Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Niewygodne pytania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:21, 08 Sie 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Uporządkujmy te niewygodne pytania i dodajmy nowe:

1. Dlaczego bóg patrzy jak jego syn gwałci jego córkę i nic z tym nie robi?


Dostałeś już odpowiedź i nie ustosunkowałeś się:

Gdyby coś z tym zrobił to wtedy ateiści by mu od razu zarzucili, że zabrał gwałcicielowi wolność bo gwałciciel ma prawo do swych przyjemności. W światopoglądzie ateisty gwałt nie jest niczym złym bo czemu miałby być. Ateista gwałciciel lubi gwałcić i czemu Bóg lub ktokolwiek inny miałby mu zabraniać i się wtrącać. Byłby to przejaw braku tolerancji ze strony Boga i gwałcicielofobia. W światopoglądzie ateisty gwałt nie jest niczym złym bo coś takiego jak "zło" dla ateisty w ogóle nie istnieje

https://www.youtube.com/watch?v=L8-ai4F1zI8

https://www.youtube.com/watch?v=gNtCYmGsdog

[link widoczny dla zalogowanych]

Tak samo peedofilia nie jest niczym złym dla ateisty. Holenderscy i belgijscy ateiści od wielu lat gorliwie lobbują na rzecz zalegalizowania peedofilii

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/problemy-kosciola,12041.html#418065

Tak więc prowadzisz jedynie monolog

Kruchy04 napisał:
2. Dlaczego uważasz, że właśnie ten/ta/to Bóg/bóg/boginii/bóstwo istnieje?


Odpowiedzi na te rzekomo "niewygodne" pytania są od dawna:

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Kruchy04 napisał:
3. Dlaczego mam ponosić karę za to, że x lat temu dwoje ludzi nie posłuchało Boga i zjadło owoc nie z tego drzewa co było wolno i co ja mam z tym wspólnego?


Bo robisz to samo

Kruchy04 napisał:
4. Czy skoro Bóg kocha ludzi i daje im wolną wolę to nie mógłby np. od razu nas wszystkich stworzyć w niebie?


Infantylne rozumowanie charakterystyczne dla ateisty. Gdyby stworzył ich od razu w niebie to nie dałby im wolnej woli bo nie mogliby zgrzeszyć

nowe pytania:

Kruchy04 napisał:
5. dlaczego w ogóle mielibyśmy ufać Biblii w kwestiach, których nie możemy w żaden sposób zweryfikować? (to moje ulubione)


Swoim zmartwychwstaniem Jezus potwierdził prawdziwość Biblii

Kruchy04 napisał:
6. dlaczego miłosierny i wszechwiedzący Bóg zesłał potop, skoro wiedział, że unicestwienie ludzkości nic nie da i ludzie będą grzeszyć nadal, przy okazji uśmiercił też wszystkie - Bogu ducha winne zwierzątka...


Potop był wydarzeniem lokalnym i miał pewne znaczenie dydaktyczne

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Sob 17:26, 08 Sie 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:28, 08 Sie 2020    Temat postu: Re: Niewygodne pytania

Kruchy04 napisał:
Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Jakie są najbardziej "niewygodne" pytania dla wierzących chrześcijan?

Mnie przychodzą namyśl szczególnie dwa:

1. Dlaczego bóg patrzy jak jego syn gwałci jego córkę i nic z tym nie robi?
krótki komentarz:
[najczęstsza chyba odp. to taka, że dał wolną wolę. Ale teiści nie są wstanie jej udowodnić. Skoro teista tłumaczy brak reakcji boga na krzywdę swych dzieci, wolną wolą, to jest w stanie udowodnić jej istnienie. Inaczej powoływanie się na wolną wolę nie ma sensu. Równie dobrze może powołać się na krasnoludki. Więc problem pozostaje: co teista sądzi o rodzicach, którzy nie reagują na krzywdę swoich dzieci?].

To "skoro" jest Twoim prywatnym założeniem. Ja np. PRZYJMUJĘ istnienie wolnej woli MIMO BRAKU DOWODU. Tobie się to może nie podobać, ale ja tak uznaję i mam do tego prawo.
Potrzeba dowodu w moim przekonaniu dotyczy tylko dość szczególnych spraw - np. twierdzeń matematycznych, czy (w innym już znaczeniu) w kwestiach sądowych (ale tam reguły dowodzenia są w miarę jasno określone). W życiu na co dzień obywamy się bez konieczności dowodu i dobrze nam z tym, bo inaczej ŻYĆ BY SIĘ NIE DAŁO.
Gdyby ludzie byli zobowiązani do udowadniania dlaczego podejmują jakąś decyzję, to podejmowaliby decyzje bardzo wyjątkowo - tylko w przypadkach bardzo dobrze opisanych modelem naukowym. Takie przypadki w życiu są absolutną rzadkością. Gdyby potrzeba dowodu przed decyzją była taka absolutna, to nawet nie dałoby się wypróżnić w toalecie, bo do tego wymagane byłoby zebranie stosownych danych i wykazanie konieczności tego wypróżnienia właśnie wtedy i właśnie w tej toalecie. Podobnie z innym decyzjami - żeby zjeść, co zjeść, na którym krześle usiąść, czy iść spać?... Żyć by się nie dało. Ludzkość by wymarła.
A tutaj co niektórzy, bez żenady JAKO PEWNĄ REGUŁĘ oczekują dowodu. Nie stosując przecież tej reguły w 99,999% swoich życiowych decyzji.
Skoro idąc do toalety, ateista nie przedstawia na to dowodu, tylko argumentuje jakimś marnym chciejstwem w rodzaju "chce mi się kupę", skoro ten ateista nie przedstawił dowodu, że kupę robić należy (decyzję o tym podjął!), poprzestając na niejasnym przeświadczeniu w tej sprawie, to jak mamy teraz wierzyć temu ateiście, gdy ten opowiada o koniecznościach dowodu w sytuacjach, które w ogóle są o wiele mniej obiektywizowalne, bo filozoficzno - światopoglądowe?...
Niech najpierw ateista nam tu ściśle udowodni konieczność podjęcia tych setek decyzji każdego dnia, jakich dokonał po prostu żyją w społeczności. Bez tych dowodów roszczenia ateisty w kwestii dowodu będą uznane za nieszczere.


No więc ja odrzucam istnienie wolnej woli (a więc również istnienie boga) bez podawania dowodów, czy uzasadnień (w praktyce uzasadnienie WW sprowadza się do - bo tak czuję). To jak z twoim powołaniem się na intuicję (w którejś dyskusji z Azaelem). Dokąd nas to prowadzi? Do nikąd.

Takie dyskusje, to nie są życiowe sytuacje.


Do Michała Dyszyńskiego, bo kazał, aby uściślić o co mi chodzi.

ale co tu uściślać. Przyjmujesz coś bez dowodów, więc ja to bez dowodów odrzucam. Bo, cytując Ciebie, 'tak uznaję i mam do tego prawo'.
Porównanie WW do defekacji jest całkowicie chybione. Ta czynność została przecież sprawdzona przez ludzkość sryliardy razy. Podobnie inne codzienne sytuacje. Poza tym to porównanie jest chybione 'poniewaz tak uznaję i mam do tego prawo'.

Defekcja cały czas "leży na stole". Leży dlatego, że w swoim odrzuceniu POWOŁAŁEŚ SIĘ NA INTUICJĘ, na ogólne przekonanie, odwołanie do rzeczy, których nie jesteś w stanie zaprezentować, sprawdzić - tutaj "sprawdzanie przez ludzkość sryliardy razy". To jest TYLKO TWOJA DEKLARACJA.
Zwróć uwagę, że jak Ty, jako zasadną, wystawiasz deklarację, to - zakładając równość stron - ja też wystawię deklarację, np. moją deklarację na temat wiary religijnej. I jeśli Twoje deklarowanie miałoby mieć moc, to i moje ma - nie mniejszą - moc.
Ty dowodu w kwestii defekacji NIE PRZEDSTAWIŁEŚ. To jest twardy fakt.

Oczywiście spodziewam się teraz Twojej riposty (a przynajmniej myśli, jaka Ci się nawinie), że przecież to sprawdzanie ludzkości defekacji "jest oczywiste". Ale znowu, to będzie Twoja deklaracja - nie jesteś w stanie owej oczywistości ŚCIŚLE TWARDO UDOWODNIĆ.

Bo sprawa jest na ostrzu noża
- Albo niepodważalny, absolutnie ścisły dowód
- Albo deklaracje, które jednak są obosieczną bronią...
Nie dasz mi żadnego ścisłego dowodu. Nie dasz, bo NIE MASZ SYSTEMU FORMALNEGO, który by Ci ten dowód zapewnił. Więc znowu masz deklaracje. Tylko deklaracje jak tę o tych "sryliardach razy". Ja ja powiem, że ludzkość sryliard razy miała doznania i przekonania religijne, to już tego nie przyjmiesz. Bo to będzie "nie taka" deklaracja. Twoja deklaracja będzie tą właściwą, a moje (z powodów niezliczonych) już taką nie będzie. Arbitralnie - mocą swojej innej deklaracji - tak stwierdzisz.
Możemy się oczywiście spierać na deklaracje, w stylu "która deklaracja mojsza", ale chyba obaj rozumiemy, że to niczego nie przeważy.

Zrozum - tu nie obejdzie się bez rygoryzmu ścisłości. Albo twardy dowód, albo - jeśli dopuścimy sobie luźne gadki, deklaracje w stylu "to jest oczywiste" (skoro w to wierzę), to i ja to wykorzystam i za chwilę wyciągnę deklarację, w którą wierzę. A będzie to właśnie deklaracja dotycząca tego, co Ty chcesz odrzucić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 9 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:20, 08 Sie 2020    Temat postu: Re: Niewygodne pytania

Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Jakie są najbardziej "niewygodne" pytania dla wierzących chrześcijan?

Mnie przychodzą namyśl szczególnie dwa:

1. Dlaczego bóg patrzy jak jego syn gwałci jego córkę i nic z tym nie robi?
krótki komentarz:
[najczęstsza chyba odp. to taka, że dał wolną wolę. Ale teiści nie są wstanie jej udowodnić. Skoro teista tłumaczy brak reakcji boga na krzywdę swych dzieci, wolną wolą, to jest w stanie udowodnić jej istnienie. Inaczej powoływanie się na wolną wolę nie ma sensu. Równie dobrze może powołać się na krasnoludki. Więc problem pozostaje: co teista sądzi o rodzicach, którzy nie reagują na krzywdę swoich dzieci?].

To "skoro" jest Twoim prywatnym założeniem. Ja np. PRZYJMUJĘ istnienie wolnej woli MIMO BRAKU DOWODU. Tobie się to może nie podobać, ale ja tak uznaję i mam do tego prawo.
Potrzeba dowodu w moim przekonaniu dotyczy tylko dość szczególnych spraw - np. twierdzeń matematycznych, czy (w innym już znaczeniu) w kwestiach sądowych (ale tam reguły dowodzenia są w miarę jasno określone). W życiu na co dzień obywamy się bez konieczności dowodu i dobrze nam z tym, bo inaczej ŻYĆ BY SIĘ NIE DAŁO.
Gdyby ludzie byli zobowiązani do udowadniania dlaczego podejmują jakąś decyzję, to podejmowaliby decyzje bardzo wyjątkowo - tylko w przypadkach bardzo dobrze opisanych modelem naukowym. Takie przypadki w życiu są absolutną rzadkością. Gdyby potrzeba dowodu przed decyzją była taka absolutna, to nawet nie dałoby się wypróżnić w toalecie, bo do tego wymagane byłoby zebranie stosownych danych i wykazanie konieczności tego wypróżnienia właśnie wtedy i właśnie w tej toalecie. Podobnie z innym decyzjami - żeby zjeść, co zjeść, na którym krześle usiąść, czy iść spać?... Żyć by się nie dało. Ludzkość by wymarła.
A tutaj co niektórzy, bez żenady JAKO PEWNĄ REGUŁĘ oczekują dowodu. Nie stosując przecież tej reguły w 99,999% swoich życiowych decyzji.
Skoro idąc do toalety, ateista nie przedstawia na to dowodu, tylko argumentuje jakimś marnym chciejstwem w rodzaju "chce mi się kupę", skoro ten ateista nie przedstawił dowodu, że kupę robić należy (decyzję o tym podjął!), poprzestając na niejasnym przeświadczeniu w tej sprawie, to jak mamy teraz wierzyć temu ateiście, gdy ten opowiada o koniecznościach dowodu w sytuacjach, które w ogóle są o wiele mniej obiektywizowalne, bo filozoficzno - światopoglądowe?...
Niech najpierw ateista nam tu ściśle udowodni konieczność podjęcia tych setek decyzji każdego dnia, jakich dokonał po prostu żyją w społeczności. Bez tych dowodów roszczenia ateisty w kwestii dowodu będą uznane za nieszczere.


No więc ja odrzucam istnienie wolnej woli (a więc również istnienie boga) bez podawania dowodów, czy uzasadnień (w praktyce uzasadnienie WW sprowadza się do - bo tak czuję). To jak z twoim powołaniem się na intuicję (w którejś dyskusji z Azaelem). Dokąd nas to prowadzi? Do nikąd.

Takie dyskusje, to nie są życiowe sytuacje.


Do Michała Dyszyńskiego, bo kazał, aby uściślić o co mi chodzi.

ale co tu uściślać. Przyjmujesz coś bez dowodów, więc ja to bez dowodów odrzucam. Bo, cytując Ciebie, 'tak uznaję i mam do tego prawo'.
Porównanie WW do defekacji jest całkowicie chybione. Ta czynność została przecież sprawdzona przez ludzkość sryliardy razy. Podobnie inne codzienne sytuacje. Poza tym to porównanie jest chybione 'poniewaz tak uznaję i mam do tego prawo'.

Defekcja cały czas "leży na stole". Leży dlatego, że w swoim odrzuceniu POWOŁAŁEŚ SIĘ NA INTUICJĘ, na ogólne przekonanie, odwołanie do rzeczy, których nie jesteś w stanie zaprezentować, sprawdzić - tutaj "sprawdzanie przez ludzkość sryliardy razy". To jest TYLKO TWOJA DEKLARACJA.
Zwróć uwagę, że jak Ty, jako zasadną, wystawiasz deklarację, to - zakładając równość stron - ja też wystawię deklarację, np. moją deklarację na temat wiary religijnej. I jeśli Twoje deklarowanie miałoby mieć moc, to i moje ma - nie mniejszą - moc.
Ty dowodu w kwestii defekacji NIE PRZEDSTAWIŁEŚ. To jest twardy fakt.

Oczywiście spodziewam się teraz Twojej riposty (a przynajmniej myśli, jaka Ci się nawinie), że przecież to sprawdzanie ludzkości defekacji "jest oczywiste". Ale znowu, to będzie Twoja deklaracja - nie jesteś w stanie owej oczywistości ŚCIŚLE TWARDO UDOWODNIĆ.

Bo sprawa jest na ostrzu noża
- Albo niepodważalny, absolutnie ścisły dowód
- Albo deklaracje, które jednak są obosieczną bronią...
Nie dasz mi żadnego ścisłego dowodu. Nie dasz, bo NIE MASZ SYSTEMU FORMALNEGO, który by Ci ten dowód zapewnił. Więc znowu masz deklaracje. Tylko deklaracje jak tę o tych "sryliardach razy". Ja ja powiem, że ludzkość sryliard razy miała doznania i przekonania religijne, to już tego nie przyjmiesz. Bo to będzie "nie taka" deklaracja. Twoja deklaracja będzie tą właściwą, a moje (z powodów niezliczonych) już taką nie będzie. Arbitralnie - mocą swojej innej deklaracji - tak stwierdzisz.
Możemy się oczywiście spierać na deklaracje, w stylu "która deklaracja mojsza", ale chyba obaj rozumiemy, że to niczego nie przeważy.

Zrozum - tu nie obejdzie się bez rygoryzmu ścisłości. Albo twardy dowód, albo - jeśli dopuścimy sobie luźne gadki, deklaracje w stylu "to jest oczywiste" (skoro w to wierzę), to i ja to wykorzystam i za chwilę wyciągnę deklarację, w którą wierzę. A będzie to właśnie deklaracja dotycząca tego, co Ty chcesz odrzucić.


używam utylitarnej definicji dowodu. Czyli opieram się na zmysłach, pamięci.
Jeśli odrzucimy założenia, to oczywiście dowodu nie mam. Ale nadal podtrzymuję swoje stanowiska. Defekacja ma się nijak do WW. Defekacja jest wielokrotnie sprawdzona przez ludzkość. Tezę te wysuwam na podstawie mojej pamięci. Czy moja pamięć może mnie oszukać? Być może. Czy jednak masz dobre podstawy, żeby wysuwać takie przypuszczenie?

Więc nie jest tak, że albo twardy dowód, albo jakieś dywagację na zasadzie 'bo mogę'.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:27, 08 Sie 2020    Temat postu: Re: Niewygodne pytania

Kruchy04 napisał:
używam utylitarnej definicji dowodu. Czyli opieram się na zmysłach, pamięci.
Jeśli odrzucimy założenia, to oczywiście dowodu nie mam. Ale nadal podtrzymuję swoje stanowiska. Defekacja ma się nijak do WW. Defekacja jest wielokrotnie sprawdzona przez ludzkość. Tezę te wysuwam na podstawie mojej pamięci. Czy moja pamięć może mnie oszukać? Być może. Czy jednak masz dobre podstawy, żeby wysuwać takie przypuszczenie?

Więc nie jest tak, że albo twardy dowód, albo jakieś dywagację na zasadzie 'bo mogę'.

Ja nawet nie twierdzę, że defekacja wymaga dowodu. To był przykład czegoś, co ROBISZ, BO ROBISZ, nie dbając o dowody tego. Jeśli nawet dla Ciebie dowodem defekacji (nie wiem właściwie czego konkretnie miałby to być dowód, bo udowadnia się STWIERDZENIA, a nie zjawiska), to do udowodnienia ciągle pozostawałoby: czy masz do toalaty iść teraz, czy za pięć minut, czy masz użyć papieru, czy może tylko bidetu, czy zapalić światło w toalecie, czy nie.Tysiące kwestii nieoczywistych do rozstrzygnięcia. Przypuszczam, ze wykonujesz je intuicyjnie, opierając się na luźnym przekonaniu, że tak należy, albo na wierze rodzicom, którzy w dzieciństwie wpoili Ci pewne zachowania. Ale nie domagasz się na to dowodów. Nie domagasz się dowodów, choć same czynności stosujesz i uznajesz. Przyjmujesz codziennie tysiące rzeczy nie mając na nie dowodu.
Ale oto nagle pojawia się jeden problem światopoglądowy, który - z niejasnych powodów - jest tak absolutnym wyjątkiem, że tego dowodu wymaga bezapelacyjnie. Dlaczego?
- Bo się ateistom go zachciało.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 9 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:49, 08 Sie 2020    Temat postu: Re: Niewygodne pytania

Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
używam utylitarnej definicji dowodu. Czyli opieram się na zmysłach, pamięci.
Jeśli odrzucimy założenia, to oczywiście dowodu nie mam. Ale nadal podtrzymuję swoje stanowiska. Defekacja ma się nijak do WW. Defekacja jest wielokrotnie sprawdzona przez ludzkość. Tezę te wysuwam na podstawie mojej pamięci. Czy moja pamięć może mnie oszukać? Być może. Czy jednak masz dobre podstawy, żeby wysuwać takie przypuszczenie?

Więc nie jest tak, że albo twardy dowód, albo jakieś dywagację na zasadzie 'bo mogę'.

Ja nawet nie twierdzę, że defekacja wymaga dowodu. To był przykład czegoś, co ROBISZ, BO ROBISZ, nie dbając o dowody tego. Jeśli nawet dla Ciebie dowodem defekacji (nie wiem właściwie czego konkretnie miałby to być dowód, bo udowadnia się STWIERDZENIA, a nie zjawiska), to do udowodnienia ciągle pozostawałoby: czy masz do toalaty iść teraz, czy za pięć minut, czy masz użyć papieru, czy może tylko bidetu, czy zapalić światło w toalecie, czy nie.Tysiące kwestii nieoczywistych do rozstrzygnięcia. Przypuszczam, ze wykonujesz je intuicyjnie, opierając się na luźnym przekonaniu, że tak należy, albo na wierze rodzicom, którzy w dzieciństwie wpoili Ci pewne zachowania. Ale nie domagasz się na to dowodów. Nie domagasz się dowodów, choć same czynności stosujesz i uznajesz. Przyjmujesz codziennie tysiące rzeczy nie mając na nie dowodu.
Ale oto nagle pojawia się jeden problem światopoglądowy, który - z niejasnych powodów - jest tak absolutnym wyjątkiem, że tego dowodu wymaga bezapelacyjnie. Dlaczego?
- Bo się ateistom go zachciało.


Ty w ogóle przeczytałeś moja odpowiedź?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:00, 08 Sie 2020    Temat postu: Re: Niewygodne pytania

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
używam utylitarnej definicji dowodu. Czyli opieram się na zmysłach, pamięci.
Jeśli odrzucimy założenia, to oczywiście dowodu nie mam. Ale nadal podtrzymuję swoje stanowiska. Defekacja ma się nijak do WW. Defekacja jest wielokrotnie sprawdzona przez ludzkość. Tezę te wysuwam na podstawie mojej pamięci. Czy moja pamięć może mnie oszukać? Być może. Czy jednak masz dobre podstawy, żeby wysuwać takie przypuszczenie?

Więc nie jest tak, że albo twardy dowód, albo jakieś dywagację na zasadzie 'bo mogę'.

Ja nawet nie twierdzę, że defekacja wymaga dowodu. To był przykład czegoś, co ROBISZ, BO ROBISZ, nie dbając o dowody tego. Jeśli nawet dla Ciebie dowodem defekacji (nie wiem właściwie czego konkretnie miałby to być dowód, bo udowadnia się STWIERDZENIA, a nie zjawiska), to do udowodnienia ciągle pozostawałoby: czy masz do toalaty iść teraz, czy za pięć minut, czy masz użyć papieru, czy może tylko bidetu, czy zapalić światło w toalecie, czy nie.Tysiące kwestii nieoczywistych do rozstrzygnięcia. Przypuszczam, ze wykonujesz je intuicyjnie, opierając się na luźnym przekonaniu, że tak należy, albo na wierze rodzicom, którzy w dzieciństwie wpoili Ci pewne zachowania. Ale nie domagasz się na to dowodów. Nie domagasz się dowodów, choć same czynności stosujesz i uznajesz. Przyjmujesz codziennie tysiące rzeczy nie mając na nie dowodu.
Ale oto nagle pojawia się jeden problem światopoglądowy, który - z niejasnych powodów - jest tak absolutnym wyjątkiem, że tego dowodu wymaga bezapelacyjnie. Dlaczego?
- Bo się ateistom go zachciało.


Ty w ogóle przeczytałeś moja odpowiedź?

PIszę o tym fragmencie "Defekacja jest wielokrotnie sprawdzona przez ludzkość.".
Nie podałeś dowodu, nie wskazałeś żurnala naukowego, w którym defekacja jest przez ludzkość sprawdzona, udowodniona. Przyjąłeś z palca to, że defekacja ma być taka, a nie inna.
Nie domagam się z resztą od Ciebie dowodu na defekację. Domagam się RÓWNEGO TRAKTOWANIA zagadnień. Jeśli na co dzień przyjmujesz rzeczy, BO TAK CI SIĘ WYDAJE, albo BO TAK POWIEDZIANO (wiara ludziom, np. rodzicom), to nie możesz być uczciwym intelektualnie żądając od kogoś mocnych dowodów w innych sprawach - np. w sprawach światopoglądowych. Bo sam tych mocnych dowodów nie stosujesz. Odnosi się to także do WW. Jeśli poglądowe, na wiarę wyjaśnienia w życiu uznajesz, to i moje poglądowe wyjaśnienia w kwestii WW też powinieneś uznać
Powtórzę: apeluję o JEDNAKOWE TRAKTOWANIE rzeczy. Na to jakiś nie chcesz się zgodzić, wymagasz więcej od innych, niż od siebie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 9 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:36, 08 Sie 2020    Temat postu: Re: Niewygodne pytania

Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
używam utylitarnej definicji dowodu. Czyli opieram się na zmysłach, pamięci.
Jeśli odrzucimy założenia, to oczywiście dowodu nie mam. Ale nadal podtrzymuję swoje stanowiska. Defekacja ma się nijak do WW. Defekacja jest wielokrotnie sprawdzona przez ludzkość. Tezę te wysuwam na podstawie mojej pamięci. Czy moja pamięć może mnie oszukać? Być może. Czy jednak masz dobre podstawy, żeby wysuwać takie przypuszczenie?

Więc nie jest tak, że albo twardy dowód, albo jakieś dywagację na zasadzie 'bo mogę'.

Ja nawet nie twierdzę, że defekacja wymaga dowodu. To był przykład czegoś, co ROBISZ, BO ROBISZ, nie dbając o dowody tego. Jeśli nawet dla Ciebie dowodem defekacji (nie wiem właściwie czego konkretnie miałby to być dowód, bo udowadnia się STWIERDZENIA, a nie zjawiska), to do udowodnienia ciągle pozostawałoby: czy masz do toalaty iść teraz, czy za pięć minut, czy masz użyć papieru, czy może tylko bidetu, czy zapalić światło w toalecie, czy nie.Tysiące kwestii nieoczywistych do rozstrzygnięcia. Przypuszczam, ze wykonujesz je intuicyjnie, opierając się na luźnym przekonaniu, że tak należy, albo na wierze rodzicom, którzy w dzieciństwie wpoili Ci pewne zachowania. Ale nie domagasz się na to dowodów. Nie domagasz się dowodów, choć same czynności stosujesz i uznajesz. Przyjmujesz codziennie tysiące rzeczy nie mając na nie dowodu.
Ale oto nagle pojawia się jeden problem światopoglądowy, który - z niejasnych powodów - jest tak absolutnym wyjątkiem, że tego dowodu wymaga bezapelacyjnie. Dlaczego?
- Bo się ateistom go zachciało.


Ty w ogóle przeczytałeś moja odpowiedź?

PIszę o tym fragmencie "Defekacja jest wielokrotnie sprawdzona przez ludzkość.".
Nie podałeś dowodu, nie wskazałeś żurnala naukowego, w którym defekacja jest przez ludzkość sprawdzona, udowodniona. Przyjąłeś z palca to, że defekacja ma być taka, a nie inna.
Nie domagam się z resztą od Ciebie dowodu na defekację. Domagam się RÓWNEGO TRAKTOWANIA zagadnień. Jeśli na co dzień przyjmujesz rzeczy, BO TAK CI SIĘ WYDAJE, albo BO TAK POWIEDZIANO (wiara ludziom, np. rodzicom), to nie możesz być uczciwym intelektualnie żądając od kogoś mocnych dowodów w innych sprawach - np. w sprawach światopoglądowych. Bo sam tych mocnych dowodów nie stosujesz. Odnosi się to także do WW. Jeśli poglądowe, na wiarę wyjaśnienia w życiu uznajesz, to i moje poglądowe wyjaśnienia w kwestii WW też powinieneś uznać
Powtórzę: apeluję o JEDNAKOWE TRAKTOWANIE rzeczy. Na to jakiś nie chcesz się zgodzić, wymagasz więcej od innych, niż od siebie.


PRZYPOMNIJ sobie jak ostatni raz siedziałeś na tronie i przemyśl jeszcze raz moja odpowiedź.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:43, 09 Sie 2020    Temat postu: Re: Niewygodne pytania

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
używam utylitarnej definicji dowodu. Czyli opieram się na zmysłach, pamięci.
Jeśli odrzucimy założenia, to oczywiście dowodu nie mam. Ale nadal podtrzymuję swoje stanowiska. Defekacja ma się nijak do WW. Defekacja jest wielokrotnie sprawdzona przez ludzkość. Tezę te wysuwam na podstawie mojej pamięci. Czy moja pamięć może mnie oszukać? Być może. Czy jednak masz dobre podstawy, żeby wysuwać takie przypuszczenie?

Więc nie jest tak, że albo twardy dowód, albo jakieś dywagację na zasadzie 'bo mogę'.

Ja nawet nie twierdzę, że defekacja wymaga dowodu. To był przykład czegoś, co ROBISZ, BO ROBISZ, nie dbając o dowody tego. Jeśli nawet dla Ciebie dowodem defekacji (nie wiem właściwie czego konkretnie miałby to być dowód, bo udowadnia się STWIERDZENIA, a nie zjawiska), to do udowodnienia ciągle pozostawałoby: czy masz do toalaty iść teraz, czy za pięć minut, czy masz użyć papieru, czy może tylko bidetu, czy zapalić światło w toalecie, czy nie.Tysiące kwestii nieoczywistych do rozstrzygnięcia. Przypuszczam, ze wykonujesz je intuicyjnie, opierając się na luźnym przekonaniu, że tak należy, albo na wierze rodzicom, którzy w dzieciństwie wpoili Ci pewne zachowania. Ale nie domagasz się na to dowodów. Nie domagasz się dowodów, choć same czynności stosujesz i uznajesz. Przyjmujesz codziennie tysiące rzeczy nie mając na nie dowodu.
Ale oto nagle pojawia się jeden problem światopoglądowy, który - z niejasnych powodów - jest tak absolutnym wyjątkiem, że tego dowodu wymaga bezapelacyjnie. Dlaczego?
- Bo się ateistom go zachciało.


Ty w ogóle przeczytałeś moja odpowiedź?

PIszę o tym fragmencie "Defekacja jest wielokrotnie sprawdzona przez ludzkość.".
Nie podałeś dowodu, nie wskazałeś żurnala naukowego, w którym defekacja jest przez ludzkość sprawdzona, udowodniona. Przyjąłeś z palca to, że defekacja ma być taka, a nie inna.
Nie domagam się z resztą od Ciebie dowodu na defekację. Domagam się RÓWNEGO TRAKTOWANIA zagadnień. Jeśli na co dzień przyjmujesz rzeczy, BO TAK CI SIĘ WYDAJE, albo BO TAK POWIEDZIANO (wiara ludziom, np. rodzicom), to nie możesz być uczciwym intelektualnie żądając od kogoś mocnych dowodów w innych sprawach - np. w sprawach światopoglądowych. Bo sam tych mocnych dowodów nie stosujesz. Odnosi się to także do WW. Jeśli poglądowe, na wiarę wyjaśnienia w życiu uznajesz, to i moje poglądowe wyjaśnienia w kwestii WW też powinieneś uznać
Powtórzę: apeluję o JEDNAKOWE TRAKTOWANIE rzeczy. Na to jakiś nie chcesz się zgodzić, wymagasz więcej od innych, niż od siebie.


PRZYPOMNIJ sobie jak ostatni raz siedziałeś na tronie i przemyśl jeszcze raz moja odpowiedź.

Przemyślałem.
I widzę dalej, że traktujesz zagadnienia "z palca", według chciejskich widzimisię. Oczekujesz, że ja powinienem je ujrzeć tak, jak Ty je widzisz, co jest dość nawet dość naturalne, ale w sytuacji sporu (a taka sytuacja właśnie tu występuje) mielibyśmy wymagane czegoś mocniejszego nić oczekiwanie, że ja jakoś podchwycę Twoje przekonanie, jakie masz. Jest między nami istotna różnica, bo ja stawiam inne pytania niż ty, inaczej rysuję konstrukcję WIARYGODNOŚCI tego wszystkiego o czym mowa..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 9 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:51, 14 Sie 2020    Temat postu:

Księga Jozuego 1,9 napisał:
Bądź mocny i mężny Nie bój się i nie zniechęcaj się, bo Pan, twój Bóg, będzie z tobą wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz


Ktoś może mi racjonalnie wytłumaczyć, że skoro wszystko co zapisane w Biblii to prawda (łącznie z tym cytatem), to gdzie jest Bóg, kiedy np kobieta weźmie sobie takie słowa do serca a zaraz później zostanie np zgwałcona?
Gdzie jest Bóg, kiedy dziecko zaufa tym słowom a np zaraz później zostanie porwane?
Gdzie jest Bóg, kiedy staruszek zaufa tym słowom a np zaraz później zostanie napadnięty i zabity?

Skoro w tych sytuacjach życiowych Bóg jest z tymi osobami, to co on wtedy robi? Biernie się przygląda?
Również w tych sytuacjach te osoby mają się nie bać?

Przepraszam, ale nie jestem w stanie tego zrozumieć. Fajnie jakby teiści odnieśli się do tego cytatu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:11, 14 Sie 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Księga Jozuego 1,9 napisał:
Bądź mocny i mężny Nie bój się i nie zniechęcaj się, bo Pan, twój Bóg, będzie z tobą wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz


Ktoś może mi racjonalnie wytłumaczyć, że skoro wszystko co zapisane w Biblii to prawda (łącznie z tym cytatem), to gdzie jest Bóg, kiedy np kobieta weźmie sobie takie słowa do serca a zaraz później zostanie np zgwałcona?
Gdzie jest Bóg, kiedy dziecko zaufa tym słowom a np zaraz później zostanie porwane?
Gdzie jest Bóg, kiedy staruszek zaufa tym słowom a np zaraz później zostanie napadnięty i zabity?

Skoro w tych sytuacjach życiowych Bóg jest z tymi osobami, to co on wtedy robi? Biernie się przygląda?
Również w tych sytuacjach te osoby mają się nie bać?

Przepraszam, ale nie jestem w stanie tego zrozumieć. Fajnie jakby teiści odnieśli się do tego cytatu.


To, że Bóg jest z kimś, wcale nie oznacza, że należy postępować nierozważnie. Przyjąłeś z automatu wersję, że Bóg z kimś jest po prostu obrońcą tej osoby od wszystkiego, co miałoby się złe zdarzyć. W ten sposób kompletnie wyrwałeś ten cytat z kontekstu jakim jest całościowy przekaz Biblii. Biblia podaje bardzo liczne przykłady ludzi, którzy są Bogu mili, są Bogu wierni, a mimo to doznają licznych niedogodności życia, a nawet cierpienia i śmierci.
Ten cytat dotyczy ludzi, którzy chcą pełnić wolę Boga, w pełni Mu zaufali, ale mają wątpliwości względem właśnie tego, ze w życiu spotykają ich trudności, nieraz prześladowania, cierpienie. Bóg dopuszcza to na człowieka, bo jest do człowiekowi potrzebne do tego, aby się doskonalił. Większą wartością jest doskonalenie się duchowe człowieka, niż jego komfort życia, czy nawet bezpieczeństwo.
Pomimo zła, jakiego doznajemy, człowiek pokładający ufność w Bogu, nie poddaje się, nie wątpi, nie rezygnuje. Taki człowiek akceptuje te cierpienia jakie doznaje, m.in. właśnie z powodu tego cytatu - dowiaduje się, że TAK MA BYĆ.
To nie oznacza absolutnie nierozważności. Człowiek ma być rozważny, nie pakować się w awantury, czy niebezpieczne sytuacje. Ale też ma odważnie bronić bożej sprawy. Ta obrona spotka się zapewne z odzewem złych sił, na człowieka spadną szykany. I człowiek ma to zaakceptować, nie bać się tego, bo skoro Bóg to dopuszcza, to znaczy, że jest to potrzebne. Ostateczne zwycięstwo jest zawsze po stronie Boga i człowieka, który mu zaufał (choć czasem może to być tryumf dopiero po śmierci).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 9 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:55, 15 Sie 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Księga Jozuego 1,9 napisał:
Bądź mocny i mężny Nie bój się i nie zniechęcaj się, bo Pan, twój Bóg, będzie z tobą wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz


Ktoś może mi racjonalnie wytłumaczyć, że skoro wszystko co zapisane w Biblii to prawda (łącznie z tym cytatem), to gdzie jest Bóg, kiedy np kobieta weźmie sobie takie słowa do serca a zaraz później zostanie np zgwałcona?
Gdzie jest Bóg, kiedy dziecko zaufa tym słowom a np zaraz później zostanie porwane?
Gdzie jest Bóg, kiedy staruszek zaufa tym słowom a np zaraz później zostanie napadnięty i zabity?

Skoro w tych sytuacjach życiowych Bóg jest z tymi osobami, to co on wtedy robi? Biernie się przygląda?
Również w tych sytuacjach te osoby mają się nie bać?

Przepraszam, ale nie jestem w stanie tego zrozumieć. Fajnie jakby teiści odnieśli się do tego cytatu.


To, że Bóg jest z kimś, wcale nie oznacza, że należy postępować nierozważnie. Przyjąłeś z automatu wersję, że Bóg z kimś jest po prostu obrońcą tej osoby od wszystkiego, co miałoby się złe zdarzyć. W ten sposób kompletnie wyrwałeś ten cytat z kontekstu jakim jest całościowy przekaz Biblii. Biblia podaje bardzo liczne przykłady ludzi, którzy są Bogu mili, są Bogu wierni, a mimo to doznają licznych niedogodności życia, a nawet cierpienia i śmierci.
Ten cytat dotyczy ludzi, którzy chcą pełnić wolę Boga, w pełni Mu zaufali, ale mają wątpliwości względem właśnie tego, ze w życiu spotykają ich trudności, nieraz prześladowania, cierpienie. Bóg dopuszcza to na człowieka, bo jest do człowiekowi potrzebne do tego, aby się doskonalił. Większą wartością jest doskonalenie się duchowe człowieka, niż jego komfort życia, czy nawet bezpieczeństwo.
Pomimo zła, jakiego doznajemy, człowiek pokładający ufność w Bogu, nie poddaje się, nie wątpi, nie rezygnuje. Taki człowiek akceptuje te cierpienia jakie doznaje, m.in. właśnie z powodu tego cytatu - dowiaduje się, że TAK MA BYĆ.
To nie oznacza absolutnie nierozważności. Człowiek ma być rozważny, nie pakować się w awantury, czy niebezpieczne sytuacje. Ale też ma odważnie bronić bożej sprawy. Ta obrona spotka się zapewne z odzewem złych sił, na człowieka spadną szykany. I człowiek ma to zaakceptować, nie bać się tego, bo skoro Bóg to dopuszcza, to znaczy, że jest to potrzebne. Ostateczne zwycięstwo jest zawsze po stronie Boga i człowieka, który mu zaufał (choć czasem może to być tryumf dopiero po śmierci).


zupełnie tak bym tego nie zinterpretował, ale o wiele prościej - ten cytat ma pokazać, ze człowiek nie jest sam i nawet w najgorszej biedzie może czerpać siłę z Boga i wiary w niego. Tak - tu trzeba brać pod uwagę kontekst, ale nie całej książki, a realiów historycznych. Generalnie życie ludzi w tamtych czasach cechowało się brakiem nadziei i poza instynktem przetrwania niewiele było czynników motywujących do wstania z łóżka i tyrania w smrodzie i głodzie kolejny dzień - a świadomość, że jakaś niewidzialna istota nas wspiera dawała niezłego kopa - i to nawet jeśli taka nigdy nie istniała a to wszystko tylko bajka propagandowa.

Tylko, ze teraz żyje nam się lepiej i siłę można znaleźć wewnątrz siebie - dlatego za Nietzschem powtarzam, że Bóg nie żyje (i tak, to jest poprawne tłumaczenie "gott ist tot", a nie Bóg umarł - bo fakt umierania zakładał by, że kiedykolwiek żył, a tego Fredzio nie twierdził), ale ludzie i tak sobie go stworzą... bo łatwiej szukać siły (a zwłaszcza winy i przyczyny niepowodzeń) na zewnątrz w niepojętych, nadprzyrodzonych siłach, których sie nie potrafi pojąć, niż mieć jaja stanąć na wysokości zadania i przyznać się do bezsilności, by potem ją przezwyciężyć i działać pomimo to. I tym razem za Albertem Camusem powiem, ze istnieje tylko jeden prawdziwie poważny problem filozoficzny - dlaczego nie popełnić samobójstwa i trzymać się życia, choć z logicznego punktu widzenia jest to absurdalne (tak, wiem, ze nikt nie lubi nihilistów, a ja tam jestem szczęśliwy będąc jednym z nich).

---
ps. w temacie o "wolnej woli", masz pytanie postawione. Tylko temat "uciekł".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:24, 15 Sie 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
teraz żyje nam się lepiej i siłę można znaleźć wewnątrz siebie - dlatego za Nietzschem powtarzam, że Bóg nie żyje (i tak, to jest poprawne tłumaczenie "gott ist tot", a nie Bóg umarł - bo fakt umierania zakładał by, że kiedykolwiek żył, a tego Fredzio nie twierdził), ale ludzie i tak sobie go stworzą... bo łatwiej szukać siły (a zwłaszcza winy i przyczyny niepowodzeń) na zewnątrz w niepojętych, nadprzyrodzonych siłach, których sie nie potrafi pojąć, niż mieć jaja stanąć na wysokości zadania i przyznać się do bezsilności, by potem ją przezwyciężyć i działać pomimo to. I tym razem za Albertem Camusem powiem, ze istnieje tylko jeden prawdziwie poważny problem filozoficzny - dlaczego nie popełnić samobójstwa i trzymać się życia, choć z logicznego punktu widzenia jest to absurdalne (tak, wiem, ze nikt nie lubi nihilistów, a ja tam jestem szczęśliwy będąc jednym z nich)..

Religia właśnie to neguje, że wystarczy nam owej siły, którą mamy wewnątrz siebie. Za wielki błąd traktowane jest przekonanie, że bez Boga sobie poradzimy.
Przy czym wg mnie łatwo jest też popełnić błąd w drugą stronę - uznać, że w ogóle nic nie możemy, że powinniśmy się schować w "mysią dziurę", bo przecież tak przemożne siły nami miotają. Właśnie ów cytat (którego już nie ciągnąłem) z Pisma o tym mówił - że mamy iść w życie odważnie, mimo przeciwności, bo Bóg jest z nami.
Ostatecznie jednak chyba każdy w życiu przeżywa załamania, każdemu pojawi się wąptliwość nad tego życia sensem. W religii ta wątpliwość jest uznawana za moment przebudzenia się do podmiotowości, do człowieczeństwa. Realizując cele, które mamy zastane w świecie - np. zarobić, wybić się, zdobyć sławę, najeść się, osiągnąć sukces - w rzeczywistości działamy JAKO WYKONAWCY OBCYCH POMYSŁÓW I NAKAZÓW. Nie jesteśmy wolni, tylko BEZREFLEKSYJNIE PRZEJMUJEMY to, co nam społeczeństwo, kultura sugerują. Oczywiście dokłada się tu też nasze ciało, geny, które również dopomina się o swoje. Ale czy my jesteśmy tym ciałem? Czy to JA jestem tym co mnie boli w ciele, czy raczej MNIE boli?
Wydaje mi się, że nie jesteśmy tym bólem, tą przyjemnością, tym sukcesem, tą sławą - która się zdarzyła, lecz to NAM się zdarzyła. Czyli MY jesteśmy tym osobnym, PODMIOTEM, któremu coś się zdarza, a nie zdarzenia same są celem w sobie. Więc jakiś życiowy kryzys stawia pytanie o to: kim jestem? Kiedy coś robimy RZECZYWIŚCIE DLA SIEBIE?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:38, 15 Sie 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
powtarzam, że Bóg nie żyje (i tak, to jest poprawne tłumaczenie "gott ist tot", a nie Bóg umarł - bo fakt umierania zakładał by, że kiedykolwiek żył, a tego Fredzio nie twierdził), ale ludzie i tak sobie go stworzą...


Bezpodstawne twierdzenie nieweryfikowalne o uniwersalnym statusie ontologicznym

Kruchy04 napisał:
(tak, wiem, ze nikt nie lubi nihilistów, a ja tam jestem szczęśliwy będąc jednym z nich)


Jako nihilista powinieneś milczeć i nie wygłaszać żadnych twierdzeń. Jednak robisz to i popadasz przez to w sprzeczności:

[link widoczny dla zalogowanych]

A jednak co chwila zapewniasz wszystkich o swoich "prawdach". Toniesz w sprzecznościach po uszy, tak samo zresztą jak twój idol Fjałkowski, któremu Prończuk postawił taki sam zarzut w debacie i biedny Karolek nie umiał z tego w żaden sposób wybrnąć:

https://www.youtube.com/watch?v=I8I4oRULQS4&t=6968s (od 1:06:10)

Kruchy04 napisał:
Skoro w tych sytuacjach życiowych Bóg jest z tymi osobami, to co on wtedy robi? Biernie się przygląda?


Typowa gimboateistyczna pseudoargumentacja "z emocji", co jest oczywiście błędem logicznym argumentum ad misericordiam:

[link widoczny dla zalogowanych]

A poza tym czemu Bóg ma ingerować jak jakiś ateista kogoś gwałci. Ateistyczny gwałciciel zarzuci wtedy Bogu, że ten ogranicza jego wolność i chce mu odebrać przyjemność z gwałcenia. Jesteś nietolerancyjnym gwałcicielofobem - wstydź się :rotfl:


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Sob 15:45, 15 Sie 2020, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 86 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:36, 15 Sie 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Księga Jozuego 1,9 napisał:
Bądź mocny i mężny Nie bój się i nie zniechęcaj się, bo Pan, twój Bóg, będzie z tobą wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz


Ktoś może mi racjonalnie wytłumaczyć, że skoro wszystko co zapisane w Biblii to prawda (łącznie z tym cytatem), to gdzie jest Bóg, kiedy np kobieta weźmie sobie takie słowa do serca a zaraz później zostanie np zgwałcona?
Gdzie jest Bóg, kiedy dziecko zaufa tym słowom a np zaraz później zostanie porwane?
Gdzie jest Bóg, kiedy staruszek zaufa tym słowom a np zaraz później zostanie napadnięty i zabity?

Skoro w tych sytuacjach życiowych Bóg jest z tymi osobami, to co on wtedy robi? Biernie się przygląda?
Również w tych sytuacjach te osoby mają się nie bać?

Przepraszam, ale nie jestem w stanie tego zrozumieć. Fajnie jakby teiści odnieśli się do tego cytatu.


To metafora...

https://youtu.be/9EPGPG6e6jI

Jeśli mocno wierzysz to na pewno nikt Ciebie nie napadnie i nie porwie
Tak to działa...
Ale to jest interpretacja chyba nieteistyczna. Chociaż nie wiem...


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Sob 16:01, 15 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 9 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:06, 15 Sie 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
teraz żyje nam się lepiej i siłę można znaleźć wewnątrz siebie - dlatego za Nietzschem powtarzam, że Bóg nie żyje (i tak, to jest poprawne tłumaczenie "gott ist tot", a nie Bóg umarł - bo fakt umierania zakładał by, że kiedykolwiek żył, a tego Fredzio nie twierdził), ale ludzie i tak sobie go stworzą... bo łatwiej szukać siły (a zwłaszcza winy i przyczyny niepowodzeń) na zewnątrz w niepojętych, nadprzyrodzonych siłach, których sie nie potrafi pojąć, niż mieć jaja stanąć na wysokości zadania i przyznać się do bezsilności, by potem ją przezwyciężyć i działać pomimo to. I tym razem za Albertem Camusem powiem, ze istnieje tylko jeden prawdziwie poważny problem filozoficzny - dlaczego nie popełnić samobójstwa i trzymać się życia, choć z logicznego punktu widzenia jest to absurdalne (tak, wiem, ze nikt nie lubi nihilistów, a ja tam jestem szczęśliwy będąc jednym z nich)..

Religia właśnie to neguje, że wystarczy nam owej siły, którą mamy wewnątrz siebie. Za wielki błąd traktowane jest przekonanie, że bez Boga sobie poradzimy.
Przy czym wg mnie łatwo jest też popełnić błąd w drugą stronę - uznać, że w ogóle nic nie możemy, że powinniśmy się schować w "mysią dziurę", bo przecież tak przemożne siły nami miotają. Właśnie ów cytat (którego już nie ciągnąłem) z Pisma o tym mówił - że mamy iść w życie odważnie, mimo przeciwności, bo Bóg jest z nami.
Ostatecznie jednak chyba każdy w życiu przeżywa załamania, każdemu pojawi się wąptliwość nad tego życia sensem. W religii ta wątpliwość jest uznawana za moment przebudzenia się do podmiotowości, do człowieczeństwa. Realizując cele, które mamy zastane w świecie - np. zarobić, wybić się, zdobyć sławę, najeść się, osiągnąć sukces - w rzeczywistości działamy JAKO WYKONAWCY OBCYCH POMYSŁÓW I NAKAZÓW. Nie jesteśmy wolni, tylko BEZREFLEKSYJNIE PRZEJMUJEMY to, co nam społeczeństwo, kultura sugerują. Oczywiście dokłada się tu też nasze ciało, geny, które również dopomina się o swoje. Ale czy my jesteśmy tym ciałem? Czy to JA jestem tym co mnie boli w ciele, czy raczej MNIE boli?
Wydaje mi się, że nie jesteśmy tym bólem, tą przyjemnością, tym sukcesem, tą sławą - która się zdarzyła, lecz to NAM się zdarzyła. Czyli MY jesteśmy tym osobnym, PODMIOTEM, któremu coś się zdarza, a nie zdarzenia same są celem w sobie. Więc jakiś życiowy kryzys stawia pytanie o to: kim jestem? Kiedy coś robimy RZECZYWIŚCIE DLA SIEBIE?


zadajesz wiele ciekawych pytań i moja odpowiedź, jako ateista, nihilisty i stoika brzmi w tym przypadku - nie wiem i mnie to nie obchodzi. Nie potrzebuję mieć tych odpowiedzi. Mogę zaakceptować swoje niedoskonałości i bezsilność i żyć dalej, bez Boga i zewnętrznego sensu życia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 86 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:23, 16 Sie 2020    Temat postu:

.
Cytat:
Mogę zaakceptować swoje niedoskonałości i bezsilność i żyć dalej, bez Boga i zewnętrznego sensu życia.


Teraz przyszła pora aby napisać co Ciebie kręci.
Jestem bardzo ciekawa..

Dla mnie wazny jest kontakt z ludźmi. Czy Ty nie masz z tym problemu?
Znajdujesz wystarczającą liczbe ateistów aby pójść z nimi na kawę.

Ponadto aby to byli sympatyczni ludzie...


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 10:28, 16 Sie 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:50, 16 Sie 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
teraz żyje nam się lepiej i siłę można znaleźć wewnątrz siebie - dlatego za Nietzschem powtarzam, że Bóg nie żyje (i tak, to jest poprawne tłumaczenie "gott ist tot", a nie Bóg umarł - bo fakt umierania zakładał by, że kiedykolwiek żył, a tego Fredzio nie twierdził), ale ludzie i tak sobie go stworzą... bo łatwiej szukać siły (a zwłaszcza winy i przyczyny niepowodzeń) na zewnątrz w niepojętych, nadprzyrodzonych siłach, których sie nie potrafi pojąć, niż mieć jaja stanąć na wysokości zadania i przyznać się do bezsilności, by potem ją przezwyciężyć i działać pomimo to. I tym razem za Albertem Camusem powiem, ze istnieje tylko jeden prawdziwie poważny problem filozoficzny - dlaczego nie popełnić samobójstwa i trzymać się życia, choć z logicznego punktu widzenia jest to absurdalne (tak, wiem, ze nikt nie lubi nihilistów, a ja tam jestem szczęśliwy będąc jednym z nich)..

Religia właśnie to neguje, że wystarczy nam owej siły, którą mamy wewnątrz siebie. Za wielki błąd traktowane jest przekonanie, że bez Boga sobie poradzimy.
Przy czym wg mnie łatwo jest też popełnić błąd w drugą stronę - uznać, że w ogóle nic nie możemy, że powinniśmy się schować w "mysią dziurę", bo przecież tak przemożne siły nami miotają. Właśnie ów cytat (którego już nie ciągnąłem) z Pisma o tym mówił - że mamy iść w życie odważnie, mimo przeciwności, bo Bóg jest z nami.
Ostatecznie jednak chyba każdy w życiu przeżywa załamania, każdemu pojawi się wąptliwość nad tego życia sensem. W religii ta wątpliwość jest uznawana za moment przebudzenia się do podmiotowości, do człowieczeństwa. Realizując cele, które mamy zastane w świecie - np. zarobić, wybić się, zdobyć sławę, najeść się, osiągnąć sukces - w rzeczywistości działamy JAKO WYKONAWCY OBCYCH POMYSŁÓW I NAKAZÓW. Nie jesteśmy wolni, tylko BEZREFLEKSYJNIE PRZEJMUJEMY to, co nam społeczeństwo, kultura sugerują. Oczywiście dokłada się tu też nasze ciało, geny, które również dopomina się o swoje. Ale czy my jesteśmy tym ciałem? Czy to JA jestem tym co mnie boli w ciele, czy raczej MNIE boli?
Wydaje mi się, że nie jesteśmy tym bólem, tą przyjemnością, tym sukcesem, tą sławą - która się zdarzyła, lecz to NAM się zdarzyła. Czyli MY jesteśmy tym osobnym, PODMIOTEM, któremu coś się zdarza, a nie zdarzenia same są celem w sobie. Więc jakiś życiowy kryzys stawia pytanie o to: kim jestem? Kiedy coś robimy RZECZYWIŚCIE DLA SIEBIE?


zadajesz wiele ciekawych pytań i moja odpowiedź, jako ateista, nihilisty i stoika brzmi w tym przypadku - nie wiem i mnie to nie obchodzi. Nie potrzebuję mieć tych odpowiedzi. Mogę zaakceptować swoje niedoskonałości i bezsilność i żyć dalej, bez Boga i zewnętrznego sensu życia.

A jednak jesteś tu - na forum filozoficznym. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 86 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 5:33, 17 Sie 2020    Temat postu:

To forum jest filozoficzne czy apologetyczne?
Czy forum filozoficzne powinno promować jakiś określony światopogląd?
Czesto w sposób dosyć brutalny ze strony szczególnie jednego apologety?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 8:53, 17 Sie 2020    Temat postu:

Semele napisał:
Czesto w sposób dosyć brutalny ze strony szczególnie jednego apologety?


Odezwała się paniusia stojąca na straży moralności. Ta sama paniusia już zupełnie głuchnie i ślepnie na przejawy chamstwa z drugiej strony:

"Twój bóg jest debilem, który nic nie może i nic nie umie. Buntuje mu się jakiś jego "pomocnik" od czynienia zła, a ten niepełnosprawny bożek nic z tym nie jest w stanie zrobić. Ta kanalia "kocha" ludzi, ale "musi" ich ukarać"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/przemyslenia-terlikowskiego,16927.html#542543

"Tak się składa, że Ty wierzysz, np. w absurdalnego, debilnego bożka z jakiegoś starożytnego zbioru bajek"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/przemyslenia-terlikowskiego,16927-25.html#542989

"Natomiast ograniczeni upośledzeniem logiki wierzący w debilnego bożka nie są w stanie zweryfikować błędów swojej głupiej wiary"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/przemyslenia-terlikowskiego,16927-25.html#542989

"bóg, który nie umie przewidywać skutków swoich decyzji, którego domyślanie się przyszłości jest gorsze niż u przeciętnego człowieka jest debilem i kanalią"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/przemyslenia-terlikowskiego,16927-25.html#542989

"bóg, który nie umie przewidywać skutków swoich decyzji, którego domyślanie się przyszłości jest gorsze niż u przeciętnego człowieka jest debilem i kanalią"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/przemyslenia-terlikowskiego,16927-25.html#545197

Tak więc jesteś obłudną hipokrytką. Jak każdy ateista
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:21, 17 Sie 2020    Temat postu:

Semele napisał:
To forum jest filozoficzne czy apologetyczne?
Czy forum filozoficzne powinno promować jakiś określony światopogląd?
Czesto w sposób dosyć brutalny ze strony szczególnie jednego apologety?

Jako rzecze nazwa forum: ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum. Nie wiem, skąd się wzięła ta redukcja do filozofii.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 86 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:25, 17 Sie 2020    Temat postu:

fedor napisał:
Semele napisał:
Czesto w sposób dosyć brutalny ze strony szczególnie jednego apologety?


Odezwała się paniusia stojąca na straży moralności. Ta sama paniusia już zupełnie głuchnie i ślepnie na przejawy chamstwa z drugiej strony:

"Twój bóg jest debilem, który nic nie może i nic nie umie. Buntuje mu się jakiś jego "pomocnik" od czynienia zła, a ten niepełnosprawny bożek nic z tym nie jest w stanie zrobić. Ta kanalia "kocha" ludzi, ale "musi" ich ukarać"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/przemyslenia-terlikowskiego,16927.html#542543

"Tak się składa, że Ty wierzysz, np. w absurdalnego, debilnego bożka z jakiegoś starożytnego zbioru bajek"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/przemyslenia-terlikowskiego,16927-25.html#542989

"Natomiast ograniczeni upośledzeniem logiki wierzący w debilnego bożka nie są w stanie zweryfikować błędów swojej głupiej wiary"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/przemyslenia-terlikowskiego,16927-25.html#542989

"bóg, który nie umie przewidywać skutków swoich decyzji, którego domyślanie się przyszłości jest gorsze niż u przeciętnego człowieka jest debilem i kanalią"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/przemyslenia-terlikowskiego,16927-25.html#542989

"bóg, który nie umie przewidywać skutków swoich decyzji, którego domyślanie się przyszłości jest gorsze niż u przeciętnego człowieka jest debilem i kanalią"

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/przemyslenia-terlikowskiego,16927-25.html#545197

Tak więc jesteś obłudną hipokrytką. Jak każdy ateista


To fakt, że ateiści opłacają Tobie często z nawiązką.

A powinni nastawić drugi policzek. Nawet ten z pozoru pojednawczy post i wyjaśniający Twoją postawę okrasiles miłym zdaniem na moj temat. :wink:
Może spróbuj bez inwektyw, to druga strona się zmityguje...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 86 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:27, 17 Sie 2020    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Semele napisał:
To forum jest filozoficzne czy apologetyczne?
Czy forum filozoficzne powinno promować jakiś określony światopogląd?
Czesto w sposób dosyć brutalny ze strony szczególnie jednego apologety?

Jako rzecze nazwa forum: ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum. Nie wiem, skąd się wzięła ta redukcja do filozofii.


Nie jest też napisane, że JEST apologetyczne :(
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:40, 17 Sie 2020    Temat postu:

Semele napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Semele napisał:
To forum jest filozoficzne czy apologetyczne?
Czy forum filozoficzne powinno promować jakiś określony światopogląd?
Czesto w sposób dosyć brutalny ze strony szczególnie jednego apologety?

Jako rzecze nazwa forum: ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum. Nie wiem, skąd się wzięła ta redukcja do filozofii.


Nie jest też napisane, że JEST apologetyczne :(

Apologetyka się mieści w ramach światopoglądu :(
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 86 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:00, 17 Sie 2020    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Semele napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Semele napisał:
To forum jest filozoficzne czy apologetyczne?
Czy forum filozoficzne powinno promować jakiś określony światopogląd?
Czesto w sposób dosyć brutalny ze strony szczególnie jednego apologety?

Jako rzecze nazwa forum: ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum. Nie wiem, skąd się wzięła ta redukcja do filozofii.


Nie jest też napisane, że JEST apologetyczne :(

Apologetyka się mieści w ramach światopoglądu :(


Ok.
Tu jest bardzo CIEKAWE wystąpienie, ktore zawiera wiele naszych wątków
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 9 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 9:57, 20 Sie 2020    Temat postu:

fedor napisał:
Kruchy04 napisał:
Uporządkujmy te niewygodne pytania i dodajmy nowe:

1. Dlaczego bóg patrzy jak jego syn gwałci jego córkę i nic z tym nie robi?


Dostałeś już odpowiedź i nie ustosunkowałeś się:

Gdyby coś z tym zrobił to wtedy ateiści by mu od razu zarzucili, że zabrał gwałcicielowi wolność bo gwałciciel ma prawo do swych przyjemności. W światopoglądzie ateisty gwałt nie jest niczym złym bo czemu miałby być. Ateista gwałciciel lubi gwałcić i czemu Bóg lub ktokolwiek inny miałby mu zabraniać i się wtrącać. Byłby to przejaw braku tolerancji ze strony Boga i gwałcicielofobia. W światopoglądzie ateisty gwałt nie jest niczym złym bo coś takiego jak "zło" dla ateisty w ogóle nie istnieje

https://www.youtube.com/watch?v=L8-ai4F1zI8

https://www.youtube.com/watch?v=gNtCYmGsdog

[link widoczny dla zalogowanych]

Tak samo peedofilia nie jest niczym złym dla ateisty. Holenderscy i belgijscy ateiści od wielu lat gorliwie lobbują na rzecz zalegalizowania peedofilii

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/problemy-kosciola,12041.html#418065

Tak więc prowadzisz jedynie monolog

Kruchy04 napisał:
2. Dlaczego uważasz, że właśnie ten/ta/to Bóg/bóg/boginii/bóstwo istnieje?


Odpowiedzi na te rzekomo "niewygodne" pytania są od dawna:

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Kruchy04 napisał:
3. Dlaczego mam ponosić karę za to, że x lat temu dwoje ludzi nie posłuchało Boga i zjadło owoc nie z tego drzewa co było wolno i co ja mam z tym wspólnego?


Bo robisz to samo

Kruchy04 napisał:
4. Czy skoro Bóg kocha ludzi i daje im wolną wolę to nie mógłby np. od razu nas wszystkich stworzyć w niebie?


Infantylne rozumowanie charakterystyczne dla ateisty. Gdyby stworzył ich od razu w niebie to nie dałby im wolnej woli bo nie mogliby zgrzeszyć

nowe pytania:

Kruchy04 napisał:
5. dlaczego w ogóle mielibyśmy ufać Biblii w kwestiach, których nie możemy w żaden sposób zweryfikować? (to moje ulubione)


Swoim zmartwychwstaniem Jezus potwierdził prawdziwość Biblii

Kruchy04 napisał:
6. dlaczego miłosierny i wszechwiedzący Bóg zesłał potop, skoro wiedział, że unicestwienie ludzkości nic nie da i ludzie będą grzeszyć nadal, przy okazji uśmiercił też wszystkie - Bogu ducha winne zwierzątka...


Potop był wydarzeniem lokalnym i miał pewne znaczenie dydaktyczne

[link widoczny dla zalogowanych]


Skąd wiesz, że pisząc to wszystko się nie mylisz we wszystkim? W wielu miejscach na forum przyznałeś, że na nic nie ma dowodów więc skoro nie możesz nic udowodnić, co sam przyznałeś (bo na nic nie ma dowodów), to nie możesz wykluczyć również tego, że mylisz się we wszystkim. No więc skoro nie możesz nic udowodnić to na podstawie czego mam wykluczyć teisto, że pomyliłeś się we wszystkim. Skoro nic nie jesteś w stanie udowodnić, to nie jesteś też w stanie udowodnić, że jakikolwiek twój osąd o rzeczywistości ma sens. Nie wiesz, czy Twój rozum nie pomylił się udzielając tych odpowiedzi. Nie jesteś w stanie wykazać też tego, że Twój rozum działa w ogóle poprawnie i rozumie odpowiedzi. Czemu miałbym słuchać teisty mylącego się we wszystkim?..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin