Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Własna sprawczość vs. wszystko jest od Pana Boga
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:11, 06 Sty 2018    Temat postu:

Semele napisał:
To fakt
AMERYKANIE zbyt wierzą w siebie. Spinaja się. Potem mają stres...oglądałam film katastroficzny METRO rosyjskiej produkcji. Jedno co łączy te społeczeństwa to arogancja władzy.

Społeczeństwa nie są monolitem. Więc pewnie w każdym znajdziemy bardzo różnych ludzi. Ale chyba ogólny nacisk, faktycznie, jest tu podobny - ten mit silnego faceta (choć ostatnio też mit silnej kobiety), przekonanie że całemu światu trzeba "skopać tyłek" jest wspólny tak dla Rosjan jak i Amerykanów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pomorzanin




Dołączył: 24 Paź 2017
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdańska
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 9:54, 07 Sty 2018    Temat postu:

lucek napisał:
Cytat:
Kolejna kwestia, w której spieracie się o nic, a właściwie o wymysły wasze. Tutaj nie ma versus- własna sprawczość pochodzi od boga, a raczej od Natury i Woli.

to po co bóg/natura miała by wyposażać człowieka w złudzenie sprawczości ? w przypadku boga :wink: to proste dla niektórych, "bóg to bzdurny wymysł człowieka ...", z naturą sprawa jest trudniejsza :)


Ale jak uświadomić takiego jak Piotr Rokubungi, ta takich jak on jest miliardy na ziemi, odszedł od kościoła oraz kapłanów i wymyślił sobie ze bóg to natura, nie odróżnia natury od boga, kosmosu od boga itd.
Nikt mu nie powiedział ile lat istnieje bóg w głowie ludzi, nie wie, ze starszy jest krokodyl od boga, nawet bogowie są starsi od boga.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 15:10, 07 Sty 2018    Temat postu:

Pomorzanin napisał:
lucek napisał:
Cytat:
Kolejna kwestia, w której spieracie się o nic, a właściwie o wymysły wasze. Tutaj nie ma versus- własna sprawczość pochodzi od boga, a raczej od Natury i Woli.

to po co bóg/natura miała by wyposażać człowieka w złudzenie sprawczości ? w przypadku boga :wink: to proste dla niektórych, "bóg to bzdurny wymysł człowieka ...", z naturą sprawa jest trudniejsza :)


Ale jak uświadomić takiego jak Piotr Rokubungi, ta takich jak on jest miliardy na ziemi, odszedł od kościoła oraz kapłanów i wymyślił sobie ze bóg to natura, nie odróżnia natury od boga, kosmosu od boga itd.
Nikt mu nie powiedział ile lat istnieje bóg w głowie ludzi, nie wie, ze starszy jest krokodyl od boga, nawet bogowie są starsi od boga.


hmm ... tylko, że ani chyba Piotr, ani ja, nie utożsamiamy boga z naturą lub kosmosem, a z prawami nimi rządzącymi, to "utożsamienie" to tylko skrót myślowy.

Mi osobiście, bardziej odpowiada pojecie bóg, w dodatku bóg osobowy (bo osobny, niezależny od mojego, jego poznania i działający niezależnie od tego, co ja sobie wymyślę lub czego chciałbym) , rządzący moimi celami i poznaniem, które jest środkiem do osiągnięcia i określenia moich celów. Ja sam, jestem jego wytworem, a moja świadomość, jego niedoskonałym odbiciem ... i to samo mógłbym napisać w odniesieniu do praw natury i myślę, że nie sposób temu zaprzeczyć ?

Zaprzeczyć, pozornie można "osobowości boga", bo "prawa natury" wydają się być bezosobowe, jednak, jak widać z poprzedniego akapitu, nadając sobie status "osoby", muszę taki sam status nadać "prawom natury" i wszystkie, które uznam za realne swoje cechy, jakie sobie przypiszę muszę przypisać tym "prawom" jako ich niedoskonałe odbicie ... i nadal "osobowość praw natury" byłaby pojeciem zbytecznym, gdybym był jedynym takim niedoskonałym ich odbiciem ... ale ludzi jest troszkę więcej niż ja sam, a o każdym z nich wiem tak samo mało, jak o "prawach natury", każdy z nich ma osobne, własne cele .... a jedyny sposób w jaki mogę poznawać rozumieć cele innych, to poznanie praw rządzących mną, czyli "praw natury" - boga.

Z powyższego wynika znaczenie tego pojecia, to pojęcie ma znaczenie w relacjach z innymi - z prawami rządzącymi tymi relacjami, a tym prawem są "prawa natury" rządzące ludźmi, bo inne niż te, rządzące "stadem goryli". "Stada goryli" są podobne, ludzkie społeczności są różne, człowiek ma większą swobodę w kształtowaniu sobie otoczenia i relacji z innymi.

Dlatego wolę pojecie bóg niż "prawa natury", bo te ostatnie, mentalnie, utożsamiają człowieka z "gorylem", choć nic nie mam przeciw gorylom.

A jeśli chodzi o wierzenia, wyobrażenia, religie, "naukę", ... i ich kapłanów, to ... wszystko jest kwestią co się przez to rozumie i ile się z tego rozumie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:52, 07 Sty 2018    Temat postu:

lucek napisał:
Cytat:
Kolejna kwestia, w której spieracie się o nic, a właściwie o wymysły wasze. Tutaj nie ma versus- własna sprawczość pochodzi od boga, a raczej od Natury i Woli.

to po co bóg/natura miała by wyposażać człowieka w złudzenie sprawczości ? w przypadku boga :wink: to proste dla niektórych, "bóg to bzdurny wymysł człowieka ...", z naturą sprawa jest trudniejsza :)
Po pierwsze i przede wszystkim, to nie złudzenie. Po drugie, Natura nie wyposaża, tylko funkcjonuje [jak może].
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 20:08, 07 Sty 2018    Temat postu:

Cytat:
Natura nie wyposaża, tylko funkcjonuje [jak może].

:shock: a skąd ty to wiesz, no i czy powinienem ci wierzyć :think: ?

w imieniu kogo się wypowiadasz ? bo jeśli własnym, to ... jesteś naturą!, no i fakt, funkcjonujesz [jak możesz] :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:34, 07 Sty 2018    Temat postu:

lucek napisał:
Cytat:
Natura nie wyposaża, tylko funkcjonuje [jak może].

:shock: a skąd ty to wiesz, no i czy powinienem ci wierzyć :think: ?

w imieniu kogo się wypowiadasz ? bo jeśli własnym, to ... jesteś naturą!, no i fakt, funkcjonujesz [jak możesz] :wink:
Oczywiście, że jestem częścią Natury. Nie wiem tego, ale tak przypuszczam. Na podstawie empirii: Skoro z doświadczenia wynika, że aby cokolwiek zachodziło, będzliło wystarczą oddziaływania, reakcje, relacje, to prawdopodobnie tak jest...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 20:44, 07 Sty 2018    Temat postu:

Cytat:
Oczywiście, że jestem częścią Natury. Nie wiem tego, ale tak przypuszczam. Na podstawie empirii: Skoro z doświadczenia wynika, że aby cokolwiek zachodziło, będzliło wystarczą oddziaływania, reakcje, relacje, to prawdopodobnie tak jest...

ja jestem zbiorem przekonań o sobie .... to co napisałeś jest dla mnie sprzeczne:

Cytat:
Po pierwsze i przede wszystkim, to nie złudzenie. Po drugie, Natura nie wyposaża, tylko funkcjonuje [jak może].


jeśli moje sprawstwo nie jest złudzeniem, to ja, nie natura, funkcjonuję, a jeśli natura funkcjonuje, to moje sprawstwo jest złudzeniem

.... ale i tak to mało ważne :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:51, 07 Sty 2018    Temat postu:

lucek napisał:
Cytat:
Oczywiście, że jestem częścią Natury. Nie wiem tego, ale tak przypuszczam. Na podstawie empirii: Skoro z doświadczenia wynika, że aby cokolwiek zachodziło, będzliło wystarczą oddziaływania, reakcje, relacje, to prawdopodobnie tak jest...

ja jestem zbiorem przekonań o sobie .... to co napisałeś jest dla mnie sprzeczne:

Cytat:
Po pierwsze i przede wszystkim, to nie złudzenie. Po drugie, Natura nie wyposaża, tylko funkcjonuje [jak może].


jeśli moje sprawstwo nie jest złudzeniem, to ja, nie natura, funkcjonuję, a jeśli natura funkcjonuje, to moje sprawstwo jest złudzeniem

.... ale i tak to mało ważne :wink:
U mnie "ja", jako osoba, to cała psyche, jaźń- a to nie jest tylko zbiór przekonań; zbiór przekonań, to świadomość, czyli ego- a jest ono wyłącznie częścią psyche.
Co do drugiego akapitu, to nie sprzeczność, a wręcz to samo: Dlatego funkcjonujemy- my, ludzie- że Natura funkcjonuje; a my, jako Jej część, jeden z przejawów, fenomenów.


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Nie 20:52, 07 Sty 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 20:55, 07 Sty 2018    Temat postu:

Cytat:
U mnie "ja", jako osoba, to cała psyche, jaźń- a to nie jest tylko zbiór przekonań; zbiór przekonań, to świadomość, czyli ego- a jest ono wyłącznie częścią psyche.
Co do drugiego akapitu, to nie sprzeczność, a wręcz to samo: Dlatego funkcjonujemy- my, ludzie- że Natura funkcjonuje; a my, jako Jej część, jeden z przejawów, fenomenów.

nudzisz :mrgreen: ! poza zbiorem moich przekonań są ... nadal tylko moje przekonania ...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:02, 07 Sty 2018    Temat postu:

lucek napisał:
Cytat:
U mnie "ja", jako osoba, to cała psyche, jaźń- a to nie jest tylko zbiór przekonań; zbiór przekonań, to świadomość, czyli ego- a jest ono wyłącznie częścią psyche.
Co do drugiego akapitu, to nie sprzeczność, a wręcz to samo: Dlatego funkcjonujemy- my, ludzie- że Natura funkcjonuje; a my, jako Jej część, jeden z przejawów, fenomenów.

nudzisz :mrgreen: ! poza zbiorem moich przekonań są ... nadal tylko moje przekonania ...
Bo jesteś ograniczony.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 21:10, 07 Sty 2018    Temat postu:

:) aleś odkrył amerykę :mrgreen: !
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:45, 07 Sty 2018    Temat postu:

lucek, rozumiem cię, iż uważasz, że moje przekonanie o tym, że zachodzi coś więcej, niż tylko własne przekonania, jest właśnie przekonaniem moim. Oczywiście, masz rację! Ale zauważ, iż przekonania człowieka w pewnym stopniu nijak się mają do tego, czego doznaje. A więc "inni szatani są tu czynni"- jak mawiał Jego Wysokość Jarosław [nie Dąbrowski]. (Dąbrowski Jarosław, czyli naczelny aka wujzboj ma raczej problem z akceptacją tego.)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 22:35, 07 Sty 2018    Temat postu:

Cytat:
lucek, rozumiem cię, iż uważasz, że moje przekonanie o tym, że zachodzi coś więcej, niż tylko własne przekonania, jest właśnie przekonaniem moim. Oczywiście, masz rację! Ale zauważ, iż przekonania człowieka w pewnym stopniu nijak się mają do tego, czego doznaje.

tak, i o ile nie doznam oświecenia w tym temacie, nie bardzo mam ochotę ganiać za własnym ogonem :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Moonriver




Dołączył: 28 Sie 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:02, 01 Lut 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Czy Ty Michał masz podobnie? zawsze wybierasz "MNIEJSZE ZŁO", a na mocy swojej doskonałości i głębi intelektualnej, wszystko co zrobiłeś było jakie być musiało, niczego zmieniać nie musisz, a wszystko co innym masz do zakomunikowania to własna doskonałość :shock: ?

Oczywiście, wiele mam sobie do zarzucenia. To fakt. Wiele swoich wyborów chciałbym dzisiaj cofnąć, za wiele mam do siebie pretensję. Nie twierdzę, iż wszystkie moje wybory były bardzo trudne do zaklasyfikowania pod kątem winy. Są też te całkiem wyraziste. Jednak chyba większość z nich zawiera elementy niejednoznaczne - jakieś powody niewłaściwych uczynków były. Czymś byłbym w stanie owe uczynki nawet bronić - może nieraz słabo, może naciągając, ale jakoś by się dało. Najczęściej broniłbym po prostu NIEWIEDZĄ. Gdyby człowiek wiedział co się zdarzy, gdy decydował się coś robić, albo czegoś nie robić (co należało zrobić), to by inaczej wybrał. Broniłbym czasem jakimś stanem psychicznym, który przyszedł nie wiadomo skąd, zdominował moje uczucia i myśli, czasem przestraszył, jakoś ogłupił, odsunął gdzieś w głąb rozsądek.
Czy słusznie bym się w ten sposób bronił?...
- To jest właśnie kluczowa sprawa - NIE WIEM!
Nie twierdzę wcale, że nie byłem winny (nie przekonuję o konkretnym przypadku choćby dlatego, że o niczym konkretnym nie mówimy, więc nawet nie ma czego konkretnie bronić). Najczęściej jednak swój stan winy diagnozuję jako POZA MOJĄ OCENĄ (w tym w pełni jednoznacznym sensie). Co najwyżej PRZYPUSZCZAM swoją winę, czasem ją (dla uproszczenia, aby dalej coś tam zaklasyfikować) ZAKŁADAM.
Tu jest chyba główny problem, który mamy właściwie od początku mojego "związku" z kościołem - "Kościół mnie nagania" do uznawania w sobie winy, przypomina o winie, stworzył sakrament, który winy najpierw próbuje wyłonić, a potem usunąć. I ja nawet jestem posłuszny - robię sobie takie rachunki sumienia, znajduję owe winy. Przy czym wewnątrz, tak uczciwie, tak przed samym sobą jakże często NIE JESTEM TAK DO KOŃCA PRZEKONANY, że to na pewno jest moją winą, a przynajmniej tą ważną winą, na której powinienem się skupić w rozliczeniu swojej duchowości.
Podam może przykład z dzieciństwa, który jest dobry bo jakoś przebrzmiały, stary. Spowiadając się jako dziecko niemal zawsze miałem na liście grzechów "byłem niegrzeczny", albo "nie słuchałem się mamy". Dzisiaj patrzę na te "grzechy" mnie - malca nie jako na jakąś winę, a jako na normalny proces szukania swojej sprawczości w życiu, odnajdowania swojego miejsca. Gdybym był tu tak całkiem bez winy, gdybym był absolutnie "grzeczny", to wcale nie byłoby lepiej. Tym bardziej, że moi rodzice wcale nie byli w wychowaniu mnie jakoś do końca rozsądni - czasem wręcz wypadało się przeciwstawić, mieć jakieś własne zdanie. Ale wtedy nie wiedziałem jeszcze tego, co dzisiaj rozumiem na temat dojrzewania małego człowieka, uczenia się przez niego swoich emocji, odnajdowania miejsca w życiu. Ale WMAWIAŁEM SOBIE, że "jestem niegrzeczny", a więc mam taki grzech.
Dzisiaj moja świadomość poczucia winy jest daleko inna, niż kiedyś, jakoś tak słabo kompatybilna z nauczaniem Kościoła. Przede wszystkim, oczywiście, WIEM, ŻE MAM WINY, ale...
...ale kompletnie nie wiem, czy na pewno są to naprawdę te winy, które dzisiaj umiem zdiagnozować. Życie rzuca mnie w przeróżne konflikty, stawia nieraz w sytuacjach bez wyjścia, w których właśnie nie ma dobrego rozwiązania. Stawiany pod przymusem zaklasyfikowania jakichś swoich wyborów jako "wina" oczywiście coś tam znajdę, coś wyprodukuję, potem może powiem w konfesjonale. Ale wewnętrznie też czuję, że CO BYM NIE POWIEDZIAŁ, to będzie jakaś atrapa, że tam w środku we mnie tak naprawdę jest WIELKIE PYTANIE: co właściwie powinienem zrobić? Coś we mnie zastanawia się: Jak umiejscowić moje JA w kontekście tego zwariowanego świata? Wybory, których dokonałem, ich wartość/zasługę/winę mogę dziś ocenić jedynie po pozorach, powierzchownie. Z grubsza wiem, że intencje raczej mam dobre. Ale też zdaję sobie sprawę, że intencje to mało - znam ludzi przekonanych o swoich najlepszych intencjach, choć w istocie czyniących wiele zła. Intencje są więc tak naprawdę dobre, jeśli wciąż są nękane wątpliwościami, jeśli wciąż towarzyszy im "dźganie" myślowe "czy na pewno tutaj nie ulegam jakiejś autosugestii, jakiemuś filtrowaniu rozpoznań świata pod kątem własnych pragnień, wygody, lenistwa?...
W jakimś sensie ta wątpliwość zdaje mi się być swego rodzaju STRAŻNIKIEM PRAWDZIWEJ ETYKI w człowieku. Właśnie ta wątpliwość!!!
Bo jeśli wciąż pytam, wciąż stawiam sobie na nowo konieczność oceniania sytuacji, to jakże często odnajduję w końcu swoje pomyłki, mizerię swoich nastawień, tendencyjność spojrzenia, nie dostrzeganie ważnych aspektów sytuacji. Spotyka się typ ludzi - takich "twardzieli", tych co "zawsze wiedzą co dobre, a co złe", bez wewnętrznych wątpliwości klasyfikujących czyjeś postępki, takich mówiących kto co robi źle, a kto dobrze. Sami oni zwykle są dość mocno przekonani o poprawności własnego postępowania. Czemu się akurat nie dziwię, bo jak ktoś coś uważa, to zwykle stosownie do tych przekonań postępuje, a więc wychodzi, że działa dobrze. Więc znam takich jakichś JEDNOZNACZNIE OCENIAJĄCYCH, bez wątpliwości. I jakoś tak...
... wcale mnie nie przekonują swoją moralną wartością. Jakoś tak wychodzi, ze to najczęściej takie twardogłowe tępaki, które po prostu NIE DOSTRZEGAJĄ wielu ważnych rzeczy. Bo aby klasyfikację zamknąć, aby już móc coś stwierdzić w kwestii oceny moralnej, trzeba przecinać te wątpliwości, uznać się za mającego prawo do postawienia tej granicy "tu już wiem, co jest winą". Tymczasem nie mamy gwarancji, czy nie należało głębiej szukać, dokopać się nieznanych warstw motywacji, zależności w tej sytuacji, dokopać innej, może ważniejszej własnej winy (choć może nawet zasługi).
Właśnie tą wątpliwością mam szansę naprawdę stawać się coraz lepszy - bo udaje mi się odnaleźć co mam naprawić, co było przeoczeniem, nieprawidłowością. Dzięki wątpliwościom w końcu zmieniłem się, w końcu odnalazłem przyczyny swoich błędów. Więc dzisiaj watpię, wątpię we wszystko, co mnie stanowi - w poprawność moich intencji, w słuszność wyborów. Wątpię, bo inaczej pozostałbym w stagnacji. Ale też wątpię SYMETRYCZNIE -tzn. nie wątpię tak, ze zakładam z góry winę, albo brak tej winy - jest tu z grubsza fifty - fifty wina vs brak winy, czy zasługa vs brak zasługi.
Kiedyś wątpiłem - tak na wszelki wypadek - ze wskazaniem na moją winę (trochę w duchu nauczania Kościoła). To wydawało się uczciwsze, bo miało chronić przed odrzucaniem swojej winy. Ale musiałem takie nastawienie zmienić, bo ono fałszowało odczyty rzeczywistości. Bo w takim układzie, gdy znajdując jakąś (!) winę ustawiam sobie flagę "to jest wina/grzech", prawdopodobnie zamknę sprawę na tym etapie, czyli NIE ODNAJDĘ TEJ PRAWDZIWEJ WINY. Bo jak coś znalazłem, to oczywiście nie szukam dalej. Poza tym mamy tu jeszcze ten problem, że katując się tymi winami w nadmiarze ostatecznie zrzucamy na psychikę ciężar, pod którym ta psychika zaczyna się kruszyć. Stajemy się mentalnie słabsi, zaczynamy popełniać błędy, zaczynamy być lękliwi i - paradoksalnie - nasza słabość tak powstała powoduje, że zaczynamy tworzyć więcej nowych win. Uważam, że prawdy o swoich uczynkach nie należy jakoś specjalnie skrzywiać ogólnym nastawieniem "jestem winny, mam odnaleźć w sobie winę", bo z tego rodzi się fałsz, a dalej wadliwe odczyty świata i siebie - wtedy niejako nakładamy na swoją umiejętność klasyfikowania rzeczy "okulary nastawień" zaprogramowane w sposób wyróżniający poprzednio zaklasyfikowane winy, a nie te OGÓLNE, niezależne od niczego.

Niestety, drugą stroną tego nurzania się w wątpliwościach jest też i to, że tak do końca NICZEGO NIE UMIEM ZAKLASYFIKOWAĆ NA 100% (w kwestii winy). Także moje grzechy są wątpliwe. I to nie dlatego, że "się usprawiedliwiam", tylko z natury rzeczy - prawda nie dba o moje emocje, dla niej "jest jak jest".
Ale nie wiem, na ile to jest przekonywujące, na ile ktoś jest w stanie dzielić takie odczucia... :think:


Ja jestem w stanie i dzielę Twoje odczucia. Dla mnie pewnym rozwiązaniem okazuje się inna niż tradycyjnie przekazywana przez KrK koncepcja grzechu. Esencją tej koncepcji są dla mnie słowa Jezusa wypowiadane na krzyżu "przebacz im bo nie wiedzą co czynią". Wkleję cytat : " Człowiek popełniwszy grzech wypada poza jedność i wpada w biegunowość. Mitologie wszystkich ludów i wszystkich czasów znają ten najbardziej centralny temat ludzkiej egzystencji i wyrażają go podobnymi słowami. Grzech człowieka polega na odłączeniu się od jedności – 4

Ta biegunowość zmusza człowieka, by szedł drogą pośród przeciwieństw, aż wszystkiego się nauczy i zintegruje to w sobie, by znów „osiągnąć doskonałość”. Ale droga poprzez biegunowości zawsze obejmuje stawanie się grzesznym. (..) Grzech nie jest jednym biegunem w obrębie biegunowości, lecz samą biegunowością. Dlatego grzechu nie da się uniknąć – każdy postępek ludzki jest grzeszny – 4".
Nie jesteśmy w stanie wiedzieć wszystkiego i określić obiektywnie żródeł naszych intencji oraz działań. Te wątpliwości są potrzebne i one w gruncie rzeczy stanowią o tym, że staramy się zintegrować i poznać. Więc o ile nie są one podszyte neurotycznym lękiem, a bardziej zaufaniem że po prostu nikt nas nie będzie za błędy walił po głowie (Jezus na krzyżu mówi- przebacz bo nie wiedzą co robią, podobnie jest z większością naszych działań- niestety- nie do końca wiemy co robimy), to jest to element życia na tej planecie i etap w historii człowieka. Osobiście sądzę, że nasza odpowiedzialność tu na Ziemi = odpowiedzialności 6- miesięcznego dziecka wobec wielkich spraw tego świata. To, że niektórzy nieustannie wzbudzają w ludziach poczucie winy to inny problem. Myślę, że kluczową intencją modlitw wierzącego człowieka powinno być to by Bóg pomagał nam stawać się dojrzałym i świadomym na miarę możliwości jakimi tutaj dysponujemy, wtedy byłaby szansa żeby opierać się grzechowi, czyli nietrafianiu w cel i krzywdzeniu siebie i innych. Pozdrawiam :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 6:27, 20 Maj 2018    Temat postu:

Religia chrześcijańska jest religią dla ludzi, którzy tak naprawdę chcą grzeszyc. Dlatego wymyślili Jezusa, który wszystko wybacza i jeszcze cierpi za nich na krzyżu.
Nawet piekła już nie ma...:-) :-) :-)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adriatyk
Proszę oczyść posty w DR



Dołączył: 06 Mar 2016
Posty: 3005
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:40, 20 Maj 2018    Temat postu:

Tak samo kapitalizm jest ustrojem dla ludzi, którzy chcą być bogaci kosztem biednych i aby utrzymać ich w tym pragnieniu, wymyślono dla nich ideę wolności gospodarczej, aby mogli się łudzić, że biedni nie będą, a będą bogaci i to jeszcze na tym świecie, a nie na tamtym, jak łudzi ich religia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:11, 24 Cze 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dość mnie "gnębi" ten wątek. Dlatego go pociągnę trochę dalej. Nice genialnie go zatytułowała i zaczęła, a zasługuje on, według mnie, na bardzo poważną dyskusję.
(...)
Nieraz w Kościele słyszę postulat: zaufaj Bogu, a nie sobie.
(...)
Ostatecznie - problem sprawczości, pytanie o to gdzie postawić granicę pomiędzy tym co z własnego rozeznania, a gdzie owemu rozeznaniu trzeba zaprzeczyć, dając pierwszeństwo jakiejś wskazówce (może pochodzącej z religii, choć nie tylko), która zaprzeczy naszym rozpoznaniom - ten problem wciąż jest nierozwiązany, wciąż "dźga" świadomość człowieka, a w szczególności kogoś wierzącego, szukającego drogi do Boga.


Mam pytanie, które trochę wpisuje się w ten temat. Pytanie do ciebie Michał (jeżeli nie ma nic przeciw).

W Księdze Przysłów 3,5-6, czytamy Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, 6 myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna.

Ty z kolei dużo mówisz o tym, że życie jest testem. Żyjemy m.in. w tych "bezbożnych" warunkach, by spróbować własnych sił i ten sposób stać się kimś. Jakbyśmy mieli być cały czas prowadzeni za rączkę przez Pana Boga to niczego nie moglibyśmy dowiedzieć się o sobie samych.

Taka jest mniej wiecej twoja koncepcja. Na pewno jest oparta na Biblii i twoich własnych przemyśleniach. Ale w Biblii, jest też dużo takich pouczeń, jak wyżej zacytowanych, gdzie objawione jest, że nie polegaj na swoim rozsądku albo On twe ścieżki wyrówna.

Moje pytanie brzmi: Twoim zdaniem trzeba polegać na własnym rozsądku, bo są sytuacje, że jeśli sami sobie nie poradzimy to nikt nam nie pomoże. Czy tak jak mówi Biblia nie polegaj na swoim rozsądku? :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:28, 24 Cze 2019    Temat postu:

Katolikus napisał:
Moje pytanie brzmi: Twoim zdaniem trzeba polegać na własnym rozsądku, bo są sytuacje, że jeśli sami sobie nie poradzimy to nikt nam nie pomoże. Czy tak jak mówi Biblia nie polegaj na swoim rozsądku? :think:

Moją odpowiedzią będą dwa elementy. Pierwszy byłby ogólniejszym naświetleniem rad biblijnych. Niestety, jestem zdania, że opierając się owych radach, da się uzasadnić wszystko - wystarczy tylko stosownie dobierać cytaty. Jezus mówi, że przyszedł rzucić na Ziemię rozłam i ogień, więc (gdzie indziej też mówi, aby go naśladować) stąd da się sklecić uzasadnienie dla wojen. Podobnie jest w wielu innych przypadkach. Warto też dodać, ze jednak język biblijny jest specyficzny - emocjonalny na sposób właściwy Semitom. A skoro emocjonalny, to nieraz skłonny do przesady i uproszczeń.
Tak więc nawoływanie do nie polegania na swoim rozsądku też trzeba brać... rozsądnie. Gdzie indziej w Biblii jest bowiem pochwała mądrości, roztropności, zaś sam Jezus do rozumu ludzkiego odwołuje się bardzo często. Gdyby człowiek miał na tym rozumie tak mocno nie polegać, to jak w ogóle miałby przyjąć treść Biblii?...
Dlatego chyba napomnienie o nie poleganiu na rozsądku należałby wg mnie uznać przede wszystkim na NIE POLEGANIU ABSOLUTNYM (!) na swoim rozumie. Bo polegać jakoś tam trzeba, ale nie wolno jest w pewnym momencie uznać się za alfę i omegę, odstapić od kolejnych weryfikacji, od otwartości na to, co nam mówią ludzie, właśnie Biblia, co sugerują okoliczności. Ostatecznie i tak rozum jakoś tu wybierze - ale może wybierać "na chama", czyli z przeświadczeniem, jakoby już wszystko wiedział, a może też być wciąż czujnym, wciąż gotowym do zmiany stanowiska, jeśli przyszłyby WYSTARCZAJĄCE ARGUMENTY.
Dlatego drugim elementem układanki jest chyba uświadomienie sobie, że od użycia rozumu po prostu nie ma ucieczki. Niektórzy myślą, że oni sa tylko posłuszni (np. autorytetom), ale z kolei te autorytety też trzeba wybrać. Więc i tak rozumu użyli - tylko wcześniej, przy wyborze źródła autorytetu. Bez sensu jest hołdowanie iluzji, że można cokolwiek wybrać, nie używając rozumu. Bo wybieranie bez rozumu, to losowanie, które już nie jest wyborem w pełnym sensie słowa, a udawaniem/atrapą tegoż wyboru.
Z resztą przykazania, które powinniśmy przestrzegać same są nieraz w konfliktach. Czasem trzeba przestać czcić ojca i matkę, bo ci błądzą. Czasem byłby sens ukraść sznur komuś szykującemu się do samobójstwa (mimo, że napisano "nie kradnij"). Bez rozumu moralność zwyczajnie nie ma sensu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:42, 24 Cze 2019    Temat postu:

A spotkałeś się, gdzieś w ST albo w nauczaniu Jezusa, że życie mamy brać we własne ręce? Że nie powinniśmy zaniedbywać własnego rozumu? Chyba więcej znajdzie się takich, gdzie nawołują do odrzucenia swojego rozumu, ukorzenia zmysłów itp, a całkowitym powierzeniu się Bogu.. ale mogę się mylić. Nie jestem dobrym znawcą Biblii. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:11, 24 Cze 2019    Temat postu:

Katolikus napisał:
A spotkałeś się, gdzieś w ST albo w nauczaniu Jezusa, że życie mamy brać we własne ręce? Że nie powinniśmy zaniedbywać własnego rozumu? Chyba więcej znajdzie się takich, gdzie nawołują do odrzucenia swojego rozumu, ukorzenia zmysłów itp, a całkowitym powierzeniu się Bogu.. ale mogę się mylić. Nie jestem dobrym znawcą Biblii. :think:

A po co zajmować się życiem czy rozwojem, kiedy zaraz ma nastąpić koniec świata.

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:38, 25 Cze 2019    Temat postu:

mat napisał:
Katolikus napisał:
A spotkałeś się, gdzieś w ST albo w nauczaniu Jezusa, że życie mamy brać we własne ręce? Że nie powinniśmy zaniedbywać własnego rozumu? Chyba więcej znajdzie się takich, gdzie nawołują do odrzucenia swojego rozumu, ukorzenia zmysłów itp, a całkowitym powierzeniu się Bogu.. ale mogę się mylić. Nie jestem dobrym znawcą Biblii. :think:

A po co zajmować się życiem czy rozwojem, kiedy zaraz ma nastąpić koniec świata.

[link widoczny dla zalogowanych]


Z Biblia mozna przytoczyć cytaty, które są sprzeczne ze sobą. Ptacy niebiescy...
https://youtu.be/63xa7GBWwFs

Co do psychologów. Dygresja: podejrzany o zabójstwo dziewczynki studiował psychologię???
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:12, 06 Mar 2020    Temat postu:

W kontekście problemu z tego wątku chyba warto byłoby wspomnieć o POSTULACIE OTWARTOŚCI i czujności w kontekście potencjalnych pomyłek.
Kto wie, czy to nie o to najbardziej chodzi.

Są ludzie, którzy absolutyzują swoje przekonania - co sobie wymyślili, to "tak jest". Niektórzy wręcz uważają, że jak coś wymyślili, to pewnie to jest prawda absolutna, albo prawda dana od Boga.
W życiu jednak nie mamy jakichś bezpośrednich dyrektyw od Boga (może z wyjątkiem bardzo szczególnych, mistycznych przeżyć), tylko ewentualnie jakieś słabe natchnienia, delikatne od Boga sugestie. Ale aby w ogóle takie sugestie rozpoznać niezbędna jest właśnie otwartość, czujność epistemologiczna, pokora objawiająca się w ciągłym testowaniu, czy nie popełniamy błędu.
To ostatnie jest trudne i do tego niosące dodatkowe zagrożenia popadnięciem w postawę patologicznego wycofania, unikania jakiejkolwiek decyzji. Z tego lęku przed zgrzeszeniem, błędem całe grupy religijne zamykają się w skomplikowane rygory rytuałów, zwyczajów. Schematyzm ma być obroną - bo "uświęcone" akceptacją grupy, czy jej guru zachowania zostają uznane za dobre, za nie prowadzące do grzechu, miłe Bogu. Tylko że wcale nie ma pewności, czy taki schematyzm na pewno Bogu miły jest. To jest założenie, które sobie ktoś tam kiedyś poczynił. Może słusznie, a może nie.
Z drugiej strony straszne jest życie w ciągłym lęku przed zgrzeszeniem, a dalej może wiecznym potępieniem. Zaś powody do grzechu są na każdym kroku. A nawet jak się wycofamy z robienia tego, czy innego niebezpiecznego działania, to istnieje zagrożenie, że Bóg naszą postawę odczyta jako grzech zaniechania (jest na temat tego grzechu fenomenalna przypowieść o talentach).
Więc i tak źle, i tak niedobrze. :( :cry:
Jedyne co pozostaje, aby się nie zapłakać (w przypadku bycia teistą, wierzącym że Bóg jest, kiedyś nas oceni, a my poniesiemy konsekwencje naszych wyborów), to chyba uwierzyć, że Bóg nie jest tyranem, że naprawdę człowieka kocha, a nie czyha na jego potknięcia. No i jednak jakoś starać się trzeba. Ale żadnej gwarancji, że się pomyłki nie popełni, po prostu nie mamy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin