|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2830
Przeczytał: 84 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 3:40, 06 Sty 2025 Temat postu: Przebaczyć samemu sobie |
|
|
Spotkałem się z twierdzeniem, że przebaczyć samemu sobie to najtrudniejszy rodzaj przebaczenia.
Niestety uzasadnienia nie było.
Może warto się zastanowić?
Najczęściej ludzie uważają chyba, że nie mają sobie nic do wybaczenia, chyba, że prawda o jakiejś sytuacji będzie tak ewidentna, w której to okoliczności jawnie wskazują na tę osobę, a dodatkowo osoba ta ma jeszcze nie na tyle zatwardziałe sumienie, że widząc do jakich cierpień doprowadziły decyzje tej osoby to zacznie się obwiniać i.. No właśnie, ale z tego jeszcze w sposób logicznie ścisły nie wynika, że najtrudniej jest przebaczyć sobie, a może przebaczyć komuś jest trudniej, bo czemu nie?..
Chociaż może jednak sobie, bo jak człowiek uświadomi sobie, że to on, że to WŁAŚNIE ON tak bardzo niewłaściwie postąpił, że dał taką wielką życiową plamę, nie ktoś inny, tylko właśnie on, że dał się tak oszukać, że nie pomyślał na czas, że zaniechał głębszej refleksji..
Może jednak wybaczyć sobie jest trudniej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34013
Przeczytał: 60 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:48, 06 Sty 2025 Temat postu: Re: Przebaczyć samemu sobie |
|
|
To, że przebaczenie samemu sobie może być problemem, nie przemawia do wyobraźni osób o profilu walczącym, czyli skierowanym mentalnie na zewnątrz, a lekceważących autorefleksję. Takie osoby można poznać ogólnie po tym, jak się wypowiadają, co jest obiektem ich zainteresowań - w zdecydowanej większości ci inni, ci obcy, często uznani za wrogów. Postrzegane, czasem dyskutowane są ich błędy, ich grzechy, ich intencje. Cały ogląd świata jest w trybie "bo ktoś coś", a nie "czy ja postrzegam spójnie i poprawnie świat". Tacy ludzie, nakierowani zawsze na zewnątrz, swoje własne postrzeganie traktują jako coś, co po prostu jest dane, założone, niedostępne analizie - ono "jest i już".
Czy taką, pozbawioną samokrytycyzmu postawę zainteresowania wyłącznie ocenami innych, a niemal nigdy siebie, da się utrzymywać w nieskończoność?...
- Twierdzę, że postawę ignorowania oceny siebie można utrzymywać jedynie w warunkach permanentnego oszukiwania swojego własnego systemu rozpoznań.
Jest to postawa, którą można porównać do inżyniera, mającego rozwiązać jakiś problem techniczny wymagający dokładnych pomiarów, ale dysponującego jedynie przyrządami pomiarowymi o niepewnej dokładności, często w jakimś stopniu uszkodzonych. Przyjmując zawsze za dobrą monetę odczyty z wadliwych miernika, otrzymamy dane, które są niespójne z posiadaną wiedzą (teorią), nie dają się zinterpretować jednoznacznie w ramach tego, co rozumiemy. Mierząc napięcie na oporniku i natężenie płynącego przez opornik prądu pewnie potwierdzi się prawo Ohma, czyli np. jeśli zwiększy się dwukrotnie napięcie, to też dwukrotnie wzrośnie natężenie. Ale jeśli przyrządy działają niestabilnie, to odczytają napięcie w innej wartości, niż to rzeczywiste. Wtedy też prawo Ohma nie będzie obowiązywać. Prawo Ohma w ogólności oczywiście też niekoniecznie musi obowiązywać zawsze, bo dla wielu materiałów ono się nie sprawdza, albo w niektórych przypadkach (np. dla bardzo wysokich napięć) też będą od niego odchylenia. Jeśli dodatkowo niejasność wprowadza miernik, to inżynier będzie kompletnie skołowany w kontekście tego, co ma przed sobą, jak dalej działać.
Kazdy z nas jest też formą "miernika". To "sobą" odczytujemy rzeczywistość - naszymi zmysłami, naszymi obróbkami danych w mózgu, naszymi interpretacjami teoretycznymi. Nie dysponując żadną formą oceny swoich możliwości, swoich typowych błędów, stawiamy się w sytuacji podobnej do inżyniera, który mierzy układ miernikami uszkodzonymi, często wadliwymi, o niepewnych odczytach - wtedy nasze odczyty rzeczywistości nie ułożą się w żadną spójną całość, będą niespójne, każde osobno.
W ortodoksyjnych religijnie środowiskach aspekt samooceny jest rozpatrywany najczęściej wyłącznie w trybie "jak Bóg to oceni", grzech jest traktowany wyłącznie od strony problemu, czy Bogu się to spodoba, a nie czy sam człowiek dojdzie do ładu z tym, co poznaje?
Ja twierdzę, iż niezależnie od tego, czy Bóg oceni człowieka tak, czy inaczej, POZOSTANIE problem wadliwości w działaniu naszego mechanizmu oceny rzeczywistości, jeśli bazowałby on na "wadliwych miernikach" wewnętrznych. Jeśli nie wykryjemy, który "miernik" (sposób spojrzenia na rzeczywistość) ma jakieś odchyłki od poprawności, jeśli jego odczyty nie zostaną skorygowane, aby całość "zagrała", to wszystko, co człowiek na temat świata (i własnej osoby) ustali, będzie chaotyczne, nieinformujące o niczym poprawnie.
Przebaczenie samemu sobie jest ważne, ale ono powinno mieć "właściwy kształt". Wadliwe jest podejście "przebaczenia" sobie na zasadzie "jestem z założenia wspaniały, o moich błędach nie chcę słyszeć" - bo przy takim podejściu nie dowiadujemy się o błędach w działaniu naszego systemu poznawczego i tracimy szansę na jego dobre skonfigurowanie. Przebaczenie poprawne, polega na tym, że:
- nie wypieramy się swoich błędów
- jesteśmy w stanie te błędy przeanalizować
- z analizy błędów (grzechów) wyciągamy wnioski, tworzymy koncepcję skompensowania ich, poprawny
- wdrażamy ową poprawę w życie, nadajemy jej konkretny, praktyczny kształt.
Biiblia mówi o "nawróceniu się" - tak tłumacze zwyczajowo tłumaczą sformułowanie, które w oryginale sugeruje "zmianę myślenia". Oczywiście nie chodzi o to, żeby zmieniać się przypadkowo, w dowolnym kierunku, ale aby zmiany były celowe, coś w nas poprawiały. Powinniśmy przebaczyć sobie, czyli jakoś uznać błędy, zaakceptować je, ale też i poźniej wdrożyć jakiś program ich naprawy.
To wszystko jest najczęściej blokowane przez osoby, które świat postrzegają w schemacie pretensji do innych ludzi. Oni są tak zajęci tym oskarżaniem, tymi wytykaniem innym ludziom źdźbeł w ich oczach, że jakoś nie starcza im czasu i energii na zajęcie się własnym rozumieniem, błędami własnego odczytu rzeczywistości.
Ja wierzę, że po śmierci przychodzi CZAS ROZLICZENIA W PRAWDZIE. Wtedy każdy spojrzy na swoje życie i dostanie zadanie: wytłumacz jakoś rozsądnie swoje reakcje, obroń swoje decyzje, czy były racjonalne, rozsądne, prowadzące do celów, które sam z resztą sobie stawiałeś. Wtedy ci, co nigdy się nie zastanawiali nad spójnością swoich wyborów i działań, nie będą w stanie wykazać, iż byli spójnymi osobowościami. Nie będąc spójną osobowością, a jedynie wykazujac zachowania chaotyczne, biorące się z przypadkowych impulsów (tak indukowanych zewnętrznie, jak i wewnętrznie), okazujemy się jako właściwie brak bytu, brak osobowości - jesteśmy "nikim". Osoba "nikt" nie jest poprawną osobą, jest tylko zaczątkiem osobowości. Takie nieosoby nawet nie ma jak zbawić, bo niespójny system reakcji i odczytów nawet nie jest w stanie wyrazić poprawnego stanowiska na temat tego, co chce, co go mogłoby uszczęśliwić. Taki ktoś nie dostąpi zbawienia nie dlatego, że ktoś (Bóg...) mu to zbawienie wycofa ze swojej strony, ale dlatego, że NIE MA CZYM W SOBIE ZBAWIENIA PRZYJĄĆ.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 13:49, 06 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2830
Przeczytał: 84 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 15:29, 06 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Widzę, że podszedłeś do tematu bardzo głęboko i widzę, że masz to bardzo spójnie wszystko przemyślane. Generalnie to trochę w szoku jestem. My wierzący, raczej jesteśmy przyzwyczajeni do prostszych przemyśleń, nie za bardzo skomplikowanych kazań itd. A tu takie rozważania.
Michał Dyszyński napisał: | POZOSTANIE problem wadliwości w działaniu naszego mechanizmu oceny rzeczywistości, jeśli bazowałby on na "wadliwych miernikach" wewnętrznych. Jeśli nie wykryjemy, który "miernik" (sposób spojrzenia na rzeczywistość) ma jakieś odchyłki od poprawności, jeśli jego odczyty nie zostaną skorygowane, aby całość "zagrała", to wszystko, co człowiek na temat świata (i własnej osoby) ustali, będzie chaotyczne, nieinformujące o niczym poprawnie. |
To jest trochę problem, bo jeśli człowiek ma wadliwy w jakimś stopniu umysł (nie poprawnie myśli o sobie i świecie) to jak może dojść do wniosku, że jego system postrzegania jest wadliwy? Ocena swojego umysłu jest za pomocą wadliwego umysłu. To tak jakby popsute urządzenie sprawdzać nim samym. Jak człowiek ma wydostać się z tej pułapki? Czy jedyne, co zostało to oczekiwać na boski sąd?
Cytat: | Przebaczenie samemu sobie jest ważne, ale ono powinno mieć "właściwy kształt". Wadliwe jest podejście "przebaczenia" sobie na zasadzie "jestem z założenia wspaniały, o moich błędach nie chcę słyszeć" - bo przy takim podejściu nie dowiadujemy się o błędach w działaniu naszego systemu poznawczego i tracimy szansę na jego dobre skonfigurowanie. |
Najczęściej spotykam się z opiniami, w których człowiek przyznaje, że jest omylny, niedoskonały, ale w praktyce życia codziennego zachowuje się tak, jakby zawsze miał rację w tym, co mówi i nie ma szans, że to coś on źle zrozumiał, ocenił zwłaszcza, gdy oceny dotyczą innych ludzi, sposobu życia..
Cytat: | - nie wypieramy się swoich błędów |
Trzeba mieć jeszcze jakieś kryterium, coś co pomoże nam te błędy zauważyć. W tym może pomóc trochę religia, wychowanie, jakieś zasady moralne, ale najlepiej jakby dobrze działało sumienie, ale jak jest wadliwe to też jest problem, to czego wtedy się chwycić? To jest duży problem.
W ogóle uświadomić sobie, albo przekonać kogoś, że "zmiana myślenia" to jest coś istotnego dla naszego życia i nie powinniśmy tego zaniedbywać to już może być problem prawie nie do przejścia.
Cytat: | Ja wierzę, że po śmierci przychodzi CZAS ROZLICZENIA W PRAWDZIE. Wtedy każdy spojrzy na swoje życie i dostanie zadanie: wytłumacz jakoś rozsądnie swoje reakcje, obroń swoje decyzje, czy były racjonalne, rozsądne, prowadzące do celów, które sam z resztą sobie stawiałeś. Wtedy ci, co nigdy się nie zastanawiali nad spójnością swoich wyborów i działań, nie będą w stanie wykazać, iż byli spójnymi osobowościami. Nie będąc spójną osobowością, a jedynie wykazujac zachowania chaotyczne, biorące się z przypadkowych impulsów (tak indukowanych zewnętrznie, jak i wewnętrznie), okazujemy się jako właściwie brak bytu, brak osobowości - jesteśmy "nikim". Osoba "nikt" nie jest poprawną osobą, jest tylko zaczątkiem osobowości. Takie nieosoby nawet nie ma jak zbawić, bo niespójny system reakcji i odczytów nawet nie jest w stanie wyrazić poprawnego stanowiska na temat tego, co chce, co go mogłoby uszczęśliwić. Taki ktoś nie dostąpi zbawienia nie dlatego, że ktoś (Bóg...) mu to zbawienie wycofa ze swojej strony, ale dlatego, że NIE MA CZYM W SOBIE ZBAWIENIA PRZYJĄĆ. |
Ok, ale brakuje mi jednak odpowiedzi na pytanie: dlaczego przebaczyć sobie jest najtrudniej? Bo można również pójść chyba tym tokiem myślenia, że osoba "nikt" nie będzie zdolna do pomyślenia o tym, że trzeba sobie wybaczyć, a może jednak będzie świadomość odczuwać wielki ciężar winy? A może winy w ogóle, komuś kto nie jest osobą nie da się przypisać? Skomplikowana ta układanka. Ja jednak myślę, że człowiek będzie musiał się zmierzyć z jakimś poczuciem winy, ale czy to odczucie winy będzie czymś totalnie subiektywnym czy może biorące się z obiektywnych przesłanek to nie wiem.
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Pon 15:30, 06 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23304
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:14, 06 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Trzeba sobie przebaczać.
Drugiemu zadośćuczynić
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34013
Przeczytał: 60 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:52, 06 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | POZOSTANIE problem wadliwości w działaniu naszego mechanizmu oceny rzeczywistości, jeśli bazowałby on na "wadliwych miernikach" wewnętrznych. Jeśli nie wykryjemy, który "miernik" (sposób spojrzenia na rzeczywistość) ma jakieś odchyłki od poprawności, jeśli jego odczyty nie zostaną skorygowane, aby całość "zagrała", to wszystko, co człowiek na temat świata (i własnej osoby) ustali, będzie chaotyczne, nieinformujące o niczym poprawnie. |
To jest trochę problem, bo jeśli człowiek ma wadliwy w jakimś stopniu umysł (nie poprawnie myśli o sobie i świecie) to jak może dojść do wniosku, że jego system postrzegania jest wadliwy? Ocena swojego umysłu jest za pomocą wadliwego umysłu. To tak jakby popsute urządzenie sprawdzać nim samym. Jak człowiek ma wydostać się z tej pułapki? Czy jedyne, co zostało to oczekiwać na boski sąd? |
W tym kontekście kluczowa jest SPÓJNOŚĆ, czyli niewycofywanie się z wcześniejszych przekonań, gdy jest nowy odczyt, czyli najczęściej gdy zmienia się optyka, bo np. zamiast mówić o obcych, mówimy o naszych. Jeśli kryteria oceny muszą być modyfikowane pod przynależność, stronniczo, to znaczy, że ktoś tu kombinuje z ocenami, oszukuje sam siebie. Dobry sposób oceny to sposób SYMETRYCZNY, czyli taki sam dla wszystkich, zależny tylko od obiektywnych parametrów.
Katolikus napisał: | Najczęściej spotykam się z opiniami, w których człowiek przyznaje, że jest omylny, niedoskonały, ale w praktyce życia codziennego zachowuje się tak, jakby zawsze miał rację w tym, co mówi i nie ma szans, że to coś on źle zrozumiał, ocenił zwłaszcza, gdy oceny dotyczą innych ludzi, sposobu życia.. |
Ale gdy ktoś inny coś mówi, to wtedy taka osoba dostrzega, że jej oceny są stronnicze, że ktoś się myli, mio że też pragnie być postrzegany jako nieomylny. U siebie tego nie widzi, bo...
... nie chce tego dostrzec, udaje, że wszystko jest ok, gdy stosuje podwójne kryteria.
Katolikus napisał: | Cytat: | Ja wierzę, że po śmierci przychodzi CZAS ROZLICZENIA W PRAWDZIE. Wtedy każdy spojrzy na swoje życie i dostanie zadanie: wytłumacz jakoś rozsądnie swoje reakcje, obroń swoje decyzje, czy były racjonalne, rozsądne, prowadzące do celów, które sam z resztą sobie stawiałeś. Wtedy ci, co nigdy się nie zastanawiali nad spójnością swoich wyborów i działań, nie będą w stanie wykazać, iż byli spójnymi osobowościami. Nie będąc spójną osobowością, a jedynie wykazujac zachowania chaotyczne, biorące się z przypadkowych impulsów (tak indukowanych zewnętrznie, jak i wewnętrznie), okazujemy się jako właściwie brak bytu, brak osobowości - jesteśmy "nikim". Osoba "nikt" nie jest poprawną osobą, jest tylko zaczątkiem osobowości. Takie nieosoby nawet nie ma jak zbawić, bo niespójny system reakcji i odczytów nawet nie jest w stanie wyrazić poprawnego stanowiska na temat tego, co chce, co go mogłoby uszczęśliwić. Taki ktoś nie dostąpi zbawienia nie dlatego, że ktoś (Bóg...) mu to zbawienie wycofa ze swojej strony, ale dlatego, że NIE MA CZYM W SOBIE ZBAWIENIA PRZYJĄĆ. |
Ok, ale brakuje mi jednak odpowiedzi na pytanie: dlaczego przebaczyć sobie jest najtrudniej? Bo można również pójść chyba tym tokiem myślenia, że osoba "nikt" nie będzie zdolna do pomyślenia o tym, że trzeba sobie wybaczyć, a może jednak będzie świadomość odczuwać wielki ciężar winy? A może winy w ogóle, komuś kto nie jest osobą nie da się przypisać? Skomplikowana ta układanka. Ja jednak myślę, że człowiek będzie musiał się zmierzyć z jakimś poczuciem winy, ale czy to odczucie winy będzie czymś totalnie subiektywnym czy może biorące się z obiektywnych przesłanek to nie wiem. |
Jeśli przebaczyć sobie jest najtrudniej, to jest to wg mnie najczęściej od strony moralnej...
... dobry objaw! (choć do czasu) Jeśli ktoś ma problemy z przebaczeniem sobie, to znaczy, że TRAKTUJE POWAŻNIE swoją odpowiedzialność za czyny, bo porównuje to, co wybierał z tym, co się stało. To jest objaw, że w ogóle u niego DZIAŁA SUMIENIE, wszak objawia się ono jako właśnie "wyrzuty sumienia", które z definicji są właśnie problemem z przebaczeniem sobie tego, co źle zrobiliśmy.
Tu wchodzi to, co dla ateistów, albo ogólniej niechrześcijan będzie problemem - brak dodatkowego argumentu, którym jest: Jezus cierpiał, aby moje grzechy mogły zostać odpuszczone.
Bo nawet jeśli ktoś sam przebaczyć sobie nie potrafi, to (może...) mając przekonanie, iż Jezus niewinnie cierpiał tylko w tej intencji, abym ja mógł uzyskać przebaczenie, to już choćby z tego tytułu taka osoba może uznać: co prawda, być może tak "obiektywnie" przebaczenie mi się nie należy, ale przez wzgląd na tę ofiarę Jezusa teraz gotów jestem przebaczyć samo sobie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5754
Przeczytał: 59 tematów
|
Wysłany: Wto 9:47, 07 Sty 2025 Temat postu: Re: Przebaczyć samemu sobie |
|
|
Katolikus napisał: | Spotkałem się z twierdzeniem, że przebaczyć samemu sobie to najtrudniejszy rodzaj przebaczenia.
Niestety uzasadnienia nie było.
Może warto się zastanowić?
Najczęściej ludzie uważają chyba, że nie mają sobie nic do wybaczenia, chyba, że prawda o jakiejś sytuacji będzie tak ewidentna, w której to okoliczności jawnie wskazują na tę osobę, a dodatkowo osoba ta ma jeszcze nie na tyle zatwardziałe sumienie, że widząc do jakich cierpień doprowadziły decyzje tej osoby to zacznie się obwiniać i.. No właśnie, ale z tego jeszcze w sposób logicznie ścisły nie wynika, że najtrudniej jest przebaczyć sobie, a może przebaczyć komuś jest trudniej, bo czemu nie?..
Chociaż może jednak sobie, bo jak człowiek uświadomi sobie, że to on, że to WŁAŚNIE ON tak bardzo niewłaściwie postąpił, że dał taką wielką życiową plamę, nie ktoś inny, tylko właśnie on, że dał się tak oszukać, że nie pomyślał na czas, że zaniechał głębszej refleksji..
Może jednak wybaczyć sobie jest trudniej. |
Przebaczaś sobie jest łatwo, ale trudno sobie na to pozwolić, ze względów kulturowych. Jak się wychowało w społeczeństwie, w którym panuje przekonanie, że tylko Bóg może przebaczać, no to łatwo nie jest.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34013
Przeczytał: 60 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 14:06, 07 Sty 2025 Temat postu: Re: Przebaczyć samemu sobie |
|
|
Banjankri napisał: | Przebaczaś sobie jest łatwo, ale trudno sobie na to pozwolić, ze względów kulturowych. Jak się wychowało w społeczeństwie, w którym panuje przekonanie, że tylko Bóg może przebaczać, no to łatwo nie jest. |
Kulturowa kwestia to jeden problem (pewnie też ważny, wart zastanowienia się), ale z drugiej strony łatwe przebaczania sobie, wg mnie świadczy po prostu o tym, że CZŁOWIEK SAM SIEBIE NIE TRAKTUJE POWAŻNIE.
Nie chcę bardzo teoretyzować, więc napiszę od siebie - jak ja to czuję. A czuję to tak, że nie potrafię sobie przebaczyć tego, do czego przywiązywałem wagę, a zawiodłem. Pierdoły sobie łatwo wybaczę, właśnie dlatego, że to są pierdoły.
Dla mnie wszyscy ci, którzy łatwo sobie wybaczają, w istocie po prostu nie traktują poważnie własnej osoby - im jest wszystko jedno, czy jest się takim, czy innym. Ja sobie wielu rzeczy nie wybaczam, TWARDO SIĘ ROZLICZAJĄC z moich postanowień, a przy tym widząc, że nie spełniłem swoich własnych (kultura może je oczywiście sugerować, ale nie chcę tu zwalać na innych, to była MOJA DECYZJA, które sugestie kulturowe zaakceptowałem, a które nie, więc do siebie mam tę największą pretensję) kryteriów poprawności, jak powinienem się zachować.
Czy można żyć (satysfakcjonująco) traktując wszystko lekko?...
- Ja uważam, że lekkoduchy są tylko w bardzo powierzchowny sposób usatysfakcjonowane. Skaczą sobie te lekkoduchy z kwiatka na kwiatek, są raz takie, raz siakie, nic w ich postawach nie jest trwałe, bo zawsze sobie wszystko wybaczą, wszystko wykręcą, aby wyszło na to, że ostatnie chcenie, jakie w sobie zarejestrowali ma obowiązkowo wygrać.
Ale czy będąc takim chwiejnym (nawet programowo chwiejnym) można być spełnioną osobowością?...
- Ja uważam, że przynajmniej do mnie to nie pasuje. Ja oczekuję jakiejś trwałości w mojej mentalnej konstrukcji, pragnę czuć, że MOGĘ NA SOBIE POLEGAĆ - sam na sobie mam polegać!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5754
Przeczytał: 59 tematów
|
Wysłany: Wto 14:22, 07 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Nie chcę bardzo teoretyzować, więc napiszę od siebie - jak ja to czuję. A czuję to tak, że nie potrafię sobie przebaczyć tego, do czego przywiązywałem wagę, a zawiodłem. |
A jaka wartość z tego płynie, oprócz samookaleczania się?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34013
Przeczytał: 60 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:58, 07 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Nie chcę bardzo teoretyzować, więc napiszę od siebie - jak ja to czuję. A czuję to tak, że nie potrafię sobie przebaczyć tego, do czego przywiązywałem wagę, a zawiodłem. |
A jaka wartość z tego płynie, oprócz samookaleczania się? |
Wartość z tego płynąca polega na nie wpakowaniu się na jeszcze gorszą rafę mentalną, niż ten dyskomfort płynący z negatywnej samooceny. Ja problem uświadomienia sobie moich słabości "biorę na klatę", radzę sobie z nim. Gdybym swoich słabości jednak sobie nie uświadomił, co automatycznie oznaczałoby, że działałbym tak, jakbym ich nie posiadał, to z dużym prawdopodobieństwem wpakowałbym się w takie życiowe tarapaty, że dopiero wtedy poznałbym "tę prawdziwą dyssatysfakcję".
Przykład:
- Nie znając swoich ograniczeń (przeceniając swoje możliwości) w zakresie pływackim, mógłbym wypłynąć na środek jeziora, a potem nie wrócić do brzegu.
- Nie znając swoich ograniczeń w zakresie zdolności intelektualnych i porywając się na zadanie, którego nie miałbym szans zrealizować, narażam się tylko na frustrację, bez szans na satysfakcję.
- Źle szacując swoje szanse u dziewczyny, do której smalę cholewki, doprowadzę z dużym prawdopodobieństwem do dostania od niej kosza.
- Porywając się na inwestycję, której warunków nie umiem spełnić, a przy tym biorąc kredyt w banku, aby ją zrealizować, grozi mi, że zostanę z długiem i rozgrzebaną inwestycją, a korzyści nie będzie.
itp. itd.
Wszystko, co w życiu próbuję zrealizować, jest bardzo zależne od tego, CZY POTRAFIĘ POPRAWNIE OCENIĆ SWOJE MOŻLIWOŚCI.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5754
Przeczytał: 59 tematów
|
Wysłany: Wto 16:21, 07 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Nie znając swoich ograniczeń (przeceniając swoje możliwości) w zakresie pływackim, mógłbym wypłynąć na środek jeziora, a potem nie wrócić do brzegu. |
Czyli znając swoje ograniczenia pływackie, potrzebujesz regularnie podtapiać się w wannie? Jak długo potrzebujesz to robić, aby wyciągnąć wnioski?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34013
Przeczytał: 60 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:54, 07 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Nie znając swoich ograniczeń (przeceniając swoje możliwości) w zakresie pływackim, mógłbym wypłynąć na środek jeziora, a potem nie wrócić do brzegu. |
Czyli znając swoje ograniczenia pływackie, potrzebujesz regularnie podtapiać się w wannie? Jak długo potrzebujesz to robić, aby wyciągnąć wnioski? |
A skąd ten pomysł z podtapianiem?...
Nie podtapiam się. Ale nie roję sobie czegoś innego, niż to, co wynika Z OBIEKTYWNEGO ROZPOZNANIA RZECZYWISTOŚCI. Aby patrzeć na świat obiektywnie, trzeba mieć jaja, trzeba kontrolować rozlazłość emocjonalnych chciejstw. I taką postawę właśnie propaguję - bez przesady w żadną stronę. Uznanie tego, co we mnie okazało się złe, słabe, traktują przede wszystkim jako INFORMACJĘ, która będzie w przyszłości bazą do rozumnych decyzji na temat moich poczynań.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23304
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:47, 07 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Banjankri napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Nie znając swoich ograniczeń (przeceniając swoje możliwości) w zakresie pływackim, mógłbym wypłynąć na środek jeziora, a potem nie wrócić do brzegu. |
Czyli znając swoje ograniczenia pływackie, potrzebujesz regularnie podtapiać się w wannie? Jak długo potrzebujesz to robić, aby wyciągnąć wnioski? |
A skąd ten pomysł z podtapianiem?...
Nie podtapiam się. Ale nie roję sobie czegoś innego, niż to, co wynika Z OBIEKTYWNEGO ROZPOZNANIA RZECZYWISTOŚCI. Aby patrzeć na świat obiektywnie, trzeba mieć jaja, trzeba kontrolować rozlazłość emocjonalnych chciejstw. I taką postawę właśnie propaguję - bez przesady w żadną stronę. Uznanie tego, co we mnie okazało się złe, słabe, traktują przede wszystkim jako INFORMACJĘ, która będzie w przyszłości bazą do rozumnych decyzji na temat moich poczynań. |
Masz problem z odczytywaniem metafor
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34013
Przeczytał: 60 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 0:03, 08 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | nie roję sobie czegoś innego, niż to, co wynika Z OBIEKTYWNEGO ROZPOZNANIA RZECZYWISTOŚCI. |
Mam komentarz do tego własnego sformułowania. Bo moje wyrażenie "obiektywne rozpoznanie rzeczywistości" może być chyba mylnie zrozumiane - mylnie, względem mojej intencji. A intencja ta jest taka, że używam słowa "obiektywny" w znaczeniu nie tyle odwrotnym do subiektywizmu, co z sugestią intencji: chcę się trzymać jak najbliżej tego, co bezpośrednio stwierdzone, czyli unikając myślenia życzeniowego.
Uważam, że aby poznać swoje umiejętności pływackie powinienem zaakceptować fakt, ile metrów potrafię płynąć do czasu silnego się przemęczenia. To ustalenie ma być obiektywne w tym sensie, że jeśli po kilku próbach pływackich czuję, że dystans pół kilometra jest tym mocno mnie męczącym, to nie powinienem sobie "dodawać satysfakcji emocjonalnej" z tytułu bycia świetnym pływakiem i uznawać, iż przepłynę swobodnie 10 km. Oczywiście w tym stwierdzeniu "pół kilometra płynięcia to jest mój limit" zawarty jest aspekt subiektywny sprawdzenia - np. to, że to ja sam (subiektywnie) stwierdzałem, w którym momencie już czuję się mocno zmęczony. Więc nie chodzi mi o separowanie się od niezbędnych aspektów subiektywnych stwierdzania, ale o to, aby nie potęgować jakoś tego, co może fałszować moją świadomość mechanizmem życzeniowości.
Uważam też, że odpowiednio dojrzała świadomość nie ma wielkiego dyskomfortu z tym, że blokuje sobie życzeniowe obrazy rzeczywistości. Tylko mocno niedojrzałe osobowości będą miały problem z przyznaniem się do swoich realnych ograniczeń i muszą picować swoje rozpoznania w stronę lansowania się na lepszego, bardziej kompetentnego, silniejszego, bogatszego czy jakiego tam jeszcze, niż są naprawdę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5754
Przeczytał: 59 tematów
|
Wysłany: Śro 10:10, 08 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | To ustalenie ma być obiektywne w tym sensie, że jeśli po kilku próbach pływackich czuję, że dystans pół kilometra jest tym mocno mnie męczącym, to nie powinienem sobie "dodawać satysfakcji emocjonalnej" z tytułu bycia świetnym pływakiem i uznawać, iż przepłynę swobodnie 10 km. |
Tylko, że satysfakja jest, albo jej nie ma. Jeżeli ty w każdej kategorii, bo przecież wszędzie masz jakieś limity, zabraniasz sobie satysfakcji, to dosłownie zawsze zabraniasz sobie satysfakcji.
Cytat: | Tylko mocno niedojrzałe osobowości będą miały problem z przyznaniem się do swoich realnych ograniczeń i muszą picować swoje rozpoznania w stronę lansowania się na lepszego, bardziej kompetentnego, silniejszego, bogatszego czy jakiego tam jeszcze, niż są naprawdę. |
Nie chodzi o przyznanie się do ograniczeń, a nie podtapianie się profilaktycznie i "za karę". Jeśli stoi przd tobą jakieś niebezpieczeństwo krzywdy, a ty, aby się powstrzymać i przed nim uchronić, sam sobie mniejszą krzywdę wyrządzasz, to jesteś pokrzywdzony przez samego siebie. Jeżeli teraz weźmiesz nieskończoną ilość obszarów, w których musisz siebie tak tresować, to masz nieskończoną ilość cierpienia, które sobie sam wyrządzasz.
Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Śro 10:20, 08 Sty 2025, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23304
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:47, 08 Sty 2025 Temat postu: Re: Przebaczyć samemu sobie |
|
|
Banjankri napisał: | Katolikus napisał: | Spotkałem się z twierdzeniem, że przebaczyć samemu sobie to najtrudniejszy rodzaj przebaczenia.
Niestety uzasadnienia nie było.
Może warto się zastanowić?
Najczęściej ludzie uważają chyba, że nie mają sobie nic do wybaczenia, chyba, że prawda o jakiejś sytuacji będzie tak ewidentna, w której to okoliczności jawnie wskazują na tę osobę, a dodatkowo osoba ta ma jeszcze nie na tyle zatwardziałe sumienie, że widząc do jakich cierpień doprowadziły decyzje tej osoby to zacznie się obwiniać i.. No właśnie, ale z tego jeszcze w sposób logicznie ścisły nie wynika, że najtrudniej jest przebaczyć sobie, a może przebaczyć komuś jest trudniej, bo czemu nie?..
Chociaż może jednak sobie, bo jak człowiek uświadomi sobie, że to on, że to WŁAŚNIE ON tak bardzo niewłaściwie postąpił, że dał taką wielką życiową plamę, nie ktoś inny, tylko właśnie on, że dał się tak oszukać, że nie pomyślał na czas, że zaniechał głębszej refleksji..
Może jednak wybaczyć sobie jest trudniej. |
Przebaczaś sobie jest łatwo, ale trudno sobie na to pozwolić, ze względów kulturowych. Jak się wychowało w społeczeństwie, w którym panuje przekonanie, że tylko Bóg może przebaczać, no to łatwo nie jest. |
Ty Banjankri wychowałeś się w takim społeczeństwie?
Ja niestety nie za bardzo...
Możesz napisać jakie społeczeństwo wywierało na ciebie naciski?
z czym musialęś się mierzyć w walce z tymi wpływami. dla mnie jest to bardzo istotne.
Ja mama jakby odwrotnie , jestem cudzoziemcem. Myśle,ze to zrozumiesz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5754
Przeczytał: 59 tematów
|
Wysłany: Śro 11:16, 08 Sty 2025 Temat postu: Re: Przebaczyć samemu sobie |
|
|
Semele napisał: | Banjankri napisał: | Katolikus napisał: | Spotkałem się z twierdzeniem, że przebaczyć samemu sobie to najtrudniejszy rodzaj przebaczenia.
Niestety uzasadnienia nie było.
Może warto się zastanowić?
Najczęściej ludzie uważają chyba, że nie mają sobie nic do wybaczenia, chyba, że prawda o jakiejś sytuacji będzie tak ewidentna, w której to okoliczności jawnie wskazują na tę osobę, a dodatkowo osoba ta ma jeszcze nie na tyle zatwardziałe sumienie, że widząc do jakich cierpień doprowadziły decyzje tej osoby to zacznie się obwiniać i.. No właśnie, ale z tego jeszcze w sposób logicznie ścisły nie wynika, że najtrudniej jest przebaczyć sobie, a może przebaczyć komuś jest trudniej, bo czemu nie?..
Chociaż może jednak sobie, bo jak człowiek uświadomi sobie, że to on, że to WŁAŚNIE ON tak bardzo niewłaściwie postąpił, że dał taką wielką życiową plamę, nie ktoś inny, tylko właśnie on, że dał się tak oszukać, że nie pomyślał na czas, że zaniechał głębszej refleksji..
Może jednak wybaczyć sobie jest trudniej. |
Przebaczaś sobie jest łatwo, ale trudno sobie na to pozwolić, ze względów kulturowych. Jak się wychowało w społeczeństwie, w którym panuje przekonanie, że tylko Bóg może przebaczać, no to łatwo nie jest. |
Ty Banjankri wychowałeś się w takim społeczeństwie?
Ja niestety nie za bardzo...
Możesz napisać jakie społeczeństwo wywierało na ciebie naciski?
z czym musialęś się mierzyć w walce z tymi wpływami. dla mnie jest to bardzo istotne.
Ja mama jakby odwrotnie , jestem cudzoziemcem. Myśle,ze to zrozumiesz. |
A wychowywałaś się w Mozambiku? No nie, w tym samym społeczeństwie kultury chrześcijańskiej. I nie chodzi mi o wiarę w bozię, a obiektywne spojrzeniem na świat i tego konsekwencje.
Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Śro 11:18, 08 Sty 2025, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34013
Przeczytał: 60 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:39, 08 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | Cytat: | Tylko mocno niedojrzałe osobowości będą miały problem z przyznaniem się do swoich realnych ograniczeń i muszą picować swoje rozpoznania w stronę lansowania się na lepszego, bardziej kompetentnego, silniejszego, bogatszego czy jakiego tam jeszcze, niż są naprawdę. |
Nie chodzi o przyznanie się do ograniczeń, a nie podtapianie się profilaktycznie i "za karę". Jeśli stoi przd tobą jakieś niebezpieczeństwo krzywdy, a ty, aby się powstrzymać i przed nim uchronić, sam sobie mniejszą krzywdę wyrządzasz, to jesteś pokrzywdzony przez samego siebie. Jeżeli teraz weźmiesz nieskończoną ilość obszarów, w których musisz siebie tak tresować, to masz nieskończoną ilość cierpienia, które sobie sam wyrządzasz. |
Tak naprawdę to nie ma jednej satysfakcji i dyssatysfakcji. Jest wiele różnych, zależnych od siebie. Gdy próbuję być obiektywny, w pewnym sensie "wyrządzając krzywdę" swojej emocji bycia w czymś tam lepszym, niż obiektywnie potrafię być, to przeciw sobie będą tu przynajmniej 2 satysfakcje i 2 dyssatysfakcje.
1. satysfakcja z tytułu "jestem świetnym pływakiem"
2. satysfakcja z tytułu "umiem być obiektywny, rozpoznaję adekwatnie swoje umiejętności pływackie, wiem, na czym stoję, w kontekście myślenia o sobie"
1. dyssatysfakcja z tytułu "ojej, chciałbym móc dalej płynąć, niż mi to wskazują moje realne doświadczenia, jestem słabym pływakiem"
2. dyssatysfakcja z tytułu "nie potrafię się przyznać uczciwie do swoich słabości, czyli cienias mentalny jestem".
U mnie przewagę zyskało to, co ma cyfrę 2 - jest w tym moim uznaniu zarówno satysfakcja, jak i dyssatysfakcja. Dlatego jako nieadekwatne widzę takie postawienie sprawy, że ja tu się udręczam nie uznając życzeniowo swoich umiejętności pływackich. Wręcz przeciwnie - ostatecznie moja satysfakcja, w ramach której pomniejsze, inne potencjalne satysfakcje i dyssatysfakcje wytłumiłem, jest tą, której chcę. Ostatecznie jest satysfakcja w ogólnym bilansie.
Dla mnie bowiem LICZY SIĘ BILANS, a nie jedna wskazana satysfakcja, czy dyssatysfakcja.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5754
Przeczytał: 59 tematów
|
Wysłany: Śro 13:52, 08 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Tak naprawdę to nie ma jednej satysfakcji i dyssatysfakcji. Jest wiele różnych, zależnych od siebie. |
Nie, nie ma wielu. Jeżeli cieszy cię, że ""umiesz być obiektywny, rozpoznajesz adekwatnie swoje umiejętności pływackie, wiesz, na czym stoisz, w kontekście myślenia o sobie", a równocześnie twoja ciotka potrzebuje pilnie nowej nerki, to nie jesteś w stanie satysfakcji. Satysfakcja to całokształt doznania, nie jakiś jego fragment. Jeżeli jajko jest popękane, to fakt, że jego fragment nie jest popękany, nie czyni jajka całym. No chyba, że kompletnie się zapomnisz w akcie roskoszowania się swoją osobą.
Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Śro 13:57, 08 Sty 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23304
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:52, 08 Sty 2025 Temat postu: Re: Przebaczyć samemu sobie |
|
|
Banjankri napisał: | Semele napisał: | Banjankri napisał: | Katolikus napisał: | Spotkałem się z twierdzeniem, że przebaczyć samemu sobie to najtrudniejszy rodzaj przebaczenia.
Niestety uzasadnienia nie było.
Może warto się zastanowić?
Najczęściej ludzie uważają chyba, że nie mają sobie nic do wybaczenia, chyba, że prawda o jakiejś sytuacji będzie tak ewidentna, w której to okoliczności jawnie wskazują na tę osobę, a dodatkowo osoba ta ma jeszcze nie na tyle zatwardziałe sumienie, że widząc do jakich cierpień doprowadziły decyzje tej osoby to zacznie się obwiniać i.. No właśnie, ale z tego jeszcze w sposób logicznie ścisły nie wynika, że najtrudniej jest przebaczyć sobie, a może przebaczyć komuś jest trudniej, bo czemu nie?..
Chociaż może jednak sobie, bo jak człowiek uświadomi sobie, że to on, że to WŁAŚNIE ON tak bardzo niewłaściwie postąpił, że dał taką wielką życiową plamę, nie ktoś inny, tylko właśnie on, że dał się tak oszukać, że nie pomyślał na czas, że zaniechał głębszej refleksji..
Może jednak wybaczyć sobie jest trudniej. |
Przebaczaś sobie jest łatwo, ale trudno sobie na to pozwolić, ze względów kulturowych. Jak się wychowało w społeczeństwie, w którym panuje przekonanie, że tylko Bóg może przebaczać, no to łatwo nie jest. |
Ty Banjankri wychowałeś się w takim społeczeństwie?
Ja niestety nie za bardzo...
Możesz napisać jakie społeczeństwo wywierało na ciebie naciski?
z czym musialęś się mierzyć w walce z tymi wpływami. dla mnie jest to bardzo istotne.
Ja mama jakby odwrotnie , jestem cudzoziemcem. Myśle,ze to zrozumiesz. |
A wychowywałaś się w Mozambiku? No nie, w tym samym społeczeństwie kultury chrześcijańskiej. I nie chodzi mi o wiarę w bozię, a obiektywne spojrzeniem na świat i tego konsekwencje. |
Mozambik nie jest homogeniczny..
chrześcijanie (w głównej mierze katolicy i niezależne kościoły Afrykańskie) stanowią 30% ludności kraju, animiści i wyznania lokalne - 50%, muzułmanie - 20%.
Polska taka była.....
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5754
Przeczytał: 59 tematów
|
Wysłany: Śro 13:55, 08 Sty 2025 Temat postu: Re: Przebaczyć samemu sobie |
|
|
Semele napisał: | Banjankri napisał: | Semele napisał: | Banjankri napisał: | Katolikus napisał: | Spotkałem się z twierdzeniem, że przebaczyć samemu sobie to najtrudniejszy rodzaj przebaczenia.
Niestety uzasadnienia nie było.
Może warto się zastanowić?
Najczęściej ludzie uważają chyba, że nie mają sobie nic do wybaczenia, chyba, że prawda o jakiejś sytuacji będzie tak ewidentna, w której to okoliczności jawnie wskazują na tę osobę, a dodatkowo osoba ta ma jeszcze nie na tyle zatwardziałe sumienie, że widząc do jakich cierpień doprowadziły decyzje tej osoby to zacznie się obwiniać i.. No właśnie, ale z tego jeszcze w sposób logicznie ścisły nie wynika, że najtrudniej jest przebaczyć sobie, a może przebaczyć komuś jest trudniej, bo czemu nie?..
Chociaż może jednak sobie, bo jak człowiek uświadomi sobie, że to on, że to WŁAŚNIE ON tak bardzo niewłaściwie postąpił, że dał taką wielką życiową plamę, nie ktoś inny, tylko właśnie on, że dał się tak oszukać, że nie pomyślał na czas, że zaniechał głębszej refleksji..
Może jednak wybaczyć sobie jest trudniej. |
Przebaczaś sobie jest łatwo, ale trudno sobie na to pozwolić, ze względów kulturowych. Jak się wychowało w społeczeństwie, w którym panuje przekonanie, że tylko Bóg może przebaczać, no to łatwo nie jest. |
Ty Banjankri wychowałeś się w takim społeczeństwie?
Ja niestety nie za bardzo...
Możesz napisać jakie społeczeństwo wywierało na ciebie naciski?
z czym musialęś się mierzyć w walce z tymi wpływami. dla mnie jest to bardzo istotne.
Ja mama jakby odwrotnie , jestem cudzoziemcem. Myśle,ze to zrozumiesz. |
A wychowywałaś się w Mozambiku? No nie, w tym samym społeczeństwie kultury chrześcijańskiej. I nie chodzi mi o wiarę w bozię, a obiektywne spojrzeniem na świat i tego konsekwencje. |
Mozambik nie jest homogeniczny..
chrześcijanie (w głównej mierze katolicy i niezależne kościoły Afrykańskie) stanowią 30% ludności kraju, animiści i wyznania lokalne - 50%, muzułmanie - 20%.
Polska taka była..... |
Chyba 900 lat temu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23304
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:56, 08 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Polska to kraj religijnie homogeniczny....
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5754
Przeczytał: 59 tematów
|
Wysłany: Śro 13:58, 08 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Polska to kraj religijnie homogeniczny.... |
A w sposobie myślenia, monolit.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23304
Przeczytał: 73 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:01, 08 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | Semele napisał: | Polska to kraj religijnie homogeniczny.... |
A w sposobie myślenia, monolit. |
Może ciekawiej byłoby w Mozambiku...
Ale tam dla mnie za gorąco...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34013
Przeczytał: 60 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:29, 08 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | Semele napisał: | Polska to kraj religijnie homogeniczny.... |
A w sposobie myślenia, monolit. |
Eee tam. Gdyby był monolit, to nie byłoby tyle sporów i podziałów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5754
Przeczytał: 59 tematów
|
Wysłany: Śro 17:30, 08 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Banjankri napisał: | Semele napisał: | Polska to kraj religijnie homogeniczny.... |
A w sposobie myślenia, monolit. |
Eee tam. Gdyby był monolit, to nie byłoby tyle sporów i podziałów. |
Na takim samym rowerze można jechać w przeciwnych kierunkach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|