Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rozmyślanie nad Ewangelią
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:14, 26 Kwi 2024    Temat postu: Rozmyślanie nad Ewangelią

Pomyślałem sobie, że przydałby się temat, gdzie można rozważać niedzielną Ewangelię, jeszcze przed niedzielną Ewangelią, aby lepiej się przygotować duchowo. Niektóre fragmenty są takie, że nie bardzo wiadomo, co z nimi zrobić, jak je odnieść do własnego życia itd., ale chyba nie tak jest z najbliższą Ewangelią, która będzie czytana w niedzielę.

Jeśli się nie mylę to będzie czytana w Kościołach Ewangelia Jana.

J 15,1-8 napisał:
Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.

Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami».


Jak zwykle, czytając Ewangelię rodzi się we mnie więcej pytań niż pewnych odpowiedzi. W sumie do prawie, każdego zdania mógłbym zapytać się, "a co to znaczy że..?" i "a dlaczego tak?"

Prawie pierwsze z brzegu zdanie i masa pytań: Dlaczego Bóg nie pomoże latorośli, która nie przynosi owocu? Przecież tu chodzi o człowieka, czyli o kogoś, kto powinien być Bogu bliski. Ktoś, kto nie przynosi owocu potrzebuje szczególnej pomocy, a nie tego, aby go "odciąć"! Kompletnie nie rozumiem tych słów, jeśli czytać to dosłownie.
Ta Ewangelia już na samym początku rodzi we mnie jakiś egzystencjalny bunt i niezgodę na taki obraz Boga, który pomoże owszem, ale tylko temu człowiekowi, co będzie przynosił dobre owoce, a potępiająco odnosi się do tych, którzy są najbardziej zainfekowani grzechem i dlatego nie przynoszą właściwych owoców.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 1:54, 26 Kwi 2024    Temat postu: Re: Rozmyślanie nad Ewangelią

Katolikus napisał:
Pomyślałem sobie, że przydałby się temat, gdzie można rozważać niedzielną Ewangelię, jeszcze przed niedzielną Ewangelią, aby lepiej się przygotować duchowo. Niektóre fragmenty są takie, że nie bardzo wiadomo, co z nimi zrobić, jak je odnieść do własnego życia itd., ale chyba nie tak jest z najbliższą Ewangelią, która będzie czytana w niedzielę.

Jeśli się nie mylę to będzie czytana w Kościołach Ewangelia Jana.

J 15,1-8 napisał:
Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.

Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami».


Jak zwykle, czytając Ewangelię rodzi się we mnie więcej pytań niż pewnych odpowiedzi. W sumie do prawie, każdego zdania mógłbym zapytać się, "a co to znaczy że..?" i "a dlaczego tak?"

Prawie pierwsze z brzegu zdanie i masa pytań: Dlaczego Bóg nie pomoże latorośli, która nie przynosi owocu? Przecież tu chodzi o człowieka, czyli o kogoś, kto powinien być Bogu bliski. Ktoś, kto nie przynosi owocu potrzebuje szczególnej pomocy, a nie tego, aby go "odciąć"! Kompletnie nie rozumiem tych słów, jeśli czytać to dosłownie.
Ta Ewangelia już na samym początku rodzi we mnie jakiś egzystencjalny bunt i niezgodę na taki obraz Boga, który pomoże owszem, ale tylko temu człowiekowi, co będzie przynosił dobre owoce, a potępiająco odnosi się do tych, którzy są najbardziej zainfekowani grzechem i dlatego nie przynoszą właściwych owoców.

Jest pytanie, czy ten, kto nie przynosi owocu, w ogóle CHCIAŁ I PRÓBOWAŁ ten owoc przynieść. Nie jest w ewangelii napisane, że Bóg "nie chce pomóc" nieowocującej latorośli. Przypuszczam, że jak najbardziej pomóc chce, jednak nie do tego stopnia, aby ową latorośl do czegoś zmuszać. Bóg szanuje wolność człowieka.

Poza tym ten obraz jest symboliczny, ma pełnić rolę dydaktyczną, ostrzegawczą, czyli rysuje on pewne zależności, które jednak nie wiadomo, czy się wypełnią na jakiejś konkretnej osobie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 2:34, 26 Kwi 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Bóg szanuje wolność człowieka.


W ósmym rozdziale Ewangelii Jana czytamy, że:
Cytat:
Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli». Odpowiedzieli Mu: «Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: "Wolni będziecie?"» Odpowiedział im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu.


Jeśli, ktoś jest niewolnikiem grzechu to nie może być wolnym człowiekiem. Ktoś taki potrzebuje, by uleczyć go z jego chorej wolności. Powiedzenie, że Bóg szanuje wolność człowieka grzesznego (nieowocująca latorośl) to jakieś nieporozumienie, bo ktoś taki jest w sytuacji, gdzie jego wolność jest CHORA, ZNIEWOLONA czymś. Ja tu zdecydowanie opowiadam się za rozumieniem tych spraw tak jak to wyjaśniał ks. Hryniewicz i jak wyjaśnia to Wuj.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 7:52, 26 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Bóg szanuje wolność człowieka.


W ósmym rozdziale Ewangelii Jana czytamy, że:
Cytat:
Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli». Odpowiedzieli Mu: «Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: "Wolni będziecie?"» Odpowiedział im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu.


Jeśli, ktoś jest niewolnikiem grzechu to nie może być wolnym człowiekiem. Ktoś taki potrzebuje, by uleczyć go z jego chorej wolności. Powiedzenie, że Bóg szanuje wolność człowieka grzesznego (nieowocująca latorośl) to jakieś nieporozumienie, bo ktoś taki jest w sytuacji, gdzie jego wolność jest CHORA, ZNIEWOLONA czymś. Ja tu zdecydowanie opowiadam się za rozumieniem tych spraw tak jak to wyjaśniał ks. Hryniewicz i jak wyjaśnia to Wuj.

Wg mnie nie bierzesz pod uwagę tego, że grzech nie jest czymś po prostu nadmiarowym, "co się tylko doczepiło" do duszy człowieka. Grzech nie jest czymś w rodzaju pomazania farbą, co można po prostu zmyć odpowiednio dobranym środkiem chemicznym, a po tego usunięciu zostać miałaby już czysta osoba. Grzech w swojej pełni jest SPOSOBEM MYŚLENIA I ODCZUWANIA - tym jedynym, jaki człowiek posiada, jest JEGO - człowieka wadliwością. Jeśli człowiek okazuje skruchę to mamy nieco inną sytuację - wtedy zmiana myślenia człowieka jest w zgodzie z wyborem (wolnością) tego człowieka. Wtedy Bóg może zadziałać, nie dokonując destrukcji w myślach i odczuwaniu tegoż człowieka.

Choć w istocie to są dwa, dość znacząco różne pojęcia grzechu - tego, o czym wyżej piszę, czyli jako o zawartej w samej istocie umysłu, wadliwości myślenia i odczuwania, ale też mamy pojęcie grzechu jako ciążącej nad kimś winy, rodzaju długu. Te dwa rozumienia grzechu są nieraz ze sobą w narracjach powiązane, ale też pojawiają się oddzielnie. Ten grzech, rozumiany niczym dług, teoretycznie - właśnie na podobieństwo długu - można by anulować, czyli umorzyć dług. Człowiek, który miał dług, po tegoż długu umorzeniu jest w pełni człowiekiem.
Inaczej rzecz się ma z grzechem wrośniętym w naturę, umysłowość człowieka, stanowiącym nierozerwalną jedność z tego człowieka myśleniem i odczuwaniem. W tym drugim przypadku nie da się usunąć grzechu zewnętrznym (np. boskim) aktem, nie da się "zabrać grzech" inaczej, jak unicestwiając umysł grzesznika. Jeśli człowiek umie myśleć tylko nienawiścią i pragnieniem zdominowania innych, to zabierając mu (jakoś... o ile to w ogóle jest wyobrażalne...) wypełniające go do głębi pragnienie dominacji, spowodujemy zapaść wszelkich motywacji myślowych - unicestwimy po prostu tę osobowość. Bo nie wiadomo jest, co wstawić w miejsce tej roli, którą pełni w człowieku jego pycha. Wstawiając, nawet w najlepszej wierze, arbitralnie jakiś inny zestaw motywacji, robilibyśmy coś w rodzaju lobotomii, unicestwilibyśmy poprzednią osobowość, niejako "zabilibyśmy człowieka". I w podobnej roli jest tu nawet Bóg, który z grzesznością wrośniętą do głębi w naturę człowieka, też nie chce postąpić arbitralnie, bo to też oznaczałoby unicestwienie tej osobowości, która jest.
Aby pożegnać grzeszność w tym pełnym znaczeniu, musi pojawić się WSPÓŁPRACA pomiędzy łaską Boga i samym człowiekiem. To ten człowiek musi zrozumieć, co w nim jest złe, a potem tym zrozumieniem i akceptacją dać Bogu prawo pomocy sobie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:22, 26 Kwi 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Przypuszczam, że jak najbardziej pomóc chce, jednak nie do tego stopnia, aby ową latorośl do czegoś zmuszać. Bóg szanuje wolność człowieka.
katolikus napisał:
Jeśli, ktoś jest niewolnikiem grzechu to nie może być wolnym człowiekiem.
Michał Dyszyński napisał:
Aby pożegnać grzeszność w tym pełnym znaczeniu, musi pojawić się WSPÓŁPRACA pomiędzy łaską Boga i samym człowiekiem. To ten człowiek musi zrozumieć, co w nim jest złe, a potem tym zrozumieniem i akceptacją dać Bogu prawo pomocy sobie.


Ok, ja nie kwestionuję tego, że ze strony człowieka musi pojawić się jakiś choćby minimalny ruch w stronę Boga. Odnoszę się tylko do przekonania, które swoją drogą jest często spotykane w myśleniu wierzących, że Bóg szanuje wolność człowieka, który "zatwardziałym grzesznikiem". Takie myślenie zakłada, że ów "zatwardziały grzesznik" w rzeczywistości jest naprawdę wolny, a totalnie nie bierze się pod uwagę tego, co sprawiło, że ten człowiek stał się tym, kim się stał.
Zrozumiałbym, gdybyś w pierwszym wpisie napisał coś w stylu, że Bóg nie jest wstanie pomóc "nieowocującej latorośli" i dlatego jest zmuszony "wyciąć" takiego człowieka. Choć to oznaczałoby, że Bóg jest bezradny wobec zagubionego w swym człowieczeństwie czlowieka. Ale zasugerowałeś coś innego, że "Bóg szanuje wolność człowieka" - a ja się zastanawiam jaką wolność? Gdzie ta wolność w takim człowieku jest? Ta wolność jest chora, popsuta, ktoś taki wymaga szczególnej pomocy, a nie tego, aby zostawić go z dramatem jego stanu na wieczność.

To mi się wydaje, że jest kluczowe niezrozumienie między nami. To, co poniżej to komentarz, ale najważniejsze to wydaje mi się, że to, co wyżej napisałem.

Cytat:
Grzech w swojej pełni jest SPOSOBEM MYŚLENIA I ODCZUWANIA - tym jedynym, jaki człowiek posiada, jest JEGO - człowieka wadliwością.


Ok, ale czy sugerujesz, że człowiek w sposób wolny wybrał sobie taki sposób myślenia i odczuwania? Bo moim zdaniem nie. Na człowieka działają różne siły tego świata, różne zgubne wartości, człowiek podlega różnym ograniczeniom, startuje w swoim życiu z różnych środowisk, często takich, które nie sprzyjają rozwojowi ku wyższej świadomości, człowiek doświadcza różnych zakrętów swojego życia itd. To wszystko buduje człowieka przez całe jego życie, a dochodzi jeszcze biologia, jakieś wewnętrzne predyspozycje.

Cytat:
Inaczej rzecz się ma z grzechem wrośniętym w naturę, umysłowość człowieka, stanowiącym nierozerwalną jedność z tego człowieka myśleniem i odczuwaniem. W tym drugim przypadku nie da się usunąć grzechu zewnętrznym (np. boskim) aktem, nie da się "zabrać grzech" inaczej, jak unicestwiając umysł grzesznika. Jeśli człowiek umie myśleć tylko nienawiścią i pragnieniem zdominowania innych, to zabierając mu (jakoś... o ile to w ogóle jest wyobrażalne...) wypełniające go do głębi pragnienie dominacji, spowodujemy zapaść wszelkich motywacji myślowych - unicestwimy po prostu tę osobowość.


I to jest ta wolność tego człowieka, którą Bóg uszanuje? Człowiek prawdziwie wolny kocha, a nie nienawidzi i dominuje innych. Nienawiść, dominacja jest chorobą w człowieku, która niszczy jego prawdziwą wolność więc nie rozumiem, jak możesz uważać, że Bóg szanuje "wolność" takiego człowieka. :think:

To na razie tyle, bo na więcej nie mam teraz czasu. :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:19, 26 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Cytat:
Inaczej rzecz się ma z grzechem wrośniętym w naturę, umysłowość człowieka, stanowiącym nierozerwalną jedność z tego człowieka myśleniem i odczuwaniem. W tym drugim przypadku nie da się usunąć grzechu zewnętrznym (np. boskim) aktem, nie da się "zabrać grzech" inaczej, jak unicestwiając umysł grzesznika. Jeśli człowiek umie myśleć tylko nienawiścią i pragnieniem zdominowania innych, to zabierając mu (jakoś... o ile to w ogóle jest wyobrażalne...) wypełniające go do głębi pragnienie dominacji, spowodujemy zapaść wszelkich motywacji myślowych - unicestwimy po prostu tę osobowość.


I to jest ta wolność tego człowieka, którą Bóg uszanuje? Człowiek prawdziwie wolny kocha, a nie nienawidzi i dominuje innych. Nienawiść, dominacja jest chorobą w człowieku, która niszczy jego prawdziwą wolność więc nie rozumiem, jak możesz uważać, że Bóg szanuje "wolność" takiego człowieka. :think:

To na razie tyle, bo na więcej nie mam teraz czasu. :wink:

Rzeczywiście trudno jest mówić o pełni wolności w przypadku osobowości, która jest miotana instynktowną potrzebą dominowania, zamiast posiąść zdolność postrzegania relacji z innymi istotami w duchu miłości i równości. Ale Bóg musi uszanować nawet ową "niewolność", którą jest pozostawanie w takim stanie przez ową osobowość. To nic nie zmienia, że tej prawdziwej wolności owa osobowość ma jakieś tam ledwo - ledwo, jedynie pierwocinę, której nie była w stanie rozwinąć w sobie, więc jest niewolnikiem swojego grzechu, niewolnikiem błędności swojego myślenia i odczuwania.
Ale mam wrażenie, że omijasz ten kluczowy aspekt sprawy skupiając się na celu - potrzebie i przez to jest trudno się nam porozumieć. Czym by nie była nazwana postawa owej istoty - wolnością, czy jej brakiem - to dalej ona PRZEPEŁNIA JEJ MYŚLI I UCZUCIA. To, że ją negatywnie oceniamy to, że widzimy jako zaprzeczenie tej poprawnej wolności nie zmienia jednak tej okoliczności, że NIE MA METODY ODCIĘCIA tego, co jest złe, od tego, co chcielibyśmy już uszanować, jako samą osobowość. Gdyby osobowość człowieka była jak maszyna, składająca się z osobnych części, które da się wymieniać, to byśmy zabrali ową niewolność, a na jej miejsce wstawili wolność. Tylko, że nie ma takiej opcji. Owa niewolność jest bowiem zrośnięta z emocjami i myślami, tworzy je, nadaje im sens, motyw, jest w każdym działaniu. Tu nawet wielkie pragnienie i absolutna potrzeba podmienienia owej grzesznej skłonności na dobrą natrafia na problem niejako "logiczny".

Jeśli rak już wrósł w zdrową tkankę, jeśli np. jest w całej wątrobie, to usuwanie raka oznacza usuwanie wątroby. Jeśli porównamy tego raka do pychy, pragnienia krzywdzenia, które ukonstytuowało całą konstrukcję myślową (w mniejszym bądź większym stopniu) osobowości, to analogicznie wyjdzie nam, że nie ma jak zabrać owej pychy, a zostawić człowieka, bo to człowiek już stał się pyszałkiem - on nim jest.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:44, 26 Kwi 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Cytat:
Inaczej rzecz się ma z grzechem wrośniętym w naturę, umysłowość człowieka, stanowiącym nierozerwalną jedność z tego człowieka myśleniem i odczuwaniem. W tym drugim przypadku nie da się usunąć grzechu zewnętrznym (np. boskim) aktem, nie da się "zabrać grzech" inaczej, jak unicestwiając umysł grzesznika. Jeśli człowiek umie myśleć tylko nienawiścią i pragnieniem zdominowania innych, to zabierając mu (jakoś... o ile to w ogóle jest wyobrażalne...) wypełniające go do głębi pragnienie dominacji, spowodujemy zapaść wszelkich motywacji myślowych - unicestwimy po prostu tę osobowość.


I to jest ta wolność tego człowieka, którą Bóg uszanuje? Człowiek prawdziwie wolny kocha, a nie nienawidzi i dominuje innych. Nienawiść, dominacja jest chorobą w człowieku, która niszczy jego prawdziwą wolność więc nie rozumiem, jak możesz uważać, że Bóg szanuje "wolność" takiego człowieka. :think:

To na razie tyle, bo na więcej nie mam teraz czasu. :wink:

Rzeczywiście trudno jest mówić o pełni wolności w przypadku osobowości, która jest miotana instynktowną potrzebą dominowania, zamiast posiąść zdolność postrzegania relacji z innymi istotami w duchu miłości i równości. Ale Bóg musi uszanować nawet ową "niewolność", którą jest pozostawanie w takim stanie przez ową osobowość. To nic nie zmienia, że tej prawdziwej wolności owa osobowość ma jakieś tam ledwo - ledwo, jedynie pierwocinę, której nie była w stanie rozwinąć w sobie, więc jest niewolnikiem swojego grzechu, niewolnikiem błędności swojego myślenia i odczuwania.
Ale mam wrażenie, że omijasz ten kluczowy aspekt sprawy skupiając się na celu - potrzebie i przez to jest trudno się nam porozumieć. Czym by nie była nazwana postawa owej istoty - wolnością, czy jej brakiem - to dalej ona PRZEPEŁNIA JEJ MYŚLI I UCZUCIA. To, że ją negatywnie oceniamy to, że widzimy jako zaprzeczenie tej poprawnej wolności nie zmienia jednak tej okoliczności, że NIE MA METODY ODCIĘCIA tego, co jest złe, od tego, co chcielibyśmy już uszanować, jako samą osobowość. Gdyby osobowość człowieka była jak maszyna, składająca się z osobnych części, które da się wymieniać, to byśmy zabrali ową niewolność, a na jej miejsce wstawili wolność. Tylko, że nie ma takiej opcji. Owa niewolność jest bowiem zrośnięta z emocjami i myślami, tworzy je, nadaje im sens, motyw, jest w każdym działaniu. Tu nawet wielkie pragnienie i absolutna potrzeba podmienienia owej grzesznej skłonności na dobrą natrafia na problem niejako "logiczny".

Jeśli rak już wrósł w zdrową tkankę, jeśli np. jest w całej wątrobie, to usuwanie raka oznacza usuwanie wątroby. Jeśli porównamy tego raka do pychy, pragnienia krzywdzenia, które ukonstytuowało całą konstrukcję myślową (w mniejszym bądź większym stopniu) osobowości, to analogicznie wyjdzie nam, że nie ma jak zabrać owej pychy, a zostawić człowieka, bo to człowiek już stał się pyszałkiem - on nim jest.


Nie wierzysz, że w tym życiu "po drugiej stronie" najbardziej zagubiony w swym człowieczeństwie może doświadczyć głębokiej przemiany, uzdrowienia, dojrzewania, wewnętrznej naprawy?

Wuj mówi, że każdy z nas został stworzony z miłości i miłość ma w sobie jako podstawowy budulec. Być może Bóg będzie wstanie znaleźć coś dobrego w człowieku przepełnionego nienawiścią (i tym podobnymi grzechami) i to Bogu wystarczy, aby człowieka doprowadzić do Siebie. Nie traćmy nadziei.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Pią 13:48, 26 Kwi 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:54, 26 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Cytat:
Inaczej rzecz się ma z grzechem wrośniętym w naturę, umysłowość człowieka, stanowiącym nierozerwalną jedność z tego człowieka myśleniem i odczuwaniem. W tym drugim przypadku nie da się usunąć grzechu zewnętrznym (np. boskim) aktem, nie da się "zabrać grzech" inaczej, jak unicestwiając umysł grzesznika. Jeśli człowiek umie myśleć tylko nienawiścią i pragnieniem zdominowania innych, to zabierając mu (jakoś... o ile to w ogóle jest wyobrażalne...) wypełniające go do głębi pragnienie dominacji, spowodujemy zapaść wszelkich motywacji myślowych - unicestwimy po prostu tę osobowość.


I to jest ta wolność tego człowieka, którą Bóg uszanuje? Człowiek prawdziwie wolny kocha, a nie nienawidzi i dominuje innych. Nienawiść, dominacja jest chorobą w człowieku, która niszczy jego prawdziwą wolność więc nie rozumiem, jak możesz uważać, że Bóg szanuje "wolność" takiego człowieka. :think:

To na razie tyle, bo na więcej nie mam teraz czasu. :wink:

Rzeczywiście trudno jest mówić o pełni wolności w przypadku osobowości, która jest miotana instynktowną potrzebą dominowania, zamiast posiąść zdolność postrzegania relacji z innymi istotami w duchu miłości i równości. Ale Bóg musi uszanować nawet ową "niewolność", którą jest pozostawanie w takim stanie przez ową osobowość. To nic nie zmienia, że tej prawdziwej wolności owa osobowość ma jakieś tam ledwo - ledwo, jedynie pierwocinę, której nie była w stanie rozwinąć w sobie, więc jest niewolnikiem swojego grzechu, niewolnikiem błędności swojego myślenia i odczuwania.
Ale mam wrażenie, że omijasz ten kluczowy aspekt sprawy skupiając się na celu - potrzebie i przez to jest trudno się nam porozumieć. Czym by nie była nazwana postawa owej istoty - wolnością, czy jej brakiem - to dalej ona PRZEPEŁNIA JEJ MYŚLI I UCZUCIA. To, że ją negatywnie oceniamy to, że widzimy jako zaprzeczenie tej poprawnej wolności nie zmienia jednak tej okoliczności, że NIE MA METODY ODCIĘCIA tego, co jest złe, od tego, co chcielibyśmy już uszanować, jako samą osobowość. Gdyby osobowość człowieka była jak maszyna, składająca się z osobnych części, które da się wymieniać, to byśmy zabrali ową niewolność, a na jej miejsce wstawili wolność. Tylko, że nie ma takiej opcji. Owa niewolność jest bowiem zrośnięta z emocjami i myślami, tworzy je, nadaje im sens, motyw, jest w każdym działaniu. Tu nawet wielkie pragnienie i absolutna potrzeba podmienienia owej grzesznej skłonności na dobrą natrafia na problem niejako "logiczny".

Jeśli rak już wrósł w zdrową tkankę, jeśli np. jest w całej wątrobie, to usuwanie raka oznacza usuwanie wątroby. Jeśli porównamy tego raka do pychy, pragnienia krzywdzenia, które ukonstytuowało całą konstrukcję myślową (w mniejszym bądź większym stopniu) osobowości, to analogicznie wyjdzie nam, że nie ma jak zabrać owej pychy, a zostawić człowieka, bo to człowiek już stał się pyszałkiem - on nim jest.


Nie wierzysz, że w tym życiu "po drugiej stronie" najbardziej zagubiony w swym człowieczeństwie może doświadczyć głębokiej przemiany, uzdrowienia, dojrzewania, wewnętrznej naprawy?

Wuj mówi, że każdy z nas został stworzony z miłości i miłość ma w sobie jako podstawowy budulec. Być może Bóg będzie wstanie znaleźć coś dobrego w człowieku przepełnionego nienawiścią (i tym podobnymi grzechami) i to Bogu wystarczy, aby człowieka doprowadzić do Siebie. Nie traćmy nadziei.

Nigdzie nie pisałem, że w to nie wierzę, że po drugiej stronie można doznać głębokiej przemiany. Wręcz teraz deklaruję, że wierzę, iż można jej doznać, a nawet to, iż wierzę, że większość takiej przemiany dozna. Czy to będzie jednak wystarczające do jego zbawienia (dla każdego)?...
- To chyba już nie jest takie pewne. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:24, 26 Kwi 2024    Temat postu:

Ok. A wracając do samej Ewangelii, to jednak zastanawia, dlaczego Jezus mówi, że "Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina" - Jezus wskazuje na Boga. Trochę to sugeruje srogi, surowy obraz Boga?

Ciekawe też jest to, co Jezus mówi, że "Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie."

Czy Jezus, gdzieś w innym miejscu wyjaśnia, co oznacza "trwać w Nim"? Czy ma na myśli pójście za Jego naukami, coś więcej?..

Co by nie powiedzieć o tym fragmencie to wynika z niego na pewno jedno, że życie to poważna sprawa. :think:


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Sob 10:53, 27 Kwi 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:54, 27 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Ok. A wracając do samej Ewangelii, to jednak zastanawia, dlaczego Jezus mówi, że "Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina" - Jezus wskazuje na Boga. Trochę to sugeruje srogi, surowy obraz Boga?

Ciekawe też jest to, co Jezus mówi, że "Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie."

Czy Jezus, gdzieś w innym miejscu wyjaśnia, co oznacza "trwać w Nim"? Czy ma na myśli pójście za Jego naukami, coś więcej?..

Co by nie powiedzieć o tym fragmencie to wynika z niego na pewno jedno, że życie to poważna sprawa. :think:


Myślę, że to "wytrwajcie we Mnie" to oznacza przyjąć nauczanie Jezusa do swojego życia, a kto będzie w tym nauczaniu trwał, kto będzie je w sobie nosił to ono będzie człowieka rozwijać, zmieniać, będzie człowieka w jakiś sposób budowało.
A być może jest to też jakieś nawiązanie do Eucharystii?

Kolejna kwestia. Ciekawe w tym fragmencie jest też to, że Jezus mówi "każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy." - to mi uświadamia, że człowiek nie może być doskonały tak sam z siebie. Nie jesteśmy samowystarczalni. Nie ma takich latorośli, które byłyby doskonałe same w sobie. Potrzebna nam jest ingerencja ogrodnika. Ogrodnik jak czytamy "oczyszcza", a więc człowiek cały czas potrzebuje tej ingerencji ze strony Boga.

Ciekawe też są słowa "Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was." - nie dzięki jakimś naszym wysiłkom, staraniom, żeby nie popełniać grzechów. Jesteśmy czyści nie dzięki jakiejś naszej postawie, którą wypracowaliśmy sobie własnym wysiłkiem. Oczyszczeni jesteśmy dzięki nauce danej nam przez Pana Jezusa. To słowo boże czyni nas "czystym".

W Bogu należy szukać źródła siły, miłości, inspiracji tak rozumiem następujące słowa: "Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić."


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Sob 10:56, 27 Kwi 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:34, 27 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Katolikus napisał:
Ok. A wracając do samej Ewangelii, to jednak zastanawia, dlaczego Jezus mówi, że "Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina" - Jezus wskazuje na Boga. Trochę to sugeruje srogi, surowy obraz Boga?

Ciekawe też jest to, co Jezus mówi, że "Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie."

Czy Jezus, gdzieś w innym miejscu wyjaśnia, co oznacza "trwać w Nim"? Czy ma na myśli pójście za Jego naukami, coś więcej?..

Co by nie powiedzieć o tym fragmencie to wynika z niego na pewno jedno, że życie to poważna sprawa. :think:


Myślę, że to "wytrwajcie we Mnie" to oznacza przyjąć nauczanie Jezusa do swojego życia, a kto będzie w tym nauczaniu trwał, kto będzie je w sobie nosił to ono będzie człowieka rozwijać, zmieniać, będzie człowieka w jakiś sposób budowało.
A być może jest to też jakieś nawiązanie do Eucharystii?

Kolejna kwestia. Ciekawe w tym fragmencie jest też to, że Jezus mówi "każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy." - to mi uświadamia, że człowiek nie może być doskonały tak sam z siebie. Nie jesteśmy samowystarczalni. Nie ma takich latorośli, które byłyby doskonałe same w sobie. Potrzebna nam jest ingerencja ogrodnika. Ogrodnik jak czytamy "oczyszcza", a więc człowiek cały czas potrzebuje tej ingerencji ze strony Boga.

Ciekawe też są słowa "Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was." - nie dzięki jakimś naszym wysiłkom, staraniom, żeby nie popełniać grzechów. Jesteśmy czyści nie dzięki jakiejś naszej postawie, którą wypracowaliśmy sobie własnym wysiłkiem. Oczyszczeni jesteśmy dzięki nauce danej nam przez Pana Jezusa. To słowo boże czyni nas "czystym".

W Bogu należy szukać źródła siły, miłości, inspiracji tak rozumiem następujące słowa: "Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić."

A jednak Jezus formułuje jakiś komunikat do ludzi. Czyli czegoś od nich chce. Czyli od człowieka też oczekiwana jest reakcja, bo człowiek też jest sprawczy.
Wg mnie niepoprawna jest interpretacja, że to tylko Bóg oczyszcza, a człowiek jest bierny. Powinna tu być WSPÓŁPRACA.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:26, 27 Kwi 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
A jednak Jezus formułuje jakiś komunikat do ludzi. Czyli czegoś od nich chce. Czyli od człowieka też oczekiwana jest reakcja, bo człowiek też jest sprawczy.
Wg mnie niepoprawna jest interpretacja, że to tylko Bóg oczyszcza, a człowiek jest bierny. Powinna tu być WSPÓŁPRACA.


Trzeba przyznać, że jest to współpraca wyjątkowa, inaczej rozumiana niż współpraca np. nauczyciel - uczeń, psycholog - pacjent itd. No bo z Bogiem nie mamy takiego kontaktu, jak z bezpośrednim drugim człowiekiem. Jest to współpraca poprzez wiarę. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:48, 27 Kwi 2024    Temat postu:

katolikus napisał:
W Bogu należy szukać źródła siły, miłości, inspiracji tak rozumiem następujące słowa: "Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić."


Dlaczego, kto trwa w Bogu przynosi owoc obfity? Bo Bóg jest prawdziwym źródłem wszelkiej radości, miłości, mądrości. Tylko jeśli będziemy trwać w Bogu będziemy się rozwijać, rozkwitać i zrealizujemy cały swój ludzki potencjał.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Sob 13:48, 27 Kwi 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:09, 27 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
A jednak Jezus formułuje jakiś komunikat do ludzi. Czyli czegoś od nich chce. Czyli od człowieka też oczekiwana jest reakcja, bo człowiek też jest sprawczy.
Wg mnie niepoprawna jest interpretacja, że to tylko Bóg oczyszcza, a człowiek jest bierny. Powinna tu być WSPÓŁPRACA.


Trzeba przyznać, że jest to współpraca wyjątkowa, inaczej rozumiana niż współpraca np. nauczyciel - uczeń, psycholog - pacjent itd. No bo z Bogiem nie mamy takiego kontaktu, jak z bezpośrednim drugim człowiekiem. Jest to współpraca poprzez wiarę. :think:


Tu jest ten chyba największy dylemat, problem religii: co właściwie mamy robić, w kontekście naszej więzi z Bogiem?
Kościół daje nam swoją odpowiedź, która w znacznym stopniu sprowadza się do pewnych praktyk religijnych. Integrystycznie nastawieni teolodzy w kościele tu dodadzą "ale rób, co masz robić, jak najbardziej posłusznie, nie myśląc samodzielnie", co zapewne już w działaniu sprowadzi się do narastania w człowieku postawy obawy przed wszelką własną religijną inicjatywą, a dalej wbije człowieka w bierność, gnuśność.
Bez względu na to jednak, gdzie się "posadowimy" na skali, której jeden kraniec wyznacza zaniechanie wszystkiego, co nie zostało nakazane przez autorytety (skrajna bierność), a drugi kraniec nieoglądanie się na nikogo, tylko oparcie się wiarę we własne siły, możliwości, osąd, aż do zlekceważenia wszelkich rad, czy wskazań zewnętrznych (skrajna samowola, libertynizm), decyzja na to musi się pojawić. To my będziemy musieli rozstrzygnąć pewną pulę zagadnień:
- jak zrozumieć wskazanie rady jakiegoś autorytetu (jeśli w ogóle chcemy się na autorytety ogladać)
- nawet już po zaakceptowaniu rady autorytetu, będziemy musieli jakoś ustalic JAK WPROWADZIĆ W ŻYCIE sens owej rady.
- co robić ze swoim życiem w obszarach, w których autorytety się nie wypowiedziały
- jaką postawę przyjąć wobec własnych intuicji, jak je przemieniać w konkrety
- jak reagować na indywidualne trudności pojawiające się na naszej drodze
- co uznać za poprawnie rozpoznane z okoliczności życia, a co za wątpliwe, domagające się dodatkowych rozpoznań, czy rozważań.
itp. itd.
Gdzie w te nasze rozstrzygania spraw będzie się włączał Bóg?...

Czy Bóg działa na poziomie intuicji? (natchnienia...)
Czy Bóg działa przez ludzi?...
Co wlaściwie uznać za głos Boga w naszym życiu?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:50, 09 Maj 2024    Temat postu:

W najbliższą niedzielę będzie czytana Ewangelia wg św Mk 16, 15-20
Bardzo ciekawy fragment i to nie tylko ze względu na treść..

https://youtu.be/oU6Izv28m4g?si=lEaFzr5nJH9KNZXd


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Czw 22:51, 09 Maj 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:58, 10 Maj 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Gdzie w te nasze rozstrzygania spraw będzie się włączał Bóg?...

Czy Bóg działa na poziomie intuicji? (natchnienia...)
Czy Bóg działa przez ludzi?...
Co wlaściwie uznać za głos Boga w naszym życiu?...

Ja wierzę, że intencją Boga jest ŁAGODNOŚĆ.
Łagodność oznacza właśnie tę postawę "niełamania trzciny nadłamanej, niegaszenia knotka o nikłym płomyku". Łagodność zostawia maksimum miejsca na decyzję, wolność, działanie człowieka. Tylko w takim układzie, gdy CZŁOWIEKOWI ZOSTAWIONO SZANSĘ NA WYBÓR, można mówić o "przynoszeniu owocu przez tego człowieka". Bo jakby Bóg wszystko robił sam za człowieka, to przecież nie człowiekowi zaliczyć należałoby owe dzieła, tylko Bogu. Więc sam człowiek, jako taki, nie przynosiłby owocu, wtedy wszystko robione byłoby ZA CZŁOWIEKA, a sam człowiek byłby tylko ewentualnie FIGURANTEM.

Tu właśnie objawia się cały bezsens mentalny błędnej postawy integryzmu, w której człowiek swoje człowieczeństwo umniejsza, w imię "ja sam nic nie decyduję, ja jestem tylko posłuszny moim autorytetom". Taki "tylko posłuszny" nie przynosi owocu, bo to NIE JEMU SIĘ ZALICZAJĄ DZIEŁA, nie on zatem przynosi owoce! A taką latorośl, która owocu nie przynosi, się odcina, a ona płonie...
Właśnie chodzi o coś dokładnie odwrotnego od tego, co nam integryzm próbuje wciskać, że mamy być tylko bierni i posłuszni! Chodzi o to, abyśmy byli "świecący" (świecy się nie stawia pod korcem), abyśmy przynosi owoc, który będzie OBFITY! I to my mamy ten owoc przynosić, a nie "nami owoc co innego przyniesie". To my mamy być zatem jak najbardziej tymi, którzy myślą, decydują, dzialają.
Oczywiście warto dodać, iż nie oznacza to zachęty dla postaw pysznych i buńczucznych. Bo jednocześnie postulatem jest CZUJNOŚĆ, którą ja bym mocno wiązał z (samo)krytycyzmem. Będąc czujnymi w działaniu, będziemy unikać postawy "robię co chcę, na nikogo się nie oglądam, bo wielce zadowolony z siebie jestem", przyjmując w zamian postawę "staram się uwzględnić każde zagrożenie, staram się docenić w swoim działaniu każde dobro, każdą ważną przeslankę!". To czujnością zapobiegamy u siebie postawie pychy, a nie podporządkowaniem się autorytetom!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:05, 11 Maj 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ja wierzę, że intencją Boga jest ŁAGODNOŚĆ.
Łagodność oznacza właśnie tę postawę "niełamania trzciny nadłamanej, niegaszenia knotka o nikłym płomyku". Łagodność zostawia maksimum miejsca na decyzję, wolność, działanie człowieka. Tylko w takim układzie, gdy CZŁOWIEKOWI ZOSTAWIONO SZANSĘ NA WYBÓR, można mówić o "przynoszeniu owocu przez tego człowieka". Bo jakby Bóg wszystko robił sam za człowieka, to przecież nie człowiekowi zaliczyć należałoby owe dzieła, tylko Bogu. Więc sam człowiek, jako taki, nie przynosiłby owocu, wtedy wszystko robione byłoby ZA CZŁOWIEKA, a sam człowiek byłby tylko ewentualnie FIGURANTEM.


Nie wiem czy się ze mną zgodzisz, ale wydaje mi się, że w mentalności osób wierzących często można spotkać takie myślenie, że człowiek wierzący ma się silnie podporządkować Bogu i Bóg tego bardzo oczekuje. Bóg wybiera nam drogę życiową, wszystko, co dobre to Bóg (a co złe to oczywiście człowiek), Bóg oczekuje od nas określonego życia, bez wiary nie będziesz się podobał Bogu, masz zorganizować się pod dowództwem boskiego planu, a nie żyć w oparciu o swój punkt widzenia itd.
Mnie to zawsze zastanawiało, czy mam się podporządkować planom Boga, czy mam żyć na tym świecie bardziej po swojemu, zakładając, że Bóg oczekuje mojej samodzielności. Ale jeśli to drugie to znowu będę w czymś niezgodny z powszechnym myśleniem o Bogu u niektórych wierzących. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:27, 11 Maj 2024    Temat postu:

[quote="Katolikus"]
Michał Dyszyński napisał:
Nie wiem czy się ze mną zgodzisz, ale wydaje mi się, że w mentalności osób wierzących często można spotkać takie myślenie, że człowiek wierzący ma się silnie podporządkować Bogu i Bóg tego bardzo oczekuje. Bóg wybiera nam drogę życiową, wszystko, co dobre to Bóg (a co złe to oczywiście człowiek), Bóg oczekuje od nas określonego życia, bez wiary nie będziesz się podobał Bogu, masz zorganizować się pod dowództwem boskiego planu, a nie żyć w oparciu o swój punkt widzenia itd.
Mnie to zawsze zastanawiało, czy mam się podporządkować planom Boga, czy mam żyć na tym świecie bardziej po swojemu, zakładając, że Bóg oczekuje mojej samodzielności. Ale jeśli to drugie to znowu będę w czymś niezgodny z powszechnym myśleniem o Bogu u niektórych wierzących. :think:

Zgadzam się z Tobą. Też nieraz spotkałem się z radą, pochodzącą od kręgów religijnych, że to Bóg ma (we mnie) działać, a nie ja. Zmagałem się z tą radę od właściwie dziesiątek lat, zastanawiając nad jej słusznością, a przede wszystkim nad w ogóle możliwością jej realizacji. Dziś raczej traktuję tę radę jako bałamutną, pustą, wadliwą. Choć...
... jakiś jej aspekt, jakiś sens nie wprost, tylko przetransformowany uznaję.
Ale tak wprost, to po prostu uważam powyższą radę za nieaplikowalną. Nikt z nas nie staje bowiem przed sytuacją, w której jest wyraziście określone, która z decyzji, zachowań jest "ta od Boga" (czyli do realizacji), a która jest "ta tylko własna" (czyli świadcząca o pysze człowieka). Takiego widocznego podziału nie ma. Postrzegamy sytuacje w ten sposób, że po prostu widzimy je, dodajemy do tego przekonania, czasem wiedzę o potencjalnych skutkach zachowania się tak, a nie inaczej, a potem próbujemy z tego klecić te swoje decyzje. Człowiekowi, który ogólnie ma dobre intencje, który z zasady nie robi po prostu rzeczy występnych (a chyba takich ludzi jest większość) nic nie daje wskazówka "rób rzeczy od Boga i dla Boga, a nie dla siebie". To jest oczywiste, że szukamy jakiejś swojej drogi w życiu, także - jeśli jesteśmy chrześcijanami - szukamy drogi do Boga. To sugestia, jak to mamy coś robić "nie od siebie" po prostu niczego nie wnosi, bo nie da się jej przekuć na żaden parametr myślenia sensownie modyfikujący nasze decyzje, a dalej powodujący, iż coś tam zrobimy lepiej. To jest oczywiste, że wierzący szczerze chrześcijanin nie wciska na siłę w decyzje swojego ego, kaprysów myślowych, czy świadomych postaci sprzeciwiania się Bogu. Jeśli zatem coś ta rada dokłada do przesłanek, to prędzej jakiś chaos, związany z nerwowo sobie aplikowanymi wymagalnościami typu: ojej, muszę działać tak, jakby to Bóg robił, a nie ja, ale przecież myślę jak ja, więc nie wiem, co robić...
Albo mam robić coś nie od siebie i nie dla siebie, czyli chyba mam sięgnąć (w myślach, w przesłankach do decyzji) do czegoś, co jest poza mną, ale nie wiem, co to jest w danej sytuacji, kompletnie nie wiem, co mam zrobić z tego tytułu...
Ewentualnie, mając w myśli ten paradygmat, że to "Bóg ma działać w nas nie my", pewnie będziemy próbowali dość ad hoc dołączać do działań jakieś elementy o religijnym zabarwieniu - czasem jako tako sensownie, celowo, ale często bardziej przypadkowo, psując logikę działania.
Jeśli coś sensownego by z tej rady miało nam się sklecić, to może jakaś potrzeba stałej duchowej łączności z Bogiem, dobrem, absolutem, może jakaś postać niemej quasimodlitewnej zadumy, włączającej do działań szerszy duchowy kontekst. Jednak wg mnie daleko będzie takiej postawie do wypełnienia postulatu, że to ma Bóg przeze mnie działać, a nie ja. Będę działał ja i nie zaczaruje tego żadne bogobojne chciejstwo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:55, 11 Maj 2024    Temat postu:

Molinizm... Michale
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:13, 13 Maj 2024    Temat postu:

J 3,17-21 napisał:
Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu».


Zastanawiam się, co może znaczyć, że "ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki."
Czy naprawdę człowiek może w sposób wolny umiłować nieprawość, nienawiść? Jak zdrowy na umyśle człowiek może coś takiego umiłować?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:02, 01 Cze 2024    Temat postu:

Mk 3, 20-35 napisał:
Jezus przyszedł z uczniami swoimi do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Odszedł od zmysłów».

A uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: «Ma Belzebuba i mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy».

Wtedy przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: «Jak może Szatan wyrzucać Szatana? Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc Szatan powstał przeciw sobie i jest z sobą skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i dopiero wtedy dom jego ograbi.

Zaprawdę, powiadam wam: Wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego». Mówili bowiem: «Ma ducha nieczystego».

Tymczasem nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać.

A tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: «Oto Twoja Matka i bracia na dworze szukają Ciebie».

Odpowiedział im: «Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?»

I spoglądając na siedzących dokoła Niego, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką».


Długa Ewangelia. Dużo ciekawych rzeczy tu się dzieje. Ale czy z tej Ewangelii można wynieść coś do własnego życia? Ciekawie jest to zdanie:
"Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie może się ostać."

To chyba najmocniej z tej Ewangelii jakoś można odnieść do osobistego życia. Jest tu jakaś ważna wskazówka dla naszego życia. W tych słowach tak jakby Jezus chciał powiedzieć, że ktoś, kto jest w sobie mocno niepoukładany, skłócony w swoim umyśle, czyli sam nie wie jak żyć, jak dojść do ładu ze swoim życiem, to ktoś taki popada w chaos, cierpienie, jest trochę jak jakieś urządzenie, w którym co chwilę dochodzi do jakichś zwarć, usterek, coś takiego nie jest wstanie funkcjonować, nie ma tu poprawnego bytu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:19, 06 Cze 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Mk 3, 20-35 napisał:
Jezus przyszedł z uczniami swoimi do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Odszedł od zmysłów».

A uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: «Ma Belzebuba i mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy».

Wtedy przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: «Jak może Szatan wyrzucać Szatana? Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc Szatan powstał przeciw sobie i jest z sobą skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i dopiero wtedy dom jego ograbi.

Zaprawdę, powiadam wam: Wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego». Mówili bowiem: «Ma ducha nieczystego».

Tymczasem nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać.

A tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: «Oto Twoja Matka i bracia na dworze szukają Ciebie».

Odpowiedział im: «Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?»

I spoglądając na siedzących dokoła Niego, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką».


Długa Ewangelia. Dużo ciekawych rzeczy tu się dzieje. Ale czy z tej Ewangelii można wynieść coś do własnego życia? Ciekawie jest to zdanie:
"Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie może się ostać."

To chyba najmocniej z tej Ewangelii jakoś można odnieść do osobistego życia. Jest tu jakaś ważna wskazówka dla naszego życia. W tych słowach tak jakby Jezus chciał powiedzieć, że ktoś, kto jest w sobie mocno niepoukładany, skłócony w swoim umyśle, czyli sam nie wie jak żyć, jak dojść do ładu ze swoim życiem, to ktoś taki popada w chaos, cierpienie, jest trochę jak jakieś urządzenie, w którym co chwilę dochodzi do jakichś zwarć, usterek, coś takiego nie jest wstanie funkcjonować, nie ma tu poprawnego bytu.


Ciekawy i zarazem tajemniczy jest też w tym fragmencie grzech przeciw Duchowi Świętemu. Czy tu chodzi o to, że zarzucanie Jezusowi, że czyni dobro mocą zła jest bluźnierstwem i grzechem przeciwko Duchowi Świętemu, przez którego w rzeczywistości działa? Czy Jezus stwierdza, że to jest grzech i to nie będzie odpuszczone?

Spróbuję trochę nazbierać wiedzy o tym jak ten fragment jest interpretowany.

Pierwsza znaleziona interpretacja:
"Grzech przeciw Duchowi Świętemu jest wyrazem wewnętrznego oporu i świadomym odrzuceniem zbawienia z wszystkimi jego konsekwencjami. Nowy Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza: "Miłosierdzie Boże nie zna granic, lecz ten, kto świadomie odrzuca przyjęcie ze skruchą miłosierdzia Bożego, odrzuca przebaczenie swoich grzechów i zbawienie darowane przez Ducha Świętego. Taka zatwardziałość może prowadzić do ostatecznego braku pokuty i wiecznej zguby" (KKK 1864)."
[link widoczny dla zalogowanych]

Druga znaleziona interpretacja:
"Jezus przestrzega nas, żebyśmy nie pogubili się w naszych posądzeniach, bo gdy nie postawimy im granicy może okazać się, że ośmielimy się osądzić nawet samego Boga bluźniąc przeciw Niemu, a to już jest grzechem przeciw Duchowi Świętemu, bo przecież w Bogu nie ma żadnego zła."
[link widoczny dla zalogowanych]

Trzecia znaleziona interpretacja:
"Bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu oznacza radykalne odrzucenie misji Jezusa poprzez przypisanie jej szatanowi. Jest to grzech, który nie może zostać odpuszczony, ale nie dlatego, że to przekracza możliwości Boga, a dlatego, że chodzi tu o całkowite zamknięcie się na zbawcze działanie Jezusa. To zamknięcie się na działanie Jezusa może przybrać także formę bardziej subtelną, tak jak to widzimy w poczynaniach krewnych Jezusa. Nie musi ono oznaczać otwartej wrogości. Może wyrażać się w mniej lub bardziej intensywnym nacisku (czasem w zawoalowanej formie), co jednak zawsze skutkuje odrzuceniem Ewangelii. Grzech przeciwko Duchowi Świętemu nie oznacza zatem jednego konkretnego czynu, ale opisuje stan – duchową kondycję człowieka. Dopóki ona się nie zmieni, człowiek pozostaje zamknięty na zbawcze działanie Boga."
[link widoczny dla zalogowanych]

Czwarta znaleziona interpretacja:
"Papież Jan Paweł II w encyklice Dominum er Vivificantem (p. 46) tak pisze: „Bluźnierstwo nie polega na słownym znieważeniu Ducha Świętego; polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego, działającego w mocy Chrystusowej ofiary Krzyża. Jeśli człowiek nie przyjmuje owego „przekonywania o grzechu”, które pochodzi od Ducha Świętego i które ma charakter zbawczy, to zarazem odrzuca „przyjście” Pocieszyciela — to „przyjście”, jakie dokonało się w tajemnicy paschalnej, a które zespolone jest z odkupieńczą mocą Krwi Chrystusa: Krwi, która „oczyszcza sumienia z martwych uczynków”."
Źródło to samo, co wyżej.

Piąta znaleziona interpretacja:
"Jezus mówi o tym grzechu w sytuacji zarzutów stawianych Mu przez faryzeuszów, którzy podejrzewają Chrystusa, że przez Belzebuba wyrzuca złe duchy, a więc wątpią w Jego Boskość!

Piękną interpretacją tego fragmentu jest Ewangelia Jana 6,29 „Na tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał”; a także drugi fragment: „On zaś (Duch Św.) gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu – bo nie wierzą we Mnie, o sprawiedliwości zaś – bo idę do Ojca i już mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie – bo władca tego świata został osądzony.” (Jan 16, 8-11)

Na podstawie tego Kościół wylicza sześć grzechów przeciwko Duchowi Św.:

grzeszyć zuchwale w nadziei miłosierdzia Bożego (np. popełniam grzech ciężki mówiąc, że i tak pójdę do spowiedzi),

wątpić o łasce Bożej (np. że ktoś się nawróci),

sprzeciwiać się jakiejś prawdzie chrześcijańskiej (np. że Bóg jest Sędzią Sprawiedliwym),

bliźniemu łaski Bożej zazdrościć (np. nie wierzyć, że się ktoś szczerze nawrócił),

mieć zatwardziałość wobec natchnień Ducha Św. (np. do czynienia dobra),

odkładać pokutę aż do śmierci („bo jeszcze zdążę!”)."
[link widoczny dla zalogowanych]

"Jednakże Bóg nie może zbawić człowieka bez jego pomocy, bowiem człowiek obdarzony przez Niego wolną wolą zawsze ma możliwość powiedzieć Bogu „nie”. Z kolei Jego miłość i miłosierdzie wymaga od człowieka nawrócenia i wyznania win w sposób w jaki uczynił to syn marnotrawny: „Ojcze zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie i nie jestem już godzien nazywać się Twoim Synem...” Jeżeli wyznamy grzechy to Bóg jako wierny, sprawiedliwy i kochający Ojciec odpuści nam zawsze oczyszczając nasze serca z wszelkiej nieprawości."
Źródło to samo, co wyżej.

"Niewybaczalność grzechów przeciwko Duchowi Świętemu nie polega na tym, że Bóg nie chce przebaczyć jakiegoś grzechu człowiekowi, na zasadzie wyjątku, lecz na tym, że człowiek grzesząc sam wyklucza się z Bożego działania, niosącego ze sobą odpuszczenie wszystkich grzechów[6]. Nieprzebaczenie przez Boga bluźnierstwa przeciw Duchowi Świętemu jest przyczynowo związane z brakiem pokuty i nawrócenia[7]. Zbawienie jest łaską więc decyzja o nim jest zależna wyłącznie od wolnej woli Boga. Nawrócenie, a zwłaszcza jego sakramentalna forma, jest przywróceniem łączności (komunii) z Bogiem, dlatego grzech przeciwko Duchowi Świętemu, jak każdy inny grzech śmiertelny może zostać odpuszczony pod warunkiem nawrócenia."
[link widoczny dla zalogowanych]

Generalnie, jest bardzo dużo w internecie interpretacji. Każdy myśli, że ma coś sensownego do powiedzenia. ;-P


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Czw 1:09, 06 Cze 2024, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:08, 06 Cze 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Katolikus napisał:
Mk 3, 20-35 napisał:
Jezus przyszedł z uczniami swoimi do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Odszedł od zmysłów».

A uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: «Ma Belzebuba i mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy».

Wtedy przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: «Jak może Szatan wyrzucać Szatana? Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc Szatan powstał przeciw sobie i jest z sobą skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i dopiero wtedy dom jego ograbi.

Zaprawdę, powiadam wam: Wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego». Mówili bowiem: «Ma ducha nieczystego».

Tymczasem nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać.

A tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: «Oto Twoja Matka i bracia na dworze szukają Ciebie».

Odpowiedział im: «Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?»

I spoglądając na siedzących dokoła Niego, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką».


Długa Ewangelia. Dużo ciekawych rzeczy tu się dzieje. Ale czy z tej Ewangelii można wynieść coś do własnego życia? Ciekawie jest to zdanie:
"Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie może się ostać."

To chyba najmocniej z tej Ewangelii jakoś można odnieść do osobistego życia. Jest tu jakaś ważna wskazówka dla naszego życia. W tych słowach tak jakby Jezus chciał powiedzieć, że ktoś, kto jest w sobie mocno niepoukładany, skłócony w swoim umyśle, czyli sam nie wie jak żyć, jak dojść do ładu ze swoim życiem, to ktoś taki popada w chaos, cierpienie, jest trochę jak jakieś urządzenie, w którym co chwilę dochodzi do jakichś zwarć, usterek, coś takiego nie jest wstanie funkcjonować, nie ma tu poprawnego bytu.


Ciekawy i zarazem tajemniczy jest też w tym fragmencie grzech przeciw Duchowi Świętemu. Czy tu chodzi o to, że zarzucanie Jezusowi, że czyni dobro mocą zła jest bluźnierstwem i grzechem przeciwko Duchowi Świętemu, przez którego w rzeczywistości działa? Czy Jezus stwierdza, że to jest grzech i to nie będzie odpuszczone?

To zdanie, że skłócone królestwo nie może się ostać i fraza o nieodpuszczeniu grzechu przeciwko Duchowi Świętemu w moim przekonaniu wiodą do z grubsza tej samej idei, czyli do stwierdzenia iż nic sprzecznego wewnętrznie nie jest poprawnym bytem, a co za tym idzie żadna zewnętrzna moc tego nie naprawi (nie "odpuści" tego za kogoś). Duch Święty jest duchem prawdy, a prawda jest ściśle związane z ideą spójności (patrz choćby: koherencyjna koncepcja prawdy). To co jest (prawdziwe) nie może być jednocześnie sobą i swoim zaprzeczeniem. Podobnie człowiek skłócony w swoich intencjach i pragnieniach nigdy nie ma szansy być zaspokojonym (szczęśliwym). Żadna moc zewnętrznia nie wykona za niego tego zadania uporządkowania własnej natury, bo wtedy niejako "zabijała" niszczyła tego człowieka nadpisując w istotnych sprawach wolę i myśl tego człowieka własnymi wyborami. Nic zewnętrznego nie "odpuści" nam postawy wewnętrznego zaklamania, bo ona jest właśnie "tym czymś, co jest nami" na danym etapie. To tylko sam człowiek, bazując co prawda na tym co jeszcze niedoskonałe. może prosząc (SZCZERZE I BEZ PRZYMUSU) Boga o wsparcie - natchnienie, może dokonywać tych subtelnych modyfikacji, które przekształcą to, co jest skonfliktowane w człowieku, w postać coraz to bardziej spójną, uporządkowaną. Tego nie uczyni się arbitralnością, bo arbitralność przecież polegałaby dokladnie na tym, że się niejako zignoruje starą strukturę myśli, osobowości tego czlowieka, unicestwiając ją w kontekście dalszego rozwoju. To Bóg przecież mógłby od początku już stworzyć sobie tego "kogoś uporządkowanego w to miejsce". Po co byłoby to całe zamieszanie z ową unicestwioną osobowością?... :shock:

Jeśli człowiek ma być WARTOŚCIĄ, to nawet arbitralność Boga tutaj musi być ograniczona. Bóg nie będzie siłowo nikogo zmieniał, a więc zostaje tylko druga ewentualność - to człowiek sam musi się udoskonalić. Nikt mu tego nie "odpuści" ani w tym, ani w żadnym innym życiu.
Użycie zaś słowa "grzech" w kontekście tego cytatu jest wg mnie odnoszące się do głęboko podstawowej idei błędności, wadliwości ogólnie, a nie tylko prostego grzechu uczynkowego. Myślę, że "grzechem", którym tu jest mowa jest bardziej całościowa postawa zakłamania, niż konkretny czyn, czy deklaracja. Co prawda użyte jest słowo "zbluźnić", a w innych tłumaczeniach "powiedzieć słowo", ale ja bym się tu bardziej dopatrywał znaczenia "wystąpić", albo "sprzeciwić" i do tego w jakimś trwałym sensie, a nie poprzez przypadkową deklarację. Świadczy o tym, że tuż obok jest mowa o "skłóconym królestwie". Zatem chodzi o coś większego niż jakaś tam deklaracja, chodzi o niespójność całego systemu - królestwa. Gdzie indziej bowiem Jezus mówi "królestwo jest w was". To świadomość, psychika człowieka jest "królestwem", które nie powinno być wewnętrznie skłócone.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 6:01, 06 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:45, 06 Cze 2024    Temat postu:

Naprawdę szacun za tę interpretację. :szacunek: Ani u Wuja ani u ks. Hryniewicza z tak głębokim rozumieniem tego fragmentu się nie spotkałem.

W twojej interpretacji ciekawe jest to, że grzech ten powstaje, gdy człowiek, że tak powiem "odrzuca samego siebie", czyli właśnie człowiek staje się tak silnie nieuporządkowany, skonfliktowany w sobie, że nie jest wstanie zaistnieć w porządku szczęścia i miłości. Twoja interpretacja nie okalecza też obrazu Boga. Niesamowite jest to, jak to wszystko spójnie łączysz z dzisiejszymi pojęciami i wiedzą o psychice człowieka.

Tradycyjne interpretacje (kilka z nich podałem wyżej) wydaje mi się, że inaczej ustawiają sprawę. Istotą grzechu jest to, że się świadomie, dobrowolnie i z uporem odrzuca przebaczenie od Boga.

Katechizm Kościoła Katolickiego podkreśla właśnie to jego konieczne powiązanie ze świadomością i ze złym uporem, utożsamiając go z odrzuceniem Bożego daru przebaczenia i zbawienia: "«Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu nie będzie odpuszczone» (Mt 12, 31). Miłosierdzie Boże nie zna granic, lecz ten, kto świadomie odmawia przyjęcia ze skruchą miłosierdzia Bożego, odrzuca przebaczenie swoich grzechów i zbawienie ofiarowane przez Ducha Świętego. Taka zatwardziałość może prowadzić do ostatecznego braku skruchy i do wiecznego potępienia” (n. 1864)."
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:50, 06 Cze 2024    Temat postu:

Dla MIchała i Katolikusa
:brawo: :pidu:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin