|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 12:43, 25 Sty 2024 Temat postu: Wiara w Boga, czy wiara w swoje religijne stado? |
|
|
Stawiam sobie nieraz pytanie: czy ci (ograniczam się w rozważaniach do religii jawnie teistycznych), co tak silnie zabiegają o jedność społeczną w ramach religii, którą wyznają, bardziej wierzą w Boga, czy w konieczność celebrowania przynależności do swoich, do swojego "religijnego stada"?...
Po czym można by to odróżnić, czy ktoś kocha szczerze Boga, czy też bardzo pragnie obracać się w ramach jakiegoś społecznego porządku, jednej władzy, celebrowania przynależności grupowych?...
Prosty, a dający do myślenia przykład daje poparcie przez prawosławnych duchownych patriarchatu moskiewskiego wojny Rosji z Ukrainą. Nie potrafię uwierzyć, że da się szczerze wierzyć w Boga, który "jest miłością" ((16) Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim.
(1 List Jana 4:16)), a jednocześnie popierać zabijanie w imię wzrostu jakiegoś tam imperium. Wg mnie to nie jest wiara w Boga (a przynajmniej w chrześcijańskiego Boga). Skoro to nie jest wiara w Boga, to jest wiarą w co?...
- Według mnie wiele wskazuje na to, iż jest to wiara w nadrzędną potrzebę posiadania swojego stada, z którym ktoś się identyfikuje, w którym jest lider i sprawowana jest władza.
A dlaczego opublikowałem ten wątek w dziale "katolicyzm"?
- bo w katolicyzmie widzę dokładnie ten sam motyw psychologiczny, bo znaczna część katolików wg mnie tylko pozoruje (na poziomie wewnętrznym, udają sami przed sobą) wiarę w Boga, lecz w istocie, tak w głębi serca wierzą najbardziej w to swoje religijne stado i religijną władzę.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 13:20, 25 Sty 2024, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:27, 25 Sty 2024 Temat postu: Re: Wiara w Boga, czy wiara w swoje religijne stado? |
|
|
Zadam dość podstawowe pytanie dotyczące relacji Bóg - człowiek: czy można uznać za godną świętości, wspaniałości, miłości Boga postawę, w której ktoś rezygnuje z OSOBISTEGO poszukiwania relacji z Nim, cedując tę relację na jakieś ludzkie autorytety, skupiając się na jakichś doktrynalnych frazach od ludzi pochodzących, kopiując to, co od ludzi wzięte, a odmawiając tego, co szczere i indywidualne?...
Bo może Bóg odbierze taką postawę, w której człowiek szczerości i indywidualności relacji z Nim odmówił, jako że wszystkie moce mentalne wyznawca skierował na procedowanie aspektów społecznych, związanych z byciem w grupie ludzi, głoszących takie same deklaracje religijne jako formę wzgardy Mu okazanej?...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
towarzyski.pelikan
Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ze wsi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:50, 25 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Mt 18: 15-20
15 Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. 16 Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa7. 17 Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! 18 Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie8.
19 Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. 20 Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich».
Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Czw 13:51, 25 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:03, 25 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
towarzyski.pelikan napisał: | Mt 18: 15-20
15 Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. 16 Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa7. 17 Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! 18 Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie8.
19 Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. 20 Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich». |
Jakby co...
Nie jestem przeciw ROZSĄDNIE POTRAKTOWANEJ wspólnotowości, nie jestem zatem, aby się każdy zamknął wyłącznie we własnej kapsule osobistej religijności, albo został eremitą. Za "rozsądnie" potraktowaną wspólnotowość uważam jednak taki rodzaj relacji, w której
- osobista relacja z Bogiem jest celem.
- wspólnotowość jest ŚRODKIEM DO CELU, czyli też JEST PODPORZĄDKOWANA celowi kształtowania osobistej relacji z Bogiem.
Nie postuluję zatem zerwania ze wspólnotowością, lecz to, aby nie czynić ze wspólnotowości bożka, cielca.
Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko pozostałe jest na właściwym miejscu. Dotyczy to także wspólnotowości i indywidualnego życia chrześcijanina - relacja jest poprawna wtedy, gdy dla niego BEZPOŚREDNIO BÓG JEST ZAWSZE NA PIERWSZYM MIEJSCU.
Dobrze jest gdy wspólnotowość prowadzi do Boga, a nie gdy zawłaszcza sobie to, co chrześcijanin powinien oddawać Bogu. Niestety, ale dla wielu wyznawców wspólnotowość jest ZAMIAST szczerej osobistej relacji z Bogiem. To wspólnotowość dla nich jest bogiem, zaś Bogu żywemu tacy wspólnotowcy pokazują środkowy palec.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
towarzyski.pelikan
Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ze wsi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:43, 25 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: |
Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko pozostałe jest na właściwym miejscu. Dotyczy to także wspólnotowości i indywidualnego życia chrześcijanina - relacja jest poprawna wtedy, gdy dla niego BEZPOŚREDNIO BÓG JEST ZAWSZE NA PIERWSZYM MIEJSCU.
Dobrze jest gdy wspólnotowość prowadzi do Boga, a nie gdy zawłaszcza sobie to, co chrześcijanin powinien oddawać Bogu. Niestety, ale dla wielu wyznawców wspólnotowość jest ZAMIAST szczerej osobistej relacji z Bogiem. To wspólnotowość dla nich jest bogiem, zaś Bogu żywemu tacy wspólnotowcy pokazują środkowy palec. |
Niestety, po drugiej stronie mamy wielu wyznawców indywidualności, którzy swoim bogiem uczynili właśnie tę indywidualność, zaś Bogu żywemy uobecniającemu się we wspólnocie pokazują środkowy palec, patrz: rzezsze ludzi ochodzących od nauki Kościoła, kierujący się w kwestiach wiary swoim widzimisię.
Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Czw 14:43, 25 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:37, 25 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Czy Luter kierował się swoim widzi mi się??
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:58, 25 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
towarzyski.pelikan napisał: | Michał Dyszyński napisał: |
Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko pozostałe jest na właściwym miejscu. Dotyczy to także wspólnotowości i indywidualnego życia chrześcijanina - relacja jest poprawna wtedy, gdy dla niego BEZPOŚREDNIO BÓG JEST ZAWSZE NA PIERWSZYM MIEJSCU.
Dobrze jest gdy wspólnotowość prowadzi do Boga, a nie gdy zawłaszcza sobie to, co chrześcijanin powinien oddawać Bogu. Niestety, ale dla wielu wyznawców wspólnotowość jest ZAMIAST szczerej osobistej relacji z Bogiem. To wspólnotowość dla nich jest bogiem, zaś Bogu żywemu tacy wspólnotowcy pokazują środkowy palec. |
Niestety, po drugiej stronie mamy wielu wyznawców indywidualności, którzy swoim bogiem uczynili właśnie tę indywidualność, zaś Bogu żywemy uobecniającemu się we wspólnocie pokazują środkowy palec, patrz: rzesze ludzi ochodzących od nauki Kościoła, kierujący się w kwestiach wiary swoim widzimisię. |
Są możliwe przegięcia w każdą ze stron. Jest pytanie, który rodzaj przegięcia jest tym gorszym dla duchowości człowieka, a także gdzie jest to optimum postawy wierzącego pomiędzy skrajnym indywidualizmem a jakimś skrajnym integrystycznym kolektywizmem, w którym "jednostka niczym, jednostka bzdurą" (jak u Majakowskiego).
Jest też pytanie: co tu jest nadrzędne, a co podrzędne?
Czy ostatecznym celem jest stan świadomości i emocji samej jednostki, zaś wspólnota miałaby co najwyżej temu celowi dopomagać?
czy...
Może celem jest jednostka, która wyzbyła się maksymalnie swojej indywidualności, nic nie myśli, nic nie mniema, bo stawia sobie cały czas jedno główne pytanie: co tu mówią autorytety?...
No jest jeszcze ta "kwadratura koła", której jak do tej pory żaden integrysta mi nie rozwiązał: czym różni się "wiara" rozumiana jako maksymalne wycofanie własnej aktywności umysłu, aby literalnie skopiować (nie dodając od siebie niczego, bo to jest już błąd, bo to jest własne interpretowanie) jakieś doktrynalne sformułowanie, od odtworzenia tego sformułowania przez urządzenie — automat?...
Czy kierunek mentalny "najlepiej jest wtedy, gdy maksymalnie upodobnimy się do automatów" jest do wyobrażenia jako coś, co chce od ludzkości święty, niesłychanie inteligentny, dobry Bóg?...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:23, 25 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
towarzyski.pelikan napisał: | Michał Dyszyński napisał: |
Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko pozostałe jest na właściwym miejscu. Dotyczy to także wspólnotowości i indywidualnego życia chrześcijanina - relacja jest poprawna wtedy, gdy dla niego BEZPOŚREDNIO BÓG JEST ZAWSZE NA PIERWSZYM MIEJSCU.
Dobrze jest gdy wspólnotowość prowadzi do Boga, a nie gdy zawłaszcza sobie to, co chrześcijanin powinien oddawać Bogu. Niestety, ale dla wielu wyznawców wspólnotowość jest ZAMIAST szczerej osobistej relacji z Bogiem. To wspólnotowość dla nich jest bogiem, zaś Bogu żywemu tacy wspólnotowcy pokazują środkowy palec. |
Niestety, po drugiej stronie mamy wielu wyznawców indywidualności, którzy swoim bogiem uczynili właśnie tę indywidualność, zaś Bogu żywemy uobecniającemu się we wspólnocie pokazują środkowy palec, patrz: rzezsze ludzi ochodzących od nauki Kościoła, kierujący się w kwestiach wiary swoim widzimisię. |
Nie, to nie tak. Po drugiej stronie mamy ludzi, którzy prymat dają swojemu sumieniu, umysłowi i sercu, co nie wyklucza inspirowania się i rozeznawania tego, co głoszą np. jakieś kościelne autorytety. My po prostu wierzymy, że Bóg pragnie człowieka, który będzie się doskonalił umysłowo i duchowo, a więc postawa, w której człowiek "ma okazywać szczególną uległość woli i rozumu" (parafraza z "Lumen Gentium" (rozdział 25)), czy też inaczej pisząc, przylgnąć swoim rozumem w posłuszeństwie wiary do tego, co ogłaszają najwyższe autorytety oznacza w konsekwencji maksymalne poniżenie, zdegradowanie własnego umysłu, odczuć, rozeznania, myślenia..
W tej układance nie ma mnie, jako indywidualnego podmiotu, który posiada własny umysł i odczucia.
Moja rola sprowadza się do biernego przyswojenia, wtłoczenia w swój umysł treści wiary, których nie ważne czy je rozumiem czy nie, nie ważne czy przekonuje mnie uzasadnienie, czy nie.. Moim obowiązkiem, jest ulegle podporządkowanie się temu. To jest zeszmacenie rozwoju duchowego.
Człowiek, który daje prymat własnemu sercu i umysłowi, nad autorytet ludzi Kościoła, ćwiczy swoją duchowość i umysł, bo stara się (uważa to za swój duchowy obowiązek!) dogłębnie (tak jak mu na to pozwalają jego zdolności umysłowe, intelektualne) przemyśleć, rozważyć zagadnienia wiary i dzięki temu w umyśle buduje się zrozumiała ścieżką wiary, która przemienia człowieka. Integryści nie mają szans na taką przygodę ze swoją wiarą, bo ich rola sprowadza się do uległego przyjmowania jakichś fraz wiary, nauczania, które często jest po prostu wygłoszone przez autorytety bez podania szczegółowego uzasadnienia.
I nie jest też tak, że Bóg objawia się tylko w wspólnocie. Może ważniejsza jest ta relacja indywidualna:
"Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie." Mt 6,6.
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Czw 21:24, 25 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:37, 25 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | I nie jest też tak, że Bóg objawia się tylko w wspólnocie. Może ważniejsza jest ta relacja indywidualna:
"Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie." Mt 6,6. |
Dobry cytat. Znamienny jest także ten o tym, czy przynależność do konkretnej grupy jest kluczowa:
(38) Wtedy Jan rzekł do Niego: Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami. (39) Lecz Jezus odrzekł: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. (Ewangelia Marka 9)
O przywiązaniach społecznych, grupowych Jezus mówi wręcz w drastycznym tonie, określając - prowokacyjnie - postawę wobec wiążących nas zależności słowem "nienawiść":
(26) Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. (27) Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. (28) Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? (29) Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: (30) Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć. (31) Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? (32) Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. (33) Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem. (Ewangelia Łukasza 14)
Wiadomo, że ogólnie Jezus mówi o miłości, jednak w obliczu oddania swojego życia Bogu nawet te "najświętsze" przywiązania (dla Żydów rodzina była najważniejsza) muszą ustąpić wyższemu celowi. Znamienny jest stosunek Jezusa WZGLĘDEM AUTORYTETÓW RELIGIJNYCH - tych znanych Żydom. Czy zaleca pełną uległość tym autorytetom?...
- Raczej prowokacyjnie ich autorytarne normy łamie, gdy ROZUM PODPOWIADA, że nie są one słuszne:
(3) Wtedy Jezus zapytał uczonych w Prawie i faryzeuszów: Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie? (4) Lecz oni milczeli. On zaś dotknął go, uzdrowił i odprawił. (5) A do nich rzekł: Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu? (6) I nie mogli mu na to odpowiedzieć. (Ewangelia Łukasza 14)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:00, 25 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dobry cytat. Znamienny jest także ten o tym, czy przynależność do konkretnej grupy jest kluczowa:
(38) Wtedy Jan rzekł do Niego: Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami. (39) Lecz Jezus odrzekł: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. (Ewangelia Marka 9) |
To może warto też zauważyć, że przecież są ludzie (np. mistycy), którym Bóg objawił się indywidualnie bez pośredników i wspólnoty. Są ludzie, którzy mówią o głębokim doświadczeniu kontaktu z Bogiem w jakimś niespodziewanym momencie. Natomiast nie słyszałem, aby Bóg objawił się w bardziej namacalnym doświadczeniu poprzez wspólnotę. Wydaje mi się, że dla Boga indywidualna relacja z człowiekiem jest ważniejsza i to w zaciszu własnego serca i umysłu Bóg objawia się człowiekowi, a relacja poprzez wspólnotę ma niższy status z punktu widzenia Boga. Tak mi się wydaje.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:50, 25 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Dobry cytat. Znamienny jest także ten o tym, czy przynależność do konkretnej grupy jest kluczowa:
(38) Wtedy Jan rzekł do Niego: Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami. (39) Lecz Jezus odrzekł: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. (Ewangelia Marka 9) |
To może warto też zauważyć, że przecież są ludzie (np. mistycy), którym Bóg objawił się indywidualnie bez pośredników i wspólnoty. Są ludzie, którzy mówią o głębokim doświadczeniu kontaktu z Bogiem w jakimś niespodziewanym momencie. Natomiast nie słyszałem, aby Bóg objawił się w bardziej namacalnym doświadczeniu poprzez wspólnotę. Wydaje mi się, że dla Boga indywidualna relacja z człowiekiem jest ważniejsza i to w zaciszu własnego serca i umysłu Bóg objawia się człowiekowi, a relacja poprzez wspólnotę ma niższy status z punktu widzenia Boga. Tak mi się wydaje. |
Wspólnota pełni pewną rolę - pomocniczą.
Ja dziś traktuję ten wybór pomiędzy wyznawaniem osobistym, a skupianiem się na posłuszeństwie autorytetom jako TEST SZCZEROŚCI WIARY, który przygotował dla wyznawców Bóg.
Jezus stawia uczniom pytanie: za kogo mnie uważacie?
Teraz też brzmi to pytanie. I wg mnie nie jest prawidłową na nie odpowiedzią: co... ja?... Mnie się, Boże pytasz? Ja nie wiem... Ja tylko powtarzam za autorytetami. Sam niczego nic tu nie wprowadzam, nie zastanawiam się, nie mam zdania. Jak mi powiedzą moje autorytety, że mam Cię kochać w czwartek i sobotę, to zrobię to dokładnie w te dni. A jak dorzucą jeszcze środę, to też postaram się być posłusznym, ale sam tu nie będę decydował...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 0:00, 26 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 0:30, 26 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszynski napisał: | Sam niczego nic tu nie wprowadzam, nie zastanawiam się, nie mam zdania. Jak mi powiedzą moje autorytety, że mam Cię kochać w czwartek i sobotę, to zrobię to dokładnie w te dni. A jak dorzucą jeszcze środę, to też postaram się być posłusznym, ale sam tu nie będę decydował... |
Ja w swojej drodze wiary też mam jakieś autorytety, przecież np. bardzo mocno inspiruję się przemyśleniami ks. Hryniewicza, ale ci ludzie, których uznaję za autorytet to oni diametralnie różnią się od tych autorytetów, którzy tworzyli jakieś dokumenty, w których nauczają o posłuszeństwie, poddaniu rozumu ich naukom. Moje autorytety wcale nie aspirują do bycia autorytetami i sami uznają się za "uczniów Chrystusa", a jeśli do czegoś przekonują to robią drogą starannego rozumowania, tak aby każdy miał jasność o co chodzi, co się z czego bierze. Tak więc ja generalnie nie jestem jakimś przeciwnikiem uznania roli autorytetów w swoim życiu. Moje autorytety zachęcają do myślenia i aktywności w sprawach wiary.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 0:55, 26 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszynski napisał: | Sam niczego nic tu nie wprowadzam, nie zastanawiam się, nie mam zdania. Jak mi powiedzą moje autorytety, że mam Cię kochać w czwartek i sobotę, to zrobię to dokładnie w te dni. A jak dorzucą jeszcze środę, to też postaram się być posłusznym, ale sam tu nie będę decydował... |
Ja w swojej drodze wiary też mam jakieś autorytety, przecież np. bardzo mocno inspiruję się przemyśleniami ks. Hryniewicza, ale ci ludzie, których uznaję za autorytet to oni diametralnie różnią się od tych autorytetów, którzy tworzyli jakieś dokumenty, w których nauczają o posłuszeństwie, poddaniu rozumu ich naukom. Moje autorytety wcale nie aspirują do bycia autorytetami i sami uznają się za "uczniów Chrystusa", a jeśli do czegoś przekonują to robią drogą starannego rozumowania, tak aby każdy miał jasność o co chodzi, co się z czego bierze. Tak więc ja generalnie nie jestem jakimś przeciwnikiem uznania roli autorytetów w swoim życiu. Moje autorytety zachęcają do myślenia i aktywności w sprawach wiary. |
No więc właśnie.
Mamy jeszcze kwestię nietoksycznego autorytetu. Dla tych, którzy autorytet kojarzą z twardym autorytaryzmem, dominacją silniejszych w danym układzie nad słabszymi, to taki rodzaj autorytetu, który niczego nie narzuca, nie wymusza, a tylko stara się być swoimi przemyśleniami po prostu użyteczny, pomocny w układaniu sobie obrazu świata przez tych, którzy zechcą się z jego głosem zapoznać, to jest "żaden autorytet". Ludzie ceniący sobie dominację silniejszych nad słabszymi powiedzą: phiiii... to ma być autorytet? Jak nie żąda, nie wymusza?... To przecież jakiś miękiszon, a nie autorytet...
Tymczasem...
Tymczasem akurat dla mnie DOPIERO rodzaj autorytetu NIE WYMUSZAJĄCY NICZEGO, ALE DOKŁADAJĄCY WSZELKICH STARAŃ ABY POMÓC, ABY SAMEMU SIĘ DOSTOSOWAĆ, jest tym prawdziwym autorytetem. Ten "autorytet" głównie wymuszający jak dla mnie to jest tylko satrapa, drań, czyli jednostka godna pożałowania, a nie szczerego szacunku.
Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. (Ewangelia Mateusza 20:26)
(35) On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich! (Ewangelia Marka 9:35)
(43) Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. (Ewangelia Marka 10:43)
(25) A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. (26) Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. (27) A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, (28) na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.
(Ewangelia Mateusza 20)
Autorytet jest mocny mocą swojej zdolności rozumienia spraw, a także - o ile to możliwe - zrozumienia indywidualnej sytuacji osoby, której stara się pomóc. Jest jak dobry lekarz, który umie diagnozować chorobę, aby znaleźć na nią właściwe lekarstwo. Autorytet prawdziwy nie jest roszczeniowy, że oczekuje dla siebie splendorów i pochwał, bo cieszy się, gdy może pomóc. I to ta świadomość czynienia dobra jest dla niego największą nagrodą.
Autorytet duchowy prawdziwy ma świadomość, że dojrzewanie człowieka do nawrócenia wymaga czasu:
(6) I opowiedział im następującą przypowieść: Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. (7) Rzekł więc do ogrodnika: Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia? (8) Lecz on mu odpowiedział: Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; (9) może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć. (Ewangelia Łukasza 13)
To co dobre się ma dziać w człowieku, wymaga współpracy wielu sfer osobowości. Ich skoordynowanie nie odbędzie się łatwo, nie dokona się samym aktem woli, lecz jest związane z pracą, z poszukiwaniami osobistymi, próbami, czasem koniecznością naprawy błędów. To wymaga czasu, więc nieraz trzeba być cierpliwym. Działanie pod przymusem jest działaniem dostosowawczym, jest ugięciem się pod presją, a nie osobistym wyborem kogoś, kto posłusznie coś w końcu uczyni, bo presja go do tego zmusiła. A nawet jeśli to tylko jest presja mentalna, to też nie o to chodzi, aby ktoś przyjął postawę "no dobra, tak na mnie cisną, więc nawet jeśli mogą fizycznie im się sprzeciwić, to dla świętego spokoju zrobię, jak chcą". Prawdziwe nawrócenie człowieka powinno objąć wszystkie sfery tego człowieka - nie tylko wolę, ale zrozumienie (intelekt), emocje, wiarę. Powinno być związane z przekonanie, iż po prostu tamto złe zachowanie nie jest dla nas naturalne, bo my identyfikujemy się szczerze i dobrowolnie z tym, co jest dobre. Autorytet duchowy, prawdziwy nie działa przymusem, lecz dobrym wytłumaczeniem zawiłości sytuacji, w jakiej ktoś się znalazł, aby pomóc takiej osobie w sposób, który nie narusza jej godności, wartości.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 1:01, 26 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 2:15, 26 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Użyłeś Michale slowa stado.
I to dwie konotacje.
Pierwsza, osadzona w biologii-instynkt stadny, jesteśmy nim obdarzeni.
Drugi religijny:
Widok stad owiec i kóz dał podstawę symbolice Izraela jako owczarni. Obraz ten miał silne osadzenie religijne. Nie chodziło o proste przeniesienie codziennego doświadczenia, lecz o uwypuklenie głębokich więzi Izraela z Bogiem. Nawiązując do wyprowadzenia hebrajskich niewolników z Egiptu, nadania Prawa na Synaju i wędrówki do Ziemi Obiecanej, psalmista tak posumował tamten ważny etap: „Wiodłeś Twój lud jak trzodę ręką Mojżesza i Aarona” (Ps 77 [76], 21). Ten sam motyw pojawia się w następnym psalmie, zaraz po nawiązaniu do plag, które poraziły Egipcjan i przesądziły o decyzji faraona, żeby wypuścić niewolników: „I swój lud wyprowadził jak owce,/ i powiódł przez pustynię jak trzodę” (Ps 78 [77], 52). Cytat za w drodze. pl
Dziś w dobie indywidualizmu i atomizacji spoleczeństwa być może zwycięża ta forma religijności indywidualnej. Psycholodzy wrecz mówią o "swoim bogu".
Pożegnał się ze swoim Bogiem...itp itd.
Czy to jest dla nas dobre? Gdzie realizujemy tę potrzebę przynaleznosci do stada, jeśli juz nie w religii? Czy w ogóle ją realizujemy?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 11:21, 26 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Dziś w dobie indywidualizmu i atomizacji społeczeństwa być może zwycięża ta forma religijności indywidualnej. Psycholodzy wrecz mówią o "swoim bogu".
Pożegnał się ze swoim Bogiem...itp itd.
Czy to jest dla nas dobre? Gdzie realizujemy tę potrzebę przynależności do stada, jeśli juz nie w religii? Czy w ogóle ją realizujemy? |
Myślę, że istotą chrześcijaństwa jest ten wymiar indywidualny.
W scenie rozmowie z Nikodemem Jan Ewangelista, 3 napisał: | (3) W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwo Bożego. (4) Nikodem powiedział do Niego: Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? (5) Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. (6) To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. (7) Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. |
Narodzenie sie z ducha nie jest narodzeniem wspólnotowym, lecz osobistym. Dalej w rozmowie z Nikodemem Jezus jeszcze wyjaśnia:
(14) A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, (15) aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. (16) Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. (17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (18) Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. (19) A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. (20) Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. (21) Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.
Sądem jest w tym opisie nie jakaś arbitralna z zewnątrz decyzja, lecz to, jak "reagujemy na światło" (duchowe światło) - osądzają nas nasze uczynki, nasze reakcje, to, czy do światła dążymy, czy go unikamy. Jakiego światła? - światła prawdy, co ja rozumiem jako zgodność wewnętrzną naszych celów, działań, odbioru świata. To wszystko jest zadanie dla każdego człowieka - zadanie osobiste, indywidualne.
Scedowanie narodzenia się z ducha na żadną wspólnotę nie przejdzie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
towarzyski.pelikan
Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ze wsi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:01, 26 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | towarzyski.pelikan napisał: | Michał Dyszyński napisał: |
Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko pozostałe jest na właściwym miejscu. Dotyczy to także wspólnotowości i indywidualnego życia chrześcijanina - relacja jest poprawna wtedy, gdy dla niego BEZPOŚREDNIO BÓG JEST ZAWSZE NA PIERWSZYM MIEJSCU.
Dobrze jest gdy wspólnotowość prowadzi do Boga, a nie gdy zawłaszcza sobie to, co chrześcijanin powinien oddawać Bogu. Niestety, ale dla wielu wyznawców wspólnotowość jest ZAMIAST szczerej osobistej relacji z Bogiem. To wspólnotowość dla nich jest bogiem, zaś Bogu żywemu tacy wspólnotowcy pokazują środkowy palec. |
Niestety, po drugiej stronie mamy wielu wyznawców indywidualności, którzy swoim bogiem uczynili właśnie tę indywidualność, zaś Bogu żywemy uobecniającemu się we wspólnocie pokazują środkowy palec, patrz: rzesze ludzi ochodzących od nauki Kościoła, kierujący się w kwestiach wiary swoim widzimisię. |
Są możliwe przegięcia w każdą ze stron. Jest pytanie, który rodzaj przegięcia jest tym gorszym dla duchowości człowieka, a także gdzie jest to optimum postawy wierzącego pomiędzy skrajnym indywidualizmem a jakimś skrajnym integrystycznym kolektywizmem, w którym "jednostka niczym, jednostka bzdurą" (jak u Majakowskiego).
Jest też pytanie: co tu jest nadrzędne, a co podrzędne?
Czy ostatecznym celem jest stan świadomości i emocji samej jednostki, zaś wspólnota miałaby co najwyżej temu celowi dopomagać?
czy...
Może celem jest jednostka, która wyzbyła się maksymalnie swojej indywidualności, nic nie myśli, nic nie mniema, bo stawia sobie cały czas jedno główne pytanie: co tu mówią autorytety?...
|
Każde z tych przegięć jest równie szkodliwe dla duchowości człowieka, bo nie stawia Boga na pierwszym miejscu, co jak mi się zdaje, już ustaliliśmy.
Wspólnota jest po to, by zbliżyć osobę ludzką do Boga. Człowiek odrzucający wspólnotę siłą rzeczy się od Boga oddala.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
towarzyski.pelikan
Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ze wsi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:09, 26 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | towarzyski.pelikan napisał: | Michał Dyszyński napisał: |
Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko pozostałe jest na właściwym miejscu. Dotyczy to także wspólnotowości i indywidualnego życia chrześcijanina - relacja jest poprawna wtedy, gdy dla niego BEZPOŚREDNIO BÓG JEST ZAWSZE NA PIERWSZYM MIEJSCU.
Dobrze jest gdy wspólnotowość prowadzi do Boga, a nie gdy zawłaszcza sobie to, co chrześcijanin powinien oddawać Bogu. Niestety, ale dla wielu wyznawców wspólnotowość jest ZAMIAST szczerej osobistej relacji z Bogiem. To wspólnotowość dla nich jest bogiem, zaś Bogu żywemu tacy wspólnotowcy pokazują środkowy palec. |
Niestety, po drugiej stronie mamy wielu wyznawców indywidualności, którzy swoim bogiem uczynili właśnie tę indywidualność, zaś Bogu żywemy uobecniającemu się we wspólnocie pokazują środkowy palec, patrz: rzezsze ludzi ochodzących od nauki Kościoła, kierujący się w kwestiach wiary swoim widzimisię. |
Nie, to nie tak. Po drugiej stronie mamy ludzi, którzy prymat dają swojemu sumieniu, umysłowi i sercu, co nie wyklucza inspirowania się i rozeznawania tego, co głoszą np. jakieś kościelne autorytety. . |
Jeśli dajesz prymat swojemu sumieniu i sercu to samego siebie stawiasz na pierwszym miejscu. To Ty jesteś bogiem. Wychodzisz z naiwnego przekonania, że Twoje sumienie nie jest narażone na różne skazy i skrzywienia, że rodzisz się z poprawnym odczytem intencji Boga. Sumienie tymczasem podlega kształtowaniu i własnie temu służy udział we wspólnocie, żeby to własne sumienie zostało poprawnie ukształtowane i pozostawione pod opieką.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:36, 26 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
towarzyski.pelikan napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Są możliwe przegięcia w każdą ze stron. Jest pytanie, który rodzaj przegięcia jest tym gorszym dla duchowości człowieka, a także gdzie jest to optimum postawy wierzącego pomiędzy skrajnym indywidualizmem a jakimś skrajnym integrystycznym kolektywizmem, w którym "jednostka niczym, jednostka bzdurą" (jak u Majakowskiego).
Jest też pytanie: co tu jest nadrzędne, a co podrzędne?
Czy ostatecznym celem jest stan świadomości i emocji samej jednostki, zaś wspólnota miałaby co najwyżej temu celowi dopomagać?
czy...
Może celem jest jednostka, która wyzbyła się maksymalnie swojej indywidualności, nic nie myśli, nic nie mniema, bo stawia sobie cały czas jedno główne pytanie: co tu mówią autorytety?...
|
Każde z tych przegięć jest równie szkodliwe dla duchowości człowieka, bo nie stawia Boga na pierwszym miejscu, co jak mi się zdaje, już ustaliliśmy.
Wspólnota jest po to, by zbliżyć osobę ludzką do Boga. Człowiek odrzucający wspólnotę siłą rzeczy się od Boga oddala. |
Człowiek zupełnie odrzucający wspólnotę, w typowych warunkach rzeczywiście utrudnia sobie najczęściej (choć nie zawsze) drogę do Boga. Jednak nie jest to jakieś absolutne zagrożenie, czego dobrym przykładem są eremici, którzy żyjąc poza wspólnotą, rozwijają zaawansowaną duchowość, zwykle nawet duchowość wyższą, niż typowego wspólnotowca.
Jestem silnie przekonany, że ZNACZNIE WIĘKSZYM ZAGROŻENIEM dla duchowości jest bezrefleksyjne i ślepe podążanie za liderami wspólnot, a w konsekwencji rezygnowanie z rozwoju sumienia, które właśnie jest czymś głęboko osobistym, samodzielnym.
No i jest jeszcze jedna kwestia - rozróżnienia, czy chodzi o wspólnotę, czy może bardziej o PODLEGŁOŚĆ WŁADZY ze wspólnotą związaną. Ja z sympatią traktuję wspólnotowe aspekty życia - te koncentrujące się na wzajemnej pomocy, życzliwości, wspieraniu się, uczeniu wzajemnym, ukazywaniu odmiennych ścieżek życia, co sprzyja wartościowym refleksjom. Ale czym innym jest nawet mocno zaangażowane życie we wspólnocie realizowane NA PRAWACH RÓWNOŚCI, a czym innym scedowanie swoich mocy mentalnych na jakąś tam władzę, która we wspólnocie "na świecznik" się akurat dostała. To są znacząco odmienne rzeczy - zaangażowanie we wspólnotę na prawach równości i wzajemnego poszanowania, z pragnieniem wspierania się, a bycie bezwolnym ciołkiem zarządzanym przez tych, którzy ku władzy mieli najsilniejsze dążenie (co samo w sobie budzi podejrzenie, czy nie są to czasem w ogóle ludzie amoralni, może nawet o psychopatycznych skłonnościach, jako że badania wykazały, iż psychopaci wyjątkowo chętnie do władzy się garną).
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 22:14, 26 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 7:38, 27 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Udział we wspólnocie, nazwę ją umownie kibolskiej ułatwia drogę do Boga.?
Lub w mafii?
Św. Jan Paweł II w adhortacji Christifideles laici pisze, że „Wszyscy powinniśmy odkryć, poprzez wiarę, prawdziwe oblicze parafii, czyli samą «tajemnicę» Kościoła, który właśnie w niej istnieje i działa. Ona bowiem, (…) nigdy nie jest po prostu strukturą, terytorium, budynkiem, ale raczej «rodziną Bożą jako braci ożywionych duchem jedności», «domem rodzinnym, braterskim i gościnnym», «wspólnotą wiernych»” (nr 26).
Uświadomienie sobie, że parafia nie jest po prostu strukturą na wzór świeckich struktur, ma znaczenie zasadnicze. Nie można postrzegać parafii, jako miejsca świadczenia określonych usług o charakterze religijnym. Chociaż parafia posiada widzialną zorganizowaną strukturę i podejmuje określone działania, to jednak przede wszystkim jest ona „rodziną Bożą”, rzeczywistością duchową, której nie da się zrozumieć bez wiary.
Rozważając nad tym, czym jest parafia, trzeba nam wyjść od wspólnego doświadczenia, a mianowicie, że nie zmierzamy do Boga w pojedynkę lecz we wspólnocie. Wiara w Boga buduje wspólnotę pomiędzy ludźmi. Konstytucja Lumen gentium Soboru Watykańskiego II mówi, że „Podobało się Bogu uświęcić i zbawić ludzi nie pojedynczo, z wykluczeniem wszelkiej wzajemnej między nimi więzi, lecz uczynić z nich lud, który by Go poznawał w prawdzie i wiernie Mu służył” (nr 9). Kościół, a w nim najmniejsza jego strukturalna cząstka, jaką jest parafia, jest wspólnotą zbawczą.
[link widoczny dla zalogowanych]
A tak przy okazji Michale, Ty się udzielasz w życiu parafii? Uczestniczysz w procesji Bożego Ciała?
Mi się naprawdę wydawało, że tam wszyscy będą potulni, że szczęść Boże i przepraszam, że żyję. A tam ogień był od samego początku, na turniejach zdarzało się, że ktoś lądował nawet w szpitalu. Dla mnie to był bardzo dobry znak, bo świadczył o tym, że do seminarium trafiają normalni, zdrowi faceci. Każdy mężczyzna powinien mieć pasję, nieważne, czy ma żonę i dzieci, czy pełni posługę kapłańską. A futbol to sprawa, która łączy nas wszystkich.
Można powiedzieć, że ksiądz Bogusław prowadzi dwa rodzaje ewangelizacji – przekonuje ludzi do Boga i do stadionu. Powtarza, że kiedy media dookoła starają się pokazać kibiców od jak najgorszej strony, on chce unaocznić ludziom jak jest naprawdę. Na trybuny zaczął zabierać dzieciaki ze szkoły, znajomych księży, a nawet siostry zakonne. I jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś na taką wizytę narzekał. Wprost przeciwnie.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Sob 7:50, 27 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:06, 27 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Skąd się to bierze, że wiara w Boga w licznych przypadkach staje się wiarą w stado, które stosuje podobne rytuały, powtarza te same frazy?...
To jest naturalne. Mamy liczne geny zachowań stadnych, społecznych, mamy "genetyczną gotowość" do bycia członkiem społeczności, ale nie jest znane nic, co by byłe genem transcendencji i zaawansowanej duchowości. To ostatnie powstaje dopiero jako efekt transformacji, związanej z bardzo indywidualną decyzją i drogą rozwoju. Rodzimy się z tendencją do podległości liderowi i konformizmem wobec swojego stada, choć też rodzimy się z genem rywalizacyjnego zdobywania pozycji w swoim stadzie. Nasze myślenie, oceny, cele, przynajmniej w pierwszej fazie życia są nam narzucone biologicznie, a my, jeśli nawet coś dodajemy od siebie, to robimy to tak, aby zachować pierwotną "logikę stadną", nie w głowie nam bunt, a przynajmniej nie w głowie nam UŚWIADOMIONY bunt.
Życie jednak się toczy...
Wraz z rozwojem w człowieku osobistych, indywidualnych, czyli zależnych od wewnętrznych więzów, mających WŁASNĄ LOGIKĘ kryteriów oceny świata, coraz częściej będziemy dostrzegali istotne rozdźwięki pomiędzy różnymi ocenami, tego co w życiu nam się pojawiło. Niektórzy wybudują sobie ten własny system oceny rzeczywistości na tyle już konkretnie, na tyle dający wyraziste wskazówki, co i jak należy potraktować, że będzie on coraz częściej wchodził w kolizję z "logiką stada". Coraz trudniej będzie nam się dostosowywać.
Oczywiście będzie tu próba obrony w naszej psychice logiki stada. Naturalne jest, że jak coś używaliśmy przez wiele lat (a logiki stada używa się od wczesnego dzieciństwa), to nie porzuca się tego w imię "nie wiadomo czego", co się pojawia, generując rozbieżności ocen w różnych sytuacjach. Ale kolejne odsłony problematycznych sytuacji życiowych się pojawiają, akceptacja swojego stada wcale nie jest taka prosta i łatwa, jak by się to chciało.
Z moich doświadczeń z ludźmi, którzy bardzo pragną wierzyć, że stado jest ich życiowym powołaniem, wynika, że są to ludzie mocno sfrustrowani. Właściwie to jakby to byli ludzie pogrążeni w stałej złości - na świat, na ludzi, na samych siebie. Jak się jednak całemu temu układowi przyjrzeć z dystansu, to owa frustracja jest nieunikniona!
Przecież w stadzie są z grubsza dokładnie tacy sami ludzie, jak każdy z jego członków, zaś prawem stadnym jest konkurencja, walka o dostrzeżenie, znaczenie, ustalanie hierarchii. Stado daje wsparcie jedynie w znaczeniu ochrony przed zagrożeniami zewnętrznymi, jednak wewnątrz niego jest wieczny ferment i frustracja. A są też inne powody tej frustracji - nieuniknione konflikty sumienia, konflikty poznawcze (dysonans poznawczy) związane z przypadkami, gdy interes stada kłóci się z szerzej rozumianym dobrem i prawdą.
Ale... zebrało mi się na rozkminy o samym stadzie... To się nadaje na osobny wątek.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 23:55, 27 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:30, 27 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Małe stada są lepsze niż plemiona.:-) :-)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:23, 27 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
towarzyski.pelikan napisał: | Katolikus napisał: | towarzyski.pelikan napisał: | Michał Dyszyński napisał: |
Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko pozostałe jest na właściwym miejscu. Dotyczy to także wspólnotowości i indywidualnego życia chrześcijanina - relacja jest poprawna wtedy, gdy dla niego BEZPOŚREDNIO BÓG JEST ZAWSZE NA PIERWSZYM MIEJSCU.
Dobrze jest gdy wspólnotowość prowadzi do Boga, a nie gdy zawłaszcza sobie to, co chrześcijanin powinien oddawać Bogu. Niestety, ale dla wielu wyznawców wspólnotowość jest ZAMIAST szczerej osobistej relacji z Bogiem. To wspólnotowość dla nich jest bogiem, zaś Bogu żywemu tacy wspólnotowcy pokazują środkowy palec. |
Niestety, po drugiej stronie mamy wielu wyznawców indywidualności, którzy swoim bogiem uczynili właśnie tę indywidualność, zaś Bogu żywemy uobecniającemu się we wspólnocie pokazują środkowy palec, patrz: rzezsze ludzi ochodzących od nauki Kościoła, kierujący się w kwestiach wiary swoim widzimisię. |
Nie, to nie tak. Po drugiej stronie mamy ludzi, którzy prymat dają swojemu sumieniu, umysłowi i sercu, co nie wyklucza inspirowania się i rozeznawania tego, co głoszą np. jakieś kościelne autorytety. . |
Jeśli dajesz prymat swojemu sumieniu i sercu to samego siebie stawiasz na pierwszym miejscu. To Ty jesteś bogiem. Wychodzisz z naiwnego przekonania, że Twoje sumienie nie jest narażone na różne skazy i skrzywienia, że rodzisz się z poprawnym odczytem intencji Boga. Sumienie tymczasem podlega kształtowaniu i własnie temu służy udział we wspólnocie, żeby to własne sumienie zostało poprawnie ukształtowane i pozostawione pod opieką. |
Ukształtowane i pozostawione pod opieką niedoskonałych i omylnych ludzi, których uczynię swoim bogiem, bo ich wywyższę, a swoje sumienie, umysł i serce poniżę.
Totalnie niezrozumiałaś tego, co wcześniej ci napisałem.
To, że daję prymat swojemu sumieniu, umysłowi i sercu nie sprawia, że czynię z siebie jakąś nieomylną instancję. Nie ma w twoim rozumowaniu żadnego twardego wynikania. Bogiem bym się czynił, gdybym uważał się za kogoś prawie nieomylnego, ktoś kto w życiu pozjadał wszystkie rozumy i wie wszystko lepiej od innych. To nie jest moja postawa życiowa, a z tego, że w życiu chcę kierować się sumieniem, umysłem i sercem też nie wynika postawa bycia ludzkim bogiem.
Cytat: | Wychodzisz z naiwnego przekonania, że Twoje sumienie nie jest narażone na różne skazy i skrzywienia, że rodzisz się z poprawnym odczytem intencji Boga. |
Co ja się będę tłumaczył, że nie jestem wielbłądem. Proszę wskaż mi, gdzie to naiwne przekonanie jest w moim rozumowaniu.
Powiem tyle, jeżeli daję prymat swojemu sumieniu, umysłowi i sercu to nie dlatego, że chcę się czynić bogiem, ale dlatego, że chcę się rozwijać, a nie poniżać w sobie to co stanowi o moim rozwoju.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 0:04, 28 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | To, że daję prymat swojemu sumieniu, umysłowi i sercu nie sprawia, że czynię z siebie jakąś nieomylną instancję. |
Ano właśnie. Wręcz dodałby, że traktując sumienie jako dar od Boga (Katechizm KRK w końcu tak sumienie traktuje), to wręcz wymusza na człowieku SKUPIENIE NA WRAŻLIWOŚCI I POSZUKIWANIU, a także WSŁUCHIWANIU SIĘ W GŁOS BOGA, który w sumieniu przemawia.
Czy głos zewnętrznego autorytetu może być tu lepszy?...
Problem w tym, że nawet gdyby założyć, że autorytet ma coś bardzo nam cennego do przekazania, to i tak na nic to się nie zda, jeśli tego nie ODBIERZEMY W POPRAWNY SPOSÓB. Jeśli nasz umysł jest nieprzygotowany na proste stwierdzenia typu "szukajcie Boga", "spełniajcie wymagania prawdy", "weźcie swój krzyż", "miłuj Boga i bliźniego", czy dowolne inne ważne teologicznie stwierdzenia, które w takiej czy innej postaci potwierdziłyby, czy doprecyzowały autorytety, to przy braku WŁAŚCIWEGO ODBIORU, REZONANSU PRZEZ UMYSŁ ODBIORCY to ów głos autorytetu i tak nie przyda się na więcej, niż odsłuchanie głosu przejeżdżającej ciężarówki.
Człowiek nawet z autorytetu skorzystać jest w stanie dopiero wtedy, gdy JEST W STANIE ZROZUMIEĆ, przełożyć słowa na znaczenia, dopasować do sytuacji życiowych i do podejmowanych decyzji. A tego wszystkiego nie da się osiągnąć bez odpowiedniego poziomu rozwoju intelektualnego i duchowego.
Więc i tak warunkiem koniecznym wszelkiego poprawnego posłuszeństwa czemukolwiek (w tym autorytetom kościelnym!) jest rozwój osobowy, wystarczająco zaawansowany poziom funkcji poznawczych.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 0:05, 28 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
towarzyski.pelikan
Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ze wsi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:19, 28 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: |
No i jest jeszcze jedna kwestia - rozróżnienia, czy chodzi o wspólnotę, czy może bardziej o PODLEGŁOŚĆ WŁADZY ze wspólnotą związaną. Ja z sympatią traktuję wspólnotowe aspekty życia - te koncentrujące się na wzajemnej pomocy, życzliwości, wspieraniu się, uczeniu wzajemnym, ukazywaniu odmiennych ścieżek życia, co sprzyja wartościowym refleksjom. Ale czym innym jest nawet mocno zaangażowane życie we wspólnocie realizowane NA PRAWACH RÓWNOŚCI, a czym innym scedowanie swoich mocy mentalnych na jakąś tam władzę, która we wspólnocie "na świecznik" się akurat dostała. To są znacząco odmienne rzeczy - zaangażowanie we wspólnotę na prawach równości i wzajemnego poszanowania, z pragnieniem wspierania się, a bycie bezwolnym ciołkiem zarządzanym przez tych, którzy ku władzy mieli najsilniejsze dążenie (co samo w sobie budzi podejrzenie, czy nie są to czasem w ogóle ludzie amoralni, może nawet o psychopatycznych skłonnościach, jako że badania wykazały, iż psychopaci wyjątkowo chętnie do władzy się garną). |
Innymi słowy, masz problem z hierarchią, jesteś w stanie zaakceptować wspólnotę tylko pod warunkiem, że funkcjonuje na zasadzie równościowej. Czyli zdanie dziecka jest tyle samo warte co zdanie sędziwego mędrca. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zdaje sobie sprawę, że taka równościowa wspólnota jest skazana na porażkę, bo ludzie nie są równi pod względem dojrzałości, wiedzy, umiejętności i kompetencji. I hierarchie społeczne właśnie na tej naturalnej nierówności bazują, bez nich były chaos i zagłada. Kościół nie jest żadnym wyjątkiem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
towarzyski.pelikan
Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ze wsi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:31, 28 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: |
To, że daję prymat swojemu sumieniu, umysłowi i sercu nie sprawia, że czynię z siebie jakąś nieomylną instancję. Nie ma w twoim rozumowaniu żadnego twardego wynikania. Bogiem bym się czynił, gdybym uważał się za kogoś prawie nieomylnego, ktoś kto w życiu pozjadał wszystkie rozumy i wie wszystko lepiej od innych. To nie jest moja postawa życiowa, a z tego, że w życiu chcę kierować się sumieniem, umysłem i sercem też nie wynika postawa bycia ludzkim bogiem. |
Jeśli nie potrafisz być posłusznym wobec Kościoła ustanowionego przez Boga, to jakżebyś miał wykazać posłuszeństwo samemu Bogu?
Cytat: |
Powiem tyle, jeżeli daję prymat swojemu sumieniu, umysłowi i sercu to nie dlatego, że chcę się czynić bogiem, ale dlatego, że chcę się rozwijać, a nie poniżać w sobie to co stanowi o moim rozwoju. |
To tak jakby dziecko powiedziało, że to, że woli robić wszystko po swojemu, zamiast słuchać się rodziców, to nie dlatego, że czuje się bogiem, tylko, że chce się rozwijać. Tymczasem dziecko które jest nieposłuszne, właśnie się nie rozwinie, bo z pustego i Salomon nie naleje. Już na zawsze pozostanie rozwydrzonym dzieckiem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|