Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wiara w Boga, czy wiara w swoje religijne stado?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:56, 28 Sty 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

No i jest jeszcze jedna kwestia - rozróżnienia, czy chodzi o wspólnotę, czy może bardziej o PODLEGŁOŚĆ WŁADZY ze wspólnotą związaną. Ja z sympatią traktuję wspólnotowe aspekty życia - te koncentrujące się na wzajemnej pomocy, życzliwości, wspieraniu się, uczeniu wzajemnym, ukazywaniu odmiennych ścieżek życia, co sprzyja wartościowym refleksjom. Ale czym innym jest nawet mocno zaangażowane życie we wspólnocie realizowane NA PRAWACH RÓWNOŚCI, a czym innym scedowanie swoich mocy mentalnych na jakąś tam władzę, która we wspólnocie "na świecznik" się akurat dostała. To są znacząco odmienne rzeczy - zaangażowanie we wspólnotę na prawach równości i wzajemnego poszanowania, z pragnieniem wspierania się, a bycie bezwolnym ciołkiem zarządzanym przez tych, którzy ku władzy mieli najsilniejsze dążenie (co samo w sobie budzi podejrzenie, czy nie są to czasem w ogóle ludzie amoralni, może nawet o psychopatycznych skłonnościach, jako że badania wykazały, iż psychopaci wyjątkowo chętnie do władzy się garną).

Innymi słowy, masz problem z hierarchią, jesteś w stanie zaakceptować wspólnotę tylko pod warunkiem, że funkcjonuje na zasadzie równościowej. Czyli zdanie dziecka jest tyle samo warte co zdanie sędziwego mędrca. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zdaje sobie sprawę, że taka równościowa wspólnota jest skazana na porażkę, bo ludzie nie są równi pod względem dojrzałości, wiedzy, umiejętności i kompetencji. I hierarchie społeczne właśnie na tej naturalnej nierówności bazują, bez nich były chaos i zagłada. Kościół nie jest żadnym wyjątkiem.

Myślę, że jest pełne spektrum przejść pomiędzy skrajnościami, w których z jednej strony
- mamy równość totalną, w której nawet małe dziecko ma tyle samo do powiedzenia, co dorosły, doświadczony człowieka
a z drugiej strony
- jest skrajność władzy absolutnej, w której władca nie dozwala nikomu na wyrażanie żadnego swojego stanowiska, bo społeczeństwo stało się jednym wielkim obozem pracy, z twardym nadzorem, uniformizacją, wyznaczaniem każdemu, co ma robić w każdym momencie swojego życia.

Jeśli używasz takiego "chwytu" dyskusyjnego, że wrzucasz moje uwagi krytyczne wobec władzy od razu w utożsamienie tego ze skrajnością pierwszego typu, to ja oczywiście mogę się odwinąć, robiąc podobną operację w przeciwną stronę. Wtedy przedstawią Twoje stanowisko jako optowanie za najbardziej surową postacią władzy, totalnym nadzorem, który wszystkim wyznacza najdrobniejsze aspekty ich życia, a posłuszeństwo jest doprowadzone do absurdu. W końcu jak Ty tak sobie przeciągasz w skrajność moje poglądy, to chyba i mi będzie wolno skorzystać z owej opcji przeciągania... :shock:

Ale ja w rzeczywistości nie chcę się bić na chochoły, więc od razu przetnę tę nadinterpretację mojego podejścia, które wobec narzucania posłuszeństwa jest krytyczne.
Otóż NIE NEGUJĘ RÓŻNIC W KOMPETENCJACH ludzi. Nie postuluję, aby każdy miał dokladnie "tyle samo do powiedzenia" w każdej sprawie w społeczności. To, co postuluję to:
- ograniczenie władzy do minimum - do tego co NIEZBĘDNE
- traktowanie narzucania czegoś innym ludziom, jako raczej niepożądaną postawę, lecz już WSZĘDZIE TAM, GDZIE POJAWIA SIĘ POWAŻNE ZAGROŻENIE, trzeba jednak takie działania podjąć.
- No i jest fundamentalna różnica pomiędzy zarządzeniem (model menedżerski ostatnio całkiem modny) w trybie mentora, kogoś unikającego wynoszenia się ponad podwładnych, a władzy w starym stylu, gdzie wręcz chodziło o to, aby się władca wywyższał, poniżając innych, zaś ogólnie podwładni nie mają prawie "nic do gadania".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:58, 28 Sty 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Katolikus napisał:

To, że daję prymat swojemu sumieniu, umysłowi i sercu nie sprawia, że czynię z siebie jakąś nieomylną instancję. Nie ma w twoim rozumowaniu żadnego twardego wynikania. Bogiem bym się czynił, gdybym uważał się za kogoś prawie nieomylnego, ktoś kto w życiu pozjadał wszystkie rozumy i wie wszystko lepiej od innych. To nie jest moja postawa życiowa, a z tego, że w życiu chcę kierować się sumieniem, umysłem i sercem też nie wynika postawa bycia ludzkim bogiem.

Jeśli nie potrafisz być posłusznym wobec Kościoła ustanowionego przez Boga, to jakżebyś miał wykazać posłuszeństwo samemu Bogu?

Ja bym zadał odwrotne pytanie: jak nie wybudowałeś w swoim sercu i umyśle osobistej (!) głębokiej więzi z Bogiem, nie przetrenowałeś SWOJEGO zrozumienia pojęć i idei, oddzielania prawdy od zafałszowań na podstawowym poziomie w wystarczającym stopniu, to jak poznasz, na czym polega, czyli też i jak realizować to poprawne, prawdziwe posłuszeństwo względem rad, stwierdzeń pochodzących od autorytetów?...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 16:01, 28 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:29, 28 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Katolikus napisał:

To, że daję prymat swojemu sumieniu, umysłowi i sercu nie sprawia, że czynię z siebie jakąś nieomylną instancję. Nie ma w twoim rozumowaniu żadnego twardego wynikania. Bogiem bym się czynił, gdybym uważał się za kogoś prawie nieomylnego, ktoś kto w życiu pozjadał wszystkie rozumy i wie wszystko lepiej od innych. To nie jest moja postawa życiowa, a z tego, że w życiu chcę kierować się sumieniem, umysłem i sercem też nie wynika postawa bycia ludzkim bogiem.

Jeśli nie potrafisz być posłusznym wobec Kościoła ustanowionego przez Boga, to jakżebyś miał wykazać posłuszeństwo samemu Bogu?

Ja bym zadał odwrotne pytanie: jak nie wybudowałeś w swoim sercu i umyśle osobistej (!) głębokiej więzi z Bogiem, nie przetrenowałeś SWOJEGO zrozumienia pojęć i idei, oddzielania prawdy od zafałszowań na podstawowym poziomie w wystarczającym stopniu, to jak poznasz, na czym polega, czyli też i jak realizować to poprawne, prawdziwe posłuszeństwo względem rad, stwierdzeń pochodzących od autorytetów?...


U Dyszyńskiego bez zmian. Jak już nie ma gdzie uciec przed argumentami to po prostu znajduje sobie wykręt, że niby nie wie co to znaczy "być posłusznym". Stara śpiewka. Przerabiałem z nim to wielokrotnie. Tyle tylko, że jest to strzał w stopę, bo jak niby nie wie co to znaczy "być posłusznym" Kościołowi, to nie będzie też wiedział co to znaczy "być posłusznym" Bogu :mrgreen: Czyli mamy tu już zaczątek satanistycznego buntu wobec Boga i odmowę podporządkowania się Mu. A to jest coś, na co zwracam uwagę od dawna u pluszowców. Tak właśnie kończy się liberalizm, który jest z definicji buntem wobec Boga i religii

Brawa dla Pelikanicy za zrobienie wyżej Katolikusowi szach-mata jednym zdaniem :brawo:


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Nie 17:39, 28 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:21, 28 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

No i jest jeszcze jedna kwestia - rozróżnienia, czy chodzi o wspólnotę, czy może bardziej o PODLEGŁOŚĆ WŁADZY ze wspólnotą związaną. Ja z sympatią traktuję wspólnotowe aspekty życia - te koncentrujące się na wzajemnej pomocy, życzliwości, wspieraniu się, uczeniu wzajemnym, ukazywaniu odmiennych ścieżek życia, co sprzyja wartościowym refleksjom. Ale czym innym jest nawet mocno zaangażowane życie we wspólnocie realizowane NA PRAWACH RÓWNOŚCI, a czym innym scedowanie swoich mocy mentalnych na jakąś tam władzę, która we wspólnocie "na świecznik" się akurat dostała. To są znacząco odmienne rzeczy - zaangażowanie we wspólnotę na prawach równości i wzajemnego poszanowania, z pragnieniem wspierania się, a bycie bezwolnym ciołkiem zarządzanym przez tych, którzy ku władzy mieli najsilniejsze dążenie (co samo w sobie budzi podejrzenie, czy nie są to czasem w ogóle ludzie amoralni, może nawet o psychopatycznych skłonnościach, jako że badania wykazały, iż psychopaci wyjątkowo chętnie do władzy się garną).

Innymi słowy, masz problem z hierarchią, jesteś w stanie zaakceptować wspólnotę tylko pod warunkiem, że funkcjonuje na zasadzie równościowej. Czyli zdanie dziecka jest tyle samo warte co zdanie sędziwego mędrca. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zdaje sobie sprawę, że taka równościowa wspólnota jest skazana na porażkę, bo ludzie nie są równi pod względem dojrzałości, wiedzy, umiejętności i kompetencji. I hierarchie społeczne właśnie na tej naturalnej nierówności bazują, bez nich były chaos i zagłada. Kościół nie jest żadnym wyjątkiem.

Myślę, że jest pełne spektrum przejść pomiędzy skrajnościami, w których z jednej strony
- mamy równość totalną, w której nawet małe dziecko ma tyle samo do powiedzenia, co dorosły, doświadczony człowieka
a z drugiej strony
- jest skrajność władzy absolutnej, w której władca nie dozwala nikomu na wyrażanie żadnego swojego stanowiska, bo społeczeństwo stało się jednym wielkim obozem pracy, z twardym nadzorem, uniformizacją, wyznaczaniem każdemu, co ma robić w każdym momencie swojego życia.

Jeśli używasz takiego "chwytu" dyskusyjnego, że wrzucasz moje uwagi krytyczne wobec władzy od razu w utożsamienie tego ze skrajnością pierwszego typu, to ja oczywiście mogę się odwinąć, robiąc podobną operację w przeciwną stronę. Wtedy przedstawią Twoje stanowisko jako optowanie za najbardziej surową postacią władzy, totalnym nadzorem, który wszystkim wyznacza najdrobniejsze aspekty ich życia, a posłuszeństwo jest doprowadzone do absurdu. W końcu jak Ty tak sobie przeciągasz w skrajność moje poglądy, to chyba i mi będzie wolno skorzystać z owej opcji przeciągania... :shock:

Czyli twierdzisz, że posłuszeństwo wobec Kościoła jest równoznaczne z uwielbieniem władzy absolutnej? A jeśli nie, to dlaczego taką cechę przypisujesz katolikom posłusznym Kościołowi?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:43, 28 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Katolikus napisał:

To, że daję prymat swojemu sumieniu, umysłowi i sercu nie sprawia, że czynię z siebie jakąś nieomylną instancję. Nie ma w twoim rozumowaniu żadnego twardego wynikania. Bogiem bym się czynił, gdybym uważał się za kogoś prawie nieomylnego, ktoś kto w życiu pozjadał wszystkie rozumy i wie wszystko lepiej od innych. To nie jest moja postawa życiowa, a z tego, że w życiu chcę kierować się sumieniem, umysłem i sercem też nie wynika postawa bycia ludzkim bogiem.

Jeśli nie potrafisz być posłusznym wobec Kościoła ustanowionego przez Boga, to jakżebyś miał wykazać posłuszeństwo samemu Bogu?

Ja bym zadał odwrotne pytanie: jak nie wybudowałeś w swoim sercu i umyśle osobistej (!) głębokiej więzi z Bogiem, nie przetrenowałeś SWOJEGO zrozumienia pojęć i idei, oddzielania prawdy od zafałszowań na podstawowym poziomie w wystarczającym stopniu, to jak poznasz, na czym polega, czyli też i jak realizować to poprawne, prawdziwe posłuszeństwo względem rad, stwierdzeń pochodzących od autorytetów?...


Bardzo ciekawy artykuł w Polityce nr 3 wywiad z ks profesorem Halikiem. Między katolicyzmem a katolickością

Konkluzja:
Kategoria wierzących i niewierzących są niewystarczające, by zrozumieć współczesną kulturę”. – Większość jest jednocześnie wierząca i niewierząca. Ludzie mają w sobie mnóstwo oddania i potrzeby transcendencji, miłości do bliźniego – zauważył.

– Moim zdaniem potrzeba wiary i odwagi, by wejść na nieznany teren. Bóg jest tajemnicą, która stoi za naszymi pojęciami i wyobrażeniami. Jezus jest Jego ludzkim obliczem. Dzięki Jezusowi Bóg przestał być daleko. Jezus jest zresztą w każdym człowieku, nie tylko w wierzących – przekonywał.

Co zdaniem czeskiego teologa jest sensem życia? „Przekroczenie egoizmu i wąskiej indywidualnej perspektywy”. Kościół zaś „nie powinien być kolektywnym narcyzem, skupionym na sobie. Musi wyjść poza siebie – poza struktury, ku zranionym i potrzebującym. Niech będzie szpitalem polowym, a nie fortecą”.

– Kościół nie może być sektą, musi się otworzyć, przejść od katolicyzmu do katolickości. Co więcej, „jeśli Kościół ma być prawdziwie chrześcijański, musi uczestniczyć w wielkanocnej tajemnicy śmierci i zmartwychwstania”.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:51, 28 Sty 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

No i jest jeszcze jedna kwestia - rozróżnienia, czy chodzi o wspólnotę, czy może bardziej o PODLEGŁOŚĆ WŁADZY ze wspólnotą związaną. Ja z sympatią traktuję wspólnotowe aspekty życia - te koncentrujące się na wzajemnej pomocy, życzliwości, wspieraniu się, uczeniu wzajemnym, ukazywaniu odmiennych ścieżek życia, co sprzyja wartościowym refleksjom. Ale czym innym jest nawet mocno zaangażowane życie we wspólnocie realizowane NA PRAWACH RÓWNOŚCI, a czym innym scedowanie swoich mocy mentalnych na jakąś tam władzę, która we wspólnocie "na świecznik" się akurat dostała. To są znacząco odmienne rzeczy - zaangażowanie we wspólnotę na prawach równości i wzajemnego poszanowania, z pragnieniem wspierania się, a bycie bezwolnym ciołkiem zarządzanym przez tych, którzy ku władzy mieli najsilniejsze dążenie (co samo w sobie budzi podejrzenie, czy nie są to czasem w ogóle ludzie amoralni, może nawet o psychopatycznych skłonnościach, jako że badania wykazały, iż psychopaci wyjątkowo chętnie do władzy się garną).

Innymi słowy, masz problem z hierarchią, jesteś w stanie zaakceptować wspólnotę tylko pod warunkiem, że funkcjonuje na zasadzie równościowej. Czyli zdanie dziecka jest tyle samo warte co zdanie sędziwego mędrca. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zdaje sobie sprawę, że taka równościowa wspólnota jest skazana na porażkę, bo ludzie nie są równi pod względem dojrzałości, wiedzy, umiejętności i kompetencji. I hierarchie społeczne właśnie na tej naturalnej nierówności bazują, bez nich były chaos i zagłada. Kościół nie jest żadnym wyjątkiem.

Myślę, że jest pełne spektrum przejść pomiędzy skrajnościami, w których z jednej strony
- mamy równość totalną, w której nawet małe dziecko ma tyle samo do powiedzenia, co dorosły, doświadczony człowieka
a z drugiej strony
- jest skrajność władzy absolutnej, w której władca nie dozwala nikomu na wyrażanie żadnego swojego stanowiska, bo społeczeństwo stało się jednym wielkim obozem pracy, z twardym nadzorem, uniformizacją, wyznaczaniem każdemu, co ma robić w każdym momencie swojego życia.

Jeśli używasz takiego "chwytu" dyskusyjnego, że wrzucasz moje uwagi krytyczne wobec władzy od razu w utożsamienie tego ze skrajnością pierwszego typu, to ja oczywiście mogę się odwinąć, robiąc podobną operację w przeciwną stronę. Wtedy przedstawią Twoje stanowisko jako optowanie za najbardziej surową postacią władzy, totalnym nadzorem, który wszystkim wyznacza najdrobniejsze aspekty ich życia, a posłuszeństwo jest doprowadzone do absurdu. W końcu jak Ty tak sobie przeciągasz w skrajność moje poglądy, to chyba i mi będzie wolno skorzystać z owej opcji przeciągania... :shock:

Czyli twierdzisz, że posłuszeństwo wobec Kościoła jest równoznaczne z uwielbieniem władzy absolutnej? A jeśli nie, to dlaczego taką cechę przypisujesz katolikom posłusznym Kościołowi?

Twierdzę, że w ogóle nazywanie "posłuszeństwem" postawy opierającej się bezmyślność i brak zgłębiania tego, czemu rzekomo "posłusznym" by się miało być, jest hipokryzją i zakłamaniem. Ludzie, którzy nie rozumieją tego w co wierzą, albo czemu maja być posłuszni ani nie wierzą, ani też nie są nikomu realnie posłuszni, z wyjątkiem może posłuszeństwa głosowi instynktu, który każe komuś podążać za liderem stada i ślepo akceptować jego sugestie. Ale z tym "posłuszeństwem" sensownie rozumianym, to w ogóle nie ma wiele wspólnego.
Integrystycznie nastawieni wyznawcy jakoś dziwnie mało chcą być "posłuszni" temu, co jest napisane o miłości, przebaczeniu, nie wywyższaniu się, o głosie sumienia. To wszystko jest jak najbardziej obecne i w dokumentach kościelnych i wypowiedziach papieży (choć niekoniecznie już musi być powielane przez integrystycznych z ducha hierarchów, choć może i paru papieży sprzed wieków). Tylko że "dziwnym trafem": :rotfl: integrystycznie nastawieni wyznawcy tych wszystkich wymagań dotyczących przemiany duchowej, narodzenia się z ducha, nawrócenia, miłości, przebaczenia, nie wywyższania się nie dostrzegaja, albo "dostrzegają" w sposób, który nie sugeuje im żadnych konsekwencji, żadnych realnych działań do kształtowania postaw w duchu Boga, który jest miłością.
Co za to integryści widzą w zamian?...
- Faryzejską z ducha CZĘŚĆ DLA HIERARCHII - DLA WŁADZY. Idee są tu tylko flagą, atrapą, nad ideami się nie myśli (wszak do tego, trzeba być "nieposłusznym", bo pomyśleć, nawet postawić jakieś pytanie...), rzeczywistym obiektem czci jest bożek władzy. Ale posłuszeństwa wezwaniu ewangelicznemu nie ma tu nawet na mikrometr, nawet nie ma posłuszeństwa tym wezwaniom z Kościoła pochodzącym, które ku Bogu rzeczywiście nawołują (a chyba większość jest takich). Integrystycznie nastawieni ze wszystkich wezwań religijnych, ze wszystkich możliwych posłuszeństw upodobali sobie bowiem tylko bardzo wąską ich grupę - tę, która odnosi się do czczenia władzy jako takiej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:12, 28 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

No i jest jeszcze jedna kwestia - rozróżnienia, czy chodzi o wspólnotę, czy może bardziej o PODLEGŁOŚĆ WŁADZY ze wspólnotą związaną. Ja z sympatią traktuję wspólnotowe aspekty życia - te koncentrujące się na wzajemnej pomocy, życzliwości, wspieraniu się, uczeniu wzajemnym, ukazywaniu odmiennych ścieżek życia, co sprzyja wartościowym refleksjom. Ale czym innym jest nawet mocno zaangażowane życie we wspólnocie realizowane NA PRAWACH RÓWNOŚCI, a czym innym scedowanie swoich mocy mentalnych na jakąś tam władzę, która we wspólnocie "na świecznik" się akurat dostała. To są znacząco odmienne rzeczy - zaangażowanie we wspólnotę na prawach równości i wzajemnego poszanowania, z pragnieniem wspierania się, a bycie bezwolnym ciołkiem zarządzanym przez tych, którzy ku władzy mieli najsilniejsze dążenie (co samo w sobie budzi podejrzenie, czy nie są to czasem w ogóle ludzie amoralni, może nawet o psychopatycznych skłonnościach, jako że badania wykazały, iż psychopaci wyjątkowo chętnie do władzy się garną).

Innymi słowy, masz problem z hierarchią, jesteś w stanie zaakceptować wspólnotę tylko pod warunkiem, że funkcjonuje na zasadzie równościowej. Czyli zdanie dziecka jest tyle samo warte co zdanie sędziwego mędrca. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zdaje sobie sprawę, że taka równościowa wspólnota jest skazana na porażkę, bo ludzie nie są równi pod względem dojrzałości, wiedzy, umiejętności i kompetencji. I hierarchie społeczne właśnie na tej naturalnej nierówności bazują, bez nich były chaos i zagłada. Kościół nie jest żadnym wyjątkiem.

Myślę, że jest pełne spektrum przejść pomiędzy skrajnościami, w których z jednej strony
- mamy równość totalną, w której nawet małe dziecko ma tyle samo do powiedzenia, co dorosły, doświadczony człowieka
a z drugiej strony
- jest skrajność władzy absolutnej, w której władca nie dozwala nikomu na wyrażanie żadnego swojego stanowiska, bo społeczeństwo stało się jednym wielkim obozem pracy, z twardym nadzorem, uniformizacją, wyznaczaniem każdemu, co ma robić w każdym momencie swojego życia.

Jeśli używasz takiego "chwytu" dyskusyjnego, że wrzucasz moje uwagi krytyczne wobec władzy od razu w utożsamienie tego ze skrajnością pierwszego typu, to ja oczywiście mogę się odwinąć, robiąc podobną operację w przeciwną stronę. Wtedy przedstawią Twoje stanowisko jako optowanie za najbardziej surową postacią władzy, totalnym nadzorem, który wszystkim wyznacza najdrobniejsze aspekty ich życia, a posłuszeństwo jest doprowadzone do absurdu. W końcu jak Ty tak sobie przeciągasz w skrajność moje poglądy, to chyba i mi będzie wolno skorzystać z owej opcji przeciągania... :shock:

Czyli twierdzisz, że posłuszeństwo wobec Kościoła jest równoznaczne z uwielbieniem władzy absolutnej? A jeśli nie, to dlaczego taką cechę przypisujesz katolikom posłusznym Kościołowi?

Twierdzę, że w ogóle nazywanie "posłuszeństwem" postawy opierającej się bezmyślność i brak zgłębiania tego, czemu rzekomo "posłusznym" by się miało być, jest hipokryzją i zakłamaniem. Ludzie, którzy nie rozumieją tego w co wierzą, albo czemu maja być posłuszni ani nie wierzą, ani też nie są nikomu realnie posłuszni, z wyjątkiem może posłuszeństwa głosowi instynktu, który każe komuś podążać za liderem stada i ślepo akceptować jego sugestie. Ale z tym "posłuszeństwem" sensownie rozumianym, to w ogóle nie ma wiele wspólnego.
Integrystycznie nastawieni wyznawcy jakoś dziwnie mało chcą być "posłuszni" temu, co jest napisane o miłości, przebaczeniu, nie wywyższaniu się, o głosie sumienia. To wszystko jest jak najbardziej obecne i w dokumentach kościelnych i wypowiedziach papieży (choć niekoniecznie już musi być powielane przez integrystycznych z ducha hierarchów, choć może i paru papieży sprzed wieków). Tylko że "dziwnym trafem": :rotfl: integrystycznie nastawieni wyznawcy tych wszystkich wymagań dotyczących przemiany duchowej, narodzenia się z ducha, nawrócenia, miłości, przebaczenia, nie wywyższania się nie dostrzegaja, albo "dostrzegają" w sposób, który nie sugeuje im żadnych konsekwencji, żadnych realnych działań do kształtowania postaw w duchu Boga, który jest miłością.
Co za to integryści widzą w zamian?...
- Faryzejską z ducha CZĘŚĆ DLA HIERARCHII - DLA WŁADZY. Idee są tu tylko flagą, atrapą, nad ideami się nie myśli (wszak do tego, trzeba być "nieposłusznym", bo pomyśleć, nawet postawić jakieś pytanie...), rzeczywistym obiektem czci jest bożek władzy. Ale posłuszeństwa wezwaniu ewangelicznemu nie ma tu nawet na mikrometr, nawet nie ma posłuszeństwa tym wezwaniom z Kościoła pochodzącym, które ku Bogu rzeczywiście nawołują (a chyba większość jest takich). Integrystycznie nastawieni ze wszystkich wezwań religijnych, ze wszystkich możliwych posłuszeństw upodobali sobie bowiem tylko bardzo wąską ich grupę - tę, która odnosi się do czczenia władzy jako takiej.


Żadni "integryści" nie istnieją. Istnieje tylko Kościół od którego już odpadłeś i przeciw któremu jesteś zbuntowany. Tak więc nazwa "integryści" to tylko kryptonim twego chochoła. Tak jak chochołem jest reszta tego wszystkiego co wyżej napisałeś. W te chochoły uciekasz zawsze wtedy gdy wychodzi na jaw, że od oficjalnego nauczania Kościoła już odpadłeś. Poza tym zaprzeczasz sam sobie. Dopiero co pisałeś Pelikanicy, że jest niby problem z zakresem znaczeniowym pojęcia "być posłusznym". A teraz nagle nie jest to już dla ciebie problemem ale problemem jest niby to, że nieistniejący integryści nie są Bogu posłuszni w tym co ty. Do reszty pogubiłeś się już w tym wymyślaniu chochołów


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Nie 19:14, 28 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:25, 28 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

No i jest jeszcze jedna kwestia - rozróżnienia, czy chodzi o wspólnotę, czy może bardziej o PODLEGŁOŚĆ WŁADZY ze wspólnotą związaną. Ja z sympatią traktuję wspólnotowe aspekty życia - te koncentrujące się na wzajemnej pomocy, życzliwości, wspieraniu się, uczeniu wzajemnym, ukazywaniu odmiennych ścieżek życia, co sprzyja wartościowym refleksjom. Ale czym innym jest nawet mocno zaangażowane życie we wspólnocie realizowane NA PRAWACH RÓWNOŚCI, a czym innym scedowanie swoich mocy mentalnych na jakąś tam władzę, która we wspólnocie "na świecznik" się akurat dostała. To są znacząco odmienne rzeczy - zaangażowanie we wspólnotę na prawach równości i wzajemnego poszanowania, z pragnieniem wspierania się, a bycie bezwolnym ciołkiem zarządzanym przez tych, którzy ku władzy mieli najsilniejsze dążenie (co samo w sobie budzi podejrzenie, czy nie są to czasem w ogóle ludzie amoralni, może nawet o psychopatycznych skłonnościach, jako że badania wykazały, iż psychopaci wyjątkowo chętnie do władzy się garną).

Innymi słowy, masz problem z hierarchią, jesteś w stanie zaakceptować wspólnotę tylko pod warunkiem, że funkcjonuje na zasadzie równościowej. Czyli zdanie dziecka jest tyle samo warte co zdanie sędziwego mędrca. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zdaje sobie sprawę, że taka równościowa wspólnota jest skazana na porażkę, bo ludzie nie są równi pod względem dojrzałości, wiedzy, umiejętności i kompetencji. I hierarchie społeczne właśnie na tej naturalnej nierówności bazują, bez nich były chaos i zagłada. Kościół nie jest żadnym wyjątkiem.

Myślę, że jest pełne spektrum przejść pomiędzy skrajnościami, w których z jednej strony
- mamy równość totalną, w której nawet małe dziecko ma tyle samo do powiedzenia, co dorosły, doświadczony człowieka
a z drugiej strony
- jest skrajność władzy absolutnej, w której władca nie dozwala nikomu na wyrażanie żadnego swojego stanowiska, bo społeczeństwo stało się jednym wielkim obozem pracy, z twardym nadzorem, uniformizacją, wyznaczaniem każdemu, co ma robić w każdym momencie swojego życia.

Jeśli używasz takiego "chwytu" dyskusyjnego, że wrzucasz moje uwagi krytyczne wobec władzy od razu w utożsamienie tego ze skrajnością pierwszego typu, to ja oczywiście mogę się odwinąć, robiąc podobną operację w przeciwną stronę. Wtedy przedstawią Twoje stanowisko jako optowanie za najbardziej surową postacią władzy, totalnym nadzorem, który wszystkim wyznacza najdrobniejsze aspekty ich życia, a posłuszeństwo jest doprowadzone do absurdu. W końcu jak Ty tak sobie przeciągasz w skrajność moje poglądy, to chyba i mi będzie wolno skorzystać z owej opcji przeciągania... :shock:

Czyli twierdzisz, że posłuszeństwo wobec Kościoła jest równoznaczne z uwielbieniem władzy absolutnej? A jeśli nie, to dlaczego taką cechę przypisujesz katolikom posłusznym Kościołowi?

Twierdzę, że w ogóle nazywanie "posłuszeństwem" postawy opierającej się bezmyślność i brak zgłębiania tego, czemu rzekomo "posłusznym" by się miało być, jest hipokryzją i zakłamaniem. Ludzie, którzy nie rozumieją tego w co wierzą, albo czemu maja być posłuszni ani nie wierzą, ani też nie są nikomu realnie posłuszni, z wyjątkiem może posłuszeństwa głosowi instynktu, który każe komuś podążać za liderem stada i ślepo akceptować jego sugestie. Ale z tym "posłuszeństwem" sensownie rozumianym, to w ogóle nie ma wiele wspólnego.
Integrystycznie nastawieni wyznawcy jakoś dziwnie mało chcą być "posłuszni" temu, co jest napisane o miłości, przebaczeniu, nie wywyższaniu się, o głosie sumienia. To wszystko jest jak najbardziej obecne i w dokumentach kościelnych i wypowiedziach papieży (choć niekoniecznie już musi być powielane przez integrystycznych z ducha hierarchów, choć może i paru papieży sprzed wieków). Tylko że "dziwnym trafem": :rotfl: integrystycznie nastawieni wyznawcy tych wszystkich wymagań dotyczących przemiany duchowej, narodzenia się z ducha, nawrócenia, miłości, przebaczenia, nie wywyższania się nie dostrzegaja, albo "dostrzegają" w sposób, który nie sugeuje im żadnych konsekwencji, żadnych realnych działań do kształtowania postaw w duchu Boga, który jest miłością.
Co za to integryści widzą w zamian?...
- Faryzejską z ducha CZĘŚĆ DLA HIERARCHII - DLA WŁADZY. Idee są tu tylko flagą, atrapą, nad ideami się nie myśli (wszak do tego, trzeba być "nieposłusznym", bo pomyśleć, nawet postawić jakieś pytanie...), rzeczywistym obiektem czci jest bożek władzy. Ale posłuszeństwa wezwaniu ewangelicznemu nie ma tu nawet na mikrometr, nawet nie ma posłuszeństwa tym wezwaniom z Kościoła pochodzącym, które ku Bogu rzeczywiście nawołują (a chyba większość jest takich). Integrystycznie nastawieni ze wszystkich wezwań religijnych, ze wszystkich możliwych posłuszeństw upodobali sobie bowiem tylko bardzo wąską ich grupę - tę, która odnosi się do czczenia władzy jako takiej.


Żadni "integryści" nie istnieją. Istnieje tylko Kościół od którego już odpadłeś i przeciw któremu jesteś zbuntowany. Tak więc nazwa "integryści" to tylko kryptonim twego chochoła. Tak jak chochołem jest reszta tego wszystkiego co wyżej napisałeś. W te chochoły uciekasz zawsze wtedy gdy wychodzi na jaw, że od oficjalnego nauczania Kościoła już odpadłeś. Poza tym zaprzeczasz sam sobie. Dopiero co pisałeś Pelikanicy, że jest niby problem z zakresem znaczeniowym pojęcia "być posłusznym". A teraz nagle nie jest to już dla ciebie problemem ale problemem jest niby to, że nieistniejący integryści nie są Bogu posłuszni w tym co ty. Do reszty pogubiłeś się już w tym wymyślaniu chochołów

Jeśli Ci się nie podoba mój termin "integrysta", który jest umownym określeniem, to po prostu zamień sobie w moich tekstach:
integrysta = wyznawca religii, który z całego tego zestawu wezwań etycznych, społecznych, związanych z życiem wyznawcy, skrajnie skupia się uległości swojej władzy religijnej, lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi.
Jak sobie to tak pozamieniasz, a przy tym zastanowisz się, czy rzeczywiście są wśród choćby katolików ludzie tak skrajnie skupieni w swoim życiu religijnym na uległości władzy kościelnej, a pomniejszający aspekt samodzielnego rozwoju osobistego, dbania o kształt autonomicznego sumienia, bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się, to zrozumiesz, o co tym moim przekazie chodzi. Używanie terminu "integrysta" jest tu rzeczywiście niekonieczne, bo to nie propagowanie tego terminu mi chodzi, ale OPIS REALNYCH POSTAW, jakie u ludzi występują. A wierzę, że jeśli jako tako uczciwie się postawom religijnym przyjrzysz to (już nie używając terminu "integrysta") będziesz w staniu zauważyć, iż osoby o tym typie postaw, jakie opisałem wyżej, w jakimś tam stopniu i w niezerowej liczbie występują w spektrum katolickich postaw religijnych.
Jak już wcześniej pisałem, słowo "integrysta" jest w moich tekstach skrótem, aby nie pisać ciągle tego przydługawej frazy, jaką wyróżniłem na początku tej odpowiedzi niebieskim kolorem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:42, 28 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

No i jest jeszcze jedna kwestia - rozróżnienia, czy chodzi o wspólnotę, czy może bardziej o PODLEGŁOŚĆ WŁADZY ze wspólnotą związaną. Ja z sympatią traktuję wspólnotowe aspekty życia - te koncentrujące się na wzajemnej pomocy, życzliwości, wspieraniu się, uczeniu wzajemnym, ukazywaniu odmiennych ścieżek życia, co sprzyja wartościowym refleksjom. Ale czym innym jest nawet mocno zaangażowane życie we wspólnocie realizowane NA PRAWACH RÓWNOŚCI, a czym innym scedowanie swoich mocy mentalnych na jakąś tam władzę, która we wspólnocie "na świecznik" się akurat dostała. To są znacząco odmienne rzeczy - zaangażowanie we wspólnotę na prawach równości i wzajemnego poszanowania, z pragnieniem wspierania się, a bycie bezwolnym ciołkiem zarządzanym przez tych, którzy ku władzy mieli najsilniejsze dążenie (co samo w sobie budzi podejrzenie, czy nie są to czasem w ogóle ludzie amoralni, może nawet o psychopatycznych skłonnościach, jako że badania wykazały, iż psychopaci wyjątkowo chętnie do władzy się garną).

Innymi słowy, masz problem z hierarchią, jesteś w stanie zaakceptować wspólnotę tylko pod warunkiem, że funkcjonuje na zasadzie równościowej. Czyli zdanie dziecka jest tyle samo warte co zdanie sędziwego mędrca. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zdaje sobie sprawę, że taka równościowa wspólnota jest skazana na porażkę, bo ludzie nie są równi pod względem dojrzałości, wiedzy, umiejętności i kompetencji. I hierarchie społeczne właśnie na tej naturalnej nierówności bazują, bez nich były chaos i zagłada. Kościół nie jest żadnym wyjątkiem.

Myślę, że jest pełne spektrum przejść pomiędzy skrajnościami, w których z jednej strony
- mamy równość totalną, w której nawet małe dziecko ma tyle samo do powiedzenia, co dorosły, doświadczony człowieka
a z drugiej strony
- jest skrajność władzy absolutnej, w której władca nie dozwala nikomu na wyrażanie żadnego swojego stanowiska, bo społeczeństwo stało się jednym wielkim obozem pracy, z twardym nadzorem, uniformizacją, wyznaczaniem każdemu, co ma robić w każdym momencie swojego życia.

Jeśli używasz takiego "chwytu" dyskusyjnego, że wrzucasz moje uwagi krytyczne wobec władzy od razu w utożsamienie tego ze skrajnością pierwszego typu, to ja oczywiście mogę się odwinąć, robiąc podobną operację w przeciwną stronę. Wtedy przedstawią Twoje stanowisko jako optowanie za najbardziej surową postacią władzy, totalnym nadzorem, który wszystkim wyznacza najdrobniejsze aspekty ich życia, a posłuszeństwo jest doprowadzone do absurdu. W końcu jak Ty tak sobie przeciągasz w skrajność moje poglądy, to chyba i mi będzie wolno skorzystać z owej opcji przeciągania... :shock:

Czyli twierdzisz, że posłuszeństwo wobec Kościoła jest równoznaczne z uwielbieniem władzy absolutnej? A jeśli nie, to dlaczego taką cechę przypisujesz katolikom posłusznym Kościołowi?

Twierdzę, że w ogóle nazywanie "posłuszeństwem" postawy opierającej się bezmyślność i brak zgłębiania tego, czemu rzekomo "posłusznym" by się miało być, jest hipokryzją i zakłamaniem. Ludzie, którzy nie rozumieją tego w co wierzą, albo czemu maja być posłuszni ani nie wierzą, ani też nie są nikomu realnie posłuszni, z wyjątkiem może posłuszeństwa głosowi instynktu, który każe komuś podążać za liderem stada i ślepo akceptować jego sugestie. Ale z tym "posłuszeństwem" sensownie rozumianym, to w ogóle nie ma wiele wspólnego.
Integrystycznie nastawieni wyznawcy jakoś dziwnie mało chcą być "posłuszni" temu, co jest napisane o miłości, przebaczeniu, nie wywyższaniu się, o głosie sumienia. To wszystko jest jak najbardziej obecne i w dokumentach kościelnych i wypowiedziach papieży (choć niekoniecznie już musi być powielane przez integrystycznych z ducha hierarchów, choć może i paru papieży sprzed wieków). Tylko że "dziwnym trafem": :rotfl: integrystycznie nastawieni wyznawcy tych wszystkich wymagań dotyczących przemiany duchowej, narodzenia się z ducha, nawrócenia, miłości, przebaczenia, nie wywyższania się nie dostrzegaja, albo "dostrzegają" w sposób, który nie sugeuje im żadnych konsekwencji, żadnych realnych działań do kształtowania postaw w duchu Boga, który jest miłością.
Co za to integryści widzą w zamian?...
- Faryzejską z ducha CZĘŚĆ DLA HIERARCHII - DLA WŁADZY. Idee są tu tylko flagą, atrapą, nad ideami się nie myśli (wszak do tego, trzeba być "nieposłusznym", bo pomyśleć, nawet postawić jakieś pytanie...), rzeczywistym obiektem czci jest bożek władzy. Ale posłuszeństwa wezwaniu ewangelicznemu nie ma tu nawet na mikrometr, nawet nie ma posłuszeństwa tym wezwaniom z Kościoła pochodzącym, które ku Bogu rzeczywiście nawołują (a chyba większość jest takich). Integrystycznie nastawieni ze wszystkich wezwań religijnych, ze wszystkich możliwych posłuszeństw upodobali sobie bowiem tylko bardzo wąską ich grupę - tę, która odnosi się do czczenia władzy jako takiej.


Żadni "integryści" nie istnieją. Istnieje tylko Kościół od którego już odpadłeś i przeciw któremu jesteś zbuntowany. Tak więc nazwa "integryści" to tylko kryptonim twego chochoła. Tak jak chochołem jest reszta tego wszystkiego co wyżej napisałeś. W te chochoły uciekasz zawsze wtedy gdy wychodzi na jaw, że od oficjalnego nauczania Kościoła już odpadłeś. Poza tym zaprzeczasz sam sobie. Dopiero co pisałeś Pelikanicy, że jest niby problem z zakresem znaczeniowym pojęcia "być posłusznym". A teraz nagle nie jest to już dla ciebie problemem ale problemem jest niby to, że nieistniejący integryści nie są Bogu posłuszni w tym co ty. Do reszty pogubiłeś się już w tym wymyślaniu chochołów

Jeśli Ci się nie podoba mój termin "integrysta", który jest umownym określeniem, to po prostu zamień sobie w moich tekstach:
integrysta = wyznawca religii, który z całego tego zestawu wezwań etycznych, społecznych, związanych z życiem wyznawcy, skrajnie skupia się uległości swojej władzy religijnej, lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi.
Jak sobie to tak pozamieniasz, a przy tym zastanowisz się, czy rzeczywiście są wśród choćby katolików ludzie tak skrajnie skupieni w swoim życiu religijnym na uległości władzy kościelnej, a pomniejszający aspekt samodzielnego rozwoju osobistego, dbania o kształt autonomicznego sumienia, bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się


Nikt tak nie robi. Wymyślasz sobie nieistniejących ludzi i nieistniejące problemy bo chcesz za wszelką cenę znaleźć sobie pretekst do tego, żeby Kościoła się nie słuchać. A nawet jakby ktoś się władzy kościelnej słuchał, to nie ma w tym nic złego. Po to ta władza w Kościele jest i od początku po to była:

"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego" (Hbr 13,10)

A Jezus wręcz mówi, że kto słucha Jego wysłanników, ten Jego słucha. A kto nie słucha Jego wysłanników ten Nim gardzi:

"Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał" (Łk 10,16)

Duch Święty ustanawia biskupów po kościołach już od czasów apostolskich:

"Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią" (Dz 20,28)

Tak więc wypowiadając posłuszeństwo Kościołowi wypowiedziałeś posłuszeństwo Bogu. I te wszystkie powyższe zaklęcia i wymówki nie pomogą ci przed tym uciec w efekt wyparcia. Przed Bogiem się nie schowasz


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Nie 19:47, 28 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:10, 28 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

No i jest jeszcze jedna kwestia - rozróżnienia, czy chodzi o wspólnotę, czy może bardziej o PODLEGŁOŚĆ WŁADZY ze wspólnotą związaną. Ja z sympatią traktuję wspólnotowe aspekty życia - te koncentrujące się na wzajemnej pomocy, życzliwości, wspieraniu się, uczeniu wzajemnym, ukazywaniu odmiennych ścieżek życia, co sprzyja wartościowym refleksjom. Ale czym innym jest nawet mocno zaangażowane życie we wspólnocie realizowane NA PRAWACH RÓWNOŚCI, a czym innym scedowanie swoich mocy mentalnych na jakąś tam władzę, która we wspólnocie "na świecznik" się akurat dostała. To są znacząco odmienne rzeczy - zaangażowanie we wspólnotę na prawach równości i wzajemnego poszanowania, z pragnieniem wspierania się, a bycie bezwolnym ciołkiem zarządzanym przez tych, którzy ku władzy mieli najsilniejsze dążenie (co samo w sobie budzi podejrzenie, czy nie są to czasem w ogóle ludzie amoralni, może nawet o psychopatycznych skłonnościach, jako że badania wykazały, iż psychopaci wyjątkowo chętnie do władzy się garną).

Innymi słowy, masz problem z hierarchią, jesteś w stanie zaakceptować wspólnotę tylko pod warunkiem, że funkcjonuje na zasadzie równościowej. Czyli zdanie dziecka jest tyle samo warte co zdanie sędziwego mędrca. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zdaje sobie sprawę, że taka równościowa wspólnota jest skazana na porażkę, bo ludzie nie są równi pod względem dojrzałości, wiedzy, umiejętności i kompetencji. I hierarchie społeczne właśnie na tej naturalnej nierówności bazują, bez nich były chaos i zagłada. Kościół nie jest żadnym wyjątkiem.

Myślę, że jest pełne spektrum przejść pomiędzy skrajnościami, w których z jednej strony
- mamy równość totalną, w której nawet małe dziecko ma tyle samo do powiedzenia, co dorosły, doświadczony człowieka
a z drugiej strony
- jest skrajność władzy absolutnej, w której władca nie dozwala nikomu na wyrażanie żadnego swojego stanowiska, bo społeczeństwo stało się jednym wielkim obozem pracy, z twardym nadzorem, uniformizacją, wyznaczaniem każdemu, co ma robić w każdym momencie swojego życia.

Jeśli używasz takiego "chwytu" dyskusyjnego, że wrzucasz moje uwagi krytyczne wobec władzy od razu w utożsamienie tego ze skrajnością pierwszego typu, to ja oczywiście mogę się odwinąć, robiąc podobną operację w przeciwną stronę. Wtedy przedstawią Twoje stanowisko jako optowanie za najbardziej surową postacią władzy, totalnym nadzorem, który wszystkim wyznacza najdrobniejsze aspekty ich życia, a posłuszeństwo jest doprowadzone do absurdu. W końcu jak Ty tak sobie przeciągasz w skrajność moje poglądy, to chyba i mi będzie wolno skorzystać z owej opcji przeciągania... :shock:

Czyli twierdzisz, że posłuszeństwo wobec Kościoła jest równoznaczne z uwielbieniem władzy absolutnej? A jeśli nie, to dlaczego taką cechę przypisujesz katolikom posłusznym Kościołowi?

Twierdzę, że w ogóle nazywanie "posłuszeństwem" postawy opierającej się bezmyślność i brak zgłębiania tego, czemu rzekomo "posłusznym" by się miało być, jest hipokryzją i zakłamaniem. Ludzie, którzy nie rozumieją tego w co wierzą, albo czemu maja być posłuszni ani nie wierzą, ani też nie są nikomu realnie posłuszni, z wyjątkiem może posłuszeństwa głosowi instynktu, który każe komuś podążać za liderem stada i ślepo akceptować jego sugestie. Ale z tym "posłuszeństwem" sensownie rozumianym, to w ogóle nie ma wiele wspólnego.
Integrystycznie nastawieni wyznawcy jakoś dziwnie mało chcą być "posłuszni" temu, co jest napisane o miłości, przebaczeniu, nie wywyższaniu się, o głosie sumienia. To wszystko jest jak najbardziej obecne i w dokumentach kościelnych i wypowiedziach papieży (choć niekoniecznie już musi być powielane przez integrystycznych z ducha hierarchów, choć może i paru papieży sprzed wieków). Tylko że "dziwnym trafem": :rotfl: integrystycznie nastawieni wyznawcy tych wszystkich wymagań dotyczących przemiany duchowej, narodzenia się z ducha, nawrócenia, miłości, przebaczenia, nie wywyższania się nie dostrzegaja, albo "dostrzegają" w sposób, który nie sugeuje im żadnych konsekwencji, żadnych realnych działań do kształtowania postaw w duchu Boga, który jest miłością.
Co za to integryści widzą w zamian?...
- Faryzejską z ducha CZĘŚĆ DLA HIERARCHII - DLA WŁADZY. Idee są tu tylko flagą, atrapą, nad ideami się nie myśli (wszak do tego, trzeba być "nieposłusznym", bo pomyśleć, nawet postawić jakieś pytanie...), rzeczywistym obiektem czci jest bożek władzy. Ale posłuszeństwa wezwaniu ewangelicznemu nie ma tu nawet na mikrometr, nawet nie ma posłuszeństwa tym wezwaniom z Kościoła pochodzącym, które ku Bogu rzeczywiście nawołują (a chyba większość jest takich). Integrystycznie nastawieni ze wszystkich wezwań religijnych, ze wszystkich możliwych posłuszeństw upodobali sobie bowiem tylko bardzo wąską ich grupę - tę, która odnosi się do czczenia władzy jako takiej.


Żadni "integryści" nie istnieją. Istnieje tylko Kościół od którego już odpadłeś i przeciw któremu jesteś zbuntowany. Tak więc nazwa "integryści" to tylko kryptonim twego chochoła. Tak jak chochołem jest reszta tego wszystkiego co wyżej napisałeś. W te chochoły uciekasz zawsze wtedy gdy wychodzi na jaw, że od oficjalnego nauczania Kościoła już odpadłeś. Poza tym zaprzeczasz sam sobie. Dopiero co pisałeś Pelikanicy, że jest niby problem z zakresem znaczeniowym pojęcia "być posłusznym". A teraz nagle nie jest to już dla ciebie problemem ale problemem jest niby to, że nieistniejący integryści nie są Bogu posłuszni w tym co ty. Do reszty pogubiłeś się już w tym wymyślaniu chochołów

Jeśli Ci się nie podoba mój termin "integrysta", który jest umownym określeniem, to po prostu zamień sobie w moich tekstach:
integrysta = wyznawca religii, który z całego tego zestawu wezwań etycznych, społecznych, związanych z życiem wyznawcy, skrajnie skupia się uległości swojej władzy religijnej, lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi.
Jak sobie to tak pozamieniasz, a przy tym zastanowisz się, czy rzeczywiście są wśród choćby katolików ludzie tak skrajnie skupieni w swoim życiu religijnym na uległości władzy kościelnej, a pomniejszający aspekt samodzielnego rozwoju osobistego, dbania o kształt autonomicznego sumienia, bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się


Nikt tak nie robi. Wymyślasz sobie nieistniejących ludzi i nieistniejące problemy bo chcesz za wszelką cenę znaleźć sobie pretekst do tego, żeby Kościoła się nie słuchać. A nawet jakby ktoś się władzy kościelnej słuchał, to nie ma w tym nic złego. Po to ta władza w Kościele jest i od początku po to była:

"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego" (Hbr 13,10)

A Jezus wręcz mówi, że kto słucha Jego wysłanników, ten Jego słucha. A kto nie słucha Jego wysłanników ten Nim gardzi:

"Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał" (Łk 10,16)

Duch Święty ustanawia biskupów po kościołach już od czasów apostolskich:

"Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią" (Dz 20,28)

Tak więc wypowiadając posłuszeństwo Kościołowi wypowiedziałeś posłuszeństwo Bogu. I te wszystkie powyższe zaklęcia i wymówki nie pomogą ci przed tym uciec w efekt wyparcia. Przed Bogiem się nie schowasz

Jak to "nikt tak nie robi". Wg mnie Ty cały czas za tym właśnie agitujesz. To robisz coś innego, niż deklarujesz?... Agitujesz nieszczerze?...
Nawet teraz BARDZO JEDNOSTRONNIE DOBRAŁEŚ CYTATY. Wszystkie te cytaty są dobrane tak, aby przekonywać tak w ogóle do uległości władzy, a żadnego nie umieścileś tak, aby zasygnalizować, że masz czasem jakieś myśli na temat np. swojego autonomicznego, osobistego rozwoju. To Ty sam jesteś właśnie DOWODEM PRZEZ OKAZANIE postawy katolika, który widzi tę religię głównie przez uległość władzy. Nawet jak próbujesz mi zaprzeczyć, to za chwilę się okazuje, ze dalsza wypowiedź POTWIERDZA moje opisy. :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:39, 28 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

No i jest jeszcze jedna kwestia - rozróżnienia, czy chodzi o wspólnotę, czy może bardziej o PODLEGŁOŚĆ WŁADZY ze wspólnotą związaną. Ja z sympatią traktuję wspólnotowe aspekty życia - te koncentrujące się na wzajemnej pomocy, życzliwości, wspieraniu się, uczeniu wzajemnym, ukazywaniu odmiennych ścieżek życia, co sprzyja wartościowym refleksjom. Ale czym innym jest nawet mocno zaangażowane życie we wspólnocie realizowane NA PRAWACH RÓWNOŚCI, a czym innym scedowanie swoich mocy mentalnych na jakąś tam władzę, która we wspólnocie "na świecznik" się akurat dostała. To są znacząco odmienne rzeczy - zaangażowanie we wspólnotę na prawach równości i wzajemnego poszanowania, z pragnieniem wspierania się, a bycie bezwolnym ciołkiem zarządzanym przez tych, którzy ku władzy mieli najsilniejsze dążenie (co samo w sobie budzi podejrzenie, czy nie są to czasem w ogóle ludzie amoralni, może nawet o psychopatycznych skłonnościach, jako że badania wykazały, iż psychopaci wyjątkowo chętnie do władzy się garną).

Innymi słowy, masz problem z hierarchią, jesteś w stanie zaakceptować wspólnotę tylko pod warunkiem, że funkcjonuje na zasadzie równościowej. Czyli zdanie dziecka jest tyle samo warte co zdanie sędziwego mędrca. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zdaje sobie sprawę, że taka równościowa wspólnota jest skazana na porażkę, bo ludzie nie są równi pod względem dojrzałości, wiedzy, umiejętności i kompetencji. I hierarchie społeczne właśnie na tej naturalnej nierówności bazują, bez nich były chaos i zagłada. Kościół nie jest żadnym wyjątkiem.

Myślę, że jest pełne spektrum przejść pomiędzy skrajnościami, w których z jednej strony
- mamy równość totalną, w której nawet małe dziecko ma tyle samo do powiedzenia, co dorosły, doświadczony człowieka
a z drugiej strony
- jest skrajność władzy absolutnej, w której władca nie dozwala nikomu na wyrażanie żadnego swojego stanowiska, bo społeczeństwo stało się jednym wielkim obozem pracy, z twardym nadzorem, uniformizacją, wyznaczaniem każdemu, co ma robić w każdym momencie swojego życia.

Jeśli używasz takiego "chwytu" dyskusyjnego, że wrzucasz moje uwagi krytyczne wobec władzy od razu w utożsamienie tego ze skrajnością pierwszego typu, to ja oczywiście mogę się odwinąć, robiąc podobną operację w przeciwną stronę. Wtedy przedstawią Twoje stanowisko jako optowanie za najbardziej surową postacią władzy, totalnym nadzorem, który wszystkim wyznacza najdrobniejsze aspekty ich życia, a posłuszeństwo jest doprowadzone do absurdu. W końcu jak Ty tak sobie przeciągasz w skrajność moje poglądy, to chyba i mi będzie wolno skorzystać z owej opcji przeciągania... :shock:

Czyli twierdzisz, że posłuszeństwo wobec Kościoła jest równoznaczne z uwielbieniem władzy absolutnej? A jeśli nie, to dlaczego taką cechę przypisujesz katolikom posłusznym Kościołowi?

Twierdzę, że w ogóle nazywanie "posłuszeństwem" postawy opierającej się bezmyślność i brak zgłębiania tego, czemu rzekomo "posłusznym" by się miało być, jest hipokryzją i zakłamaniem. Ludzie, którzy nie rozumieją tego w co wierzą, albo czemu maja być posłuszni ani nie wierzą, ani też nie są nikomu realnie posłuszni, z wyjątkiem może posłuszeństwa głosowi instynktu, który każe komuś podążać za liderem stada i ślepo akceptować jego sugestie. Ale z tym "posłuszeństwem" sensownie rozumianym, to w ogóle nie ma wiele wspólnego.
Integrystycznie nastawieni wyznawcy jakoś dziwnie mało chcą być "posłuszni" temu, co jest napisane o miłości, przebaczeniu, nie wywyższaniu się, o głosie sumienia. To wszystko jest jak najbardziej obecne i w dokumentach kościelnych i wypowiedziach papieży (choć niekoniecznie już musi być powielane przez integrystycznych z ducha hierarchów, choć może i paru papieży sprzed wieków). Tylko że "dziwnym trafem": :rotfl: integrystycznie nastawieni wyznawcy tych wszystkich wymagań dotyczących przemiany duchowej, narodzenia się z ducha, nawrócenia, miłości, przebaczenia, nie wywyższania się nie dostrzegaja, albo "dostrzegają" w sposób, który nie sugeuje im żadnych konsekwencji, żadnych realnych działań do kształtowania postaw w duchu Boga, który jest miłością.
Co za to integryści widzą w zamian?...
- Faryzejską z ducha CZĘŚĆ DLA HIERARCHII - DLA WŁADZY. Idee są tu tylko flagą, atrapą, nad ideami się nie myśli (wszak do tego, trzeba być "nieposłusznym", bo pomyśleć, nawet postawić jakieś pytanie...), rzeczywistym obiektem czci jest bożek władzy. Ale posłuszeństwa wezwaniu ewangelicznemu nie ma tu nawet na mikrometr, nawet nie ma posłuszeństwa tym wezwaniom z Kościoła pochodzącym, które ku Bogu rzeczywiście nawołują (a chyba większość jest takich). Integrystycznie nastawieni ze wszystkich wezwań religijnych, ze wszystkich możliwych posłuszeństw upodobali sobie bowiem tylko bardzo wąską ich grupę - tę, która odnosi się do czczenia władzy jako takiej.


Żadni "integryści" nie istnieją. Istnieje tylko Kościół od którego już odpadłeś i przeciw któremu jesteś zbuntowany. Tak więc nazwa "integryści" to tylko kryptonim twego chochoła. Tak jak chochołem jest reszta tego wszystkiego co wyżej napisałeś. W te chochoły uciekasz zawsze wtedy gdy wychodzi na jaw, że od oficjalnego nauczania Kościoła już odpadłeś. Poza tym zaprzeczasz sam sobie. Dopiero co pisałeś Pelikanicy, że jest niby problem z zakresem znaczeniowym pojęcia "być posłusznym". A teraz nagle nie jest to już dla ciebie problemem ale problemem jest niby to, że nieistniejący integryści nie są Bogu posłuszni w tym co ty. Do reszty pogubiłeś się już w tym wymyślaniu chochołów

Jeśli Ci się nie podoba mój termin "integrysta", który jest umownym określeniem, to po prostu zamień sobie w moich tekstach:
integrysta = wyznawca religii, który z całego tego zestawu wezwań etycznych, społecznych, związanych z życiem wyznawcy, skrajnie skupia się uległości swojej władzy religijnej, lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi.
Jak sobie to tak pozamieniasz, a przy tym zastanowisz się, czy rzeczywiście są wśród choćby katolików ludzie tak skrajnie skupieni w swoim życiu religijnym na uległości władzy kościelnej, a pomniejszający aspekt samodzielnego rozwoju osobistego, dbania o kształt autonomicznego sumienia, bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się


Nikt tak nie robi. Wymyślasz sobie nieistniejących ludzi i nieistniejące problemy bo chcesz za wszelką cenę znaleźć sobie pretekst do tego, żeby Kościoła się nie słuchać. A nawet jakby ktoś się władzy kościelnej słuchał, to nie ma w tym nic złego. Po to ta władza w Kościele jest i od początku po to była:

"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego" (Hbr 13,10)

A Jezus wręcz mówi, że kto słucha Jego wysłanników, ten Jego słucha. A kto nie słucha Jego wysłanników ten Nim gardzi:

"Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał" (Łk 10,16)

Duch Święty ustanawia biskupów po kościołach już od czasów apostolskich:

"Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią" (Dz 20,28)

Tak więc wypowiadając posłuszeństwo Kościołowi wypowiedziałeś posłuszeństwo Bogu. I te wszystkie powyższe zaklęcia i wymówki nie pomogą ci przed tym uciec w efekt wyparcia. Przed Bogiem się nie schowasz

Jak to "nikt tak nie robi". Wg mnie Ty cały czas za tym właśnie agitujesz. To robisz coś innego, niż deklarujesz?... Agitujesz nieszczerze?...
Nawet teraz BARDZO JEDNOSTRONNIE DOBRAŁEŚ CYTATY.


Cytaty są dobrane bardzo dobrze. Pokazują, że jesteś w sprzeczności z nauczaniem chrześcijańskim, które od samego początku wymagało posłuszeństwa Kościołowi

Michał Dyszyński napisał:
Wszystkie te cytaty są dobrane tak, aby przekonywać tak w ogóle do uległości władzy, a żadnego nie umieścileś tak, aby zasygnalizować, że masz czasem jakieś myśli na temat np. swojego autonomicznego, osobistego rozwoju.


O żadnym ,,osobistym rozwoju" Biblia nie naucza. Coś ci się porąbało. Myli ci się chrześcijaństwo z psychologią i tak jest od lat

Michał Dyszyński napisał:
To Ty sam jesteś właśnie DOWODEM PRZEZ OKAZANIE postawy katolika, który widzi tę religię głównie przez uległość władzy. Nawet jak próbujesz mi zaprzeczyć, to za chwilę się okazuje, ze dalsza wypowiedź POTWIERDZA moje opisy. :rotfl:


Wymyślasz jedynie chochoły więc nie jesteś w stanie wykazać, że ktokolwiek robi to co mu przypisujesz. Posłuszeństwo władzy kościelnej nie stoi w sprzeczności z rozwojem osobistym. Co ty za bzdury wymyślasz. To piramidalna bzdura, którą sobie wymyśliłeś jako beznadziejne usprawiedliwienie przed tym, że jako lewicowy anarchista z natury po prostu żadnej władzy nad sobą nie jesteś w stanie zdzierżyć. Mistycy chrześcijańscy nigdy Kościołowi nie sprzeciwiali się i byli mu posłuszni. A w ich pismach są takie skarby duchowości, że te twoje lewicowo-liberalne dyrdymały to są przy tym śmiecie. I ty się za "duchowo rozwiniętego" uważasz. Weź się nie ośmieszaj. Źadnej duchowości nie masz. Co najwyżej miesza ci się duchowość chrześcijańska z psychologią. To co ty uprawiasz to jest psychologizowanie, które nic wspólnego z duchowością nie ma. Duchowość jest kontemplowaniem Boga, który jest zawsze w centrum, a ty rozwodzisz się jedynie nad samym sobą i to zawsze ty jesteś w centrum. Bóg jest tu tylko przy okazji i najlepiej żeby ci się do niczego nie wtrącał, bo i z Niego zrobisz zaraz "integrystę". Jakby rozwój duchowy stał w sprzeczności z władzą Kościoła nad wiernymi to Jezus nie zakładałby Kościoła. To takie proste ale jakoś nie wpadłeś na to, choć całe elaboraty płodzisz, w których zachwycasz się swoją rzekomą "mądrością". Proste rzeczy ci umykają. Dlatego właśnie Jezus przyszedł do prostaczków, a nie do takich jak ty. No i Biblia nigdzie nie mówi, że "rozwój osobisty" jest celem chrześcijanina. Biblia natomiast mówi, że celem chrześcijanina jest zbawienie Jego duszy i wieczna egzystencja z Bogiem, któremu należy być właśnie posłusznym aby to osiągnąć. Pomyliło ci się chrześcijaństwo z psychologią ale to już wiadomo


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Nie 23:57, 28 Sty 2024, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:57, 28 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

No i jest jeszcze jedna kwestia - rozróżnienia, czy chodzi o wspólnotę, czy może bardziej o PODLEGŁOŚĆ WŁADZY ze wspólnotą związaną. Ja z sympatią traktuję wspólnotowe aspekty życia - te koncentrujące się na wzajemnej pomocy, życzliwości, wspieraniu się, uczeniu wzajemnym, ukazywaniu odmiennych ścieżek życia, co sprzyja wartościowym refleksjom. Ale czym innym jest nawet mocno zaangażowane życie we wspólnocie realizowane NA PRAWACH RÓWNOŚCI, a czym innym scedowanie swoich mocy mentalnych na jakąś tam władzę, która we wspólnocie "na świecznik" się akurat dostała. To są znacząco odmienne rzeczy - zaangażowanie we wspólnotę na prawach równości i wzajemnego poszanowania, z pragnieniem wspierania się, a bycie bezwolnym ciołkiem zarządzanym przez tych, którzy ku władzy mieli najsilniejsze dążenie (co samo w sobie budzi podejrzenie, czy nie są to czasem w ogóle ludzie amoralni, może nawet o psychopatycznych skłonnościach, jako że badania wykazały, iż psychopaci wyjątkowo chętnie do władzy się garną).

Innymi słowy, masz problem z hierarchią, jesteś w stanie zaakceptować wspólnotę tylko pod warunkiem, że funkcjonuje na zasadzie równościowej. Czyli zdanie dziecka jest tyle samo warte co zdanie sędziwego mędrca. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zdaje sobie sprawę, że taka równościowa wspólnota jest skazana na porażkę, bo ludzie nie są równi pod względem dojrzałości, wiedzy, umiejętności i kompetencji. I hierarchie społeczne właśnie na tej naturalnej nierówności bazują, bez nich były chaos i zagłada. Kościół nie jest żadnym wyjątkiem.

Myślę, że jest pełne spektrum przejść pomiędzy skrajnościami, w których z jednej strony
- mamy równość totalną, w której nawet małe dziecko ma tyle samo do powiedzenia, co dorosły, doświadczony człowieka
a z drugiej strony
- jest skrajność władzy absolutnej, w której władca nie dozwala nikomu na wyrażanie żadnego swojego stanowiska, bo społeczeństwo stało się jednym wielkim obozem pracy, z twardym nadzorem, uniformizacją, wyznaczaniem każdemu, co ma robić w każdym momencie swojego życia.

Jeśli używasz takiego "chwytu" dyskusyjnego, że wrzucasz moje uwagi krytyczne wobec władzy od razu w utożsamienie tego ze skrajnością pierwszego typu, to ja oczywiście mogę się odwinąć, robiąc podobną operację w przeciwną stronę. Wtedy przedstawią Twoje stanowisko jako optowanie za najbardziej surową postacią władzy, totalnym nadzorem, który wszystkim wyznacza najdrobniejsze aspekty ich życia, a posłuszeństwo jest doprowadzone do absurdu. W końcu jak Ty tak sobie przeciągasz w skrajność moje poglądy, to chyba i mi będzie wolno skorzystać z owej opcji przeciągania... :shock:

Czyli twierdzisz, że posłuszeństwo wobec Kościoła jest równoznaczne z uwielbieniem władzy absolutnej? A jeśli nie, to dlaczego taką cechę przypisujesz katolikom posłusznym Kościołowi?

Twierdzę, że w ogóle nazywanie "posłuszeństwem" postawy opierającej się bezmyślność i brak zgłębiania tego, czemu rzekomo "posłusznym" by się miało być, jest hipokryzją i zakłamaniem. Ludzie, którzy nie rozumieją tego w co wierzą, albo czemu maja być posłuszni ani nie wierzą, ani też nie są nikomu realnie posłuszni, z wyjątkiem może posłuszeństwa głosowi instynktu, który każe komuś podążać za liderem stada i ślepo akceptować jego sugestie. Ale z tym "posłuszeństwem" sensownie rozumianym, to w ogóle nie ma wiele wspólnego.
Integrystycznie nastawieni wyznawcy jakoś dziwnie mało chcą być "posłuszni" temu, co jest napisane o miłości, przebaczeniu, nie wywyższaniu się, o głosie sumienia. To wszystko jest jak najbardziej obecne i w dokumentach kościelnych i wypowiedziach papieży (choć niekoniecznie już musi być powielane przez integrystycznych z ducha hierarchów, choć może i paru papieży sprzed wieków). Tylko że "dziwnym trafem": :rotfl: integrystycznie nastawieni wyznawcy tych wszystkich wymagań dotyczących przemiany duchowej, narodzenia się z ducha, nawrócenia, miłości, przebaczenia, nie wywyższania się nie dostrzegaja, albo "dostrzegają" w sposób, który nie sugeuje im żadnych konsekwencji, żadnych realnych działań do kształtowania postaw w duchu Boga, który jest miłością.
Co za to integryści widzą w zamian?...
- Faryzejską z ducha CZĘŚĆ DLA HIERARCHII - DLA WŁADZY. Idee są tu tylko flagą, atrapą, nad ideami się nie myśli (wszak do tego, trzeba być "nieposłusznym", bo pomyśleć, nawet postawić jakieś pytanie...), rzeczywistym obiektem czci jest bożek władzy. Ale posłuszeństwa wezwaniu ewangelicznemu nie ma tu nawet na mikrometr, nawet nie ma posłuszeństwa tym wezwaniom z Kościoła pochodzącym, które ku Bogu rzeczywiście nawołują (a chyba większość jest takich). Integrystycznie nastawieni ze wszystkich wezwań religijnych, ze wszystkich możliwych posłuszeństw upodobali sobie bowiem tylko bardzo wąską ich grupę - tę, która odnosi się do czczenia władzy jako takiej.


Żadni "integryści" nie istnieją. Istnieje tylko Kościół od którego już odpadłeś i przeciw któremu jesteś zbuntowany. Tak więc nazwa "integryści" to tylko kryptonim twego chochoła. Tak jak chochołem jest reszta tego wszystkiego co wyżej napisałeś. W te chochoły uciekasz zawsze wtedy gdy wychodzi na jaw, że od oficjalnego nauczania Kościoła już odpadłeś. Poza tym zaprzeczasz sam sobie. Dopiero co pisałeś Pelikanicy, że jest niby problem z zakresem znaczeniowym pojęcia "być posłusznym". A teraz nagle nie jest to już dla ciebie problemem ale problemem jest niby to, że nieistniejący integryści nie są Bogu posłuszni w tym co ty. Do reszty pogubiłeś się już w tym wymyślaniu chochołów

Jeśli Ci się nie podoba mój termin "integrysta", który jest umownym określeniem, to po prostu zamień sobie w moich tekstach:
integrysta = wyznawca religii, który z całego tego zestawu wezwań etycznych, społecznych, związanych z życiem wyznawcy, skrajnie skupia się uległości swojej władzy religijnej, lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi.
Jak sobie to tak pozamieniasz, a przy tym zastanowisz się, czy rzeczywiście są wśród choćby katolików ludzie tak skrajnie skupieni w swoim życiu religijnym na uległości władzy kościelnej, a pomniejszający aspekt samodzielnego rozwoju osobistego, dbania o kształt autonomicznego sumienia, bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się


Nikt tak nie robi. Wymyślasz sobie nieistniejących ludzi i nieistniejące problemy bo chcesz za wszelką cenę znaleźć sobie pretekst do tego, żeby Kościoła się nie słuchać. A nawet jakby ktoś się władzy kościelnej słuchał, to nie ma w tym nic złego. Po to ta władza w Kościele jest i od początku po to była:

"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego" (Hbr 13,10)

A Jezus wręcz mówi, że kto słucha Jego wysłanników, ten Jego słucha. A kto nie słucha Jego wysłanników ten Nim gardzi:

"Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał" (Łk 10,16)

Duch Święty ustanawia biskupów po kościołach już od czasów apostolskich:

"Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią" (Dz 20,28)

Tak więc wypowiadając posłuszeństwo Kościołowi wypowiedziałeś posłuszeństwo Bogu. I te wszystkie powyższe zaklęcia i wymówki nie pomogą ci przed tym uciec w efekt wyparcia. Przed Bogiem się nie schowasz

Jak to "nikt tak nie robi". Wg mnie Ty cały czas za tym właśnie agitujesz. To robisz coś innego, niż deklarujesz?... Agitujesz nieszczerze?...
Nawet teraz BARDZO JEDNOSTRONNIE DOBRAŁEŚ CYTATY.


Cytaty są dobrane bardzo dobrze. Pokazują, że jesteś w sprzeczności z nauczaniem chrześcijańskim, które od samego początku wymagało posłuszeństwa Kościołowi

Cytaty są rzeczywiście bardzo dobrze wybrane pod kątem wykazania, że z całej Biblii widzisz tylko te cytaty, które Ci wydaję się dobrze agitować za władzą. Idealnie dobrane do tezy, którą wcześniej sformułowałem. :pidu:


fedor napisał:
O żadnym ,,osobistym rozwoju" Biblia nie naucza. Coś ci się porąbało. Myli ci się chrześcijaństwo z psychologią i tak jest od lat

Skojarzenie, że postulat "narodzenia się z ducha" jest niczym innym, jak postulatem osobistego rozwoju duchowego jest ponad mentalność integrysty, który tylko ma jedno w głowie: jak okazać jeszcze większą uległość kościelnej władzy, zamykając swój umysł jeszcze bardziej.


fedor napisał:
Wymyślasz jedynie chochoły więc nie jesteś w stanie wykazać, że ktokolwiek robi to co mu przypisujesz. Posłuszeństwo władzy kościelnej nie stoi w sprzeczności z rozwojem osobistym. Co ty za bzdury wymyślasz. To piramidalna bzdura, którą sobie wymyśliłeś jako beznadziejne usprawiedliwienie przed tym, że jako lewicowy anarchista z natury po prostu żadnej władzy nad sobą nie jesteś w stanie zdzierżyć. Mistycy chrześcijańscy nigdy Kościołowi nie sprzeciwiali się i byli mu posłuszni. A w ich pismach są takie skarby duchowości, że te twoje lewicowo-liberalne dyrdymały to są przy tym śmiecie. I ty się za "duchowo rozwiniętego" uważasz. Weź się nie ośmieszaj. Źadnej duchowości nie masz. Co najwyżej miesza ci się duchowość chrześcijańska z psychologią. To co ty uprawiasz to jest psychologizowanie, które nic wspólnego z duchowością nie ma. Duchowość jest kontemplowaniem Boga, który jest zawsze w centrum, a ty rozwodzisz się jedynie nad samym sobą i to zawsze ty jesteś w centrum. Bóg jest tu tylko przy okazji i najlepiej żeby ci się do niczego nie wtrącał, bo i z Niego zrobisz zaraz "integrystę". Jakby rozwój duchowy stał w sprzeczności z władzą Kościoła nad wiernymi to Jezus nie zakładałby Kościoła. To takie proste ale jakoś nie wpadłeś na to, choć całe elaboraty płodzisz, w których zachwycasz się swoją rzekomą "mądrością". Proste rzeczy ci umykają. Dlatego właśnie Jezus przyszedł do prostaczków, a nie do takich jak ty. No i Biblia nigdzie nie mówi, że "rozwój osobisty" jest celem chrześcijanina. Biblia natomiast mówi, że celem chrześcijanina jest zbawienie Jego duszy i wieczna egzystencja z Bogiem, któremu należy być właśnie posłusznym aby to osiągnąć. Pomyliło ci się chrześcijaństwo z psychologią ale to już wiadomo

Mistycy chrześcijańscy rzeczywiście byli uduchowieni, a ja tego nie neguję. Co do uwag na mój temat, to dzięki za zainteresowanie, ale są nie na temat, rzecz na inną okazję.
To, że "odpowiadasz" na pytanie o integryzm i kwestie stadności w reliigii uwagami na temat oponenta jest z kolei tylko dowodem braku dyscypliny Twojego myślenia. Tobie personalne uwagi kompletnie się mieszają z merytorycznymi, więc najwyraźniej wydaje Ci się, że pisząc o mnie, jakkolwiek wspierasz kwestię poruszoną w temacie. Sugerowałoby to, że Ty tego po prostu NIE ODRÓŻNIASZ. Zielonego pojęcia nie masz, o czym tu jest mowa, więc radośnie wpisując tu różne uwagi na mój temat, wierząc, że odpowiadasz w sprawie. Tymczasem....
Nie odpowiadasz w sprawie ani trochę, bo to czy ja jestem taki, czy siaki, albo i owaki KOMPLETNIE NIE MA NIC DO SPRAWY, której treścią (przypominam, ale wiem, że to groch o ścianę) NIE jest "jaki jest Michał?" :nie: Lecz pytanie: "wiara w Boga, czy wiara w swoje religijne stado?".
Zwyczajnie brak tu Ci intelektualnej dyscypliny aby przestać śmieć uwagami na mój temat, a być w stanie zająć się poruszonymi zagadnieniami. Oto ich (niepełna) lista:
- czy można mówić o posłuszeństwie w kontekście czegoś, czego się nie rozumie?
- jak być posłusznym, nie testując samodzielnie w swoim umyśle ścieżek idei, które posłuszeńśtwo wyznaczają?
- czy postawa skrajnego, literalnego odbioru pisanych treści w ogóle sprzyja jakimkolwiek dalszym poczynaniom, aby te treści wprowadzić w życie?...
itp. itd.
Dobra... Wiem, że na ten temat masz pustkę w głowie. Czekam na ZASTĘPCZĄ odpowiedź od Ciebie. Pewnie znowu na mój prywatny temat. :rotfl:
I nawet fajnie, bo będę miał co wyśmiewać, nabijać się z tego, że nawet nie umiesz wyłonić kwestii, o której jest w wątku, bo od razu przechodzisz do uwag personalnych. :rotfl:
Dawaj te nowe uwagi na mój temat. Czekam! :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:44, 28 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

No i jest jeszcze jedna kwestia - rozróżnienia, czy chodzi o wspólnotę, czy może bardziej o PODLEGŁOŚĆ WŁADZY ze wspólnotą związaną. Ja z sympatią traktuję wspólnotowe aspekty życia - te koncentrujące się na wzajemnej pomocy, życzliwości, wspieraniu się, uczeniu wzajemnym, ukazywaniu odmiennych ścieżek życia, co sprzyja wartościowym refleksjom. Ale czym innym jest nawet mocno zaangażowane życie we wspólnocie realizowane NA PRAWACH RÓWNOŚCI, a czym innym scedowanie swoich mocy mentalnych na jakąś tam władzę, która we wspólnocie "na świecznik" się akurat dostała. To są znacząco odmienne rzeczy - zaangażowanie we wspólnotę na prawach równości i wzajemnego poszanowania, z pragnieniem wspierania się, a bycie bezwolnym ciołkiem zarządzanym przez tych, którzy ku władzy mieli najsilniejsze dążenie (co samo w sobie budzi podejrzenie, czy nie są to czasem w ogóle ludzie amoralni, może nawet o psychopatycznych skłonnościach, jako że badania wykazały, iż psychopaci wyjątkowo chętnie do władzy się garną).

Innymi słowy, masz problem z hierarchią, jesteś w stanie zaakceptować wspólnotę tylko pod warunkiem, że funkcjonuje na zasadzie równościowej. Czyli zdanie dziecka jest tyle samo warte co zdanie sędziwego mędrca. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zdaje sobie sprawę, że taka równościowa wspólnota jest skazana na porażkę, bo ludzie nie są równi pod względem dojrzałości, wiedzy, umiejętności i kompetencji. I hierarchie społeczne właśnie na tej naturalnej nierówności bazują, bez nich były chaos i zagłada. Kościół nie jest żadnym wyjątkiem.

Myślę, że jest pełne spektrum przejść pomiędzy skrajnościami, w których z jednej strony
- mamy równość totalną, w której nawet małe dziecko ma tyle samo do powiedzenia, co dorosły, doświadczony człowieka
a z drugiej strony
- jest skrajność władzy absolutnej, w której władca nie dozwala nikomu na wyrażanie żadnego swojego stanowiska, bo społeczeństwo stało się jednym wielkim obozem pracy, z twardym nadzorem, uniformizacją, wyznaczaniem każdemu, co ma robić w każdym momencie swojego życia.

Jeśli używasz takiego "chwytu" dyskusyjnego, że wrzucasz moje uwagi krytyczne wobec władzy od razu w utożsamienie tego ze skrajnością pierwszego typu, to ja oczywiście mogę się odwinąć, robiąc podobną operację w przeciwną stronę. Wtedy przedstawią Twoje stanowisko jako optowanie za najbardziej surową postacią władzy, totalnym nadzorem, który wszystkim wyznacza najdrobniejsze aspekty ich życia, a posłuszeństwo jest doprowadzone do absurdu. W końcu jak Ty tak sobie przeciągasz w skrajność moje poglądy, to chyba i mi będzie wolno skorzystać z owej opcji przeciągania... :shock:

Czyli twierdzisz, że posłuszeństwo wobec Kościoła jest równoznaczne z uwielbieniem władzy absolutnej? A jeśli nie, to dlaczego taką cechę przypisujesz katolikom posłusznym Kościołowi?

Twierdzę, że w ogóle nazywanie "posłuszeństwem" postawy opierającej się bezmyślność i brak zgłębiania tego, czemu rzekomo "posłusznym" by się miało być, jest hipokryzją i zakłamaniem. Ludzie, którzy nie rozumieją tego w co wierzą, albo czemu maja być posłuszni ani nie wierzą, ani też nie są nikomu realnie posłuszni, z wyjątkiem może posłuszeństwa głosowi instynktu, który każe komuś podążać za liderem stada i ślepo akceptować jego sugestie. Ale z tym "posłuszeństwem" sensownie rozumianym, to w ogóle nie ma wiele wspólnego.
Integrystycznie nastawieni wyznawcy jakoś dziwnie mało chcą być "posłuszni" temu, co jest napisane o miłości, przebaczeniu, nie wywyższaniu się, o głosie sumienia. To wszystko jest jak najbardziej obecne i w dokumentach kościelnych i wypowiedziach papieży (choć niekoniecznie już musi być powielane przez integrystycznych z ducha hierarchów, choć może i paru papieży sprzed wieków). Tylko że "dziwnym trafem": :rotfl: integrystycznie nastawieni wyznawcy tych wszystkich wymagań dotyczących przemiany duchowej, narodzenia się z ducha, nawrócenia, miłości, przebaczenia, nie wywyższania się nie dostrzegaja, albo "dostrzegają" w sposób, który nie sugeuje im żadnych konsekwencji, żadnych realnych działań do kształtowania postaw w duchu Boga, który jest miłością.
Co za to integryści widzą w zamian?...
- Faryzejską z ducha CZĘŚĆ DLA HIERARCHII - DLA WŁADZY. Idee są tu tylko flagą, atrapą, nad ideami się nie myśli (wszak do tego, trzeba być "nieposłusznym", bo pomyśleć, nawet postawić jakieś pytanie...), rzeczywistym obiektem czci jest bożek władzy. Ale posłuszeństwa wezwaniu ewangelicznemu nie ma tu nawet na mikrometr, nawet nie ma posłuszeństwa tym wezwaniom z Kościoła pochodzącym, które ku Bogu rzeczywiście nawołują (a chyba większość jest takich). Integrystycznie nastawieni ze wszystkich wezwań religijnych, ze wszystkich możliwych posłuszeństw upodobali sobie bowiem tylko bardzo wąską ich grupę - tę, która odnosi się do czczenia władzy jako takiej.


Żadni "integryści" nie istnieją. Istnieje tylko Kościół od którego już odpadłeś i przeciw któremu jesteś zbuntowany. Tak więc nazwa "integryści" to tylko kryptonim twego chochoła. Tak jak chochołem jest reszta tego wszystkiego co wyżej napisałeś. W te chochoły uciekasz zawsze wtedy gdy wychodzi na jaw, że od oficjalnego nauczania Kościoła już odpadłeś. Poza tym zaprzeczasz sam sobie. Dopiero co pisałeś Pelikanicy, że jest niby problem z zakresem znaczeniowym pojęcia "być posłusznym". A teraz nagle nie jest to już dla ciebie problemem ale problemem jest niby to, że nieistniejący integryści nie są Bogu posłuszni w tym co ty. Do reszty pogubiłeś się już w tym wymyślaniu chochołów

Jeśli Ci się nie podoba mój termin "integrysta", który jest umownym określeniem, to po prostu zamień sobie w moich tekstach:
integrysta = wyznawca religii, który z całego tego zestawu wezwań etycznych, społecznych, związanych z życiem wyznawcy, skrajnie skupia się uległości swojej władzy religijnej, lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi.
Jak sobie to tak pozamieniasz, a przy tym zastanowisz się, czy rzeczywiście są wśród choćby katolików ludzie tak skrajnie skupieni w swoim życiu religijnym na uległości władzy kościelnej, a pomniejszający aspekt samodzielnego rozwoju osobistego, dbania o kształt autonomicznego sumienia, bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się


Nikt tak nie robi. Wymyślasz sobie nieistniejących ludzi i nieistniejące problemy bo chcesz za wszelką cenę znaleźć sobie pretekst do tego, żeby Kościoła się nie słuchać. A nawet jakby ktoś się władzy kościelnej słuchał, to nie ma w tym nic złego. Po to ta władza w Kościele jest i od początku po to była:

"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego" (Hbr 13,10)

A Jezus wręcz mówi, że kto słucha Jego wysłanników, ten Jego słucha. A kto nie słucha Jego wysłanników ten Nim gardzi:

"Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał" (Łk 10,16)

Duch Święty ustanawia biskupów po kościołach już od czasów apostolskich:

"Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią" (Dz 20,28)

Tak więc wypowiadając posłuszeństwo Kościołowi wypowiedziałeś posłuszeństwo Bogu. I te wszystkie powyższe zaklęcia i wymówki nie pomogą ci przed tym uciec w efekt wyparcia. Przed Bogiem się nie schowasz

Jak to "nikt tak nie robi". Wg mnie Ty cały czas za tym właśnie agitujesz. To robisz coś innego, niż deklarujesz?... Agitujesz nieszczerze?...
Nawet teraz BARDZO JEDNOSTRONNIE DOBRAŁEŚ CYTATY.


Cytaty są dobrane bardzo dobrze. Pokazują, że jesteś w sprzeczności z nauczaniem chrześcijańskim, które od samego początku wymagało posłuszeństwa Kościołowi

Cytaty są rzeczywiście bardzo dobrze wybrane pod kątem wykazania, że z całej Biblii widzisz tylko te cytaty, które Ci wydaję się dobrze agitować za władzą. Idealnie dobrane do tezy, którą wcześniej sformułowałem. :pidu:


Bzdura. Z tego, że wybrałem jakieś cytaty w żaden sposób nie wynika, że widzę tylko te cytaty, tak samo jak nie wynika z tego również to, że te cytaty nie obowiązują już chrześcijan tylko dlatego, że ja je wybrałem. Nie wiesz już co odpisywać i piszesz byle co, byleby tylko coś odpisać. Tak więc w Biblii wyraźnie zarówno Jezus jak i pisma apostolskie stawiają wymóg posłuszeństwa Kościołowi i ty z tym właśnie nauczaniem jesteś ewidentnie na bakier

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O żadnym ,,osobistym rozwoju" Biblia nie naucza. Coś ci się porąbało. Myli ci się chrześcijaństwo z psychologią i tak jest od lat

Skojarzenie, że postulat "narodzenia się z ducha" jest niczym innym, jak postulatem osobistego rozwoju duchowego


Nic takiego Biblia nie mówi. To tylko twoje prywatne herezje

Michał Dyszyński napisał:
jest ponad mentalność integrysty, który tylko ma jedno w głowie: jak okazać jeszcze większą uległość kościelnej władzy, zamykając swój umysł jeszcze bardziej.


Znowu polemizujesz tylko z urojonymi przeciwnikami, którzy istnieją jedynie w twojej głowie. Zaś co do posłuszeństwa Kościołowi i jego przedstawicielom to nauczanie to jest w Nowym Testamencie obecne od samego początku i w nauczaniu Jezusa również. Ignorując to nauczanie jesteś po prostu jawnie niezgodny z nauczaniem chrześcijańskim:

Jezus:

"Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!" (Mt 18,17)

Pisma apostolskie Nowego Testamentu:

"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego" (Hbr 13,10)

A Jezus wręcz mówi, że kto słucha Jego wysłanników, ten Jego słucha. A kto nie słucha Jego wysłanników ten Nim gardzi:

"Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał" (Łk 10,16)

Duch Święty ustanawia biskupów po kościołach już od czasów apostolskich:

"Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią" (Dz 20,28)

Z tym całym nauczaniem Jezusa i reszty Nowego Testamentu jesteś ewidentnie na bakier. I te teksty nie są jakimś sporadycznym wyjątkiem w Biblii ale to tylko przykłady z brzegu, bo Nowy Testament dosłownie co krok o tym przypomina i to podkreśla

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Wymyślasz jedynie chochoły więc nie jesteś w stanie wykazać, że ktokolwiek robi to co mu przypisujesz. Posłuszeństwo władzy kościelnej nie stoi w sprzeczności z rozwojem osobistym. Co ty za bzdury wymyślasz. To piramidalna bzdura, którą sobie wymyśliłeś jako beznadziejne usprawiedliwienie przed tym, że jako lewicowy anarchista z natury po prostu żadnej władzy nad sobą nie jesteś w stanie zdzierżyć. Mistycy chrześcijańscy nigdy Kościołowi nie sprzeciwiali się i byli mu posłuszni. A w ich pismach są takie skarby duchowości, że te twoje lewicowo-liberalne dyrdymały to są przy tym śmiecie. I ty się za "duchowo rozwiniętego" uważasz. Weź się nie ośmieszaj. Źadnej duchowości nie masz. Co najwyżej miesza ci się duchowość chrześcijańska z psychologią. To co ty uprawiasz to jest psychologizowanie, które nic wspólnego z duchowością nie ma. Duchowość jest kontemplowaniem Boga, który jest zawsze w centrum, a ty rozwodzisz się jedynie nad samym sobą i to zawsze ty jesteś w centrum. Bóg jest tu tylko przy okazji i najlepiej żeby ci się do niczego nie wtrącał, bo i z Niego zrobisz zaraz "integrystę". Jakby rozwój duchowy stał w sprzeczności z władzą Kościoła nad wiernymi to Jezus nie zakładałby Kościoła. To takie proste ale jakoś nie wpadłeś na to, choć całe elaboraty płodzisz, w których zachwycasz się swoją rzekomą "mądrością". Proste rzeczy ci umykają. Dlatego właśnie Jezus przyszedł do prostaczków, a nie do takich jak ty. No i Biblia nigdzie nie mówi, że "rozwój osobisty" jest celem chrześcijanina. Biblia natomiast mówi, że celem chrześcijanina jest zbawienie Jego duszy i wieczna egzystencja z Bogiem, któremu należy być właśnie posłusznym aby to osiągnąć. Pomyliło ci się chrześcijaństwo z psychologią ale to już wiadomo

Mistycy chrześcijańscy rzeczywiście byli uduchowieni, a ja tego nie neguję. Co do uwag na mój temat, to dzięki za zainteresowanie, ale są nie na temat, rzecz na inną okazję.


Jak najbardziej są na temat bo wypisujesz permanentne głupoty i wynika to właśnie z tego jaki jesteś

Michał Dyszyński napisał:
To, że "odpowiadasz" na pytanie o integryzm i kwestie stadności w reliigii uwagami na temat oponenta jest z kolei tylko dowodem braku dyscypliny Twojego myślenia. Tobie personalne uwagi kompletnie się mieszają z merytorycznymi, więc najwyraźniej wydaje Ci się, że pisząc o mnie, jakkolwiek wspierasz kwestię poruszoną w temacie. Sugerowałoby to, że Ty tego po prostu NIE ODRÓŻNIASZ. Zielonego pojęcia nie masz, o czym tu jest mowa, więc radośnie wpisując tu różne uwagi na mój temat, wierząc, że odpowiadasz w sprawie. Tymczasem....
Nie odpowiadasz w sprawie ani trochę, bo to czy ja jestem taki, czy siaki, albo i owaki KOMPLETNIE NIE MA NIC DO SPRAWY, której treścią (przypominam, ale wiem, że to groch o ścianę) NIE jest "jaki jest Michał?" :nie: Lecz pytanie: "wiara w Boga, czy wiara w swoje religijne stado?".
Zwyczajnie brak tu Ci intelektualnej dyscypliny aby przestać śmieć uwagami na mój temat, a być w stanie zająć się poruszonymi zagadnieniami.


Jest to jak najbardziej na temat ponieważ bzdury jakie wypisujesz o katolikach i Kościele wynikają właśnie z tego, że masz zryty beret lewackim anarchizmem. A anarchizm nie toleruje żadnej władzy, kościelnej zwłaszcza. Ta prosta diagnoza wyjaśnia czemu piszesz wszystko to co piszesz i czemu tak obsesyjnie zwalczasz autorytet Kościoła

Michał Dyszyński napisał:
Oto ich (niepełna) lista:
- czy można mówić o posłuszeństwie w kontekście czegoś, czego się nie rozumie?
- jak być posłusznym, nie testując samodzielnie w swoim umyśle ścieżek idei, które posłuszeńśtwo wyznaczają?
- czy postawa skrajnego, literalnego odbioru pisanych treści w ogóle sprzyja jakimkolwiek dalszym poczynaniom, aby te treści wprowadzić w życie?...
itp. itd.


To są ciągle te same obłąkane chochoły, na które miałeś już setki razy odpowiadane (zarówno przeze mnie, jak i przez Pelikanicę). Mielisz w kółko te same dyrdymały, zmieniając tylko tytuły kolejnych wątków. To wszystko są tylko twoje anarchistyczne preteksty, żeby odrzucić posłuszeństwo Kościołowi. A najlepszym dowodem na to jest to, że nie jesteś w stanie podjąć żadnej głębszej dyskusji na te tematy. Jak zostałeś zapytany o to czym są niby te "ścieżki idei, które posłuszeństwo wyznaczają", to po prostu zwiałeś z dyskusji. Jak zostałeś przeze mnie dziś kilka postów wcześniej zapytany o to czy jesteś posłuszny Bogu, skoro masz problemy z samą definicją idei posłuszeństwa, to też zwiałeś z tej dyskusji. Po prostu na to nie odpisałeś:

"Poza tym zaprzeczasz sam sobie. Dopiero co pisałeś Pelikanicy, że jest niby problem z zakresem znaczeniowym pojęcia "być posłusznym". A teraz nagle nie jest to już dla ciebie problemem ale problemem jest niby to, że nieistniejący integryści nie są Bogu posłuszni w tym co ty. Do reszty pogubiłeś się już w tym wymyślaniu chochołów"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/wiara-w-boga-czy-wiara-w-swoje-religijne-stado,24805-25.html#776153

Wisi to wyżej. Odpowiedzi żadnej na to nie było. Tak więc tylko udajesz, że chcesz merytorycznie podejmować te tematy. Nie chcesz

I tak jest za każdym razem. Bo tak naprawdę to co wypisujesz to puste słowa i tylko preteksty, żeby Kościołowi posłusznym nie być. Nie byłeś też w stanie nigdy odpowiedzieć na to, że posłuszeństwo autorytetowi nie wyklucza kwestii rozumienia. Każda próba wejścia z tobą w dyskusję na ten temat kończy się wianiem przez ciebie w tematy zastępcze lub wycieczki personalne i zażalenia

Michał Dyszyński napisał:
Dobra... Wiem, że na ten temat masz pustkę w głowie.


To nie ja mam "pustkę w głowie" ale ty nie jesteś w stanie dyskutować na temat własnych chochołów, bo to są tylko preteksty. I było tak setki razy. I teraz po raz kolejny tak będzie

Michał Dyszyński napisał:
Czekam na ZASTĘPCZĄ odpowiedź od Ciebie. Pewnie znowu na mój prywatny temat


A ja czekam na odpowiedź na to co pisałem wyżej w twoim własnym temacie i przed czym uciekłeś:

1. Skoro masz problem z definicją posłuszeństwa Kościołowi to w jaki sposób jesteś w ogóle posłuszny Bogu?

2. Jeśli posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe to po co Jezus w ogóle zakładał Kościół i ustanawiał Apostołów w Kościele?

To są pytania w twoim własnym temacie. Odpowiedzi brak

Michał Dyszyński napisał:
I nawet fajnie, bo będę miał co wyśmiewać, nabijać się z tego, że nawet nie umiesz wyłonić kwestii, o której jest w wątku, bo od razu przechodzisz do uwag personalnych. :rotfl:
Dawaj te nowe uwagi na mój temat. Czekam! :)


Bzdury. Proszę bardzo - udowodnię teraz po raz kolejny, że nie jesteś w stanie dyskutować we własnym temacie. Pytania przed którymi non stop wiejesz:

1. Skoro masz problem z definicją posłuszeństwa Kościołowi to w jaki sposób jesteś w ogóle posłuszny Bogu?

2. Jeśli posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe to po co Jezus w ogóle zakładał Kościół i ustanawiał Apostołów w Kościele?

3. Jak przetestowałeś samodzielnie w swoim umyśle ścieżki idei, które posłuszeństwo wyznaczają, skoro wyżej napisałeś do Pelikanicy, że ta kwestia jest nierozwiązana?

4. Wykaż, że posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go. Póki co jest to twój bezzasadny chochoł

O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 0:13, 29 Sty 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:47, 29 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

No i jest jeszcze jedna kwestia - rozróżnienia, czy chodzi o wspólnotę, czy może bardziej o PODLEGŁOŚĆ WŁADZY ze wspólnotą związaną. Ja z sympatią traktuję wspólnotowe aspekty życia - te koncentrujące się na wzajemnej pomocy, życzliwości, wspieraniu się, uczeniu wzajemnym, ukazywaniu odmiennych ścieżek życia, co sprzyja wartościowym refleksjom. Ale czym innym jest nawet mocno zaangażowane życie we wspólnocie realizowane NA PRAWACH RÓWNOŚCI, a czym innym scedowanie swoich mocy mentalnych na jakąś tam władzę, która we wspólnocie "na świecznik" się akurat dostała. To są znacząco odmienne rzeczy - zaangażowanie we wspólnotę na prawach równości i wzajemnego poszanowania, z pragnieniem wspierania się, a bycie bezwolnym ciołkiem zarządzanym przez tych, którzy ku władzy mieli najsilniejsze dążenie (co samo w sobie budzi podejrzenie, czy nie są to czasem w ogóle ludzie amoralni, może nawet o psychopatycznych skłonnościach, jako że badania wykazały, iż psychopaci wyjątkowo chętnie do władzy się garną).

Innymi słowy, masz problem z hierarchią, jesteś w stanie zaakceptować wspólnotę tylko pod warunkiem, że funkcjonuje na zasadzie równościowej. Czyli zdanie dziecka jest tyle samo warte co zdanie sędziwego mędrca. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zdaje sobie sprawę, że taka równościowa wspólnota jest skazana na porażkę, bo ludzie nie są równi pod względem dojrzałości, wiedzy, umiejętności i kompetencji. I hierarchie społeczne właśnie na tej naturalnej nierówności bazują, bez nich były chaos i zagłada. Kościół nie jest żadnym wyjątkiem.

Myślę, że jest pełne spektrum przejść pomiędzy skrajnościami, w których z jednej strony
- mamy równość totalną, w której nawet małe dziecko ma tyle samo do powiedzenia, co dorosły, doświadczony człowieka
a z drugiej strony
- jest skrajność władzy absolutnej, w której władca nie dozwala nikomu na wyrażanie żadnego swojego stanowiska, bo społeczeństwo stało się jednym wielkim obozem pracy, z twardym nadzorem, uniformizacją, wyznaczaniem każdemu, co ma robić w każdym momencie swojego życia.

Jeśli używasz takiego "chwytu" dyskusyjnego, że wrzucasz moje uwagi krytyczne wobec władzy od razu w utożsamienie tego ze skrajnością pierwszego typu, to ja oczywiście mogę się odwinąć, robiąc podobną operację w przeciwną stronę. Wtedy przedstawią Twoje stanowisko jako optowanie za najbardziej surową postacią władzy, totalnym nadzorem, który wszystkim wyznacza najdrobniejsze aspekty ich życia, a posłuszeństwo jest doprowadzone do absurdu. W końcu jak Ty tak sobie przeciągasz w skrajność moje poglądy, to chyba i mi będzie wolno skorzystać z owej opcji przeciągania... :shock:

Czyli twierdzisz, że posłuszeństwo wobec Kościoła jest równoznaczne z uwielbieniem władzy absolutnej? A jeśli nie, to dlaczego taką cechę przypisujesz katolikom posłusznym Kościołowi?

Twierdzę, że w ogóle nazywanie "posłuszeństwem" postawy opierającej się bezmyślność i brak zgłębiania tego, czemu rzekomo "posłusznym" by się miało być, jest hipokryzją i zakłamaniem. Ludzie, którzy nie rozumieją tego w co wierzą, albo czemu maja być posłuszni ani nie wierzą, ani też nie są nikomu realnie posłuszni, z wyjątkiem może posłuszeństwa głosowi instynktu, który każe komuś podążać za liderem stada i ślepo akceptować jego sugestie. Ale z tym "posłuszeństwem" sensownie rozumianym, to w ogóle nie ma wiele wspólnego.
Integrystycznie nastawieni wyznawcy jakoś dziwnie mało chcą być "posłuszni" temu, co jest napisane o miłości, przebaczeniu, nie wywyższaniu się, o głosie sumienia. To wszystko jest jak najbardziej obecne i w dokumentach kościelnych i wypowiedziach papieży (choć niekoniecznie już musi być powielane przez integrystycznych z ducha hierarchów, choć może i paru papieży sprzed wieków). Tylko że "dziwnym trafem": :rotfl: integrystycznie nastawieni wyznawcy tych wszystkich wymagań dotyczących przemiany duchowej, narodzenia się z ducha, nawrócenia, miłości, przebaczenia, nie wywyższania się nie dostrzegaja, albo "dostrzegają" w sposób, który nie sugeuje im żadnych konsekwencji, żadnych realnych działań do kształtowania postaw w duchu Boga, który jest miłością.
Co za to integryści widzą w zamian?...
- Faryzejską z ducha CZĘŚĆ DLA HIERARCHII - DLA WŁADZY. Idee są tu tylko flagą, atrapą, nad ideami się nie myśli (wszak do tego, trzeba być "nieposłusznym", bo pomyśleć, nawet postawić jakieś pytanie...), rzeczywistym obiektem czci jest bożek władzy. Ale posłuszeństwa wezwaniu ewangelicznemu nie ma tu nawet na mikrometr, nawet nie ma posłuszeństwa tym wezwaniom z Kościoła pochodzącym, które ku Bogu rzeczywiście nawołują (a chyba większość jest takich). Integrystycznie nastawieni ze wszystkich wezwań religijnych, ze wszystkich możliwych posłuszeństw upodobali sobie bowiem tylko bardzo wąską ich grupę - tę, która odnosi się do czczenia władzy jako takiej.


Żadni "integryści" nie istnieją. Istnieje tylko Kościół od którego już odpadłeś i przeciw któremu jesteś zbuntowany. Tak więc nazwa "integryści" to tylko kryptonim twego chochoła. Tak jak chochołem jest reszta tego wszystkiego co wyżej napisałeś. W te chochoły uciekasz zawsze wtedy gdy wychodzi na jaw, że od oficjalnego nauczania Kościoła już odpadłeś. Poza tym zaprzeczasz sam sobie. Dopiero co pisałeś Pelikanicy, że jest niby problem z zakresem znaczeniowym pojęcia "być posłusznym". A teraz nagle nie jest to już dla ciebie problemem ale problemem jest niby to, że nieistniejący integryści nie są Bogu posłuszni w tym co ty. Do reszty pogubiłeś się już w tym wymyślaniu chochołów

Jeśli Ci się nie podoba mój termin "integrysta", który jest umownym określeniem, to po prostu zamień sobie w moich tekstach:
integrysta = wyznawca religii, który z całego tego zestawu wezwań etycznych, społecznych, związanych z życiem wyznawcy, skrajnie skupia się uległości swojej władzy religijnej, lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi.
Jak sobie to tak pozamieniasz, a przy tym zastanowisz się, czy rzeczywiście są wśród choćby katolików ludzie tak skrajnie skupieni w swoim życiu religijnym na uległości władzy kościelnej, a pomniejszający aspekt samodzielnego rozwoju osobistego, dbania o kształt autonomicznego sumienia, bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się


Nikt tak nie robi. Wymyślasz sobie nieistniejących ludzi i nieistniejące problemy bo chcesz za wszelką cenę znaleźć sobie pretekst do tego, żeby Kościoła się nie słuchać. A nawet jakby ktoś się władzy kościelnej słuchał, to nie ma w tym nic złego. Po to ta władza w Kościele jest i od początku po to była:

"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego" (Hbr 13,10)

A Jezus wręcz mówi, że kto słucha Jego wysłanników, ten Jego słucha. A kto nie słucha Jego wysłanników ten Nim gardzi:

"Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał" (Łk 10,16)

Duch Święty ustanawia biskupów po kościołach już od czasów apostolskich:

"Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią" (Dz 20,28)

Tak więc wypowiadając posłuszeństwo Kościołowi wypowiedziałeś posłuszeństwo Bogu. I te wszystkie powyższe zaklęcia i wymówki nie pomogą ci przed tym uciec w efekt wyparcia. Przed Bogiem się nie schowasz

Jak to "nikt tak nie robi". Wg mnie Ty cały czas za tym właśnie agitujesz. To robisz coś innego, niż deklarujesz?... Agitujesz nieszczerze?...
Nawet teraz BARDZO JEDNOSTRONNIE DOBRAŁEŚ CYTATY.


Cytaty są dobrane bardzo dobrze. Pokazują, że jesteś w sprzeczności z nauczaniem chrześcijańskim, które od samego początku wymagało posłuszeństwa Kościołowi

Cytaty są rzeczywiście bardzo dobrze wybrane pod kątem wykazania, że z całej Biblii widzisz tylko te cytaty, które Ci wydaję się dobrze agitować za władzą. Idealnie dobrane do tezy, którą wcześniej sformułowałem. :pidu:


Bzdura. Z tego, że wybrałem jakieś cytaty w żaden sposób nie wynika, że widzę tylko te cytaty, tak samo jak nie wynika z tego również to, te cytaty nie obowiązują już tylko dlatego, że ja je wybrałem. Nie wiesz już co odpisywać i piszesz byle co, byleby tylko coś odpisać. Tak więc w Biblii wyraźnie zarówno Jezus jak i pisma apostolskie stawiają wymóg posłuszeństwa Kościołowi i ty z tym właśnie nauczaniem jesteś ewidentnie niezgodny

Rzeczywiście w trybie twardego udowodnienia to tu nie mam prawa tego twierdzić. Więc, w odróżnieniu od co niektórych nie będę wciskał o tym kitu, z nadzieją, że jak coś się głosi sugerując pewność siebie i twardą arbitralność, a przypieczętowując personalnym przytykami, to by magicznie było to na cokolwiek dowód. Ale tak w trybie zbierania przesłanek, czyli patrząc na ZESTAW OKOLICZNOŚCI
- że oto teraz znowu wklejasz WYŁĄCZNIE cytaty agitujące za twardą władzą (a przynajmniej zdajesz się uważać, że one za taką władzą przemawiają)
- że od dawna żadnych innych cytatów z Biblii nie wklejasz, jakoś nie jesteś nimi zainteresowany
- że na pytanie katolikusa o to, jakie masz zdanie na temat bożej miłości nabrałeś wody w usta
- że agitowałeś za maksymalnie literalnym odczytywaniem głosu autorytetów
- że co chwila wklejasz tu cytaty, które mają sugerować, że Biblia ma coś przeciw mądrości, intelektowi
- że nie podejmujesz dyskusji na tematy, gdzie jest drążone pytanie: jak pogodzić postulat posłuszeństwa, z krytyką samodzielności w interpretowaniu zaleceń (czy to Biblii, czy autorytetów).
- że ogólnie przyjmujesz w dyskusji postawę typu ex cathedra i personalnego opierdalania
to już zbierając to wszystko razem, wyłania się obraz dość klarowny. A z resztą sam go co chwila potwierdzasz, bo praktycznie każda Twoja wypowiedź jest agitacja za pojmowaniem katolicyzmu od strony władzy autorytetów (to, że uważasz taką postawą za jedynie słuszną, nie zmienia tej postaci sprawy, żę tak włąśnie agitujesz, bo intencja nie kasuje faktu, którym tutaj jest umieszczanie tekstów o wyrazistej na jedno kopyto treście.
I oczywiście nie twierdzę, że nagle tracisz wzrok, gdy pojawi się cytat inny niż wygodny Twojemu podejściu, bo pewnie litery np. układające się w słowa "miłość" w odniesieniu do Boga widzisz. Jednak sformułowanie "nie dostrzegać", "nie widzieć" ma również nieco głębsze rozumienie, niż tylko nie mieć doznań zmysłowych. Można czegoś "nie widzieć" w znaczeniu natychmiastowego ignorowania niewygodnych okoliczności. I to w tym znaczeniu całe Twoje pisarstwo sugeruje, że "widzisz" (w ostatecznym zaakceptowaniu i sensie) tylko bardzo wyrywkowo wybraną część Biblii i treści dokumentów kościelnych - tych, które Ci potwierdzają Twoje podejście skupione na ralacji władzy, posłuszeństwa, a krytyce samodzielnego myślenia wiernych.
Krotko mówiąc, postrzegasz jak sekciarz, z klapkami na oczach, na zasdzie "widzę tylko to, co wskazuje na to, co chcę dostrzegać, a wszystko inne albo od razu ignoruję, albo zignoruję za chwilę pod byle pretekstem".

fedor napisał:
1. Skoro masz problem z definicją posłuszeństwa Kościołowi to w jaki sposób jesteś w ogóle posłuszny Bogu?

A co to ma do rzeczy?... Co ma ten piernik do wiatraka?
Oprócz tego, nie pytałeś mnie o definicję posłuszeństwa Kościołowi, to jej nie podawałem. A oczywiście w razie czego mogę tu podać SWOJĄ PROPOZYCJĘ. Czy zostanie przyjęta?...
- nie wiem.
Czy jeśli owa definicja zostanie przyjęta (np. przez Ciebie), albo nie zostanie przyjęta (definicje są umowami, z niektórymi ludźmi umawiać się jest trudno, bo oni od razu zaczynają "boksować", nawet nie wiedząc o czym merytorycznie jest mowa), to czy będziesz w stanie mi zagwarantować, że to nam wyjaśni kwestię posłuszeńśtwa Bogu?

Bo obawiam się, że nawet jak jakąś definicję podam, to to Cię do niczego nie zobowiąże, czyli że tu posłużyłeś się taktyką Irbisola "postawić oponentowi zadania, a potem krytykować, że nieodpowiednio jej zrealizował". Gwarantujesz uznanie mojej definicji posłuszeństwa Kościoła?
- Powinieneś chyba zagwarantować, skoro stawiasz to jako warunek. Więc oczekuję Twojej jasnej odpowiedzi w sprawie.

fedor napisał:
2. Jeśli posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe to po co Jezus w ogóle zakładał Kościół i ustanawiał Apostołów w Kościele?

A ja gdzieś twierdzę, że posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe?... :shock:
Ja twierdzę, że ŚLEPE, BEZMYŚLNE, BLOKUJĄCE GŁOS SUMIENIA posłuszeństwo władzy jest złe.
Poza tym kwestią sporną nie jest jakaś nadrzędna rola apostołów w ogóle, tylko SKRAJNA POSTAĆ RELIGIJNEGO POSŁUSZEŃŚTWA, w której zabrania się nawet wiernemu samodzielnie myśleć, wyciągać wnioski, interpretować. Jakaś forma liderowania, prowadzenia ludzi do wiary przez Apostołów jest dla mnie jak najbardziej do zaakceptowania. Tylko nie ta przekreślajaca sens życia osoby wierzącej w ogóle (bo po co to życie, jeśli nie wolno byłoby w nim się dokonalić, na drodze do Boga, bo jedyne co by należałoby robić, to okazywać literalne, absolutne posłuszeństwo autorytetom)?...
No i na koniec mamy jeszcze kwestię sukcesjii - na ile można ją uznać, na ile czasem nie bardziej pasowałaby tu SUKCESJA DUCHA, w której to MIŁOŚĆ upoważnia do bycia liderem wspólnoty chrześcijańskiej. W końću nie na darmo Jezus 3 RAZY PYTAŁ PIOTRA "czy mnie miłujesz?", aby mu dawać sugestię "paś owce moje". Dla Ciebie każde wspomnienie o miłości jest "pluszowe". Dla wielu pozostałych integrystów też. Miłość odrzucili, ale rządzić by chcieli...
A to według Jezusa tak nie działa.

fedor napisał:
3. Jak przetestowałeś samodzielnie w swoim umyśle ścieżki idei, które posłuszeństwo wyznaczają, skoro wyżej napisałeś do Pelikanicy, że ta kwestia jest nierozwiązana?

A co ma jedno do drugiego?...
Przestewałem, czyli PODJĄŁEM PRÓBĘ. Nic na temat wyniku tej próby nie deklarowałem. Moje testy wciąż trwają. Dzięki nim rozumiem więcej, niż rozumiałem wcześniej, ale przeprowadzenie testów nie oznacza gwarancji, iż ich efektem będzie na pewno rozwiązanie kwestii. Będzie to ZBLIŻANIE SIĘ do rozwiązania. I tyle.
Nie wkładaj w moje usta stwierdzeń, których nie głosiłem.

fedor napisał:
4. Wykaż, że posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go. Póki co jest to twój bezzasadny chochoły

Póki co chochołem jest przypisywanie mi tezy, że: posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go. Moją tezą jest, że ŚLEPE, NIEWOLNICZO ULEGŁE, związane z ZANIECHANIEM ROZWOJU WŁASNEGO SUMIENIA, a w szczególności Z OSOBISTYM POZNAWANIEM PRZEDMIOTU PORADY AUTORYTETU będzie sprzeczne z rozumieniem. A intygryści takiej właśnie postaci posłuszeństwa się domagają. Postulują aby jak najmniej było tego własnego, szczerego, osobistego wkładu ze strony wiernych, bo rzekomo wierny ma własny rozum odrzucić i zastapić go posłuszeństwem.

fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:

Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 1:27, 29 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 3:49, 29 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

No i jest jeszcze jedna kwestia - rozróżnienia, czy chodzi o wspólnotę, czy może bardziej o PODLEGŁOŚĆ WŁADZY ze wspólnotą związaną. Ja z sympatią traktuję wspólnotowe aspekty życia - te koncentrujące się na wzajemnej pomocy, życzliwości, wspieraniu się, uczeniu wzajemnym, ukazywaniu odmiennych ścieżek życia, co sprzyja wartościowym refleksjom. Ale czym innym jest nawet mocno zaangażowane życie we wspólnocie realizowane NA PRAWACH RÓWNOŚCI, a czym innym scedowanie swoich mocy mentalnych na jakąś tam władzę, która we wspólnocie "na świecznik" się akurat dostała. To są znacząco odmienne rzeczy - zaangażowanie we wspólnotę na prawach równości i wzajemnego poszanowania, z pragnieniem wspierania się, a bycie bezwolnym ciołkiem zarządzanym przez tych, którzy ku władzy mieli najsilniejsze dążenie (co samo w sobie budzi podejrzenie, czy nie są to czasem w ogóle ludzie amoralni, może nawet o psychopatycznych skłonnościach, jako że badania wykazały, iż psychopaci wyjątkowo chętnie do władzy się garną).

Innymi słowy, masz problem z hierarchią, jesteś w stanie zaakceptować wspólnotę tylko pod warunkiem, że funkcjonuje na zasadzie równościowej. Czyli zdanie dziecka jest tyle samo warte co zdanie sędziwego mędrca. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie zdaje sobie sprawę, że taka równościowa wspólnota jest skazana na porażkę, bo ludzie nie są równi pod względem dojrzałości, wiedzy, umiejętności i kompetencji. I hierarchie społeczne właśnie na tej naturalnej nierówności bazują, bez nich były chaos i zagłada. Kościół nie jest żadnym wyjątkiem.

Myślę, że jest pełne spektrum przejść pomiędzy skrajnościami, w których z jednej strony
- mamy równość totalną, w której nawet małe dziecko ma tyle samo do powiedzenia, co dorosły, doświadczony człowieka
a z drugiej strony
- jest skrajność władzy absolutnej, w której władca nie dozwala nikomu na wyrażanie żadnego swojego stanowiska, bo społeczeństwo stało się jednym wielkim obozem pracy, z twardym nadzorem, uniformizacją, wyznaczaniem każdemu, co ma robić w każdym momencie swojego życia.

Jeśli używasz takiego "chwytu" dyskusyjnego, że wrzucasz moje uwagi krytyczne wobec władzy od razu w utożsamienie tego ze skrajnością pierwszego typu, to ja oczywiście mogę się odwinąć, robiąc podobną operację w przeciwną stronę. Wtedy przedstawią Twoje stanowisko jako optowanie za najbardziej surową postacią władzy, totalnym nadzorem, który wszystkim wyznacza najdrobniejsze aspekty ich życia, a posłuszeństwo jest doprowadzone do absurdu. W końcu jak Ty tak sobie przeciągasz w skrajność moje poglądy, to chyba i mi będzie wolno skorzystać z owej opcji przeciągania... :shock:

Czyli twierdzisz, że posłuszeństwo wobec Kościoła jest równoznaczne z uwielbieniem władzy absolutnej? A jeśli nie, to dlaczego taką cechę przypisujesz katolikom posłusznym Kościołowi?

Twierdzę, że w ogóle nazywanie "posłuszeństwem" postawy opierającej się bezmyślność i brak zgłębiania tego, czemu rzekomo "posłusznym" by się miało być, jest hipokryzją i zakłamaniem. Ludzie, którzy nie rozumieją tego w co wierzą, albo czemu maja być posłuszni ani nie wierzą, ani też nie są nikomu realnie posłuszni, z wyjątkiem może posłuszeństwa głosowi instynktu, który każe komuś podążać za liderem stada i ślepo akceptować jego sugestie. Ale z tym "posłuszeństwem" sensownie rozumianym, to w ogóle nie ma wiele wspólnego.
Integrystycznie nastawieni wyznawcy jakoś dziwnie mało chcą być "posłuszni" temu, co jest napisane o miłości, przebaczeniu, nie wywyższaniu się, o głosie sumienia. To wszystko jest jak najbardziej obecne i w dokumentach kościelnych i wypowiedziach papieży (choć niekoniecznie już musi być powielane przez integrystycznych z ducha hierarchów, choć może i paru papieży sprzed wieków). Tylko że "dziwnym trafem": :rotfl: integrystycznie nastawieni wyznawcy tych wszystkich wymagań dotyczących przemiany duchowej, narodzenia się z ducha, nawrócenia, miłości, przebaczenia, nie wywyższania się nie dostrzegaja, albo "dostrzegają" w sposób, który nie sugeuje im żadnych konsekwencji, żadnych realnych działań do kształtowania postaw w duchu Boga, który jest miłością.
Co za to integryści widzą w zamian?...
- Faryzejską z ducha CZĘŚĆ DLA HIERARCHII - DLA WŁADZY. Idee są tu tylko flagą, atrapą, nad ideami się nie myśli (wszak do tego, trzeba być "nieposłusznym", bo pomyśleć, nawet postawić jakieś pytanie...), rzeczywistym obiektem czci jest bożek władzy. Ale posłuszeństwa wezwaniu ewangelicznemu nie ma tu nawet na mikrometr, nawet nie ma posłuszeństwa tym wezwaniom z Kościoła pochodzącym, które ku Bogu rzeczywiście nawołują (a chyba większość jest takich). Integrystycznie nastawieni ze wszystkich wezwań religijnych, ze wszystkich możliwych posłuszeństw upodobali sobie bowiem tylko bardzo wąską ich grupę - tę, która odnosi się do czczenia władzy jako takiej.


Żadni "integryści" nie istnieją. Istnieje tylko Kościół od którego już odpadłeś i przeciw któremu jesteś zbuntowany. Tak więc nazwa "integryści" to tylko kryptonim twego chochoła. Tak jak chochołem jest reszta tego wszystkiego co wyżej napisałeś. W te chochoły uciekasz zawsze wtedy gdy wychodzi na jaw, że od oficjalnego nauczania Kościoła już odpadłeś. Poza tym zaprzeczasz sam sobie. Dopiero co pisałeś Pelikanicy, że jest niby problem z zakresem znaczeniowym pojęcia "być posłusznym". A teraz nagle nie jest to już dla ciebie problemem ale problemem jest niby to, że nieistniejący integryści nie są Bogu posłuszni w tym co ty. Do reszty pogubiłeś się już w tym wymyślaniu chochołów

Jeśli Ci się nie podoba mój termin "integrysta", który jest umownym określeniem, to po prostu zamień sobie w moich tekstach:
integrysta = wyznawca religii, który z całego tego zestawu wezwań etycznych, społecznych, związanych z życiem wyznawcy, skrajnie skupia się uległości swojej władzy religijnej, lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi.
Jak sobie to tak pozamieniasz, a przy tym zastanowisz się, czy rzeczywiście są wśród choćby katolików ludzie tak skrajnie skupieni w swoim życiu religijnym na uległości władzy kościelnej, a pomniejszający aspekt samodzielnego rozwoju osobistego, dbania o kształt autonomicznego sumienia, bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się


Nikt tak nie robi. Wymyślasz sobie nieistniejących ludzi i nieistniejące problemy bo chcesz za wszelką cenę znaleźć sobie pretekst do tego, żeby Kościoła się nie słuchać. A nawet jakby ktoś się władzy kościelnej słuchał, to nie ma w tym nic złego. Po to ta władza w Kościele jest i od początku po to była:

"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego" (Hbr 13,10)

A Jezus wręcz mówi, że kto słucha Jego wysłanników, ten Jego słucha. A kto nie słucha Jego wysłanników ten Nim gardzi:

"Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał" (Łk 10,16)

Duch Święty ustanawia biskupów po kościołach już od czasów apostolskich:

"Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią" (Dz 20,28)

Tak więc wypowiadając posłuszeństwo Kościołowi wypowiedziałeś posłuszeństwo Bogu. I te wszystkie powyższe zaklęcia i wymówki nie pomogą ci przed tym uciec w efekt wyparcia. Przed Bogiem się nie schowasz

Jak to "nikt tak nie robi". Wg mnie Ty cały czas za tym właśnie agitujesz. To robisz coś innego, niż deklarujesz?... Agitujesz nieszczerze?...
Nawet teraz BARDZO JEDNOSTRONNIE DOBRAŁEŚ CYTATY.


Cytaty są dobrane bardzo dobrze. Pokazują, że jesteś w sprzeczności z nauczaniem chrześcijańskim, które od samego początku wymagało posłuszeństwa Kościołowi

Cytaty są rzeczywiście bardzo dobrze wybrane pod kątem wykazania, że z całej Biblii widzisz tylko te cytaty, które Ci wydaję się dobrze agitować za władzą. Idealnie dobrane do tezy, którą wcześniej sformułowałem. :pidu:


Bzdura. Z tego, że wybrałem jakieś cytaty w żaden sposób nie wynika, że widzę tylko te cytaty, tak samo jak nie wynika z tego również to, te cytaty nie obowiązują już tylko dlatego, że ja je wybrałem. Nie wiesz już co odpisywać i piszesz byle co, byleby tylko coś odpisać. Tak więc w Biblii wyraźnie zarówno Jezus jak i pisma apostolskie stawiają wymóg posłuszeństwa Kościołowi i ty z tym właśnie nauczaniem jesteś ewidentnie niezgodny

Rzeczywiście w trybie twardego udowodnienia to tu nie mam prawa tego twierdzić. Więc, w odróżnieniu od co niektórych nie będę wciskał o tym kitu, z nadzieją, że jak coś się głosi sugerując pewność siebie i twardą arbitralność, a przypieczętowując personalnym przytykami, to by magicznie było to na cokolwiek dowód. Ale tak w trybie zbierania przesłanek, czyli patrząc na ZESTAW OKOLICZNOŚCI
- że oto teraz znowu wklejasz WYŁĄCZNIE cytaty agitujące za twardą władzą (a przynajmniej zdajesz się uważać, że one za taką władzą przemawiają)
- że od dawna żadnych innych cytatów z Biblii nie wklejasz, jakoś nie jesteś nimi zainteresowany
- że na pytanie katolikusa o to, jakie masz zdanie na temat bożej miłości nabrałeś wody w usta
- że agitowałeś za maksymalnie literalnym odczytywaniem głosu autorytetów
- że co chwila wklejasz tu cytaty, które mają sugerować, że Biblia ma coś przeciw mądrości, intelektowi
- że nie podejmujesz dyskusji na tematy, gdzie jest drążone pytanie: jak pogodzić postulat posłuszeństwa, z krytyką samodzielności w interpretowaniu zaleceń (czy to Biblii, czy autorytetów).
- że ogólnie przyjmujesz w dyskusji postawę typu ex cathedra i personalnego opierdalania
to już zbierając to wszystko razem, wyłania się obraz dość klarowny. A z resztą sam go co chwila potwierdzasz, bo praktycznie każda Twoja wypowiedź jest agitacja za pojmowaniem katolicyzmu od strony władzy autorytetów (to, że uważasz taką postawą za jedynie słuszną, nie zmienia tej postaci sprawy, żę tak włąśnie agitujesz, bo intencja nie kasuje faktu, którym tutaj jest umieszczanie tekstów o wyrazistej na jedno kopyto treście.
I oczywiście nie twierdzę, że nagle tracisz wzrok, gdy pojawi się cytat inny niż wygodny Twojemu podejściu, bo pewnie litery np. układające się w słowa "miłość" w odniesieniu do Boga widzisz. Jednak sformułowanie "nie dostrzegać", "nie widzieć" ma również nieco głębsze rozumienie, niż tylko nie mieć doznań zmysłowych. Można czegoś "nie widzieć" w znaczeniu natychmiastowego ignorowania niewygodnych okoliczności. I to w tym znaczeniu całe Twoje pisarstwo sugeruje, że "widzisz" (w ostatecznym zaakceptowaniu i sensie) tylko bardzo wyrywkowo wybraną część Biblii i treści dokumentów kościelnych - tych, które Ci potwierdzają Twoje podejście skupione na ralacji władzy, posłuszeństwa, a krytyce samodzielnego myślenia wiernych.
Krotko mówiąc, postrzegasz jak sekciarz, z klapkami na oczach, na zasdzie "widzę tylko to, co wskazuje na to, co chcę dostrzegać, a wszystko inne albo od razu ignoruję, albo zignoruję za chwilę pod byle pretekstem".


Znowu powtórzyłeś tylko litanię desperackich chochołów, które mają dać ci pretekst do wykrętu od tekstów Biblii żądających od wiernych posłuszeństwa Kościołowi. Ale te chochoły jakoś ci tego wykrętu nie dają bo te teksty w Biblii wciąż tam są i pozostają w mocy. Jakoś nie zniknęły po tym twoim wywodzie i nadal tam są. A tym samym nadal pozostajesz na bakier z tymi tekstami. Powyższe chochoły są zatem bezskuteczne

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
1. Skoro masz problem z definicją posłuszeństwa Kościołowi to w jaki sposób jesteś w ogóle posłuszny Bogu?

A co to ma do rzeczy?... Co ma ten piernik do wiatraka?


Ano ma to co właśnie powiedziałem bo jest to jak najbardziej związane z zagadnieniem. A ty znowu gdzieś uciekasz żeby tylko nie dyskutować. I ten właśnie problem jest z tobą cały czas. W tym samym czasie obłudnie zarzucasz innym, że nie dyskutują

Michał Dyszyński napisał:
Oprócz tego, nie pytałeś mnie o definicję posłuszeństwa Kościołowi, to jej nie podawałem. A oczywiście w razie czego mogę tu podać SWOJĄ PROPOZYCJĘ. Czy zostanie przyjęta?...
- nie wiem.
Czy jeśli owa definicja zostanie przyjęta (np. przez Ciebie), albo nie zostanie przyjęta (definicje są umowami, z niektórymi ludźmi umawiać się jest trudno, bo oni od razu zaczynają "boksować", nawet nie wiedząc o czym merytorycznie jest mowa), to czy będziesz w stanie mi zagwarantować, że to nam wyjaśni kwestię posłuszeńśtwa Bogu?

Bo obawiam się, że nawet jak jakąś definicję podam, to to Cię do niczego nie zobowiąże, czyli że tu posłużyłeś się taktyką Irbisola "postawić oponentowi zadania, a potem krytykować, że nieodpowiednio jej zrealizował". Gwarantujesz uznanie mojej definicji posłuszeństwa Kościoła?
- Powinieneś chyba zagwarantować, skoro stawiasz to jako warunek. Więc oczekuję Twojej jasnej odpowiedzi w sprawie.


Zanim jeszcze podałeś, to już szukasz wykrętów żeby nie podać. Podaj, tylko z góry uprzedzam, że nie uznaję prywatnych definicji niezgodnych z tymi obiegowymi. Bo to jest już wittgensteinowski język prywatny. Tak jak niedawno podałeś swoją prywatną definicję fanatyzmu, która nie miała nic wspólnego z fanatyzmem. A potem jeszcze cały czas zmieniałeś tę definicję na potrzeby dyskusji

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
2. Jeśli posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe to po co Jezus w ogóle zakładał Kościół i ustanawiał Apostołów w Kościele?

A ja gdzieś twierdzę, że posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe?


Non stop tak twierdzisz. Ale widzę, że znowu obrałeś taktykę uciekania przed tym co twierdzisz

Michał Dyszyński napisał:
Ja twierdzę, że ŚLEPE, BEZMYŚLNE, BLOKUJĄCE GŁOS SUMIENIA posłuszeństwo władzy jest złe.
Poza tym kwestią sporną nie jest jakaś nadrzędna rola apostołów w ogóle, tylko SKRAJNA POSTAĆ RELIGIJNEGO POSŁUSZEŃŚTWA, w której zabrania się nawet wiernemu samodzielnie myśleć, wyciągać wnioski, interpretować. Jakaś forma liderowania, prowadzenia ludzi do wiary przez Apostołów jest dla mnie jak najbardziej do zaakceptowania. Tylko nie ta przekreślajaca sens życia osoby wierzącej w ogóle (bo po co to życie, jeśli nie wolno byłoby w nim się dokonalić, na drodze do Boga, bo jedyne co by należałoby robić, to okazywać literalne, absolutne posłuszeństwo autorytetom)?...


I wszystko to są tylko piękne słówka bo jak przyjdzie co do czego to nie jesteś w stanie powiedzieć na jakiej zasadzie ty jesteś posłuszny Kościołowi w sposób nie będący ślepym i bezmyślnym. Bo ty w ogóle nie jesteś posłuszny Kościołowi, a nie tylko w sposób nie będący ślepym i bezmyślnym. Tak więc to tylko twój kolejny pretekst i wybieg z tym "ślepym" i "bezmyślnym"

Michał Dyszyński napisał:
No i na koniec mamy jeszcze kwestię sukcesjii - na ile można ją uznać, na ile czasem nie bardziej pasowałaby tu SUKCESJA DUCHA, w której to MIŁOŚĆ upoważnia do bycia liderem wspólnoty chrześcijańskiej. W końću nie na darmo Jezus 3 RAZY PYTAŁ PIOTRA "czy mnie miłujesz?", aby mu dawać sugestię "paś owce moje". Dla Ciebie każde wspomnienie o miłości jest "pluszowe". Dla wielu pozostałych integrystów też. Miłość odrzucili, ale rządzić by chcieli...
A to według Jezusa tak nie działa.


Kolejne heretyckie wykręty, żeby tylko hierarchii kościelnej nie uznać. Przy okazji ustalasz sobie prywatną interpretację sukcesji. Czysty protestantyzm. Słuchasz tylko siebie i w każdym zdaniu potwierdzasz tylko moje zarzuty, jednocześnie udając, że jesteś posłuszny hierarchii (ale nie "ślepo" i "bezmyślnie"). Zaplątałeś się już we własny ogon i potykasz się o własne nogi. Sam już nie nadążasz za tym co piszesz. Podtrzymujesz jednocześnie sprzeczne twierdzenia. A co do sukcesji to nikt nie interpretował jej nigdy w Kościele tak dziwacznie i po pluszowemu jak ty. To tylko twój kolejny prywatny wymysł

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
3. Jak przetestowałeś samodzielnie w swoim umyśle ścieżki idei, które posłuszeństwo wyznaczają, skoro wyżej napisałeś do Pelikanicy, że ta kwestia jest nierozwiązana?

A co ma jedno do drugiego?...


Właśnie to co napisałem: jesteś niekonsekwentny. No i znowu uciekasz

Michał Dyszyński napisał:
Przestewałem, czyli PODJĄŁEM PRÓBĘ. Nic na temat wyniku tej próby nie deklarowałem. Moje testy wciąż trwają. Dzięki nim rozumiem więcej, niż rozumiałem wcześniej, ale przeprowadzenie testów nie oznacza gwarancji, iż ich efektem będzie na pewno rozwiązanie kwestii. Będzie to ZBLIŻANIE SIĘ do rozwiązania. I tyle.
Nie wkładaj w moje usta stwierdzeń, których nie głosiłem.


Te stwierdzenia są równoznaczne z tym, że nie przetestowałeś, bo nadal nic w tej kwestii nie wiadomo

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
4. Wykaż, że posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go. Póki co jest to twój bezzasadny chochoły

Póki co chochołem jest przypisywanie mi tezy, że: posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go.


To nie jest żadnym "chochołem". Samo posłuszeństwo Kościołowi uważasz za wykluczające rozumienie. Dowód? Dowód jest bardzo prosty: nie jesteś w stanie wskazać ani jednego przykładu, w którym byłbyś Kościołowi posłuszny w zakresie dogmatyki. Tak więc znowu zmieniłeś zeznania w zależności od obrotu sytuacji

Michał Dyszyński napisał:
Moją tezą jest, że ŚLEPE, NIEWOLNICZO ULEGŁE, związane z ZANIECHANIEM ROZWOJU WŁASNEGO SUMIENIA, a w szczególności Z OSOBISTYM POZNAWANIEM PRZEDMIOTU PORADY AUTORYTETU będzie sprzeczne z rozumieniem.


Zmiana zeznań. A jeśli nie, to wylicz mi w ilu kwestiach dogmatycznych jesteś Kościołowi posłuszny. Bo na razie nic takiego nie widać w ani jednej kwestii. Nawet sukcesję w Kościele podważasz wyżej, co w ogóle unicestwia jego legitymizację. Ty po prostu sam siebie oszukujesz. Twierdzisz, że chodzi ci tylko o ślepe i bezmyślne posłuszeństwo ale jak przyjdzie co do czego to okazuje się, że ty w ogóle nie jesteś Kościołowi posłuszny, a nie tylko ślepo i bezmyślnie. Finalnie jesteś całkowicie nieposłusznym Kościołowi protestantem. Tak więc to tylko takie twoje preteksty z tym "ślepo" i "bezmyślnie". Sam siebie oszukujesz i przy okazji wszystkich dookoła

Michał Dyszyński napisał:
A intygryści takiej właśnie postaci posłuszeństwa się domagają. Postulują aby jak najmniej było tego własnego, szczerego, osobistego wkładu ze strony wiernych, bo rzekomo wierny ma własny rozum odrzucić i zastapić go posłuszeństwem.


To są tylko twoje chocholaste urojenia. Wymyśliłeś sobie nieistniejących "integrystów" aby znaleźć jakikolwiek pretekst do tego, żeby sobie samemu wystarczająco mocno obrzydzić posłuszeństwo autorytetowi Urzędu Nauczycielskiego Kościoła

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


To nie są żadne "odpowiedzi" ale festiwal uników opartych wciąż na tych samych chochołach


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 9:25, 29 Sty 2024, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:06, 29 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


To nie są żadne "odpowiedzi" ale festiwal uników opartych wciąż na tych samych chochołach

Ta...
Czyli jest jak się spodziewałem - po prostu arbitralnie odrzucisz to, co piszę, bo masz taki cel, aby to odrzucić. Przy takiej Twojej postawie szkoda mojego czasu i wysiłku na tworzenie odpowiedzi. :nie:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:17, 29 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


To nie są żadne "odpowiedzi" ale festiwal uników opartych wciąż na tych samych chochołach

Ta...
Czyli jest jak się spodziewałem - po prostu arbitralnie odrzucisz to, co piszę, bo masz taki cel, aby to odrzucić. Przy takiej Twojej postawie szkoda mojego czasu i wysiłku na tworzenie odpowiedzi. :nie:


Żadnej "arbitralności" wyżej nie ma. Wyraźnie pokazałem, że uciekasz od zagadnień w chochoły i piszesz po prostu nie na temat, co oznacza, że znalazłeś sobie kolejny pretekst żeby nie dyskutować
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:09, 29 Sty 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Jeśli nie potrafisz być posłusznym wobec Kościoła ustanowionego przez Boga, to jakżebyś miał wykazać posłuszeństwo samemu Bogu?


To jest twoje, nie moje, postrzeganie Boga. Bóg nie pragnie mieć zwierzątek na smyczy, które będą posłusznie słuchać swego właściciela. Bóg pragnie głębokiej i szczerej relacji z człowiekiem, a człowiek ma w Bogu widzieć swojego Ojca i swoją najlepszą Matkę:

Rz 8,15 napisał:
Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»


Iz 49,15 napisał:
Czy może kobieta zapomnieć o swym niemowlęciu? Czy może nie miłować dziecka swego łona? Lecz gdyby nawet ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie!


Bóg jest naszym najlepszym opiekunem i najskuteczniejszym lekarzem ludzkości:

Łk 15 napisał:
Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu


Wj 15,26 napisał:
Ja, Pan, chcę być twym lekarzem


Ps 103,3-4 napisał:
On odpuszcza wszystkie twoje winy,
On leczy wszystkie twe niemoce,
On życie twoje wybawia od zguby,


Pragnieniem Boga jest, by człowiek nauczył się kochać, doskonalił się w miłości, a tym samym, aby człowiek przeszedł drogę głębokiej przemiany swojego człowieczeństwa, tak aby mógł wejść do Królestwa Bożego:

List do Efezjan 1,4-5 napisał:
On wybrał nas w Nim przed stworzeniem świata, abyśmy byli przed Nim święci i nieskalani w miłości. On przeznaczył nas, abyśmy stali się Jego przybranymi dziećmi przez Jezusa Chrystusa.


2 Tm 1,7 napisał:
Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia.


J 3,7-8 napisał:
Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha».


Mk 12,28-34 napisał:
Zbliżył się także jeden z uczonych w Piśmie, który im się przysłuchiwał, gdy rozprawiali ze sobą. Widząc, że Jezus dobrze im odpowiedział, zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?» Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych». Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary». Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się więcej Go pytać.


Mt 5,48 napisał:
Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.


2 Kor 12,9 napisał:
Moc bowiem w słabości się doskonali


Mt 13,15 napisał:
Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.


Mt 3,8 napisał:
Wydajcie więc godny owoc nawrócenia


Zastanawiaj się jak stać się synem/córką Boga i jak swym sercem być blisko Boga:

Mt 5,44-45 napisał:
A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie;


Mt 5,9 napisał:
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.


J 1,12-13 napisał:
Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego - którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.


Mt 15,8 napisał:
Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie.


Mk 12 napisał:
Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych».


Bóg chce nie ślepego i bojaźliwego posłuszeństwa lecz pragnie by człowiek Mu ZAUFAŁ:

2 Tm 1,7 napisał:
Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia.


Mt 14,27 napisał:
Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!»


Jr 17,7 napisał:
Błogosławiony człowiek, który pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją


J 14,1 napisał:
Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? i we Mnie wierzcie!


Podsumowując. Posłuszeństwo Bogu nie koncentruje się na wypełnianiu przykazań i poleceń, bo taki jest kaprys Boga, który oczekuje uległego człowieka. Owo "posłuszeństwo" trzeba rozumieć w szerszym kontekście, a tym szerszym kontekstem jest rozwój duchowy człowieka i jego wewnętrzna przemiana. Pełnić wolę Boga to przede wszystkim doskonalenie się w miłości względem Boga i drugiego człowieka, i to jest prawdziwy rozwój duchowy, który przybliża do Królestwa Bożego. Jeżeli Bóg oczekuje posłuszeństwa to tylko takiego, które będzie drogą rozwoju człowieka. Mamy się "narodzić na nowo" J 3, 1-21, okazywać miłość Bogu i bliźniemu Mk 12,28-34, mamy być doskonali jak nasz Ojciec niebieski Mt 5,48. To jest doskonalenie naszego człowieczeństwa, a tym samym wejście w relację z Bogiem. W objawieniu mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Bóg koncentruje się na tym, by nas uzdrowić, nawrócić, przemienić i odrodzić. Człowiek ma stać się kimś naprawdę wielkim, niesamowitym, pięknym, pogodzonym z własną naturą. Mamy stać się uczestnikami boskiej natury 2 P 1,4.


Cytat:
To tak jakby dziecko powiedziało, że to, że woli robić wszystko po swojemu, zamiast słuchać się rodziców, to nie dlatego, że czuje się bogiem, tylko, że chce się rozwijać. Tymczasem dziecko które jest nieposłuszne, właśnie się nie rozwinie, bo z pustego i Salomon nie naleje. Już na zawsze pozostanie rozwydrzonym dzieckiem.


Rozumiem, że ty chcesz w swoim rozwoju pozostać takim wiecznym grzecznym dzieckiem, które będzie tylko ulegle i posłusznie przyjmować to, co ci bardziej "oświeceni" ludzie mówią. W ten sposób już na zawsze zostaniesz duchowo upośledzona. Słuchamy rodziców tylko do jakiegoś momentu, potem sami musimy przejąć stery, bo inaczej nigdy nie dorośniemy. Co nie oznacza, że gdy już będziemy wchodzić w etap dorosłości to nie będziemy brali pod uwagę tego, co mówią inni. Nie można odgórnie (bo zaczęliśmy się uważać za najmądrzejszych) zlekceważyć tego, co inni chcą nam powiedzieć. Ludzi trzeba słuchać, ale swój rozum też trzeba mieć, o czym pisałem ci na samym początku dyskusji, ale widzę silny efekt wyparcia u ciebie tego, co piszę, bo już na samym początku tworzysz błędne analogie: "woli robić wszystko po swojemu". :nie:




----


Michał Dyszyński napisał:
Jeśli Ci się nie podoba mój termin "integrysta", który jest umownym określeniem, to po prostu zamień sobie w moich tekstach:
integrysta = wyznawca religii, który z całego tego zestawu wezwań etycznych, społecznych, związanych z życiem wyznawcy, skrajnie skupia się uległości swojej władzy religijnej, lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi.
Jak sobie to tak pozamieniasz, a przy tym zastanowisz się, czy rzeczywiście są wśród choćby katolików ludzie tak skrajnie skupieni w swoim życiu religijnym na uległości władzy kościelnej, a pomniejszający aspekt samodzielnego rozwoju osobistego, dbania o kształt autonomicznego sumienia, bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się
fedor napisał:
Nikt tak nie robi. Wymyślasz sobie nieistniejących ludzi i nieistniejące problemy


Znasz wszystkich ludzi na świecie, aby twierdzić z mocą fanatyka, że "nikt tak nie robi"? Masz dostęp do umysłów wszystkich ludzi? Zachowujesz się jakbyś wszystkie rozumy pozjadał.

Zastanówmy się. Czy nie ma ludzi, którzy:
- skrajnie skupiają się na uległości swojej władzy religijnej
Jak najbardziej tacy ludzie istnieją (chociażby w islamie to dobrze widać). Sam Jezus potępiał tę postawę u faryzeuszy. Czy Jezus potępiał postawę, która jest nieistniejącym problemem? :shock:
- lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi
Nie ma w naszym świecie ludzi, którzy zaniechali rozwój, dążenie do lepszych relacji z bliźnimi? Ludzie są tak niebywale doskonali? :shock: Może Jezus ze swoją nauką się pomylił? Skoro ludzie są tacy doskonali to Jezusowa nauka komu ma służyć? Po co ona komu? Jezus przyszedł dać lekarstwo na nieistniejące problemy? :shock:
- bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się
Wg fedora ludzie nie mają z tym problemu, a Jezus nauczając o miłości, przebaczeniu i niewywyzszaniu się nawiązywał do nieistniejących problemów. :shock:

Cytat:
O żadnym ,,osobistym rozwoju" Biblia nie naucza.


Rozwój osobisty w kontekście duchowości i wewnętrznej przemiany, jak najbardziej wpisany jest w chrześcijaństwo.
Rozwijać się duchowo i wewnętrznie przemieniać to np.
- pytać siebie za każdym razem, gdy trzeba wybrać czy decyzje, które się podejmuje są właściwe (rachunek sumienia)
- rozumieć konsekwencję swoich decyzji (żal za grzechy)
- stanąć wobec siebie i innych w prawdzie (spowiedź)
- zmieniać się i naprawiać to co się zepsuło (zadośćuczynienie)
...

A Dekalog, osiem błogosławieństw, czy uczynki miłosierdzia względem ciała to nie zbiór warunków do odfajkowania, aby się załapać na niebo, ale recepta na duchowy rozwój i wewnętrzną przemianę. Przecież całe nauczanie Jezusa to najlepsza i najskuteczniejsza metoda mająca prowadzić do przemiany człowieka.

Cytat:
Posłuszeństwo władzy kościelnej nie stoi w sprzeczności z rozwojem osobistym.


No chyba, że to posłuszeństwo wiąże się z podporządkowaniem sobie woli i rozumu wiernego poprzez wpajanie przekonania, że "masz słuchać autorytetu". Masz słuchać i nie wątpić. A więc po pierwsze ​już na samym starcie jest niszczona zdolność do samodzielnego myślenia, do szukania, zastanawiania się. Dalej, jeśli zaczniesz samodzielnie i odważnie myśleć o tym, co ci autorytety podają do wyznawania (twoja rola sprowadza się do wyznawania) to będzie to bardzo ciężki grzech, a tym samym obrażanie samego Boga, co może skończyć się piekłem. Tak więc po drugie, mamy destrukcyjną pedagogię lęku i strachu, która niszczy osobowość człowieka, co zresztą jest udokumentowane przez samych psychiatrów.

Cytat:
Jakby rozwój duchowy stał w sprzeczności z władzą Kościoła nad wiernymi to Jezus nie zakładałby Kościoła.


Ten Kościół, który założył Jezus był wolny od tak rozumianej władzy:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html

Spotkanie z Jezusem nigdy nie kończyło się źle dla duchowości człowieka. Spotkanie z władzą Kościoła niejednokrotnie na przestrzeni historii kończyło się dla człowieka cierpieniem, zniszczeniem jego duchowości, a nawet życia osobistego.

- Angelizm..
- Traktowanie ciała człowieka jako siedlisko grzechów..
- stawianie zwykłym ludziom maksymalistycznych wymagań religijnych..
- pedagogia lęku i strachu..
- cierpiętnictwo, pogarda dla ludzkiej płciowości..

..i wiele innych zagrożeń dla duchowości, rozwoju człowieka.

Wszystko to i więcej ma swoje miejsce w historii władzy Kościoła.

Cytat:
No i Biblia nigdzie nie mówi, że "rozwój osobisty" jest celem chrześcijanina.


Rozwój osobisty rozumiany jako głęboki rozwój duchowy i całościowa przemiana człowieka to właśnie cel każdego człowieka:
Mt 5, 48 napisał:
Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.

J 3,3 napisał:
W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego».


Cytat:
Biblia natomiast mówi, że celem chrześcijanina jest zbawienie Jego duszy i wieczna egzystencja z Bogiem, któremu należy być właśnie posłusznym aby to osiągnąć. Pomyliło ci się chrześcijaństwo z psychologią ale to już wiadomo


Tak na marginesie, Kościół od psychologii się nie odcina, wręcz przeciwnie, jest oficjalnie zalecana.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Pon 15:12, 29 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:36, 29 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Jeśli nie potrafisz być posłusznym wobec Kościoła ustanowionego przez Boga, to jakżebyś miał wykazać posłuszeństwo samemu Bogu?


To jest twoje, nie moje, postrzeganie Boga. Bóg nie pragnie mieć zwierzątek na smyczy, które będą posłusznie słuchać swego właściciela. Bóg pragnie głębokiej i szczerej relacji z człowiekiem, a człowiek ma w Bogu widzieć swojego Ojca i swoją najlepszą Matkę:

2 Tm 1,7 napisał:
Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia.

..
Mt 13,15 napisał:
Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.


Podsumowując. Posłuszeństwo Bogu nie koncentruje się na wypełnianiu przykazań i poleceń, bo taki jest kaprys Boga, który oczekuje uległego człowieka. Owo "posłuszeństwo" trzeba rozumieć w szerszym kontekście, a tym szerszym kontekstem jest rozwój duchowy człowieka i jego wewnętrzna przemiana. Pełnić wolę Boga to przede wszystkim doskonalenie się w miłości względem Boga i drugiego człowieka, i to jest prawdziwy rozwój duchowy, który przybliża do Królestwa Bożego. Jeżeli Bóg oczekuje posłuszeństwa to tylko takiego, które będzie drogą rozwoju człowieka. Mamy się "narodzić na nowo" J 3, 1-21, okazywać miłość Bogu i bliźniemu Mk 12,28-34, mamy być doskonali jak nasz Ojciec niebieski Mt 5,48. To jest doskonalenie naszego człowieczeństwa, a tym samym wejście w relację z Bogiem. W objawieniu mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Bóg koncentruje się na tym, by nas uzdrowić, nawrócić, przemienić i odrodzić. Człowiek ma stać się kimś naprawdę wielkim, niesamowitym, pięknym, pogodzonym z własną naturą. Mamy stać się uczestnikami boskiej natury 2 P 1,4.

Racja. :pidu:
Są różne rozumienia idei posłuszeństwa. Posłuszeństwo proste, związane z ideą tresury polega na jak najbardziej zgodnym z wzorcem wykonywaniem jakichś tam czynności, nie wymagających osądu.
Ale posłuszeństwem w głębszym znaczeniu jest coś więcej, niż blokujące zaangażowanie i szczerość posłuszeństwo wynikłe z tresury. Można by je nazwać POSŁUSZEŃSTWEM GŁĘBSZYM IDEOWYM.
Znamienne w Jezusowych przypowieściach jest, jak często pojawia się schemat pana/króla, który ZOSTAWIA swoje sługi - najwyraźniej, aby się RZĄDZILI SAMI. Motyw jest taki, że słudzy oczywiście robią różne rzeczy nie tak - w skrajnych przypadkach nawet zabijają syna królewskiego. Ale nie to jest w tym momencie ważne, co robią słudzy konkretnie, lecz to, że SĄ ZOSTAWIANI, ABY SAMI DECYDOWALI. I pan/król oczekuje ich decydowania, stawia problem "jak zareagujecie, jaką decyzję podejmiecie?". Pan nie zostawia swoich sług/podwładnych z przykazaniem "absolutnie trzymajcie się twardych schematów, nie dodawajcie żadnej inwencji od siebie", lecz przeciwnie WYRAŹNIE OCZEKUJE AKTYWNOŚCI I SAMODZIELNOŚCI. Ten motyw oczekiwania aktywności, samodzielności jest zarówno w przypowieści o talentach, minach, jak i o nieuczciwym zarządcy, jak i o królu, który zostawia rolników w jego winnicy. Dodatkowo motyw przypowieści o ziarnie rzuconym w różne rodzaje podłoża/gleby też wyraźnie wskazuje na cel - PRZETESTOWANIE JAK ZOSTANIE ODEBRANE przez ludzi słowo do nich kierowane. I - CO WAŻNE - ostatecznie MA BYĆ PLON, czyli ma być aktywność, która przyniesie owoce, a nie ograniczy się do pozostawania w schematach.

Motyw PLONU z ludzkiej działalności się w Ewangeliach powtarza
(23) Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny. (Ewangelia Mateusza 13:23)

(8) Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. (Ewangelia Mateusza 13:8)

(34) Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. (Ewangelia Mateusza 21:34)

(41) Rzekli Mu: Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze. (Ewangelia Mateusza 21:41)

(28) Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie. (Ewangelia Marka 4:28)

(8) Inne w końcu padły na ziemię żyzną, wzeszły, wyrosły i wydały plon: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny. (Ewangelia Marka 4:8)

(2) W odpowiedniej porze posłał do rolników sługę, by odebrał od nich część należną z plonów winnicy. (Ewangelia Marka 12:2)

(8) Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny. Przy tych słowach wołał: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha! (Ewangelia Łukasza 8:8)

(10) W odpowiedniej porze wysłał sługę do rolników, aby mu oddali jego część z plonu winnicy. Lecz rolnicy obili go i odesłali z niczym. (Ewangelia Łukasza 20:10)

(36) żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon na życie wieczne, tak iż siewca cieszy się razem ze żniwiarzem. (Ewangelia Jana 4:36)

(24) Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. (Ewangelia Jana 12:24)

Dodając te dwa elementy - pozostawienia sług i ODDALENIA SIĘ PANA do oczekiwania, iż MA BYĆ PLON, widać wyraźnie, iż BIERNOŚĆ NIE JEST OCZEKIWANĄ POSTAWĄ.

Każdy kto bardzo stara się być głównie posłusznym, nie będzie aktywnym, bo będzie się obawiał, że zadecyduje, nie tak jak trzeba, on z zasady oczekuje, że ZA POSŁUSZNEGO ZADECYDUJĄ ci, których posłuszny ma się słuchać. To z resztą się pojawiało w tych dyskusjach, gdzie integrystycznie nastawieni dyskutanci podkreślali, jak to trzeba "jak najmniej od siebie, jak najmniej własnej inwencji myślowej wkładać", a tylko literalnie brać stwierdzenia autorytetów i być im uległym.
Biblia wyraźnie sugeruje inny ideał - aktywności, zaangażowania, myślenia.

(35) Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie! (Ewangelia Łukasza 12:35)
"Przepasane biodra" są symbolem aktywnej postawy, bo mężczyźni chodzący w długich, prawie do ziemi szatach, bez podciągnięcia ich i skrócenia "przepasaniem" mieliby duże kłopoty z pracą, przy której trzeba nieraz zrobić większy krok, może stanąć w rozkroku. Więc zwyczajowo "przepasywano" się do pracy. Biodra przepasane oznaczają ludzi aktywnych, działających, samodzielnych. Podobnie, choć innym słowem ten motyw aktywnej postawy przybliża motyw czuwania:
(42) Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. (Ewangelia Mateusza 24:42)

(43) A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. (Ewangelia Mateusza 24:43)

(13) Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny. (Ewangelia Mateusza 25:13)
Ktoś "czuwający", to osoba BACZNIE OBSERWUJĄCA SIĘ DZIEJE, ABY WYCIĄGNĄĆ Z TEGO WNIOSKI, co do dalszego zadziałania.

Posłuszeństwo w ideowym sensie, jest posłuszeństwem nieograniczającym aktywność, samodzielność, twórczość, pomysłowość, lecz właśnie się tych postaw domaga! Ideowe posłuszeństwo jest zwiazane z wypełnieniem OGÓLNYCH POSTULATÓW, przykazań - typu:
- miłuj Boga i bliźniego swego
- pomagaj bliźnim
- czuwaj, bądź świadomy tego, co się dzieje wokół siebie, rozpoznawaj, czy ktoś, kto przedstawia się jako prorok, nie jest czasem prorokiem fałszywym
- głoś Ewangelię
- prezentuj się jako człowiek miłości (Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali. (Ewangelia Jana 13:35))
- bądź aktywny poznawczo, poszukuj Boga i prawdy ( Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. - Ewangelia Mateusza 7:7), (tym, którzy przez wytrwałość w dobrych uczynkach szukają chwały, czci i nieśmiertelności - życie wieczne; - List do Rzymian 2:7)
itp.
Nie ma żadnego literalnego, jednoznacznego wzorca, konkretnej czynności, której wykonanie ściśle wedle dyrektywy byłoby realizacją, więc niepotrzebna wtedy byłaby własna aktywność w rozpoznawaniu spraw, pomysłowość w kombinowaniu, jak zadanie wykonać. Kto nie wykazuje się tą twórczą postawą jest wtedy NIEPOSŁUSZNY.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:01, 29 Sty 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Jeśli nie potrafisz być posłusznym wobec Kościoła ustanowionego przez Boga, to jakżebyś miał wykazać posłuszeństwo samemu Bogu?


To jest twoje, nie moje, postrzeganie Boga. Bóg nie pragnie mieć zwierzątek na smyczy, które będą posłusznie słuchać swego właściciela. Bóg pragnie głębokiej i szczerej relacji z człowiekiem, a człowiek ma w Bogu widzieć swojego Ojca i swoją najlepszą Matkę:

Rz 8,15 napisał:
Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»


Iz 49,15 napisał:
Czy może kobieta zapomnieć o swym niemowlęciu? Czy może nie miłować dziecka swego łona? Lecz gdyby nawet ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie!


Bóg jest naszym najlepszym opiekunem i najskuteczniejszym lekarzem ludzkości:

Łk 15 napisał:
Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu


Wj 15,26 napisał:
Ja, Pan, chcę być twym lekarzem


Ps 103,3-4 napisał:
On odpuszcza wszystkie twoje winy,
On leczy wszystkie twe niemoce,
On życie twoje wybawia od zguby,


Pragnieniem Boga jest, by człowiek nauczył się kochać, doskonalił się w miłości, a tym samym, aby człowiek przeszedł drogę głębokiej przemiany swojego człowieczeństwa, tak aby mógł wejść do Królestwa Bożego:

List do Efezjan 1,4-5 napisał:
On wybrał nas w Nim przed stworzeniem świata, abyśmy byli przed Nim święci i nieskalani w miłości. On przeznaczył nas, abyśmy stali się Jego przybranymi dziećmi przez Jezusa Chrystusa.


2 Tm 1,7 napisał:
Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia.


J 3,7-8 napisał:
Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha».


Mk 12,28-34 napisał:
Zbliżył się także jeden z uczonych w Piśmie, który im się przysłuchiwał, gdy rozprawiali ze sobą. Widząc, że Jezus dobrze im odpowiedział, zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?» Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych». Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary». Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się więcej Go pytać.


Mt 5,48 napisał:
Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.


2 Kor 12,9 napisał:
Moc bowiem w słabości się doskonali


Mt 13,15 napisał:
Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.


Mt 3,8 napisał:
Wydajcie więc godny owoc nawrócenia


Zastanawiaj się jak stać się synem/córką Boga i jak swym sercem być blisko Boga:

Mt 5,44-45 napisał:
A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie;


Mt 5,9 napisał:
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.


J 1,12-13 napisał:
Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego - którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.


Mt 15,8 napisał:
Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie.


Mk 12 napisał:
Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych».


Bóg chce nie ślepego i bojaźliwego posłuszeństwa lecz pragnie by człowiek Mu ZAUFAŁ:

2 Tm 1,7 napisał:
Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia.


Mt 14,27 napisał:
Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!»


Jr 17,7 napisał:
Błogosławiony człowiek, który pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją


J 14,1 napisał:
Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? i we Mnie wierzcie!


Podsumowując. Posłuszeństwo Bogu nie koncentruje się na wypełnianiu przykazań i poleceń, bo taki jest kaprys Boga, który oczekuje uległego człowieka. Owo "posłuszeństwo" trzeba rozumieć w szerszym kontekście, a tym szerszym kontekstem jest rozwój duchowy człowieka i jego wewnętrzna przemiana. Pełnić wolę Boga to przede wszystkim doskonalenie się w miłości względem Boga i drugiego człowieka, i to jest prawdziwy rozwój duchowy, który przybliża do Królestwa Bożego. Jeżeli Bóg oczekuje posłuszeństwa to tylko takiego, które będzie drogą rozwoju człowieka. Mamy się "narodzić na nowo" J 3, 1-21, okazywać miłość Bogu i bliźniemu Mk 12,28-34, mamy być doskonali jak nasz Ojciec niebieski Mt 5,48. To jest doskonalenie naszego człowieczeństwa, a tym samym wejście w relację z Bogiem. W objawieniu mocno akcentowany jest nacisk na doskonalenie swojego człowieczeństwa, doskonalenie w MIŁOŚCI, PRAWDZIE, PRZEBACZENIU, POMOCY BLIŹNIEMU, W ROZEZNAWANIU WŁASNYCH SŁABOŚCI/UŁOMNOŚCI. Mamy walczyć z tym, co jest w nas niskie, mamy walczyć z grzechem. Bóg koncentruje się na tym, by nas uzdrowić, nawrócić, przemienić i odrodzić. Człowiek ma stać się kimś naprawdę wielkim, niesamowitym, pięknym, pogodzonym z własną naturą. Mamy stać się uczestnikami boskiej natury 2 P 1,4


Pomijając już to, że nie ma tego wszystkiego co tu zadeklarowałeś w Biblii i znowu jedynie wczytujesz swoje chciejstwo w Pismo, to ponownie zachowujesz się jak niekonsekwentny hipokryta bo dopiero co dyskredytowałeś Biblię jako zbiór ludzkich nauk pogańskiego pochodzenia, a teraz nagle cytujesz ją jako źródło wiedzy o Bogu. Nie masz za grosz konsekwencji i zaprzeczasz sam sobie. Przypomnę co pisałeś, bo masz bardzo krótką pamięć. O apostole Pawle wprost napisałeś, że myli się w sprawie Boga:

"Paweł źle rozeznał intencję Boga. Pomylił się, nie był przecież nieomylny"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1175.html#771937

To samo napisałeś o świętym Jakubie, który napisał pod natchnieniem swój list zamieszczony w Nowym Testamencie:

"W moim przekonaniu myli się"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1300.html#774005

Skoro nawet natchnieni autorzy Nowego Testamentu mylą się twoim zdaniem w kwestii Boga, to po co się na nich powołujesz w dyskusji? Nie masz za grosz konsekwencji i zaprzeczasz sam sobie. Tak właśnie kończy się modernizm i kopiowanie od Wujka liberalnego podejścia do Biblii, co dla Biblii może skończyć się jedynie destrukcyjnie

Katolikus napisał:
Cytat:
To tak jakby dziecko powiedziało, że to, że woli robić wszystko po swojemu, zamiast słuchać się rodziców, to nie dlatego, że czuje się bogiem, tylko, że chce się rozwijać. Tymczasem dziecko które jest nieposłuszne, właśnie się nie rozwinie, bo z pustego i Salomon nie naleje. Już na zawsze pozostanie rozwydrzonym dzieckiem.


Rozumiem, że ty chcesz w swoim rozwoju pozostać takim wiecznym grzecznym dzieckiem, które będzie tylko ulegle i posłusznie przyjmować to, co ci bardziej "oświeceni" ludzie mówią. W ten sposób już na zawsze zostaniesz duchowo upośledzona. Słuchamy rodziców tylko do jakiegoś momentu, potem sami musimy przejąć stery, bo inaczej nigdy nie dorośniemy. Co nie oznacza, że gdy już będziemy wchodzić w etap dorosłości to nie będziemy brali pod uwagę tego, co mówią inni. Nie można odgórnie (bo zaczęliśmy się uważać za najmądrzejszych) zlekceważyć tego, co inni chcą nam powiedzieć. Ludzi trzeba słuchać, ale swój rozum też trzeba mieć, o czym pisałem ci na samym początku dyskusji, ale widzę silny efekt wyparcia u ciebie tego, co piszę, bo już na samym początku tworzysz błędne analogie: "woli robić wszystko po swojemu". :nie:


To ty tworzysz błędne analogie bo nie wyszedłeś właśnie cały czas poza etap dziecka w swej infantylnej pluszowej duchowości. I wszystko wskazuje na to, że już nigdy nie wyjdziesz. Pelikanica ma rację co do ciebie

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jeśli Ci się nie podoba mój termin "integrysta", który jest umownym określeniem, to po prostu zamień sobie w moich tekstach:
integrysta = wyznawca religii, który z całego tego zestawu wezwań etycznych, społecznych, związanych z życiem wyznawcy, skrajnie skupia się uległości swojej władzy religijnej, lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi.
Jak sobie to tak pozamieniasz, a przy tym zastanowisz się, czy rzeczywiście są wśród choćby katolików ludzie tak skrajnie skupieni w swoim życiu religijnym na uległości władzy kościelnej, a pomniejszający aspekt samodzielnego rozwoju osobistego, dbania o kształt autonomicznego sumienia, bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się
fedor napisał:
Nikt tak nie robi. Wymyślasz sobie nieistniejących ludzi i nieistniejące problemy


Znasz wszystkich ludzi na świecie, aby twierdzić z mocą fanatyka, że "nikt tak nie robi"? Masz dostęp do umysłów wszystkich ludzi? Zachowujesz się jakbyś wszystkie rozumy pozjadał.


To Dyszyński się tak zachowuje. Robi ze zwykłych katolików fanatyków islamskich, bo nie może zdzierżyć tego, że oni wytrwale trzymają się Kościoła a on już odpadł, bo się po prostu nie nadawał. Zazdrości im i dlatego tak wiesza na nich psy, wyzywając ich ciągle od "integrystów". To jest składanie fałszywego świadectwa o swoich bliźnich

Katolikus napisał:
Zastanówmy się. Czy nie ma ludzi, którzy:
- skrajnie skupiają się na uległości swojej władzy religijnej
Jak najbardziej tacy ludzie istnieją (chociażby w islamie to dobrze widać). Sam Jezus potępiał tę postawę u faryzeuszy. Czy Jezus potępiał postawę, która jest nieistniejącym problemem? :shock:
- lekceważąc, umniejszają przy okazji wezwanie do doskonalenia osobistego, poprawy życia, relacji z bliźnimi
Nie ma w naszym świecie ludzi, którzy zaniechali rozwój, dążenie do lepszych relacji z bliźnimi? Ludzie są tak niebywale doskonali? :shock: Może Jezus ze swoją nauką się pomylił? Skoro ludzie są tacy doskonali to Jezusowa nauka komu ma służyć? Po co ona komu? Jezus przyszedł dać lekarstwo na nieistniejące problemy? :shock:
- bycie zgodnym z przykazaniem miłości, wymogiem przebaczenia i niewywyższania się
Wg fedora ludzie nie mają z tym problemu, a Jezus nauczając o miłości, przebaczeniu i niewywyzszaniu się nawiązywał do nieistniejących problemów. :shock:


Powtarzasz tylko te same bzdurme chochoły co Dyszyński i robiąc z pobożnych katolików zaślepionych islamistów sam zachowujesz się jakbyś siedział w czyjejś głowie. A tymczasem nikt na tym forum nie jest bardziej zaślepiony niż ty i Dyszyński. A zaślepia was pycha. I to właśnie takich jak wy krytykował Jezus. Jeśli zaś chodzi o muzułmanów to nawet oni mają w sobie więcej duchowości i pokory wobec Boga niż ty i Dyszyński

Katolikus napisał:
Cytat:
O żadnym ,,osobistym rozwoju" Biblia nie naucza.


Rozwój osobisty w kontekście duchowości i wewnętrznej przemiany, jak najbardziej wpisany jest w chrześcijaństwo.
Rozwijać się duchowo i wewnętrznie przemieniać to np.
- pytać siebie za każdym razem, gdy trzeba wybrać czy decyzje, które się podejmuje są właściwe (rachunek sumienia)
- rozumieć konsekwencję swoich decyzji (żal za grzechy)
- stanąć wobec siebie i innych w prawdzie (spowiedź)
- zmieniać się i naprawiać to co się zepsuło (zadośćuczynienie)
...


O żadnym takim rozwoju duchowym Dyszyński nie mówi. On ma na myśli jedynie świecki model rozwoju, którego nie odróżnia od kursów psychologii. Jaki "żal za grzechy". Jaka "spowiedź". Przecież on już dawno odrzucił Kościół. Wyżej nazwał sakramenty "pustymi obrzędami". Ty zresztą też już odrzuciłeś Kościół i niżej to jawnie zadeklarowałeś, wymawiając mu posłuszeństwo, znowu więc sam sobie zaprzeczasz powołując się na katolickie sakramenty tutaj. Toniesz w sprzecznościach i niekonsekwencjach. Tak się kończy słuchanie Dyszyńskiego i bronienie go, który tak samo w nich tonie

Katolikus napisał:
A Dekalog, osiem błogosławieństw, czy uczynki miłosierdzia względem ciała to nie zbiór warunków do odfajkowania, aby się załapać na niebo, ale recepta na duchowy rozwój i wewnętrzną przemianę. Przecież całe nauczanie Jezusa to najlepsza i najskuteczniejsza metoda mająca prowadzić do przemiany człowieka.


Dyszyński nie słucha Jezusa ale wyłącznie siebie. Ty zresztą też. Większość nauczania Jezusa i Nowego Testamentu już jawnie odrzucacie. Jezus jest tylko dla was pewną sugestią ale równie dobrze mógłby to być Budda. A jak Jezus wam nie pasuje w czymś to Go odrzucacie. Tak w zasadzie robicie z całą Biblią. Gdy Biblia ci nie pasuje to po prostu zaczynasz ją dyskredytować jako omylne nauki ludzkie:

"Paweł źle rozeznał intencję Boga. Pomylił się, nie był przecież nieomylny"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1175.html#771937

To samo napisałeś o świętym Jakubie, który napisał pod natchnieniem swój list zamieszczony w Nowym Testamencie:

"W moim przekonaniu myli się"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1300.html#774005

Stary Testament dyskredytujesz jeszcze bardziej, wieszając na nim wręcz psy i traktujesz go jedynie jako barbarzyństwo, które jest pogańskim plagiatem. Po co więc powołujesz się teraz na Dekalog ze Starego Testamentu? Znowu nie masz za grosz konsekwencji i zaprzeczasz sam sobie

Katolikus napisał:
Cytat:
Posłuszeństwo władzy kościelnej nie stoi w sprzeczności z rozwojem osobistym.


No chyba, że to posłuszeństwo wiąże się z podporządkowaniem sobie woli i rozumu wiernego poprzez wpajanie przekonania, że "masz słuchać autorytetu". Masz słuchać i nie wątpić. A więc po pierwsze ​już na samym starcie jest niszczona zdolność do samodzielnego myślenia, do szukania, zastanawiania się. Dalej, jeśli zaczniesz samodzielnie i odważnie myśleć o tym, co ci autorytety podają do wyznawania (twoja rola sprowadza się do wyznawania) to będzie to bardzo ciężki grzech, a tym samym obrażanie samego Boga, co może skończyć się piekłem. Tak więc po drugie, mamy destrukcyjną pedagogię lęku i strachu, która niszczy osobowość człowieka, co zresztą jest udokumentowane przez samych psychiatrów.


To są chocholaste brednie, które już tylko bezmyślnie powtarzasz za Dyszyńskim. Jeśli Kościół jest depozytariuszem prawdy to wątpienie w prawdę jest przejawem dysonansu poznawczego. Ja zawsze dochodzę niezależnie do tych samych prawd co Kościół i nikt mnie do tego nie przymusza, żaden autorytet. Na tym polega bycie katolikiem i właśnie dlatego nim jestem. Będąc w zgodzie ze sobą jestem zarazem w zgodzie z kościelnymi autorytetami. Wszystko jest tu w pełni kompatybilne. Nie ma tu żadnego konfliktu, ślepego posłuszeństwa autorytetom. To są tylko wasze histeryczne chochoły. Ty i Dyszyński jesteście ateistami i dlatego tej kompatybilności u was nie ma. Bo dla was chrześcijaństwo to tylko jedna z wielu religii, a nie ta jedyna prawdziwa. Wystarczy was trochę poczytać

Katolikus napisał:
Cytat:
Jakby rozwój duchowy stał w sprzeczności z władzą Kościoła nad wiernymi to Jezus nie zakładałby Kościoła.


Ten Kościół, który założył Jezus był wolny od tak rozumianej władzy:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html

Spotkanie z Jezusem nigdy nie kończyło się źle dla duchowości człowieka. Spotkanie z władzą Kościoła niejednokrotnie na przestrzeni historii kończyło się dla człowieka cierpieniem, zniszczeniem jego duchowości, a nawet życia osobistego.

- Angelizm..
- Traktowanie ciała człowieka jako siedlisko grzechów..
- stawianie zwykłym ludziom maksymalistycznych wymagań religijnych..
- pedagogia lęku i strachu..
- cierpiętnictwo, pogarda dla ludzkiej płciowości..

..i wiele innych zagrożeń dla duchowości, rozwoju człowieka.

Wszystko to i więcej ma swoje miejsce w historii władzy Kościoła.


To są tylko twoje protestantyzujące poglądy na Kościół, które nic wspólnego z realiami historycznymi nie mają. A realia historyczne są takie, że posłuszeństwo władzy kościelnej było ideą pochodzącą już od Jezusa i apostołów:

"Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!" (Mt 18,17)

Pisma apostolskie Nowego Testamentu:

"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego" (Hbr 13,10)

A Jezus wręcz mówi, że kto słucha Jego wysłanników, ten Jego słucha. A kto nie słucha Jego wysłanników ten Nim gardzi:

"Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał" (Łk 10,16)

Duch Święty ustanawia biskupów po kościołach już od czasów apostolskich:

"Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią" (Dz 20,28)

Tych tekstów nie zakłamiecie swoim wyparciem. One nadal w Biblii będą

Katolikus napisał:
Cytat:
No i Biblia nigdzie nie mówi, że "rozwój osobisty" jest celem chrześcijanina.


Rozwój osobisty rozumiany jako głęboki rozwój duchowy i całościowa przemiana człowieka to właśnie cel każdego człowieka:
Mt 5, 48 napisał:
Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.

J 3,3 napisał:
W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego».


Żaden z tych fragmentów nie mówi o rozwoju w tym znaczeniu co Dyszyński. A Dyszyński mówi już tylko o rozwoju psychologicznym. Biblia niczym takim się nie zajmuje. Wczytujesz jak zwykle swoje chciejstwo w teksty biblijne i tym samym manipulujesz nimi. To u ciebie "standard". Wystarczy zresztą zajrzeć do kontekstu fragmentu z Mt 5,48, aby zobaczyć jak zmanipulowałeś te teksty. Jezus nie mówi tam o żadnej doskonałości w kontekście rozwoju osobistego w takim znaczeniu jak rozumie to Dyszyński. Tak więc jak zwykle wczytujesz w teksty biblijne swe chciejstwo zamiast słuchać co one w rzeczywistości mówią. Pomijam już to, że znowu zaprzeczasz sam sobie bo uważasz Biblię jedynie za omylne nauki ludzkie, a nie za prawdziwe nauki o Bogu:

"Paweł źle rozeznał intencję Boga. Pomylił się, nie był przecież nieomylny"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1175.html#771937

To samo napisałeś o świętym Jakubie, który napisał pod natchnieniem swój list zamieszczony w Nowym Testamencie:

"W moim przekonaniu myli się"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-1300.html#774005

Katolikus napisał:
Cytat:
Biblia natomiast mówi, że celem chrześcijanina jest zbawienie Jego duszy i wieczna egzystencja z Bogiem, któremu należy być właśnie posłusznym aby to osiągnąć. Pomyliło ci się chrześcijaństwo z psychologią ale to już wiadomo


Tak na marginesie, Kościół od psychologii się nie odcina, wręcz przeciwnie, jest oficjalnie zalecana.


Co nie znaczy, że nauka Kościoła to tylko jeszcze jedna gałąź psychologii. Wam już do reszty się to pomyliło


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 17:16, 29 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:19, 29 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Biblia wyraźnie sugeruje inny ideał - aktywności, zaangażowania, myślenia.


"Idźcie i starajcie się zrozumieć," Mt 9,13. Zrozumieć, uczyć się - to jest przecież wzniosła droga, którą powinien kroczyć każdy uczeń Jezusa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:44, 29 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


To nie są żadne "odpowiedzi" ale festiwal uników opartych wciąż na tych samych chochołach

Ta...
Czyli jest jak się spodziewałem - po prostu arbitralnie odrzucisz to, co piszę, bo masz taki cel, aby to odrzucić. Przy takiej Twojej postawie szkoda mojego czasu i wysiłku na tworzenie odpowiedzi. :nie:


Żadnej "arbitralności" wyżej nie ma. Wyraźnie pokazałem, że uciekasz od zagadnień w chochoły i piszesz po prostu nie na temat, co oznacza, że znalazłeś sobie kolejny pretekst żeby nie dyskutować

Mogłeś tylko to STWIERDZIĆ. Ale każdy przeglądający tę dyskusję, jeśli tylko jest w stanie w minimalnym stopniu rozumieć tekst, zobaczy, iż nie odpowiedziałeś na żadną z moich uwag, nie podjąłeś żadnego wątku, tylko tak bardzo ogólnie to zanegowałeś. Nie byłeś w stanie pociągnąć żadnej z poruszonych moich myśli (może też zanegować ją, ale już KONKRETNIE TĘ MYŚL, aby było widać, że w ogóle cokolwiek zrozumiałeś, że w ogóle jesteś nie botem, ale myślącą jednostką). I myślę, że to każdy czytelnik tej dyskusji bez najmniejszego problemu rozpozna, że w kwestiach poruszonych konkretnie nie masz nic do powiedzenia, a jedyne co jesteś tu w stanie wygenerować, to ogólną negację, arbitralne stwierdzanie swojej racji, od czasu do czasu przeplatane wklejeniem cytatów, które już 20 razy wcześniej wklejałeś, a które też tylko pozornie Twoje racje wspierają.

Ogólnie fajnie jest, bo każdy, kto ma ochotę może się przekonać, co realnie w dyskusji ma do zaoferowania integrysta, czyli bardzo niewiele poza samym uporem deklarowania swoich rzekomych racji, niepołączonych z umiejętnością tych racji uargumentowania, więc potem desperackim ratowaniem twarzy komentowaniem nie przedstawionych mu myśli, tylko samej osoby oponenta. Mi to pasuje, bo wg mnie to pięknie widać. Nie muszę stwierdzać, czym to jest, nie muszę wymyślać na to nazw, kto tu kogo "zaorał", czy kto tu co wypiera. Zdaję się po prostu na osąd czytających sam tekst. I tak dobrze. :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:14, 29 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


To nie są żadne "odpowiedzi" ale festiwal uników opartych wciąż na tych samych chochołach

Ta...
Czyli jest jak się spodziewałem - po prostu arbitralnie odrzucisz to, co piszę, bo masz taki cel, aby to odrzucić. Przy takiej Twojej postawie szkoda mojego czasu i wysiłku na tworzenie odpowiedzi. :nie:


Żadnej "arbitralności" wyżej nie ma. Wyraźnie pokazałem, że uciekasz od zagadnień w chochoły i piszesz po prostu nie na temat, co oznacza, że znalazłeś sobie kolejny pretekst żeby nie dyskutować

Mogłeś tylko to STWIERDZIĆ. Ale każdy przeglądający tę dyskusję, jeśli tylko jest w stanie w minimalnym stopniu rozumieć tekst, zobaczy, iż nie odpowiedziałeś na żadną z moich uwag, nie podjąłeś żadnego wątku, tylko tak bardzo ogólnie to zanegowałeś. Nie byłeś w stanie pociągnąć żadnej z poruszonych moich myśli (może też zanegować ją, ale już KONKRETNIE TĘ MYŚL, aby było widać, że w ogóle cokolwiek zrozumiałeś, że w ogóle jesteś nie botem, ale myślącą jednostką). I myślę, że to każdy czytelnik tej dyskusji bez najmniejszego problemu rozpozna, że w kwestiach poruszonych konkretnie nie masz nic do powiedzenia, a jedyne co jesteś tu w stanie wygenerować, to ogólną negację, arbitralne stwierdzanie swojej racji, od czasu do czasu przeplatane wklejeniem cytatów, które już 20 razy wcześniej wklejałeś, a które też tylko pozornie Twoje racje wspierają.

Ogólnie fajnie jest, bo każdy, kto ma ochotę może się przekonać, co realnie w dyskusji ma do zaoferowania integrysta, czyli bardzo niewiele poza samym uporem deklarowania swoich rzekomych racji, niepołączonych z umiejętnością tych racji uargumentowania, więc potem desperackim ratowaniem twarzy komentowaniem nie przedstawionych mu myśli, tylko samej osoby oponenta. Mi to pasuje, bo wg mnie to pięknie widać. Nie muszę stwierdzać, czym to jest, nie muszę wymyślać na to nazw, kto tu kogo "zaorał", czy kto tu co wypiera. Zdaję się po prostu na osąd czytających sam tekst. I tak dobrze. :)


Jak już nie wiesz co odpisać to zawsze przecież jeszcze zostaje ci sloganik, że twój oponent ucieka w "arbitralność". Ale to tylko taki twój pusty sloganik. Takie twoje ostatnie koło ratunkowe. Ale i tak toniesz. Wszystkie tematy pociągnąłem do końca ale prawda jest taka, że nie było tam co ciągnąć bo twoja odpowiedź była jednym wielkim unikiem i powtarzaniem tych samych chochołów, które zostały zakwestionowane nie tylko przeze mnie, ale i przez Pelikanicę. Poniżej przypominam to na co nie odpowiedziałeś, aby każdy mógł zobaczyć jak unikasz dyskusji. Już na to nie odpowiedziałeś. Robię to dlatego żebyś sobie teraz nie wciskał kitu o tym jak to było naprawdę:

Michał Dyszyński napisał:
Rzeczywiście w trybie twardego udowodnienia to tu nie mam prawa tego twierdzić. Więc, w odróżnieniu od co niektórych nie będę wciskał o tym kitu, z nadzieją, że jak coś się głosi sugerując pewność siebie i twardą arbitralność, a przypieczętowując personalnym przytykami, to by magicznie było to na cokolwiek dowód. Ale tak w trybie zbierania przesłanek, czyli patrząc na ZESTAW OKOLICZNOŚCI
- że oto teraz znowu wklejasz WYŁĄCZNIE cytaty agitujące za twardą władzą (a przynajmniej zdajesz się uważać, że one za taką władzą przemawiają)
- że od dawna żadnych innych cytatów z Biblii nie wklejasz, jakoś nie jesteś nimi zainteresowany
- że na pytanie katolikusa o to, jakie masz zdanie na temat bożej miłości nabrałeś wody w usta
- że agitowałeś za maksymalnie literalnym odczytywaniem głosu autorytetów
- że co chwila wklejasz tu cytaty, które mają sugerować, że Biblia ma coś przeciw mądrości, intelektowi
- że nie podejmujesz dyskusji na tematy, gdzie jest drążone pytanie: jak pogodzić postulat posłuszeństwa, z krytyką samodzielności w interpretowaniu zaleceń (czy to Biblii, czy autorytetów).
- że ogólnie przyjmujesz w dyskusji postawę typu ex cathedra i personalnego opierdalania
to już zbierając to wszystko razem, wyłania się obraz dość klarowny. A z resztą sam go co chwila potwierdzasz, bo praktycznie każda Twoja wypowiedź jest agitacja za pojmowaniem katolicyzmu od strony władzy autorytetów (to, że uważasz taką postawą za jedynie słuszną, nie zmienia tej postaci sprawy, żę tak włąśnie agitujesz, bo intencja nie kasuje faktu, którym tutaj jest umieszczanie tekstów o wyrazistej na jedno kopyto treście.
I oczywiście nie twierdzę, że nagle tracisz wzrok, gdy pojawi się cytat inny niż wygodny Twojemu podejściu, bo pewnie litery np. układające się w słowa "miłość" w odniesieniu do Boga widzisz. Jednak sformułowanie "nie dostrzegać", "nie widzieć" ma również nieco głębsze rozumienie, niż tylko nie mieć doznań zmysłowych. Można czegoś "nie widzieć" w znaczeniu natychmiastowego ignorowania niewygodnych okoliczności. I to w tym znaczeniu całe Twoje pisarstwo sugeruje, że "widzisz" (w ostatecznym zaakceptowaniu i sensie) tylko bardzo wyrywkowo wybraną część Biblii i treści dokumentów kościelnych - tych, które Ci potwierdzają Twoje podejście skupione na ralacji władzy, posłuszeństwa, a krytyce samodzielnego myślenia wiernych.
Krotko mówiąc, postrzegasz jak sekciarz, z klapkami na oczach, na zasdzie "widzę tylko to, co wskazuje na to, co chcę dostrzegać, a wszystko inne albo od razu ignoruję, albo zignoruję za chwilę pod byle pretekstem".


Znowu powtórzyłeś tylko litanię desperackich chochołów, które mają dać ci pretekst do wykrętu od tekstów Biblii żądających od wiernych posłuszeństwa Kościołowi. Ale te chochoły jakoś ci tego wykrętu nie dają bo te teksty w Biblii wciąż tam są i pozostają w mocy. Jakoś nie zniknęły po tym twoim wywodzie i nadal tam są. A tym samym nadal pozostajesz na bakier z tymi tekstami. Powyższe chochoły są zatem bezskuteczne

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
1. Skoro masz problem z definicją posłuszeństwa Kościołowi to w jaki sposób jesteś w ogóle posłuszny Bogu?

A co to ma do rzeczy?... Co ma ten piernik do wiatraka?


Ano ma to co właśnie powiedziałem bo jest to jak najbardziej związane z zagadnieniem. A ty znowu gdzieś uciekasz żeby tylko nie dyskutować. I ten właśnie problem jest z tobą cały czas. W tym samym czasie obłudnie zarzucasz innym, że nie dyskutują

Michał Dyszyński napisał:
Oprócz tego, nie pytałeś mnie o definicję posłuszeństwa Kościołowi, to jej nie podawałem. A oczywiście w razie czego mogę tu podać SWOJĄ PROPOZYCJĘ. Czy zostanie przyjęta?...
- nie wiem.
Czy jeśli owa definicja zostanie przyjęta (np. przez Ciebie), albo nie zostanie przyjęta (definicje są umowami, z niektórymi ludźmi umawiać się jest trudno, bo oni od razu zaczynają "boksować", nawet nie wiedząc o czym merytorycznie jest mowa), to czy będziesz w stanie mi zagwarantować, że to nam wyjaśni kwestię posłuszeńśtwa Bogu?

Bo obawiam się, że nawet jak jakąś definicję podam, to to Cię do niczego nie zobowiąże, czyli że tu posłużyłeś się taktyką Irbisola "postawić oponentowi zadania, a potem krytykować, że nieodpowiednio jej zrealizował". Gwarantujesz uznanie mojej definicji posłuszeństwa Kościoła?
- Powinieneś chyba zagwarantować, skoro stawiasz to jako warunek. Więc oczekuję Twojej jasnej odpowiedzi w sprawie.


Zanim jeszcze podałeś, to już szukasz wykrętów żeby nie podać. Podaj, tylko z góry uprzedzam, że nie uznaję prywatnych definicji niezgodnych z tymi obiegowymi. Bo to jest już wittgensteinowski język prywatny. Tak jak niedawno podałeś swoją prywatną definicję fanatyzmu, która nie miała nic wspólnego z fanatyzmem. A potem jeszcze cały czas zmieniałeś tę definicję na potrzeby dyskusji

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
2. Jeśli posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe to po co Jezus w ogóle zakładał Kościół i ustanawiał Apostołów w Kościele?

A ja gdzieś twierdzę, że posłuszeństwo władzy jest z gruntu złe?


Non stop tak twierdzisz. Ale widzę, że znowu obrałeś taktykę uciekania przed tym co twierdzisz

Michał Dyszyński napisał:
Ja twierdzę, że ŚLEPE, BEZMYŚLNE, BLOKUJĄCE GŁOS SUMIENIA posłuszeństwo władzy jest złe.
Poza tym kwestią sporną nie jest jakaś nadrzędna rola apostołów w ogóle, tylko SKRAJNA POSTAĆ RELIGIJNEGO POSŁUSZEŃŚTWA, w której zabrania się nawet wiernemu samodzielnie myśleć, wyciągać wnioski, interpretować. Jakaś forma liderowania, prowadzenia ludzi do wiary przez Apostołów jest dla mnie jak najbardziej do zaakceptowania. Tylko nie ta przekreślajaca sens życia osoby wierzącej w ogóle (bo po co to życie, jeśli nie wolno byłoby w nim się dokonalić, na drodze do Boga, bo jedyne co by należałoby robić, to okazywać literalne, absolutne posłuszeństwo autorytetom)?...


I wszystko to są tylko piękne słówka bo jak przyjdzie co do czego to nie jesteś w stanie powiedzieć na jakiej zasadzie ty jesteś posłuszny Kościołowi w sposób nie będący ślepym i bezmyślnym. Bo ty w ogóle nie jesteś posłuszny Kościołowi, a nie tylko w sposób nie będący ślepym i bezmyślnym. Tak więc to tylko twój kolejny pretekst i wybieg z tym "ślepym" i "bezmyślnym"

Michał Dyszyński napisał:
No i na koniec mamy jeszcze kwestię sukcesjii - na ile można ją uznać, na ile czasem nie bardziej pasowałaby tu SUKCESJA DUCHA, w której to MIŁOŚĆ upoważnia do bycia liderem wspólnoty chrześcijańskiej. W końću nie na darmo Jezus 3 RAZY PYTAŁ PIOTRA "czy mnie miłujesz?", aby mu dawać sugestię "paś owce moje". Dla Ciebie każde wspomnienie o miłości jest "pluszowe". Dla wielu pozostałych integrystów też. Miłość odrzucili, ale rządzić by chcieli...
A to według Jezusa tak nie działa.


Kolejne heretyckie wykręty, żeby tylko hierarchii kościelnej nie uznać. Przy okazji ustalasz sobie prywatną interpretację sukcesji. Czysty protestantyzm. Słuchasz tylko siebie i w każdym zdaniu potwierdzasz tylko moje zarzuty, jednocześnie udając, że jesteś posłuszny hierarchii (ale nie "ślepo" i "bezmyślnie"). Zaplątałeś się już we własny ogon i potykasz się o własne nogi. Sam już nie nadążasz za tym co piszesz. Podtrzymujesz jednocześnie sprzeczne twierdzenia. A co do sukcesji to nikt nie interpretował jej nigdy w Kościele tak dziwacznie i po pluszowemu jak ty. To tylko twój kolejny prywatny wymysł

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
3. Jak przetestowałeś samodzielnie w swoim umyśle ścieżki idei, które posłuszeństwo wyznaczają, skoro wyżej napisałeś do Pelikanicy, że ta kwestia jest nierozwiązana?

A co ma jedno do drugiego?...


Właśnie to co napisałem: jesteś niekonsekwentny. No i znowu uciekasz

Michał Dyszyński napisał:
Przestewałem, czyli PODJĄŁEM PRÓBĘ. Nic na temat wyniku tej próby nie deklarowałem. Moje testy wciąż trwają. Dzięki nim rozumiem więcej, niż rozumiałem wcześniej, ale przeprowadzenie testów nie oznacza gwarancji, iż ich efektem będzie na pewno rozwiązanie kwestii. Będzie to ZBLIŻANIE SIĘ do rozwiązania. I tyle.
Nie wkładaj w moje usta stwierdzeń, których nie głosiłem.


Te stwierdzenia są równoznaczne z tym, że nie przetestowałeś, bo nadal nic w tej kwestii nie wiadomo

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
4. Wykaż, że posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go. Póki co jest to twój bezzasadny chochoły

Póki co chochołem jest przypisywanie mi tezy, że: posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go.


To nie jest żadnym "chochołem". Samo posłuszeństwo Kościołowi uważasz za wykluczające rozumienie. Dowód? Dowód jest bardzo prosty: nie jesteś w stanie wskazać ani jednego przykładu, w którym byłbyś Kościołowi posłuszny w zakresie dogmatyki. Tak więc znowu zmieniłeś zeznania w zależności od obrotu sytuacji

Michał Dyszyński napisał:
Moją tezą jest, że ŚLEPE, NIEWOLNICZO ULEGŁE, związane z ZANIECHANIEM ROZWOJU WŁASNEGO SUMIENIA, a w szczególności Z OSOBISTYM POZNAWANIEM PRZEDMIOTU PORADY AUTORYTETU będzie sprzeczne z rozumieniem.


Zmiana zeznań. A jeśli nie, to wylicz mi w ilu kwestiach dogmatycznych jesteś Kościołowi posłuszny. Bo na razie nic takiego nie widać w ani jednej kwestii. Nawet sukcesję w Kościele podważasz wyżej, co w ogóle unicestwia jego legitymizację. Ty po prostu sam siebie oszukujesz. Twierdzisz, że chodzi ci tylko o ślepe i bezmyślne posłuszeństwo ale jak przyjdzie co do czego to okazuje się, że ty w ogóle nie jesteś Kościołowi posłuszny, a nie tylko ślepo i bezmyślnie. Finalnie jesteś całkowicie nieposłusznym Kościołowi protestantem. Tak więc to tylko takie twoje preteksty z tym "ślepo" i "bezmyślnie". Sam siebie oszukujesz i przy okazji wszystkich dookoła

Michał Dyszyński napisał:
A intygryści takiej właśnie postaci posłuszeństwa się domagają. Postulują aby jak najmniej było tego własnego, szczerego, osobistego wkładu ze strony wiernych, bo rzekomo wierny ma własny rozum odrzucić i zastapić go posłuszeństwem.


To są tylko twoje chocholaste urojenia. Wymyśliłeś sobie nieistniejących "integrystów" aby znaleźć jakikolwiek pretekst do tego, żeby sobie samemu wystarczająco mocno obrzydzić posłuszeństwo autorytetowi Urzędu Nauczycielskiego Kościoła

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O co zakład, że będziesz teraz spieprzał przed tymi tematami, które sam zacząłeś? To pewne jak amen w pacierzu. Nawet wiem co wymyślisz. Wymyślisz ten sam wykręt co zawsze: że nie widzisz odpowiedniej atmosfery do dyskusji :rotfl:


Zakład przyjęty. Masz moje odpowiedzi.


To nie są żadne "odpowiedzi" ale festiwal uników opartych wciąż na tych samych chochołach
‐---‐------------------------------------

Koniec cytatu. Teraz niech każdy oceni sobie kto tu się miga od dyskusji i ucieka w arbitralność
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:39, 29 Sty 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
4. Wykaż, że posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go. Póki co jest to twój bezzasadny chochoły

Póki co chochołem jest przypisywanie mi tezy, że: posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go.


To nie jest żadnym "chochołem". Samo posłuszeństwo Kościołowi uważasz za wykluczające rozumienie. Dowód? Dowód jest bardzo prosty: nie jesteś w stanie wskazać ani jednego przykładu, w którym byłbyś Kościołowi posłuszny w zakresie dogmatyki. Tak więc znowu zmieniłeś zeznania w zależności od obrotu sytuacji

Z pewnością siebie stwierdzasz - co pogrubione.
To teraz, jeśli ja przytoczę dowolny jeden przykład mojego dogmatycznego posłuszeństwa Kościołowi (w następnym poście to zamierzam uczynić), to oczekiwałbym od Ciebie:
- posypania głowy popiołem, PRZYZNANIA SIĘ, że formułujesz swoje zarzuty bez zastanowienia się, w trybie życzeniowym, nawet nie próbując choćby przez moment przetestować w umyśle, czy aby na pewno nie napisałeś kłopoty, którą da się obalić prostym stwierdzeniem oponenta.
Tak więc oczekuję od Ciebie, że uznasz swoją głupotę W CHWILI, W KTÓREJ OPUBLIKOWANY ZOSTANIE JAWNY PRZYKŁAD MOJEGO DOGMATYCZNEGO POSŁUSZEŃSTWA KOŚCIOŁOWI (tak na marginesie takowe przykłady już to na forum są, ale dla tych, widzą tylko to, CO CHCĄ widzieć, za trudne jest tego dostrzeżenie.

No to jak - przyznajesz teraz, że podanie przeze mnie przykładu mojego posłuszeństwa dogmatycznego kościołowi jest DOWODEM TWOJEJ DYSKUSYJNEJ NIEKOMPETENCJI?...
- proszę o jasną deklarację.

Co do reszty Twoich uwag - są nie na temat. W kółko piszesz o mnie, a nie o tym, czy poprawna jest postawa religijna, które przedkłada wiarę w stado nad wiarę w Boga. To, czy ja jestem taki, siaki, czy nawet owaki nic nie ma do tej sprawy. Spróbuj sobie założyć opcję najwygodniejszą dla Ciebie z punktu widzenia co tam chciałbyś o mnie napisać, uznajmy, że tak nawet jest (wisi mi kalafiorem to uznanie, więc niech sobie nawet tu po Twojemu będzie), a potem może...
spróbuj coś napisać NA TEMAT, a nie twórz tekstów, które tylko do Gwiezdnych Wojen, a nie działów merytorycznych się nadają. Ale obawiam się, że będzie z tym u Ciebie problem, bo od dawna już nie umiesz pisać na temat. :nie: :(


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 18:51, 29 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:37, 29 Sty 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
4. Wykaż, że posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go. Póki co jest to twój bezzasadny chochoły

Póki co chochołem jest przypisywanie mi tezy, że: posłuszeństwo autorytetowi stoi w sprzeczności z rozumieniem go.


To nie jest żadnym "chochołem". Samo posłuszeństwo Kościołowi uważasz za wykluczające rozumienie. Dowód? Dowód jest bardzo prosty: nie jesteś w stanie wskazać ani jednego przykładu, w którym byłbyś Kościołowi posłuszny w zakresie dogmatyki. Tak więc znowu zmieniłeś zeznania w zależności od obrotu sytuacji

Z pewnością siebie stwierdzasz - co pogrubione.
To teraz, jeśli ja przytoczę dowolny jeden przykład mojego dogmatycznego posłuszeństwa Kościołowi (w następnym poście to zamierzam uczynić), to oczekiwałbym od Ciebie:
- posypania głowy popiołem, PRZYZNANIA SIĘ, że formułujesz swoje zarzuty bez zastanowienia się, w trybie życzeniowym, nawet nie próbując choćby przez moment przetestować w umyśle, czy aby na pewno nie napisałeś kłopoty, którą da się obalić prostym stwierdzeniem oponenta.
Tak więc oczekuję od Ciebie, że uznasz swoją głupotę W CHWILI, W KTÓREJ OPUBLIKOWANY ZOSTANIE JAWNY PRZYKŁAD MOJEGO DOGMATYCZNEGO POSŁUSZEŃSTWA KOŚCIOŁOWI (tak na marginesie takowe przykłady już to na forum są, ale dla tych, widzą tylko to, CO CHCĄ widzieć, za trudne jest tego dostrzeżenie.

No to jak - przyznajesz teraz, że podanie przeze mnie przykładu mojego posłuszeństwa dogmatycznego kościołowi jest DOWODEM TWOJEJ DYSKUSYJNEJ NIEKOMPETENCJI?...
- proszę o jasną deklarację.

Co do reszty Twoich uwag - są nie na temat. W kółko piszesz o mnie, a nie o tym, czy poprawna jest postawa religijna, które przedkłada wiarę w stado nad wiarę w Boga. To, czy ja jestem taki, siaki, czy nawet owaki nic nie ma do tej sprawy. Spróbuj sobie założyć opcję najwygodniejszą dla Ciebie z punktu widzenia co tam chciałbyś o mnie napisać, uznajmy, że tak nawet jest (wisi mi kalafiorem to uznanie, więc niech sobie nawet tu po Twojemu będzie), a potem może...
spróbuj coś napisać NA TEMAT, a nie twórz tekstów, które tylko do Gwiezdnych Wojen, a nie działów merytorycznych się nadają. Ale obawiam się, że będzie z tym u Ciebie problem, bo od dawna już nie umiesz pisać na temat. :nie: :(


Piszę również o tobie ale nie tylko bo piszę też na temat twoich dyrdymałów i chochołów o innych katolikach. To ty piszesz o tym jacy są inni i jednocześnie czynisz z tego zarzut. A tymczasem to nauka Kościoła stoi ci kością w gardle bo to nie żadni urojeni "integryści" wymyślili sobie żeby być posłusznym Kościołowi, ale to Kościół głosi tak od początku i obecnie:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html#761799

Właśnie dlatego stworzyłem ten zbiór wypowiedzi doktrynalnych Kościoła, żeby pokazać jak bardzo odleciałeś. Nie ma żadnych "integrystów". Istnieje tylko oficjalna nauka Kościoła od której odpadłeś. To nie żadni "integryści" wymyślili dogmat o nieomylności papieża ale ogłosił go papież i zatwierdziło ten dogmat Kolegium Biskupów Rzymskich. To dobrze pokazuje jak robisz ludziom wodę z mózgu

To, że wynajdziesz teraz na siłę jakiś przykład posłuszeństwa Kościołowi w jednej czy drugiej sprawie nic tu specjalnie nie zmieni w tym, że generalnie Kościołowi nieposłuszny jesteś. Wyjątek potwierdza regułę. Ja pisałem o tym, że do tej pory nie byłeś w stanie takiego przykładu podać, choć gadamy o tym już z rok
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin