Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 14:56, 14 Maj 2017 Temat postu: Zbawienie, a pokora |
|
|
Od dłuższego czasu myślę nad aspektem pokory w kontekście zbawienia. Gdybym jakoś "logicznie", pojęciowo miał widzieć sprawę zbawienia, to chyba postawiłbym pokorę i zaufanie wyżej, niż to, co zrobiiiśmy w życiu (jak nagrzeszyliśmy).
Bo rzecz trzeba widzieć w kontekście CELU ISTNIENIA. Celem tym jest wzajemne, bezkonfliktowe (właściwie więcej, bo WZAJEMNIE UŻYTECZNE, WSPOMAGAJĄCE SIĘ) bytowanie istot świadomych. W tym kontekście ktoś gotowy do przyznania się do błędów, ten który ZGADZA SIĘ NA TERAPIĘ, choć narobił bardzo wiele złych rzeczy, rokuje lepiej, niż ktoś kto win ma znacznie mniej, ale jest kompletnie niereformowalny, który zawsze żąda uznania siebie na pierwszym miejscu, nie ustępuje "bo tak". Jak to powiedziano w jakichś prywatnych objawieniach "w piekle są wszystkie ludzkie zalety z wyjątkiem pokory, a w niebie wszystkie wady, z wyjątkiem pychy". To by sugerowało, że na tamtym świecie wciąż trwa doskonalenie (m.in. jest koncepcja czyśćca), wciąż coś jest do poprawiania. Ale - już czysto logicznie i pojęciowo patrząc na sprawę - nie da się udoskonalić nikogo, kto zamyka się na zmiany, kto jakiś aktualny stan swojego umysłu traktuje jako nienaruszalny, mimo że np. inne istoty zgłaszają swoje zastrzeżenia, sugerują iż postawa tej zatwardziałej osoby wywołuje złe skutki. Jak ktoś się uprze, jak ktoś postawi arbitralną tamę dla zmieniania siebie, to nic (zewnętrznego) nie mu nie może mu pomóc, bo nawet jak coś zewnętrznego tę pomoc oferuje, to jest ona automatycznie odrzucana. To można by tez utożsamiać z grzechem przeciwko Duchowi Świętemu - tym grzechem, którego nie ma jako wybaczyć. Wyjaśniałoby to nawet DLACZEGO nie da się go wybaczyć - wybaczyć można bowiem coś, co było, minęło i do czego NIE CHCEMY WRACAĆ. Ale ktoś uparty w tym, że ów błąd jest potrzebny i ma być wciąż w nim trwa. Więc przebaczenie nie ma tu jak zadziałać, bo pozostaje w warstwie zewnętrznej, nie docierając do obszaru, w którym jest problem - do miejsca, gdzie podejmowana jest decyzja.
Tak więc nawet wielokrotny morderca, który BARDZO ŻAŁUJE, miałby ostatecznie (czysto logicznie!) większą szansę na umieszczenie go (po bardzo długiej, żmudnej terapii) w środowisku istot kochających się, niż ktoś, kto co prawda nie ma na sumieniu wielkich win, ale niczego w sobie nie zamierza zmieniać. Taki ktoś, kto uważa, że jest doskonały, NIE DOSTOSOWUJE SIĘ, jest OBCYM ELEMENTEM w systemie, w społeczności. A skoro jest obcy, to ostatecznie zostaje odrzucony. Bo wystarczy nawet najmniejsza zadra, najmniejsza niezgodność, ALE NIEUSUWALNA, aby zepsuć system, zniszczyć funkcjonalność całości. Niezgodność bardzo nawet dużą, ale zdolna do naprawy, z kolei rokuje -daje nadzieję.
|
|