - za pomocą gier.
Większość z nas grywała w różne gry. W grach komputerowych często jest opcja wyboru poziomu trudności - można sobie ustawić albo trudniejszą, albo łatwiejszą rozgrywkę. Z punktu widzenia fabuły samej gry różnica jest niewielka, albo w ogóle żadna. A jednak mało kto chce grać na poziomie zbyt łatwym - wtedy wygrana robi się nieatrakcyjna, traci znaczenie, nie daje satysfakcji.
Czytałem, że twórcy gier kombinowali z tworzeniem poziomu trudności gry dostosowującym się do umiejętności gracza. Ale to mi się wydaje zły pomysł. Gracze nie zechcą chyba być w ten sposób manipulowani, ale woleliby po prostu wiedzieć, że wygrywają na konkretnym poziomie trudności. Przynajmniej jak to tak odczuwam.
I drugi aspekt związany z grami - grać z maszyną, czy człowiekiem?
Gra z maszyną jest o wiele mniej atrakcyjna. Chce się czuć te emocje, a druga strona powinna emocje z nami dzielić. Dlaczego tak?
- Bo to właśnie emocje, uczucia nadają znaczenie działaniu.
Gdyby nastał wielki kataklizm i zostało się jednym jedynym człowiekiem na Ziemi, a przy tym miałoby się zapewnioną pełna obsługę robotów, które zrobią wszystko na nasze życzenie, nawet zapewnią różne zmysłowe przyjemności (czysto zmysłowe, a nie emocjonalne, duchowe), to dla większości ludzi ten stan byłby nie do zaakceptowania. Może jakiś mnich - pustelnik w tym by się odnalazł, ale chyba żaden normalny człowiek. Dlaczego tak?
- Tym co nadaje znaczenie naszemu życiu, pragnieniom jest obecność istot, które czują, myślą, mogą dzielić z nami uczucia, emocje, pragnienia. Bez tego życie traci swoją barwę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:58, 09 Sty 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Gdyby nastał wielki kataklizm i zostało się jednym jedynym człowiekiem na Ziemi, a przy tym miałoby się zapewnioną pełna obsługę robotów, które zrobią wszystko na nasze życzenie, nawet zapewnią różne zmysłowe przyjemności (czysto zmysłowe, a nie emocjonalne, duchowe), to dla większości ludzi ten stan byłby nie do zaakceptowania. Może jakiś mnich - pustelnik w tym by się odnalazł, ale chyba żaden normalny człowiek. Dlaczego tak?

Dokładnie o tym pisałem, że dla ludzi była by różnica choćby robot tak samo się zachowywał, tak samo dla mnie jest różnica czy żyję w realnym świecie czy w matrixie choćby matrix był przewidywalny (i nie było by żadnej różnicy empirycznej).

[link widoczny dla zalogowanych]
Jak to dobrze, że niekoniecznie trzeba "grać" na najwyższym poziomie, ale poziom jest dostosowany,


Ostatnio zmieniony przez Andy72 dnia Wto 21:01, 09 Sty 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:12, 09 Sty 2018    Temat postu:

Andy72 napisał:
[link widoczny dla zalogowanych]
Jak to dobrze, że niekoniecznie trzeba "grać" na najwyższym poziomie, ale poziom jest dostosowany,

A nie masz czasem wrażenia, jakby jakieś siły podwyższały ci poziom trudności wraz z życiem?
Bo jak trochę tak czuję, jakby mój aktualny poziom trudności życia był o przynajmniej dwa szczebelki wyżej od początkowego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:22, 09 Sty 2018    Temat postu:

krowa napisał:
Kupa, albo może wielkie gówno robi wrażenie. Nie tylko je widać, ale czuć.

Jest w tym racja.
W katalogu tego, co znaczące kupa ma dość wysoki ranking. Z jednej strony wywołuje względem silną emocję typu obrzydzenie, z drugiej właśnie może coś oznaczać - bo jest wyrazista, bo śmierdzi.
Kupa jest swoistym symbolem mentalnym tego co niepotrzebne, co chcemy mieć jak najdalej od siebie, wydalić to. Jest w tym ważny archetyp.
Szukając znaczenia pewnie nie raz posłużymy się owym archetypem.

W ogóle wstręt, odraza jest dość mocnym atrybutem znaczenia. Rzeczy wstrętne budują nam granice tego, co mentalnie akceptujemy, wytyczają jakoś sensowność działań.
Ciekawy jest aspekt przezwyciężania wstrętu. Czytałem o badaniach psychologicznych, gdy łączono wstrętne doznania z podnieceniem seksualnym. Okazało się, że takie podniecenie w znaczącym stopniu znosi poczucie wstrętu.
To chyba można wytłumaczyć tym, że sam akt seksualny jakoś tak obiektywnie śliczny nie jest. Narządy płciowe należą raczej do tych brzydszych fragmentów ciała. A tu mamy taki psikus natury - to co takie niepiekne wywołuje tak niezwykłą emocję, tak zbliża ludzi. Jakby natura (Bóg?) mówiła do człowieka: nie czyń sobie zbyt prostych klasyfikacji co jest atrakcyjne i miłe, bo skupiając się na pierwotnej atrakcyjności możesz stracić coś bardzo cennego.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 22:23, 09 Sty 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:29, 09 Sty 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

A nie masz czasem wrażenia, jakby jakieś siły podwyższały ci poziom trudności wraz z życiem?
Bo jak trochę tak czuję, jakby mój aktualny poziom trudności życia był o przynajmniej dwa szczebelki wyżej od początkowego.

To sinusoida. Weźmy emeryta : ciepłe kapcie, fotel bujany to nie taki wysoki poziom, i on wspomina czasy wojny i okupacji, gdzie poziom był hard.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janek ślanka cymbał
Gość






PostWysłany: Śro 17:37, 10 Sty 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Czytałem, że twórcy gier....
....grać z maszyną, czy człowiekiem?


Kolego, grając z maszyną stworzoną przez twórców gier grasz z ludźmi.
Wiesz, ty myślisz, ale co to za myślenie, jak łączysz końcówki kabli, zapominając że mają takie same początki?

Dureń jesteś po prostu, a nie odkrywca czegoś interesującego.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janek ślanka cymbał
Gość






PostWysłany: Śro 17:58, 10 Sty 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
krowa napisał:
Kupa, albo może wielkie gówno robi wrażenie. Nie tylko je widać, ale czuć.

Jest w tym racja.
W katalogu tego, co znaczące kupa ma dość wysoki ranking. Z jednej strony wywołuje względem silną emocję typu obrzydzenie, z drugiej właśnie może coś oznaczać - bo jest wyrazista, bo śmierdzi.
Kupa jest swoistym symbolem mentalnym tego co niepotrzebne, co chcemy mieć jak najdalej od siebie, wydalić to. Jest w tym ważny archetyp.
Szukając znaczenia pewnie nie raz posłużymy się owym archetypem.


Ja ci powiem czym jest kupa.
Kupę czuć wyraźnie, to jest bezsporne. Ale nie jest kupa czymś zbędnym, jakimś rodzajem rzeczy szkodliwej dla organizmu, trującej.

Kupa którą czuć, jest znakiem rozpoznawczym usposobienia osobnika powiedzmy tego dnia. Człowiek cywilizowany znajduje się w sferze pozorów, manier wyuczonych, które mają zatuszować jego samopoczucie, jego usposobienie do innych ludzi.

Z kupą u zwierząt jest właśnie zwyczajnie. One wąchają cudzą kupę, aby się dowiedzieć jakie ten osobnik ma usposobienie, czy on jest zły danego dnia, czy raczej pokojowo nastawiony, albo chętny do zabawy lub nawet miłostki.

A ludzie to perfumują. Ludzie w swej kulturze zachowują formy pozorne dostosowane do funkcji pełnionej w społeczeństwie, do wykonywanego zawodu i tak dalej i tak dalej.


Zwierzęta nie noszą uniformów, mundurów, nie wypachniają się, nie formują fryzur, paznokci. One również nie wstydzą się i nie brzydzą. Powiedzmy jak małe dzieci ludzkie, które można uznać za w miarę wolne od pozorów mylących.


czucie > uczucie > odczucie

...taka jest powiedzmy zwyczajna prawda, a zaczyna się ona między innymi od kupy, a też od zapachu moczu, potu, którym zwierzęta autentycznie się porozumiewają a nie że się wprowadzają w błąd jak ludzie.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janek maślanka
Gość






PostWysłany: Śro 18:19, 10 Sty 2018    Temat postu:

Cofam wszystko to co napisałem o kupie.

Dzisiaj zrobiłem kupę dla siebie najwyraźniej, a nie jako informację dla innych.
Było to znaczące wydarzenie dla mnie samego, tak znaczące że nabiłem sobie fajkę, zrobiłem kawę i wraz z mleczkiem w filiżance przystąpiłem do konfesjonału w postaci muszli klozetowej.

Trzy w jednym: kupa, fajka i kawka. A po czwarte myślenie, co jeszcze zrobić po kupie. I wymyśliłem ze rozwalę trochę ogrodzenia. Bez kupy nie mógłbym się na nic zdecydować.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janek ślanka cymbał
Gość






PostWysłany: Śro 18:34, 10 Sty 2018    Temat postu:

Tak:

Kupa jest znacząca dla człowieka, aby skupił się nad tym co ma zrobić, albo jaką dać odpowiedź na zagadnienie.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janek ślanka cymbał
Gość






PostWysłany: Śro 18:44, 10 Sty 2018    Temat postu:

janek ślanka cymbał napisał:
Tak:

Kupa jest znacząca dla człowieka, aby skupił się nad tym co ma zrobić, albo jaką dać odpowiedź na zagadnienie.



TO NIEBAGATELNE ODKRYCIE ŻE CZŁOWIEK ROZUMNY PODEJMUJE DZIAŁANIE Z PRZETWORZENIA ZAPACHU WŁASNEJ KUPY NA MYŚL O WŁAŚCIWEJ DECYZJI LUB CZYNNOŚCI.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 13:20, 11 Sty 2018    Temat postu:

Niestety, Krowo, trwa straszna wojna klasowa, korporacje wszelkimi sposobami niszczą ludzkość, już nie uświadczy w sklepach muszli klozetowej, jak onegdaj, za dobrych czasów, były, gdzie zrobiona kupa leżała sobie, jak na białej tacy, a człowiek po zrobieniu kupy, zaraz w zadumie przyglądał się swojej kupir, obejrzał dokładnie, podumał i zaraz rozjaśniało mu się w głowie, wiedział, co robić, jak robić i o czym myśleć, a teraz, robisz kupę, z przyzwyczajenia odwracasz się i zamiast kupy widzisz dziurę, jak otchłań pustą, wodą jeno zalaną, ogania cię przerażenie, jak dzień cały przeżyć, nie wiedząc, jak wyglądała kupa, jak pracować, kiedy wszystko z rąk leci, jak myśleć o czym, kiedy mętlik we łbie i tak przez korporacje pozbawiony drogowskazu, człowiek traci wiarę w sens życia i bezwolnie poddaje się zniewoleniu ludobójczym korporacjom na swoją nieodwracalną zgubę. Jeżeli ludzkość nie odzyska prawa do oglądania swojej kupy, to sczeźnie w nicości.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
student filozofii
Gość






PostWysłany: Czw 18:00, 11 Sty 2018    Temat postu:

dziwi mię doprawdy to ciągłe odwoływanie się do jakiejś krowy

wy tu na tym portalu macie chyba hopla na punkcie krowy - nigdzie się z tym nie spotkałem
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janek ślanka cymbał
Gość






PostWysłany: Czw 18:14, 11 Sty 2018    Temat postu: Re: Zrobić coś naprawdę znaczącego

Andy72 napisał:
Michał Dyszyński napisał:

chciałoby się ZNACZYĆ, czuć, że się jest WAŻNYM.

A po co być "kimś ważnym"?


Słowo "ważny":

Ważny wiąże się z wagą w znaczeniu, że aby być ważnym trzeba być nie tyle wysokim co grubym. zazwyczaj ludzie ważni są grubi.

Uważny to jest człowiek pilnie zwracający uwagę na to co ktoś mówi. Zazwyczaj bierze taki te mowy do siebie, starając się zapamiętać co ktoś ważnym albo gruby powiedział.

Odważny to człowiek- przeciwieństwo uważnego a także ważnego. Zazwyczaj jest to ktoś chudy i nie bogaty. Bogaci i grubi są tchórzliwymi ludźmi tak jakby bali się o swoją nadwagę w zakresie dupy i dobytku.


Ludzie którzy koniecznie chcą cos znaczyć powinni dużo jeść. To pomaga w zwiększeniu rozmiarów, przez co automatycznie łatwiej ich zauważyć a trudniej wyminąć w przejściu, nam przykład w pociągu, albo w przedsionku.

Tak, to ważne aby ludzie co chcą coś znaczyć stali w przedsionkach.


Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kawiarnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin